- W empik go
Marszałek Józef Piłsudski - ebook
Marszałek Józef Piłsudski - ebook
Młodzi Czytelnicy poznają Marszałka Piłsudskiego – twórcę polskiej niepodległości - w różnych sytuacjach: jako ojca, miłośnika przyrody, mocnej herbaty, twardych krakersów, a także ukochanego przez żołnierzy „Dziadka”, który otrzymywał na imieniny niezwykłe prezenty, człowieka pełnego humoru oraz gotowego na wszystko konspiratora marzącego o wolnej Polsce, człowieka silnej woli, wyjątkowej skromności i uczciwości, człowieka walki, twórcę Państwa Polskiego, obrońcę jego granic w 1920 roku
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8151-104-9 |
Rozmiar pliku: | 4,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
— Cześć, babciu! Cześć, dziadku! Tata zarejestrował mnie w Akademii Piłkarskiej Legii! Muszę czekać na zaproszenie na próbne treningi. Chyba pęknę z niecierpliwości. Tylko gdzie ja będę ćwiczył do tego czasu? — dodałem naprawdę zmartwiony.
— Na wszystko znajdzie się rada — powiedział dziadek Paweł i ucałował mnie mocno na powitanie.
— Łaskoczesz. Obiecałeś zgolić wąsy — przypomniałem mu.
Udał wielkie zdziwienie.
— Naprawdę? Nic podobnego.
— No dobrze, nie ty obiecałeś, tylko babcia Zosia — sprostowałem.
Dziadek zerknął na babcię z ukosa.
— Babcia Zosia ma wąsy? Pierwsze słyszę. Jeśli ma, niech je zgoli. Ja swoich nie dam tknąć.
Roześmiałem się, bo wyobraziłem sobie babcię z wąsami i golarką w ręku.
— Babcia obiecała, że cię przekona — odparłem.
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego dziadek wciąż nosi wąsy. Nie dość, że łaskotały przy pocałunku, to były niewygodne. Moczyły się w herbacie, w kawie, w zupie. Fuj! Ja nie będę nosił wąsów. Gdy byłem młodszy, dziadek opowiadał mi bajki o żółtobrzuszkach, stworach, które mieszkały w wąsach jak w gęstym lesie. Czasem śniły mi się, i to nie były przyjemne sny. Teraz już nie wierzę w żadne wymyślone stwory.
— Widzisz, wnusiu, wąsy czasami kryją wielkie tajemnice... — Dziadek zniżył głos aż do szeptu.
— Twoje też? — spytałem z niedowierzaniem.
— Możliwe, ale myślę o innym wąsaczu, którego wąsy były znane i sławne w całej Rzeczpospolitej Polskiej, a nawet poza jej granicami.
— I kryły tajemnicę? — upewniłem się.
Dziadek, widząc moje zainteresowanie, tylko uśmiechnął się pod wąsem. Oho, powiedziałem sobie, znów wymyśli coś fantastycznego, jakieś zielonooczki albo krzywoząbki. Uschnę z nudów, zanim skończy o nich opowiadać.
— Zapraszam na obiad — zmieniła temat babcia Zosia i spytała tatę. — Zjesz z nami?
— Dziękuję. Muszę gnać. Dziś przyjeżdża elektryk. — Tata zburzył mi włosy. — Będziesz cierpliwie czekał na wiadomość o próbnych treningach, prawda? — rzucił z uśmiechem i już go nie było.
Cierpliwie? To niemożliwe. Tata dobrze wie, że akurat cierpliwości brakuje mi najbardziej. Przywiózł mnie do dziadków na wakacje, bo rodzice są bardzo zajęci. Pracują i budują nowy dom pod Warszawą. A poza tym chcą, żebym lepiej poznał stolicę. Będę tu przecież trenował. Taką mam nadzieję.
Po chwili siedziałem przed talerzem zupy pomidorowej i wzdychałem. U dziadków zawsze jest obiad trzydaniowy, a ja nie lubię zup. Pomieszałem łyżką w talerzu i się skrzywiłem. Dziadek Paweł i babcia Zosia spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
— Adasiu, powiedz mi, ile łyżek zupy jest w twoim talerzu? — zapytał dziadek.
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Spojrzałem na talerz z zupą. Był napełniony do połowy, ale ile łyżek zupy mieści?
— Nie mam pojęcia — odpowiedziałem. — To ważne?
— Bardzo ważne. Jeśli nie wiesz, policz, wnusiu, a odkryjesz jedną z tajemnic wąsacza, o którym ci wspomniałem. I sprawisz nam przyjemność.
Obiecałem rodzicom, że nie przysporzę dziadkom kłopotu, postanowiłem więc spełnić niezwykłą prośbę. Napełniłem łyżkę.
— Jedna — odliczyłem i połknąłem jej zawartość, żeby sięgnąć po drugą i kolejną. Gdy doszedłem do dwunastej, talerz był pusty.
— Brawo! — Babcia zaklaskała, a dziadek podkręcił wąsa.
— To był podstęp! — Zrozumiałem, ale nie gniewałem się na dziadka, bo zupa okazała się wyjątkowo smaczna. — Sprytny jesteś, dziadku!
— To nie ja. To wymyślił ten wąsacz, o którym ci wspomniałem. A wiesz, tak sobie teraz myślę, że szczególnie ty powinieneś poznać go bliżej — zaznaczył i ciągnął dalej. — Kiedy jego córki, Wanda i Jagoda, grymasiły przy obiedzie, pytał je o liczbę łyżek zupy w talerzu. Oczywiście nie wiedziały, więc radził liczyć podczas jedzenia.
Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Śmiałem się trochę z siebie, a trochę z tych córek wąsacza, które dały się tak nabrać swojemu tacie.