Między nami wierszykami - ebook
Między nami wierszykami - ebook
Kto przeczyta te wierszyki,
to każdemu daję słowo,
że nie będzie miał kłopotów
z ortografią i wymową.
To wspaniały zbiór wierszyków,
dla najmłodszych czytelników.
Te wierszyki rymowane,
zakręcone, poplątane.
w ząbkach trzeszczą, trochę skrzeczą
i ze smutku dzieci leczą.
W ten oto sposób Autorka zachęca do zapoznania się z jej wierszami. Marzena Szczepańska mieszka w Łodzi. Po maturze rozpoczęła naukę w Studium w Zgierzu na kierunku Pedagogika Wczesnoszkolna z Muzyką.
Z powodu trudnej sytuacji finansowej po pół roku przerwała naukę i rozpoczęła pracę. Obecnie jest pracownikiem Miejskiej Biblioteki Publicznej w Łodzi.
Swoją przygodę z twórczością literacką zaczęła ponad pięć lat temu, kiedy była na urlopie wychowawczym. W latach szkolnych lubiła pisać wypracowania na dowolny temat. Ulubionymi przedmiotami był język polski, historia i przyroda. Fascynuje się światem zwierząt i przyrody. W jej utworach często głównymi bohaterami są zwierzęta i dzieci. Do tej pory napisała około 260 wierszy
dla dzieci i kilka opowiadań oraz zagadek.
Spis treści
Dbaj o przyrodę
Jak książka odmieniła Antosia
Zabawa na śniegu
Kasztany
Lis i zając
Nie taka straszna jesień
Resztki lata
Spór o zdanie
Wielkie przygotowania do zimy
Żuraw i czapla!
Dobre uczynki
Dla mamy
Jeż
Karpik
Mój dziadek
Na pomoc przyrodzie
Powrót jaskółki
Przeziębiony listopad
Smutne słonko
Tęsknota przyrody
Przetrwać zimę
Czerwiec
Obżarstwo!
Smutny jeżyk
Zima
Świąteczne życzenia
Zabawa na śniegu
Samochodzik
Osa
Miś łakomczuszek
Dobra nowina
Zabawa w berka
Ślicznotka
Pracowita Hania
Na grzyby
Dzień Babci
Jak Krzyś polubił przedszkole
Chcę być taki, jak tata
Maj i wiosna
Mój pies Azorek
Roztańczona kuchnia
Nadejście wiosny
Idzie maj
Leniwy kotek
Wagary
Komar
Zwierzęca orkiestra
Psotny Jaś
Hałaśliwy dzięcioł
Muchomor
Chory ząbek
Pociąg
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65482-20-4 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jestem w lesie na spacerze,
nagle patrzę i nie wierzę.
Pełno śmieci i butelek,
tego to już jest za wiele!
Woda w stawie zabrudzona,
a przyroda już zmęczona,
tym hałasem, szarym dymem.
Kto ponosi tutaj winę!?
Że skowronek już nie śpiewa,
z żalu płaczą kwiaty, drzewa.
Zwierzęta głodne, wody spragnione,
serce natury mocno zranione.
Czyż nie możemy przyrodą się cieszyć,
na pomoc wszystkim tutaj pospieszyć!?
By znów zielona trawa szumiała,
leśna zwierzyna nas się nie bała.
Żeby nam słonko złote świeciło,
na naszej ziemi dobrze nam było.
Tak więc mam prośbę do świata całego,
do Ciebie również, drogi kolego,
byście serce otworzyli tu i teraz,
i o przyrodę zadbali także nieraz.Jak książka odmieniła Antosia
Siedzi Antoś nad lekturą,
strasznie minę ma ponurą,
bo przeczytać musi całą,
ale czasu ma wciąż mało.
Nie zamierza się przemęczać
i nad książką wzrok wytężać.
Nie ma czasu na czytanie,
bo to nudne jego zdaniem.
Woli w piłkę pograć sobie,
inne myśli siedzą w głowie.
Zastanawia się, co zrobić,
żeby sobie nie zaszkodzić.
Od czytania głowa boli,
więc się dobrze bawić woli.
Jednak przyszło mu do głowy,
że przeczyta do połowy.
Rzecz się stała niesłychana,
książkę czytał aż do rana,
bo ciekawa bardzo była
i Antosia odmieniła.
Bibliotekę wnet polubił,
od tej pory się nie nudził.
A i wiedzy miał niemało,
bo przez książki to się stało.
Pilny uczeń z niego został
i trudnościom wszystkim sprostał.Lis i zając
Czmychnął zając w gęste chaszcze
I uszami tylko klaszcze.
Czujnie noskiem obwąchuje,
Strach przed lisem wielki czuje.
Lis przyczaił się jak czajka,
Wyczekując swej okazji,
Burczy w brzuchu, męczy czkawka,
Czas poszukać już kolacji.
Skoczył zając więc w czeluście,
Bo wyczucie wielkie miał,
Że jest smaczny w lisa guście,
Ale szczęście czasem miał.
I bezpiecznie, choć zmęczony,
Wczołgał się do swojej nory.
Więc nauczka to na przyszłość,
Żeby bardziej czujnym być,
Bo gdy lisa czujesz blisko,
Trzeba się głęboko skryć.Nie taka straszna jesień
Idzie jesień z pełnym koszem,
a na nogach ma kalosze.
Krople deszczu na jej włosach
lśnią niczym poranna rosa.
Pełno skarbów dla nas niesie,
idzie piękna pani jesień.
Żółty, czerwień, zieleń też,
ma kolorów, ile chcesz.
I maluje wszystkie liście
swoim pędzlem zamaszyście.
I choć szaro, ciągle plucha,
o parapet deszczyk puka,
to wystarczy na świat spojrzeć
i jesieni piękno dojrzeć.
Jarzębina ją ozdabia,
swym urokiem zaraz sprawia,
że nie taka jesień straszna,
bo w przyrodzie też jest ważna.Spór o zdanie
Na regale zamieszanie,
książki kłócą się o zdanie,
które autor raz zamieścił
w nowoczesnej swej powieści.
Widząc owe dziwne słówka,
przez otwarte u zasuwka?!
Jedne tkwiły w przekonaniu,
że to błąd jest w tymże zdaniu.
Drugie zaś przekonywały,
że poeta ten wspaniały
jakże mógł tu zrobić błąd,
niemożliwe, bo i skąd.
Słownik wielce się oburzył,
przecież po to właśnie służył,
by nauczyć różnych słów
i wyjątków tak jak ów.
Zaznaczając na czerwono,
błędów tu nie popełniono.
Jak nie krzyknie, jak nie wrzaśnie:
dwa wyjątki są tu właśnie!
Każda przecież mądra główka,
wie, że skuwka i zasuwka
pisze się przez u otwarte,
wasze spory nic niewarte!
Pora już zakończyć kłótnie,
wstyd mi za was jest okrutnie.
A na przyszłość pamiętajcie,
czasem do mnie zaglądajcie,
żeby rozwiać wątpliwości,
szkoda czasu tu na złości.Wielkie przygotowania do zimy
Nadchodzi zima, pani jeżowa
jabłka na zapas w spiżarni chowa.
Córka i synek pani jeżowej
mają na zimę ubranka nowe.
Dzięcioł głęboko w dziupli się schował,
przez całe lato ciężko pracował.
Wiewiórka w domku robi porządki,
kurze wymiata swoim ogonkiem.
Jaskółka i czyżyk już się pakują,
do ciepłych krajów lecieć planują.
W całym lesie krzątanina,
czas zimowy się zaczyna.
Jeszcze dzik porządki zrobi,
wszyscy będą już gotowi,
przetrwać zimę, wielkie śniegi,
aż zobaczą przebiśniegi.
Wtedy wiosnę przywitają,
bo zwierzęta ją kochają.
Warzywa z mojego wiosennego ogródka
W moim ogródku warzywa rosną,
wszystkie są młode jak kwiaty wiosną.
Będę zajadać zdrowe marchewki,
seler, pietruszkę i kalarepki.
Buraczki także czasami zjem,
też są potrzebne, dobrze to wiem.
Niech Antek z Olą ten przykład bierze,
każdemu zdrowia ja życzę szczerze.Żuraw i czapla!
W leśnym gąszczu, gdzieś w oddali
żuraw z czaplą się spotkali
i tak sobie powiadali:
– Pięknie dzisiaj, moja czaplo,
można w wodzie się potaplać,
może chcesz mi towarzyszyć
w tej cudownej letniej ciszy.
Na to czapla odpowiada:
– Bardzo chętnie, mój żurawiu,
spędzę chwilę z Tobą każdą.
– Tak się cieszę, moja droga,
chcę Ci siebie podarować.
Ja dla Ciebie zrobię wszystko,
bądźże proszę przy mnie blisko.
W leśnym gąszczu, gdzieś w oddali
żuraw z czaplą się pobrali
i tak sobie powiadali:
– Jak ten czas nam szybko leci,
jakie duże mamy dzieci,
tak upływa szybko czas,
a my ciągle mamy nas…Na pomoc przyrodzie
Kocham przyrodę jak siostrę,
i wszystko jest bardzo proste,
o ekologię dbam szczerze,
bo jeżdżę na rowerze.
Choć autem to wygoda,
gdy deszcz i niepogoda,
ja na rowerku jadę,
omijam autostradę.
Nie stoję w korku wcale
i czuję się wspaniale.
Spaliny i benzyna,
to właśnie jest przyczyna,
że roślin świat bogaty
był kiedyś, hen, przed laty.
Czas pomóc więc przyrodzie!
I żyć z nią zawsze w zgodzie.
Piechotą czy rowerkiem
ruszajmy wszyscy z wdziękiem.
Z ekologią za pan brat,
niech dziś będzie cały świat.Przetrwać zimę
Drodzy przyjaciele!
proszę was o niewiele,
pamiętajcie zimą o zwierzętach,
bo ziemia jest wtedy zmarznięta.
Gdy na dworze mróz siarczysty,
wieje zimny wiatr porywisty,
każde żywe stworzenie
powinno mieć swoje schronienie.
Ja z pewnością twierdzę,
że macie dobre serce.
Tak bardzo się cieszę,
zaraz karmnik zawieszę.
Nasypię ziarenek, powieszę słoninkę,
zlecą się ptaszki za chwilkę.
Sikorki, gile, wróbelki,
każdy ten ptaszek niewielki.
Wciąż potrzebuje troski,
czas wyciągnąć wnioski,
że każdego pomoc tak ważna,
gdy zima sroga i straszna.
Tak więc wszyscy dobrze wiemy,
zapominać o nich nie możemy!
Zdrowe odżywianie
Wszystkie dzieci wiedzą o tym,
kto ze zdrowiem ma kłopoty,
bohatera niech nie zgrywa,
tylko często je warzywa:
marchew, pora, kalafiora.
Po co chodzić do doktora?!
Leżeć w łóżku, leki łykać.
Lepiej śmiać się, kozły fikać.
Kręcić nosem nie wypada,
bez owoców buzia blada.
Kto spróbuje kalarepkę,
na śniadanie zje marchewkę,
lepiej zaraz się poczuje,
niech więc zdrowie swe szanuje.
Gdy się czasem nawet skrzywi,
widząc na talerzu kiwi
czy jabłuszko lub cytrynkę,
robiąc przy tym kwaśną minkę.
Wcale mu to nie zaszkodzi,
chyba każdy się z tym zgodzi,
że witamin moc jest wielka
w pomidorach i w brukselkach.
Ja się trzymam tej zasady,
skorzystajcie z mej porady,
złym nawykom się nie dajcie
i słodyczy unikajcie.Obżarstwo!
Poszedł żubr na żebry,
do Żanety zebry.
Nażarł się rzeżuchy
i wyżłopał talerz zupy.
Rzekła zebra oburzona,
może nieco rozżalona:
– Ja z przykrością muszę rzec,
że się trzeba żubrze strzec,
żeby nie żreć tak przesadnie,
pasibrzuchem być nieładnie.
Spojrzał żubr więc na swój brzuch,
co mu ciążył już jak wrzód.
Z żalu nozdrza mu zadrżały,
z przerażenia przybladł cały,
przeląkł się wręcz niemożliwie,
zaczął krzyczeć przeraźliwie.
Tak porzucił złe zwyczaje,
bo przyjaciel się przydaje,
żeby wspierać, nie pogrążyć,
czy wywyższać się i mądrzyć.
Wszakże górę wziął rozsądek,
zrobił z sobą żubr porządek.
Już obżarstwo jest przeszłością,
dieta z warzyw koniecznością.Świąteczne życzenia
Na choince lampek blask,
już świąteczny nastał czas.
Pierwsza gwiazdka zaświeciła
i do stołu zaprosiła.
Przy opłatku życzeń moc,
każdy marzy, by w tę noc
chociaż jedno się spełniło,
żeby dobrze wszystkim było.
Święto mamy w przedszkolu
Wszystko już zapięte na ostatni guzik,
dziś moja mamusia zobaczyć mnie musi,
bo w przedszkolu sama wierszyk recytuję,
choć troszkę mam tremę, to się nie przejmuję.
Przyszły wszystkie mamy, zrobiło się tłoczno,
zaraz przedszkolaki zabawę rozpoczną.
Potem powiem wierszyk, nisko się ukłonię,
wszyscy wtedy goście będą klaskać w dłonie.
Najbardziej mamusia ze mnie się ucieszy,
w mój talent wrodzony ona jedna wierzy.
Na koniec całusy, wręczymy laurki,
słodkie bukieciki od synka i córki.Pracowita Hania
Taki pokój, jak ma Hania,
każdy by chciał mieć.
Już od rana do sprzątania
z wielką chęcią bierze się.
Kurz nie siada, wszędzie ładnie,
czasem sprząta aż przesadnie.
Książeczki na półce – pięknie ułożone,
Na biurku w wazonie – różyczki czerwone.
Lalki umyte i uczesane,
w błyszczące suknie zawsze ubrane.
Są też zabawki, misie pluszowe,
i wyglądają zawsze jak nowe.
W pokoju Hani – ład i porządek,
nic pod nogami tu się nie plącze.
Niech wszystkie dziewczynki więc się starają,
bo małą Hanię za przykład mają,
co się nie boi nigdy sprzątania,
tak pracowita jest nasza Hania.Jak Krzyś polubił przedszkole
Nie chce puścić Krzyś mamusi,
bo w przedszkolu zostać musi.
Mocno trzyma się sukienki,
nie chce podać pani ręki.
Głośno krzyczy, płacze, tupie,
mówi, że przedszkole głupie.
Mama ręce załamuje,
uspokoić go próbuje.
Na nic wszystko, próżne słowa,
Krzyś za mamą wciąż się chowa.
Teraz pani w akcję wkracza:
– Chodź, na mamę czeka praca.
Zobacz, ile tutaj dzieci,
czas szybciutko tobie zleci.
Popatrz, jak się bawi Zdziś,
on do domu nie chce iść.
Poznasz nowe gry, zabawy,
świat w przedszkolu jest ciekawy.
Więc popatrzył Krzyś na panią,
z ciekawości poszedł za nią.
Wszedł do sali, nagle patrzy,
a tam Jaś pudełko taszczy,
wielkie, bardzo kolorowe,
a w nim auta wszystkie nowe.
I zabawa się zaczyna,
Krzyś już autko w ręku trzyma.
Tak mijały dni, tygodnie,
Krzyś się tutaj czuł cudownie.
Sport, muzyka i zabawy,
nie czuł wcale już obawy,
że samotny tu zostanie,
bo miał przecież miłe panie.
Z koleżanką i z kolegą
Krzyś się bawił na całego.
I codziennie razem z mamą
do przedszkola chodził rano.
Tak pokochał Krzyś przedszkole,
swoją nową panią Olę,
Jasia, Anię, Kasię, Zdzisia,
pluszowego nawet misia.
Gdy nauczy się wszystkiego,
powie wtedy swym kolegom,
jak w przedszkolu jest wspaniale,
bo tu nudno nie jest wcale.Maj i wiosna
Jak przyjemnie i cudownie,
kiedy młoda trawka rośnie,
kiedy słonko złoci drzewa,
słowik jak w operze śpiewa.
Dojrzewają krzaków pąki,
kwieciem bielą się jabłonki.
Zieleń kładzie płachtę swoją,
już świerszczyki skrzypki stroją.
Wiosna z majem idą w parze,
światu kwiaty niosą w darze.
Hej wiosenko! ciepły maju,
Tutaj z wami jest jak w raju.
Sen o wiośnie
Tyle wdzięku, tyle ciepła
pani wiosna w sobie ma,
w zeszłym roku już przyrzekła,
że ukarze mi się w snach.
Tak się stało, jak mówiła,
pewnej nocy się przyśniła.
Miała długie, złote włosy,
jak na polu zboża kłosy.
Lazur nieba w słońcu błyszczał,
kos na drzewie cicho gwizdał.
Na skrzypeczkach grał radośnie,
świerszczyk polny pani wiośnie.
Sen przerwany niespodzianie,
mama woła na śniadanie,
a za oknem śnieżek prószy,
przyjścia wiosny nic nie wróży.Roztańczona kuchnia
Czarna miotła w kącie stała,
zatańczyć oberka chciała.
Więc po kuchni się rozgląda,
tu spoziera, tam zagląda.
Szepce cicho do wiaderka:
– Zatańcz ze mną dziś oberka.
Więc wiaderko, jak nie skoczy,
w stronę miotły się potoczy
i już poszło szybko w tany,
tańczy jak zaczarowane.
Miotła wzięła się pod boki,
w tańcu liczy wszystkie kroki.
Skacze w górę aż wiruje.
Zupa w garnku się gotuje,
kipi cała aż ze złości,
chce być smaczna dziś dla gości.
Lecz zatańczyć też by chciała,
więc się na głos rozpłakała.
Oni tańczą, ja się duszę,
w ciasnym garnku siedzieć muszę.
Miotła z wiadrem aż stanęli,
problem zupy wnet pojęli.
Jak nie złapie wiadro garnek:
– Twoje życie teraz marne!
Spróbuj nie zatańczyć z zupą,
będzie z tobą zaraz krucho!
Garnek trochę przestraszony,
nawet nieco zawstydzony,
porwał zupę raz, dwa, trzy,
tańczą razem aż się skrzy.
Wszystko teraz roztańczone:
garnek z zupą, wiadro z miotłą
i szufelka wraz ze szczotką.
Raz oberka, raz kankana,
tańczą do białego rana.
A nad ranem nagle cisza,
gospodyni już się zbliża
i pod pachę garnek bierze
aż zatrzęsły się talerze.
Wszyscy pracą pochłonięci,
w rytm muzyki jak zaklęci,
żwawo, skrzętnie się ruszają
i po sobie znać nie dają,
że są bardzo przemęczeni,
nikt tu w kuchni się nie leni.
Choć muzyka wciąż tu gra,
wszystko swoje miejsce ma.Leniwy kotek
Był raz sobie kotek mały,
nic nie robił przez dzień cały.
Podkulony miał ogonek,
leżał sobie cały dzionek.
Narzekały inne koty,
że wciąż stroni od roboty.
W wiosnę, lato, w cieple słońca
wylegiwał się bez końca.
Przyszedł wreszcie miesiąc wrzesień,
a z nim zimna, mokra jesień.
Nie przywykł kotek do takiej pogody,
nie znał jeszcze szarej słoty.
Chodzi pani po podwórku:
– Gdzie ty jesteś, mój kocurku?
Przemoczone masz futerko,
w domu ogrzejesz się prędko.
Ciepłą miskę mleka
ode mnie dostaniesz,
czeka już na ciebie
mięciutkie posłanie.Zwierzęca orkiestra
Co za orkiestra niesamowita,
Należy do niej zwierząt elita.
Pies Burek głośno na trąbce gra,
Bo bardzo silne płuca ma.
Kotka Adela ma ładny głos
Lecz często śpiewa jakby przez nos.
Krowa Łaciatka do taktu muczy
Aż na widowni od tego huczy.
Słoń Benio dobrze uszami wachluje,
Do rytmu nogą hej! przytupuje.
Zaś lisek Rudzik na saksofonie
Chce jak najlepiej pokazać się żonie.
Jeszcze jest baran, gra na organach,
Nową melodię ma zawsze w planach.
A przy tym beczy jak oszalały,
Wszystkie zwierzęta aż oniemiały.
Na taki koncert każdy chce przyjść,
A gdy się kończy, to szkoda wyjść.
Bo to jest właśnie orkiestra dęta,
Należą do niej zdolne zwierzęta.Psotny Jaś
Mały Jaś to psotnik jest,
czy to słońce, czy to deszcz,
on zabawę zawsze znajdzie,
aż za skórę mamie zajdzie.
Krzyczy mama wciąż na Jasia:
– Bądź dziś grzeczny, nie przesadzaj.
Lecz nie słucha Jaś mamusi,
bałagani, ciągle brudzi.
Maże po książeczkach, maże po stoliku,
a mamusia krzyczy:
– Ty mały psotniku!
Złapał muchę i ją męczy,
że aż biedna z bólu jęczy.
Obciął włosy lalce Hani,
biega, krzyczy, bałagani.
Smutna teraz jest siostrzyczka,
że ma tak psotnego braciszka.
Więc spotkała Jasia kara,
musiał sprzątać cały dzień,
mama teraz go zachwala,
bo Jaś bardzo zmienił się.Muchomor
Pan muchomor w lesie stoi,
coś go bardzo niepokoi.
Nikt go nie chce zerwać wcale,
a wygląda tak wspaniale.
Wszystkie grzybki już w koszyku
oprócz muchomora.
Może to na niego nie jest jeszcze wcale pora?
Jaki piękny ma kapelusz, duży i czerwony
i do tego w białe kropki cały ozdobiony.
Stoi w lesie sam jak palec, jest mu bardzo smutno,
przecież dojrzeć go z daleka wcale nie jest trudno.
Inne grzyby dobrze mają,
wszyscy chętnie je zjadają.
A ja co mam począć biedny,
czuję się niepożyteczny.
Lecz pomyślał za chwil parę,
że mu nie jest źle tak wcale.
Bo przynajmniej się nie boi,
że go w zupie ktoś pokroi.
Stoi w lesie już spokojny,
elegancki i dostojny.
I nikt wcale go nie ruszy,
bo czerwony jest po uszy.Chory ząbek
Płacze, szlocha mały Grześ,
nic nie może dzisiaj zjeść.
– Ząbek boli – głośno krzyczy,
to z pewnością od słodyczy.
Strach obleciał Grzesia blady,
nie ma na to innej rady,
już najwyższa temu pora,
by popędzić do doktora.
Co się dobrze zna na rzeczy,
chory ząbek w mig wyleczy.
Straszne męki Grześ przeżywał,
pot po czole mu aż spływał,
w oczach rozpacz, wielki strach,
kiedy z mamą stanął w drzwiach.
Ku zdziwieniu pani miła,
mocno Grzesia przytuliła:
– Siądź na fotel, mój kolego,
tu nie spotka Cię nic złego,
szybko temu zaradzimy,
chory ząbek wyleczymy.
Trwało wszystko tylko chwilę:
– To by było już na tyle,
wielką dziurę w ząbku miałeś,
ale strach swój pokonałeś.
Dbaj o ząbki swe, kolego,
bo słodycze nic dobrego.
Choć tak bardzo nam smakują,
wszystkie ząbki bardzo psują.