Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Maski - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Maski - ebook

Jak bardzo może namieszać jeden wieczór? Taki, gdy możesz być kim chcesz i obowiązuje tylko jedna zasada...

Poppy po odkryciu licznych zdrad wieloletniego partnera potrzebowała nowego startu. Szaleństwa, zapomnienia. Żadnego planu czy oczekiwań. Żadnej bolesnej przeszłości. Wszystko szło zgodnie z planem, dopóki ktoś nie wyłowił jej z tańczącego tłumu na imprezie maskowej. Liam. To jej jedyne wspomnienie z tej nocy warte zapamiętania... I niemożliwe do zapomnienia.

Nie była na niego gotowa. Dotyk, smak i zapach Liama miały prześladować ją już zawsze w snach...

Dwa lata później Poppy zaciekle walczy o awans w pracy, lecz nowy szef okazuje się trudnym przeciwnikiem. Wywraca do góry nogami jej karierę, mimo to nie sposób wyrzucić go z myśli. Zwłaszcza że jego chłód może skrywać więcej, niż widać gołym okiem.

Co się stanie jeśli Poppy zaryzykuje? Jak wiele zyska... a może jak wiele straci, jeśli podejmie wyzwanie?

Uczucia potrafią kryć się pod wieloma maskami. Od ciebie zależy, czy zdejmiesz je wszystkie.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-07977-5
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1.

KŁAM­CZU­CHA

Syl­we­ster 2021, Lon­dyn

– Poppy... Mu­sisz wyjść...

Chloe po raz ko­lejny de­li­kat­nie za­pu­kała do drzwi ła­zienki. Tym ra­zem jed­nak w każ­dym głu­chym puk­nię­ciu za­czy­nało po­brzmie­wać znie­cier­pli­wie­nie. Nic dziw­nego, skoro od mie­siąca we­ge­to­wa­łam, a je­dyną cie­niutką ni­teczką, która trzy­mała mnie w ca­ło­ści, była wła­śnie Chloe. Nie mia­łam wąt­pli­wo­ści, że bez niej roz­pa­dła­bym się na setki ty­sięcy ka­wa­łecz­ków. Tym trud­niej było mi jej po­wie­dzieć, jak bar­dzo nie chcia­łam dzi­siaj ni­g­dzie wy­cho­dzić. Już szy­ko­wa­łam ko­lejną błahą wy­mówkę, którą przy­ja­ciółka mo­gła zbić byle ar­gu­men­tem, zbyt­nio się na­wet nie wy­si­la­jąc. Za­nim to jed­nak zro­bi­łam, spoj­rza­łam w lu­stro.

Ciem­no­zie­loną, błysz­czącą su­kienkę na cie­niut­kich ra­miącz­kach do­sta­łam wła­śnie od Chloe w ra­mach pre­zentu świą­tecz­nego. Był to jej pierw­szy krok do na­mó­wie­nia mnie na syl­we­strową im­prezę i tę mi­ni­grę ro­ze­grała per­fek­cyj­nie. Zwłasz­cza gdy do ze­stawu na moje wy­pa­da­jące dwu­dzie­stego dzie­wią­tego grud­nia uro­dziny po­da­ro­wała mi szpilki w ko­lo­rze praw­dzi­wego szam­pana. Tym spo­so­bem nie dość, że za­pew­niła mi kró­lew­ską sty­lówkę, to jesz­cze na wstę­pie do­słow­nie wy­rwała mi z gar­dła ar­gu­ment, że nie mam się w co ubrać. Bo mia­łam... I wy­glą­da­ła­bym na­prawdę ład­nie, gdyby nie za­czer­wie­nione od pła­czu oczy i czer­wony nos do kom­pletu.

Na­wet nie za­czę­łam się ma­lo­wać. Po pro­stu spoj­rza­łam w lu­stro i znów wy­buch­nę­łam pła­czem, a za­wi­nięty na wło­sach ręcz­nik zsu­nął się smęt­nie na moje stopy. Nie mo­głam prze­stać pła­kać, i choć sta­ra­łam się za­cho­wać ci­szę, Chloe na bank usły­szała moje szlo­cha­nie. Miała słuch ni­czym pies tro­piący i na­prawdę nie­wiele jej umy­kało. Zresztą zna­ły­śmy się od ko­ły­ski, na pewno więc wie­działa, że jak tylko za­trza­sną się za mną drzwi, ma­ska opa­no­wa­nia opad­nie. Chyba wła­śnie to prze­ko­nało mnie, by osta­tecz­nie przejść kilka kro­ków, by od­blo­ko­wać drzwi.

– Och, Poppy... – wy­mam­ro­tała Chloe, gdy tylko zo­ba­czyła stan mo­jej twa­rzy.

Bez słowa wtu­li­łam się w jej roz­ło­żone, pach­nące ka­pry­fo­lium ra­miona, które jak za­wsze cze­kały tylko, by mnie po­cie­szyć. Cza­sem my­śla­łam, że nie za­słu­guję na taką przy­ja­ciółkę, ale tego dnia by­łam wdzięczna, że ją mam.

De­li­katne, drobne dło­nie ru­do­wło­sego cho­chlika starły łzy z mo­ich po­licz­ków.

– On na to nie za­słu­guje, wiesz o tym – po­wie­działa i chwy­ciła moją twarz w dło­nie, by do­brze mi się przyj­rzeć.

Cmok­nęła mnie w sam śro­dek czoła, a w jej gło­wie za­pewne zro­dził się plan na­praw­czy, bo już po chwili usa­dziła mnie na za­mknię­tym se­de­sie i z szu­flady pod umy­walką wy­cią­gnęła wszyst­kie moje przy­bory do ma­ki­jażu. Było ich nie­wiele, więc oczy­wi­ście skwi­to­wała to cmok­nię­ciem ozna­cza­ją­cym nie­za­do­wo­le­nie, ale obie wie­dzia­ły­śmy, że kto jak kto, ale ona bez pro­blemu coś z tego wy­cza­ruje. Nie wy­ma­gała ode mnie od­po­wie­dzi na to, co po­wie­działa, jed­nak czu­łam, że to, co wresz­cie do mnie do­tarło, musi wy­brzmieć. Na­bra­łam więc głę­boko po­wie­trza, wy­pu­ści­łam drżący od­dech i za­czę­łam:

– Wiem, że on na to nie za­słu­guje, ale tak trudno wy­ma­zać wszystko, co było mię­dzy nami do­bre...

– Popps, chyba za­po­mi­nasz, że mię­dzy wami były jesz­cze cztery... – Nie­mal wci­snęła mi w twarz dłoń, by do­sad­niej pod­kre­ślić liczbę. – CZTERY INNE BABY! – pod­nio­sła głos, tak by każdy w bu­dynku wie­dział, że miesz­ka­nie nu­mer trzy­dzie­ści trzy za­miesz­kuje nie kto inny, a klaun we wła­snej oso­bie.

Tak, to ja nim by­łam. Do­kład­nie od dnia, kiedy spo­dzie­wa­jąc się za­rę­czyn, wy­stro­iłam się w małą czarną, a tuż przed wyj­ściem na ko­la­cję przy­pad­kiem otwo­rzy­łam lap­topa na­le­żą­cego do mo­jego wie­lo­let­niego chło­paka. Zna­la­złam w nim roz­mowy, któ­rych na­wet nie sta­rał się za­bez­pie­czyć. Nie mó­wiąc o fil­mi­kach, na któ­rych pie­przył ko­biety zde­cy­do­wa­nie nie­bę­dące mną. Tylko cztery z nich prze­wi­jały się re­gu­lar­nie w ama­tor­sko na­krę­co­nych ma­te­ria­łach. I tylko o czte­rech po­wie­dzia­łam Chloe. Gdyby wie­działa, że przy­pad­ko­wych ko­biet na­li­czy­łam aż dzie­sięć, wy­mie­rzy­łaby mi so­lidny po­li­czek, a ja na­wet nie mo­gła­bym się jej dzi­wić. Za­tem aby uści­ślić... Mię­dzy mną a Ja­co­bem, poza do­brymi chwi­lami, było aż czter­na­ście ciał nie­na­le­żą­cych do mnie.

Ale he­eeej! Za­wsze mo­gło być go­rzej, prawda? Prze­cież mo­głam jesz­cze zła­pać od nich wszyst­kich ja­kąś pa­skudę! A osta­tecz­nie nie mia­łam ani fa­ceta, ani na przy­kład chla­my­dii. To mu­siał być ja­kiś suk­ces, co nie? I mimo że ta myśl była ra­czej słodko-gorzką drwiną ze mnie sa­mej to... zu­peł­nie nie­spo­dzie­wa­nie mi po­mo­gła.

Wy­pro­sto­wa­łam zgar­bione plecy i spoj­rza­łam w błę­kitne oczy mo­jego wspar­cia mo­ral­nego. Mia­łam dość uża­la­nia się nad sobą, bo chyba na­resz­cie opadł szok, zga­sło za­prze­cze­nie i umarła na­dzieja, że to wszystko to ja­kiś po­rą­bany sen. Bio­rąc pod uwagę stan mo­jego miesz­ka­nia, prze­szłam wszyst­kie sta­dia ża­łoby po związku z Ja­co­bem. Ka­napa, na któ­rej spę­dzi­łam ostat­nie ty­go­dnie – otę­pie­nie. Roz­bite ramki ze wspól­nymi zdję­ciami – gniew. W po­ło­wie prze­rwana wia­do­mość w ko­piach ro­bo­czych mo­jego te­le­fonu – tar­go­wa­nie się. Hek­to­li­try łez wsiąk­nię­tych w chu­s­teczki hi­gie­niczne roz­siane tu i ów­dzie – de­pre­sja. Ten wie­czór? Chcia­łam, by był po­cząt­kiem ak­cep­ta­cji.

Rze­czy­wi­sty ob­raz tego, jak wy­glą­dał mój zwią­zek, był bru­talny, ale chyba naj­le­piej ścią­gał mnie na zie­mię.

– Masz ra­cję – po­wie­dzia­łam do przy­ja­ciółki, która za­częła szel­mow­sko się uśmie­chać, jesz­cze za­nim się ode­zwa­łam. – Chyba za da­leko od­pły­nę­łam w tym ta­pla­niu się w roz­pa­czy...

– No i w końcu brzmisz jak Pe­ne­lope, którą znam! A te­raz za­mknij te za­łza­wione śle­pia i po­zwól mi się od­pi­co­wać.

I tak za­mie­rza­łam dać jej cał­ko­wi­cie wolną rękę, jed­nak moja wro­dzona ma­ruda ko­niecz­nie chciała mieć ostat­nie słowo.

– Po co się ma­lo­wać, skoro to bal ma­skowy? To do­sko­nała oka­zja, by za­osz­czę­dzić czas na tej ca­łej ta­pe­cie. – Wska­za­łam dło­nią moje ża­ło­sne za­pasy ko­sme­ty­ków, z któ­rych zro­bie­nie „ta­pety” gra­ni­czyło z cu­dem, i po­chwy­ci­łam scep­tyczne spoj­rze­nie Chloe, która wy­glą­dała, jakby po­my­ślała zu­peł­nie o tym sa­mym.

– Skoro bę­dziesz miała tylko moc swo­ich oczu, by uwieść naj­więk­sze cia­cho tego wie­czoru, to moja w tym głowa, żeby pre­zen­to­wały się ku­sząco i ta­jem­ni­czo.

Par­sk­nę­łam śmie­chem, gdy do swo­ich śmia­łych słów Chloe do­ło­żyła su­ge­stywny ruch brwiami. Ra­czej nie by­łam go­towa na żadne randki. Po tym, co zro­bił mi Jake, czu­łam się brudna, zbru­kana i... zra­niona. Ten drań nie dość, że no­to­rycz­nie mnie zdra­dzał, to przy­ła­pany na go­rą­cym uczynku, miał czel­ność wy­rzu­cić mi, że szu­kał wra­żeń, bo moja nie­płod­ność spra­wia, że seks jest po­zba­wiony dresz­czyku emo­cji. Kiedy po­wie­dzia­łam o tym Chloe, mu­sia­łam nie­mal na niej usiąść, żeby nie wsko­czyła za kie­row­nicę swo­jego ma­łego forda i nie spró­bo­wała na­mie­rzyć Ja­coba, by go prze­je­chać.

Tak więc oprócz tego, że czu­łam się źle przez samą zdradę, spo­koju nie po­zwa­lało mi za­znać też po­czu­cie by­cia wy­bra­ko­waną. Ja­sne, ar­gu­ment Ja­coba był kom­plet­nie wy­ssany z palca. Gość nie wie­dział, co po­wie­dzieć, kiedy przy­par­łam go do muru, więc na od­chodne po­sta­no­wił ude­rzyć w czuły punkt. Za­bo­lało, zwłasz­cza że moje szanse na zo­sta­nie matką były ni­kłe. Po prze­by­tej w dzie­ciń­stwie cho­ro­bie bez po­mocy le­ka­rzy nie za bar­dzo mia­łam na co li­czyć. Ale kiedy roz­ma­wia­li­śmy z Ja­co­bem o na­szej przy­szło­ści, on z ta­kim sa­mym za­an­ga­żo­wa­niem jak ja snuł uro­cze wi­zje o ży­ciu ja­kie­goś dziecka, które od­mieni taka wspa­niała para jak my. I wła­śnie chyba naj­gor­sze jest to, że mó­wił te wszyst­kie piękne rze­czy i skła­dał te wszyst­kie obiet­nice, a w tym sa­mym cza­sie zdra­dzał mnie z ko­bie­tami, które rze­komo mo­gły do­star­czyć mu emo­cji, ja­kich nie miał ze mną. Co za dno.

Sie­dzia­łam na za­mknię­tej to­a­le­cie ma­lo­wana przez naj­lep­szą przy­ja­ciółkę na im­prezę, na którą nie chcia­łam iść. Prze­ły­ka­łam ro­snącą znów w prze­łyku gulę, zło­żoną z żalu, upo­ko­rze­nia oraz smutku, i chyba ni­gdy wcze­śniej tak jak tego dnia nie ma­rzy­łam, by być kimś in­nym. Kimś mniej na­iw­nym, mniej... uszko­dzo­nym.

– Poppy, ale nie bę­dziesz znowu pła­kać prawda? – za­py­tała Chloe, sły­sząc, że po­cią­gam no­sem.

– Po­sta­ram się nie roz­kleić, cho­ciaż to trudne – wy­szep­ta­łam, nie otwie­ra­jąc oczu, by nie po­psuć ma­ki­jażu i by jesz­cze na chwilę ukryć się przed zmar­twio­nym spoj­rze­niem przy­ja­ciółki.

Coś za­sze­le­ściło, usły­sza­łam dźwięk za­su­wa­nej szu­flady i za­miast na twa­rzy po­czu­łam chłodne dło­nie Chloe na swo­ich dło­niach. Otwo­rzy­łam oczy i zo­ba­czy­łam ją ku­ca­jącą przede mną, a jej nie­bie­skie, wiel­kie oczy, lekko przy­sło­nięte rdzawą grzywką, wpa­try­wały się we mnie.

– Mów do mnie, wy­wal z sie­bie ten syf i skończmy to pa­smo roz­pa­cza­nia za czło­wie­kiem, który nie za­słu­guje na ani jedną twoją łzę.

Wes­tchnę­łam ciężko.

– Chcia­ła­bym nie być sobą...

Chloe unio­sła brwi ze zdzi­wie­niem, ale nic nie po­wie­działa.

– Chcia­ła­bym mieć wię­cej pew­no­ści sie­bie, chcia­ła­bym być bar­dziej aser­tywna... Wiesz... Świa­doma swo­jej war­to­ści, albo w ogóle jak­kol­wiek war­to­ściowa. Jake za­brał mi to wszystko i wy­rzu­cił przez okno. Czuję się, jak­bym była ze szkła, a to, co mi zro­bił, zu­peł­nie mnie roz­biło. Nie wiem, jak mam te­raz po­zbie­rać się do kupy... – wy­zna­łam drżąco i o dziwo nie uro­ni­łam ani jed­nej łzy. – Nie wiem, czy je­stem go­towa, by wyjść i po­ka­zać się światu taka... – do­da­łam i wska­za­łam na sie­bie dło­nią.

Tym ra­zem Chloe nie po­zwo­liła mi do­koń­czyć.

– Taka, czyli piękna, do­bra i czuła?

Prych­nę­łam, bo obie wie­dzia­ły­śmy, że nie to chcia­łam po­wie­dzieć. Chloe jed­nak to nie zra­ziło.

– Idziemy na im­prezę, gdzie ma­ski grają główną rolę, prze­cież i ty mo­żesz grać – oznaj­miła za­gad­kowo, a na jej usta wró­cił psotny uśmiech. Ten sam, który zwia­sto­wał kło­poty.

– Co masz na my­śli?

– Och, no po­myśl... Skoro Jake we­dług cie­bie znisz­czył dawną Poppy, to czas stwo­rzyć nową. A dzi­siaj masz ku temu do­sko­nałą oka­zję... – rzu­ciła ta­jem­ni­czo.

– Mów da­lej.

– Z ma­ską na twa­rzy nie bę­dzie ła­two od­kryć two­jej praw­dzi­wej toż­sa­mo­ści. Chyba że sama ją wy­ja­wisz. Mo­żesz być sek­sowną córką bo­ga­tego ary­sto­kraty, któ­rego na­zwi­ska nie­stety nie mo­żesz po­dać w oba­wie przed skan­da­lem. – Chloe zro­biła smutną minkę i z prze­ję­ciem chwy­ciła się za serce, po­pi­su­jąc się grą ak­tor­ską. – Poppy, dzi­siej­szego wie­czoru mo­żesz do­słow­nie być, kim tylko za­pra­gniesz. Mo­żesz stać się taka, jaka za­wsze chcia­łaś być, albo wró­cić do tego, jaka by­łaś przed ka­ta­strofą z tym idiotą. Je­śli nie chcesz być dzi­siaj sobą... Nie bądź.

Wzru­szyła ra­mio­nami, jakby to było ta­kie pro­ste, jed­nak trudno było mi nie przy­znać, że ma to sens. A już tym bar­dziej nie mo­głam uda­wać, że jej po­mysł mnie nie za­in­try­go­wał. Nie mo­głam też zi­gno­ro­wać ad­re­na­liny krą­żą­cej w moim krwio­biegu, która za­bar­wiła moje po­liczki na ró­żowo. Wsta­łam, nie­mal prze­wra­ca­jąc Chloe. Po­de­szłam do lu­stra, tego sa­mego, w które jesz­cze chwilę wcze­śniej wpa­try­wa­łam się z pła­czem, ale tam­tej dziew­czyny już w nim nie było. Te­raz wpa­try­wała się we mnie ko­bieta, któ­rej zie­lono-bursz­ty­nowe, wręcz ko­cie oczy błysz­czały z pod­eks­cy­to­wa­nia. Pa­trzy­łam na prze­piękny ma­ki­jaż, który do­da­wał jej aury sza­leń­stwa i ta­jem­ni­czo­ści. Ko­bieta z lu­stra na­ło­żyła złotą ma­skę, ozdo­bioną ciem­no­zie­lo­nymi i fio­le­to­wymi cyr­ko­niami. Ma­ska za­kry­wała tylko pół twa­rzy, więc mo­głam ob­ser­wo­wać, jak usta ko­cicy roz­cią­gają się w dra­pież­nym uśmie­chu.

Kiedy opusz­cza­ły­śmy miesz­ka­nie, by ru­szyć w ciemną noc, w mo­jej gło­wie w za­pę­tle­niu grała pio­senka Tay­lor Swift Look What You Made Me Do. Nie wie­dzia­łam jesz­cze, kim stanę się tego wie­czoru, ale na pewno wie­dzia­łam, kim nie by­łam. Bo gdy prze­kro­czy­łam próg miesz­ka­nia z wy­soko unie­sioną głową, zde­cy­do­wa­nie nie by­łam już Poppy. Nie by­łam też ofiarą.

***

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: