- W empik go
Maria Stuart - ebook
Maria Stuart - ebook
Dramat Juliusza Słowackiego omawiający losy Marii I Stuart, szkockiej królowej. Skupia się na krótkim wycinku życia Marii, która po śmierci prywatnego sekretarza Rizzia pomaga swojemu kochankowi zgładzić swego męża Darnleya. Na skutek tych wydarzeń oboje uciekli ze Szkocji. Dramat prezentuje Marię jako postać tragiczną, nieradzącą sobie z emocjami i władzą, która stała się jej udziałem.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65776-63-1 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osoby
Akt I
Scena I
Scena II
Scena III
Scena IV
Scena V
Scena VI
Scena VII
Scena VIII
Scena IX
Akt II
Scena I
Scena II
Scena III
Scena IV
Scena V
Scena VI
Scena VII
Scena VIII
Akt III
Scena I
Scena II
Scena III
Scena IV
Scena V
Scena VI
Scena VII
Scena VIII
Scena IX
Scena X
Akt IV
Scena I
Scena II
Scena III
Scena IV
Akt V
Scena I
Scena II
Scena IIIAkt I
Scena I
Sala w pałacu Holy Rood, MARIA STUART, RIZZIO, PAŹ.
PAŹ
wbiega prędko.
Smutne wieści przynoszę, posłuchaj, królowo,
Od dawna cię znieważa płochy lud stolicy;
Dziś jeszcze byłem świadkiem, jak zniewagę nową
Wyrządził twym pałacom, królewskiej kaplicy.
Dziś, królowo, nad rankiem, za ogrodu murem
Ujrzałem piękne maski, orszak Robin Hooda:
Tłum tancerzy z dzwonkami, Tuck z czarnym kapturem
Mały Janek i strzelce i Marianna młoda,
Biała jak kość słoniowa, wesoła dziewczyna.
Szedłem z dala za tłumem; wtem zgraja wesoła
Staje – ucichły dzwonki – tłoczy się dokoła;
Jakiś człowiek nieznany grozi, napomina,
A potem wszedł do domu na rogu ulicy.
Wszyscy się uciszyli... Znów ten człowiek blady
Stanął w oknie i z okna jak na kazalnicy
Przeciwko tobie, pani, lud budził do zdrady.
RIZZIO
Poznałem z opisania, to był Knox, królowo;
Dzień i noc wiecznie z okna przemawia do ludu,
Lud modli się i słucha, w każde wierzy słowo,
I słuchając, z ust Knoxa oczekuje cudu.
Ten człowiek chrześcijańskie podaje nauki;
Raz wskazał na ten pałac i rzekł głosem gromu:
Zburzcie! Zburzcie to gniazdo, a odlecą kruki!
Jak Papież klątwy rzuca na świat z okien domu,
A lud się jak świętemu kłania obrazowi.
PAŹ
Królowo! Śmielsi z ludzi do zbrodni gotowi
Wpadli do twej kaplicy z dzikimi okrzyki;
Gniazdo papistów! Krzyczą, obdzierają ściany,
Niszczą obrazy, palą, unoszą świeczniki.
Wtem patrzę, oto w szaty kościelne przybrany
Na ołtarzu stał trefniś Darnleja – i śmiele
Jak ksiądz zaczął kazanie w święconym kościele.
Lud wesoło bluźnierczym odpowiadał śpiewem,
A błazen skarby święte unosił bez braku.
Dobyłem miecza zdjęty rozpaczą i gniewem,
Rzucam się, spadły dzwonki na błazna kołpaku.
Może krew popłynęła? Nie wiem – lud się tłoczył,
Okolił mnie orężem – o ścianę oparty
Miałem ulec – wtem Botwel z królewskimi warty
Przybył – ocalił pazia, kaplicę otoczył.
MARIA
Rizzio! Słyszałeś? Sama – sama więc na tronie,
Opuszczona od wszystkich, lud mnie nienawidzi;
Ów Knox śmiało urąga kobiecej koronie,
Takżem to nisko spadła? Przeklina mnie, szydzi,
Rozdzierają to serce. Wszak dziś jeszcze rano,
Dziś się za nich modliłam! Czyliż moja wiara
Tak różna od ich wiary? O Szkocjo!...
RIZZIO
Przestaną!
Przestaną cię obrażać – zasłużona kara
Spadnie na tych zbrodniarzy. Tak, pozwól, królowo;
Paziu, pisz rozkaz – niechaj schwytani na zbrodni
Opłacą przewinienie więzieniem lub głową.
Paź bierze pióro i siada nad kartą pergaminu.
Pisz rozkaz, przewinili, litości niegodni.
Wszystkich bym jednym stosu ogarnął płomieniem.
MARIA
Cały lud byś wytępił? Jaka zemsta dzika!
Lud mnie zdradza.
PAŹ
pisząc.
Królowo! Czyliż z twym imieniem
Połączę imię twego małżonka Henryka?
I dam mu tytuł króla?
MARIA
Tak, wszak zawsze razem
Pisałeś jego imię. Nie, czekaj – co czynię?
Może lud działał zgodnie z Henryka rozkazem,
Wszak jego trefniś luby sam przewodził w gminie?
Nie pisz imienia króla – ja jestem królową!
Rizzio! Co myślisz? – nie wiem – może się obrazi?
Pierwszy czyn przeciw męża; opuszczone słowo
Struje szczęście domowe, dni pogodę skazi.
Ja mu dawałam tytuł króla w dni szczęśliwe,
Nieraz koroną jego dotykałam czoła.
RIZZIO
Królowo! Ty masz lice i serce anioła!
I czemuż siejesz kwiaty na tak dziką niwę?
Widziałem słońce, kiedy na obłoków tronie
Tonące w Tybrze patrzy na krzyż Rzymu złoty;
Ty jesteś jak to słońce, twój tron w falach tonie,
Lud cały już zatonął w obłędach ciemnoty;
Ty jedna wzniosłym czołem widzisz światło wiary.
Królowo! Zbrodnia czeka zasłużonej kary,
A cnót przyćmionych kiedyś znajdą się obrońce,
Kto jak słońce zagasa, wstanie jako słońce.
MARIA
Wiara każe przebaczyć.
RIZZIO
Bóg ma kary w niebie,
Jesteś na tronie, karać od Boga masz prawo.
Obojętność twe imię okryje niesławą,
Obudź śpiące uczucia, lud patrzy na ciebie
Jak na zgaszoną lampę, trzeba w lampy łonie
Zapalić jasny świecznik, niech błyska i płonie.
Do pazia, który skończył pisać i wstaje.
Skończyłeś, paziu? Dobrze, zawołaj rycerza,
Który dziś straż odbywa.
Paź wychodzi.
Wyrok swój usłyszą.
Niech straszny piorun zemsty na zdrajców uderza.
Jak pióra, co na mojej głowie się kołyszą,
Zadrżą przed tobą, do nóg twoich się uchylą.