Marcelinka - ebook
Marcelinka - ebook
SIEDEM OPOWIADAŃ O ROZPOCZYNANIU SZKOLNEJ PRZYGODY, W KTÓRYCH ODNAJDĄ SIĘ WSZYSTKIE DZIECI, TAKŻE TE WYSOKO WRAŻLIWE.
Poznajcie Marcelinkę – bardzo wrażliwą dziewczynkę, która właśnie rozpoczyna pierwszą klasę. Czeka ją mnóstwo znanych każdemu pierwszakowi przygód – nowe miejsca, nauczyciele i koleżanki. A przede wszystkim – cała gama najróżniejszych emocji!
Jak to jest, gdy biała bluzka drapie i trudno w niej wytrzymać? Jak się odnaleźć w klasie, w której nie zna się nikogo? Czy świetna szkolna zabawa może wiązać się z nadmiarem wrażeń i hałasu?
W książce o Marcelince psycholożka Katarzyna Kucewicz w autentyczny sposób pokazuje świat wyjątkowo wrażliwego dziecka, a także wyzwania, które czyhają w pozornie zwyczajnej codzienności. Krótkie opowieści są wsparciem zarówno dla bardzo wrażliwych dzieci, jak i dla ich rodziców czy opiekunów. Czytając o Marcelince, dowiecie się, jak wesprzeć ponadprzeciętnie wrażliwe dzieci i jak pomóc im odnaleźć się w pełnej bodźców szkolnej rzeczywistości. Jak sprawić, by czuły się ze sobą dobrze i umiały czerpać ze swojej wrażliwości. Bo różnorodność jest po prostu ok!
Katarzyna Kucewicz psycholożka, psychoterapeutka. Autorka książek oraz licznych artykułów w czasopismach psychologicznych i lifestylowych, ekspertka w programach telewizyjnych i radiowych. Od lat przygląda się zagadnieniu wysokiej wrażliwości, pracuje z osobami czującymi za bardzo. Z pasją dzieli się swoją wiedzą psychologiczną na Instagramie: @psycholog_na_insta.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8280-796-7 |
Rozmiar pliku: | 5,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ta książka zachęca, żeby być uważnym i czujnym na różnorodność. I żeby ją docenić.
Biała bluzka
Budzik o siódmej rano wyrwał wszystkich domowników ze snu. To był dzień, na który Marcelinka czekała od początku wakacji. 1 września – początek roku szkolnego. Szkoła, nowe koleżanki i koledzy, nauka liczenia, pisania, nutek… Marcelinka znała to tylko z filmów i opowiadań rodziców. Nigdy nie była w prawdziwej szkole, ale już nie mogła się doczekać, aż usiądzie w ławce, pozna nowych kolegów i koleżanki, będzie uczyć się poważnych rzeczy. I to wszystko… bez leżakowania! Marcelinka rozłożyła się wygodniej na poduszce, ale mama była nieustępliwa jak ten budzik.
– Dzieciaki, śniadanie! – wołała radośnie.
Marcelinka usiadła przy stole, co rusz zerkając przez okno na zabawy dzieci z Orzeszkiem, psem sąsiadki. Grzebała łyżką w talerzu pełnym owsianki.
– Nie masz apetytu, prawda? Wypij chociaż kakao. – uśmiechnęła się mama, stawiając przed nią kubek z gorącym napojem. – Nie możesz się już doczekać?
Oczywiście, że nie mogła! Już za chwilę będzie PRAWDZIWĄ pierwszoklasistką. Z własnym plecakiem i poważnymi, szkolnymi obowiązkami.
Całe wakacje zajęło jej kompletowanie przyborów szkolnych – flamastrów, ołówków, zeszytów i książek, a także dzwonków do wykonywania muzyki. Od tygodni codziennie w swoim pokoju sadzała lalki, pluszowe misie i sowy i bawiła się w szkołę.
Rozmyślała, jak to będzie, gdy usiądzie w ławce, pozna nowe koleżanki. Czy będą ją lubić? Czy da sobie radę z tyloma przedmiotami? A co jak zacznie tęsknić za mamą?
Na koniec sierpnia mama zabrała Marcelinkę do sklepu z odzieżą, żeby kupić śnieżnobiałą bluzkę na rozpoczęcie roku szkolnego. Odwlekała to do ostatniej chwili, bo miała ostatnio trudny czas w pracy – reżysera, który ją ponaglał, i przymiarki kostiumów. Mama Marcelinki była aktorką w teatrze i właśnie pierwszy raz w życiu otrzymała główną rolę w spektaklu i całymi popołudniami ćwiczyła swoje kwestie.
Wiedziała też, że kupowanie ubrań z Marcelinką to wyprawa. Dziewczynka była na nie bardzo wrażliwa – jedne były za bardzo ocierające, drugie niewygodne, a czasem metka uwierała tak, że na skórze robiła się czerwona plama. O ile mama Marcelinki mogła nosić każde ubrania, o tyle dziewczynkę swędziało całe ciało, gdy materiał nie był przyjemny.
Po śniadaniu guziki nowej bluzki zostały zapięte, buciki założone i Marcelinka była już gotowa do szkoły.
– Mamo, dres jednak wygodniejszy – stwierdziła. – Może przebiorę się w bluzę z kapturem i mój ulubiony szalik w sówki? – zapytała, uśmiechając się od ucha do ucha.
Mama przewróciła oczami.
– Nie ma sprawy. Idź w dresie i szaliku. A może zamiast plecaka deskorolka?
Obie spojrzały na siebie i wybuchły śmiechem. Marcelinka najbardziej na świecie lubiła, jak nic jej nie przeszkadzało w zabawie, a najmniej – sztywne i nieprzyjemne materiały, które krępowały jej ruchy. Ale pierwszy dzień szkoły jest tylko raz w życiu i trzeba było się trochę przemęczyć.
Mama zaprowadziła dziewczynkę do dużego lustra w swojej sypialni.
– Spójrz na siebie, Marcelinko, wyglądasz świetnie. Taka pierwszoklasistka!
Marcelinka zerknęła z ukosa. Okej, może nie był to jej ukochany dres, ale chyba faktycznie wyglądała jak wzorowa pierwszoklasistka. Spodobała się sobie w takim wydaniu. Westchnęła, patrząc na swoje odbicie. Jak to będzie w tej szkole?
Ciąg dalszy w wersji pełnej