Mąż na liście życzeń - ebook
Mąż na liście życzeń - ebook
Sienna Newman od roku jest kochanką swojego szefa, Emiliana Castillo. Podczas tygodniowego pobytu Emiliana w rodzinnej Argentynie, Sienna uświadamia sobie, jak bardzo jej na nim zależy, i postanawia mu to wyznać. Jednak Emiliano po powrocie zachowuje się dziwnie. Sienna czuje, że coś jest nie tak. Nazajutrz znajduje w gazecie wiadomość o jego zaręczynach…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4066-6 |
Rozmiar pliku: | 749 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W ciągu sześciu lat nic się nie zmieniło.
Emiliano Castillo był nieco zaskoczony, gdy zdał sobie sprawę, że przez chwilę zapragnął, by było inaczej. Ale czy tradycjonalizm nie był jedną z kluczowych wartości jego rodziny? I czy to właśnie nie ze względu na przywiązanie do tradycji postanowił odwrócić się od tej rodziny?
Wpatrywał się w jeden punkt, nie chcąc przyglądać się padokom, na których zwykle pasły się rasowe konie i źrebaki. Mimo to nie mógł nie zauważyć, że niegdyś pełen życia krajobraz zionął obecnie dziwną pustką.
Zmusił się, by zebrać myśli. Nie zamierzał pozwalać sobie na nostalgię. W gruncie rzeczy chciał, by jego pobyt w posiadłości Castillo położonej na obrzeżach Kordoby w Argentynie był tak krótki, jak to możliwe.
Przyjechał tu tylko z szacunku dla Matiasa, swego starszego brata. Gdyby Matias był w stanie mówić, Emiliano upewniłby się, że brat przekazał rodzicom jego sprzeciw.
Niestety Matias nie był w stanie tego zrobić.
Na samą myśl o przyczynach tego stanu rzeczy Emiliano poczuł ukłucie w piersi. Całe szczęście, nie miał czasu o tym rozmyślać, samochód podjechał bowiem właśnie pod luksusową willę, w której mieszkało kilka pokoleń dumnych, krnąbrnych członków rodziny Castillo.
Wspiął się po schodach i skinął głową w odpowiedzi na powitanie starzejącego się kamerdynera.
– Señor i señora Castillo oczekują w salonie.
Emiliano rzucił przelotne spojrzenie na ściany domu, w którym dorastał. Dostrzegł solidną poręcz, na której ślizgał się jako dziecko, i antyczną gablotę, na którą wpadł, fundując sobie złamanie obojczyka. Mógł robić, co mu się żywnie podobało, bo w tym domu liczyła się tylko jedna osoba: Matias. Dopiero jako nastolatek pojął, co to oznaczało.
Otrząsnął się ze wspomnień i podążył za kamerdynerem w stronę przestronnego salonu. Rodzice siedzieli na wytwornych krzesłach, które równie dobrze mogłyby zdobić wnętrze pałacu wersalskiego. Nawet bez ostentacyjnych akcesoriów i niemal odpustowych oznak bogactwa Benito i Valentina emanowali iście królewską dumą. Oboje posłali mu wyniosłe i obojętne spojrzenia, które tak dobrze znał. Emiliano dostrzegł jednak inne emocje czające się pod powierzchnią.
Nerwy. Desperację.
Podszedł bliżej i pocałował matkę w policzek.
– Mamo, mam nadzieję, że wszystko gra?
– Oczywiście. Byłoby natomiast lepiej, gdybyś pokwapił się, by nam odpowiedzieć za pierwszym razem, gdy się z tobą skontaktowaliśmy. Jak zwykle jednak uznałeś za stosowne, by zrobić to kiedy indziej.
Emiliano powstrzymał się przed uwagą, że to wspomnienie ich obojętności kształtowało jego decyzje. Zamiast tego skinął głową w kierunku ojca, który bez entuzjazmu odwzajemnił skinienie, po czym rozsiadł się w fotelu.
– Jestem tu teraz. Możemy skupić się na tym, dlaczego mnie wezwaliście? – zapytał.
Ojciec się skrzywił.
– Si, wieczny pośpiech. Zawsze musisz być gdzie indziej, prawda?
– Prawdę mówiąc, tak.
W Londynie brał akurat udział w zaciętej licytacji, której przedmiotem był rewolucyjny program do obsługi mediów społecznościowych. Do jego twórców umizgiwało się co najmniej pół tuzina innych inwestorów. Musiał także dopilnować spraw związanych z organizacją urodzin Sienny Newman.
Jego wicedyrektor do spraw zakupów.
Jego kochanki.
Myśli o kobiecie, której intelekt wzbudzał jego czujność w ciągu dnia i której ciało rozpalało go w nocy, częściowo rozproszyły gorzkie wspomnienia dzieciństwa. W przeciwieństwie do jego dawnych wybranek, Sienna nie była łatwą zdobyczą, a jej opory przed spędzaniem z nim czasu w okolicznościach innych niż zawodowe stanowiły wyzwanie, które rozpaliło go na długo przed tym, zanim zgodziła się zjeść z nim kolację. W chwilach zadumy Emiliano nadal potajemnie dziwił się zmianom, które wprowadził w swoim życiu, by zrobić miejsce dla kochanki.
Wpatrywał się w rodziców z uniesioną brwią. Dawno temu zrozumiał, że żadne jego słowo i żaden czyn nie zmieniłyby ich nastawienia. Spłodzili go, ale nie był im potrzebny. Właśnie dlatego wyjechał z domu i przestał zabiegać o ich uwagę.
– Kiedy ostatni raz złożyłeś wizytę bratu? – zapytała matka.
To pytanie przypomniało mu o obecnym stanie brata, który leżał nieprzytomny w szwajcarskim szpitalu.
– Dwa tygodnie temu. Odwiedzam go regularnie.
Jego rodzice wymienili zaskoczone spojrzenia.
– Jeśli tylko o to chodziło, mogliście napisać mejl.
– Nie tylko o to. Ale to… pokrzepiające, że rodzina nadal coś dla ciebie znaczy, mimo że porzuciłeś ją bez mrugnięcia okiem – powiedział Benito.
– Pokrzepiające? W takim razie warto chyba uczcić fakt, że wreszcie zrobiłem coś dobrze? Choć jeśli chcemy uniknąć kłamstw i wyolbrzymień, powinniśmy się chyba skupić na tym, dlaczego mnie tu ściągnęliście.
Benito podniósł szklankę i wpatrywał się w jej zawartość przez kilka sekund, po czym głośno przełknął trunek i spojrzał na syna z dezaprobatą.
– Nie mamy pieniędzy. Jesteśmy nędzarzami. Wdepnęliśmy w przysłowiowe gówno.
– Słucham? – zapytał zdziwiony Emiliano.
– Mam powtórzyć? Po co? Żebyś mógł się tym nacieszyć? – wypalił. – Proszę bardzo. Biznes polo, hodowla koni. Wszystko upadło. Przez ostatnie trzy lata, odkąd Rodrigo Cabrera zaczął produkować w Kordobie konkurencyjny sprzęt, posiadłość gromadziła kolejne długi. Zwróciliśmy się do niego i kupił nasz dług. Teraz żąda zwrotu pieniędzy. Jeśli nie spłacimy zadłużenia do końca przyszłego miesiąca, wyrzucą nas z domu.
– Jak to możliwe? Cabrera nie wie nic na temat hodowli koni. Kiedy ostatnio o nim słyszałem, zajmował się nieruchomościami. Poza tym Castillo to czołowa południowoamerykańska firma w tej branży. Jak możecie być na skraju bankructwa? – zapytał oszołomiony.
Matka pobladła.
– Nie tym tonem, młody człowieku.
Emiliano wziął głęboki oddech, powstrzymał się od bardziej zjadliwego komentarza i ostrożnie dobrał słowa.
– Wyjaśnijcie mi, jak do tego doszło.
Ojciec wzruszył ramionami.
– Jesteś biznesmenem… wiesz, jak bywa. Kilka złych inwestycji tu i ówdzie…
Emiliano pokręcił głową.
– Matias był… jest… bystrym przedsiębiorcą. Nigdy nie pozwoliłby firmie znaleźć się na skraju bankructwa. A już na pewno nie zataiłby tego przede mną… – przerwał, kiedy rodzice wymienili kolejne spojrzenie. – Powiedzcie mi, o co tu naprawdę chodzi. Zakładam, że poprosiliście, bym przyjechał, bo potrzebujecie mojej pomocy?
– Si – wymamrotał ojciec.
– Zatem mówcie.
Zapadła śmiertelna cisza. Po chwili Benito podniósł tablet, którego Emiliano wcześniej nie zauważył, i go uruchomił.
– Twój brat zostawił ci wiadomość. Może to pomoże ci zrozumieć, co zaszło.
Zmarszczył czoło.
– Wiadomość? Jakim cudem? Matias jest w śpiączce.
Valentina zacisnęła usta.
– Nie musisz nam o tym przypominać. Nagrał ją przed operacją mózgu, kiedy lekarze przedstawili mu prognozy.
Emiliano nie mógł przeoczyć bólu w jej głosie i smutku w oczach. Nie po raz pierwszy w życiu zastanawiał się, dlaczego tylko jego brat zasłużył na taką głębię uczuć.
Skupił się jednak na chwili obecnej.
– To się wydarzyło dwa miesiące temu. Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówicie?
– Przedtem nie sądziliśmy, że będzie nam to potrzebne.
– „To”, czyli ja?
Matka wzruszyła ramionami. Wiedząc, że tłumione od lat uczucia w każdej chwili mogą eksplodować, Emiliano gwałtownie wstał i podszedł do ojca, wyciągając dłoń w stronę tabletu.
Gdy zobaczył twarz brata, który leżał w szpitalnej sali z zabandażowaną głową, zabrakło mu tchu. Matias był jedyną osobą, która nie odtrącała go tylko dlatego, że urodził się drugi. Wsparcie brata było kluczowym powodem, dla którego Emiliano wyrwał się z apatycznego środowiska, w którym dorastał. W głębi duszy wiedział, że i tak by mu się to udało, ale to dzięki pomocy Matiasa zaczął nowe życie na drugim krańcu świata.
Wiadomość trwała dziesięć minut.
Z każdą kolejną sekundą Emiliano czuł coraz większy szok i niedowierzanie. Gdy wiadomość dobiegła końca, uniósł wzrok i napotkał spojrzenia rodziców, które były już mniej obojętne, a bardziej… zmartwione.
– Czy… czy to prawda? – zapytał.
– Słyszysz brata i nadal wątpisz? – odparł ojciec, na którego surowej twarzy dało się zauważyć cień wstydu.
– Nie wątpię w jego słowa. Nie mogę tylko uwierzyć, że naprawdę wydaliście miliony dolarów, choć firmy nie było na to stać!
Ojciec uderzył dłonią o stół.
– Castillo to moja firma!
– Do której Matias także ma prawa! To właśnie wpajaliście mu od urodzenia, czyż nie? Czy to nie dlatego wylewał dla niej siódme poty? Bo naciskaliście, by odniósł sukces za wszelką cenę?
– Nie jestem tyranem. Pracował dla Castillo z własnej woli.
– I odwdzięczasz mu się, trwoniąc zyski za jego plecami?
– Nasza umowa z Cabrerą miała być opłacalna.
– Opłacalna? Wykiwał was koleś, który z daleka wyczuł łatwy cel. – Zerknął na ekran, nadal nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszał. Bankructwo. Absurdalne obietnice.
Apel w oczach brata i podniosła prośba, by nie zawiódł rodziny.
Tylko przez nią Emiliano nie rzucił się do wyjścia.
– Naprawdę to zrobiliście? Dogadaliście się z Cabrerą, że Matias ożeni się z jego córką, jeśli umowa nie wypali? – warknął zszokowany. – Czy ona nie jest nadal dzieckiem?
Przez jego myśli przemknęło zamglone wspomnienie małej dziewczynki z warkoczykami biegającej po ranczu w trakcie rodzinnych wizyt.
– Ma dwadzieścia trzy lata – poinformowała go matka. – Miała kilka dzikich eskapad, które przyprawiły jej rodziców o siwe włosy, ale teraz jest już dojrzalsza. Matias był, rzecz jasna, jej faworytem, ale czule cię wspomina…
– Nie obchodzi mnie, jak mnie wspomina. Obchodzi mnie natomiast to, że cały ten układ was nie zaalarmował! – warknął. – I to rzekomo był przyjaciel rodziny!
Po raz pierwszy w życiu jego ojciec wyglądał za zawstydzonego.
– Stało się, jak się stało. Los tej rodziny leży teraz w twoich rękach. I daruj sobie wyciąganie książeczki czekowej. Cabrera wyraźnie zaznaczył, że interesuje go tylko jedno. Albo wyjdziesz za Gracielę Cabrerę, albo będziesz się przyglądał, jak tracimy z matką wszystko.