- W empik go
Meneliki nowe, czyli wina Tuska i logika białoruska - ebook
Meneliki nowe, czyli wina Tuska i logika białoruska - ebook
Nowa książka znanego i cenionego satyryka Krzysztofa Daukszewicza to nasza rzeczywistość podpatrzona i celnie skomentowana przez smakoszy win regionalnych. Czasem złośliwie, czasem dobrodusznie, ale zawsze dowcipnie i szczerze. Bo jak mówi Sasza Żejmo z kabaretu Jurki: "Tylko trzy rzeczy nie potrafią kłamać: dzieci, leginsy i… MENELE!”.
Wina Tuska wyziera z każdego zakątka naszej rzeczywistości - obojętne, czy jest to rzeczywistość namacalna czy alternatywna, bo jak twierdzi rzecznik Białego Domu, taka też istnieje.
Jeżeli chodzi o logikę białoruską, to jest to myślenie zaskakujące, czego dowodem może być wypowiedź prezydenta Łukaszenki sprzed kilkunastu lat. Na pytanie, co zamierza zrobić z opozycjonistą głodującym przeciwko tyranii, odpowiedział ze szczerym uśmiechem na nieszczerej twarzy, że Białoruś jest wolnym krajem, gdzie nikt nikogo nie zmusza do jedzenia.
Jednak przykładem najlepiej udowadniającym, że logika białoruska u nas istnieje, jest wypowiedź senatora Jana Marii Jackowskiego w sprawie łysych opon w samochodzie prezydenta Dudy: "W sposób niewłaściwy były prowadzone sprawy zarządzania flotą samochodową w latach, w których Prawo i Sprawiedliwość nie było u władzy".
I takich przykładów w tej książce będzie dużo więcej.
Krzysztof Daukszewicz
Krzysztof Daukszewicz (ur. 1947) - satyryk, felietonista, poeta, piosenkarz, gitarzysta i kompozytor. Działalność estradową rozpoczął w Szczytnie. Po przeprowadzeniu się do Warszawy bardzo szybko zdobył popularność. Z Januszem Gajosem współtworzył kabaret "Hotel Nitz", od 1986 do 1990 roku występował w kabarecie "Pod Egidą". Przez wiele lat realizował swoje programy satyryczne w TV. Od 2005 roku stały gość programu publicystyczno-satyrycznego "Szkło kontaktowe" w TVN24.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8234-728-9 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zanim zaczniecie czytać trzecią część opowieści o smakoszach win regionalnych i ich niebanalnym guście, powinienem wytłumaczyć tytuł, jaki macie przed sobą. Meneliki nowe, czyli wina Tuska i logika białoruska.
Niektórzy pewnie pamiętają, że dwie poprzednie zaistniały jako Meneliki, limeryki, epitafia, sponsoruje ruska mafia oraz Cwane główki i chłopaki z drogówki. Meneliki 2.
Dlaczego wina Tuska, tego nie muszę nikomu tłumaczyć. Już w poprzedniej części była historyjka pod tytułem Znowu pod lokalem wyborczym:
– Ja na pewno nie zagłosuję na Kaczyńskiego.
– Dlaczego?
– Bo Zenek z drugiej klatki mówił, że jego dziadek był w Wehrmachcie.
– Wszystko ci się pochrzaniło. To nie był dziadek Kaczyńskiego.
– To w takim razie czyj?
– A chuj jego wie. Jak pieprzyli o tym, to byłem najebany.
Tu nastąpiła długa, pełna wymuszonego myślenia cisza, po której sam do siebie odezwał się ten pierwszy.
– Tylko co z tym wspólnego miał Tusk?
Wina Tuska wyziera z każdego zakątka naszej rzeczywistości, obojętne, czy jest to rzeczywistość namacalna czy alternatywna, bo jak twierdzi rzecznik Białego Domu, taka też istnieje.
Jeżeli chodzi o logikę białoruską, to jest to myślenie zaskakujące, czego dowodem może być wypowiedź prezydenta Łukaszenki sprzed kilkunastu lat. Na pytanie, co zamierza zrobić z opozycjonistą głodującym przeciwko tyranii, odpowiedział ze szczerym uśmiechem na nieszczerej twarzy, że Białoruś jest wolnym krajem, gdzie nikt nikogo nie zmusza do jedzenia. I to przeniosło się do głów naszych rządzących, co udowodnił pan senator Jan Maria Jackowski, mówiąc o nagrodach, które się „po prostu należały”, że kto nie chciał, ten nie musiał brać. I tak samo wytłumaczył, dlaczego pani premier przyznała nagrodę sama sobie: Ponieważ nikt inny nie mógł jej dać.
Jednak przykładem najlepiej udowadniającym, że logika białoruska u nas istnieje, jest wypowiedź tego samego pana senatora w sprawie łysych opon w samochodzie prezydenta Dudy: Były na stanie, więc je założono. Gdyby PO się ich pozbyła, toby ich nie było.
Nie dziw się więc, mój drogi czytelniku, że od czasu do czasu pojawi się w tej książce historyjka mająca ślady logiki odmiennej, a jednak porażająco logicznej. I celowo zastosowałem tutaj tak zwane masło maślane, to znaczy logikę logiczną.
A oto przykład pierwszy.
W pewnej miejscowości, w kraju, którego nazwy nie pamiętam, być może nawet w naszym, mieszkała pani, która co roku rodziła nowe dziecko i za każdym razem, czy była to dziewczynka, czy chłopczyk, cieszyła się jednakowo. I nawet kiedy mąż prosił, żeby chociaż z rok sobie odpuściła, mówiła: Nie! Chcę mieć bobaska! I miała. A ponieważ była to postawa obywatelska i na wskroś patriotyczna, od siódmego dziecka stawiano ją za niedościgniony wzór wszelkich cnót, a od dziesiątego, po spotkaniu z panem prezydentem kraju i otrzymaniu medalu za Bóg tylko wie jakie bohaterstwo, obwołano ją dobrem narodowym. I po dwunastu latach, po dwunastym dziecku, zwierzyła się swojej najbliższej przyjaciółce, a ta natychmiast rozpaplała po całym mieście, a w efekcie i kraju, że jej nie chodziło wcale o nowe dziecko, ale o nowy wózek, bo świat spacerówek zawrotnie pędzi do przodu, tak samo jak świat telefonów, samochodów i lodówek otwieranych pilotem. I taka spaceróweczka na resorach i pełna gadżetów może koleżanki wkurzać tak jak chłopów nowy model mercedesa albo smartfon czy iPhone generacji 12.
Tu z kolei opowiem żart, który według jednych już nim nie jest, a według innych, jeżeli nawet jest, to za chwilę nie będzie. A jest on o tym, jak pewien szpaner kupił sobie najnowszego iPhone’a, ale takiego z pozłacaną obudową, brylancikami dookoła obiektywu aparatu fotograficznego, który oprócz tego, że robi zdjęcia w tył i w przód, to jeszcze z góry i z dołu, na bokach miał platynowe przyciski, a zamiast zwykłego szkła kryształ. Odjechał za ten telefon kilkanaście tysięcy, chodzi po deptaku w mieście i krzyczy w mikrofon tak, żeby wszyscy dookoła widzieli, do czego mówi, ale po dwóch godzinach ręka mu się zmęczyła, więc postanowił dać jej odpocząć. Włożył to cudeńko do tylnej kieszeni spodni, też w taki sposób, żeby przechodnie widzieli złoto i brylanciki, i spacerował dalej po deptaku, ale po następnej godzinie zmęczyły mu się także nogi.
Usiadł na ławce, zapomniawszy, co ma z tyłu w kieszeni spodni, usłyszał trzask i zamarł, serce mu podeszło do gardła, przeżegnał się i powiedział do siebie:
– Boże, spraw, żeby to był kręgosłup.
*** *** ***
To może jeszcze jeden przykład logiki logicznej. Otóż jakiś czas temu byłem w Kanadzie i tam krążył po mediach taki news, że w jednym miasteczku na dalekiej północy kraju, gdzieś w pobliżu granicy z Alaską, mieszkał z żoną pan, który uwielbiał wędkowanie podlodowe. I ten pan co roku w tym samym sklepie nabywał drogą kupna nowy skuter śnieżny, oddając stary po niewielkim przebiegu. Nowy skuter musiał mieć jedną stałą cechę, a mianowicie kolor żółty. I kiedy obchodził dwudziestą rocznicę zakupu nowego pojazdu w kolorze yellow, właściciel sklepu zapytał:
– Powiedz, John, z jakiego powodu polubiłeś ten kolor, dlaczego on musi być koniecznie żółty.
– Widzisz, Max – rzekł John – moja żona nigdy nie zwraca uwagi na kształt i markę, ona reaguje tylko na kolory, skuter jest żółty, znaczy ten sam.
I przykładów będzie trochę więcej.
Zaczynamy.Sztuka wygłaszania toastów
Opowiadał mi facet, że jego szwagier kilka lat spędził na kontrakcie w Gruzji, gdzie nauczył się finezyjnej sztuki wygłaszania toastów przed każdym kieliszkiem. Toasty sprawiają, że pijący dłużej są trzeźwi z tej prostej przyczyny, że niektóre z nich trwają nawet pół godziny. Po powrocie do kraju szwagier ów nie był w stanie wyhamować ani z toastami, ani z piciem. Z kolei brat tego, który sprzedał mi tę historyjkę, nie lubi przychodzić do ich wspólnej ciotki na urodziny i imieniny, ponieważ to, co ona stawia na stole, nie nadaje się do jedzenia, z wyjątkiem ciast, które są rewelacyjne, więc zawsze kombinuje tak, by pod różnymi pretekstami stawić się tylko na słodkości. Pewnego jednak razu spóźnił się i na stole nie było już nic. Nawet okruszków po ciastach. Został tylko alkohol, bo w naszej tradycji nie może go zabraknąć. I wtedy wstał ten szwagier od Gruzji, nalał w kieliszki, ukłonił się spóźnialskiemu i wygłosił toast następujący:
„Osobnik, który się spóźnia tylko dlatego, że nie chce mu się przyjść, a potem jest wkurzony, że przyszedł za późno, bo przez to nie zdążył na to, na co chciał zdążyć, nie powinien w ogóle przychodzić. Wypijmy więc za tych, co przychodzą punktualnie i jedzą to, co im nie smakuje. I przy tej okazji zdrowie naszej cioci”.
*** *** ***
Podobno to się zdarzyło w Katowicach. Nawalony facet wsiadł do autobusu, w którym wszystkie miejsca były zajęte. Duży, masywny, napakowany gość, z wyglądu kibol. Stanął i powiedział na tyle głośno, żeby go wszyscy usłyszeli.
– Zrobimy teraz, kurwa, tak. Wy z lewej strony to jesteście chuje, a wy z prawej złodzieje.
Z pół minuty trwała cisza, po czym jakiś gość powiedział:
– Nie jestem złodziejem.
Na to ten nawalony:
– To się przesiądź.
*** *** ***
Pijący jechał do zakładu na odwyk i na odchodne zapytał kumpla, który już to przeszedł:
– Słuchaj, powiedz mi, co ja po tym wytrzeźwieniu muszę pamiętać.
Kolega odpowiedział:
– Na pewno adres zamieszkania i imię żony.
*** *** ***
Starszy pan, autor tej opowiastki, widząc, jak miejscowy pijaczek kupuje dwa sześciopaki, powiedział:
– Lepiej dbać o zdrowie, bo alkohol zabija.
I poprosił o dwa piwa bezalkoholowe.
– Bezalkoholowe zabija jeszcze bardziej – usłyszał.
– Niby dlaczego?
– Bo organizm nie wie, co jest grane.
*** *** ***Tradycja
Opowiedziała mi to pewna pani po przedstawieniu w Och-Teatrze.
– Czy musi pan uprawiać takie pijaństwo? – zapytała mieszkającego po sąsiedzku smakosza win owocowych.
On na to:
– Mój pradziad przepił gorzelnię, mój dziadek za Niemca pędził bimber, ojciec pił, bo nie cierpiał komuny, a ja piję, bo nie mogę patrzeć na to, co się teraz dzieje. Jak szanowna pani widzi, w moim przypadku to nie jest pijaństwo, to jest tradycja.
*** *** ***
Ta sama pani opowiedziała mi jeszcze jedno zdarzenie. Miała okrągłe urodziny, zaprosiła więc kilka żyjących jeszcze przyjaciółek, żeby je ugościć ciasteczkami, tortem i winem. Wybrała się do cukierni, kupiła ciastka, zamówiła tort i zaszła do sklepu po wino. Zapytała sprzedawczynię, co może jej polecić, ale ta powiedziała, że w ogóle się na winach nie zna. A za naszą jubilatką stał menel.
– A według pana, jakie jest najlepsze?
I usłyszała:
– Następne.
*** *** ***
Trzy rzeczy nie potrafią kłamać. Dzieci, menele i legginsy.
Sasza Żejmo
*** *** ***
Głupie dziewczyny, gdy wypiją, dzwonią do byłego. Mądre do przyszłego.
nie wiem kto
*** *** ***
Facet podjął zobowiązanie noworoczne. W samochodzie na drugim fotelu zostawił karteczkę z napisem: „Od jutra nie piję”.
Następnego dnia wsiadł do samochodu, przeczytał i z ulgą powiedział: „Jak to dobrze, że od jutra”.
*** *** ***
Kucharz biskupa, jednego z najpopularniejszych w naszym kraju, będący pod wpływem, spotkał w barze hotelowym kumpla jeszcze ze szkoły średniej. I się rozgadali, a było to w czasie, kiedy miał do Polski przyjechać nuncjusz papieski.
– I co!? Twój biskup też się boi przyjazdu tego śledczego z Watykanu?
– Nie. Wiesz, czego on się naprawdę boi?
– No?
– Postnego jedzenia.
*** *** ***Jedenastka
Kumpel niepijący spotyka rzadko trzeźwiejącego, z którym nie widzieli się od studiów.
– Co słychać?
– W porządku.
– Ożeniłeś się?
– Ożeniłem.
– Dzieci masz?
– Mam.
– Dużo?
– Jedenastkę.
– To ty musisz kochać żonę.
– Skąd, wrzeszczy na okrągło, czasami się jej boję.
– To skąd tyle dzieci?
– W tłumie łatwiej się schować.
*** *** ***
I jeszcze jedna historyjka w temacie „boję się”. Też się spotyka dwóch kumpli od piwa.
– Jak żyjesz?
– Nie narzekam.
– A skąd ta śliwa pod okiem?
– To z czasów, kiedy narzekałem.
*** *** ***
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
PEŁNY SPIS TREŚCI:
DLACZEGO MENELIKI NOWE, CZYLI WINA TUSKA I LOGIKA BIAŁORUSKA
Sztuka wygłaszania toastów
Tradycja
Jedenastka
Dowcipy, które mnie niezmiennie śmieszą
Gotówka tak
Żart na czasie
17 stycznia
Dowcipy, które mnie niezmiennie śmieszą
Fragment podlaskiej poezji ludowej
Menel współczujący
Przegrali w polityce, więc piją od trzynastej
Abstynent u weterynarza
Sztucer
Przed hotelem w Szczecinie
Logika czysta
Opowieść Natalki
ŻARTY PASUJĄCE DO TEJ KSIĄŻKI
Nowy wierszyk emigracyjny
Akopaliksa
Jeszcze raz Zygmuś
Profesje pana Zygmunta
W Skierniewicach
Klaustrofobia
Szlachcic z Białegostoku
A jak się nam zechce?
Szkoda spirytusu
Ingrediencje
To już wolę borygo
Kwiat jabłoni
Historia dzieje się w parku
Obrobione śmietniki
Rower
Miłośnik WOŚP
Przypadki aptekarskie
Od czego to zależy
Dowcipy, które mnie niezmiennie śmieszą
Okręt wojenny
Za to nic nie kupi
Menelik związany z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy
Na promie
Chyba w Wyszkowie
Burak po wrocławsku
Sorbona w Poznaniu
Może pomidorka?
Pomór świń
Fiat 126p, tygrys polskich szos
W Krakowie przed dworcem
Parkingowi
Pisz pan: dziecko
Opowiedziane w Szczyrku na konferencji wod.-kan.
Jeszcze raz Szczyrk
Przygoda z ptakiem
Duży kamień
Pani z kiosku
Beatyfikacja
Dwie głowy
Sprinter
Żarcik policyjny z menelem w tle
Wolę mniej
Przejdźmy do meritum
Po sąsiedzku
Prezerwatywy
Pani o przygodzie z mężem
Reklama na bazarze
Kędzierzyn-Koźle. Park
Abstynenci, won!
Kumplowska zapomoga
Korek mi pogroził
Meneliki mazurskie
Smog
W Lubawie
W sądzie
Jak tu ładnie
Menelik z Nowego Miasta Lubawskiego
W RAMIONACH PRL-u
Stan wojenny. Schab wędzony
Dowcipy, które mnie niezmiennie śmieszą
Opowieść o zalanym maluchu
Historia opowiedziana w Promnicach
Różańcem mordy nie wycieraj
Uroki śniadań w PRL-u
Odkorkowanie
MENELSTWO POLITYCZNE
Kobiety u władzy
500 małpek
Wszystko dla idei
Wredni Niemcy
Rozmowa z LGBT w tle
W Grudziądzu
Co tam, panie, w polityce?
Menel prounijny
Też pod sklepem
Ostróda
Przygoda pana posła
Dezubekizacja
Człowiek Wolności
PZPR 2020
ZNANI I LUBIANI
Meneliki Andrzeja Nawrockiego,
To było w Kwidzynie
Taki sobie przypadek
Nie ma jak na Syberii
Zestaw menelików Piotrka Skuchy,
Historia z Kałasznikowem w tle
Menelik Marka Sierockiego,
Menelik Piotra Groszka,
Menelik Stanisława Szelca
Menelik Andrzeja Niemirskiego
Meneliki śp. Grzesia Miecugowa
Meneliki policjanta Pawła Milczewskiego
Wracamy do pana Pawła, policjanta
Po co UJ
Kaszanka
Dlaczego tęsknię za PRL-em?