- W empik go
Mare tenebrarum Ser. 4.: poezje - ebook
Mare tenebrarum Ser. 4.: poezje - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 209 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
POEZJE.
SERJA CZWARTA.
WARSZAWA.
DRUK I NAKŁAD TOW. AKC. S. ORGELBRANDA S-ów.
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI E. W EN DE I S-ka
(T. HIŻ i A. TURKUŁ).
MARE TENEBRARUM
Miriamowi.
Piekło
… Porwał mnie Ducha płomienny gryf
Nad ciężki bezwład materji brył…
Na ogniach skrzydeł niósł mnie Ptak-Dziw.
Jak czarownica w Walpurgi noc,
Na miotle z ognia leciałem w mrok,
Ogniem i siarką dyszący smok,
Pocisk, z piekielnych rzucony proc.
Jak Rokh baśniowy, jak Ibis-bóg,
Pędziłem w eter, w gwiaździsty pył…
A łańcuch kaźni za mną się wlókł…
… W płomiennej szacie, z rozpaloną głową,
Krwawą pochodnią potrząsając dziko,
Biegłem w mrok, gnany szatańską muzyką
Krwawych Erynnij, świszczącą, wężową…
Pędziłem czarnym, przepastnym tunelem
"W głębi… w zapadłem podziemiu zgubionem…
Ryk straszny wstrząsał spalonem mem łonem,
Jak Samson kolumn chramnych kapitelem…
Krwawy blask buchnął w tajemnej oddali,
Kładąc na murach odblask grozy–łunę,
Gdyby Gorgony lico krwaworune…
To Brama Piekieł płomieniem się pali!….
… Strachem, grozą obłąkany,
Wpadłem w Ogni Wiecznych żar.
Piłem płomień z krwawych czar.
[Podawały je szatany… |
Pochłonąłem ognia rzeki.
By zatopić pamięć win…
Ryczał śmiechem djabłów gmin,
?em od celu tak daleki…
Nie dawały zapomnienia
Płomienistych morza Let,..
Bicze Furyj krwawią grzbiet,
Żar mąk ducha opierścienia…
… Załamawszy nad głową kurczem skute dłonie,
Runąłem z jękiem twarzą w płomienie huczące…
Dymiło krwawo czarne ducha mego słońce,
Jak żarzący meteor, kiedy w morzu tonie…
Ryczałem dziko… wyłem nad zabitą duszą.
Zaprzedaną tak podle za żłób soczewicy…
Aż się zatrząsł w Otchłani Czart płomiennolicy,
Drząc, czy ryki me Piekieł z posad nie poruszą…
Padam duchem w Śmierć wieczną, jak w Saharę ciemną…
Gdyby Samum, palące, suche bez łez szlochy
Rozsadzały pierś czarną, jak płonące prochy…
A tłuszcza djabłów krwawo płakała nade mną…
Stary obraz.
Najdroższej Matce poświęcam
1.
W tajemniczym komnat mroku
Rubinowa lampka żarzy…
Blask po Marji pełga twarzy,
Płonie w Jej zamglonem oku…
Tuli do złotego łona
Dzieciąteczko Matka Boża,
W głowach matki mojej łóża
Archanielsko uśmiechniona…
W purpurowych blasków łunie
Widać palmy, piaski złote,
I w pustyni dal–modrotę
Na wielbłądzie arab sunie…
Szkli się obraz stary, drogi,
O wyblakłej, złotej ramie,
Widmo dawnych lat sezamie,
W głowach łóża mej niebogi…
Bzów bukiety pachną białe
Na półeczce pod obrazem,
Z rubinową lampką razem,
Na Dzieciątka, Marji chwałę…
W krwawych blasków tych rubinie
Srebrny włos mej matki żarzy…
Po zmarszczonej, zżółkłej twarzy
Cicha łza staruszce płynie…
II.
…Napłynęły tłumną falą
Dawnych, młodych lat wspomnienia..
Nie wie, czy to z osłabienia
Tak jej pulsa w skroniach walą,
Czy sród gędiby dzwonów kruczej,
Czarnym kirem kryte trumny
Niesie lud Warszawy tłumny?…
Czy to w głowie jej tak huczy?…
Jak dziś, pomni po pogrzebie
Mrok izdebki swej dziewiczej,
I ten obraz tajemniczy,
Tak wabiący ją do siebie!…
Rubinowa lampka płonie…
Rzewny, słodki wzrok Madonny,..
Chód zegara monotonny…
Białych bzów upojne wonie…
Przed obrazem ena w czerni,
W płomienistej mąk obręczy,
Modląc się za Polskę, klęczy,
Za tych, co Ojczyźnie wierni…
Tamta chwila, dawna, droga,
Dziwnie się z obecną spływa…
Modli się staruszka siwa
O to samo dziś do Boga…
III.
… Lubo, sennie przypomina
Ow pamiętny zmierzch majowy…
W białej sukni muślinowej
Zakochana śni dziewczyna…
Baśń złocistą szczęścia marzy
W omdlałości lubej, sennej…
Dobre łzy, jak deszcz wiosenny,
Po spłonionej płyną twarzy…
Płyną złote sny dziewczęce,
Jak w czarownej Wschodu baśni…
W duszy coraz słodziej, jaśniej,
Oczy wznoszą się w podzięce
Tam, gdzie w rubinowej zorzy,
Nad Dzieciątkiem pochylone,
Jakby zwraca się w tę stronę
Cudne lico Matki Bożej…
Przez łzy patrzy matka stara
W ową baśń zmierzchową maja,
Gdy woń białych bzów upaja,
Gdy czaruje w szczęście wiara…
I nad białą tą dziewczyną,
Co, śniąc miłość, wpółomdlała,
Przy łóżeczku swem klęczała,
Dobre, ciepłe łzy jej płyną…
IV.
… Skroś bez biały, świeży, wonny
Rubin lampki mdło polśniewa,..
Z cichym śpiewem jej się zlewa
Stuk biegunów monotonny…
Młoda matka cicho nuci,
Tłumiąc mężnie w piersi łkanie.
O dziewczynie i ułanie,
Albo: „Wróci Janko… wróci.. ”
Coż, że teraz tak się tuła,
Idąc sobie borem, lasem,
Że przymiera z głodu czasem?…
Przyzwio do dom miłość czuła…
Płynie piosnka staroświecka,
Mrok rubinem lampki broczy…
Matka łzawe topi oczy
W ciemnej, sennej główce dziecka..
I, jak anioł, się pochyla
Nad niowinnem, cichem czółkiem…
[To ja byłem tym aniołkiem!…|
Wskrzesa dawna, złota chwila…
A z obrazu Matka Boża
Matce, dziecku błogosławi…
W białych, wonnycb bzach się mgła
Rubinowej lampki zorza…
V.
… Spełzły Marji lic kolory
I poblakła ram pozłota…
Za oknami ciemno, słota…
Żle staruszce biednej, chorej…
Z tych, co byli sercu blizcy,
Wszyscy prawie już w mogile…
Prawda!… Wszak to lat już tyle!….
Już pomarii prawie wszyscy!…
Pusto, zimno jest na świecie…
Jacyś inni, obcy ludzie…
Życie wlecze się po grudzie…
Bzów powiędło białe kwiecie…
Rubin lampki lśni żałobą
Przed obrazem, w głowach łóżka…
W mroku siwa łka staruszka
I nad ludźmi i nad sobą…
Płacze dusza ludzka smutna,
Zagubiona w bytu mroku…
Starcza łza lśni krwawo w oku…
Na widmowej bieli płótna
Srebrny włos w nieładzie żarzy,
W krwawych blasków tych rubinie.
Na obrazie starym płynie
Cicha łza po Marji twarzy…
Psalm.
…Ziemio moja rodzinna, w której łonie leżą
Męką życia strudzone ojców moich kości,
Która z wiosną okrywasz się runią zbóż świeżą,
Bądż jedynym, tajemnym mym magiem w wieczności,
Wtajemniczaj mnie w Yogę cichym liści szmerem,
Chlebną wonią ról czarnych, fujarką pastuszą
I wędrownego dziada słowem ciepłem, szczerem,
Gdy pod Bożym błękitem dusza mówi z duszą…
Niech mi szemrzą, jak fale, Twe pola zielone
I „cichemi gruszami” ocienione miedze
Uroczystą, poważną, magów antyfonę,
Kiedy chłonę wieczorem gwiazd tajemną wiedzę,
Kiedy żarzącym węglem mej piersi się kładę
Na śniącej pod gwiazdami, świętej, czarnej roli, i z jej duchem tajemną odbywam naradę,
A mam prawo, gdyż ból jej najkrwawszy mnie boli…
Zakopanych zbrój rdzawych jęki duchem słyszę
I próchniejących kości rycernych rozruchy…
Płomienną piersią śpiewam ich mękę w gwiazd ciszę,
A pierś heloty, niby dzban gliniany, kruchy,
Od wichrowego grzmotu pieśni się rozpęka,
Nie mogąc objąć ziemi podeptanej bólu,
I tak się pod gwiazdami wlecze krwawa męka
Współczesnego rapsodu o lwim Duchu–królu..
Z mroków ziemi hetmanów hełmy zardzewiałe
Jęk ciskają hjobowy w tajemne gwiazd mroki,
Opłakując rycerską, przeszłą Polski chwałę,
Gromowieje ton pieśni potężny, głęboki,
Jak podziemnych organów–maga głuche granie,
Od Kircholmów, Chocimów grzmi wojenna wrzawa
I ostatnie, rozpaczne wysiłki tytanie…
Męczeńskiego narodu epopeja krwawa!…
… Pod gwiazdami złotemi leżę krzyżem w ciszy
Na czarnych, wilgnych grudach mojej drogiej ziemi,
I mą krwawą przysięgę sam Bóg tylko słyszy,
W czarne mroki szeptaną wargami spiekłemi…
Tak mija duchowego podniesienia chwila
Przy zielonych pól cichej antyfony szmerze,
Ciemne, gwiaździste niebo ku mnie się pochyla,
I, że przyjdzie to, o co proszę Boga, wierzę…
ZŁOTO BAŚNI PRZEBŁYSKA
Tadeuszowi Micińskiemu
Samotność
…Snem piszę… Nieznane oceany porę..
Juljusz Słowacki.
… Bo samotność jest magiem, który wtajemnicza,
Nieci blaski magiczne, któro ciemność bytu
Rozjaśniają, jak nagły błysk aerolitu…
Samotność, wierzcie, nigdy nie bywa zwodnicza…
W jej mroku, niby sowa, próchnem oczu widzę
Niezbadane dla innych ludzi tajemnice…
… Murzyni dokądś w złotej niosą mnie lektyce,
Gdzie zrywam kwiat lotosu, lśniący na łodydze…
… Niby w srebrze księżyca biali somnambule,
Sine płatki lotosu do warg chciwych tulę,
Tonąc duchem w magicznym, widmowym błękicie…
… Ale na to, by nurzać się w tej sennej baśni,
Trzeba białemu światłu jawy krzyknąć „Zgaśnij!…
Trzeba w sobie cielesne przezwyciężyć życie!…
Baśń Wschodu
…W duszy mojej tajemnym fotoplastykonie
Błyszczą male, okrągłe, wypukłe okienka,
Do których zwabiam gawiedź, gdy mi serce pęka
Z boiu, we krwi się pławi, gdy twarz we łzach tonie!___
Przywdziawszy na się kosfjum hecarski, pstrokaty,
Krzywię w uśmiech błazeński twarzy bladą maskę…
I wykrztuszam koncepty wymęczone, płaskie,
Dla wydrwieuia mizernej histrjona zapłaty!…
Ale kiedy „publiczność” z kiermaszowym wrzaskiem
Wypełniła już ciemną, „nastrojową” sale,
Przyjmuję ją z królewskim przepychem, wspaniale,
Gardząc tłumu bezmyślnym, głupawym oklaskiem!…
Roztaczam przed nią duszy królewskie przepychy,
Argusowy, tęczowo lśniący ogon pawia,
Choć plącze dusza moja tułacza, żórawia,
W beznadziejnego smutku melancholji cichej…
Rozwijam przed nią wschodnie, arabskie dywaDy,.
Błyszczące złotogłowiem indyjskie kaszmiry,
Na których Sezam mojej duszy malowany
W raje Wschodu, w wiszące ogrody Palmiry…
Rozwijam przed nią słońca, złote zorze, tęcze,
Złotolite kopuły, gwiazd płomienne stropy…
I urządzam porwanie znudzonej Europy
Przez byka mej Fantazyi!… Przepychem snów męczę!…
Kiedy "P. T. Publiczność" przed szybek sezamem,
W oszołomieniu baśnią stoi osłupiała,
Północna zorza lodów mojej duszy pała,
Roztaczając kolorów chromatyczną gamę…
Szecherezada duszy mej czarowną, naga.
Bajki z tysiąca jednej nocy opowiada.
Fascynując tłum gapiów, rozpalona, blada…
Arabskich baśni Wschodu lśni płomienna Saga.
Baśń o kinematografie.
…Niby w dużym, tajemnym Faraona grobie,
Siedzę w ciemnej, marzennej lUusimu sali…
Przedemną wizja życia, jak pożar, się pali,
A ja na nie zdaleka przez łzy patrzę sobie…
Niby Flegeton, rzeka baśniowa, płomienna,
Kipi w mroku obrazów czarodziejskich fala
I w nieznane, tajemne ujścia się przewala,
Taka wiecznie ruchoma, pałająca, zmienna…
W jakimś dzikim, nerwowym, warjackim pośpiechu
Tłumem pchają się jedne za drugiemi sceny,
Niby błazny na piasku złocistym areny,
Gdy się biją po twarzach w błędnej furji śmiechu…
Jak dżokeje w wyścigu, w bluz jedwabnych warku,
Jak sny wściekłe, obłędne sród gorączki białej,
Pędzą furji expressem orgji życia szały,
Niby dymny samochód na złamanie karku!…
Bezmyślny taniec wizji!…. Ot, tenże samochód
Przez kotwicę balonu nagle wniebowzięty…
Na pełnem morzu czarne, parowe okręty…
Uśmiechniętych chińczyków pogrzebowy pochód…
W księżycowej, zbrodniczej, przedmieściowej pustce"
Rozciągnięty tragicznie trup gacha pod murem…