Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Meandry. Wiersze i monodramy - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
25 marca 2023
35,00
3500 pkt
punktów Virtualo

Meandry. Wiersze i monodramy - ebook

Jarek Dąbrowski - fizjoterapeuta, w przeszłości sportowiec wyczynowy (skok o tyczce). Pisze poezję od wczesnych lat 80. XX w. Wtedy był również członkiem zespołu Teatru MIKROSCENA przy Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie, gdzie wystawiano krótkie formy teatralne oparte na jego tekstach, miał tam także swoje wieczory autorskie. Brał też udział w Warsztatach Młodych Twórców w Myślcu nad Popradem, gdzie również miał wieczory autorskie.

Szedłem kiedyś ulicą.
Zobaczyłem w górze,
gdzieś tam,
na którymś piętrze...
Okna przyjazne
z dzieciństwa,
a może...
z młodości.
Wciąż milczały swym przyjaznym ciepłem,
a czasem chłodem.
(fragment "Szedłem")

I wciąż, codziennie idziemy dalej w poszukiwaniu miłości, przyjaźni, zrozumienia przez kogoś bliskiego, a czasem przez zupełnie obcego. Szukamy swojego szczęścia, spełnienia czegoś, co w nas, a czasem łez – pochylając się nad czyimś losem. Często też nad własnym. Meandry to próba wniknięcia do własnego wnętrza, każdego z nas i przez każdego z nas. To próba rozmowy z własnymi uczuciami, próba zrozumienia nie tylko samego siebie, ale też drugiego człowieka, który tak mocno zawitał do naszego wnętrza. I trwa w nim, czasem tak ciepło, a czasem tak boleśnie. Ale naprawdę i wciąż.
Zapraszam do chwili zadumy i refleksji.
Jarek Dąbrowski

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8159-810-1
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

A OBŁĘD TRWA

Przeszli,

przeminęli

obok nas i poprzez nas,

współludzie możni i malutcy,

znaczący i przypadkowi.

Zostawili piętno uporu w umysłach

pobliskich sobie,

bliskich sobie,

naszych.

Czyż nigdy nie przegadamy mroku w kolorycie bieli?

Czyż tylko bezosobowość postrzegania lirycznego,

właśnie i tylko dla nas wpojonego,

będzie dopełniać się słuchawką

w narożnej budce telefonicznej

już na wieczność?

Strumień myśli płynie wciąż do ujścia.

Nadchodzą,

skradają się…

następni wyrachowani,

potencjalni szczęśliwi – uwłaczający nam.

To już…

patos pochodu.

Mimo to funkcjonujemy,

jesteśmy, a…

…a obłęd trwa.KAMYK

_Pamięci C.K. Norwida_

Szczera, martwa doskonałość

w nieszczerym pancerzu gładkiego chłodu.

Drzemie cichym krzykiem protestu

w pustym rowie humanizmu

i daremnie żebrze swojego odbicia

w papierowym zwierciadle wyobraźni…

I pięknej,

i chorej z konieczności.

Upadł tak nisko,

że nie widzą go nawet

wytrwałe kroki pustelnika

i ufne dłonie ociemniałego starca.

Chroni i zabija bezlitośnie

swą kamienną treścią.

Kiedyś…

umarł jako diadem narodowy

schowany w troskliwym brudzie,

konającego w obcym przytułku, oplutego poety.

I leży jak on,

w śmierdzącym barłogu sączącego się czasu.

Człowieku!

Mimo że cię nie ma…

Podnieś kamyk.PORANEK

…grymasem odpoczynku,

mając zapuchnięty uśmiech.

Z martwych mówię:

Powstań!

Usta wżerają się

w nawałnicę wspólnej matki,

po przegniłych deskach.

Myśli wtrącają się

w biel kości,

tykaniem czasu na ścianach.

Noc uprzątnęła już

pustą, samotną półlitrówkę i odcisk styliska.

Tylko kwiaty nie mogą jakoś zemdleć.

Kilka razy widzę twoje dłonie…

Dużo na nich złotych pasków,

a jeden bez oczka…

Po co?!

Trwanie,

znów przyszli wszyscy.

Przynieśli pastelową szczerość i zwyczajowy smutek.

Odejdźcie!

Kocham was!

Nie ma mnie.SKAŁA

Umarłaś,

by żyć!

Lecz nie łudź się, że…

narodzisz się i pozwolą ci

powstać z martwych myśli,

że…

żyjąc,

zmartwychwstaniesz swoim krzykiem.

Nie ma już twojej,

naszej Matki!

Zabiły ją niewinne niemowlęta

neutronowym uśmiechem.

Wyszedłem na podniebny spacer ze strzępkiem swojej kieszeni.

Miałem w niej maleńkie ziarenko piasku…

Życzę mu męczeńskiej śmierci,

by mogło spokojnie przetrwać

w tkliwym świecie materialnego humanizmu.

Nie ma mnie.

I chyba nigdy nie było?!

Jest tylko

piaskowa burza niedobitych marzeń

i zakrwawiony smak mechanicznych owoców.W GŁĄB

Nas,

wybuchłego tuż przed jego śmiercią przedwczesną,

Zajrzałem

energią nagromadzoną jeszcze przed Nas narodzeniem,

tak nieokiełznaną,

że nie sposób połączyć się z losem ukartowanym

przez

własną głupotę

i ufnością w istnienie przyjaźni.

Wybacz,

przecież nieposkromienie, tak dziecięce charakterem,

zabrało jasność myśli.

Może już, aż nadto późno – śmiech szyderczej litości,

ogrom urazy i wyrzutu,

może żal…

Wysłuchaj choć

klęczącego w hołdzie:

wszak niczym głuchy z Norwida

„stanąłem przed ścianą dźwięku, by modlić się do muzyki…”,

To było!

To było, jest i będzie, lecz w tamtej modlitwie.

Chcę, byś wiedziała, bo trwam!

W głąb…

Zajrzyj.HEUREZA

Myśli,

tysiące maleńkich skrawków

wyciętych z cierpliwego ciała wyobraźni

załzawionych wzrokiem dnia

i ciepłych uśmiechem nocy.

Suną barwnym korowodem radości

w takt cichutkiej melodii szczęścia

i spadają w nicość czarnym potokiem bólu

niczym podstępnie zestrzelone,

powracające do gniazd ptaki.

Tańczą w nas i obok nas

rozdmuchiwane przez dziejowy wiatr codzienności.

Goją rany pozostawione przez uścisk trwożnej troski

i wżerają się jak cyniczna gangrena

w niewinną tkliwość nadziei.

Całują wymarzonym ukojeniem

nasze poorane zwątpieniem twarze

i szafując własną barwą,

mamią dziecięcą ufność

prawdą swojego kłamstwa.

Coś we mnie zawrzało

i wypędziło mnie na cichy bruk nocy!

To martwy pomruk myśli

spędził mi z powiek błogość

czułego marzenia.

Usłyszałem rozdzierający krzyk ciszy

skąpany w ogniu

twoich łez

i pognałem przez wymarłe miasto,

by splunąć światu

w twarz nagą prawdą!

Zobaczył nasze szczęśliwe dłonie,

zapłakał pustką sensów najprostszych

i…

konając we własnych ramionach, krzyknął:

Zwyciężyliście!
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij