- promocja
Manuel. Królowie kartelu. Tom 2 - ebook
Manuel. Królowie kartelu. Tom 2 - ebook
Kontynuacja bestsellera "Juan Luis. Królowie kartelu"! Romans mafijny w świecie kolumbijskiego kartelu. Manuel Cortes, młodszy brat, a zarazem prawa ręka Juana Luisa. Zawsze wychodził z założenia, że z życia trzeba czerpać pełną garścią i nie przejmować się konsekwencjami. Pewny siebie macho, zawsze dostawał to, czego chciał. Rodzina i kartel były dla niego najważniejsze, dla nich gotów był poświęcić życie. Dlatego też po zakończonej burzliwej relacji z Natalią Gallo pragnie odbudować dawne przymierze z meksykańskim kartelem Guerrero, aranżując ślub z siostrą jednego z bossów. Julieta Guzman, dziewiętnastolatka, której dotychczasowe życie było podporządkowane bezwzględnej oraz krwawej karierze brata, ma zagrać nową rolę. Pierwszoplanową. Jej niewinność i skromność stają się kartą przetargową. Czy aranżowane małżeństwo ma szansę na powodzenie? Czy można zapomnieć o przeszłości? Jak żyć, gdy z dnia na dzień tracisz zaufanie do najbliższych?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-200-6 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60Rozdział 1
Manuel
Minął rok, od kiedy Feliciano Casella przyznał się do zabicia rodziców. Mój brat zachował zimną krew, ale ja nie potrafiłem tego zapomnieć. Całe dziesięć lat wierzyłem, że zginęli w wypadku samochodowym, a nie z ręki tego sukinsyna. Carolina, gdy tylko się o tym dowiedziała, zamknęła się w sobie, jej pewność siebie i radość życia zamieniły się w żal i rozpacz. Nie umiałem jej pomóc, bo sam borykałem się z bólem. Po powrocie do Kolumbii każdy wieczór spędzałem w barze, upijając się do nieprzytomności. Na domiar złego Natalia ciągle się o coś czepiała. Miałem dosyć ciągłego narzekania, że ją zaniedbuję, kłótnie narastały między nami do takiego stopnia, że pierwszy raz podniosłem rękę na kobietę. I ten czyn sprawił, że w końcu się rozstaliśmy. W sumie nawet nie wiem, czy to był związek, raczej prosty układ – seks bez zobowiązań. Tak odnosiłem się do niej na początku, jednak z czasem poczułem, że zależy mi na niej coraz bardziej. Natalia z hukiem wyprowadziła się z Medellin i wróciła na Sycylię. Sofia nie dawała mi żyć, dobrze wiedziała, co się wydarzyło, każdego dnia udowadniała mi, że jestem skończonym dupkiem. Miała rację. Jedyną osobą, która próbowała mnie zrozumieć, była Maria. Znała nas od małego, więc doskonale wiedziała, co przeżywałem. Rodzice byli dla mnie najważniejsi, a ten sukinsyn Casella odebrał mi ich bez mrugnięcia okiem. Cholernie bolało!
Wiadomość o śmierci ojca Sofii szybko dotarła do Meksyku. Zarówno jego sprzymierzeńcy, jak i wrogowie momentalnie próbowali ubić z nami interes. Nasza Familia zyskiwała znaczenie i siłę oraz rozrastała się na całą Amerykę Południową, żaden kartel, mniejszy czy większy, nie mógł działać bez naszej wiedzy. Był jednak ktoś, kto chciał takiej samej władzy jak my: Martin Guzman – baron narkotykowy i wysokiej rangi członek Guerrero, jednego z najpotężniejszych organizacji w Meksyku. Trudno było się z nim porozumieć, zarówno my, jak i oni chcieli większej części przychodów z dostaw broni oraz narkotyków. Musiałem coś wymyślić. Gdyby udało nam się odbudować dawne przymierze, cała Ameryka Południowa i Środkowa działałaby pod nasze dyktando. Właśnie siedziałem z Juanem w bibliotece, która pełniła również rolę naszego biura. Od kiedy urodził mu się syn, nie opuszczał Sofii i dziecka na krok. Mogłem zapomnieć o wyjściu z nim do baru, czy zabawieniu się z jakimś zdrajcą. Nie poznawałem brata – zmienił się dla tej kobiety o sto osiemdziesiąt stopni. Jedno było pewne – byli szczęśliwi.
– Juan, mam genialny pomysł, jak przycisnąć Martina – zacząłem pierwszy, przerywając drętwą ciszę.
– Już się boję. – Patrzył na mnie spod zmrużonych powiek, a jego mina mówiła sama za siebie – nie wierzył we mnie.
– Guzman ma coś, co może połączyć nasze Familie na zawsze – mówiłem powoli, sprawdzając reakcję brata, ale on nawet nie drgnął, słuchał dalej, nie przerywając mi: – Ożenię się z jego siostrą.
Zdecydowanie to ostatnie zdanie wybiło mojego brata z zamyślenia. Wstał gwałtownie z fotela i podszedł do barku, by nalać nam po szklance bursztynowego płynu. Podał mi whisky, a sam wypił swoją porcję na raz.
Patrzyłem ciągle na niego, czekałem, kiedy coś mi odpowie, ale cisza trwała zbyt długo, więc w końcu nie wytrzymałem i odezwałem się:
– Słyszałeś? Ożenię się z siostrą Guzmana. – Poprawiłem się na fotelu i dokończyłem zawartość szklanki.
– Wykluczone. Zanim sprzedaż mi więcej takich pomysłów, zastanów się dwa razy. – Usiadł naprzeciwko mnie.
– Juan, to dobry plan. A jego siostra nie jest najgorsza, patrz! – Wyciągnąłem z kieszeni telefon i pokazałem mu kilka zdjęć, które udało mi się znaleźć w Internecie.
– Ile ma lat? – zapytał, gromiąc mnie spojrzeniem.
– Dziewiętnaście. To chyba najwyższy czas, by wyszła za mąż, poza tym, stary, spójrz na mnie: inteligentny, zaradny, że o urodzie nie wspomnę – próbowałem go trochę rozbawić, ale nic z tego.
– Manuel, wiesz, że odwrotu już nie będzie. Jeśli Guzman zgodzi się i odda ci siostrę, będziesz musiał się z nią ożenić – mówił to tak poważnym tonem, jakby to była najgorsza rzecz, jaka mogłaby mi się przytrafić.
– Wiem – rzekłem i podszedłem do barku. Wziąłem butelkę whisky i nalałem nam po kolejnej szklance.
– Mam tylko nadzieję, że nie jest to twój kolejny kaprys. Wiesz, co mam na myśli? – Spojrzał na mnie wymownie, a po chwili upił spory łyk.
– Kaprys jest już dawno na Sycylii, teraz skupiam się na naszych interesach – odpowiedziałem mu oschle, ale na moment zalały mnie wspomnienia związane z Natalią. Szybko jednak się z tego otrząsnąłem i wstałem, mówiąc: – Dogadam się z Martinem i wyślę ci zaproszenia na wieczór kawalerski. – Puściłem mu oczko, śmiejąc się w głos.
Wyszedłem z naszego biura. W salonie siedziała Sofii z dzieckiem, zastanawiałem się, czy podejść, ale od tego cholernego momentu, kiedy naćpany uderzyłem Natalię, stałem się dla niej niewidzialny. Nawet nie pozwalała mi dotknąć małego Antonia, mogłem bawić się z nim tylko wtedy, kiedy był pod opieką mojego brata. Zapatrzyłem się na nią, ale jak tylko mnie zauważyła, odszedłem, nie mówiąc ani jednego słowa.
Kierowałem się do swojej sypialni, przechodząc obok drzwi pokoju Caro, usłyszałem jej płacz. Nie wahając się nawet sekundy, nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka, by sprawdzić, co się dzieje. Siostra siedziała na podłodze oparta plecami o łóżko, głowę schowała między kolanami i szlochała, nawet nie wiedziała, że wszedłem. Usiadłem obok niej i przytuliłem mocno do siebie, była dla mnie i Juana oczkiem w głowie. Chociaż miała dwadzieścia pięć lat, wciąż była dla nas dzieckiem – młodszą siostrą, która zawsze była najbardziej rozpieszczana przez rodziców.
– Caro, co się dzieje? Czemu siedzisz tutaj sama i płaczesz? – pytałem, głaszcząc jej długie włosy.
– Rodzice. Dzisiaj jest kolejna rocznica ich śmierci. Za każdym razem, jak o tym pomyślę, to tak boli. Manuel, chciałabym chociaż na chwilę móc ich zobaczyć.
– Chodź, zabiorę cię na cmentarz. – Wiedziałem, jakie było to trudne dla niej, sam ledwo potrafiłem pozbierać się po tych rewelacjach, jakimi nakarmił nas Feliciano. Wstałem i chwyciłem jej zimne dłonie. Spojrzałem głęboko w oczy, dodając: – Musisz być silna, siostrzyczko, nie możesz poddać się i wpaść w jakąś depresję. Wyjdź gdzieś z Sofii, wyrwij się na moment z tego popieprzonego życia. – Chyba trochę przesadziłem, ale chciałem, żeby się wreszcie obudziła, by wróciła dawna Carolina, pełna radości i szczęścia.
– Masz rację, braciszku, moje życie jest popieprzone. Od roku opłakuję mord na naszych rodzicach, nawet Mauricio odsunął się ode mnie. Jestem żałosna! – Wpadła w moje ramiona, szlochając
– Już spokojnie, najwidoczniej dupek nie był ciebie wart. Teraz skup się na sobie! I nie chcę już widzieć żadnych łez, zrozumiano? – Podniosłem jej brodę, by spojrzała w moje oczy. Pokiwała głową na znak, że to rozumie.
Objąłem ją ramieniem i razem pojechaliśmy na cmentarz. Spędziliśmy tam trochę czasu, Caro opowiadała rodzicom, co wydarzyło się przez ten rok u nas i o tym, że zostali dziadkami. Byłem z niej dumny, bo podczas całej wizyty na grobie rodziców nie uroniła ani jednej łzy. Miałem nadzieję, że ta zmiana zostanie już na zawsze i nigdy nie zobaczę jej w takim stanie jak dzisiaj, gdy znalazłem ją na podłodze. Wsiedliśmy z powrotem do auta, Caro puściła głośno muzykę i uśmiechając się do mnie, śpiewała coś pod nosem. Wtedy wypaliłem:
– Żenię się. – Zamurowało ją kompletnie, patrzyła na mnie, nie wydobywając z siebie żadnego słowa. Chyba nie tego się spodziewała.