Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miecz herobrinea minecraft - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Październik 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,50

Miecz herobrinea minecraft - ebook

Wkrocz w świat Minecrafta i ocal Overworld

 

Piętnastoletni Artur nie cierpi Minecrafta i swojej młodszej siostry Mallu. Kiedy jednak dziewczyna zostaje wciągnięta do Overworldu, brat rusza jej na pomoc.

Aby wrócić do domu, rodzeństwo musi stoczyć walkę z creeperami, endermanami i zombie. Ale jest coś jeszcze… Ich jedyną nadzieją na wydostanie się ze świata Minecrafta jest wypełnienie dawnego proroctwa.

Tylko oni mogą uratować Overworld i nie dopuścić do powrotu najpodlejszej istoty, jaka kiedykolwiek tam się pojawiła – Herobrine’a.

Muszą odnaleźć Diamentowy Miecz i pokonać Czerwonego Króla.

 

Czy Artur i Mallu wypełnią niebezpieczną misję?

Czy uda im się wrócić do naszego świata?

Książka nie jest autoryzowana, sponsorowana, zatwierdzona oraz napisana na licencji Mojang AB, Microsoft Corp. ani żadnego podmiotu posiadającego prawa do używania nazwy lub praw autorskich do gry Minecraft. Minecraft jest zarejestrowanym znakiem towarowym spółki Mojang Synergies AB.

Kategoria: Strategiczne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7642-930-4
Rozmiar pliku: 947 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

ZERA I JEDYNKI

Pięt­na­sto­let­ni Ar­tur miał nie­wie­le pla­nów na wie­czór. Może po­oglą­da Ble­ach albo po­czy­ta naj­now­szy nu­mer Spi­der-Mana. Jak­by nie było, za­wsze się do­brze ba­wił z Mi­le­sem Mo­ra­le­sem. Nie za­mie­rzał grać w Mi­ne­cra­fta, a już na pew­no nie chciał zaj­mo­wać się młod­szą sio­strą. Te dwie rze­czy na­le­ża­ły do jego naj­mniej ulu­bio­nych czyn­no­ści. Nie za­wsze jed­nak do­sta­je się to, cze­go się pra­gnie.

Wie­czór wy­glą­dał jak każ­dy inny. Ro­dzi­ce po­szli na jed­ną ze swo­ich nud­nych im­prez, a sio­stra sie­dzia­ła przed kom­pu­te­rem w sa­lo­nie i gra­ła w tę głu­pią grę z blo­ka­mi. Nie, żeby Ar­tur nie lu­bił gier. Wie­dział wszyst­ko o As­sas­sin’s Cre­ed, Me­tal Gear So­lid i Halo. Po pro­stu nie był w sta­nie zro­zu­mieć, jak gra z tak pry­mi­tyw­ną gra­fi­ką i blo­ka­mi do ukła­da­nia mo­gła do ko­go­kol­wiek prze­ma­wiać.

– Głod­na je­stem – jęk­nę­ła Mal­lu. – Mama mó­wi­ła, że ro­bisz dzi­siaj ko­la­cję.

Ar­tur ode­rwał wzrok od te­le­wi­zo­ra.

– Masz dwie ręce – od­po­wie­dział jej opry­skli­wym to­nem, któ­re­go za­wsze uży­wał wo­bec sio­stry. – Mo­żesz so­bie zro­bić prze­rwę od kom­pu­te­ra i coś ugo­to­wać. Te­raz moja ko­lej na grę.

Mal­lu mia­ła dłu­gie krę­co­ne wło­sy i taki sam kar­me­lo­wy od­cień skó­ry jak brat. Ar­tur uwa­żał, że sio­stra ma wszyst­kie moż­li­we wady, na cze­le rzecz ja­sna z wie­kiem. Mę­czył się z nią już czter­na­sty rok. Pra­wie tak samo okrop­ne były jej wiel­kie brą­zo­we oczy i głos, któ­rym go wła­śnie szan­ta­żo­wa­ła.

– Je­śli nie zro­bisz ko­la­cji, po­wiem ma­mie i bę­dziesz miał karę do koń­ca ży­cia.

– Nie­na­wi­dzę cię!

– Trud­no.

Ar­tur rzu­cił pi­lo­ta na ka­na­pę i po­szedł do kuch­ni. Za­wsze było tak samo. Kie­dy ro­dzi­ce wy­cho­dzi­li, prak­tycz­nie zmu­sza­li go, żeby był nie­wol­ni­kiem sio­stry. Je­że­li po­skar­ży­ła się na co­kol­wiek, miał cza­pę. Ar­tur nie zro­bił ko­la­cji. Ude­rzył mnie, przy­się­gam. To zro­bił, tam­to zro­bił. Li­sta była dłu­ga. Mógł­by za­pi­sać całe stro­ny, a i tak więk­szość z tego, co mó­wi­ła Mal­lu, było nie­praw­dą. Nie mógł po­wie­dzieć, że się nie cier­pie­li. Cza­sem na­wet byli wo­bec sie­bie mili i uprzej­mi – pod­czas szcze­gól­nych oka­zji – raz na ru­ski rok, no i oczy­wi­ście wte­dy, kie­dy nikt tego nie wi­dział. Ar­tur jed­nak był zda­nia, że musi ist­nieć ja­kieś uni­wer­sal­ne pra­wo unie­moż­li­wia­ją­ce młod­szym sio­strom by­cie faj­ny­mi.

A je­śli nie ma – po­my­ślał Ar­tur – ktoś po­wi­nien je wpi­sać w kon­sty­tu­cję wszech­świa­ta.

– Strasz­nie wku­rza­ją­ce! – wy­mam­ro­tał.

Pod­szedł do szu­fla­dy, szu­ka­jąc noża. Umiał zro­bić tyl­ko ja­jecz­ni­cę na to­ście. Mal­lu ją lu­bi­ła, po­nie­waż mo­gła wte­dy jeść, nie prze­ry­wa­jąc gry. Cie­ka­we, co by się sta­ło, gdy­by cho­ciaż przez je­den dzień nie mo­gła grać w Mi­ne­cra­fta? Upa­dła­by na pod­ło­gę w drgaw­kach? A może sta­ła­by w ką­cie bez je­dze­nia, nie wy­da­jąc z sie­bie żad­ne­go dźwię­ku? Py­ta­nie war­te głęb­szej ana­li­zy – po­my­ślał.

Szarp­nął szu­fla­dą i z za­sko­cze­niem spoj­rzał na to, co w niej zna­lazł. Obok ty­po­wych przed­mio­tów, ja­kie znaj­du­ją się w ku­chen­nych szu­fla­dach, le­ża­ła w niej sza­ra dys­kiet­ka pod­pi­sa­na na czer­wo­no: mi­ne­craft 001. Nie miał wąt­pli­wo­ści, do kogo na­le­ża­ła. W tym domu tyl­ko jed­na oso­ba zo­sta­wia­ła wszę­dzie swo­je rze­czy. I oczy­wi­ście gra­ła w Mi­ne­cra­fta. Chwy­cił dys­kiet­kę i wró­cił do sa­lo­nu. Tym ra­zem Mal­lu się nie wy­prze i nie zrzu­ci winy na nie­go.

– Ej, cie­nia­ro! – rzu­cił. – Nie zgu­bi­łaś cze­goś?

Mal­lu nie od­po­wie­dzia­ła, nisz­cząc blo­ki na ekra­nie. Była w ja­kiejś ja­ski­ni ze ścież­ka­mi na zie­mi.

– Mó­wię do cie­bie.

– Je­stem za­ję­ta.

Ar­tur wes­tchnął.

– Nie mia­łaś gdzie zo­sta­wić tej głu­piej gry, tyl­ko w szu­fla­dzie w kuch­ni?

Mal­lu od­wró­ci­ła się i spoj­rza­ła na nie­go osłu­pia­ła, nie ro­zu­mie­jąc, o czym mówi.

– Nic nie zo­sta­wia­łam w kuch­ni.

– W ta­kim ra­zie co to jest?

Sio­stra wpa­try­wa­ła się w dys­kiet­kę, któ­rą wy­ma­chi­wał Ar­tur, trzy­ma­jąc ją mię­dzy kciu­kiem a pal­cem wska­zu­ją­cym. Zmarsz­czy­ła brwi i był pra­wie go­tów uwie­rzyć w ten wy­raz nie­do­wie­rza­nia.

Pra­wie.

– Masz coś do po­wie­dze­nia?

Wsta­ła i wy­rwa­ła mu z ręki pla­sti­ko­wy kwa­dra­cik. Tak samo pa­le­on­to­log mógł­by chwy­cić nie­daw­no od­kry­tą ska­mie­li­nę. Ar­tur był prze­ko­na­ny, że szu­ka­ła po pro­stu wy­mów­ki, żeby móc da­lej grać w Mi­ne­cra­fta.

W koń­cu po­ło­ży­ła dys­kiet­kę na sto­li­ku do kom­pu­te­ra i po­wie­dzia­ła:

– Je­dy­ne, co mam do po­wie­dze­nia, to że nie masz o ni­czym po­ję­cia. – Uśmiech­nę­ła się, jak­by to było za­baw­ne. – Gdy­byś miał przy­naj­mniej kil­ka sza­rych ko­mó­rek, za­uwa­żył­byś, że to pi­smo taty, nie moje. I jesz­cze je­den szcze­gół, któ­ry prze­ga­pi­łeś: ja gram w sie­ci. Po­nad­to… Sta­ry, dys­kiet­ki są prze­sta­rza­łe. Nikt ich już nie uży­wa.

Ar­tur nie od­po­wie­dział, za­sta­na­wia­jąc się, jak mo­gło mu to wszyst­ko umknąć. Chciał tyl­ko przy­ła­pać sio­strę na go­rą­cym uczyn­ku. Po­wi­nien był się zo­rien­to­wać, że kie­dy wy­pu­ści­li Mi­ne­cra­fta na ry­nek, dys­kiet­ki daw­no zdą­ży­ły wyjść z uży­cia. Nie mógł się tyl­ko po­ła­pać w tym, co jego oj­ciec miał wspól­ne­go z tą grą. Mu­siał go zdra­dzić po­wąt­pie­wa­ją­cy wy­raz twa­rzy, bo jego sio­stra po­wie­dzia­ła:

– My­ślę, że tata nie miał­by nic prze­ciw­ko, gdy­by­śmy rzu­ci­li okiem. Chy­ba że chce to za­cho­wać w ta­jem­ni­cy – par­sk­nę­ła śmie­chem. – Zwłasz­cza że nie bę­dzie wie­dział, że to zro­bi­li­śmy.

Ar­tur chrup­nął pal­ca­mi jak za­wsze, kie­dy był zde­ner­wo­wa­ny. Jed­na z za­sad pa­nu­ją­cych w ich domu za­bra­nia­ła do­ty­kać cze­go­kol­wiek bez zgo­dy wła­ści­cie­la.

Pró­bo­wał za­cho­wać się roz­sąd­nie.

– My­ślę, że le­piej bę­dzie, jak odło­ży­my ją z po­wro­tem do szu­fla­dy i za­po­mnij­my o niej – po­wie­dział.

– Jak chcesz, to za­po­mnij – po­wie­dzia­ła Ma­llu. – Ja je­stem zbyt cie­ka­wa, żeby to zi­gno­ro­wać. A je­śli tata się do­wie… Cóż, je­śli się do­wie, po­wiem, że to ty.

– Wsty­du nie masz.

– No – przy­tak­nę­ła. – Se­rio, dla­cze­go chło­pa­ki to ta­kie tchó­rze?

Jej groź­ba mia­ła za­brzmieć jak żart, ale Ar­tur wie­dział, że gdy­by fak­tycz­nie coś po­szło nie tak, zrzu­ci­ła­by winę na nie­go.

Sko­ro mia­ła go wro­bić, niech się przy­naj­mniej do­wie, w co ma zo­stać wro­bio­ny.

Ode­pchnął sio­strę i usiadł obok, pa­trząc jak kom­pu­ter po­ły­ka dys­kiet­kę.ROZDZIAŁ 2

WIADOMOŚĆ

0101011001101111011000111110101000100000011010101110000100100000011101100110100101110 1010010000001101111001000000100100001100101011100100110111101100010011100100110100101 1011100110010100111111001000000100010101101101001000000111001101110101011000010010000 0011000110110000101110011011000010010000001101110011011110010000001001110011001010111 0100011010000110010101110010001011000010000001101111001000000110110101101111011100100 1110100011011110010000001001000011001010111001001101111011000100111001001101001011011 1001100101001000000110000101100111011101010110000101110010011001000110000100100000011 100110110111101101110011010000110000101101110011001000110111100101110ROZDZIAŁ 3

CYFROWE ROZMOWY

Nie­bie­ski ekran. Zero. Je­dyn­ka. Zero. Je­dyn­ka. Bia­łe cy­fry… i nic wię­cej. Ar­tur i Mal­lu spoj­rze­li na sie­bie. Może po pro­stu za­in­fe­ko­wa­li kom­pu­ter ja­kimś su­per­wi­ru­sem.

Jesz­cze kil­ka zgrzyt­nięć, jak gdy­by pro­ce­sor prze­twa­rzał za dużo da­nych jed­no­cze­śnie. Wię­cej zgrzy­tów i trza­sków.

– Wy­łącz to! – krzyk­nął Ar­tur. – Na­tych­miast to wy­łącz!

Jesz­cze wię­cej cyfr i dźwię­ków.

– Prze­cież pró­bu­ję! – od­po­wie­dzia­ła mu Mal­lu, z ca­łej siły przy­ci­ska­jąc gu­zik za­si­la­nia. Nie po­dzia­ła­ło. Cy­fry spa­da­ły po ekra­nie jak praw­dzi­wy deszcz nie­zro­zu­mia­łych zna­ków.

Już mia­ła wy­cią­gnąć ka­bel z gniazd­ka, kie­dy na­gle, w ułam­ku se­kun­dy, sy­tu­acja ule­gła zmia­nie. Ale kie­dy wszyst­ko idzie nie tak, uła­mek se­kun­dy może trwać wiecz­ność.

Ekran zro­bił się cał­ko­wi­cie zie­lo­ny. Żad­nych cyfr ani li­ter. Je­dy­nie zie­leń.

– My­ślisz, że już po wszyst­kim?

– Nie mam po­ję­cia.

Ekran roz­ja­śnił się. Był tak ja­skra­wy, że cały sa­lon za­la­ła ja­sna ośle­pia­ją­ca zie­leń. Ar­tur za­krył dło­nią oczy i rzu­cił się na pod­ło­gę, po omac­ku szu­ka­jąc wtycz­ki, żeby wy­rwać ją z gniazd­ka.

– Ar­tur, po­móż mi! – krzyk­nę­ła Mal­lu. – Wcią­ga mnie… Wcią­ga mnie do środ­ka!

Ar­tur wy­cią­gnął rękę w stro­nę sio­stry, ale tra­fił w próż­nię.

W tym sa­mym mo­men­cie, jak gdy­by nic się wcze­śniej nie wy­da­rzy­ło, zie­lo­na po­świa­ta znik­nę­ła. Po­kój wy­glą­dał tak jak za­wsze. Po pro­stu zwy­czaj­ny spo­koj­ny wie­czór.

– Mal­lu? Wszyst­ko w po­rząd­ku? – za­wo­łał Ar­tur.

Ser­ce biło mu szyb­ko, nie­mal wy­ska­ku­jąc z pier­si. Miał su­che usta i zim­ne dło­nie, a żo­łą­dek skur­czył mu się ze stra­chu. Mi­nę­ła chwi­la, za­nim z po­wro­tem przy­zwy­cza­ił się do nor­mal­ne­go świa­tła. Każ­dy kąt po­ko­ju po­wo­li za­czął na­bie­rać nor­mal­nych kształ­tów: pod­nisz­czo­ne nogi ka­na­py, ko­lo­ro­we po­dusz­ki, stół, kom­pu­ter… i brak sio­stry.

Roz­glą­dał się w pa­ni­ce, ale po Ma­rii Lu­izie Ca­rval­ho nie zo­stał na­wet ślad. Z każ­dą mi­ja­ją­cą se­kun­dą Ar­tur był co­raz bar­dziej osłu­pia­ły.

Mimo że odłą­czo­ny od prą­du ka­bel le­żał na pod­ło­dze, na zie­lo­nym ekra­nie kom­pu­te­ra wciąż było mnó­stwo cyfr.

Cy­fry.

Zera i je­dyn­ki.

Ar­tur pod­szedł bli­żej, przy­glą­da­jąc się sym­bo­lom na ekra­nie. Kie­dyś czy­tał o ta­kiej se­kwen­cji nu­me­rycz­nej w ja­kimś ma­ga­zy­nie o grach kom­pu­te­ro­wych. To było coś o prze­twa­rza­niu da­nych w la­tach sześć­dzie­sią­tych ubie­głe­go wie­ku: kod bi­nar­ny. Se­kwen­cja zer i je­dy­nek, któ­ra mo­gła ukry­wać każ­dy moż­li­wy prze­kaz. Za­pa­trzył się na rzę­dy cyfr.

Zde­cy­do­wał się prze­szu­kać całe miesz­ka­nie. Spraw­dził we wszyst­kich po­miesz­cze­niach: w ła­zien­ce, w sza­fach, w sy­pial­ni, w piw­ni­cy. Ni­g­dzie śla­du po Mal­lu.

Na­dzie­ja, że sio­stra robi mu zwy­kły ka­wał, pry­sła. Przy­po­mniał so­bie za­sa­dę Sher­loc­ka Hol­me­sa: „Kie­dy wy­eli­mi­nu­je się nie­moż­li­we, wów­czas to, co zo­sta­nie, bez wzglę­du na to, jak by­ło­by nie­praw­do­po­dob­ne, musi być praw­dą”. No tak, od­rzu­cił już wszyst­ko, co moż­li­we i mało praw­do­po­dob­ne, więc może czas, żeby się zmie­rzyć z tym, co nie­moż­li­we. Szcze­gól­nie, je­że­li w to nie­moż­li­we wcho­dził wciąż pra­cu­ją­cy, choć odłą­czo­ny od prą­du kom­pu­ter.

Sta­nął na­prze­ciw­ko dzia­ła­ją­ce­go sprzę­tu i spoj­rzał na cy­fry.

– Nie mo­żesz dzia­łać tak, że­bym wie­dział, o co cho­dzi? – wy­mam­ro­tał ze zło­ścią.

Jak­by w od­po­wie­dzi, z kom­pu­te­ra wy­do­był się dźwięk. Pro­ce­sor skrzyp­nął i brzęk­nął, coś prze­twa­rza­jąc. Ar­tur po­czuł ciar­ki na cie­le. Cy­fry za­mie­ni­ły się w li­te­ry, któ­re z ko­lei utwo­rzy­ły py­ta­nie: CZY CHCESZ WEJŚĆ DO OVER­WORL­DU?

– Że co? – spy­tał za­sko­czo­ny.

Ekran za­stygł w ocze­ki­wa­niu na od­po­wiedź chło­pa­ka, mimo że ten nie miał naj­mniej­sze­go po­ję­cia, co w ogó­le zro­bić.

Kur­czę, co to jest ten Over­world? Ja­kiś pro­gram czy część kom­pu­te­ra? – za­sta­na­wiał się Ar­tur.

Mal­lu wie­dzia­ła wszyst­ko na te­mat elek­tro­ni­ki i opro­gra­mo­wa­nia, ale on nie miał o tych rze­czach bla­de­go po­ję­cia. Umiał co praw­da ra­po­wać i znał na pa­mięć imio­na stu pięć­dzie­się­ciu Po­ke­mo­nów, ale ta wie­dza nie była te­raz zbyt przy­dat­na.

Nie ma­jąc in­nej opcji, usiadł przed mo­ni­to­rem, zde­cy­do­wa­ny na spró­bo­wa­nie ostat­niej rze­czy, jaka przy­szła mu do gło­wy.

– Od­da­waj moją sio­strę – po­wie­dział. – Wiem, że ro­zu­miesz, co mó­wię. Dla­te­go po­ka­za­łeś mi tę wia­do­mość, praw­da? Gdzie moja sio­stra?

Pro­ce­sor zgrzyt­nął, a na ekra­nie za­miast py­ta­nia po­ja­wi­ło się na­pi­sa­ne gi­gan­tycz­ny­mi li­te­ra­mi sło­wo: OVER­WORLD.

Nie było to zbyt po­moc­ne, po­nie­waż Ar­tur na­wet nie wie­dział, co to sło­wo ozna­cza. I tak wspiął się na wy­ży­ny swo­jej wie­dzy z za­kre­su kom­pu­te­rów. Wal­nął w mo­ni­tor.

– Ty czo­pie, od­da­waj moją sio­strę! – wy­wrzesz­czał. – Od­dasz mi ją, na­wet gdy­bym miał ją z cie­bie wy­cią­gać!

Ma­szy­na za­re­ago­wa­ła. Po­now­nie wy­da­ła z sie­bie dźwięk, a na ekra­nie uka­za­ły się dwa sło­wa.

PRA­WI­DŁO­WA KO­MEN­DA

Nie mógł nic wię­cej zro­bić. Ekran po­now­nie roz­bły­snął na zie­lo­no i na­gle Ar­tur po­czuł się bar­dzo dziw­nie, jak gdy­by jego cia­ło dzie­li­ło się na małe czę­ści, roz­pa­da­jąc się w dro­bin­ki jak tar­ta buł­ka.

Nie zda­wał so­bie na­wet spra­wy z tego, że jego cia­ło opu­ści­ło re­al­ny świat. Coś za­bie­ra­ło go w bar­dzo od­le­głe miej­sce, o wie­le bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce i nie­wia­ry­god­ne niż ja­kie­kol­wiek inne miej­sce w któ­rym­kol­wiek ze świa­tów.

Przed Ar­tu­rem otwar­ły się drzwi do Over­worl­du.FUNKCJONOWANIE OVERWORLDU

CZĘŚĆ PIERW­SZA: Geo­gra­fia

Au­tor: Punk-Prin­ces­s166

Pomyśl o najdziwniejszym miejscu, jakie tylko potrafisz sobie wyobrazić. A teraz wyobraź sobie, że to najdziwniejsze miejsce nigdy nie będzie tak dziwne jak Overworld – świat, który nie rządzi się prawami naszej fizyki. Mówię „świat”, bo są jeszcze inne światy, na przykład Nether i End, ale teraz nie będziemy się nimi zajmować.

Pogadajmy o Overworldzie i o tym, jak tutaj właśnie idą się bujać wszystkie zasady. Możesz na przykład wyjąć fragmenty pnia drzewa, a ono nadal stoi jak gdyby nigdy nic. Grawitacja oczywiście nie zawsze działa tak samo na wszystkie rzeczy.

Przykład?

Zawieszone w powietrzu drzewa nie spadają na ziemię. Ale jeżeli wydobywasz piach albo żwir, te bloki nie dosyć, że na pewno spadną, to jeszcze mogą cię przysypać i zabić. W Overworldzie wszystko jest trochę dziwne, jak sen, wobec którego nie da się zastosować zasad logiki. Jeżeli spróbujesz, to po prostu oszalejesz.

Geograficznie Overworld składa się z biomów. Masz tutaj biom umiarkowany – las, który rozciąga się na tysiące kilometrów – zaraz obok zimny biom. Takie same zasady panują w przypadku innych biomów, takich jak pustynie i oceany. Strasznie łatwo się zgubić, więc zawsze musisz mieć przy sobie mapę. Szczególnie kiedy zapada noc.

Noc i dzień też są w Overworldzie interesujące. Dzień to czas, w którym moby pracują, swobodnie się poruszają i wykonują wszystko, co muszą zrobić. Noc to już osobna historia. Noc to czas dla potworów i innych przerażających stworzeń. Szanse na przeżycie w nocy są drastycznie niskie, więc trzeba sobie zadać pytanie, czy w ogóle warto wychodzić z domu.

PS Potwory pojawiają się znikąd. Wystarczy im noc albo ciemne miejsce. Uważaj na cree­pery!

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: