Mężczyzna, który nie umiał kochać - ebook
Mężczyzna, który nie umiał kochać - ebook
Znany playboy i recenzent hotelowy Jeff Harper został uwikłany w skandal i jego kariera telewizyjnego celebryty niespodziewanie wyhamowała. Nie pozostaje mu nic innego, jak przystać na propozycję ojca. Bajecznie bogaty RW Harper buduje w swej posiadłości luksusowy hotel i chce uczynić syna szefem tego przedsięwzięcia. Stawia tylko jeden warunek: Jeffrey musi poprawić swoją reputację przez małżeństwo. Choćby na papierze. Cynicznemu Jeffowi bardzo to odpowiada. Jego wybór pada na Michelle, którą właśnie przyjął do pracy. Nieoczekiwanie jednak budzi ona w nim szacunek. I pożądanie...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-5453-3 |
Rozmiar pliku: | 848 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rodzina Harperów od wieków doskonaliła sztukę pomnażania bogactwa.
W roku 1830 uchodzący za króla hodowców Jonas Harper zakupił na kalifornijskim wybrzeżu posiadłość ziemską Plunder Cove. Mówiono, że hiszpański władca z ulgą pozbył się kłopotliwego kawałka gruntu permanentnie plądrowanego przez bezlitosnych piratów przybijających do brzegów tamtejszej zatoczki.
Mówi się też, że ku ogólnemu zdziwieniu odkąd Jonas Harper zakupił tę ziemię, za bezcen zresztą, nikt tam jakoby nie widział ani jednej pirackiej łodzi…
Harperowie przekazują tę legendę z pokolenia na pokolenie, aby żaden mężczyzna w rodzinie nie miał wątpliwości, że w jego żyłach płynie piracka krew. I że obowiązkiem każdego z nich jest powiększanie rodowego majątku, nawet za cenę bezwzględnych i drastycznych posunięć. Przykładem może tu być magnat naftowy RW Harper, który dziesięć lat temu wypędził z domu na cztery wiatry całą trójkę swoich dzieci.
Teraz RW łaskawie zezwolił swojemu potomstwu na powrót do Plunder Cove, ale pod pewnymi nie podlegającymi dyskusji warunkami.
Harperowie nie kochają, oni łupią i rabują. Ale jeśli plan RW się powiedzie, niewykluczone, że czwórka Harperów, nie wyłączając samego RW, odnajdzie w Plunder Cove miłość.ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jeff Harper z czołem przyciśniętym do szyby sięgającego od podłogi po sufit okna w salonie przyglądał się tłumowi kłębiących się pod domem fotoreporterów.
Nie mogli mu zrobić dobrego zdjęcia, znajdował się bowiem na poziomie około dwudziestu pięter powyżej Central Parku, ale wiedział, że zaatakują go, gdy tylko wyjdzie z budynku. I że każde wypowiedziane, jak również niewypowiedziane przez niego słowo zostanie użyte jako gwóźdź do trumny jego kariery, która właśnie weszła w swą schyłkową fazę.
Jasna cholera, nienawidził klęsk.
Dawniej potrafił z zainteresowania mediów uczynić swój atut. Nowojorscy paparazzi deptali mu po piętach, bo był ostatnim singlem wśród dziedziców potężnego Harper Industries, a także prowadził telewizyjny program pod wiele mówiącym tytułem „O czym szepczą prześcieradła”, którego tematem była krytyczna ocena znaczących obiektów hotelowych w kraju.
Przez ostatnie trzy lata Jeff nieodmiennie okupował pierwsze miejsce na liście najbardziej pożądanych kawalerów Ameryki. W licznych wywiadach oświadczał, że w jego życiu nie ma żadnej ważnej dla niego kobiety i że w ogóle nie zamierza się żenić. Każdy artykuł na jego temat kończył się wyciągniętą przez zdesperowanego dziennikarza konkluzją w rodzaju: „Jeff Harper czeka na właściwą kobietę”.
A to była nieprawda.
On nie chciał podzielić losu swoich rodziców.
Tolerował media do dnia, kiedy na tytułowej stronie jednego z tabloidów ujrzał zdjęcie swojego własnego gołego tyłka w towarzystwie wielkiego napisu: „Hotelowy recenzent przyłapany na seksualnym skandalu”.
Skandal seksualny. Dobre sobie. Czemu nie?
Szybko zrozumiał jednak, w co go wrobiono. W internecie zaczęło się rozprzestrzeniać szokujące nagranie.
W jednej chwili zawaliło się wszystko, na co pracował latami: kariera, reputacja, pasja, z jaką podchodził do problemów branży hotelowej.
O tak, ktoś go po prostu załatwił i on teraz musi to naprawić. Inaczej straci wszystko bezpowrotnie.
Tylko jeden człowiek mógłby mu teraz pomóc. W dodatku była to osoba, co do której Jeff przysięgał sobie, że nigdy jej o nic nie poprosi.
Krzywiąc się, wybrał numer.
Rozmówca odebrał już po pierwszym dzwonku.
– Jeffrey? Właśnie czekałem na twój telefon.
Zły znak. Jeff przecież nigdy nie dzwonił do ojca.
– Cześć, tato – powiedział, z trudem przełykając ślinę. Oj, będzie bolało! – Właśnie tak sobie myślałem… Czy nadal planujesz tę rodzinną inwestycję hotelarską?
Rok temu, gdy do domu w Plunder Cove wrócił brat Jeffa, ojciec zaproponował Jeffowi kierowanie projektem uczynienia z rodowej posiadłości ekskluzywnego, pięciogwiazdkowego ośrodka wypoczynkowego.
Jeffowi spodobał się ten pomysł, choć nie chciał się do tego przyznać. Projektowanie, budowanie i zarządzanie hotelami to było coś, co praktycznie od małego chciał robić. Cała jego kariera zawodowa zmierzała w kierunku uzyskania pozycji światowego eksperta w tej dziedzinie. Dodatkowo kusiła go perspektywa przekształcenia domu rodzinnego, z którego wyniósł ponure wspomnienia, w bezpieczne i przyjemne miejsce.
Zmienić kształt przeszłości… to by było coś. A jednak Jeff odrzucił propozycję ojca, bo uważał RW za samolubnego nikczemnika i fatalnego, wiecznie pomiatającego swoimi dziećmi ojca.
Ale jak o coś musisz prosić, nie masz wyboru.
– Wszystko w twoich rękach – odpowiedział RW na jego pytanie.
A więc jednak jakiś wybór jest.
– Telewizja wstrzymała mój program, miałbym teraz czas się tym zająć.
– Cudownie.
Określenie niezbyt pasujące do okoliczności, ale w głosie ojca Jeff wyczuł zadowolenie. Z ulgą zdał sobie sprawę, że już nie musi szukać pracy.
– Będę u ciebie jutro – powiedział.
– Ale pod jednym warunkiem.
Mógł się tego spodziewać.
– Tak? Jakim?
– Musisz poprawić swój wizerunek. Widziałem ten filmik, synu.
– W rzeczywistości było inaczej.
– No to całe szczęście. Bo wyglądało na to, że zaliczyłeś szybki numerek w windzie hotelu Xandera Finna. Z pokojówką. To całkowicie bez klasy, synu. Niegodne Harpera. My nie korzystamy z darmochy.
– Zapłaciłem za apartament. – Jeff zazgrzytał zębami.
Nie zdążył nawet tego apartamentu spożytkować, bo był zajęty śledzeniem brudnych sprawek, które miały miejsce w tym obiekcie.
Jeff był wyczulony na kwestie zwykłej przyzwoitości i w swym programach często demaskował chciwych właścicieli hoteli, którzy oszczędzali na gościach i na pracownikach. Ale potentat w rodzaju RW nigdy tego nie zrozumie…
Kilka tygodni wcześniej Finn zagroził ekipie „O czym szepczą prześcieradła”, że zbytnia dociekliwość w ujawnianiu tajemnic najdroższego hotelu na Manhattanie może się dla niej źle skończyć. Groźby oczywiście stały się dla Jeffa jedynie dowodem na to, że facet ma coś do ukrycia. Osobiście nakręcił kilka scenek dokumentujących, jak jeden z najbogatszych ludzi w Nowym Jorku obdziera ze skóry swych klientów.
Nie przypuszczał jednak, że to on stanie się bohaterem internetowych filmików oraz memów.
Jeden z nich głosił: „Jak ktoś ma olej w głowie, prowadzi hotel. A jak komuś oleju brakuje, zostaje opętanym na punkcie seksu recenzentem”.
– Wizerunek jest dźwignią sukcesu – mądrzył się dalej przez telefon RW. – A twój wymaga generalnego remontu, Jeffrey. Nie wiedziałeś, że w windach hotelowych są kamerki?
– Jasne, że wiedziałem. Wrobiono mnie! – mówił Jeff, starając się opanować chęć wyjawienia, co naprawdę zdarzyło się w windzie.
Kiedy miał sześć lat, ojciec nie obronił go przed przemocą. Tym bardziej nie obroni go i teraz.
Jeff zawsze był zdany na własne siły. Propozycja ze strony ojca mogłaby przełamać to fatum.
Nagle coś mu zaświtało.
– Chwileczkę. Skąd wiesz, że to było w windzie Finna? Wysłał ci nagranie?
– Xander i ja od dawna nie jesteśmy w dobrej komitywie. Z niego był zawsze taki… wrzód na tyłku. Nie, nie widziałem całości, ale zapewniał mnie, że dalej jest tylko gorzej. Odnoszę wrażenie, że i ty nie chciałbyś, żeby cały świat ujrzał resztę. Mam rację?
Jeff westchnął. Fragment nagrania krążący po internecie był już wystarczająco dla niego niekorzystny. Jeśli i reszta ujrzy światło dzienne, będzie skończony.
– Czego on chce? – zapytał.
– Chyba się domyślasz.
– Moich nagrań z jego hotelu?
– Bingo. I oświadczenia w telewizji, że wszystko tam jest okej. Że to najlepszy hotel, jaki widziałeś w życiu. Xander chce cię przeczołgać – zakończył RW.
– Nie zrobię tego. Jego hotel jest jednym z najgorszych, w jakich byłem. Pomyśl o ludziach, który latami oszczędzają, żeby spędzić wakacje w tym luksusie. Nie. To nie do zaakceptowania. Nikt już nigdy w życiu nie będzie mnie zastraszał, tato.
– No to mamy problem.
– Mamy?
– Harper Industries ma opinię, której musi strzec i udziałowców, których musi zadowolić. Nie możemy sobie pozwolić na zatrudnienie „opętanego na punkcie seksu…”
– Tato! Mnie wrobiono!
– Szantaż nie miałby racji bytu, gdyby nie te taśmy. Dałeś się przyłapać, a więc schrzaniłeś.
No tak, tych słów można było się spodziewać od samego początku. Wyniosły ton, słowa pełne potępienia – oto znaki firmowe RW.
– Szantaż będzie miał rację bytu, jeśli ja ulegnę żądaniom. A tego nie zrobię – oznajmił Jeff.
– Przemyśl to. On będzie bez końca wrzucał do sieci kolejne fragmenty tego cholernego wideo, dopóki nie przystaniesz na jego warunki. Z zszarganą opinią nigdy już nie znajdziesz pracy w branży hotelowej. W Nowym Jorku czy gdziekolwiek. Także u mnie.
– No to wygrana jest po jego stronie.
– Niezupełnie, możemy go powstrzymać za pomocą dobrego PR-u. I to szybko. Inaczej przez twój jeden zepsuty wagon wykolei się cały pociąg, jakim jest mój projekt Plunder Cove. A ja obiecałem mieszkańcom miasteczka udziały w zyskach hotelu i zamierzam dotrzymać słowa.
– Aha, więc we wszystkim, co mnie spotkało, ty widzisz tylko zagrożenie dla przyszłych dochodów mieszkańców Pueblicito?
– My, Harperowie, jesteśmy im coś winni, synu.
Jeff pokręcił z niedowierzaniem głową. Dawni Harperowie byli piratami, brali, co im wpadło w ręce i niczym się nie przejmowali. Byli rekinami biznesu, właścicielami ziemi i ludu Pueblicito. A RW niczym się nie różnił od swoich przodków, dbał jedynie o zyski Harper Industries.
Ich rodzinę zniszczyła chciwość.
A teraz tatuńcio chce się dzielić przychodami z obcymi ludźmi? Brzmi nieźle, ale co się za tym kryje?
Podły wyzyskiwacz odkrył nagle w sobie dobroczynną żyłkę? Niemożliwe.
– Teraz doszedłeś do takiego wniosku? – zapytał Jeff.
– Mam swoje powody, to nie twoja sprawa.
Odwracanie uwagi, wieczne tajemnice, cały ojciec. Jeff pomyślał, że stary zapewne wymyślił jakiś nowy sprytny sposób na kantowanie biednych ludzi. Urodzony intrygant i demagog.
– Masz do wyboru – ciągnął RW. – Godzisz się na warunki Xandera albo na moje. Wspólnie możemy pokonać go jego własną bronią – dokończył po chwili milczenia, żeby zwiększyć efekt.
– Zamieniam się w słuch.
– Sprzedamy odbiorcom wizerunek Jeffreya Harpera, szlachetnego i prawego dewelopera w dziedzinie hotelarstwa. Powszechnie podziwianego, zasypywanego propozycjami współpracy. Udziałowcy muszą otrzymać dowód, że się ustatkowałeś i dojrzałeś do reprezentowania Harper Industries w nowym przedsięwzięciu.
– W jaki sposób?
– W postaci zgodnej z prawem umowy podpisanej w obecności świadków.
Jeff zmarszczył brwi.
– Jakiej znów umowy?
– Takiej, która zawiera formułę „dopóki śmierć nas nie rozłączy”.
O nie, do diabła.
– Nie ożenię się – oświadczył Jeff twardo.
– Nie możesz być do końca życia playboyem. Czas założyć rodzinę.
– Tak jak ty? Pomyślałeś kiedyś, jakie to miało skutki, tato?
Jeff nie miał zamiaru wybaczać rodzicom, którzy jemu, jego bratu i siostrze zgotowali istne piekło.
RW milczał. Jeff zresztą i tak nie spodziewał się odpowiedzi. Od ojca zawsze oddzielał go gruby mur milczenia, zdążył przywyknąć.
W końcu RW odezwał się.
– Pod koniec tygodnia muszę zatrudnić kierownika projektu. A jak hotel już stanie, zatrudnię także jego menedżera. Jeśli zgodzisz się na moje warunki, obiecuję ci obydwie te posady. A jak się nie zgodzisz, będziesz sam musiał coś dla siebie skołować w Nowym Jorku.
Od szesnastego roku życia, odkąd, staruchu, wygnałeś mnie z domu, nie robię niczego innego, pomyślał Jeff.
– Przemyśl to – powiedział RW nieco łagodniejszym tonem. – Hotel, który stworzysz w Plunder Cove, będzie częścią naszego rodowego dziedzictwa. Rzadko ufam ludziom, ale tu akurat wierzę, że zrobisz to dobrze.
Jeffa dosłownie zatkało. Nigdy jeszcze nie usłyszał od ojca podobnych słów.
Chciałby mu uwierzyć, ale ten warunek…
– Daj spokój, tato. Nie możesz oczekiwać ode mnie, że się na zawołanie ożenię.
– Daję ci kilka dni na zastanowienie – odparł RW.
Przez kilka dni kolejny milion ludzi obejrzy ten cholerny filmik i memy. Nagonka w mediach społecznościowych nie skończy się, chyba że się na nią odpowie atakiem.
Śmieszny z pozoru plan taty ma jednak głęboki sens.
Wkurzało to Jeffa, ale powiedział:
– Potrzebny nam będzie szef kuchni. Wybitny. Szukacie już kogoś takiego?
– A co? Chciałbyś się z nim ożenić? – zażartował ojciec.
– Nie, chciałbym kogoś takiego zatrudnić. Ekskluzywny ośrodek musi mieć pięciogwiazdkową restaurację. To podstawa. Restaurację można otworzyć szybciej niż hotel, a jej renoma szybko się rozprzestrzeni. Znajdź mi grupę potencjalnych szefów, a ja kogoś wybiorę. Przyciągnij ludzi ze światowej sławy restauracji i zaoferuj im takie warunki, żeby nie odmówili. Ja ocenię ich kulinarne umiejętności i wybiorę zwycięzcę.
– Turniej? Chcesz, żeby konkurowali między sobą?
– Powiemy im, że to etap procedury starania się o pracę. Zobaczymy, kto się na to zgodzi. Chcę mieć szefa odpornego na stres, takiego, który w razie potrzeby umie schować dumę do kieszeni.
RW wydał z siebie świst, który zazwyczaj świadczył o nie najlepszym humorze.
– Jeffrey, ty się musisz przede wszystkim ożenić. Obojętnie z kim. Byleby ta kobieta umiała sprawić, że ludzie będą cię poważać.
Jeff nie chciał żony. Ale chciał tego hotelu.
Chciał uczynić z Plunder Cove najlepszą turystyczną destynację na świecie. To by mu pozwoliło odzyskać utraconą godność.
Zaczął tworzyć plan działania.
Producent „Prześcieradeł” latami namawiał go na zrobienie odcinka o pałacu w stylu hiszpańskim w Plunder Cove, miejscu, gdzie Jeff się urodził i wychował. Jeff konsekwentnie odmawiał, nie chciał gloryfikować w ten sposób swojego koszmarnego dzieciństwa. Ale teraz to dzieciństwo może nieoczekiwanie przyjść mu z pomocą w odbudowaniu kariery.
– W porządku. Ekipa mojego programu sfilmuje całą ceremonię, w ogrodzie albo na plaży. A przyjęcie weselne odbędzie się już w nowej restauracji. Trudno o lepszą reklamę dla powstającego ośrodka.
Media na pewno to przełkną.
– To mi się podoba – powiedział RW. – Nareszcie zacząłeś myśleć perspektywicznie.
Doprawdy? Poczekaj, tatko, to dopiero pierwsza część mojego planu, pomyślał Jeff.
Ojciec nie musi przecież wiedzieć, że syn ma zamiar zaproponować swojemu producentowi pokazanie ślubu w telewizji w zamian za zwrot nagrań z hotelu Finna, które zrobił dla ostatniego, niewyemitowanego odcinka „O czym szepczą prześcieradła”. A jak już materiał znajdzie się ponownie w rękach Jeffa, trafi do wszystkich możliwych mediów. I szantaż się skończy, a cały świat dowie się, jak Finn potraktował Jeffa i jak na co dzień traktuje gości swojego hotelu.
Nikomu nie wolno bezkarnie atakować Harperów.
Po raz pierwszy w tym tygodniu na twarzy Jeffa zagościł uśmiech.
Michele Cox cichym głosem czytała swojej siostrze Cari jej ulubioną książkę. Bohaterka, Rosie, to dziewczynka która dla ratowania rodziny przed finansową katastrofą udała się na poszukiwanie skarbu piratów, dosiadając zaczarowanego konika zrobionego z patyczka po wylizanym lodzie.
Michele nie wiedziała, co Cari bardziej podoba się w tej historii – czy pomysł, że mała dziewczynka może cokolwiek uratować za sprawą jazdy na koniu czy też fakt, że coś tak małego i nieważnego jak zużyty patyk może odegrać kluczową rolę w czymkolwiek.
Tak czy owak Cari nalegała, by Michele codziennie przed snem czytała jej tę właśnie książeczkę. Obie leżały wówczas przytulone do siebie na podwójnym łóżku, które przydzielono im w zakładzie opiekuńczym.
Tym razem Cari szybko zasnęła, ale Michele nie przestawała czytać. Widać i jej potrzebna była wiara w czarodziejską moc lodów na patyku.
– Słodkich snów, kowbojko – powiedziała w końcu, całując siostrę w czoło i wyślizgując się z łóżka.
Zeszła do pokoju dla personelu.
– Będę codziennie wieczorem przychodzić, żeby jej poczytać – powiedziała do jednej z ulubionych opiekunek Cari. – Tu masz mój numer. Zadzwoń, jakby znów się przeziębiła.
Cari łatwo łapała zapalenie płuc i już wiele razy lądowała z tego powodu w szpitalu.
– Nie martw się, jej tu jest dobrze. Opiekujemy się nią.
Michele poczuła ucisk w żołądku. Przywyknięcie do zasad funkcjonowania w ośrodku zajęło Cari sześć trudnych miesięcy. A co się stanie, gdy Michele nie będzie stać na utrzymywanie siostry w tym właśnie miejscu?
– Dziękuję wam. Ona jest dla mnie wszystkim – powiedziała, ocierając łzę z policzka.
– Nie mów tak, kochanie. Jeszcze ci się los odmieni, zobaczysz. Zasługujesz na to.
Zasługuję? O nie. To właśnie przez głupotę Michele siostry straciły większość funduszy na opiekę nad Cari. Nie mogła sobie tego wybaczyć.
Pojechała do domu, nalała sobie wina i usiadła za kuchennym stołem. Boże, czuła się taka samotna. Mama umarła pół roku temu i Michele pozostała jedyną żywicielką swojej siostry. Ich ojciec nie żył już od wielu lat.
Cari wymagała obsługi i opieki medycznej. Utrzymywanie jej w przeświadczeniu, że jest szczęśliwą kowbojką, było kosztowne. A wszystkie przeznaczone na to pieniądze ukradł tak zwany partner Michele.
Jest tylko jeden sposób, by naprawić sytuację.
Sięgnęła po leżącą na kropkowanej stołowej podkładce kopertę z nadrukiem Harper Industries, z której wyjęła ofertę pracy. Jeszcze raz przebiegła wzrokiem końcowy akapit: „Procedura rekrutacji przewiduje własnoręczne przygotowanie przez kandydata jakiegoś dania. Rezultaty będą ocenianie przez Jeffreya Harpera”.
Znów coś ją ścisnęło w żołądku.
Nie była fanką programu tego playboya. W ciągu swojej kariery zawodowej zdążyła poznać dziesiątki podobnych aroganckich i wymagających samców. Ostatnio pracowała z takim szefem kuchni, oddała mu wszystko, co miała. I co? Jest teraz samotna i żyje na krawędzi nędzy. Przez niego straciła swoją kulinarną pasję, jedyne, co jeszcze łączyło ją ze zmarłą matką.
Mama przekazała jej wszystkie rodzinne przepisy. Odkąd Michele skończyła siedem lat, razem gotowały, próbowały potraw, śmiały się i tańczyły w kuchni. To pomieszczenie, w odróżnieniu od reszty mrocznego domu przepełnionego chorobą, lekami i umieraniem było dla Michele zawsze ciepłym bezpiecznym azylem. Jak ramiona matki.
Jako młoda dziewczyna eksperymentowała z różnymi daniami, by poprawić humor mamie i Cari. Mama zachęcała ją do udziału w rozmaitych kulinarnych konkursach i Michele prawie zawsze je wygrywała. Lokalne media okrzyknęły ją cudownym dzieckiem i Picassem kuchni. Było w tym określeniu coś trafnego. Dla Michele kuchnia była przede wszystkim zbiorem barw, a łyżki, szpatułki i inne utensylia traktowała tak, jak artysta traktuje kredki czy pędzle – jako narzędzia, dzięki którym kolory płyną w szeroki świat.
Ale teraz czuła się wypalona. Co będzie, jeśli jej dar, jej talent na zawsze ją opuścił?
Jeśli nie będzie już gotować, nie będzie szefem kuchni – to co jej w życiu zostanie?
Zastanawiała się, czy wysłać aplikację do Harper Industries. Jeff Harper to owiany złą sławą krytyk, który niszczy każdego, kto nie spełnia jego oczekiwań. I ją też zniszczy, jeśli jej gotowanie uzna za mało frapujące.
Ale jeśli oceni ją inaczej…
Wybrańcowi Harper obiecuje dwadzieścia tysięcy dolarów zaliczki. Dwadzieścia tysięcy! Takie pieniądze zapewniłyby Cari możliwość kontynuowania ulubionej hipoterapii. A dla ludzi z Downem to najlepsze lekarstwo. Michele na własne oczy widziała, jak siostrzyczka ożywiła się, gdy po raz pierwszy pogłaskała kucyka. Jej kompetencje poznawcze, motoryczne, werbalne i społeczne po rozpoczęciu jazd uległy szybko widocznej poprawie.
Ale takie lekcje kosztują, podobnie jak mieszkanie, utrzymanie i leczenie. A Michele już od dwóch tygodni zalega z czynszem. Zaczynało jej też brakować pieniędzy na opiekę nad Cari.
A więc nie ma wyboru. Jeśli Harper jej nie przyjmie, wyląduje wraz z siostrą na bruku.
Wypełniła kwestionariusz i przeszła do wykonania zadania, jakim miało być nagranie wideo z odpowiedzią na pytanie „Dlaczego chcesz pracować dla Harper Industries?”.
Wyprostowała się, spojrzała w komputerową kamerkę i nacisnęła odpowiedni guzik.
– Chcę pracować dla Harper Industries, bo muszę uwierzyć, że dobrym ludziom przytrafiają się dobre rzeczy.
Głos jej zadrżał, więc wyłączyła nagrywanie.
Ogarnij się, pomyślała. Jak jeszcze podasz im garść szczegółów, na pewno cię nie zatrudnią.
Podrapała się po policzku, wzięła głęboki oddech i zaczęła jeszcze raz:
– Nazywam się Michele Cox, byłam szefem kuchni pięciogwiazdkowej restauracji Alfieriego na Manhattanie. Mogę przedstawić materiały prasowe dotyczące tego, w czym się specjalizowałam, oraz otrzymane przeze mnie nagrody. Ale to nie jest najważniejsze.
Jedzenie, panie Harper, to najpotężniejszy lek. Dobra kuchnia poprawia ludziom humor. Kęs doskonale przyrządzonego cannelloni z ricottą uśmierza ból i samotność. I dlatego właśnie gotuję. Chcę, żeby mój gość czuł się szczęśliwy i kochany. Tak samo podejdę do pracy w pańskiej nowej restauracji. Proszę dać mi szansę. Dziękuję.
Okej, wyszło całkiem nieźle. Wysłała nagranie mejlem, a wypełniony formularz włożyła do koperty. Wyśle ją ekspresem poleconym, dołączając obiecane pochlebne recenzje prasowe. Tym samym zakończy rozdział życia związany z Alfierim i uda się w dalszą drogę za głosem swojego kulinarnego przeznaczenia.
Dobrym ludziom należy się od czasu do czasu chwila odpoczynku.
A ona go bardzo potrzebuje.
Michele biegła przez parking tak szybko, na ile pozwalała jej ostrożność. Nie chciała bowiem połamać sobie karku, a miała na nogach szpilki na bardzo wysokim obcasie. Wczoraj przybyła do Los Angeles i po nocy spędzonej w hotelu śpieszyła się na lot do Plunder Cove. Taksówkarz zostawił ją bowiem przed niewłaściwym terminalem. Widocznie nie wyglądała mu na osobę, po którą przyleci prywatny odrzutowiec.
Podbiegła do bramki.
– Nie spóźniłam się? – wydyszała z trudem.
– Nazwisko? – spytał strażnik.
– Michele Cox. Odrzutowiec z Harper Industries miał po mnie…
– Już na panią czekają.
– Ojej, zgrzała się pani – zauważyła kobieta w granatowej garsonce. – Jest tu w prywatnych pomieszczeniach prysznic, ale niestety nie mamy na niego czasu. Pan Harper czeka.
Michele zdziwiło, że na lotnisku mogą być prywatne pomieszczenia z łazienkami i że będzie lecieć razem z Jeffreyem Harperem. Cóż, może sobie tylko wyobrazić, jak wygląda po tym sprincie pod słońcem Los Angeles.
Drzwi otworzyły się i znalazła się w szykownej poczekalni z kanapami z beżowej skóry i barem z czereśniowego drewna, przy którym piątka kobiet gawędziła, sącząc szampana.
– Panna Cox? – usłyszała z końca sali głęboki męski głos. – Mało brakowało, a wystartowałbym bez pani.
Serce zabiło jej mocniej, ale szybko zorientowała się, że ten facet to nie Jeff Harper. Wprawdzie jest równie wysoki, barczysty i przystojny, ale ma na palcu widoczną obrączkę, a przecież Jeff jest zatwardziałym kawalerem. Kto to może być? I skąd zna jej nazwisko?
– Przepraszam! – I tu właśnie urwało się feralne kółko od walizki, musiała więc ją podnieść. – Dzięki, że pan zaczekał. Terminal International Wing był strasznie zatłoczony i… – Traach! Teraz złamał jej się obcas. Dobrze, że przy okazji nie skręciła nogi w kostce. – Kurde!
– Biegła pani całą drogę od International Wing? Przecież to półtora kilometra! Pozwoli pani… – Podał jej walizkę pracownikowi lotniska, by Michele mogła zająć się złamanym obcasem.
Rozejrzała się dokoła. Przy barze dostrzegła piękną, mówiącą po francusku kobietę. Serce jej zamarło. Toż to Suzette Monteclaire, znana szefowa, królowa kuchni francuskiej. Co ona tu robi?
– No to jesteśmy w komplecie – powiedział mężczyzna nieco głośniej. – Pozwólcie, że się przedstawię. Jestem Matt Harper, brat Jeffa. Będę pilotował wasz samolot do Plunder Cove. Jakieś pytania?
Kobiety popatrzyły po sobie. Tknięta złym przeczuciem Michele podniosła palec.
– Tak, panno Cox?
– Czy my wszystkie staramy się o posadę szefa kuchni?
– Na to wygląda. – Matt wzruszył ramionami.
– Nie bardzo rozumiem. Myślałam, że jest jedno stanowisko do objęcia.
– Ja też – odezwała się jedna z kobiet. – Po co nas tu tyle?
– To chyba oczywiste – zaśmiała się inna kobieta, brunetka z zielonymi oczami. – Chodzi o rywalizację. Zwyciężczyni zostanie zatrudniona przez seksownego Jeffreya Harpera – dokończyła, puszczając oczko do Matta.
– Czy to ma być część jego programu? Nie zapowiadali tego w „Prześcieradłach” – odezwała się cicho kobieta, w której Michele rozpoznała Lily Snow, szefową kuchni w China Lily, snobistycznej chińskiej restauracji na Manhattanie.
– Będzie teraz prowadził w telewizji audycję kulinarną? – spytała ze szwedzkim akcentem blada wysoka blondynka o prawie białych włosach.
Michele starała się niepostrzeżenie zetrzeć kropelkę potu, która pojawiła się nad jej górną wargą. A więc Jeffrey Harper uczyni z jej rozpaczliwego położenia jeszcze jedno widowisko. Cała Ameryka będzie ją oglądać.
– Ja nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. – Matt pokręcił głową. – Moim zadaniem jest dowieźć was do Plunder Cove. Jeśli czujecie się rozczarowane, możecie się jeszcze dyskretnie wycofać. Mój szofer odstawi was na zwykły terminal. Zapłacę za bilety powrotne.
Michele nogi same składały się do biegu. W tył zwrot, kierunek Nowy Jork. Ale nie może tego zrobić. Potrzebuje tej pracy. Dla Cari, dla siebie.
Nie drgnęła, podobnie zresztą jak reszta kobiet.
– Nie ma chętnych? – zapytał Matt. – W takim razie proszę za mną.
Trzy godziny później wydłużona limuzyna z sześcioma kandydatkami na szefa kuchni skręciła w szeroką aleję obsadzoną z obu stron kwitnącymi na fioletowo drzewami. Michele w życiu nie widziała takich pięknych kwiatów.
– Jest! – pisnęła głośno jedna z kobiet. – Casa Larga.
Michele przez zaciemnioną szybę spojrzała na imponujących rozmiarów pałac znany ze stronic ilustrowanych magazynów. W rzeczywistości okazał się jeszcze większy niż na zdjęciach.
Kobiety zaczęły jedna przez drugą paplać o siostrze Jeffa, która jest jakoby joginką gwiazd, a Michele pomyślała: „Co ja tu robię? Dlaczego nie skorzystałam z propozycji Matta Harpera?”.
Mogła wrócić do domu, nawet ze złamanym obcasem i zepsutą walizką.
– Jeff to prawdziwe ciacho – zauważyła jedna z dam.
Trudno się z tym nie zgodzić, ale jakie to ma znaczenie? – pomyślała Michele. Nie przyjechała tu na podryw. Nie marzyła o tym, by mieć nad głową aroganckiego, wiecznie niezadowolonego playboya. Niech Jeffrey ją zatrudni i trzyma się z dala od kuchni. A w ogóle to dlaczego na rozmowy kwalifikacyjne zaprosił tylko kobiety?
Limuzyna zaparkowała. W drzwiach Casa Largi nowo przybyłe powitała kobieta w żółtej spódnicy, która przedstawiła się jako Chloe Harper, siostra Jeffa, i oznajmiła, że jej zadaniem jest je rozlokować. Dziś będą spały po dwie w pokoju, a jutro…
Jutro się zobaczy.
W obszernym holu z sufitu zwisał największy żyrandol, jaki Michele widziała.
– Przedstawię wam rozpiskę, zgodnie z którą będziecie wzywane do kuchni, żeby coś ugotować. Powinnyście przyrządzić danie, które będzie mogło uchodzić za waszą wizytówkę.
Jasna blondynka o imieniu, jak się okazało, Freja uniosła perfekcyjnie wymanikiurowany palec.
– A gdzie są garderoby i makijażystki? Moi fani w Szwecji z pewnością będą mnie chcieli obejrzeć. Będą chyba też mogli na mnie głosować?
Pod Michele ugięły się nogi. Nie spodziewała się, że konkurs gotowania będzie transmitowany w telewizji. Porażka przed milionami widzów na całym świecie? Nie, tego by nie przeżyła.
– To nie jest reality show – sprostowała na szczęście Chloe. – Jeff wybierze jedną z was i zatrudni jako szefa kuchni w swoim hotelu. Nie będzie żadnego głosowania. Telewizja pojawi się dopiero w dniu inauguracji. Wtedy wybranka Jeffa może oczekiwać kamer i blasku reflektorów.
Trudno, pomyślała Michele, i tak chciałabym wygrać. Ta praca zapewni jej stabilizację finansową, a Cari szczęście i zdrowie. Musi przekonać Jeffa do swojej kandydatury. Niech fortuna nareszcie zacznie jej sprzyjać!
Jeff stał obok Matta u szczytu schodów i obserwował defiladę prowadzonych przez Chloe korytarzem na parterze szefowych kuchni. Wszystkie były fantastycznymi kandydatkami, a na fachowych umiejętnościach najbardziej mu zależało.
– Jesteś pewien, że plan się powiedzie? – spytał go Matt. – Ożenisz się do czasu uruchomienia restauracji?
– Nie mam wyboru, taka jest umowa – odparł Jeff, krzywiąc się.
– Obaj z ojcem uwielbiacie umowy i układy. To głupota. Małżeństwo to nie kontrakt. To jest coś, co dotyczy twojej osobowości. Przekonałem się o tym, odkąd jestem z Julią.
– Pewnie macie świetny seks.
– Zamknij się – rzucił Matt. – Ja mówię o miłości. To o nią powinieneś się postarać.
Jeff jednak był przekonany, że nigdy z nikim nie znajdzie bliskości takiej, jaka łączy Matta z jego żoną Julią. Po prostu nie jest do tego stworzony.
Patrzył na paradujące rozszczebiotane kobiety. Postanowił poznać się z nimi bliżej dopiero po tym, jak oceni kulinarny kunszt każdej z nich. Po co tracić czas?
Michele szła na końcu. W pewnym momencie uniosła wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Pozdrowiła go lekkim ruchem ręki, a on odpowiedział jej tym samym. Uśmiechnęła się, ukazując dołeczki w policzkach. Wydała mu się taka… promienna. Tak, to chyba najlepsze określenie.
– Czy ona kuleje? – spytał brata.
– Tak, mówiłem ci przecież. Złamała obcas, biegnąc, żeby nie spóźnić się na nasz lot.
Jeff ciągle myślał o tym jej uśmiechu. Takie dołeczki nie są chyba sztuczne?
– Biegła co najmniej półtora kilometra na bardzo wysokich obcasach. Nic nie wiem o jej rywalkach, ale ona na pewno ma siłę. Silny charakter. – doprecyzował Matt, po czym wyrzucił z siebie szybko stek hiszpańskich słów.
– Co takiego? – dopytywał Jeff.
– Nieźle mi idzie, co? Żona uczy mnie hiszpańskiego.
– Lubisz to słowo, nie?
– Które?
– Żona.
Matt miał minę małego chłopca przyłapanego na jedzeniu w łóżku ciasteczek.
– O tak – przyznał. – Ty też mógłbyś spróbować je polubić. Nikogo do siebie nie dopuszczasz, Jeff. Wyjdź z tego kokonu, a znajdziesz miłość. Obiecuję ci.
– Grom z jasnego nieba to rzadkość. Ty i Julia jesteście dla siebie stworzeni, byliście tego pewni od dzieciństwa. Nie ma na świecie drugiej takiej kobiety jak ona. Zresztą i ja jestem inny niż ty. Zawsze byłem.
– Stary, musisz się przed kimś otworzyć. Bez dekoracji, świateł, luster, rekwizytów. Po prostu dwoje prawdziwych normalnych ludzi. Wtedy trafisz na tę jedną jedyną.
Tylko czy ja chcę normalności? Nawet nie wiem, co ona oznacza, pomyślał Jeff.
– Zacznij od tej kobitki, do której przed chwilą zrobiłeś słodkie oczy. Ma charakter, ładną buzię. Ta Michele Cox jest… słodka.
– To była Michele Cox od Alfieriego? W takim razie to ona jest autorką najlepszego kurczaka w pomidorach, jakiego w życiu jadłem. Nie potrafię przestać o nim śnić.
– Czy mam cię na nią namawiać? – Matt objął brata i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Źle mnie zrozumiałeś. Nie poślubię żadnej z tych kobiet. Ale niewykluczone, że zatrudnię właśnie tę Cox. Widziałem ją w jakimś kulinarnym show. Gotowanie to jej prawdziwa pasja, ma do tego smykałkę. Jej kuchnia jest pełna kolorów, przypraw. Poezja.
– Poezja, mówisz? No to jednak trochę o niej myślałeś.
To poniekąd prawda. Gdy zobaczył ją w telewizji, kilka razy odwiedził jej restaurację. Któregoś wieczoru spytał nawet Alfieriego, czy pozwoliłby mu pójść na zaplecze i poznać szefa kuchni, ale ona wtedy wcześniej wyszła do domu. Przy następnej wizycie dowiedział się, że Michele odeszła z restauracji i ta wiadomość go rozczarowała.
– Ona ci się podoba, to widać – stwierdził Matt.
– Przecież jej nawet nie znam.
– To masz szansę poznać. Zaproś ją gdzieś. Miej odwagę
Jeff spojrzał na brata spode łba.
– Ja nie szukam podrywu. Szukam szefa kuchni. No i żony, która spełniałaby warunki postawione przez tatę.
– W takim razie nigdy tego nie zaznasz – stwierdził Matt, ze smutkiem kręcąc głową.
– Czego?
– Gromu z jasnego nieba.