Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Miasta mają dusze - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miasta mają dusze - ebook

Opowieść o trudach miłości i traumie. Jest to książka pełna emocji, przemyśleń i wyzwań życiowych. Czy bohaterzy odnajdą prawdziwą miłość? Czy będą w stanie jeszcze komuś zaufać? Czy trauma bolesnych doświadczeń już na zawsze pozostawi niesmak do miejsc, w których bywają? Ostatecznie, czy miasto wybaczy im obwinianie go za kiepskie wybory życiowe i pokaże ponownie swoje piękno? Bowiem związek człowieka z miastem jest równie fascynujący i tajemniczy, jak relacje międzyludzkie.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8351-900-5
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Alia

_Jako lekarstwo na życie w społeczeństwie sugeruję wielkie miasto. W dzisiejszych czasach to jedyna pustynia, na jaką nas stać — Albert Camus_

_*_

Odkąd tylko pamiętam, fascynowały mnie miasta. Lubię naturę, spokój i odludzia w ramach wypoczynku, ale nie mogłabym zamieszkać na wsi. Przewidywalność egzystencji w małych miejscowościach doprowadza mnie do szaleństwa. Takie życie ma rzecz jasna swoje plusy, daje poczucie bezpieczeństwa i zapewnia kontakt ze społecznością znającą się od pokoleń. Względny spokój również… A jednak to nie dla mnie. Ja potrzebuję bodźców, wielu nieznajomych i poczucia maleńkości. Wtedy czuję się jak ryba w wodzie.

Miasta są dzikie. Ogromne, obce, chaotyczne, nieokiełznane. Obserwuję je i wsłuchuję się w ich opowieści, pragnąc je odkryć i poznać bliżej. Nieustannie zakochuję się w kolejnych miejscach i na różne sposoby. Spacerowanie po metropoliach jest niczym poszukiwanie skarbu z mapą w ręku — wiesz, że za każdym rogiem możesz odkryć coś drogocennego. Wczuwam się w miasta. Wchłaniam ich energię, płuca wypełniam ich atmosferą. Miasto trzeba oswoić — w jaki sposób to zrobić, stanowi wyzwanie, które każde miejsce rzuca pod twoje stopy. Jest niczym kokietka, zalotnie mruga powiekami, wywiera starannie zaplanowane wrażenie wyćwiczone wcześniej przed lustrem, bawi się z tobą w kotka i myszkę. To nic wielkiego, że często nie znasz swoich sąsiadów. W natłoku wielkomiejskich wrażeń prawdopodobnie i tak nie miałbyś dla nich czasu.

*

Kiedy przyjęto mnie na uniwersytet w Manchesterze, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony to daleko od mojego domu w Londynie, z drugiej zaś — witaj, przygodo! Mama zawsze mówi mi, żebym spełniała marzenia. Moim aktualnym marzeniem jest podbój świata, więc dlaczego nie. Jej w moim wieku nie było dane marzyć — przyjechali z rodziną jako uchodźcy i dopiero na miejscu uczyli się życia tutaj, starali się stanąć na nogi. A teraz chyba mama boi się marzyć. Od kiedy zmarł tata, nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Moja siostra zajmuje się domem, mama mogłaby pójść nawet na studia, byłoby to dobre dla jej zdrowia psychicznego. Ona jednak twierdzi, że nie ma do tego głowy. Nie jestem przekonana, myślę, że boi się być szczęśliwą, by nie wyglądało, że po śmierci ojca tak bardzo odżyła. To miłe, taka lojalność — rozpieszczał ją i bardzo kochał, niemniej to nic złego zrobić coś dla siebie. No i ja muszę teraz spełniać marzenia za nas obie. Nie potrzebuję w swoim młodym życiu takiej presji. Kiedy jadę do Manchesteru, wolę zostawić domowe problemy w domu. Choć nie można powiedzieć, żebyśmy nie byli zżyci. Ale że najbliższych się nie wybiera, nie co do wszystkiego się zgadzamy. Ale o to mniejsza. Jadę. Brat wiezie mnie do mojego tymczasowego nowego domu. Z oddali widzę drapacze chmur, to chyba już Manchester, ten mini-Londyn północy. Wątpię, że panuje w nim taki sam nastrój, ale i tak odczuwam podekscytowanie.

— Bądź miła dla ludzi. Nie chcę płaczu w słuchawce, że wszyscy cię unikają ze względu na twoją złośliwość i jesteś samotna — zażartował Khalil.

— Wypraszam sobie, zawsze jestem miła, to ludzie nie potrafią znieść szczerości. Mam im kłamać prosto w oczy? Poza tym, ja lubię ludzi z daleka. Nie potrzebuję ich.

— Chodzi mi o to, płatku śniegowy, to że czeka cię w życiu okres, w którym musisz popracować też nad swoim charakterem. Może oprócz pracy znajdziesz też męża i nie będę się z tobą użerał do śmierci! — Roześmiał się. — No i nie chcesz być kolejną Leilą, tylko normalnym człowiekiem, z którym można mieć rodzinę i wspólne życie.

Na sam odgłos tego imienia zapadła niewygodna cisza. Leila. Była żona mojego brata, psychopatka. Nie układało im się, więc żeby go ukarać, biła się po twarzy i udawała przed policją, że to on. Próbowała go szantażować. Nasza matka o mało się go nie wyrzekła, ostatecznie nie miał wyroku za przemoc tylko dlatego, że prawnikowi udało się zdobyć nagranie z windy, w której się uderzyła, a z której wybiegła, z histerią krzycząc: _ratunku, on mnie bije!_ Przez rok sądzili się, by mógł widywać córeczkę. Teraz córka mówi, że nie chce go widzieć, bo się boi, więc mamusia już wyprała jej mózg. Mój brat nie jest wybuchowym typem, a tym bardziej — bijącym kobiety. A jednak ma swój charakter, nie da sobie kompletnie wejść na głowę. Ta wariatka go zniszczyła. Postarzał się o dwadzieścia lat, rzadziej się uśmiecha. Niedawno wyszedł z więzienia, zadał się po rozwodzie z nieodpowiednim towarzystwem i spędził rok za kratkami. Trudnym jest oglądać swojego brata w takim stanie, kiedy pamiętasz, że był dokładnie taki jak ojciec — zawsze pozytywny, rozbawiający innych, uśmiechnięty. Mam nadzieję, że poskleja swoje obolałe serce i wróci do nas nie tylko fizycznie. Normalnie bym się z nim teraz wykłócała, jak śmie porównywać mnie do tej jędzy, ale tak strasznie mi go szkoda… Niech sobie ma. Tylko dzisiaj.

— Tak czy inaczej, zostawimy torby w twoim nowym mieszkanku i pójdziemy coś zjeść. Pokażę ci odrobinę tego zwariowanego miasta — dodał po chwili.

— Byłeś tu wcześniej?

— Tak, szwendaliśmy się ze znajomymi. Byłem też na meczu, pamiętasz?

No tak. Mężczyźni i piłka nożna. Miasto ma dwa słynne kluby piłkarskie — Manchester United i Manchester City. Ciekawe, jak będzie się tu żyło między morzem kibiców w dniu meczu.

Dojechaliśmy na Jack Rosenthal Street, gdzie znajdował się mój nowy, studencki „dom”: studio flat, czyli pokój z łazienką, łóżkiem, biurkiem, minikuchnią i szafą. Nowoczesny, czysty, z ładnym widokiem. Rama podwójnego łóżka była szarego koloru, dopasowana do paneli o tej samej barwie. Przy oknie, które sięgało do samej ziemi, stało białe biurko, w kuchni znalazło się też kilka jasnoszarych szafek. _Będę mogła pisać wiersze, patrząc nocą na światła miasta_ — rozmarzyłam się, spoglądając z góry na dachy budynków o wiele niższych od akademika. Mój brat nie wyglądał na zadowolonego.

— Coś jest nie tak? — zapytałam.

— Nadal uważam, że to kiepski pomysł. Nie chodź nigdzie po zmroku i trzymaj się z daleka od wszelkich przekrętów. Masz się codziennie meldować, że żyjesz. Wieczorem, że idziesz spać, też, bo wtedy wiem, że wróciłaś. I nie pomijaj swoich modlitw. Czasami wydaje nam się, że Bóg jest nam do niczego niepotrzebny, ale wtedy On daje nam życiem plaskacza, żeby nas napomnieć. Wolałbym, żebyś nie skończyła jak ja — zakończył smutno.

— No a teraz jeszcze będę miała wykłady religijne, bo przecież znasz islam lepiej ode mnie, _ja Szejkh _Przypomnij mi, proszę, kiedy to zostałeś oficjalnym absolwentem Uniwersytetu w Medynie?

— Powiedz Arabce, że nie wie czegoś najlepiej na świecie, a ona cię przeżuje i wypluje — odpowiedział, robiąc głupią minę i pokazując mi język. — O tym właśnie mówię. Trochę skromności i mniej ego, bo takie podejście nie przyniesie ci w życiu nic dobrego. Słuchaj się starszyzny.

Zaczynał działać mi na nerwy, pośrednio porównując mnie ciągle do swojej byłej. Być może miała jakieś zachowania, które mu przypominam, ale jak chciał innego charakteru, to mógł sobie poślubić kogoś, kto nie jest Arabką.

Przewróciłam oczami i poczłapałam za nim, nie chcę się pokłócić na do widzenia, ale naprawdę mnie wkurza. Niemniej od wyjścia z więzienia jest trochę dziwny, siadło chyba na psychikę. Muszę być cierpliwa, nie potrzebuje więcej stresu po tym wszystkim. Co nie zmienia faktu, że sam mógłby spróbować być milszy. No i nie jest moim tatą. On mówił do mnie jak do trzylatki: _habibti, nie łam ojcu serca, tak mi przykro patrzeć, jak okropnie pyskujesz matce._ Działało. A ten? Robi mi jakieś wykłady. Profesor od życia się znalazł, taki w dodatku religijny, że sam skończył za kratkami.

Tuż obok budynku, gdzie wynajmuję pokój, znajduje się Starbucks, do którego i tak nie pójdę ze względu na bojkot polityczny, teatr i jakaś knajpa z jedzeniem. Może będzie blisko na obiad. Khalil jak gdyby czytał mi w myślach:

— Nie jestem pewien, czy jedzenie tutaj jest _halal_ Ale pokażę ci Curry Mile, jest z pół mili stąd, chodźmy na spacer. No i zawsze możesz sobie zamówić dowóz, jeśli jest późno, a jak musisz łazić, to nigdy sama — powymądrzał się jeszcze.

Kiedy doszliśmy do Curry Mile, okazało się, że wywieszono nawet szyld z tą nazwą. Całe połączenie Oxford Road i Wilmslow Road usiane było miejscami, gdzie można zjeść curry. Naliczyłam z piętnaście restauracji, były też sklepy z bliskowschodnimi produktami, a także słodyczami i ubraniami w indyjskim stylu. Spotkać można tu najwyraźniej narody świata: od Kurdów, przez Arabów, Pakistańczyków, Bengalczyków, Afrykańczyków…

— Ach, mam cię, _Szejkhu_! To dlatego tu byłeś — wykrzyknęłam, wskazując na bar z fajką wodną.

— Tak, i specjalnie właśnie po to przyjechałem aż z Londynu — wyśmiał mnie brat. — Byliśmy tu w dniu Id, było tyle osób, że nie dało się nigdzie stopy postawić. Jak się na ciebie obrażę i nie przyjadę, też będziesz spędzała tu Id, to może się porozglądaj i przyzwyczaj — odpowiedział, unikając mojej ręki, próbującej mu przyłożyć.

— Sama sobie przyjadę, pociągiem!

— Ooo, już to widzę, księżna Alia z północnym plebsem w tłoku publicznego transportu, wdychająca cudze smrody spod pachy — nabijał się ze mnie i zaczął uciekać, zanim go podduszę.

To był mimo wszystko przyjemny moment — widzieć, jak wydurnia się niczym dzieciak. Był ostatnimi czasy okropnie ponury. Prawie zderzył się z przechodniem, więc tym razem to ja go wyśmiałam.

— Łoo, bracie, uciekać przed swoją żoną, rozumiem, ale nie zabijaj po drodze innych! Zaraz, zaraz… Khalil?

— Nie wierzę, Ahmed! Kopę lat!

— Jak się trzymasz? Słyszałem… że siedziałeś… Jak długo?

— Rok, niedawno wyszedłem. Jak rodzina? Przekaż _salam_ (powitanie, pozdrowienie muzułmańskie) ode mnie dla ojca, jak się miewa?

— _Alhamdulillah_ wszyscy mają się dobrze. Wpadnij kiedyś do nas, ojciec by się ucieszył. Wróciłeś do żony? — zapytał, skinąwszy głową w moim kierunku.

— To moja siostra, która zostaje tu na studia. Idziemy coś zjeść i będę wracał. Pomieszkuje na Jack Rosenthal, kojarzysz?

— Tak, tak, to nie tak daleko stąd. Gdyby coś się działo, ktoś ją zaczepiał, daj mi znać, OK? Podeślę ci numer mojej żony, w razie kłopotów niech dzwoni, zaraz się zjawimy.

— _Szukran,_ naprawdę, schodzę przez te jej studia na zawał.

— Spokojnie, bo osiwiejesz, staruchu — roześmiał się jego znajomy. — To lećcie jeść, pogadamy przez telefon, zadzwoń do mnie. A ty — zwrócił się do mnie — dzwoń o każdej porze dnia i nocy, czegokolwiek ci trzeba. _Ma’a salama._

Curry Mile to niesamowite miejsce. Jak gdybyśmy na moment znaleźli się poza granicami Wielkiej Brytanii. Radosne rozmowy, przyjemna atmosfera spotkań towarzyskich, multum zapachów i kolorów. Pomyślałam, że to musi być najszczęśliwsze miejsce w całym mieście, patrząc na uśmiechy obecnych tu ludzi. Jedzenie uszczęśliwia, a oni wszyscy są tu po to, by dobrze zjeść. Jak małe dziecko przyglądałam się kolejnym witrynom, wystrojom lokali i wystawom ze słodyczami. Wypatrzyłam nawet syryjską piekarnię w jednej z bocznych ulic. Już wiem, gdzie wydam fortunę.

Późne, gorące popołudnie poprzedzające barwny zachód to w miejskich życiu wyjątkowa pora. Świat nagle zwalnia tempo, czas jak gdyby płynął wolniej. Powietrze staje się lekkie, niemal inaczej pachnie. Takie chwile to czysta rozkosz. Udaliśmy się do tureckiej restauracji, w której zaserwowano nam pyszny humus, zupę z soczewicy i pide. Tylko chleb był beznadziejny. W naszej kulturze świeżo pieczony, dobry chleb to podstawa życia rodzinnego. Znamy się na swoich chlebach.

Wróciliśmy do studio flata, pożegnaliśmy się i Khalil wrócił do Londynu. Usiadłam przy oknie, by wpatrywać się w miejskie światła, i nie mogłam przestać myśleć o ojcu. Jak zmieniłyby się nasze życia, gdyby nadal tu był? Co by powiedział? Czy byłby ze mnie dumny? Czy wolałby, bym studiowała bliżej domu? Czy doradziłby mi, jak reszta rodziny, ten sam kierunek studiów?

_Spoglądam w spokojne, wieczorne niebo, moje serce jeszcze smutniejsze niż zwykle._

_To właśnie w Manchesterze tęskniłam za tobą tak intensywnie, że to aż przykre._

_Być może byłam samotna, a może zrozumiałam, że dorastam,_

_że drogą, którą obrałam, pójdę sama, pomimo zgiełku wielkiego miasta._

_Choć życie bez ciebie będzie na zawsze niepełne, podlewam myśli serce kojące._

_Przecież kiedy tu byłeś, miałam to szczęście, że ktoś tak cudowny jak ty był moim ojcem._

_Na zawsze twoja, Alia_Zainab

Dla tych, którzy są zagubieni, zawsze znajdą się miasta, w których poczują się jak w domu — Simon Van Booy

_*_

Nie każde miasto udaje mi się poczuć. Niektóre potrzebują czasu, z innymi, zupełnie jak z ludźmi, jest mi nie po drodze. To nie zmienia jednak tego, że bacznie je obserwuję. Od miejsc, tak jak i od ludzi, można się przecież nauczyć również tego, czego nie chcemy w życiu dla siebie. W każdym dużym mieście szukam połączeń, czegoś, co skradnie kawałek mojej duszy i sprawi, że nigdy nie zapomnę, jak czułam się w tym właśnie miejscu. Szukam momentów, które przywołam, zamykając oczy. Niech przenoszą mnie w czasie.

*

Siedzę w swoim jednopokojowym mieszkaniu, w nieco mniej bezpiecznej dzielnicy Manchesteru — Cheetham Hill. Na dworze jest szaro, przez okno wpada jedynie odrobina światła. Piję _czaj,_ indyjską herbatę z mlekiem i kardamonem. Aktualnie nie rozmawiam z rodzicami, jest mi z tego powodu bardzo przykro. To długa historia, w dużym skrócie — przy każdym kolejnym kandydacie na męża mojej siostry wymyślali bzdury, by utrudnić jej życie. Wiele rodzin muzułmańskich ma dziś wymogi co do kandydatów, które są niemal niemożliwe do spełnienia: ma posiadać swój dom, dosyć pieniędzy na wakacje dwa razy w roku, dobry samochód, karierę, a to wszystko najlepiej w wieku dwudziestu pięciu lat. Ostatniego z kandydatów wspólnie pojechali poznać do Birmingham. On i moja siostra bardzo się polubili, nie pochodził też z biednej rodziny. Moi rodzice i tak suszyli jej głowę, że nie jest dla niej dość dobry. Takie marudzenie to zagrywka niemalże polityczna, bo nigdy jej nie powiedzą, że jej zabronili, przecież tego nie zrobili, ale udając dbanie o jej dobro, manipulują sytuacją. Zaczęłam mieć podejrzenia co do ich powodów. Moja siostra to ulubienica rodziny, jest uległa, nie sprawi im przykrości. Chciałabym wierzyć, że przez to, co zrobiłam, postanowiłam dać wszystkim okolicznym rodzinom nauczkę za nas obie. Albo że nie obchodzi mnie, co powie rodzina. Ostatecznie ani jedno, ani drugie nie stało się do końca powodem mojej decyzji. Tak naprawdę poznałam na studiach gościa, który zawrócił mi w głowie. Nie chcemy żyć w grzechu, jakim byłoby według islamu narzeczeństwo, więc albo się pobierzemy, albo pożegnamy. Boję się też podzielić los siostry, na której wesele się nie zapowiada, albo znanych mi z opowieści znajomych starych panien, nieustannie czekających na jeszcze bogatszego kandydata. W naszej kulturze i religii pożądanym jest wyjść za mąż, kochamy życie rodzinne i mnóstwo dzieci. Czerpiemy garściami z tego, co najlepsze w tym życiu, zdobywając dobre wykształcenie i mając własne rodziny jednocześnie. Nie jest to łatwe, ponoć męczące — moja kuzynka porzuciła nauczanie w szkole średniej na rzecz wychowywania dzieci i jest zachwycona. W jej przypadku jednak chyba ratuje ją ogromna pasja do malarstwa i czytania. Druga kuzynka wróciła do pracy na kilka godzin tygodniowo, jak tylko dzieci poszły do szkoły, bo twierdzi, że będąc w domu, wynajdowała sobie jedynie kolejne miejsca do wysprzątania. Trzeba mieć w życiu pasję, inaczej człowiek oszaleje, niezależnie od tego, czy w domu, czy w pracy. Rutyna zabija w nas ducha i chęci do życia.

Ja studiuję farmację, właśnie zaczynam drugi rok, mój potencjalny mąż studiuje stomatologię. Poznaliśmy się w cukierni Tim Hortons, gdzie oboje uwielbialiśmy przesiadywać, pisząc prace. Już odkąd odezwał się do mnie po raz pierwszy, miałam motyle w brzuchu. Te oczy i ten zabójczy uśmiech…

Siedziałam sobie z latte i książką, kiedy usiadł przy stoliku obok.

— Zauważyłem, że dużo czytasz, polecisz mi coś? Dawno nie czytałem niczego ciekawego — zagadał.

— To zależy, co lubisz. Ta, którą dopiero skończyłam, jest niczego sobie, choć mocno gra na emocjach.

Pożyczył po to, żeby kolejnego tygodnia wypominać mi, że próbowałam złamać mu serce. „Song of Gulzarina” to faktycznie książka, której treść aż boli czytelnika.

— Wiem, co masz na myśli — roześmiałam się — ale to właśnie lubię w książkach. Kiedy mnie poruszają.

— Tak, ale dziewczyno, ta książka jest tak smutna, że człowiek kończy z traumą! Będę potrzebował po niej terapii. Wtedy możesz napisać własną. Zatytułuj ją: „Faizal. Facet, którego zabiłam nowelą”.

Ma świetne poczucie humoru, od samego początku łatwo mi się z nim dogadać, uwielbiam jego osobowość. Po kilku delikatnych pogawędkach, kiedy nieśmiało badał, czy go polubię, i poudawał, że interesuje go, co czytam, zaprosił mnie na spacer. Chodziliśmy na przemian w słońcu i deszczu przez trzy godziny. Naśmialiśmy się za wszystkie czasy, ale to, co ujęło mnie najbardziej, to jego dojrzałość. Faceci w moim wieku to durnie, z reguły działają mi na nerwy. On miał głowę na karku. W pewnym momencie spaceru powiedział mi, zestresowany i momentami nawet jąkający się (co jest zabawne, bo z reguły jest bardzo pewny siebie):

— Powiem wprost, lubię cię, dobrze mi się z tobą rozmawia, jesteś piękną kobietą. Nie chcę randkowania, chcę potraktować cię z szacunkiem. Od dłuższego czasu szukam żony, ale z nikim jak dotąd nie byłem przekonany, że warto byłoby się zaangażować w związek. Wiem, że jesteśmy młodzi, nie jestem milionerem, ale studiuję, będę miał _in szaa Allah _dobrą pracę. Jeśli mnie lubisz, porozmawiaj, proszę, z rodziną i daj mi znać, czy mogę wybrać się do nich poprosić o twoją rękę. Ja będę się za to w tym czasie dużo modlił — dodał, żartując i próbując odciągnąć uwagę od własnego zestresowania.

— Porozmawiam z nimi, ale będę z tobą szczera, to może potrwać. Są strasznie wybredni, moja siostra próbuje znaleźć męża i nieustannie wymyślają głupoty, aż ją zniechęcą.

— Czyli nie powinienem sobie robić nadziei… — odpowiedział, wykrzywiając twarz w grymasie.

— Nie, po prostu bądź cierpliwy. Jestem ogromnie przeciwna utrudnianiu młodym ludziom związków, przez to ostatecznie wszyscy uciekają w _haram_. Ostatecznie nie dam się i z nimi wygram.

— Czyli też mnie trochę lubisz? — zapytał ze śmiechem.

— Tylko troszkę — odpowiedziałam, pokazując mu gestem niemal złączonego kciuka z palcem wskazującym, że bardzo niewiele, i wystawiłam język.

— To wystarczy. Jak już za mnie wyjdziesz, to rozkocham cię na zabój, będziesz więdła beze mnie niczym roślina na pustyni — roześmiał się. Rozmawialiśmy przez całą drogę powrotną do mojego mieszkania. Kiedy zaś się żegnaliśmy, zażartowałam:

— Tylko mnie nie wykiwaj i nie pobiegnij do meczetu z inną, kiedy ja będę się przegadywała z rodzicami. — Pogroziłam mu palcem.

— Zainab — odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy, chyba po raz pierwszy bez zawstydzenia i zdecydowanie po raz pierwszy z pełną powagą. Unikaliśmy tego dotąd, oboje nadal nieśmiali. Kiedy to zrobił, świat wokół nas nagle się zatrzymał. Nie istniało nic wokół. — Na ciebie mogę czekać całą wieczność.

Tani chwyt? Dobra gadana? Nazwijcie to, jak chcecie. Tego, jak na mnie w tym momencie spojrzał, nie zapomnę do końca życia. Chyba nie muszę mówić, że to był moment, w którym przepadłam. Coś się we mnie zmieniło. Nie mogłam przestać o nim myśleć. On mi w tym nie pomagał, bo wymieniliśmy się numerami telefonu, więc codziennie pisał.

W weekend udałam się do domu, do Blackburn, by porozmawiać o tym z rodzicami. W życiu nie byłam bardziej nerwowa. Jak się zresztą okazało — słusznie. Wszystko poszło nie tak. Wszystko. Siedzieliśmy w sobotę przy wspólnym obiedzie, mama przygotowała curry z kurczaka. W międzyczasie rozmowy o wszystkim i niczym, wyskoczyłam, bez przygotowania ich wcześniej, z tekstem:

— Mamo, tato, chcę wyjść za mąż.

Przy stole zapadła cisza. Po dłuższej chwili, kiedy do wszystkich dotarło, że się nie wygłupiam, mój tata przemówił:

— Przecież wiesz, że najpierw zrobi to twoja siostra.

— Tak, wiedziałabym to, ale problem jest taki, że ona nigdy za nikogo nie wyjdzie, tato, bo tak strasznie wszyscy wybrzydzacie — westchnęłam.

— Nie ma co się spieszyć z tymi rzeczami i brać byle kogo.

— Jaki był powód odrzucenia propozycji z Birmingham? Oboje się sobie podobali.

Moja siostra próbowała zabić mnie wzrokiem z drugiego końca stołu. Jej spojrzenie mówiło „zamknij się, i to natychmiast”. Ani mi się śniło.

— Powód był taki, że twoja siostra zasługuje na więcej — odpowiedziała matka, starając się rozluźnić narastające napięcie.

— I skończyć jak Nadia, która ma pięćdziesiąt lat i depresję, bo dla jej mamy nikt nigdy nie był wystarczająco dobrym kandydatem?

— Zainab! Nie powinnaś się teraz martwić studiami? Męża ci trzeba?

— Martwię się i nic mi nie trzeba, dobrze mi na garnuszku u rodziców. Problem w tym, że poznałam kogoś, kogo lubię, i myślę, że idealnym rozwiązaniem jest wyjść za mąż.

— Masz chłopaka? — Moja mama zbladła. — Przecież wiesz, że w islamie…

— Nie, nie mam chłopaka, rozmawiałam z nim trzy razy w miejscu publicznym — syknęłam — i nie mówcie mi, proszę, o islamie, kiedy celowo utrudniacie zawarcie _nikah!_

Teraz moja siostra próbowała dosięgnąć mnie i kopnąć pod stołem. Powinnam była posłuchać i się zamknąć, ale myślę, że podjęcie tematu innym razem skończyłoby się tak samo.

— Nie chcę się kłócić. Mamo, tato, stworzyliście cudowną rodzinę, wszystkim nam jest z wami naprawdę dobrze. Zawsze nas wspieraliście. Dlatego nie rozumiem, co jest teraz nagle tak wielkim problemem. Wszystko, o co proszę, to byście chociaż poznali Faizala i powiedzieli mi, co o nim myślicie.

— Faizal — mruknął ojciec. — To Pakistańczyk?

No tak, przecież gdyby dziewczyna o korzeniach z Indii poślubiła chłopaka o korzeniach z Ind.. Och, przepraszam, od prawie siedemdziesięciu lat -– Pakistanu, to byłby koniec świata. Mogłabym mordować za to głupie myślenie. Starsze pokolenie jest dla nas ogromnym testem cierpliwości z ich podejściem do świata i życia, nie macie pojęcia.

— Nie, tato, nie zrobiłabym ci tego. Faizal jest z Afryki — odpowiedziałam, obserwując ich miny, i za chwilę wybuchłam śmiechem. Dla mnie mógłby być i z Rosji, ale pokolenie rodziców ma takie myślenie, że kandydat idealny powinien być najlepiej z tej samej wioski w Indiach i najlepiej jeszcze z tej samej strony rzeki w tej wiosce. Bo przecież po drugiej stronie mogliby mieć już inne tradycje. — Pochodzi z Indii, jak my, i nigdy nie widział Indii, również jak my — skinęłam na siostrę — ponieważ od dwóch pokoleń mieszkali w Portugalii i pojawili się w Wielkiej Brytanii trzydzieści lat temu, JAK, UWAGA, MY.

Znowu zapadła długa cisza. Wreszcie ojciec przemówił:

— Teraz jest kiepska pora. Opłaciliśmy twoje studia, remontujemy dom, nie mamy pieniędzy na wesele. A tym bardziej na dwa.

— Ale ja nie chcę wesela, tato, zaprosimy kilka osób na obiad i z głowy.

— Ja też nie potrzebuję żadnych wesel na pięćset osób — dodała cicho siostra, która wreszcie odkryła, dlaczego tak naprawdę szukają wymówek.

— Co za bzdury! — zdenerwował się ojciec. — Waszym braciom zrobiłem wielkie imprezy weselne, a córkom nic? Jak to wygląda? Córki się nie liczą?!

— Tato, powiemy ludziom prawdę i zaczniemy nowy trend, bez presji społeczeństwa. Powiemy, że córki nie chciały ani czekać, ani zgrzeszyć. Co w tym złego?

— Jasne, i cały świat będzie wiedział, że jestem tak biedny, że nie mam za co wydać własnych córek! Nowy trend! Rewolucjonistka się znalazła! — wrzasnął ojciec, trzęsąc się z nerwów.

— Dość już, rozchoruje się przez te wasze pyskowanie! — krzyknęła mama i wzięła go pod rękę, by odprowadzić go do innego pomieszczenia.

Odechciało mi się jeść. Po co tłuką nam od dziecka do głów, by uczyć się o islamie i być dobrą muzułmanką, skoro niemożliwym jest w tej rodzinie godnie praktykować? Religia zachęca do wczesnego ożenku, do patrzenia na bogobojność kandydata i czy jest z rodziny o dobrych wartościach, nie na jego konto i posiadłości. Nagle wszyscy zapominają o islamie, kiedy przychodzi pora się wydać. Nie wiem, co mam teraz zrobić. Zapomnieć o Faizalu? Patrzeć, jak żeni się w przyszłości z inną? Pozwolić jej być szczęściarą posiadającą inteligentnego, zabawnego i przystojnego męża? Trochę religijnego też. Niejeden próbowałby się po prostu zabawić, z intencją przypomnienia sobie o religii dopiero na starość, kiedy przychodzi pora umierać. A może wyjść za niego pomimo protestów rodziców? Skazać się na wyrzeknięcie przez rodzinę, która więcej się do mnie nie odezwie i obwini mnie za pogorszenie stanu zdrowia ojca? Nie wiem, naprawdę nie wiem, co mam zrobić.

— Jak poszło? — napisał do mnie Faizal kilka godzin później.

— Nie pytaj.

— Nie przejmuj się, pogadamy na spokojnie, jak wrócisz.

Nie ma sensu go oszukiwać albo robić sobie nadziei. Obecnie mam po dziurki w nosie własnej rodziny. Nie rozmawiałam z rodzicami prawie wcale przez resztę weekendu. W niedzielę pożegnałam się z nimi grzecznie i chłodno i wróciłam do Manchesteru. Ignorowałam również Faizala, bo tak naprawdę nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Nie chciałam go oszukiwać, ale pożegnać też nie. Bardzo mi się podobał. Zadzwonił do mnie wieczorem.

— _Salams_, hej, dzwonię sprawdzić, jak się trzymasz.

— _Ła alajkum assalam_. Nie najlepiej. Wprawdzie w ogóle nie obchodzisz ich jako osoba, więc to nic osobistego, ale nie chcą słyszeć o ślubie, bo nie mają kasy na wesele, którego ja nie chcę.

— Nasze rodziny mogłyby się spotkać i dogadać pod tym względem, to nie problem — odpowiedział.

— Chodzi o dumę mojego ojca, że wydał moim braciom wielkie wesela, a swoim córkom nie, bo go aktualnie nie stać. Że mamy obie poczekać, aż skończy remont domu.

— Rozumiem…

— Wiesz, myślę, że nie ma sensu robić sobie nadziei. Może po prostu zapomnijmy o całym zamieszaniu.

— Już mnie rzucasz? Nie spróbujesz jeszcze choć kilka razy? Mógłbym sam porozmawiać z twoimi rodzicami. Może ich do siebie przekonam.

— Martwię się, że im dłużej robimy sobie nadzieję, tym gorzej dla nas…

— Wiem, ja też. Ale, moja droga Zainab, nic, o co warto walczyć, nie przychodzi w życiu z łatwością.

Czy was też denerwuje luzackie podejście innych, kiedy przeżywacie swój prywatny koniec świata?Zoya

_Miasto jednakże nie zdradza sekretów swojej przeszłości, a jednak minione zdarzenia są jego częścią w taki sam sposób, w jaki linie papilarne stanowią część dłoni — Italo Calvino_

_*_

Miasto jest lustrem ludzkiej duszy. Z tego właśnie powodu ci, którzy są wrażliwi, widzą w nim piękno i dostrzegają jego charakter, a ludzie zasmuceni znajdują w jego objęciach przestrzeń pozwalająca na podsycenie bólu serca i przeżywanie go tysiące kolejnych razy od nowa. Wsłuchują się wtedy w miejskie szepty ukryte w strugach deszczu i szukają w nich odrobiny wytchnienia. To takie pocieszające, że miasto również płacze. Zakochani widzą w dużych miastach synonim romansu, samotni — pustynię, w której jeszcze łatwiej stracić siebie. Zagubieni poszukują w nim domu. Tym bardziej, jeśli ich dotychczasowy dom kojarzył im się jedynie z rozpaczą.

*

Przyjechałam do Manchesteru, w poszukiwaniu ulgi i miejsca, które pokocham. Bradford, miasto, w którym dorastałam, wyryło w mojej pamięci tyle rozpaczy, że nie jestem w stanie przebywać w nim nawet chwili bez powrotu wszystkich przykrych wspomnień. Kiedy tam wracam, czuję, jak gdybym wkraczała w jakąś czarną dziurę, która wysysa ze mnie życie. To nie miasto jest winne, kiedyś bardzo je kochałam. To mój związek, który tak się na mnie odbił, nadal daje o sobie znać. Manchester jest dla mnie chwilą wytchnienia, przestrzenią potrzebną, by się wyleczyć z bólu przeszłości. Zaczynam ten proces od zadbania nieco bardziej o własne samopoczucie.

Wszystkie duże zmiany zaczynają się dla kobiety od zmiany fryzury. Spoglądałam na świeżo ścięte kosmyki rozsypane po umywalce. Muszę być ostrożna, by jej znowu nie zapchać. To zdanie o zmianie wyglądu pojawiło się w mojej głowie, poprzedzając kalejdoskop nieprzyjemnych wspomnień. Myślałam, że już nie boli, że wybaczyłam i zapomniałam. Związek z psychopatą tnie głębokie rany, nic w twoim umyśle nie jest już takie samo. Długo po zakończeniu takiej relacji okazuje się, że jeszcze nie do końca wyleczyłam się z efektów ubocznych. Toksyczna więź niszczy od środka, zżera niczym rak. Aż pozostanie w tobie zaledwie tyle życia, by móc oddychać. I niewiele poza tym. Ostatnio wszystko mi o nim przypomina, choć wcale nie mam ochoty tam wracać.

_— _Lubisz się obwiniać, co? _—_ żartuje Alia, dziewczyna, która w tym roku wynajmuje pokój obok, kiedy w ramach dobrych manier przepraszam ją za zamieszanie wywołane moim gapiostwem. Nie lubię się obwiniać. Zostało mi to na pamiątkę po nim. — Przestań się przejmować i panikować. Wyszukujesz w sobie błędy, choć nie zdążyłaś ich popełnić_ —_ stwierdza znajoma. To też mam na pamiątkę.

— Jesteś przewrażliwiona. Czemu wszystko tak bardzo bierzesz do siebie? — pyta mój zdziwiony brat. _Bo ktoś zniszczył mi psychikę, dlatego —_ myślę sobie. Ale nie powiem tego na głos, nigdy nie mówię. Nikt nie ma pojęcia, przez co przeszłam za zamkniętymi drzwiami tamtego domu. Przecież powiedziałam, gdy pytano o powód mojego odejścia, że mnie nie bił. Zatem nie mogło być wcale aż tak źle. Naprawdę? Zdeptana psychika niesie z sobą bagaż na całe życie. Odgłosy, sytuacje, słowa, które przypomną o psychopacie, jeszcze długo wywołują napady kiepskiego samopoczucia i wylewane w poduszkę łzy. Nie chodzi o niego, już od jakiegoś czasu nie mogłam na niego patrzeć. Chodzi o ból, który mi zadał, powracający niczym bumerang za każdym razem, kiedy cokolwiek mi o nim przypomni. Dziś były to nożyczki i kosmyki włosów rozsypane po umywalce. Bo wtedy właśnie tak zaczęłam wielkie zmiany w swoim życiu. Ścięłam połowę długości włosów, których widoku nie mogłam już znieść, i stwierdziwszy, że wcale nie jestem aż taka brzydka, jak mi to wmawia, zdecydowałam, że właśnie dziś odchodzę. Przecież wszystkie duże zmiany zaczynają się od nowej fryzury.

Nie zawsze działo się źle. Na początku było miło, starał się i dbał o mnie. Byłam przekonana, że stworzyliśmy coś pięknego, głęboką więź. Nie pamiętam, by mówił o mnie cośkolwiek negatywnego. Dobrze mnie traktował. Aż w pewnym momencie poczuł się na tyle pewny, by zacząć prać mi mózg. Wszystko, co robię, jest złe, niezadowalające. Do niczego się nie nadaję. Nie wyglądam już tak ładnie, jak kiedy mnie poznał. Na niczym się nie znam. Nie mam pojęcia, jak zająć się domem. Jestem głupia i nudna. Tylko przynoszę wstyd. Wszystko robię _nie tak_. Jestem nic niewarta i najgorsza na świecie. Słowa odbijają się echem po cichym pokoju wspomnień. Zegar tyka. Minęło już sporo czasu, a mimo to nadal miewam problemy z samooceną. Długo się o wszystko obwiniałam. Przez niego. Z czasem nabrałam dystansu, zdając sobie sprawę, że to nie ze mną jest coś nie tak. A jednak tkwiłam tam, przerażona utratą relacji, co do której nadal miałam wiele dobrych wspomnień. Psychopata potrafi być aktorem idealnym, ciebie zaś, swoją ofiarę, niszczy po cichu i na boku, lecząc własne kompleksy. Potrafi wprowadzić cię w poczucie winy również za zostawienie go, bo przecież gdybyś dała jeszcze jedną, jedyną szansę, zmieniłby się kierunek krążenia wszechświata. To nic, że dawałaś je latami. To twoja wina, zniszczyłaś wam życie, bo ci odbiło i odeszłaś. Tego wieczora, gdy zdecydowałam się odejść, ścięłam nie tylko włosy. Poprzecinałam obrzydliwą pajęczynę jego słów, którymi starał się mnie uziemić. Nie potrafiłam znieść ani jednego wieczora dłużej z widokiem jego twarzy. Do dziś zbiera mi się na wymioty na widok wszystkiego, co mogło być z nim związane. I choć jestem dziś inną osobą, wciąż noszę blizny po jego obecności w moim życiu. Obsesyjnie myślę nad sprawami, na które nie mam wpływu, obwiniam się o bycie niewystarczająco idealną, nadal bywam swoim największym wrogiem. Wciąż zdarzają się dni, gdy widzę siebie tylko i wyłącznie przez pryzmat negatywnych cech. Tak, jestem przewrażliwiona. Potrafię tydzień płakać nad drobną porażką. Ktoś zniszczył mi psychikę. Czasem myślę, że zamiast się uodpornić, stałam się jeszcze delikatniejsza. Wciąż zbyt łatwo mnie zranić. Po raz kolejny ścinam dziś suche kosmyki zbyt długich włosów. Mimo że życie traktuje mnie obecnie o wiele łagodniej, nie potrafię odciąć się na dobre od tych wspomnień, wyleczyć z ich wpływu. Być może to są właśnie zmiany, których potrzebuję tym razem — wybaczyć sobie wreszcie bycie sobą.

*

Siedzę w swoim mieszkaniu i patrzę na miasto, które tonie w deszczu. Bywałam tu wielokrotnie z rodzicami, z koleżankami też, a nawet dwukrotnie z byłym mężem. Lubię Manchester, choć może zdawać się w tej szarości ponury. Jest taki bardzo światowy. Bradford to mały koniec świata, swojski, ale jednak bez większej przyszłości. Duża wieś, gdzie wszyscy wszystkich znają. Charakterystyczna architektura wiktoriańska, wszechobecna dekoracja budynków przy użyciu yorkstone, bajecznie piękne wioski wokół. W Bradford gdziekolwiek zamieszkasz, widzisz wzgórza — centrum jest położone w dolinie, każda pozostała dzielnica znajduje się wyżej. Dostrzegasz w oddali domy, pola, meczety. Najbardziej lubiłam patrzeć na te wzgórza późnym popołudniem, kiedy słońce szykowało się do snu, a w domach zapalały się pierwsze światła. Magiczny moment. Kochałam moje rodzinne miasto również nocą. Byliśmy z byłym mężem parą dzieciaków mających frajdę z jeżdżenia po mieście bez sensu po zmroku. Często przesiadywaliśmy podczas zachodów słońca na wzgórzu w Baildon Moor. Wokół rozciągała się bajecznie piękna zieleń, porozrzucano tu i ówdzie domy z dużymi farmami. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, aż zapadał zmrok. Jeździliśmy też nad pobliski staw, do Horton Bank Country Parku, spacerować i filozofować o życiu i świecie. Jak ja kochałam ten czas na łonie natury, po szkole i w weekendy. Czuliśmy się _on the top of the world._ Nieśmiertelni, na szczycie świata. Liczyło się tylko odkrywanie kolejnych pięknych miejsc, czas we dwoje lub z przyjaciółmi i życie w rytmie miasta. Do teraz, kiedy wspominam sobie nocne podróże przez Bradford i sąsiednie Leeds, i miliony światełek na wzgórzach wokół, zamykam oczy i czuję się dokładnie tak, jak wtedy — beztroska, szczęśliwa, radosna. Mieliśmy oboje po dziewiętnaście lat i byliśmy przekonani, że właśnie tak wygląda życie. Dlatego teraz tak trudno mi spędzać czas z rodziną — ponieważ gdziekolwiek nie pójdę, widzę młodych nas, przypominam sobie, co robiliśmy lub o czym rozmawialiśmy w danym miejscu. Ogarnia mnie poczucie nostalgii, jest mi błogo, by za moment powrócił ból serca. Przecież wiem, co wydarzyło się potem. I to jest właśnie najtrudniejsze, bo mam tak wiele pięknych wspomnień i równie wiele bolesnych, związanych z tą samą osobą. A kiedy powraca ten ból, to nie jest zwykły smutek. To uczucie jak gdyby rozdziera mi wnętrze. Ból serca na pograniczu śmierci, zaledwie o krok od szaleństwa. Tęsknię za nim i jednocześnie go nienawidzę. Żałuję, że pozwoliłam mu się zagadać, kiedy spotkałam go po raz pierwszy, i jestem wdzięczna za wszystko, czego się nauczyłam. Czasami zastanawiam się, czy faktycznie powinnam była to wszystko przeczekać, może jednak powinnam dać mu szansę numer milion. Wtedy przypominam sobie, jak bardzo źle było mi, kiedy odeszłam, jak czarna chmura depresji otaczała wszystko wokół mnie. W tamtym momencie życia słońce zaszło dla mnie na stałe, straciłam siebie. Nie mogłam jeść, spać, nieustannie spadałam w dół, coraz głębiej. Wiem, że musiałam odejść. Ten moment rozstania był terapią wstrząsową dla nas obojga — dla niego, że nawet najspokojniejsi ludzie mają swoje granice tolerancji, a dla mnie, że nigdy nie powinnam była pozwolić do tego dopuścić, ani w imię miłości, ani w imię niczego innego. Dziś powoli sklejam się ponownie w jedną całość, choć potrwa to bardzo długo i będzie kosztowało mnie mnóstwo ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że i on wyciągnie z tego wszystkiego swoje wnioski i już nigdy nie skrzywdzi kogoś tak jak mnie. Odstawiając jednak na bok beztroskie wspomnienia młodzieńczej wolności, im dłużej o tym wszystkim myślę, tym wyraźniej zaczynam dostrzegać, że ja go tak naprawdę nie kochałam. Nie tak, jak powinno się kochać męża. Od samego początku nie spełniał moich potrzeb emocjonalnych, nie czułam się kochana. Byliśmy trochę przyjaciółmi, trochę wrogami, rodziną, łączyła nas jakaś więź, wtedy nawet myślałam, że tak właśnie wygląda miłość w małżeństwie i z czasem będziemy coraz bliżej, ale emocjonalnie byliśmy na zupełnie różnych planetach. Obserwując nas z boku, można by pomyśleć, że zmuszono nas szantażem do ożenku, a my staraliśmy się ze wszystkich sił, by coś z tego wyszło, skoro zostaliśmy na siebie skazani. A jednak wcale tak nie było — poznaliśmy się w letnie popołudnie w centrum miasta. On walczył ze swoją rodziną, by móc mnie poślubić. Moja rodzina nie była przeciwna, ale od początku naszego małżeństwa wyrażali obawy, że to chyba nie był dobry pomysł. Myślę, że już wtedy dostrzegli, jak mną manipuluje. A ja tak bardzo starałam się tego nie widzieć. Zawsze znalazłam mu jakąś wymówkę. Ostatecznie on został przez moją rodzinę zaakceptowany, choć nie do końca uwielbiany, zaś jego rodzice i siostry pokochali mnie całym sercem. To wcale nie okazało się dobre. Tym trudniej było mi go zostawić, bo bałam się ich stracić. Z nimi słowo _rodzina_ nabierało jeszcze piękniejszego znaczenia. Czułam się przy nich szczęśliwa, bezpieczna i kochana. Troszczyli się o mnie. Wszyscy poza nim — na tym etapie chyba zaczynał mnie nienawidzić. A już na bank był zazdrosny o to, że lubią mnie bardziej niż jego.

Nowe miasto jest mi winne uwolnienie się od tych wszystkich wspomnień. Wyleczenie mojego serca. Może nawet się tu przeprowadzę po skończeniu studiów. Może nawet przejdą mi wszystkie traumy. Może nawet pewnego dnia stawię ponownie czoła mojemu rodzinnemu miastu i pokocham je raz jeszcze, od nowa, wystarczająco silna, by nie bać się lawiny wspomnień. Marzę o dniu, kiedy to nastąpi. Póki co unikam Bradford, choć rodzice namawiają mnie do przyjazdu na weekendy. Okazują mi mnóstwo wsparcia, wielokrotnie zamiast wymuszać na mnie powrót do domu, przyjeżdżali do Manchesteru na kilka dni albo jeździliśmy gdzieś wspólnie, by spędzić razem czas. Nie do końca wiedzą, przez co przechodzę, bo zwierzałam się dotąd jedynie pamiętnikowi. Jednak widzieli, jaki wpływ miały na mnie to małżeństwo, rozstanie i depresja. Nietrudno dostrzec stan kogoś, kto potrafi całe dnie spać albo nie wychodzić spod kołdry. Teraz namawiają mnie, by spróbować się oswoić z pobytami w domu. Chyba myślą, że się uodpornię na napady lękowe. Może nawet ktoś im tak doradził. Jeśli tak, to mam nadzieję, że osoba ta miała jakiekolwiek pojęcie o psychologii i medycynie. Niestety w naszych kręgach, pomimo najszczerszych chęci, nadal się zdarza, że ludzie sugerują opętanie, twierdząc, że nie ma czegoś takiego jak stan zdrowia psychicznego. Ciężko jest żyć pośród ludzi, którzy myślą, że wszystko wiedzą najlepiej. Nie zrozumcie mnie źle — my, Pakistańczycy, jesteśmy tak gościnni i serdeczni, że oddamy innym wszystko, co mamy, udając, że nic nam nie potrzeba. A jednak nasza kultura ma swoje uciążliwości. Jak każda pewnie, choć minusy własnej dostrzegam bardziej, przebywając w międzynarodowym towarzystwie na uniwersytecie. Moje dwie najbliższe koleżanki to Palestynka i Hinduska — obie, tak jak ja, urodzone i wychowane w Wielkiej Brytanii. Każda z nas ma zastrzeżenia do naszych kultur, kiedy denerwują nas rodziny lub ich znajomi, a jednocześnie widzimy w nich wiele dobrego. Oczywiście na głos twierdzimy, że po naszemu wszystko jest najlepiej. Nie zawsze świadomie. Zastanawia mnie czasem, czy Anglicy też tak na to patrzą? A może nie, bo nie mają do czego porównywać. Co innego, gdyby — będąc sobą, — mieszkali na przykład w Pakistanie. Albo w Bradford, bo to prawie to samo. Muszę kiedyś poruszyć ten temat na zajęciach i poznać spojrzenie Angielek na ich tożsamość kulturową, i czy w ogóle istnieje dla nich jakaś dziwna tradycja lub zwyczaj. Póki co zbliża się weekend, a ja obiecałam mamie, że przyjadę. Minęło sześć miesięcy, odkąd postawiłam stopę w domu. Na samą myśl o pakowaniu przeżywam ogromny stres. Chyba jeszcze się zastanowię i poszukam jakiejś wymówki.Nakrycie głowy, chusta.

Rozpinany płaszcz lub suknia z długim rękawem.

Skrót w mowie potocznej od assalamu alajkum, czyli pokój z tobą.

Odpowiedź na powyższe powitanie, oznacza i z tobą również.

Utwór w wykonaniu Billa Whitersa i Grover Washington Jr.

Chwała Bogu.

Tego samego zwrotu używa się zarówno przy powitaniu, jak i pożegnaniu.

Luźne okrycie, płaszcz lub suknia.

Nakrycie głowy, chusta.

Ubranie tradycyjne dla muzułmanów w Indiach i okolicach, składa się z tuniki do kolan i szerokich spodni.

Smażone pierożki.

Ciasto z besanu i kawałków warzyw smażone na głębokim tłuszczu.

Napój z mango, jogurtu i mleka.

Sieć cukierni.

Ślub.Duchownego.

Ślub.

Danie z ryżem i mięsem.

Słodycze z mleka w proszku i cukru.

Długa szata o prostym kroju, typowo arabska, znana też pod wieloma innymi nazwami, np. galabija, dżelaba, kandura itd.)

Tradycyjny indyjski strój, tunika do kolan i szerokie spodnie.

Modlitwa o zachodzie słońca.

Modlitwa nocna.

Rozdział.

Prezentu dla małżonki.

„Tak”, choć to samo słowo jest też używane w zestawieniu z imieniem lub tytułem by okazać komuś szacunek, szczególnie gdy jest to osoba starsza od mówcy, np ammi dżi (droga mamo).

Opiekunem.

Szkoła prawna islamu, są ich cztery.

Tradycja Proroka Muhammada, poķój z nim.

Rozumiem.

Prośby modlitewne.

Niech cię Bóg wynagrodzi dobrem.Jerozolimy.

Czyt. Al Nadżdżar.

Wers z Koranu recytowany na wieści o czyjejś śmierci, oznacza „Do Boga należymy i do Niego wszyscy powrócimy”

Rajem.

Władze bardzo to utrudniają.

Pielgrzymka do Mekki, mniejsza z dwóch możliwych, główna to Hadżdż.

Bóg wie najlepiej.

Dodatkowa modlitwa nocna, najczęściej około godziny lub dwóch przed wschodem słońca.

Pożegnanie arabskie.

Przekaz słów Proroka Muhammada, pokój z nim.

Zbiory hadisów Tirmidzi i Ahmad.

Danie z ryżu, mięsa i warzyw, które serwuje się wywrócone do góry dnem

Życie doczesne.

Choć wydawać by się mogło, że to skrót od słowa Pakistańczyk, jest to bardzo rasistowskie określenie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: