- promocja
- W empik go
Manipulant - ebook
Manipulant - ebook
Książka dla czytelników 18+ Czy da się wychować nieświadomą niczego kobietę na idealną uległą? To pytanie zadaje sobie Aleksander Kos, warszawski biznesmen i członek sekretnego, erotycznego klubu Temptation. Jego celem pada Aurelia Zarzycka, dziewczyna, która bardziej przypomina panienkę z XIX wieku niż współczesną, młodą kobietę. Do tej pory żyła pod kloszem, wychowywana przez nadopiekuńczą, kontrolującą rodzinę. Dla Aurelii zainteresowanie ze strony Aleksandra zdaje się być darem z nieba. Wreszcie ktoś się nią interesuje, słucha, co dziewczyna ma do powiedzenia oraz pozwala jej na samodzielne myślenie. Dziewczyna nie ma pojęcia, że każde czułe słówko, orgazm, pieszczota i dobra rada służą jednemu celowi – wprowadzeniu jej do Temptation. Czy pozna plan Aleksandra? Czy pozwoli mężczyźnie na jego realizację? Czy Kos będzie chciał dalej grać w swoją grę? „Manipulant” zawiera sceny erotyczne i wulgaryzmy.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788397005303 |
Rozmiar pliku: | 3,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To nie jest kolejna historia o uciśnionej księżniczce i księciu, który przybywa jej na ratunek. To opowieść o królewnie trzymanej w zamku przez smoka i dwie smoczyce. Królewny nie ratuje książę na białym koniu. Porywa ją mroczny rycerz, by zamknąć dziewczynę w swojej wieży i złamać, aby stała się kimś, kogo on oczekuje.
Autorka nie popiera decyzji i zachowań swoich bohaterów. Zwraca jedynie uwagę na to, że brak doświadczenia może kusić do wykorzystania niewinnej osoby. Zainspirowały ją do tego opowieści dziewczyn, które po przeczytaniu książek idealizujących relacje w klimacie BDSM, chciały poczuć się jak bohaterka powieści i nieświadomie wpadały w łapy okrutnych mężczyzn, którzy nie mieli nic wspólnego z ich wyidealizowanym obrazem dominującego.
Świadoma zgoda to nie tylko powiedzenie TAK, ale wyrażenie tego, gdy wiesz, co cię czeka.
TRIGGER WARNING:
W „MANIPULANCIE” JAKO EROTYKU W KLIMACIE BDSM POJAWIA SIĘ WIELE SCEN EROTYCZNYCH, A JEDNA Z NICH MOŻE BYĆ NIEKOMFORTOWA DLA CZYTELNIKÓW. ABY NIE ZDRADZAĆ FABUŁY, INFORMACJĘ O NIEJ ZAMIESZCZAM NA KOŃCU KSIĄŻKI.1.
Aleksander
– Co to za dupa? – Wskazuję dyskretnie na dziewczynę stojącą kilka metrów dalej i pytam szeptem mojego najlepszego kumpla, Tomka. Chcę powiedzieć to jak najciszej, ale chyba jednak mi nie wychodzi, bo napotykam karcące spojrzenie jakiejś wymalowanej staruchy, ubranej w wieczorową suknię zupełnie niepasującą do jej wieku. Babsko unosi wysoko brwi (albo ma je tak komicznie namalowane) i kręci głową z dezaprobatą. Omiatam ją spojrzeniem i zachowuję się podobnie, reagując na jej pomarszczony, zdecydowanie zbyt wyeksponowany dekolt. Dlaczego kobiety u kresu życia nie chcą przyjąć do wiadomości, że nie są już seksbombami, a marnymi karykaturami siebie sprzed lat?
Mój wzrok wraca do dziewczyny. Jest piękna. Wygląda na góra dwadzieścia lat, choć stawiam, że pewnie ma mniej. Zupełnie nie pasuje do otoczenia. Nie dlatego, że jest nieodpowiednio ubrana, czy źle się zachowuje. Przeciwnie. Ma na sobie elegancką, drogą suknię o błękitnym odcieniu, która doskonale podkreśla jej wielkie, niebieskie oczy i ładnie komponuje się z lśniącymi, blond lokami do połowy pleców. Jej biżuteria jest warta pewnie tyle, co kawalerka w centrum Warszawy. Wygląda jak księżniczka Disneya, która znalazła się na niewłaściwym balu. Jesteśmy na imprezie charytatywnej, to jakaś kolejna bzdurna zbiórka, której celu nawet nie znam. Towarzystwo tu obecne wcale nie chce nikomu pomagać, a jedynie pokazać swoje bogactwo i dać się poklepać po pleckach za wpłacenie hojnego datku. Nienawidzę takich imprez, ale dzięki tej małej księżniczce robi się interesująco.
Dziewczyna ma ładną figurę i pewnie nawet nie ma pojęcia, że jest tak kurewsko seksowna. Jej spore piersi opina materiał sukienki, a rozkloszowana spódnica do połowy łydki uwydatnia zaokrąglone biodra i podkreśla zgrabne nogi. Mało kobiet wyglądałoby seksownie w kiecce tej długości. Ona tak.
– Aurelia Zarzycka – wyjaśnia cicho mój przyjaciel, gdy już się napatrzyliśmy na ten niezwykły okaz. – Laleczka Zarzycki Movie Group. Lat dziewiętnaście, tegoroczna maturzystka. I od razu ci mówię, Aleks, nie napalaj się, bo zanudzi cię w pięć minut. Wiem, co mówię. Miałem wątpliwą przyjemność zjeść obiad z nią i naszymi matkami. Nie jestem pewien, czy przypadkiem nie jest niemową.
Tomek, podobnie jak ja, ma dwadzieścia dziewięć lat. W dawnych czasach nazywano by nas pewnie kawalerami z wyższej sfery. W dzisiejszych jesteśmy po prostu kurewsko bogatymi, odnoszącymi sukcesy biznesmenami, którzy mogą mieć wszystko, łącznie z każdą kobietą. Z jakiegoś jednak powodu nasze środowisko jest absurdalnie konserwatywne, jeśli chodzi o przekazywanie władzy kolejnym pokoleniom. Przez to krewni mocno naciskają na nas, byśmy się wreszcie ustatkowali i znaleźli sobie żony. Matka Tomka zaciekle walczy o znalezienie swojemu jedynemu synowi odpowiedniej kandydatki. Dlatego mój kumpel zna praktycznie wszystkie kobiety z bogatych, warszawskich rodzin, nawet te, które ledwie skończyły osiemnaście lat. Czasem współczuję tym dziewczynom. Pochodzą z zamożnych domów, mogą zwiedzać świat i robić kariery, a jednak oczekuje się od nich tylko tego, by były ładne i rodziły mężom dzieci. Z drugiej strony w zamian za to dostają bogatych partnerów, więc może wcale nie jest im tak źle? Idealna żona w naszym środowisku ma być panią domu, dobrą matką i ozdobą. Intelekt się nie liczy. Kobieta ma być atrakcyjna i seksowna. Nie musi być bystra. W sumie już dawno pogodziłem się z tym, że właśnie tak będzie wyglądała moja przyszłość. Nikt nie mówi, że swoje seksualne fantazje muszę realizować w zaciszu domowym z małżonką. Mam zamiar wkrótce ożenić się z pierwszą lepszą, odpowiednią kandydatką, zrobić jej dzieciaka, a później bawić się z kobietami, które sprostają moim wymaganiom. Właściwie to miałem taki zamiar, póki nie spotkałem, a raczej nie zobaczyłem Aurelii.
– Nie wiedziałem, że Robert Zarzycki miał córkę. – Dziwię się.
Szybko przypominam sobie wszystko, co wiem o rodzinie Zarzyckich. Ojciec zmarł dwa lata temu w wypadku samochodowym. Pozostawił żonę i syna. Adam Zarzycki objął prowadzenie firmy specjalizującej się w produkcji filmów, seriali i programów. Działają sprawnie, nie tylko na rynku polskim. Pracują z gigantami, największymi serwisami streamingowymi i dostają w cholerę nagród. Ja jestem głównym właścicielem kilku kanałów telewizyjnych i portali internetowych. Planuję od dawna założenie własnej strony do dystrybucji filmów, ale żeby przyciągnąć widzów, potrzebuję dobrych jakościowo produkcji, dedykowanych tylko mojej firmie. Współpraca z Zarzyckim byłaby dla mnie idealna. A co mogłoby przypieczętować umowę lepiej, niż oddanie mi Aurelii? Chyba znalazłem kandydatkę na żonę.
– Mało kto wiedział. Określenie _laleczka_ nie jest przypadkowe, bo rodzina rzeczywiście tak ją traktuje. Dziewczyna uczyła się w domu, nie chodziła do szkoły. Nie ma praktycznie żadnych znajomych, wiem, bo o nią rozpytywałem. Trzymali ją tak bardzo pod kloszem, że chyba przypadkiem ją dzisiaj zgubili i dlatego tu jest. – Chichocze Tomek. – Mówię ci, stary, ten obiad to był koszmar. Za każdym razem, gdy otwierała usta, by coś powiedzieć, jej matka od razu się wtrącała. Przez całe spotkanie wydusiła z siebie może ze dwa zdania. W tym jedno, że od października zaczyna studia w Krakowie.
Ach, więc mała Aurelia Zarzycka jest całkowicie niewinną istotką, chronioną przed złem tego świata i takimi skurwysynami jak ja. Zabawne, bo to więcej niż oczywiste, że jej matka i brat chętnie wepchną ją w moje ramiona niezależnie od tego, czy dziewczyna będzie miała na to ochotę, czy nie. Już postanowiłem. Ma być moja. A ja chcę wykorzystać posłuszeństwo, którego ją nauczono, by zrobić z niej swoją idealną uległą. Będę miał wtedy wszystko. Aurelia będzie doskonałą panią domu, matką moich dzieci i prywatną dziwką w łóżku. Może nie tak do końca prywatną, bo mam swoją ulubioną perwersję - uwielbiam patrzeć, jak inni pieprzą moje seksualne niewolnice. Taki los czeka też moją przyszłą żonę.
*
Już dwa dni później jem obiad z bratem mojej wybranki. Przedstawiam mu propozycję współpracy naszych firm. Nie muszę nawet się wysilać, by namówić go do wspólnego działania. Nie dlatego, że Adam to naiwniak. Moja oferta jest świetna i wiemy, że obaj zarobimy na moim nowym serwisie i jego produkcjach.
– Ostatnio na balu charytatywnym chyba widziałem twoją siostrę – zagaduję mimochodem, gdy kończymy omawiać najważniejsze sprawy.
– Tak, nie dałem rady sam się pojawić, a matka miała już jakieś plany, więc wypuściliśmy Aurelię do wielkiego świata. – Śmieje się, popijając wino. – Mam nadzieję, że zachowywała się bez zarzutu i nie narobiła nam wstydu.
– Nie, nie – uspokajam go chyba trochę za szybko. – Byłem zdziwiony, że masz siostrę. Znamy się od dawna, wcześniej współpracowałem z twoim ojcem i on też nigdy o niej nie wspominał.
– Taaak – przeciąga odpowiedź – matka ma obsesję na punkcie swojej małej córeczki i chorobliwie chroni ją przed złym światem. Jestem pewien, że teraz to się na niej odbije. Jakimś cudem moja śliczna siostra wyprosiła u niej zgodę na studia w innym mieście. Ta dziewczyna kompletnie nie zna życia, miała prywatnych nauczycieli i nic nie musiała sama robić. Albo wywalą ją ze studiów, albo wróci z płaczem i z brzuchem. – Adam sprawia wrażenie lekko zirytowanego. Nie wiem tylko, czy chodzi mu o zachowanie matki, czy tak go drażni wizja braku kontroli nad siostrą.
– Skoro tak, to może warto wprowadzić dziewczynę w dorosły świat przed wyjazdem? – Śmieję się sztucznie. Myśl, że ktoś mógłby pieprzyć moją własność, doprowadza mnie do szału. – Wyjdźmy dzisiaj do klubu świętować współpracę. Zabierz ze sobą żonę i siostrę. Zabawimy się trochę. A młodej pewnie przyda się wyrwanie na kilka godzin z opiekuńczych ramion waszej matki.
– W sumie dobry pomysł. Ale uprzedzam cię. Moja żonka i siostra niezbyt się lubią. Dlatego zgodziłem się na wyjazd Aurelii do Krakowa. Chcę mieć w domu święty spokój, a z nimi dwiema mam krzyki i płacz.
Znam żonę Adama, Gabrielę, to wredna harpia. Domyślam się, kto krzyczy, a kto płacze.2.
Aurelia
Staję przed lustrem i przyglądam się krytycznie swojemu odbiciu. Mam na sobie sukienkę, którą wybrała mi mama. Nie jest to mój styl. Jest mi w niej nieswojo. Odsłania więcej niż rzeczy, które zazwyczaj noszę. Ma dosyć głęboki dekolt i sięga mi zaledwie do połowy ud. Czuję się w niej prawie naga. Całe życie mówili mi, że mam być damą, a dzisiaj moja własna matka ubrała mnie jak panienkę lekkich obyczajów. Chciałam założyć baleriny, żeby poczuć się pewniej, ale dobrała mi wysokie, czarne szpilki. Zbyt wysokie jak na mój gust i umiejętności chodzenia na obcasach.
– Wyglądasz wspaniale, córeczko – świergocze. – Ale do takiej kreacji koniecznie musisz się pomalować! Jesteś już dużą dziewczynką, powinnaś wreszcie tak się zachowywać.
Zrezygnowana siadam przy toaletce i pozwalam nałożyć sobie czerwoną szminkę i tusz do rzęs. Nieśmiało protestuję, gdy chce pomalować mi twarz podkładem i nałożyć ciemny cień na powieki. Mam ładną cerę, nie muszę jej ukrywać. Boję się, że przez jej zabiegi zacznę wyglądać wulgarnie.
– No, uśmiechnij się wreszcie. Twój brat z żoną zabierają cię na spotkanie z Aleksandrem Kosem! To dopiero partia. Błagam cię, przypodobaj się mu i nie odstrasz go tak jak Tomasza Batora. – Matka cały czas się uśmiecha, jakby już planowała moje wesele z tym całym Aleksandrem.
– Mamoooo – jęczę. Wcale nie mam ochoty na to wyjście. – Przecież ja niedługo wyjeżdżam na studia. Po co mam się przypodobać jakiemuś facetowi, z którym pewnie już nigdy się nie spotkam?
– Bzdura, kochanie! Aleksander i twój brat będą partnerami biznesowymi, więc na pewno będziecie się widywać. Poza tym, kto wie? Może, jeśli się polubicie, zrezygnujesz z tego absurdalnego pomysłu studiowania w innym mieście i zostaniesz z nami w Warszawie? – Mama wygląda na rozmarzoną. Nie dociera do niej nic, co mówię. Nie pierwszy raz. Traktuje mnie jak żywą lalkę.
Wolę jednak to, niż podejście Adama. Dla mojego brata jestem tylko ciężarem, o czym lubi mi przypominać. Mieliśmy tego samego ojca, podobne prawa do rodzinnego majątku, a jednak to on dostał wszystko, ja muszę zadowolić się dachem nad głową i opłaceniem utrzymania na studiach.
Gabriela, moja bratowa, jak zwykle wygląda olśniewająco. Ma na sobie elegancką, obcisłą sukienkę z odsłoniętymi plecami, której granatowy odcień ładnie komponuje się z jej opalenizną i ciemnymi włosami. W przeciwieństwie do mnie, postawiła na mocny makijaż. Nie dziwi mnie to. Lubi się stroić, a mój brat lubi się nią chwalić, jakby była jego trofeum. Patrzy na mnie krytycznie, ale nic nie mówi, tylko wydyma swoje napchane kwasem usta. Ona z kolei traktuje mnie jak intruza i już nie może doczekać się mojego wyjazdu.
– Błagam, zachowuj się dobrze. Uśmiechaj się i odzywaj tylko pytana. – Adam chwyta mnie za łokieć i lekko popycha w stronę samochodu. Ledwo utrzymuję równowagę na szpilkach. Stopy już zaczynają mnie boleć, a moje ciało jest spięte. Chcę tylko wrócić do domu, zdjąć z siebie to śmieszne przebranie i zaszyć się pod kocem z kubkiem herbaty.
– Aurelio, musisz się wreszcie nauczyć bywać w towarzystwie – dodaje protekcjonalnie Gabriela. Zachowuje się, jakby pozjadała wszystkie rozumy i znała życie, a jest zaledwie dwa lata starsza ode mnie. Nie znoszę jej. Pusta lala, która wyszła za mojego brata dla kasy. Co prawda pochodzi z zamożnej rodziny, ale nie tak bogatej jak moja. Odkąd wprowadziła się do naszego domu, jej życie polega na kupowaniu kolejnych drogich torebek i dokuczaniu mi. Nie wiem, co mój brat w niej widzi.
Podróż z naszego domu na Saskiej Kępie nie zajmuje wiele czasu. Adam zabiera nas do klubu w centrum Warszawy. Po raz pierwszy mogę pójść w takie miejsce. Czuję zdenerwowanie, ale też ciekawość i ekscytację. Gdy wchodzimy do środka przytłacza, mnie hałas i tłum. Wiem jednak, że to nie potrwa długo. Czeka na nas kelnerka, za którą idziemy na piętro, do jednego z prywatnych pokoi.
Gdy tylko zamykają się za nami drzwi pomieszczenia, oddycham z ulgą. Tu jest znacznie ciszej. Wciąż słyszę muzykę dobiegającą z parkietu, ale przynajmniej mogę zebrać własne myśli i nie musiałabym krzyczeć, gdybym chciała, by ktoś z zebranych mnie usłyszał. O ile ktokolwiek byłby zainteresowany tym, co mam do powiedzenia.
– Witaj Adamie, a to zapewne twoja piękna żona i urocza siostra. – Słyszę niski, ciepły głos i gwałtownie odwracam się w kierunku, z którego dobiega.
Przede mną stoi mężczyzna w wieku mojego brata, ale taki... inny? Oczywiście cała śmietanka biznesowo-towarzyska ma wspólne cechy. Są bogaci, dobrze ubrani i pewni siebie. Ten człowiek ma jednak w sobie coś, co od razu przyciąga moją uwagę. Myślę, że nie rozmawia tylko o notowaniach na giełdzie i nowych, absurdalnie drogich samochodach czy zegarkach. Gdy jego wzrok spoczywa na mnie, mimowolnie się rumienię. Spojrzenie tych szarych oczu... z jednej strony całkiem miłe i lekko zawadiackie, a z drugiej, hmm... lubieżne? Mam wrażenie, że ten wzrok pali moją skórę. Cicho sapię, a później odpowiadam na jego wyciągniętą do mnie dłoń. Jego uścisk jest niezbyt mocny, skóra lekko szorstka, ale w przyjemny sposób. Mam wrażenie, że przez moje ciało przepływa prąd. Prowadzi mnie na miękką, welurową sofę w białym kolorze. Siada obok, blisko. Zdecydowanie za blisko.
Gdy rozmawia z moim bratem, dyskretnie przyglądam mu się kątem oka. Jest przystojny. Nie w taki wymuskany sposób, jak większość znanych mi mężczyzn. Nie to, żebym znała wielu. Oczywiście ma świetną fryzurę i idealnie przystrzyżony zarost, ale jednocześnie emanuje siłą i męskością. Podoba mi się jego śniada cera i ciemne, gęste włosy. Przez dopasowany garnitur widzę, że jest dobrze, ale nieprzesadnie umięśniony. Mam straszną ochotę dotknąć jego ciała, ale się powstrzymuję. Z wielkim trudem. Jest mi ciepło. Między nogami czuję lekkie napięcie, coś, czego do tej pory nie znałam.
– Aleksandrze, proponuję, byśmy wznieśli toast za naszą współpracę. Oby trwała długo i układała się jak najlepiej – proponuje naszemu towarzyszowi mój brat, gdy kelnerka wnosi szampana. – Ty też, Aurelio, możesz z nami wypić. Jeden kieliszek – mówi do mnie obojętnie.
– Nie jesteś jeszcze pełnoletnia? – Aleksander spogląda na mnie uważnie i lekko unosi brwi. Czuję, że moje policzki znowu robią się czerwone.
– Mam dziewiętnaście lat, ale nie jestem przyzwyczajona do alkoholu. – Ledwo daję radę wydusić z siebie te słowa. Mam ochotę chwycić ten kieliszek i wypić jego zawartość duszkiem. Zaschło mi w gardle.
– To dobrze. – Pochyla się i zbliża swoje usta do mojego ucha. – Grzeczne dziewczynki nie powinny się upijać. – A ta uwaga nie powinna zrobić na mnie wrażenia. Ciągle ktoś mówi o mnie jak o dziecku, ale jego ton i bliskość, lekki powiew ciepłego oddechu na mojej skórze wywołują przyjemny dreszcz. Mam wrażenie, że w jego ustach te słowa brzmią inaczej niż u innych osób, że wcale nie traktuje mnie jak dziecko.
Szampan jest jednocześnie cierpki i słodki. Przyjemnie otula moje podniebienie i wywołuje lekkie ciepło w przełyku. Upijam tylko odrobinkę. Mam ochotę na więcej, ale nie chcę wyjść na źle wychowaną. Reszta towarzystwa swobodnie rozmawia i żartuje. Ja tylko siedzę i przysłuchuję się temu, co mówią, to nie jest sprawiedliwe. Gabriela bryluje w towarzystwie, jest odważna i pewna siebie. Gdybym ja próbowała zachowywać się tak jak ona, od razu czekałaby mnie surowa reprymenda ze strony brata. Muszę być grzeczna. Boję się, że jeśli coś przeskrobię, to zabroni mi wyjazdu na studia.
– Kochanie, tak rzadko mamy okazję gdzieś razem wyjść, chodźmy zatańczyć. Prooooszę! – Gabi uwiesza się na ramieniu mojego brata i łasi się do niego jak kotka w rui. Zaczyna go bezwstydnie całować, nie zwracając uwagi na mnie i Aleksandra. Adam wydaje się rozbawiony jej zachowaniem, ale nie oponuje. Mam wrażenie, że to, co wyprawia jego żona nie tylko go podnieca, ale też sprawia, że we własnych oczach czuje się bardziej męski.
– No dobrze, skarbie. Możemy chwilę potańczyć. Aleksandrze, dasz radę popilnować tej małej, żeby nie narobiła głupot? – Wskazuje na mnie brodą z szelmowskim uśmieszkiem, po czym klepie swoją żonę w tyłek i wyciąga ją z pokoju. Przez szklaną ścianę widzę, że idą na zatłoczony parkiet.
– Jesteś taką niegrzeczną dziewczynką, że ciągle trzeba cię pilnować? – szepcze mój towarzysz. Jest zdecydowanie zbyt blisko. Mimowolnie zaciskam uda, mój oddech przyspiesza i czuję, że na moich policzkach znowu pojawiają się rumieńce. Nie jest ślepy, od razu zauważa reakcję mojego ciała. – Nie, jesteś bardzo grzeczną dziewczynką. Inaczej byś się tak ślicznie nie rumieniła. – Zbliża dłoń do mojej twarzy i delikatnie chwyta mnie za brodę, zmuszając, bym na niego spojrzała. Te jego szare oczy... płoną. Zupełnie się w nim zatracam.
– Mój brat jest trochę nadopiekuńczy, proszę pana. – Chcę by słowa zabrzmiały nieco żartobliwie, ale z moich ust wydobywa się coś, co bardziej przypomina zachrypnięty skrzek. Aleksander lekko się uśmiecha z zadowoleniem. Nie odrywa dłoni ode mnie. Jego smukłe palce delikatnie gładzą mój policzek, zsuwają się na szyję, czuję przyjemny dreszcz, a z moich ust wyrywa się mimowolny, cichy jęk. Czuję jak między moimi nogami rozlewa się kolejna fala ciepła, a delikatne drażnienie i napięcie, które towarzyszy mi od wejścia do loży, wzmaga swoją siłę. Próbuję się odsunąć, lecz Aleksander nie pozwala na to.
Nagle gwałtownie wstaje, podchodzi do panelu na ścianie i zaczyna bawić się dostępnymi na nim opcjami. Po chwili, zamiast przytłumionych dźwięków muzyki z dołu, rozbrzmiewają delikatne nuty jazzu. Wraca i podrywa mnie z sofy, chwyta w talii i przyciąga do siebie.
– Zatańcz ze mną – mruczy zmysłowo do mojego ucha i delikatnie muska ustami jego płatek. Drżę. Prawie upadam z wrażenia. Opieram dłonie na jego umięśnionym torsie i pozwalam się poprowadzić w rytm muzyki. Czuję jego zapach, lekko piżmowy, drapieżny, ale nieziemsko przyjemny. Nie mam odwagi podnieść oczu, ale wiem, że on nie odrywa ode mnie wzroku. Chyba czyta mi w myślach. – Malutka, spójrz na mnie.
Po chwili wahania, z wielkim trudem unoszę lekko głowę i aż mi się w niej kręci. Chwytam go za koszulę, żeby się nie przewrócić. Nogi mam jak z waty. Jego oczy przeszywają mnie na wylot. Są ciepłe, ale kryje się w nich coś mrocznego, jakaś żądza, która zawładnęła mną od razu.
– Oddychaj. Już dobrze, malutka – szepcze i muska wargami moje usta. Pod wpływem tego delikatnego, miękkiego i ciepłego dotyku, moje nogi całkowicie odmawiają posłuszeństwa. Chyba zauważa, co się ze mną dzieje, bo przerywa taniec i mocno trzymając mnie w pasie, doprowadza do sofy. Podaje mi szklankę soku, który łapczywie wypijam. Jego silna dłoń wciąż spoczywa na mojej talii, nie daje mi przestrzeni. Przytłacza mnie całym sobą. Z jednej strony chcę uciec, a z drugiej zostać... – No już, już spokojnie. Opanuj się, bo gdy twój brat wróci, to jeszcze sobie pomyśli, że zrobiłem ci krzywdę. – Śmieje się cicho i w końcu odsuwa.
– Już wszystko dobrze, trochę tu gorąco. – Wachluję się dłonią i próbuję udawać, że to wina temperatury, a nie tego mężczyzny.
– Jasne. – Uśmiecha się krzywo, ale już więcej nie próbuje mnie dotykać, a mi jest z tego powodu trochę przykro.3.
Aleksander
– Podobno panna Aurelia zawróciła ci w głowie. – Tomek stawia na stoliku dwie szklanki i butelkę szkockiej. – Ktoś widział was w klubie, jak obmacywałeś ją w sali dla VIP-ów. W tym mieście nic się nie da ukryć. Aż trudno uwierzyć, że matka i brat wypuścili ją ze złotej klatki.
– Byliśmy tam razem z Adamem i jego zdzirowatą żoną – odpowiadam, nalewając sobie drinka. – A panna Aurelia to całkiem interesująca osóbka. Owszem, prawie się nie odzywała, ale czuję, że nie dlatego, że nie miała nic do powiedzenia, a ze strachu, że Adam ją opierdoli. Jest ewidentnie zahukana, ale to akurat da się zmienić. Myślę, że jak tylko wyjedzie z domu, to szybko odkryje, że nie musi ciągle milczeć.
Siedzimy w klubie erotycznym Temptation, wyjątkowo dekadenckim miejscu wzorowanym na tych w Londynie i Berlinie. Lokal należy do pewnego tajemniczego biznesmena, o którym krążą różne plotki. Nie można tu wejść z ulicy. Aby uzyskać członkostwo, potrzebna jest rekomendacja trzech innych członków, niebotycznie wysoka opłata i klauzula poufności. W tym miejscu można spełnić najskrytsze fantazje erotyczne, oczywiście w granicach rozsądku, a nie prawa.
Siedzimy w jednym z pokoi, gdzie do swojej dyspozycji mamy kilka napalonych panienek gotowych na wszystko, byle tylko nas zadowolić. Jakaś szatynka tańczy na rurze, ruda obsługuje mojego przyjaciela, a pozostałe urządzają nam niezły pokaz, zabawiając się ze sobą. W normalnych okolicznościach sam chętnie bym skorzystał z ich usług, ale mogę myśleć tylko o niewinnej blondynce z wielkimi, sarnimi oczami, która wczoraj wyglądała, jakby nie wiedziała, czy mnie polizać, czy przede mną uciekać.
– Nie będzie niewinna przez całe życie. Ktoś powinien wprowadzić ją w dorosłość i rozbudzić. – Śmieję się, a mój kutas od razu staje na myśl o tym, co zrobię ze słodką Aurelią. – Po prostu mała Zarzycka przejdzie całą tę edukację ze mną, a nie przypadkowymi chłopaczkami z uczelni, czy dyskoteki. Jest ładna, z dobrej rodziny i bardzo posłuszna. Wytresuję ją sobie. Zobaczysz, że jeszcze stanie się ideałem.
– W sumie to nie taki głupi pomysł... – Zamyśla się Tomek. – Może i ja powinienem zainteresować się jakąś taką niewinną ptaszyną?
Nie odpowiadam. Wpatruję się w dziewczynę przy rurce i wyobrażam sobie, że na jej miejscu jest Aurelia, chętna, by zadowolić każde moje pragnienie. Od wczoraj nie mogę przestać o niej myśleć. Widziałem, jak na mnie reaguje. Cieszy mnie, że nie jest oziębła. Od razu rozpaliła się pod wpływem mojej bliskości. Wciąż pamiętam jej pełne, delikatne usta i fantazjuję, że krzyczą moje imię w czasie orgazmów lub zaciskają się na mnie w czasie seksu oralnego.
Postanawiam się nie spieszyć. Chcę, by mnie poznała i mi zaufała, zanim trafi pod moje skrzydła. Nie podoba mi się tylko pomysł jej wyjazdu do Krakowa, ale zdecydowałem, że nie będę interweniował u jej brata. Moja firma ma też oddział w Krakowie, więc mogę od czasu do czasu ją odwiedzać, a po semestrze, czy dwóch, sprowadzić znowu do Warszawy.
Póki co, mam prawie dwa miesiące, które mogę spędzić w jej towarzystwie, by ją poznać i dowiedzieć się, co kryje się w tej ślicznej blond główce. Pragnę powoli pobudzać seksualność Aurelii tak, by marzyła o moim dotyku, a z czasem sama zaczęła o niego zabiegać. Oczyma wyobraźni widzę ją na kolanach, błagającą mnie o to, bym wypełnił jej ciasną, mokrą cipkę swoim kutasem. Ta wizja rozpala mnie do czerwoności. Dla nikogo w moim towarzystwie nie jest tajemnicą, że lubię dzielić się swoimi partnerkami. Kutas twardnieje mi na myśl, że Aurelia, na mój rozkaz, pozwoli pieprzyć się innym i będzie mi dziękować za to, że ją do tego namówiłem.
Wstaję i łapię za włosy cycatą, tlenioną blondi, która właśnie przeżywa orgazm dzięki sprawnemu językowi swojej koleżanki. Rozpinam spodnie i wpycham głęboko w jej usta swojego już twardego penisa. Dziewczyna od razu zabiera się do dzieła. Jest dobra. Posłusznie zaspokaja mnie wargami i językiem. Mocniej chwytam ją za włosy i zaczynam kierować jej ruchami. Dławi się, a po jej cyckach ścieka ślina. Nie mogę na nią patrzeć. Myślę o tym, że to Aurelia robi mi dobrze. Gdy wyobrażam sobie jej twarz, od razu eksploduję z głośnym jękiem. Odpycham zasapaną blondynkę, doprowadzam ubranie do porządku i kieruję się do wyjścia.
– Mam jeszcze trochę pracy – rzucam do zaskoczonego Tomka i wychodzę.4.
Aleksander
Następnego dnia jadę pod dom Zarzyckich. Stara, klasyczna willa z lat 20. robi całkiem przyjemne wrażenie. Dom jest otoczony sporym ogrodem z własnym parkiem. Z tego, co słyszałem, stary Zarzycki kupił go lata temu wraz z sąsiadującymi działkami i jakimś sposobem uzyskał zgodę na wyburzenie pozostałych zabytkowych domów na jego terenie. Choć nie popieram takiego barbarzyństwa, to muszę przyznać, że dało to efekt prawie wiejskiej sielanki. Jest tu cicho i spokojnie mimo bliskości ulicy i centrum dzielnicowego życia.
Wyjmuję z samochodu teczkę i kieruję się do drzwi. Nie muszę długo czekać, nim pojawia się w nich Anna Zarzycka, matka Adama i Aurelii. Na mój widok od razu się rozpromienia. Jest całkiem atrakcyjną kobietą, choć widzę, że powoli zaczyna wchodzić w etap, gdy medycyna estetyczna i chirurgia plastyczna szkodzą, a nie pomagają. To prawdziwa plaga wśród kobiet w naszym środowisku. Wszystkie te kury domowe w pewnym wieku zaczynają się naciągać i wypełniać ze strachu, że ich bogaci mężowie pójdą do młodszych. Większość z nich i tak to robi, ale unika rozwodów ze względów wizerunkowych lub finansowych.
– Och! Aleksandrze, witaj w naszym domu – świergocze, gdy wpuszcza mnie do środka. – Adama nie ma. Musiał pojechać na plan filmowy. Pojawiły się jakieś komplikacje.
– Rozumiem. Byłem w okolicy i pomyślałem, że podrzucę mu plan promocji naszej współpracy, który przygotował mój zespół. – Uśmiecham się najbardziej czarująco, jak tylko potrafię. Rzeczywiście mam ze sobą dokumenty, ale one są tylko pretekstem. Doskonale wiedziałem, że nie zastanę w domu mojego nowego wspólnika. Chodzi mi o Aurelię. – Jeśli to nie problem, mogę na niego zaczekać. Chciałbym przedstawić mu to osobiście.
– Oczywiście, oczywiście, mój drogi. Zaraz zorganizuję ci kawę i coś do przekąszenia, tylko zaprowadzę cię do salonu. – Anna Zarzycka zdecydowanie jest w swoim żywiole. Słyszałem, że to doskonała gospodyni imprez i uwielbia przyjmować gości. Widocznie plotki okazują się prawdą.
– Dziękuję, moja droga. – Uśmiecham się z wdzięcznością i dyskretnie rozglądam po eleganckim, klasycznym wnętrzu. – Twoja córka jest w domu? Może mogłaby dotrzymać mi towarzystwa? Z pewnością nie planowałaś przyjmować gości i jesteś bardzo zajęta, nie chciałbym psuć ci planów... – Ta gra podoba mi się coraz bardziej.
– Ależ oczywiście. – Anna aż się rozjaśnia, słysząc propozycję. Pewnie w głowie już planuje moje wesele z laleczką Zarzycki Movie Group. – Zaraz ją zawołam.
Gdy zostaję sam, odkładam dokumenty na sofę i podchodzę do komody, na której stoją rodzinnie zdjęcia. Przedstawiają głównie Adama, jakby rodzina chciała chwalić się swoim pierworodnym. Znajduję też kilka fotografii Aurelii – z jakiegoś występu tanecznego, gdy jako brzdąc otwierała prezenty pod choinką i ze ślubu brata. Muszę przyznać, że jako maluch wyglądała uroczo. Zdjęcie z uroczystości wywołuje u mnie lekki niepokój. Dziewczyna nie umie ukrywać uczuć, a wtedy musiała spotkać ją jakaś krzywda. Choć fotografia nie jest duża, daję radę zauważyć, że Aurelia była na niej bardzo przybita, mimo sztucznego uśmiechu.
– Aleksandrze? – Słyszę za sobą nieśmiały, cichy głosik. Odwracam się i od razu uśmiecham na widok słodkiej blondyneczki w białej sukience z czarnym kołnierzykiem. Wygląda jak uczennica. Ma do połowy odsłonięte, szczupłe uda. Aż oblizuję się na myśl o tym, że kiedyś znajdę się między nimi.
Bez wahania podchodzę, chwytam ją w talii i przyciągam do siebie. Delikatnie całuję kącik jej ust. Na policzkach Aurelii od razu pojawiają się rumieńce, a jej wielkie oczy rozszerzają się jeszcze bardziej. Chce się odsunąć, ale na to nie pozwalam.
– Tęskniłem za tobą – mruczę i z zadowoleniem przyglądam się, jak zawstydzona przygryza wargę. Nie wypuszczając jej ze swoich objęć, prowadzę dziewczynę na sofę, gdzie dbam o to, by siedziała blisko mnie.
Nie chcę wypuszczać Aurelii z ramion. Czuję jej zapach, świeży, lekko owocowy. Rozkoszuję się nim, patrzę na długie rzęsy, które kurtyną przykrywają przymknięte, zawstydzone oczy. Jej oddech jest szybki i nieregularny. Mam ochotę wsunąć dłoń pod spódniczkę dziewczyny i sprawdzić, czy ta reakcja oznacza to, co podejrzewam.
– Adam powinien wrócić za jakąś godzinę. – Niechętnie odsuwam się od Aurelii, gdy do salonu wkracza jej matka z tacą wypełnioną przekąskami i kawą. – Mam nadzieję, że w tym czasie towarzystwo mojej kochanej Aurelii będzie ci odpowiadać. Córciu, może oprowadzisz pana po naszym ogrodzie? Pogoda jest taka piękna.
Dziewczyna od razu zrywa się z sofy i posłusznie przytakuje matce. Mrużę lekko oczy. Mała działa jak robot, automatycznie spełnia wszystkie polecenia. Nie podoba mi się to. Chcę, by była uległa, ale tylko wobec mnie i z własnej woli, a nie zachowywała się jak tresowana małpka. Teraz jest zaszczuta, to nie to samo, co dobrowolne posłuszeństwo. Upijam łyk kawy i biorę ją za rękę, pozwalając wyprowadzić się na zewnątrz.
Gdy znajdujemy się w ogrodzie, Aurelia się wyraźnie rozluźnia. Nieco zbyt gwałtownym ruchem zabiera swoją dłoń i gestem pokazuje mi, bym szedł za nią na tył domu. W milczeniu spacerujemy żwirowymi alejkami. Widzę, że chodzenie po takiej ścieżce na obcasach sprawia jej sporą trudność, ale ona nie prosi mnie o pomoc, więc trzymam ręce w kieszeniach i tylko ją obserwuję.
– Na jakie studia się wybierasz? – pytam, by przerwać krępującą ciszę.
– Historia – odpowiada cicho, a w jej głosie wyczuwam coś, co bardzo mnie intryguje. Czyżby to była nutka goryczy? – Adam zdecydował na co pójdę – dodaje z westchnieniem, jakby usłyszała moje milczące pytanie.
– A ty co chciałaś studiować?
– Sama nie wiem... Zastanawiałam się nad marketingiem lub PR-em. Chciałam studiować coś, co przydałoby się w firmie. – Przystaje nagle i spogląda na mnie badawczo. – A ty, co o tym myślisz? – Mała spryciula mnie testuje!
– Myślę, że sama powinnaś zdecydować o tym, czego będziesz się uczyć. Z niewolnika nie ma robotnika. Wątpię, byś dobrze radziła sobie na kierunku, który cię nie interesuje – odpowiadam zgodnie z prawdą. Intryguje mnie ta rozmowa.
– Adam nie pozwala mi angażować się w sprawy firmy. – Kręci głową zrezygnowana. – Takie były jego warunki. Wybrał mi studia i zgodził się opłacić moje utrzymanie. Jeśli się zbuntuję, to wcale nie wyjadę, bo nie da mi ani grosza na mieszkanie.
Zdumiewa mnie zmiana jej zachowania. Bez wścibskich oczu matki i rozkazów wydaje się spokojniejsza i trochę pewniejsza siebie. Miałem rację. Jest bystra, ale nikt do tej pory nie pozwalał jej tego pokazać.
– Zawsze możesz wyjść za mąż i pozwolić, by ktoś inny o ciebie zadbał – mówię, starając się, by nie zabrzmiało to zobowiązująco.
– I być jak moja matka? – prycha. Od razu przykłada dłoń do ust i robi wielkie oczy, wystraszona, że powiedziała coś złego.
Śmieję się gardłowo, obserwując tę reakcję. Robię krok w jej stronę, obejmuję w pasie i przyciągam do siebie tak gwałtownie, że musi chwycić się mojej koszuli, by utrzymać równowagę. Unosi głowę i spogląda na mnie tymi sarnimi, błękitnymi oczami.
– Kociątko ma pazurki – mruczę i pochylam głowę, by moje usta znalazły się przy jej uchu. Dmucham lekko na jasny płatek ozdobiony kolczykiem, a później ostrożnie pocieram wygiętą szyję zarostem. Aurelia drży, a z jej ust wydobywa się cichy jęk. Powtarzam swój ruch, a ona mocniej wczepia się we mnie dłońmi i odchyla głowę. Patrzy nieprzytomnie.
Uśmiecham się leniwie i odsuwam. Ona ledwo stoi o własnych siłach. Jest rozpalona. Zaskakujące, że ten nic nieznaczący drobiazg doprowadza ją do takiego stanu. Reaguje na mnie cholernie intensywnie. Zaciska uda, przygryza wargę i posapuje, jakbym ją rżnął. Przyglądam się temu z zadowoleniem. Ponownie przyciągam ją do siebie i całuję. Nie chcę jej wystraszyć. Moje usta stykają się z jej wargami bardzo delikatnie. Muskam je czule, rozkoszując się truskawkowym smakiem błyszczyka dziewczyny. Po chwili oddaje pocałunek. Ostrożnie go pogłębiam, a ona posłusznie rozchyla usta i wpuszcza mnie do środka. Pieszczę językiem jej wnętrze, jedną dłonią masuję kark Aurelii, a drugą zsuwam na biodro, które stanowczo, ale niezbyt mocno przytrzymuję blisko mnie.
Aurelia cichutko mruczy, dając mi znak, że to, co robimy sprawia jej przyjemność. Łapię ją za uda i podnoszę, a później przechodzę z nią w stronę huśtawki, która znajduje się w niewielkim zagajniku. Siadam, umieszczając ją sobie na kolanach. Ufnie oplata mnie ramionami, pozwalając, bym cały czas pieścił jej słodkie usta. Odgarniam jej włosy i przenoszę pocałunki na kark. Dziewczyna mruży oczy i rozchyla nabrzmiałe wargi. Czuję jak drży.
Z całych sił próbuję nad sobą panować. Nie chcę jej wystraszyć. W moich ramionach jest taka słodka i uległa. Cały nastrój pada, gdy przyciskam ją mocniej do siebie, ocierając jej pośladkami o mojego twardego kutasa skrytego pod spodniami. Dziewczyna szeroko otwiera oczy i odskakuje ode mnie jak oparzona. Nie daje rady utrzymać równowagi i upada tyłeczkiem na trawnik. Zastyga w bezruchu i patrzy na mnie zszokowana. Na widok Aurelii u moich stóp erekcja zaczyna mi jeszcze bardziej przeszkadzać.
– Zraniłaś się? – pytam, podnoszę ją do pozycji stojącej i zaczynam z troską oglądać jej zgrabne nogi. Gdy upewniam się, że jest cała i zdrowa, odgarniam złote kosmyki z twarzy dziewczyny. – Posłuchaj Aurelio, to co wydarzyło się między nami, nie jest niczym złym. Podobamy się sobie, bardzo cię lubię, a sądząc po twojej reakcji, ty też raczej nie odczuwasz do mnie niechęci. Nie musisz się bać, nie zrobię ci krzywdy.
– To było takie... – Aurelia staje przede mną ze spuszczonym wzrokiem. Splata dłonie i bawi się palcami. Wygląda jak dziecko skarcone za podjadanie słodyczy.
– Powiedz mi, co czujesz. Nie bój się, nie będę na ciebie zły. – Sadzam ją na huśtawce i przykucam obok, tak by móc obserwować ją bez przytłoczenia moim wzrostem. Chcę, by się uspokoiła i mi zaufała.
– Sama nie wiem. Ja jeszcze nigdy z nikim tak nie robiłam – wydusza, a wtedy jej ramiona się rozluźniają, jakby zrzuciła z nich spory ciężar.
– Podobało ci się? Dobrze się przy mnie czułaś? – drążę, próbując ukryć zadowolenie. Tak jak podejrzewałem, nikt jej wcześniej nie miał.
– To było miłe. – Spogląda na mnie zawstydzona, a w jej oczach widzę, że walczy pomiędzy znanymi sobie zasadami, a pożądaniem.
– I właśnie takie miało być. – Głaszczę jej policzek, a później siadam obok, dbając, by zachować między nami odrobinę dystansu. Dziewczyna potrzebuje przestrzeni. – Chciałbym zabrać cię jutro wieczorem na randkę. Po prostu spędźmy ze sobą trochę czasu, poznajmy się lepiej. Nic zobowiązującego, do niczego cię nie zmuszę, dobrze?5.
Aurelia
Od rana nie mogę doczekać się kolejnego spotkania ze wspólnikiem mojego brata. Cieszę się na możliwość spędzenia czasu poza domem, z dala od mojej nadopiekuńczej rodziny. Tylko Gabriela psuje mi nastrój. Gdy dowiedziała się, że Aleksander chce się ze mną spotkać, wpadła w szał. Próbowała namówić Adama, by zabronił mi wyjścia. Planowała wyswatać moją randkę ze swoją siostrą, a ja popsułam jej szyki.
Nawet złośliwe uwagi Gabi nie mogą mnie jednak pozbawić radości z wieczornych planów. Aleksander około południa wysłał mi wiadomość potwierdzającą spotkanie. Poprosił, żebym ubrała się swobodnie i niezobowiązująco. Musiałam długo męczyć się z mamą, która mimo wszystko próbowała wystroić mnie jak na bal maturalny (na którym i tak nie byłam). Uparcie wciskała mi sukienki z falbankami i szpilki. Dopiero moja sugestia, że mężczyzna z jakiegoś konkretnego powodu dał mi wskazówkę odnośnie stroju, ostudziła jej zapał.
Koniec końców stanęło na tym, że czekam na Aleksandra ubrana w zwiewną, letnią spódniczkę w kolorowe kwiaty, białą koszulkę z krótkim rękawem i baleriny. Włosy mam związane wysoko w kucyk, a makijaż ograniczyłam tylko do tuszu do rzęs i błyszczyka. W takiej wersji czuję się całkiem nieźle. Wyglądam dobrze, ale nie jestem aż taką lalką jak zazwyczaj.
Oczywiście ten wieczór nie mógłby być idealny. Przed przyjazdem Aleksandra, Gabi sprowadziła do domu swoją głupią siostrę. Zuza, bo tak ma na imię, wystroiła się jak stróż w Boże Ciało, choć w tym wypadku bardziej pasowałoby określenie jak do pracy pod latarnią. Obie patrzą na mnie z nieskrywaną niechęcią i krytykują moje ubrania. Zaciskam zęby i powstrzymuję łzy, które zbierają się w kącikach moich oczu, by nie dać im satysfakcji.
Na szczęście mój dzisiejszy partner przyjeżdża punktualnie. Wygląda dużo swobodniej niż zazwyczaj. Zamiast na elegancki garnitur, postawił na przetarte dżinsy i koszulkę polo, która ładnie podkreśla jego umięśnioną sylwetkę. Gdy tylko mnie widzi, od razu marszczy brwi i podchodzi. Zaniepokojony przygląda się moim wilgotnym oczom.
– Co się stało, kociątko? – szepcze czule i głaszcze mnie po policzku.
– Aleksandrze, jak miło znowu cię widzieć. – Gabriela od razu znajduje się przy nas, przerywając tę intymną scenę. – Chciałam ci przedstawić moją siostrę. Akurat mnie odwiedziła i...
– Znam Zuzę. Każdy, kto się liczy w tym mieście, zna tę zdzirę – warczy, nie pozwalając jej dokończyć. Gabi wygląda, jakby dostała od niego w twarz. On ignoruje jej pełne oburzenia fuknięcie i wyprowadza mnie za zewnątrz.
Odwracam się i widzę, jak siostry wpatrują się we mnie nienawistnie. Zastanawiam się, co Aleksander miał na myśli, mówiąc o Zuzannie. Skąd ją zna? Co takiego zrobiła, że nazwał ją tak brzydko?
Wsadza mnie do samochodu i pochyla się, by zapiąć mi pas, jednocześnie muskając wargami moje czoło.
– Były dla ciebie niemiłe? – pyta, zmuszając mnie bym na niego spojrzała. – Skrzywdziły cię?
– To nic. Gabi mnie nie lubi. Już się do tego przyzwyczaiłam. Ona nie może się doczekać mojego wyjazdu – odpowiadam cicho i przymykam oczy. Opieram się wygodnie w fotelu, marząc o tym, by znaleźć się w innym miejscu, jak najdalej stąd.
– Nie przejmuj się. Zuza mnie nie interesuje. – Uśmiecha się. Jest bystry, od razu domyślił się, o co chodziło tym harpiom. – Zabieram cię za miasto. Odpoczniemy sobie trochę od tego wszystkiego.
Droga nie trwa długo, bo o tej porze ruch na ulicach nie jest już duży. W trakcie jazdy Aleksander zadaje mi pytania o to, co lubię robić w wolnym czasie. To jest trudne, bo nie znam odpowiedzi. Do tej pory robiłam wszystko, czego ode mnie oczekiwano. Rodzice zapisali mnie na balet, więc tańczyłam i katowałam swoje ciało wyczerpującymi treningami. Oglądałam filmy wybrane przez krewnych, to samo było z książkami. Raz w tygodniu wychodzę z koleżankami z grupy tanecznej, ale nasze spotkania zawsze odbywają się w kawiarni przy ciastku i herbacie. Każdy mój dzień jest dokładnie zaplanowany, a ja nie czuję się jak człowiek, tylko piesek kanapowy lub kolejny element wystroju domu mojej matki i brata.
– A ty co lubisz robić w wolnym czasie? – pytam. Towarzystwo mężczyzny szybko wyleczyło mnie ze smutku spowodowanego przez moją bratową i jej siostrę.
– Wiesz, praca zajmuje mi dużo czasu, ale w wolnych chwilach lubię ćwiczyć. No i oczywiście randkować z pewną uroczą, przyszłą studentką. – Uśmiecha się zawadiacko i puszcza do mnie oko.
Nie mogę się powstrzymać, wybucham śmiechem. Aleksander jest zupełnie inny niż mój brat. Wyluzowany i wesoły. Adam chodzi ciągle wściekły i trzyma w domu dyscyplinę. Przynajmniej mnie ogranicza. Gabi i mama robią, co chcą.
Skręcamy z głównej drogi w mniejszą, polną ścieżkę i jedziemy jeszcze około kilometra. Teren jest otwarty, nieco zadrzewiony, ale to nie las. Zatrzymujemy się, a mężczyzna pomaga mi wysiąść z auta. Wyjmuje z bagażnika koc oraz koszyk i prowadzi mnie polną drogą. Znajdujemy się nad niewielkim stawem.
Aleksander rozkłada wyposażenie i zachęca, bym usiadła.
– To moja działka – wyjaśnia. – Kupiłem ją kilka lat temu z myślą, że kiedyś postawię na niej dom. Póki co bardziej odpowiada mi apartament w mieście, ale chciałbym się tu kiedyś przenieść z żoną i dziećmi. To miejsce wydaje się bardziej odpowiednie dla rodziny, nie sądzisz? – pyta jakby nigdy nic, gdy ustawia i rozpala świeczki w szklanych słoikach. Wyjmuje z koszyka kieliszki i wino bezalkoholowe. Doceniam, że nie planuje prowadzić po pijaku lub próbować mnie upić.
– Tu jest pięknie – wzdycham i przymykam oczy. Rozprostowuję nogi i opieram się wygodnie na przedramionach, odchylając do tyłu głowę. Biorę głęboki wdech. Okolica pachnie zupełnie inaczej niż miasto. Powietrze tu jest czyste, ma aromat drzew, ziemi i wody. – Pytasz o to, bo chcesz mnie poślubić? – Śmieję się i zaraz żałuję mojej odwagi. Przygryzam wargę i czuję wstyd. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Nie wiem, co strzeliło mi do głowy, żeby zadać takie intymne pytanie.
– A jeśli tak, to co byś na to powiedziała? – Aleksander momentalnie znajduje się bardzo blisko mnie. Przybliża swoją twarz do mojej i intensywnie wpatruje się we mnie swoimi szarymi oczami.
– Praktycznie cię nie znam, chyba nie oczekujesz deklaracji – chrypię. Bliskość mężczyzny działa na mnie porażająco. Ciepło promieniujące z jego ciała i zapach sprawiają, że jednocześnie czuję się bezpiecznie i jakbym była przyszłą ofiarą bardzo niebezpiecznej zwierzyny.
– Jeszcze nie... – mruczy, patrząc na moje usta. – Mógłbym po prostu dogadać się z twoim bratem, a wtedy nie miałabyś nic do powiedzenia. Jednak wolę byś sama mnie chciała. Nie musimy się z niczym spieszyć. Spotykajmy się, poznajmy, a kiedyś wrócimy do tematu. – Odrywa się ode mnie i otwiera wino. Nalewa je do kieliszków i podaje mi jeden z nich. – Za naszą znajomość. – Wznosi toast.
– Aleksandrze, przecież ja wkrótce wyjeżdżam na studia... – Waham się, ale chcę kontynuować tę rozmowę.
– Wiem, ale z Warszawy do Krakowa wcale nie jest daleko. Poza tym często bywam tam służbowo, więc możemy od czasu do czasu wyskoczyć do kina, czy na kolację – odpiera lekko. – Kociątko, ja nie chcę cię do niczego zmuszać. Mało tego, uważam, że twój wyjazd to bardzo dobry pomysł. Bardzo lubię twoją mamę, ale uważam, że jest nadopiekuńcza, a ty musisz mieć szansę dorosnąć. Zostając z nią, nie będziesz miała takiej możliwości. Musisz poznać nowych ludzi, odnaleźć własne pasje i spełniać swoje marzenia.
– Sama nie wiem, czuję się taka zagubiona – wzdycham. Po raz pierwszy rozmawiam z kimś o moich wątpliwościach. Wreszcie ktoś chce mnie słuchać. – Boję się. Nigdy nie byłam sama. Nie musiałam o niczym decydować. A co, jeśli nie dam sobie rady?
– Wtedy zawsze możesz do mnie zadzwonić, a ja ci pomogę. Chcę, byś była szczęśliwa. – Przyciąga mnie do siebie, a ja ufnie opieram głowę na jego ramieniu. Przymykam oczy. Chcę tak zostać, jak najdłużej. Aleksander daje mi coś, czego do tej pory nie znałam, poczucie zrozumienia i bezpieczeństwa.
Chwyta mnie za biodra i jednym ruchem sadza na sobie w taki sposób, że moje nogi znajdują się po obu stronach jego ud. Delikatnie masuje moje plecy.
– Nie bój się. Jeśli poczujesz się niekomfortowo, od razu mi powiedz, rozumiesz? – pyta ochrypłym głosem.
Niepewnie wyciągam rękę i przeczesuję jego ciemne włosy. Patrzę na twarz mężczyzny, który jako pierwszy w całym moim życiu okazuje mi zainteresowanie i szacunek. Nawet nie wiem, kiedy pochylam się i go całuję. Od razu odwzajemnia ten gest, ale nie napiera na mnie, pozwala mi kontrolować sytuację, uczyć się na sobie. Liże moje wargi i mruczy, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Rozchyla usta, pozwalając mi zdecydować, czy chcę pogłębić pieszczotę. Bez wahania się na to zgadzam i już po chwili nasze języki tańczą we wspólnym rytmie. Jego ręce wędrują pod moją spódniczkę i gładzą delikatnie uda i pośladki. To jest zupełnie nowe uczucie, a jednak nie boję się go. Po prostu napawam się dotykiem jego ciepłych, silnych dłoni na mojej skórze. Gdy między udami czuję jego erekcję, nie boję się tak jak poprzednim razem. Zamiast tego przyciskam się do niego jeszcze mocniej, a on w reakcji na to wydaje z siebie ciche warknięcie.
– Kociątko, jeśli zrobisz to jeszcze raz, dobiorę się do twojej słodkiej cipki – mruczy mi w usta. Nie odsuwa mnie jednak, tylko wciąż całuje. Jego usta stają się nieco bardziej natarczywe i dominujące. Jęczę, gdy przyciska mnie do siebie bardziej. Czuję między udami wilgoć. Ciepło i delikatne łaskotanie rozchodzą się po mojej kobiecości, sprawiając, że chcę więcej. Napięcie jest tak wielkie, że gdy mnie tam dotyka, nie mogę powstrzymać krzyku rozkoszy.
Aleksander delikatnie masuje moją cipkę przez koronkowe majtki. Pieści ją z największą czułością, dając mi niesamowitą przyjemność.
– Jesteś taka mokra... dla mnie – szepcze, zwiększając intensywność dotyku. Gdy zaczynam niekontrolowanie kręcić biodrami, chwyta mnie mocno drugą ręką i przewraca na koc. Teraz to on jest na górze i ma władzę. Podwija mi spódnicę do pasa i odsuwa majtki, odsłaniając najintymniejsze miejsce. Czuję jak moja rozpalona, wilgotna kobiecość styka się bezpośrednio z jego dłonią. Palce Aleksandra wsuwają się pomiędzy płatki i dotykają łechtaczki, a ja, w rezultacie, wyginam plecy w łuk i nie mogę złapać oddechu. Mężczyzna obserwuje moją reakcję spod przymkniętych powiek i uśmiecha się zadowolony z tego, co widzi.
– Błagam... nie przestawaj – jęczę, wypychając ku niemu biodra.
– Chcesz tego, moje kociątko? – Droczy się ze mną, zwalniając ruchy swoich palców.
– Tak, błagam. – Jestem gotowa na wszystko, byle ta słodka tortura nigdy się nie skończyła.
W odpowiedzi na prośby mężczyzna w skupieniu powraca do zabawy moją cipką. Masuje okolice dziurki, a za chwilę wraca do rozpalonego pączka, w którym kumulują się wszystkie erotyczne pragnienia. Pieści go delikatnie palcem, jego ruchy są leniwe i trafiają idealnie w punkt, doprowadzając moje nerwy na skraj szaleństwa.
– No już malutka. – Całuje moje usta. – Chce zobaczyć, jak dla mnie dochodzisz.
Nawet nie wiem, kiedy sama zaczynam ocierać się o jego dłoń. Kręcę biodrami, wyrzucam je w górę i znowu opuszczam. Myślę, że oszaleję.
– Jesteś taka zdesperowana. – Uśmiecha się zadowolony. – Niecierpliwa i spragniona...
Nagle jego palce odsuwają się ode mnie, a zastępuje je cała dłoń, którą przykłada do mojego łona, zaczyna je masować i lekko przyciskać. Tego jest już dla mnie za wiele. Całe skumulowane napięcie uderza w jednej chwili. Wyginam się w łuk, a z moich ust wydobywa się jeden, długi, głośny jęk. Cały świat wiruje. Nic nie widzę. Słyszę dudnienie mojego serca i krwi przepływającej przez żyły. Opadam bezwładnie na koc, a mężczyzna jeszcze przez chwilę nie odrywa dłoni, powodując moje ostatnie westchnienia i podrygi. Całuje mnie w czoło.
– Moje kociątko miało piękny orgazm – szepcze z uśmiechem, gdy wreszcie otwieram oczy i na niego spoglądam. Poprawia mi spódnicę i unosi mnie tak, że siadam oparta o niego. – To było cudowne malutka.
– Ja jeszcze nigdy... – Posapuję, gdy udaje mi się wreszcie złapać oddech.
– Wiem i jestem bardzo szczęśliwy, że jako pierwszy mogłem ci dać taką przyjemność. – Całuje mnie i podaje mi kieliszek, z którego łapczywie wypijam wino.
Nawet nie wiem, kiedy zasypiam. Budzi mnie dopiero dźwięk klaksonu. Jesteśmy znowu w samochodzie. Siedzę na rozłożonym fotelu, przypięta pasami. Aleksander zerka na mnie i gdy widzi, że już odzyskałam świadomość, uśmiecha się. Wciska guzik, a oparcie fotela wraca do poprzedniego stanu.
– Jak się czujesz? – pyta, po czym chwyta moją dłoń i całuje jej wnętrze.
– Zrelaksowana – odpowiadam i przeciągam się. Rzeczywiście czuję, że całe napięcie ostatnich dni, a może i lat nagle mnie opuściło. Z Aleksandrem wszystko jest takie proste.