Mazurscy w podróży. Klątwa mumii. Tom 9 - ebook
Mazurscy zwykle podróżują po Europie, ale po pewnej burzliwej naradzie postanawiają wyruszyć w bardziej egzotyczny zakątek świata – ferie zimowe spędzą w Egipcie.
Jędrek zawsze marzył, by zobaczyć piramidy i sfinksa w Gizie, a babcia Henrysia pragnęła wyruszyć tropem ulubionej pisarki Agathy Christie. Mazurscy ułożyli więc plan wycieczki i wybrali biuro podróży. Jednak gdy tylko wylądowali w Egipcie, od razu wpadli w tarapaty, a wszystko zaczęło się od zaginionych walizek.
Tym razem Mazurscy będą zwiedzać starożytne grobowce i świątynie i zaproszą czytelników w magiczny rejs po Nilu, podczas którego przytrafią im się dziwne i niepokojące przygody. Czy z tymi zdarzeniami ma coś wspólnego klątwa mumii? Tego muszą się dowiedzieć, nim będzie za późno…
| Kategoria: | Dla dzieci |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8425-068-6 |
| Rozmiar pliku: | 14 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Cześć!
Nazywam się Jędrek Mazurski. Razem z rodziną podróżuję po Europie, często zwiedzamy również Polskę. Gdy nadeszły ferie zimowe, postanowiliśmy dla odmiany wyruszyć w bardziej egzotyczny zakątek.
Po burzliwej naradzie niemal jednogłośnie zdecydowaliśmy się na Egipt. Zawsze marzyłem o tym, by zobaczyć piramidy i Sfinksa w Gizie, a babcia Henrysia chciała się wybrać tropem swojej ulubionej pisarki – Agathy Christie, która często spędzała tam wakacje. Ułożyliśmy więc program wycieczki, który łączył te wszystkie atrakcje, a potem znaleźliśmy odpowiednie biuro podróży, z którym mogliśmy go zrealizować.
Pierwszy raz mieliśmy polecieć w podróż samolotem. Gdy Marcela – moja kuzynka, która zwykle nam towarzyszy – dowiedziała się o tych planach, oznajmiła, że leci z nami. Nawet się ucieszyłem, że będę miał towarzystwo, bo trochę przerażała mnie wycieczka z wieloma zupełnie obcymi ludźmi. Do tej pory spędzaliśmy wakacje tylko w rodzinnym gronie.
Na początku nowego roku przygotowania do podróży ruszyły pełną parą. Przed wyjazdem przeczytałem kilka książek o historii starożytnego Egiptu, oglądałem również filmy i programy o piramidach, mumiach i zabytkach. Zrobiłem trochę notatek i wypunktowaliśmy z bunią miejsca, które chcielibyśmy odwiedzić. Dużo dowiedziałem się też o pełnym skarbów grobowcu faraona Tutanchamona i klątwie, która rzekomo dotknęła jego odkrywców.
Wówczas nie miałem jeszcze pojęcia, że nas też dosięgnie pewna klątwa, ale o tym za chwilę.
Jeśli chcecie razem ze mną przeżywać przygody w Egipcie, przygotujcie się na sporą dawkę emocji, bo będziemy wspólnie zwiedzać świątynie, grobowce i piramidy.
Zapraszam was na magiczny rejs po Nilu! =)
Aha, tylko uważajcie na rabusiów, krokodyle, jadowite skorpiony i burze piaskowe…
ROZDZIAŁ 1, W KTÓRYM LĄDUJEMY W HURGHADZIE I ROZPOCZYNAJĄ SIĘ NASZE WIELKIE EGIPSKIE WAKACJE
– Uff! Jak gorąco! – jęknąłem, gdy tylko opuściłem klimatyzowane wnętrze samolotu i postawiłem stopy na płycie lotniska.
– Witaj, Egipcie! – wykrzyknęła bunia, javk zwykle pełna entuzjazmu.
Pstryk! Pstryk! – rozległ się dźwięk aparatu w smartfonie Marceli, bo natychmiast musiała zrobić sobie parę fotek.
– Dzieci, tylko się nie oddalajcie! – przykazała nam moja mama.
– Jędrek, pomóż mi z tą walizką – poprosił padre. – Nie wiem, co babcia do niej napchała – stęknął, obładowany naszymi bagażami podręcznymi.
Podczas gdy bunia wachlowała się karminowym wachlarzem, ja tachałem jej walizkę, by trochę odciążyć tatę.
Za nami z samolotu wytaczali się pozostali uczestnicy wycieczki.
– Mieciu, nie guzdraj się tak! – prychnęła na męża jakaś pani o jasnych kręconych włosach, luźno upiętych z tyłu głowy.
Jej mąż, w kapeluszu ozdobionym różnokolorowymi przypinkami, schodził wolno po schodach, tamując ruch.
– Cecylko, robię, co mogę – odparł potulnie.
– Doris, nie pchaj się! – warknęła kobieta z różą wytatuowaną na prawym przedramieniu.
– Wcale się nie pcham, to ty nadepnęłaś mi na stopę! – odparła kłótliwym tonem dziewczyna o bujnych rudych włosach.
Kątem oka obserwowałem współpasażerów, bo nikogo z nich jeszcze nie znałem, a mieliśmy spędzić razem prawie dwa tygodnie. To szmat czasu, zważywszy na to, że do tej pory zawsze wyjeżdżałem w małym gronie. Marcela wyglądała, jakby jej to nie ruszało, ale ja obawiałem się tego doświadczenia. A od chwili, gdy wysiedliśmy z samolotu, tylko utwierdzałem się w przekonaniu, że to niekoniecznie będzie miła przygoda.
– Ciekawe, czy jedzenie będzie smaczne? – zastanawiał się na głos pan Mietek, ocierając pot z czoła.
– Obawiam się, że będzie podłe! – odpowiedział jegomość o nieco flegmatycznych ruchach i zaciśniętych wąskich ustach.
Obdarzył rozmówcę ponurym spojrzeniem. Zapewne był do niego zbliżony wiekiem, bo miał tak samo siwe skronie.
– To dlaczego pan tu przyjechał? – zagadnął go pan Miecio, odrobinę skonfundowany.
– A dlaczego nie? – Ponurak wzruszył ramionami. – Chcę zobaczyć te słynne grobowce i skarby Tutanchamona. Ale już widzę, że ten cały Egipt to lipa! – stwierdził, rozglądając się wokół. – Miał tu czekać autobus i co? – prychnął. – I jeszcze go nie ma! – odpowiedział sam sobie z dziwną satysfakcją w głosie. – A jedzenie także będzie podłe! – dodał, by pognębić pana Mietka.
„Prawdziwy smerf Maruda”, pomyślałem.
Autobus, który miał podwieźć nas do terminala, rzeczywiście się spóźniał i zaczynaliśmy się smażyć na rozgrzanej płycie lotniska. Wszyscy stali się przez to rozdrażnieni i kłótliwi, a ja zaczynałem żałować, że tym razem zdecydowaliśmy się na zorganizowaną wycieczkę z biurem podróży.
Podczas gdy ja oddawałem się tym niewesołym rozmyślaniom, bunię aż rozpierała energia, a upał wcale nie robił na niej wrażenia.
– Kochani, już niedługo zobaczymy piramidy! – ekscytowała się jak mała dziewczynka. – Wprost nie mogę się doczekać.
– Gdzie ta plaża? – Rozglądała się tymczasem pani Cecylia. – Jak daleko do hotelu? – dopytywała zniecierpliwiona. – Tu jest okropnie gorąco! Mieciu, zrób coś, proszę!
Mąż natychmiast zaczął ją energicznie wachlować jakąś kartką.
– Jak tylko przyjedziemy do hotelu, wskakuję do basenu i nigdzie się nie ruszam! – dodała.
– Kotuś, ale wykupiłem dla nas kilka dodatkowych wycieczek, będziemy poznawać zabytki – odparł jej mąż.
– Mieciu! – wykrzyknęła pani Cecylia. – Bój się Boga! Coś ty wykupił? Wycieczki!? – Natarła na niego niczym rozjuszony nosorożec. – Miały być drinki z palemką przy basenie. I pełne all inclusive! – wrzasnęła, aż zabolały mnie bębenki w uszach.
– Ptaszynko, uspokój się. – Pan Mietek uspokajająco gładził żonę po dłoni. – Chciałem ci zrobić niespodziankę z okazji rocznicy naszego ślubu – wyjaśnił wzruszony. – Zaplanowałem dla nas romantyczny rejs po Nilu. Zawsze o tym marzyłaś, prawda?
– Nigdy o tym nie marzyłam! – odparła pani Cecylia. – Coś ci się pomieszało. I nienawidzę niespodzianek! Właśnie dlatego! Boże, za coś mnie pokarał takim mężem?! – Wzniosła oczy ku niebu. – Myślałam, że lecę na błogie leniuchowanie przy basenie, a ty mnie ciągniesz na włóczęgę po tym dzikim kraju. Na domiar złego z tymi okropnymi ludźmi! – Wskazała moją rodzinę i grupkę osób stojących razem z nami.
– I nawzajem! – odparował mężczyzna z długimi wąsami zakręconymi na koniuszkach. – Co za wredna baba! – mruknął pod nosem. – Lepiej trzymaj się od niej z daleka. – Niespodziewanie zwrócił się do mnie i mrugnął. – Horacy jestem – przedstawił się i uścisnął mi dłoń.
Atmosfera zaczęła się zagęszczać, ludzie na siebie fukali i prychali, ale na szczęście wreszcie podjechał autobus. Chociaż na zewnątrz nie wyglądał zachęcająco, bo był lekko poobijany i gdzieniegdzie odchodziła z niego farba, to gdy tylko wsiedliśmy do środka, odetchnąłem z ulgą. Zaraz owionął nas miły chłodek i pasażerowie przestali się kłócić.
Wysiedliśmy przy terminalu, by odebrać nadane wcześniej walizki i dopełnić formalności. Musieliśmy wypełnić dokumenty dla przyjezdnych i wykupić wizy. Wszystko to zajęło nam sporo czasu, a Marcela bardzo się dziwiła, że nie możemy tak po prostu wyjść z lotniska.
Gdy już myślałem, że wreszcie pojedziemy do hotelu odpocząć, okazało się, że to nie koniec. Musieliśmy jeszcze podejść do specjalnego stanowiska, przy którym odbywała się kontrola paszportowa.
– O ja nie mogę! – jęczała Marcela niczym nasz smerf Maruda.
Kolejka była okropnie długa i zaczynałem się obawiać, że nigdy nie opuścimy lotniska i spędzimy tu bite dwa tygodnie, chodząc od okienka do okienka.
– Nie ma lekko. – Padre mrugnął do nas. – Ale wytrzymajcie. Jeszcze trochę i odpoczniemy na plaży – rzekł pocieszającym tonem.
Pięć minut później wreszcie coś drgnęło i kontrola przyspieszyła. Gdy nadeszła nasza kolej, pokazaliśmy paszporty i mogliśmy pójść dalej, do hali bagażowej.
Przed wejściem stał pracownik, który jeszcze raz sprawdzał, czy na pewno mamy aktualne wizy. Kiedy upewnił się, że wszystko jest w porządku, nareszcie mogliśmy odebrać bagaże.
Ustawiliśmy się przy przesuwającej się taśmie i razem z innymi uczestnikami wycieczki cierpliwie czekaliśmy, aż pojawią się na niej nasze walizki.
Mijały minuty, kolejni pasażerowie odbierali bagaże, a my wciąż staliśmy jak kołki, aż wreszcie taśma stanęła, całkiem pusta.
– Gdzie są nasze WALIZKI? – wykrzyknęła mama z lekką paniką w oczach.
Z RODZINNEGO ALBUMU
Narodziny cywilizacji
Egipt leży w Afryce Północnej. Przez środek kraju przepływa Nil – najdłuższa rzeka świata. Większą część kraju zajmuje pustynia Sahara, przez starożytnych nazywana Czerwoną Ziemią. Po obu stronach Nilu gleba zawsze była czarna i urodzajna, a Egipcjanie nazywali je Czarną Ziemią. Wzdłuż Nilu powstawały więc wioski, które z upływem czasu zmieniały się w miasta, aż wreszcie wykształciły się dwa odrębne królestwa, a każde z nich miało osobnego władcę. Jeden władał na północy, a drugi – na południu. Według legendy około pięciu tysięcy lat temu król o imieniu Menes zjednoczył oba królestwa. Zbudował nową stolicę i nosił koronę zrobioną z koron obu połączonych królestw. Zjednoczenie dało początek wspaniałej cywilizacji, która przetrwała trzy tysiące lat.
Faraonowie
Egiptem rządził faraon. Sprawował władzę absolutną, jego poddani czcili go jak boga, a każdą jego zachciankę spełniały setki służących. Władza faraona była niepodważalna, ustanawiał on prawa i dowodził armią, był właścicielem wszystkich ziem i bogactw Egiptu. Każdego roku składał ofiary bogowi Nilu, Hapi, by wylewy użyźniały glebę i zapewniały dobre zbiory.
Faraon wraz z rodziną mieszkał w okazałym pałacu, do którego zazwyczaj przylegały rozległe ogrody. W upalne dni rodzina królewska zażywała w nich ochłody.
Faraon nosił zwykle plisowaną przepaskę na biodra, przytrzymywaną szerokim pasem. Miał też wiele nakryć głowy, które zakładał w zależności od okazji. Jednym z nich był nemes, czyli rodzaj chusty w złote i błękitne pasy. Kolory te symbolizowały władzę królewską. Atrybutami władzy były m.in. berło, które miało kształt zakrzywionego kija pasterskiego, oraz bicz, wzorowany na cepie do młócenia zboża.
Pismo
Starożytni Egipcjanie stworzyli pismo obrazkowe, które nazywamy hieroglifami. Ich alfabet liczył około 700 różnych znaków. Przeciętnemu Egipcjaninowi trudno było go opanować, dlatego gdy musiał coś napisać lub sporządzić jakiś dokument, korzystał z usług skryby.
Skrybowie zajmowali się również przepisywaniem ważnych tekstów, rozpraw naukowych, magicznych zaklęć, receptur itp. By nauczyć się zawodu skryby, potrzeba było wielu lat. Z tego przywileju mogli korzystać jedynie chłopcy, ponieważ dziewczynkom nie wolno było chodzić do szkoły.
Ciekawostka:
Przez długi czas życie starożytnych Egipcjan było owiane tajemnicą. Wiele ich budowli pochłonęły piaski pustyni i dopiero w XIX w. odkryto je na nowo. Prawdziwy przełom nastąpił, gdy Jean-François Champollion rozszyfrował hieroglify.