- W empik go
Maniyacy - ebook
Maniyacy - ebook
Fragment powieści: "Oderwałem oczy od moich notatek i spojrzałem na moją rodzinę. Siedzieliśmy w pociągu w kierunku najmniej istotnym w całej tej historii. Trzy pochylone głowy. Nina z wypiekami na twarzy jeździła traktorem po wzniesieniach, Cynamon zabijał zombi, próbując ratować profesora, a Yahoo odbudowywał zniszczoną cywilizację w postnuklearnym świecie"
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8104-350-2 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Możesz szukać miłości wyprowadzając psa o świcie w wyciągniętym dresie, w magazynie, paletę rozkładając, na herkulesach prężąc mięśnie, lub herkulesy stawiając. Możesz szukać miłości zamawiając drinka lub przyjmując zamówienie. Możesz szukać miłości znajdując dokumenty na chodniku, siedząc w tramwaju lub go prowadząc.
Możesz przemierzyć cały świat, wspiąć się na Broad Peak niczym Bielecki, czy przepłynąć samotnie ocean, jak Olek Doba. Masz tyle możliwości, możesz zrobić naprawdę wielkie rzeczy, możesz spotkać swoją miłość na każdym kroku.
Możesz szukać miłości całe życie, jedną chwilę lub miłość znajdzie ciebie, ale najpierw musisz pokochać siebie.
Dla Kingi, Jasia i Julka.Amor
Półki wypełnione harlekinami w salonie, na których Margaret Way prowadziła "Zapiski w gwiazdach" z Barbarą Cartland w "Chwilach namiętności" stanowiły wyposażenie niejednego domu. On idealny ona idealna. Stworzeni dla siebie. W miłosnym miękko okładkowym uniesieniu, gdzie seks zastąpiony był uniesieniem, piersi nie miały rozmiarów, a męskie atuty nie były zamknięte w rozporku.
Splecione ciała, w miłosnej ekstazie. On, ciemny, typ włoski z baczkami i falistym zaczesem o spojrzeniu uginającym niejedne kobiece kolana, trzymał ją mocno w pasie. Jej lekko przechylona poza i burza rudych loków opadająca na odsłonięte, gładkie ramiona rozbudzała w nim soczyste myśli. Smukła dłoń położona na jego śniadym wypielęgnowanym policzku, druga trzymająca się jego ramienia. Uchwyt zapewniający sprężynowanie rudych loków na alabastrowej pachnącej pościeli w sypialni pod wpływem ekstazy i chroniący przed upadkiem na żwirowy podjazd ala Jaśminowy Dworek.
W błękitnym fraku, burgundowej kamizelce i miodowych bryczesach schowanych w czarne wysokie kozaki patrzył jej głęboko w oczy, zbliżając swoje usta do jej ust tak blisko, że oczami wyobraźni można było dostrzec, jak wilgotne ciepłe wargi delikatnie stykają się ze sobą wprowadzając ją w błogostan, wypełniając Adonisowi każdą wolną przestrzeń w spodniach.
On o szerokich ramionach i wąskiej talii, z rozbierającym spojrzeniem, a ona uległa, poddana jego fantazjom w zwiewnej sukience z niezarysowaną piersią.
Z czasem piękna para zaczęła powoli znikać, przykryta kurzem a tatko wpadł na pomysł i zakupił do domu kilka metalowych prętów, tworząc konstrukcję zmieniającą pięćdziesiąt metrów kwadratowych w małą Argentynę. Naszym oczom objawiła się Maria z Buenos Aries.
Maria Siempre, Maria todo y nada, Maria enmorada. Z radzieckiego telewizora w upalne licowe południe rozlegał się śpiew Juli Zenko przy wolnych fortepianowych nutach, porywając skrzypcami emocje przy refrenie.
Grecia Colmenares z Jorge Martinezem powinni otrzymać w spółdzielni meldunek w mieszkaniu rodziców. Kiedy z domu wyprowadziła się Maria, jej miejsce zajęła Manuela w objęciach Fernando. Wyprowadziła się Manuela, przychodziła kolejna Maria. Maria Celesta, Luz Maria, Isabela, etc. Po latach oglądania tych seriali mogłem śmiało stwierdzić, że w moich żyłach płynie brazylijska krew.
Harlekiny, brazylijskie tasiemce, kolorowe gazety, mogły w głowie wiele namieszać. Przyszedł czas na miłość tragiczną, czyli Liceum. Izolda, blondyna gnijącą pod krzakiem głogu z miłości, kwaterę obok miała Julia, „Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!” wołała w mej głowie i gnijąca pod drzewem Antygona. Jedne z wielu poranionych losem. Tyle miłości pogrzebanych.
W międzyczasie przewinąłem się przez niejedno łóżko, drzewo, polane, kibel, auto, etc. spompowany miłością. I nie miało absolutnie dla mnie znaczenia, czy byłem z gruszką, jabłkiem, klepsydrą, cegłą, dzwonem, czy lizakiem. Musiałem wszystko, co jest możliwe namacalnie sprawdzić, posmakować życie własnym językiem, celem znalezienia w końcu tej jedynej i wyrobienia sobie poglądu w zderzeniu z podsycanymi wzorcami ładowanymi do mojej głowy przez literaturę i telewizję.
Otaczający świat bombardował mnie cały czas bodźcami niczym palacz ładujący węglem rozbuchaną lokomotywę do rozmiękczenia mózgu, tryskając z każdej szczeliny testosteronem.
Szybko zweryfikowałem wszechobecny atak wyidealizowanych miłości z rzeczywistością. Myślę, że gdyby nie ta cząsteczka zdrowego rozsądku w moim szalonym umyśle, to nadal byłbym sam, w poszukiwaniu amerykańskiego poranka, gdzie po przebudzeniu ona ma nieskazitelną fryzurę, makijaż i z dużym sterczącym biustem w każdej możliwej pozycji, ocierając się udami, szepce do ucha, że jest wilgotna.
Mając już zarys, z jednej strony miłości romantycznej, delikatnej, nieskazitelnej, górnolotnej, poetyckiej a z drugiej wilgotną, nocną Emanuelle, rodziło się pytanie: gdzie było miejsce na rzeczywistość. Jak to się miało do życia? Czy można kochać do obłędu? Czy można stać się maniakiem własnej rodziny?