Manifest oburzonych ekonomistów - ebook
Manifest oburzonych ekonomistów - ebook
Manifest
- napisało czterech wybitnych ekonomistów,
- został podpisany przez setki uczonych z całego świata,
- w samej Francji znalazł kilkadziesiąt tysięcy nabywców.
Rynki finansowe są efektywne, stymulują wzrost gospodarczy. Rozbuchany socjal powoduje rośnięcie długu publicznego, dlatego trzeba ciąć wydatki na pomoc społeczną i podwyższać wiek emerytalny. Wspólna waluta jest tarczą chroniącą Europę przed kryzysem. Prawda czy fałsz? Autorzy Manifestu odpowiadają: FAŁSZ. Jasno i przystępnie pokazują, że zdroworozsądkowe zaciskanie pasa nie jest najlepszym lekarstwem na kryzys.
Manifest jest kolejnym dowodem na to, że nie jest prawdą ciągle powtarzane twierdzenie, że obecne ruchy społeczne są mocne w krytyce, ale pozbawione programu pozytywnego.
Tadeusz Kowalik, fragment posłowia
Kategoria: | Ekonomia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64682-55-1 |
Rozmiar pliku: | 818 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ożywienie w gospodarce światowej, które stało się możliwe dzięki ogromnemu zasileniu obiegu gospodarczego wydatkami publicznymi (od Stanów Zjednoczonych po Chiny), jest wątłe, niemniej jednak rzeczywiste. Tylko jeden kontynent pozostaje w tyle — Europa. Znalezienie nowej ścieżki wzrostu przestało być jej priorytetem politycznym. Europa obrała inną drogę — walki z deficytem finansów publicznych.
W Unii Europejskiej jest on z pewnością wysoki — w 2010 roku wynosił średnio 7 proc. — ale to wciąż znacznie mniej niż 11 proc. w Stanach Zjednoczonych. Mimo że niektóre amerykańskie stany o większym znaczeniu gospodarczym niż Grecja, na przykład Kalifornia, są bliskie upadłości, rynki finansowe zaczęły spekulować na długach krajów europejskich, zwłaszcza tych z południa. Europa de facto znajduje się w pułapce własnych instytucji: państwa muszą pożyczać pieniądze od prywatnych instytucji finansowych, które otrzymują tanią gotówkę od Europejskiego Banku Centralnego. W konsekwencji to rynki finansują państwa. W tych okolicznościach brak europejskiej solidarności wzmaga spekulacje, zwłaszcza że agencje ratingowe grają na obniżenie zaufania.
Musiało dojść do obniżenia ratingu Grecji przez agencję Moody’s 15 czerwca, żeby przywódcy europejscy przypomnieli sobie termin „irracjonalność”, którym tak często posługiwali się na początku kryzysu subprime. Na tej samej zasadzie dziś odkrywamy, że Hiszpania jest dużo bardziej zagrożona przez niestabilność jej modelu wzrostu i systemu bankowego niż przez dług publiczny.
By uspokoić rynki, na poczekaniu utworzono fundusz stabilizacyjny dla strefy euro, czemu towarzyszyło wprowadzenie w całej Europie planów drastycznych i arbitralnych cięć wydatków publicznych. Jako pierwsi zostali nimi dotknięci urzędnicy państwowi, także we Francji, gdzie podwyżka ich składek emerytalnych oznacza ukrytą obniżkę wynagrodzenia. Liczba urzędników wszędzie maleje, co jest zagrożeniem dla usług publicznych. Od Holandii przez Francję po Portugalię świadczenia socjalne są poważnie ograniczane przez obecną reformę emerytalną. W nadchodzących latach bezrobocie i prekaryzacja zatrudnienia będą się nieuchronnie powiększać. Podjęte działania są nieodpowiedzialne z politycznego i społecznego, a nawet ze ściśle ekonomicznego punktu widzenia.
Tego typu polityka, która tymczasowo uspokoiła spekulacje, w wielu krajach europejskich przynosi już zdecydowanie negatywne skutki dla społeczeństwa, przede wszystkim dla młodzieży, grup pracowniczych i najsłabszych grup społecznych. Może doprowadzić do takiej eskalacji napięć w Europie, która zagrozi samej konstrukcji europejskiej wspólnoty, będącej czymś znacznie więcej niż tylko projektem, gospodarczym. Gospodarka powinna służyć budowie demokracji, jedności i pokoju na kontynencie. Zamiast tego wszędzie narzucana jest forma dyktatury rynków, dziś zwłaszcza w Portugalii, Hiszpanii i Grecji, trzech krajach, w których dyktatura polityczna panowała jeszcze na początku lat 70., zaledwie czterdzieści lat temu.
Poddanie się dyktaturze jest nie do zaakceptowania — niezależnie od tego, czy będzie to interpretowane jako pragnienie uspokojenia rynków przez wystraszone rządy, czy też jako pretekst do narzucenia ideologicznych wyborów — ponieważ dowiodła ona swojej ekonomicznej nieefektywności i destrukcyjnego potencjału zarówno w wymiarze politycznym, jak i społecznym. We Francji i w Europie należy rozpocząć prawdziwie demokratyczną debatę na temat wyboru polityki gospodarczej. Większość ekonomistów uczestniczących w debacie publicznej zabiera w niej głos, by usprawiedliwić albo zracjonalizować podporządkowanie polityki wymogom rynków finansowych.
Wprawdzie rządy musiały ostatnio wszędzie przyjmować naprędce keynesowskie pakiety stymulacyjne, a nawet niekiedy znacjonalizować tymczasowo banki, chcą one jednak, najszybciej jak się da, porzucić tę drogę. Paradygmat neoliberalny, mimo jego oczywistych niedoskonałości, jest wciąż jako jedyny uznawany za prawomocny. Na podstawie hipotezy efektywności rynków finansowych promuje ograniczanie wydatków publicznych, prywatyzację usług publicznych, uelastycznianie rynku pracy, liberalizację handlu, usług finansowych i rynków kapitałowych, zwiększanie konkurencji zawsze i wszędzie…
Jako ekonomiści jesteśmy przerażeni tym, że taki kierunek polityczny nie schodzi z agendy, a jego podstawy teoretyczne nie są poddawane rewizji. Tymczasem fakty przeczą argumentom, którymi przez trzydzieści lat tłumaczono wybór polityki gospodarczej w Europie. Kryzys obnażył dogmatyczną i niczym nieuzasadnioną naturę większości rzekomych oczywistości powtarzanych do znudzenia przez polityków i ich doradców. Niezależnie od tego, czy mowa o efektywności i racjonalności rynków finansowych, czy o potrzebie cięcia wydatków w celu zmniejszenia długu publicznego, czy też o wzmocnieniu paktu stabilności — wszystkie te oczywistości powinny zostać przemyślane, musimy bowiem otworzyć się na istnienie wielu możliwych wyborów w kwestii polityki gospodarczej. To jest możliwe i pożądane, o ile zostanie poluzowana pętla narzucona na politykę przez sektor finansowy.
Poniżej krytycznie omawiamy dziesięć przesłanek, które stoją za codziennymi decyzjami władz, jak Europa długa i szeroka, mimo że zostały one jednoznacznie podważone przez kryzys finansowy i jego następstwa. Zamiast fałszywych oczywistości, które prowadzą do niesprawiedliwych i nieskutecznych rozwiązań, przedstawiamy do dyskusji 22 kontrpropozycje. Nie każda z nich zyskała jednomyślne poparcie wszystkich osób podpisanych pod tym manifestem, niemniej jednak należy je potraktować poważnie, jeśli chcemy wyprowadzić Europę z obecnego impasu.FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 1. RYNKI FINANSOWE SĄ EFEKTYWNE
Dla wszystkich obserwatorów oczywista jest dziś zasadnicza rola rynków finansowych w funkcjonowaniu gospodarki. Jest to skutek długotrwałego procesu, który rozpoczął się pod koniec lat 70. Jego efektem jest wyraźne zerwanie, zarówno w ilościowym, jak i jakościowym wymiarze, z poprzednimi dekadami. Pod naciskiem rynków finansowych ogólna forma kapitalizmu uległa dogłębnej przemianie, dając początek nowej formie kapitalizmu określanego jako kapitalizm inwestorski¹, kapitalizm finansowy lub kapitalizm neoliberalny.
Wszystkie te zmiany znalazły swoje teoretyczne uzasadnienie w hipotezie efektywności informacyjnej rynków finansowych. Według niej rozwój rynków finansowych i zagwarantowanie im możliwie najbardziej swobodnego funkcjonowania są ważne, ponieważ stanowią jedyny efektywny mechanizm alokacji kapitału. Te zalecenia realizuje polityka wytrwale prowadzona od trzydziestu lat. Jej celem było stworzenie zintegrowanego na skalę światową rynku finansowego, w ramach którego wszystkie podmioty (przedsiębiorstwa, gospodarstwa domowe, państwa, instytucje finansowe) będą w stanie wymieniać wszelkie rodzaje papierów wartościowych (akcje, obligacje, wierzytelności, instrumenty pochodne, waluty) o różnych terminach wykupu (długo-, średnio-i krótkoterminowe). Rynki finansowe zaczęły wyglądać jak wyjęte żywcem z podręczników rynki „bez tarcia”². Dyskurs ekonomiczny wykreował rzeczywistość. Ponieważ z punktu widzenia panującej teorii ekonomicznej rynki stawały się coraz bardziej doskonałe, analitycy uznali, że system finansowy zyskał dużo większą stabilność niż w przeszłości. Wielka normalizacja — okres wzrostu gospodarczego bez wzrostu płac, który trwał w Stanach Zjednoczonych od 1990 do 2007 roku — zdawała się potwierdzać ten pogląd.
Nawet dziś G20 wciąż tkwi w przeświadczeniu, że rynki finansowe są najlepszym mechanizmem alokacji kapitału. Ostatecznym celem nowych regulacji finansowych pozostaje dominacja i integralność rynków finansowych. Kryzys jest interpretowany nie jako nieuchronny skutek logiki deregulacji rynków, ale jako coś, co powstało w wyniku nieuczciwości i nieodpowiedzialności niektórych podmiotów finansowych, słabo nadzorowanych przez rządy.
Tymczasem kryzys wykazał, że rynki nie są efektywne i że nie pozwalają na efektywną alokację kapitału. Konsekwencje tego stanu rzeczy dla regulacji i polityki gospodarczej są ogromne. Teoria efektywności opiera się na założeniu, że inwestorzy odszukują możliwie najbardziej wiarygodne informacje na temat wartości projektów konkurujących ze sobą o kapitał. Zgodnie z tą teorią cena rynkowa odzwierciedla oceny inwestorów, którzy dysponują dokładnymi informacjami o przyszłości. Cena jest więc właściwym oszacowaniem prawdziwej wartości papierów wartościowych. Wartość ta ma sumować wszystkie informacje konieczne dla ukierunkowania działalności gospodarczej, a także życia społecznego. Kapitał jest wówczas inwestowany w najbardziej dochodowe projekty, z kolei najmniej efektywne są odrzucane. Taka jest podstawowa idea tej teorii — konkurencja finansowa generuje uczciwe ceny, które są wiarygodnym sygnałem dla inwestorów i skutecznie nadają kierunek rozwojowi gospodarczemu.
Kryzys potwierdził jednak poglądy wyłożone w różnych krytycznych pracach, które kwestionowały to stanowisko. Konkurencja niekoniecznie generuje uczciwe ceny. Co gorsza, często działa destabilizująco, prowadząc do zbyt wygórowanych i irracjonalnych cen, tworząc przy tym bańki spekulacyjne.
Poważny błąd teorii efektywnego rynku kapitałowego polega na tym, że przykłada ona do produktów finansowych teorię stosowaną do zwykłych towarów. Na rynkach towarowych konkurencja częściowo dokonuje samoregulacji według tego, co nazywamy prawem popytu i podaży ‒ gdy cena towaru wzrasta, producenci zwiększają dostawy, a nabywcy zmniejszają popyt. W konsekwencji ceny spadają i wracają do poziomu równowagi. Innymi słowy, kiedy cena jakiegoś towaru wzrasta, siły wyrównawcze przyczyniają się do hamowania, a następnie odwrócenia tego wzrostu. Konkurencja wywołuje to, co nazywamy negatywnym feedbackiem — siły wyrównawcze zmierzają w przeciwnym kierunku niż pierwotny szok cenowy. Koncepcja efektywności rynków finansowych dokonuje bezpośredniego przełożenia tego mechanizmu na rynki finansowe.
Jednak na rynkach finansowych sytuacja jest zgoła inna. Gdy cena rośnie, możemy często zaobserwować nie spadek, lecz wzrost popytu! Wzrost cen oznacza w istocie większy zwrot dla tych, którzy posiadają papiery wartościowe, ze względu na zyski kapitałowe. Wzrost cen przyciąga więc kolejnych klientów, co dodatkowo wzmacnia początkowy wzrost. Obietnica premii popycha traderów do dalszego intensyfikowania tego procesu. Trwa to do chwili wystąpienia nieprzewidywalnego, ale nieuniknionego zdarzenia, które powoduje odwrócenie oczekiwań i krach na rynku. Owczy pęd za drożejącymi papierami wartościowymi wytwarza efekt pozytywnego feedbacku, który pogłębia nierównowagę. Tym właśnie jest bańka spekulacyjna: skumulowanym wzrostem cen, żywiącym się samym sobą. Ten mechanizm z pewnością nie tworzy sprawiedliwych cen.
Dominacja rynków finansowych nie sprzyja efektywności gospodarczej. Co gorsza, jest stałym źródłem niestabilności, czego dowodzi nieprzerwana seria baniek spekulacyjnych, z którymi mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich dwudziestu lat: Japonia, Azja Południowo-Wschodnia, dotcomy, rynki wschodzące, nieruchomości, kredyty subprime. Niestabilność finansową odzwierciedlają ogromne wahania kursów walut i akcji na giełdzie, zupełnie niezwiązane z realną gospodarką. Niestabilność pochodząca z sektora finansowego poprzez liczne mechanizmy rozprzestrzenia się na realną gospodarkę.
Proponujemy cztery działania w celu zmniejszenia nieefektywności i niestabilności rynków finansowych:
- DZIAŁANIE NR 1: Ściśle rozdzielić rynki finansowe i operacje podmiotów finansowych, zakazać bankom spekulacji na własny rachunek, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się baniek i krachów.
- DZIAŁANIE NR 2: Zmniejszyć płynność i destabilizującą spekulację za pomocą kontroli przepływu kapitału i podatku od transakcji finansowych.
- DZIAŁANIE NR 3: Ograniczyć transakcje finansowe do tych, które spełniają potrzeby realnej gospodarki (np. CDS³).
- DZIAŁANIE NR 4: Zmniejszyć wynagrodzenia traderów.FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 2. RYNKI FINANSOWE SPRZYJAJĄ WZROSTOWI GOSPODARCZEMU
Integracja finansowa zwiększyła znacząco siłę finansów, ponieważ unifikuje ona i centralizuje własność kapitalistyczną na całym świecie. Ten proces wyznacza standardy rentowności dla całego kapitału. Rynki finansowe miały zastąpić banki w finansowaniu inwestycji. Ten plan się jednak nie powiódł, bo dziś na ogół to przedsiębiorstwa finansują udziałowców, a nie na odwrót. Niemniej jednak ład korporacyjny został głęboko przekształcony, tak by spełniał standardy rentowności. Wraz ze wzrostem znaczenia wartości dla akcjonariuszy powstała nowa koncepcja przedsiębiorstwa i zarządzania nim, zgodnie z którą przedsiębiorstwo jest postrzegane jako podmiot służący przede wszystkim interesom akcjonariuszy. Zniknęła koncepcja wspólnoty interesów różnych podmiotów związanych z przedsiębiorstwem. Główne zadanie szefów spółek giełdowych polega teraz na zaspokojeniu potrzeby bogacenia się akcjonariuszy — i niczym więcej. W konsekwencji sami przestają zachowywać się jak pracownicy, o czym świadczy przesadny wzrost ich wynagrodzeń. Zgodnie z teorią agencji⁴ chodzi o zapewnienie zbieżności interesów menedżerów z interesami akcjonariuszy.
ROE (Return on Equity, czyli stopa zwrotu z kapitału własnego) od 15 do 25 proc. to standard narzucany dziś przedsiębiorstwom i pracownikom przez władzę finansów. Narzędziem pozwalającym sprawować tę władzę jest płynność kapitału, która pozwala niezadowolonym inwestorom w każdej chwili uciec w inne miejsce. W konfrontacji z nią interesy pracowników i władza polityczna są spychane na margines. Nierównowaga ta prowadzi do nieuzasadnionych żądań zysku, które hamują wzrost gospodarczy i wywołują stały wzrost nierówności dochodowych. Po pierwsze, wymogi rentowności znacznie hamują inwestycje: im wyższy wymagany zwrot, tym trudniej znaleźć projekty, które będą na tyle konkurencyjne, żeby te wymogi spełnić. W Europie i w Stanach Zjednoczonych stopy zwrotu z inwestycji pozostają na poziomie najniższym w historii. Po drugie, wymagania te wywierają stałą presję na obniżenie płac i siły nabywczej, co wpływa niekorzystnie na popyt. Jednoczesne hamowanie inwestycji i konsumpcji prowadzi do niskiego wzrostu i strukturalnego bezrobocia. W krajach anglosaskich ten trend został zatrzymany przez wzrost zadłużenia gospodarstw domowych i bańki spekulacyjne tworzące fałszywe bogactwo umożliwiające wzrost konsumpcji bez wzrostu wynagrodzenia — co jednak zawsze kończyło się krachem.
W celu zapobieżenia negatywnemu wpływowi rynków finansowych na działalność gospodarczą proponujemy trzy działania:
- DZIAŁANIE NR 5: Znacznie wzmocnić pozycję pracowników wobec zarządów przedsiębiorstw w celu wymuszenia na kierownictwie uwzględnienia interesów wszystkich stron.
- DZIAŁANIE NR 6: Znacznie zwiększyć podatki od bardzo wysokich przychodów, aby zniechęcić do wyścigu o zawyżone zwroty.
- DZIAŁANIE NR 7: Zmniejszyć zależność przedsiębiorstw od rynków finansowych przez stworzenie publicznej polityki kredytowej (preferencyjne stawki dla projektów ważnych z punktu widzenia interesu społecznego lub ochrony środowiska).FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 3. RYNKI PRAWIDŁOWO OCENIAJĄ WYPŁACALNOŚĆ PAŃSTWA
Według zwolenników przekonania o efektywności rynku gracze rynkowi przy ocenie ryzyka zakupu obligacji rządowych biorą pod uwagę obiektywną sytuację finansów publicznych. Weźmy przypadek greckiego długu: gracze rynkowi i politycy przy ocenie sytuacji opierają się wyłącznie na kryteriach finansowych. Tak więc, gdy dla Grecji wysokość wymaganej stopy procentowej wzrosła do ponad 10 proc., wszyscy doszli do wniosku, że ryzyko niewypłacalności jest wysokie — skoro inwestorzy żądają takich premii za ryzyko, to znaczy, że ryzyko jest ogromne.
Dostrzeżemy w tym poważny błąd, pod warunkiem że zrozumiemy prawdziwą naturę ocen dokonywanych przez rynek finansowy. Ponieważ rynek nie jest efektywny, bardzo często tworzy ceny całkowicie oderwane od rzeczywistych podstaw. Dlatego ocena sytuacji wyłącznie na podstawie ocen finansowych jest czymś nierozsądnym. Określanie wartości papierów wartościowych to nie pomiar obiektywnej wielkości, jak wtedy, gdy na przykład szacujemy masę obiektu. Papier wartościowy to prawo do przyszłych dochodów: aby określić jego wartość, trzeba przewidzieć, jaka będzie ta przyszłość. Jest to kwestia oszacowania, a nie obiektywnej miary, ponieważ w danym momencie przyszłość nie jest w żaden sposób z góry określona. Na parkiecie giełdowym wartość jest tym, czym gracze sobie wyobrażają, że będzie. Cena na rynku finansowym jest wynikiem oceny, wiary, zakładu: nie ma żadnej gwarancji, że ocena rynku jest w jakikolwiek sposób lepsza od innych form oceny.
Przede wszystkim ocena finansowa nie jest neutralna: wpływa na oceniany przedmiot, rozpoczyna i tworzy przyszłość tego, co sama projektuje. W ten sposób agencje ratingowe odgrywają istotną rolę w ustalaniu stóp procentowych na rynkach obligacji, dając oceny, które są wysoce subiektywne, o ile nie są kierowane wręcz chęcią wywołania niestabilności będącej źródłem zysków spekulacyjnych. Agencje, obniżając rating państwa, podnoszą oprocentowanie wymagane przez podmioty finansowe do uzyskania papierów wartościowych długu publicznego tego państwa, tym samym zwiększając ryzyko jego upadłości, które same ogłosiły.
W celu ograniczenia wpływu psychologii rynku na finanse państwa proponujemy dwa działania:
- DZIAŁANIE NR 8: Agencjom ratingowym nie powinno się pozwalać na arbitralne wpływanie na stopy procentowe na rynku obligacji przez obniżenie ratingu danego państwa. Działalność agencji powinna zostać uregulowana w taki sposób, by ratingi wynikały z przejrzystych rachunków ekonomicznych.
- DZIAŁANIE NR 8A: Należy chronić państwa przed zagrożeniem ze strony rynków finansowych gwarancjami zakupu obligacji przez Europejski Bank Centralny (EBC).FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 4. GWAŁTOWNY WZROST DŁUGU PUBLICZNEGO WYNIKAZ NADMIERNYCH WYDATKÓW
Michel Pébereau, ojciec chrzestny francuskiego systemu bankowego, w 2005 roku w jednym z podpisanych przez siebie oficjalnych raportów przedstawił Francję jako kraj zduszony przez dług publiczny, który poświęca dobrobyt przyszłych pokoleń, angażując się w lekkomyślne wydatki socjalne. Państwo zadłuża się niczym alkoholik, który pije ponad stan: taki obraz zazwyczaj propaguje większość dziennikarzy. Ostatni wybuch długu publicznego w Europie i na świecie jest tymczasem rezultatem czegoś zupełnie innego — planu ratowania finansów i przede wszystkim recesji spowodowanej kryzysem bankowym i finansowym, który zaczął się w 2008 roku. Średni deficyt w strefie euro wynosił tylko 0,6 proc. PKB w 2007 roku, ale w kryzysie wzrósł do 7 proc. PKB w 2010 roku. W tym samym czasie dług publiczny wzrósł z 66 do 84 proc. PKB.
Jednak wzrost długu publicznego we Francji, tak jak w wielu innych krajach europejskich, był początkowo umiarkowany i poprzedzał recesję: wynika on nie z tendencji do zwiększania wydatków publicznych — ponieważ od początku lat 90. w Unii Europejskiej są one stabilne lub maleją w stosunku do PKB — ale z erozji przychodów budżetowych spowodowanych słabym wzrostem gospodarczym w danym okresie i z kontrrewolucji fiskalnej przeprowadzonej przez większość rządów w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat. W dłuższej perspektywie kontrrewolucja fiskalna nieustannie pogłębiała dług, od jednej recesji do drugiej. W ostatnim raporcie parlamentu francuskiego koszt cięć podatkowych wprowadzonych w 2000 i 2010 roku szacowano na 100 mld euro w 2010 roku, bez uwzględnienia zwolnień ze składek na ubezpieczenia społeczne (30 mld) i innych ulg podatkowych. W wyniku braku harmonizacji podatkowej państwa europejskie zaangażowały się w konkurencję podatkową, obniżając podatki dochodowe od osób prawnych, tak samo jak od wysokich dochodów i od wzbogacenia. Nawet jeśli przyczyny tej konkurencji różnią się w poszczególnych krajach, to jednak główną determinantą wzrostu deficytu i wskaźnika ogólnego zadłużenia, które miały miejsce w ciągu ostatnich trzydziestu lat niemal wszędzie w Europie, nie jest wzrost wydatków publicznych. Diagnoza ta stwarza inne możliwości redukcji deficytu niż powtarzany do znudzenia postulat ograniczenia wydatków publicznych.
W celu przywrócenia rzetelnej debaty publicznej na temat przyczyn powstawania długu i sposobów walki z nim proponujemy następujące działanie:
- • DZIAŁANIE NR 9: Przeprowadzić jawny, publiczny audyt długów publicznych w celu ustalenia ich pochodzenia, zidentyfikowania głównych posiadaczy papierów dłużnych, oszacowania rodzaju i wysokości wierzytelności, jakie posiadają.FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 5. ZMNIEJSZENIE DŁUGU PUBLICZNEGO WYMAGA OGRANICZENIAWYDATKÓW PUBLICZNYCH
Nawet jeśli wzrost długu wynika częściowo ze zwiększenia wydatków publicznych, to cięcia tych wydatków niekoniecznie muszą być rozwiązaniem. Dynamika długu publicznego ma bowiem niewiele wspólnego z gospodarstwem domowym: makroekonomii nie sposób zredukować do ekonomii gospodarstwa domowego. Dynamika długu zależy od wielu czynników ‒od poziomu deficytu pierwotnego, ale również od różnicy między stopą procentową a nominalnym tempem wzrostu gospodarczego.
Jeśli będzie ono niższe od stopy procentowej, dług będzie się powiększał mechanicznie z powodu efektu kuli śniegowej: kwota odsetek eksploduje, całkowity deficyt (w tym oprocentowanie długu) również. Polityka silnego franka prowadzona przez Pierre’a Bérégovoya na początku lat 90. i utrzymywana pomimo recesji z lat 1993—1994 spowodowała, że stopa procentowa była trwale wyższa niż tempo wzrostu, co wyjaśnia gwałtowny wzrost długu publicznego Francji w tym okresie. Ten sam mechanizm wyjaśnia wzrost zadłużenia w pierwszej połowie lat 80., będący konsekwencją rewolucji neoliberalnej i polityki wysokich stóp procentowych prowadzonej przez Ronalda Reagana i Margaret Thatcher.
Samo tempo wzrostu gospodarczego nie jest jednak niezależne od wydatków publicznych: w krótkim okresie istnienie stałych wydatków publicznych ogranicza skalę recesji (przez automatyczne stabilizatory); w dłuższej perspektywie inwestycje i wydatki publiczne (edukacja, zdrowie, badania naukowe, infrastruktura…) stymulują wzrost. Stwierdzenie, że wszelki deficyt powoduje dodatkowy wzrost długu publicznego lub że redukcja deficytu umożliwia zmniejszenie długu, jest błędne. Jeśli redukcja deficytu zahamuje działalność gospodarczą, doprowadzi to do zwiększenia długu. Liberalni komentatorzy zwracają uwagę na to, że niektóre kraje (Kanada, Szwecja, Izrael) dokonały bardzo gwałtownych korekt na rachunku wydatków publicznych w latach 90., co spowodowało natychmiastowe ożywienie wzrostu.
Jest to jednak możliwe tylko wtedy, gdy korekta dotyczy wyizolowanego kraju, który szybko odzyskuje konkurencyjność. Zwolennicy europejskiego programu stabilizacyjnego zapominają najwyraźniej o tym, że głównymi klientami i konkurentami państw europejskich są inne państwa europejskie, ponieważ Unia Europejska jest jako całość raczej gospodarką zamkniętą. Jedynym skutkiem jednoczesnej i znacznej redukcji wydatków publicznych we wszystkich krajach Unii będzie pogłębienie recesji, a tym samym dalszy wzrost długu publicznego.
W celu uniknięcia katastrofy społecznej i politycznej spowodowanej taką polityką w zakresie finansów publicznych proponujemy dwa działania:
- DZIAŁANIE NR 10: Utrzymać, a nawet podnieść poziom zabezpieczeń społecznych (zasiłki dla bezrobotnych, mieszkaniowe itd.).
- DZIAŁANIE NR 11: Zwiększyć wydatki publiczne na edukację, badania naukowe, inwestycje w ochronę środowiska w celu stworzenia warunków dla trwałego wzrostu gospodarczego i umożliwienia gwałtownego spadku bezrobocia.FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 6. DŁUG PUBLICZNY PRZERZUCA KOSZT NASZYCH NADMIERNYCH WYDATKÓW NA NASZE WNUKI
Istnieje jeszcze inny błędny pogląd, który myli ekonomię gospodarstwa domowego z makroekonomią, zgodnie z którym dług publiczny miałby być transferem bogactwa kosztem przyszłych pokoleń. Dług publiczny rzeczywiście jest mechanizmem przenoszenia bogactwa, ale przede wszystkich ze zwykłych podatników na akcjonariuszy.
Opierając się na rzadko poddawanym weryfikacji przekonaniu, że niższe podatki stymulują wzrost i zwiększają w końcu dochody budżetowe, państwa europejskie od 1980 roku naśladują politykę fiskalną Stanów Zjednoczonych. Mimo że zwielokrotniono obniżki podatków i składek (od osób prawnych, od dochodów osób najbogatszych, od nieruchomości, od wynagrodzeń), ich wpływ na wzrost gospodarczy pozostaje niepewny. W rezultacie ta antyredystrybucyjna polityka budżetowa jednocześnie zwiększyła nierówności społeczne i deficyty publiczne.
Taka polityka budżetowa zmusiła rządy do zapożyczenia się u zamożnych gospodarstw domowych i na rynkach finansowych w celu sfinansowania powstałego w ten sposób deficytu. Możemy to nazwać efektem jackpotu — za pieniądze zaoszczędzone na podatkach bogaci mogli nabyć papiery dłużne wyemitowane do finansowania deficytów spowodowanych obniżką podatków. Obsługa długu publicznego we Francji kosztuje 40 mld euro rocznie, prawie tyle samo, co wpływy z podatku dochodowego. To doprawdy zadziwiający wyczyn, że politykom udało się następnie przekonać opinię publiczną, że za dług publiczny odpowiedzialni są pracownicy, emeryci i chorzy.
Wzrost długu publicznego w Europie i w Stanach Zjednoczonych nie jest więc rezultatem ekspansywnej polityki keynesowskiej lub drogiej polityki społecznej, ale raczej polityki faworyzującej klasy uprzywilejowane: inwestycje podatkowe (obniżenie podatków i składek) zwiększają dochody pozostające do dyspozycji najlepiej sytuowanych, którzy mogą w rezultacie dodatkowo zwiększyć swoje inwestycje w weksle skarbowe zwracane im przez państwo poprzez odsetki od podatków płaconych przez wszystkich podatników. Ogólnie rzecz biorąc, powstał mechanizm redystrybucji na opak ‒od klas niższych za pośrednictwem długu publicznego do klas wyższych, dla których stanowi to odpowiednik prywatnej renty.
W celu odpowiedniej naprawy sytuacji finansów publicznych w Europie i we Francji proponujemy dwa działania:
- DZIAŁANIE NR 12: Przywrócić silnie redystrybucyjny charakter bezpośredniego opodatkowania dochodu (znosząc ulgi podatkowe, tworząc nowe progi, podnosząc stawki podatku dochodowego itp.).
- DZIAŁANIE NR 13: Znieść ulgi podatkowe dla firm, które mają niedostateczny wpływ na wzrost zatrudnienia.FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 7. NALEŻY USPOKOIĆ RYNKI FINANSOWE, BY MOŻNABYŁO FINANSOWAĆ DŁUG PUBLICZNY
W skali globalnej wzrost długu publicznego na leży analizować równolegle z procesem finansjeryzacji. Ze względu na całkowitą liberalizację przepływów kapitałowych wpływ finansów na gospodarkę wzrósł znacząco w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Duże firmy w mniejszym stopniu polegają na kredytach, za to w coraz większym na rynkach finansowych. Także oszczędności gospodarstw domowych w coraz większym stopniu drenowane są przez instytucje finansowe, czy to za pomocą prywatnych programów emerytalnych, czy — w niektórych państwach — odwróconego kredytu hipotecznego. Zarządzający portfelami inwestycyjnymi dążą do dywersyfikacji ryzyka, inwestując w papiery rządowe, traktując je jako dodatek do private equity⁵. Podaż papierów rządowych na rynkach jest wysoka za sprawą prowadzonej przez wszystkie rządy polityki deficytu: przez wysokie stopy procentowe, obniżki podatków od wysokich dochodów, masowe zachęty gospodarstw domowych do oszczędzania w funduszach emerytalnych itd.
Na poziomie UE finansjeryzacja długu publicznego została zapisana w traktatach: od traktatu z Maastricht bankom centralnym nie wolno bezpośrednio finansować państw, przez co zmuszone są one szukać kredytodawców na rynkach finansowych. Ta kara monetarna, której towarzyszy liberalizacja finansowa, jest dokładnym przeciwieństwem polityki przyjętej po Wielkim Kryzysie z lat 30., która polegała na finansowym hamulcu (tj. na poważnym ograniczeniu swobody przepływów finansowych) i wyzwoleniu finansowym (odrzuceniu standardu złota). Celem traktatów europejskich jest poddanie państw, które uchodzą za zbyt rozrzutne, dyscyplinie rynków finansowych uznawanych z natury za efektywne i wszechwiedzące.
W wyniku tego doktrynerskiego wyboru Europejski Bank Centralny nie jest już uprawniony do zapisywania się bezpośrednio na zakup publicznych obligacji emitowanych przez państwa europejskie. Państwa Europy Południowej pozbawione zabezpieczenia w postaci możliwości finansowania przez Europejski Bank Centralny padły ofiarą ataków spekulacyjnych. Ostatnio wprawdzie EBC kupił obligacje rządowe po rynkowych stopach procentowych w celu złagodzenia napięć na europejskim rynku obligacji — czyli zrobił coś, czego zawsze wcześniej odmawiał w imię nienaruszalnej ortodoksji. Jednak nic nie wskazuje na to, że będzie to działanie wystarczające, jeśli kryzys zadłużenia się pogłębi, a stopy procentowe wzrosną. Pozbawiona poważnych podstaw naukowych ortodoksja monetarna może okazać się trudna do utrzymania.
W celu rozwiązania problemu długu proponujemy dwa działania:
- DZIAŁANIE NR 14: Pozwolić Europejskiemu Bankowi Centralnemu na bezpośrednie finansowanie państw, stosując niskie stopy procentowe (lub wymóc na komercyjnych bankach zakup obligacji rządowych), co pozwoli zluzować gorset nakładany przez rynki finansowe.
- DZIAŁANIE NR 15: Zrestrukturyzować w razie potrzeby zadłużenie, na przykład przez ograniczenie obsługi długu publicznego do określonego procentu PKB i przez wprowadzenie rozróżnienia między wierzycielami według wielkości posiadanych przez nich akcji. Wierzyciele, u których zaciągnięto bardzo duże zobowiązania (osoby fizyczne lub instytucje), muszą zaakceptować znaczne wydłużenie terminów spłaty zadłużenia, a nawet jego częściowe lub całkowite umorzenie. Należy też renegocjować wygórowane oprocentowanie obligacji emitowanych przez kraje znajdujące się w trudnej sytuacji od czasów kryzysu.FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 8. UNIAEUROPEJSKA STOI NA STRAŻY EUROPEJSKIEGO MODELU SPOŁECZNEGO
Doświadczenie europejskie wydaje się niejednoznaczne. Składają się na nie dwie odmienne wizje Europy, między którymi nie ma jednak śmiałej i otwartej konkurencji. Według socjaldemokratów Unia powinna promować europejski model społeczny będący owocem kompromisu po II wojnie światowej wraz z jego polityką społeczną, usługami publicznymi i polityką przemysłową. Europa powinna być bastionem chroniącym przed liberalną globalizacją, środkiem do obrony, wspierania i rozwoju własnego modelu. Europa powinna bronić pewnej wizji organizacji światowej gospodarki, tj. globalizacji regulowanej przez globalne instytucje polityczne. Powinna pozwolić państwom członkowskim na utrzymanie wysokiego poziomu wydatków publicznych i redystrybucji, chroniąc ich zdolność do finansowania wydatków poprzez harmonizację podatków od osób fizycznych, przedsiębiorstw i dochodów kapitałowych.
Unia nie zdobyła się jednak nigdy na obronę swojej specyfiki. W Brukseli i w większości rządów obecnie dominuje wizja Europy liberalnej, której celem jest dostosowanie społeczeństw europejskich do wymogów globalizacji. Zgodnie z tym poglądem integracja europejska stanowi okazję do podważenia europejskiego modelu społecznego i deregulacji gospodarki. W ramach wspólnego rynku pierwszeństwo prawa konkurencji nad regulacjami krajowymi i prawami socjalnymi wprowadza większą konkurencję na rynkach produktów i usług, zmniejsza znaczenie usług publicznych i wprowadza konkurencję między europejskimi pracownikami.
Konkurencja społeczna i podatkowa umożliwiła obniżkę podatków, zwłaszcza podatku od dochodów kapitałowych i podatku dochodowego od osób prawnych (zmienna podstawa opodatkowania), i zwiększyła presję na zmniejszenie wydatków socjalnych. Traktaty gwarantują cztery podstawowe swobody: przepływu osób, towarów, usług i kapitału. Swobodny przepływ kapitału został przyznany inwestorom na całym świecie, co jest znaczącym odejściem od zasady ochrony rynku wewnętrznego. Tym samym europejska struktura produkcji została podporządkowana eksploatacji przez międzynarodowy kapitał. Integracja europejska wydaje się zatem sposobem na narzucanie narodom europejskim neoliberalnych reform.
Założenia polityki makroekonomicznej (niezależność Europejskiego Banku Centralnego od sił politycznych, paktu stabilności i wzrostu) opierają się na nieufności wobec demokratycznie wybranych rządów. To pozbawia kraje europejskie jakiejkolwiek autonomii w zakresie polityki monetarnej i budżetowej. Gdy należy osiągnąć równowagę fiskalną, a polityka dyskrecjonalna⁶ jest odrzucana, w grę wchodzą tylko automatyczne stabilizatory. W strefie euro brakuje zarówno wspólnej polityki antycyklicznej⁷, jak i wspólnych celów dotyczących wysokości wzrostu gospodarczego i zatrudnienia. Różnice w sytuacji między poszczególnymi krajami nie są brane pod uwagę, ponieważ pakt nie uwzględnia ani krajowych stóp inflacji, ani krajowych deficytów zagranicznych. Sytuacja gospodarcza w poszczególnych krajach jest pomijana przy formułowaniu celów Unii Europejskiej w zakresie finansów publicznych. Władze europejskie usiłują dać impuls do reform strukturalnych poprzez Ogólne Wytyczne Polityki Gospodarczej (OWPG)⁸, Otwartą Metodę Koordynacji⁹ i Strategię Lizbońską¹⁰. Skutki tego są różne. Liberalny kierunek reform nie został wyłoniony w wyniku społecznej mobilizacji czy nawet demokratycznej zgody, liberalna orientacja niekoniecznie odpowiadała polityce poszczególnych państw narodowych wynikającej z panujących w każdym z nich układów sił. Za próbami strukturalnych reform europejskiej gospodarki nie stoją więc żadne sukcesy mogące nadać im legitymację. Próby dalszej liberalizacji gospodarczej poniosły klęskę (patrz niepowodzenie dyrektywy Bolkesteina¹¹). Niektóre kraje wciąż obstają przy prowadzeniu własnej, narodowej polityki przemysłowej, a większość przeciwstawiała się europeizacji ich polityk fiskalnych i społecznych. Europa socjalna pozostaje pustym hasłem, zaś Europa konkurencji pod panowaniem kapitału finansowego — rzeczywistością.
W celu skutecznej promocji europejskiego modelu społecznego proponujemy dwa działania:
- DZIAŁANIE NR 16: Zakwestionować swobodę przepływu kapitału i towarów między UE i resztą świata poprzez wynegocjowanie dwustronnych lub wielostronnych porozumień w razie takiej potrzeby.
- DZIAŁANIE NR 17: W miejsce polityki konkurencji proponujemy zasadę „harmonizacja w toku” jako naczelną wytyczną polityki ekonomicznej wspólnoty. Należy ustanowić wspólne, wiążące wszystkie państwa członkowskie cele na rzecz postępu społecznego i polityki makroekonomicznej (należy utworzyć europejskie OWPS — Ogólne Wytyczne Polityki Społecznej).FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 9. EURO JESTTARCZĄ CHRONIĄCĄ PRZED KRYZYSEM
Euro miało stanowić zabezpieczenie przed światowym kryzysem finansowym. Cokolwiek by mówić, usunięcie wszelkiej niepewności dotyczącej kursu wymiany walut europejskich wyeliminowało znaczący czynnik niestabilności. Jednak euro nas nie uchroniło: Europa została mocniej i bardziej długotrwale poszkodowana przez kryzys niż reszta świata. Wynika to ze sposobu konstrukcji unii walutowej.
Od 1999 roku strefa euro odnotowuje stosunkowo słaby wzrost i narastanie różnic między państwami członkowskimi pod względem tempa wzrostu gospodarczego, inflacji, bezrobocia i nierównowagi bilansów zewnętrznych. Model polityki gospodarczej strefy euro narzucający podobną politykę makroekonomiczną krajom znajdującym się w różnej sytuacji pogłębił różnice w rozwoju między poszczególnymi państwami członkowskimi. W większości krajów, zwłaszcza w tych większych, wprowadzenie euro nie spowodowało obiecanego przyspieszenia wzrostu. W innych odnotowano wzrost, ale kosztem trudnej do utrzymania nierównowagi. Ortodoksja monetarna i budżetowa, dodatkowo umocniona przez wprowadzenie euro, przesunęła cały ciężar dostosowania na rynek pracy.
Podsumowując, wypromowano elastyczność i umiarkowane płace, zmniejszono udział wynagrodzeń w dochodzie narodowym, pogłębiono nierówności.
Zwycięzcą wyścigu w dumpingu socjalnym zostały Niemcy, które były w stanie zgromadzić duże nadwyżki handlowe kosztem sąsiadów, a zwłaszcza własnych pracowników. Niemcy obniżyły koszty pracy i świadczeń społecznych, co zapewniło im przewagę handlową nad sąsiadami, którzy nie byli w stanie wystarczająco źle potraktować pracowników. Niemieckie nadwyżki handlowe są szkodliwe dla wzrostu w innych państwach. Deficyty budżetowe i handlowe w jednych państwach członkowskich to jedynie nieuchronna konsekwencja nadwyżek w innych… Państwa członkowskie nie zdołały opracować skoordynowanej strategii.
Strefa euro powinna być w mniejszym stopniu dotknięta przez kryzys finansowy niż Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania. Gospodarstwa domowe inwestują znacznie mniej na rynkach finansowych, gdy są one mniej wyrafinowane. Sytuacja finansów publicznych była lepsza przed kryzysem; deficyt we wszystkich państwach strefy sięgał zaledwie 0,6 proc. PKB w 2007 roku w porównaniu z niemal 3 proc. w USA, Wielkiej Brytanii czy Japonii. Ale strefa euro była narażona na brak równowagi towarzyszący rozszerzeniu: państwa północne (Niemcy, Austria, Holandia, Skandynawia) ograniczały swoje wynagrodzenia i popyt wewnętrzny, skupiając się na gromadzeniu nadwyżek handlowych, podczas gdy państwa południowe (Hiszpania, Grecja) i Irlandia doświadczyły silnego wzrostu napędzanego przez stopy procentowe poniżej stopy wzrostu, powiększając przy tym swoje deficyty zewnętrzne.
Gdy w Stanach Zjednoczonych rozpoczął się kryzys, zainicjowano tam prawdziwą politykę stymulacji fiskalnej i monetarnej, powracając jednocześnie do ściślejszych regulacji sektora finansowego. Europie nie udało się wypracować żadnej adekwatnej odpowiedzi na kryzys. Od 2007 do 2010 roku impuls fiskalny szacowano na blisko 1,6 pkt proc. w strefie euro, 3,2 w Wielkiej Brytanii, 4,2 w Stanach Zjednoczonych. Straty w produkcji spowodowane kryzysem były zdecydowanie większe w strefie euro niż w Stanach Zjednoczonych. Rosnący deficyt był raczej efektem kryzysu niż rezultatem aktywnej polityki.
Tymczasem Komisja Europejska nie przestała wymuszać na państwach ograniczenia deficytu do przewidzianej traktatami wysokości, aż do momentu, gdy w połowie 2010 roku praktycznie wszystkie państwa strefy euro nie były w stanie spełnić tych wymogów. Komisja wezwała państwa członkowskie do zobowiązania się do ograniczenia swoich deficytów do poziomu 3 proc. do 2013 czy 2014 roku, niezależnie od rozwoju sytuacji gospodarczej. Władze europejskie w dalszym ciągu domagały się restrykcyjnej polityki płacowej i zmieniały publiczne systemy emerytalne i zdrowotne, przy oczywistym ryzyku wpędzenia kontynentu w recesję i zwiększenia napięć między krajami.
Brak koordynacji i przede wszystkim prawdziwego budżetu europejskiego umożliwiającego skuteczną solidarność między państwami członkowskimi skłaniały graczy na rynku finansowym do porzucania euro lub nawet do otwartego spekulowania przeciwko niemu.
Aby euro mogło skutecznie chronić obywateli przed kryzysem w Europie, proponujemy trzy działania:
- DZIAŁANIE NR 18: Zapewnić skuteczną koordynację polityki makroekonomicznej i uzgodnioną redukcję nierównowagi handlowej między państwami europejskimi.
- DZIAŁANIE NR 19: Wyrównać nierównowagę bilansów płatniczych w Europie za pomocą Banku Rozrachunków (który organizowałby pożyczki między krajami europejskimi).
- DZIAŁANIE NR 20: Gdyby kryzys euro doprowadził do jego upadku, należy — oczekując na poprawę sytuacji budżetowej UE (patrz niżej) — stworzyć wewnątrzeuropejski system walutowy (ze wspólną walutą typu bancor¹²), który umożliwiłby korektę nierównowagi w bilansach handlowych w Europie.FAŁSZYWA OCZYWISTOŚĆ NR 10. KRYZYS GRECKI UMOŻLIWIŁ ODBICIE WKIERUNKU STWORZENIA EUROPEJSKIEGO RZĄDU GOSPODARCZEGO I PRAWDZIWEJ SOLIDARNOŚCI EUROPEJSKIEJ
Od połowy 2009 roku rynki finansowe zaczęły spekulować na zadłużeniu krajów europejskich. Generalnie chodzi o to, że gwałtowny wzrost zadłużenia i deficytów na świecie (jeszcze) nie doprowadził do wzrostu długoterminowych stóp procentowych: podmioty finansowe uważają, że banki centralne będą utrzymywać realne stopy procentowe przez dłuższy czas na poziomie bliskim zera, a więc że nie ma większego zagrożenia inflacją lub niewypłacalnością dużego kraju. Jednak spekulanci dostrzegli błędy w organizacji strefy euro. Podczas gdy rządy innych krajów rozwiniętych mogą być nadal finansowane przez swój bank centralny, kraje strefy euro odrzuciły tę możliwość i są całkowicie zależne od rynków jeśli chodzi o finansowanie swojego deficytu. W wyniku tego spekulacja rozpętała się w najsłabszych krajach strefy: Grecji, Hiszpanii, Irlandii.
Europejskie władze i rządy nie pospieszyły się z reakcją na ten problem, nie chcąc sprawiać wrażenia, że kraje członkowskie miały prawo do nieograniczonego wsparcia ze strony swoich partnerów. Chciano również ukarać Grecję za ukrycie z pomocą Goldman Sachs prawdziwej skali jej deficytu. Jednak w maju 2010 roku Europejski Bank Centralny i państwa członkowskie musiały pilnie stworzyć Fundusz Stabilizacyjny, by wysłać rynkom sygnał, że są gotowe zapewnić nieograniczone wsparcie zagrożonym krajom. Kraje korzystające z pomocy musiały w zamian ogłosić bezprecedensowy program oszczędnościowy skazujący je na spowolnienie gospodarcze w krótkim okresie i na długą recesję. Pod naciskiem MFW i Komisji Europejskiej Grecja musiała sprywatyzować swoje usługi publiczne, a Hiszpania uelastycznić rynek pracy. Nawet Francja i Niemcy, które nie zostały zaatakowane przez spekulacje, ogłosiły środki ograniczające.
Jednak generalnie w Europie wcale nie ma wygórowanego popytu. Stan finansów publicznych jest lepszy niż w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, co pozostawia miejsce na manewry budżetowe. Należy zmniejszyć nierównowagę w sposób skoordynowany: kraje Europy Północnej i Środkowej posiadające nadwyżki handlowe powinny prowadzić ekspansywną politykę fiskalną (wyższe płace, wydatki socjalne…), aby rekompensować restrykcyjną politykę krajów Południa. Ogólnie rzecz biorąc, polityka fiskalna w strefie euro nie powinna być restrykcyjna dopóty, dopóki gospodarka europejska nie zbliży się do (zadowalającego) poziomu pełnego zatrudnienia.
Niestety, zwolennicy automatycznej i restrykcyjnej polityki fiskalnej ciągle znajdują wsparcie w Europie. Grecki kryzys pozwolił zapomnieć o początkach kryzysu finansowego. Ci, którzy zgodzili się wesprzeć finansowo kraje Południa, chcą w zamian narzucić zaostrzenie paktu stabilności. Komisja Europejska i Niemcy domagają się, by wszystkie kraje członkowskie wpisały cel zrównoważonego budżetu do swoich konstytucji i by ich polityka fiskalna była monitorowana przez komitety niezależnych ekspertów. Komisja chce narzucić krajom długą kurację oszczędnościową, żeby powrócić do poziomu długu publicznego poniżej 60 proc. PKB. Jeśli postawiono krok w kierunku europejskiego rządu gospodarczego, to chodzi o taki rząd, który zamiast poluzować pętlę finansową, będzie wymagać dalszych oszczędności i pogłębiać reformy strukturalne kosztem solidarności społecznej w każdym kraju i pomiędzy poszczególnymi państwami.
Kryzys dostarcza elitom finansowym i europejskim technokracjom okazji do wdrożenia „doktryny szoku”, jest pretekstem do radykalizacji neoliberalnego programu. Ale taka polityka ma niewielkie szanse na sukces.
Zmniejszenie wydatków publicznych osłabi potrzebny na poziomie europejskim wysiłek do finansowania przyszłych wydatków w niezbędnych dziedzinach (takich jak badania, edukacja czy polityka rodzinna) i do pomocy europejskiemu przemysłowi zdolnemu inwestować w przyszłościowe sektory gospodarki (zielone technologie).
Kryzys stwarza okazję do dokonania głębokich cięć w wydatkach socjalnych, co od zawsze było celem zwolenników neoliberalizmu. Grozi to jednak osłabieniem spójności społecznej, prowadząc do zmniejszenia efektywnego popytu i zmuszając gospodarstwa do oszczędzania na emeryturę i ochronę zdrowia w tych samych instytucjach finansowych, które ponoszą odpowiedzialność za kryzys.
Rządy i władze europejskie nie chcą wprowadzić w życie harmonizacji podatkowej, która pozwoliłaby na konieczne zwiększenie podatków od sektora finansowego, bogactwa i wysokich dochodów.
Kraje europejskie prowadzą obecnie długotrwałą restrykcyjną politykę fiskalną, która będzie niekorzystnie wpływać na wzrost gospodarczy. Dochody z podatków spadną. Dlatego w bilansie publicznym nie dokona się (duża) poprawa, wskaźniki zadłużenia nie zmaleją, a rynki nie zostaną uspokojone.
Ze względu na różnice w kulturze politycznej i społecznej nie wszystkie kraje europejskie były w stanie poddać się żelaznej dyscyplinie nałożonej przez traktat z Maastricht; nie wszystkie z nich zgodzą się na obecne jej wzmacnianie. Ryzyko uruchomienia dynamiki powszechnego wycofywania się jest wysokie.
Aby doprowadzić do powstania prawdziwego rządu gospodarczego i solidarności europejskiej, proponuje my dwa działania:
- DZIAŁANIE NR 21: Stworzyć podatek europejski (na przykład podatek węglowy lub podatek od zysków) oraz efektywny budżet europejski, który ułatwiłby konwergencję gospodarczą i mógłby pracować na rzecz równych warunków dostępu do usług publicznych i socjalnych w każdym z państw członkowskich na podstawie najlepszych praktyk.
- DZIAŁANIE NR 22: Uruchomić szeroki europejski plan działań finansowanych przez publiczne subskrypcje na akcje z niskimi, ale gwarantowanymi stopami procentowymi (i/lub przez zwiększenie podaży pieniądza przez Europejski Bank Centralny), który sfinansuje przejście Europy na zieloną gospodarkę.KONKLUZJA. NALEŻY DYSKUTOWAĆ NAD POLITYKĄ GOSPODARCZĄ, TWORZYĆ ŚCIEŻKI TRANSFORMACJI UNII EUROPEJSKIEJ
Przez trzy dekady Europa konstytuowała się na technokratycznych podstawach, które wykluczały społeczeństwa z debaty nad polityką gospodarczą. Należy porzucić doktrynę neoliberalną opartą na niedającym się dziś uzasadnić założeniu efektywności rynków finansowych. Musimy ponownie otworzyć przestrzeń dla możliwych polityk i przedyskutować alternatywne oraz spójne propozycje, które ograniczą władze finansów i umożliwią harmonizację europejskich systemów gospodarczych i społecznych z jednoczesnym zachowaniem postępu.
Wymaga to zgromadzenia znacznych środków budżetowych, które będą generowane przez rozwój silnej redystrybucji podatkowej w Europie. Należy również wyrwać państwa członkowskie z pętli rynków finansowych. To jedyny sposób na to, żeby projekt europejski miał szansę na odzyskanie demokratycznej legitymacji, której mu obecnie brakuje z perspektywy obywateli.
Oczywiście trudno sobie wyobrazić, że 27 krajów jednocześnie zdecyduje się na dokonanie takiego przełomu w metodach i celach działania struktury europejskiej. Europejska Wspólnota Gospodarcza została założona przez sześć państw; transformacja Unii Europejskiej również rozpocznie się od porozumienia między kilkoma krajami chętnymi do poszukiwania alternatyw. Gdy katastrofalne skutki obecnej polityki staną się oczywiste, w całej Europie nasili się debata nad różnymi możliwymi rozwiązaniami. Walki społeczne i zmiany polityczne pojawią się w różnym czasie w różnych krajach. Niektóre rządy podejmą innowacyjne decyzje. Ci, którzy zechcą to zrobić, będą musieli wzmocnić współpracę, by podjąć śmiałe kroki w sprawie regulacji finansów, polityki fiskalnej i społecznej. Przez konkretne działania podadzą rękę innym ludziom, by mogli przyłączyć się do ruchu.
Dlatego uważamy, że należy określić i przedyskutować teraz ogólne kierunki alternatywnej polityki gospodarczej, które umożliwią przekształcenie europejskiego projektu wspólnotowego.