- W empik go
Między nieodkrytymi słowami - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
6 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Między nieodkrytymi słowami - ebook
„Wrażliwość to zdolność rozumienia poezji, a poezja to zdolność przekazywania czegoś z serca do serca, z duszy do duszy”. Ks. Jan Twardowski
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8351-833-6 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
…o miłość ( nie) zawsze
wypruwają flaki -tryskają
żale
łzy syreny z myślami
i rzęsami w wannie lądują
ocean wzburzony
na tarasie ( nie) zawsze
zaleje salon
.
kuchnia uliczna zagląda do okna
między zaułkami żebrak
P a n d a P a n d a
w pogawędkach tonie skwer
i Ruda w ramionach obcego
rozkłada nogi na ławce, czysta
( nie) zawsze
a pragnie w ciszy
w hotelowym pokoju gdzie
kwiaty kolorowe zakrywają oczy
gdy poezja smaku rozpływa się
w ustach
i wiersze rozbiera się do naga
wokół rymów w pianie
pijąc białe wino
.
Sprzątaczka nie zapuka
nie zapyta o nic
3 g o d z i n y
będzie czekać
miedzy korytarzem marzeń
a pralnią z wirującą tęsknotą
.
Ktoś sprząta plac z brudnych kłamstw
chodniki krzyczą głośno o kryzysie
ojcostwa
wiosenny powiew nie zachęca
do wstania z kanapy
dostanie zmarszczek
B i e d a c z k a
.
Ryyyyyyyyyyk
.
Uliczny grajek śpiewa żałośnie piosenkę
W jacuzzi morskiego sklepienia
Będę z tobą już na wieki
Tu zostanę we wspomnieniach
Zamykam powieki
.
1000
To potrwa tylko chwilę -dwie minuty
trochę płaczu tu na ziemi
bez drugiej szansy
B l a b l a b l a
w przekleństwie codzienności
pożegnaliśmy się — dawno
dziś nie trzeba prać
tych brudów
O n a w i e
Spisała wszystko — na pewno
Z a s r a n a p o l o n i s t k a
To nie była pomyłka — chwilka
1000 minut wydreptanych ścieżek
do łóżka
G o l
Polska wygrała mecz
B r a w o
.
1000 oddechów tych głębszych
w ramionach osamotnionego lasu
w którym puszka tęsknot otwiera się
dalej
K o c h a m C i ę
S ł y s z y s z
…
1000 rozmów a ostatnia na miarę
straconego czasu
Ś m i e r ć t a k p o p r o s t u
znudzenie życiem — piórko białe na parapecie
coraz więcej milczenia
na widelcu resztka makaronu chce wyjść
na spacer
smaku nie pamięta- przeprasza
A n i o ł S t r ó ż
1000 warstw chmur i bzdur
1000 świec zdmuchniętych
1000 meteorów wycałowanych
życzeń i próśb
N a j u ż
1000 rozmów wyrecytowanych w głowie
zastygniętych na ustach
Tęsknota woła z głębin duszy
Bezskutecznie
.
Uwaga
Uwaga na wysokie stopnie
smutku- dzisiaj
przelewa się rozpacz i lęki
falują na wzburzonym morzu
depresji
.
Numer 5 na drzwiach ma zły humor
a żółte rolety zakurzone
nastrojami
wraz z upływem lat
podróżują
z wysokim królem — dębem
w czasie
.
Uwaga na gałęzie
błyszczące i niezgrabne — wchodzą
na okna zapomnianego domu
rzucają czary
Z a p r a s z a m y
.
Umierał wiele razy
w tym miesiącu — nie liczył
kolejnego huraganu w głowie
poszarpanych nerwów
i powykręcanej linii życia
.
Uwaga na cienie
zbliżają się po cichu -atakują
wymazują uśmiech z twarzy
rzucają uroki plączą języki
gramolą się do łóżka
S e n c z y c z u w a n i e
ciężko wstać
.
Uwaga na światło
przenika promień jeden za drugim
powietrze przyjemne
wypełnia salon
W i a t r
jakby całuje każdy mebel na nowo
zakłóca zaburzony umysł
B i t w a
.
Wędrują batalie uzależnienia
możliwości skupienia
Z e r o
.
Komórki spowalniają
oczyszczają cały syf z bólu
aktualizacja od nowa
W a l k a
z codziennością
.
Śmierć nie puka już pod numer 5
zabłądziła między Zapłakaną
i Słoneczną.
Tylko gałęzie dębu słychać co noc
.
Duszy dźwięk
.
Duszy dźwięk wyrzuca tęsknotę słów
sprzed milionów lat
odległości dalekich gwiazd do naszych oczu
— Nie mierzę.
Ciągle jednak widzę głębię spojrzenia
w snach
jedną z galaktyk kołyszesz
— Dla mnie.
Z uciekającymi minutami biję się
myślami
rosną i rosną skrzydła twórczości
pięknych dni pierwiastki
natchnione poezją
nieśmiertelności
Zanim zabrzmi trąba na niebie
zacznij żyć patrząc na słońce
Śmiej się
Nasłuchuj i rzuć w wir soczystych traw
zaklęcie
O d d y c h a j
Duszy dźwięk uderza donikąd
na strunach jak fortepian
i gitara
szarpie mocno
ta miłość
gra na nerwach
akord palących uczuć
Duszy dźwięk przebije mur
w mroku nocy
.
Z szelestem drzew
Z szelestem drzew wena leci do wgłębienia
w mojej głowie.
Gęstość włosów jest gruba. Uśpione cebulki
szukają między nerwami straconego czasu.
Uciekłam do zaczarowanego lasu,
ale jedno napiszę i powiem…
Na korze zapomnianego drzewa
d o w y c i ę c i a
namalowana liczba.
Spray nadał znak- zapachu brak,
nurtujące pytania płyną ku górze
b e z o d p o w i e d z i
chłód i zimno
dreszcze na skórze
Liście do snu kołyszą się z cichym szumem
idę sama ścieżką,
nigdy z tłumem.
Z błogim spokojem- zimowy śpiew
przymyka wzrok stara sowa
sosny spadają pod nogi
uczucia wściekłości
B o ż y g n i e w
z szelestem drzew
NA ROZSTAJU DRÓG
Na wydeptanych ścieżkach minionych pokoleń
zaniedbana kapliczka i biały kamień
poszukują chwil utraconych
bezpowrotnie — bez kolorowych wstążek
bez bujnych kwiatów
na trawie nijakiej i szarej
tylko jeden słonecznik stara się zachować urodę
czarując okiem czarnym
co niejedno widziało
Na rozstaju dróg bez odpowiedzi żadnej
w k t ó r ą s t r o n ę
bez odpowiedzi przodków
c o d a l e j
wicher tylko wieje i chaos
na głowę pada i miażdży czaszkę
a myśli lawiną wpadają do błota
razem z rozpaczą niewidzialną- zupełnie
z głębokości duszy krzyczą
wrzeszczą
A kapliczka stoi niewzruszona
.
Kwiaty Niezgody
Zerknęły wybrednie w górę
obfity deszcz lał 24godziny. Po omacku
ktoś szukał klucza do drzwi. B r a k.
Ktoś chciał znaleźć prawidłową drogę,
dojrzalej kochać niż dotąd.
Zatrute emocje zniekształcały rzeczywistość.
A one patrzyły i obserwowały deszcz
mógłby zmyć te jałowe problemy-
lał obficie jak nigdy wcześniej
przez całą noc
lał do szklanki wódkę z sokiem jabłkowym z miętą
zaburzał relacje
L u b i ę t o
Z pretensjami do Boga do świata do
siebie nigdy
od jutra na nowo będzie ze swoimi kwiatami
wypatrywać pięknego nieba
poddenerwowany o to i tamto
dom nie taki jaki by chciał
dzieci krzyczące w niebogłosy i ona ‐żona.
Brak słów.
W ogrodzie pachniało. A płatki opadały
bezpowrotnie. Czerwone jak jej usta krwiste.
Zerknęły bezwstydnie w przeszłość by namieszać. Piękna Kula kwiatostanu niezgody otwiera się.
Dziewczyna w koralowej sukience przychodzi na spotkanie z Nim. Przystojnym panem.
Nigdy więcej potem się nie zobaczyli.
Nigdy więcej się nic nie wydarzyło. N I C
W pustym domu nikt nie mieszka. Tylko one
rosną i uwielbiają deszcz.
W starym budynku
.
plącze się strach w pokoju
przewracając się o sznurówki
rozwijają się ciągle i ciągle
próbujesz zawiązać- nie idzie
.
pajęczyna kołysze się na karku
próbujesz wyczyścić plamy
sumienia
nim zapadnie ciemność
wybielić dawne dni
starość traw zamienić
w soczystość
.
a czarna mgła ciągnie się do sufitu
zerka na obrazki
wiszą w salonie
plącze się kołtun za kołtunem
na podłodze
i pająki
wprowadziły się na dobre
słyszą rozmowy w ścianach
.
płacz
krzyk
trwa tygodniami
.
obcięty warkocz z kokardką
starannie schowany w pudełku
wypadł z zapleśniałej szuflady
.
próbujesz rozpleść- nie idzie
wstydzisz się wspomnień
K a r m a w r a c a
.
nieregularne długie fale płyną znów
na plecy
palcami pokonują wzburzenie
wzrok oślepia
ruch bioder lekki
wiatr
Ż e g n a j
piękna moja
.
teraz ogromna pustka
cierpienie i łzy
gniew straszny
w wielkim budynku
obdrapanym przez czas
żal spływa na brudny dywan
zegar tylko tyka inaczej
.
***
.
Wachlarz emocji zakrywa kołdrę
romansów- grzecznie a może grzesznie
P i e p r z P i e p r z
mnie
spojrzenie musi przyciągać magią
nie z tego świata
namiętność
fascynacja
potworna siła
musi popychać mocno mocno
w ramiona bestii z charakterem
niech las pachnie pożądaniem
podnieceniem
P o c i ą g P o c i ą g
porywa zmieniające się chmury
nad głowami
głaszcze liście barwne i chwiejne
obrazki z życia zmieniają się
migoczą chwile uciekają w podróży
rzeczywistość
przez okno wypływa wzruszenie
i zachwyt
i nienasycenie
.
Ja chcę tylko by w domu pachniało
Tobą
pieprzem
a na huśtawce chcę czytać
wszystkie książki Maciejewskiej
pani odurzona kwiatami mirabelek
ubranych w piękne białe sukienki
.
Bajka
Między rzeczywistością a halucynacją był,
istniał a może i nie.
Tak daleko wzrok już nie sięga. Zniknął.
To pewne. Tak jakby nigdy Go nie było
w jej świecie.
Oj tam Oj tam. Bujdy autor plecie.
Na zamku klepsydra.
Dalej przesypuje ten piasek popieprzony
lukrem.
Herbata z cytryną na stole. Stygnie.
Królowa blednie. Połyka łzy. Odpala papierosa.
Butelki po piwie, koniaku, whiskey walają się dalej,
wylecą zaraz w powietrze jak ptaki.
Mówił: Jeszcze nalej, jeszcze…
W starym szpitalu zasnął na zawsze,
ściana przy łóżku zaczęła drżeć.
Zaraz zjedzą go celtyckie robaki,
A tysiące mil dalej ktoś chciał krzyczeć.
Kurzem pokryty parapet, w popielniczce pet
ostatni.
W oknie zamczyska przezroczysty cień.
Królowa ubrana w czerń.
Wschód słońca
.
pomarańczowy odcień
Monet miesza farby, krwiście
leją się strumienie łez czerwieni,
wpadają do zatoki- rozproszone
tworząc kręgi na wodzie.
Zatopione wątpliwości i przemyślenia
chodzą po głowie,
muskają skórę suche trzciny
chwiejne i siwe
wspomnienia
wyblakłych dni
gorących nocy
opowiadania.
Spierzchnięte z ust do ust
gorące dni
i kawa
na dzień dobry
.
Przy cmentarzu
przy cmentarzu czarne drzewa
rozmawiają ze sobą
śpiewają kołysanki
małym dzieciom
tęsknią
przed zachodem słońca
żałośnie płaczą
i cisza
.
na cmentarzu czarne drzewa
korzenie zapuszczają na dobre
trzęsą się jak galareta- zimno
a wiatr śpiewa i fałszuje
ziemię wyśmiewa szyderczo
.
przy płocie najszybciej rosną
nagie
rozwijają się czarne gałęzie
z wachlarzem rzęs
dziewczyny z dawnych lat
chwiejnym krokiem idą
są tu
i tam
mimochodem
płoną oczy
przechadzają się by zniknąć
za starym zapomnianym grobem
spalone powieki posklejała farba czerwieni
płomienie na niebie leciały grzmotem
gwoździe też
.
a potem
ktoś cierpiał kilka godzin
i zapadła ciemność
i czarny mrok
ślady za sobą chciał zacierać
czarną zasłoną chmur
przed zachodem słońca
.
dziś Bóg umiera
Nic nie zostanie
Nic nie zostanie po mnie
na meblach kurz
okruchy wspomnień
kuchenny nóż
( jak nowy)
w portfeliku mały grosz
na szczęście monety złote
w szufladzie poezji rozkosz
na potem
(w środku nocy)
nic nie zostanie po mnie
kilka słów źle dobranych
wyjazd z nimi we śnie
wśród myśli nieuczesanych
.
Na plaży
.
na drugim końcu deptaka
knują intrygi ślicznotki
głośne jak przekupki
na straganie- natrętne
gubią wątek w wyścigu
po chleb i frytki
w lecie kopulując
na plaży
delektują się
zgorzkniałymi inaczej
.
a oni chcą tylko zapomnieć
dawne życie
na chwilę — krótką chwilę
by później odszczekać słowa
osądzeni przez ludzi
co chcą ukamieniować od razu
bez grzechu- a jakże
.
głodni pocałunków, dotyku spragnieni
zimne Prosecco
dowcip i mgła suną się wśród fal
nad wodorostami kontury
ciała płoną
coraz głośniejsze jęki
godziny mijają
.
stawką przyszłość
wstrzymują oddechy
czekając na
.
wiatr zaplata warkocze
butelkowa zieleń wtapia się w tło
księżyc mruga
.
2.00 w nocy
w ukradkowych spojrzeniach
umierają
Ostatnia minuta
Zegar tyka. Czas ucieka.
Nie zdążę powiedzieć, że
C z e k a j
letni wiatr dmucha mi w oczy
i książki rozsypane w królestwie
moim i pamiętniki
i pachnące karteczki co miały być
na wymianę
i widokówki
i maturę znowu piszę
i wiersze do szuflady
wrzucam
i lecę pierwszy raz samolotem
i pachnę Jadore
T i k T a k
Życie nie było usłane różami
Czy zdążę jeszcze powiedzieć, że
Dzię
kuję za za za
wszy
stko!
.
Pechowa minuta. K o n i e c.
W y c h o d z ę
ze swojego ciała
J e s t e m obok
nie śpię- a jednak śpię
Bez echa
Cel: Być kamieniem rzuconym na pole,
rozbitym najlepiej jak odłamki szkła z oczu
wyrzucanych co miesiąc- oziębłych.
Bez emocji, bez uczuć przy lustrze tkwić
(ktoś wyrzucił na śmietnik)
Tam nie rosną kwiaty, nikt nie pielęgnuje
przyjaźni, wrogość ubiera się w skórę
zdrajcy.
Rozumiesz — nie rozumiesz
głupią udajesz za każdym razem
niezauważalnie rzucasz kostkami
w grze pozorów
odwracasz głowę, zbierasz kości
dalej
.
Mimoza
Chodząca mimoza rozsiewa uśmiechy,
to się nie dzieje naprawdę- namiętność
zgubiona po zmroku.
W dzień łzy nie zasypiają w samotności,
szaleńczym tempem niezmiennie
płyną płyną płyną
.
W kałuży żalu przeskakują daty
i zniszczone parasole latają nad głową — burza wspomnień.
Migawki chwil. Obrazy. Szarości.
Przezroczysty filtr fotograficzny.
E d y c j a — Z m i e ń
Wiatr tylko niech przestanie przenosić liście
i
rozgrzebywać przeszłość.
W y s t a r c z y
zapomniała- nie zapomniała
kocha, nie kocha, kocha nie… kocha…
K o c h a ł a
aż skręcało z bólu
.
W strzępach wiązanka fruwa
czerwienie i żółcie omdlewają
przy grobie
wyszeptują słowa anioły
o jasnych twarzach
i demony stoją niezgrabnie
w czarnej mgle
dymi cmentarz
.
Na szali przesądzony los
Zapomniał?
Nie pamięta?
Wierzba płacząca
.
Finezyjnie powykręcałaś gałązki- kochana
wrażliwaś ty na mrozy, zimno było tego dnia.
Odszedł kochanek, co pił przy Tobie, palił skręty i spał nieraz na mokrej trawie,
przy rzece, którą poświęcił księżyc.
Nad brzegiem stać będzie, niczym strażnik uwiedziony zapachem zapomnianej bogini.
Flashback.
Jest znowu czerwiec. Wszechobecna zieleń wszędzie i parno i duszno a ramiona drżą
na rozgrzanej ziemi.
wypruwają flaki -tryskają
żale
łzy syreny z myślami
i rzęsami w wannie lądują
ocean wzburzony
na tarasie ( nie) zawsze
zaleje salon
.
kuchnia uliczna zagląda do okna
między zaułkami żebrak
P a n d a P a n d a
w pogawędkach tonie skwer
i Ruda w ramionach obcego
rozkłada nogi na ławce, czysta
( nie) zawsze
a pragnie w ciszy
w hotelowym pokoju gdzie
kwiaty kolorowe zakrywają oczy
gdy poezja smaku rozpływa się
w ustach
i wiersze rozbiera się do naga
wokół rymów w pianie
pijąc białe wino
.
Sprzątaczka nie zapuka
nie zapyta o nic
3 g o d z i n y
będzie czekać
miedzy korytarzem marzeń
a pralnią z wirującą tęsknotą
.
Ktoś sprząta plac z brudnych kłamstw
chodniki krzyczą głośno o kryzysie
ojcostwa
wiosenny powiew nie zachęca
do wstania z kanapy
dostanie zmarszczek
B i e d a c z k a
.
Ryyyyyyyyyyk
.
Uliczny grajek śpiewa żałośnie piosenkę
W jacuzzi morskiego sklepienia
Będę z tobą już na wieki
Tu zostanę we wspomnieniach
Zamykam powieki
.
1000
To potrwa tylko chwilę -dwie minuty
trochę płaczu tu na ziemi
bez drugiej szansy
B l a b l a b l a
w przekleństwie codzienności
pożegnaliśmy się — dawno
dziś nie trzeba prać
tych brudów
O n a w i e
Spisała wszystko — na pewno
Z a s r a n a p o l o n i s t k a
To nie była pomyłka — chwilka
1000 minut wydreptanych ścieżek
do łóżka
G o l
Polska wygrała mecz
B r a w o
.
1000 oddechów tych głębszych
w ramionach osamotnionego lasu
w którym puszka tęsknot otwiera się
dalej
K o c h a m C i ę
S ł y s z y s z
…
1000 rozmów a ostatnia na miarę
straconego czasu
Ś m i e r ć t a k p o p r o s t u
znudzenie życiem — piórko białe na parapecie
coraz więcej milczenia
na widelcu resztka makaronu chce wyjść
na spacer
smaku nie pamięta- przeprasza
A n i o ł S t r ó ż
1000 warstw chmur i bzdur
1000 świec zdmuchniętych
1000 meteorów wycałowanych
życzeń i próśb
N a j u ż
1000 rozmów wyrecytowanych w głowie
zastygniętych na ustach
Tęsknota woła z głębin duszy
Bezskutecznie
.
Uwaga
Uwaga na wysokie stopnie
smutku- dzisiaj
przelewa się rozpacz i lęki
falują na wzburzonym morzu
depresji
.
Numer 5 na drzwiach ma zły humor
a żółte rolety zakurzone
nastrojami
wraz z upływem lat
podróżują
z wysokim królem — dębem
w czasie
.
Uwaga na gałęzie
błyszczące i niezgrabne — wchodzą
na okna zapomnianego domu
rzucają czary
Z a p r a s z a m y
.
Umierał wiele razy
w tym miesiącu — nie liczył
kolejnego huraganu w głowie
poszarpanych nerwów
i powykręcanej linii życia
.
Uwaga na cienie
zbliżają się po cichu -atakują
wymazują uśmiech z twarzy
rzucają uroki plączą języki
gramolą się do łóżka
S e n c z y c z u w a n i e
ciężko wstać
.
Uwaga na światło
przenika promień jeden za drugim
powietrze przyjemne
wypełnia salon
W i a t r
jakby całuje każdy mebel na nowo
zakłóca zaburzony umysł
B i t w a
.
Wędrują batalie uzależnienia
możliwości skupienia
Z e r o
.
Komórki spowalniają
oczyszczają cały syf z bólu
aktualizacja od nowa
W a l k a
z codziennością
.
Śmierć nie puka już pod numer 5
zabłądziła między Zapłakaną
i Słoneczną.
Tylko gałęzie dębu słychać co noc
.
Duszy dźwięk
.
Duszy dźwięk wyrzuca tęsknotę słów
sprzed milionów lat
odległości dalekich gwiazd do naszych oczu
— Nie mierzę.
Ciągle jednak widzę głębię spojrzenia
w snach
jedną z galaktyk kołyszesz
— Dla mnie.
Z uciekającymi minutami biję się
myślami
rosną i rosną skrzydła twórczości
pięknych dni pierwiastki
natchnione poezją
nieśmiertelności
Zanim zabrzmi trąba na niebie
zacznij żyć patrząc na słońce
Śmiej się
Nasłuchuj i rzuć w wir soczystych traw
zaklęcie
O d d y c h a j
Duszy dźwięk uderza donikąd
na strunach jak fortepian
i gitara
szarpie mocno
ta miłość
gra na nerwach
akord palących uczuć
Duszy dźwięk przebije mur
w mroku nocy
.
Z szelestem drzew
Z szelestem drzew wena leci do wgłębienia
w mojej głowie.
Gęstość włosów jest gruba. Uśpione cebulki
szukają między nerwami straconego czasu.
Uciekłam do zaczarowanego lasu,
ale jedno napiszę i powiem…
Na korze zapomnianego drzewa
d o w y c i ę c i a
namalowana liczba.
Spray nadał znak- zapachu brak,
nurtujące pytania płyną ku górze
b e z o d p o w i e d z i
chłód i zimno
dreszcze na skórze
Liście do snu kołyszą się z cichym szumem
idę sama ścieżką,
nigdy z tłumem.
Z błogim spokojem- zimowy śpiew
przymyka wzrok stara sowa
sosny spadają pod nogi
uczucia wściekłości
B o ż y g n i e w
z szelestem drzew
NA ROZSTAJU DRÓG
Na wydeptanych ścieżkach minionych pokoleń
zaniedbana kapliczka i biały kamień
poszukują chwil utraconych
bezpowrotnie — bez kolorowych wstążek
bez bujnych kwiatów
na trawie nijakiej i szarej
tylko jeden słonecznik stara się zachować urodę
czarując okiem czarnym
co niejedno widziało
Na rozstaju dróg bez odpowiedzi żadnej
w k t ó r ą s t r o n ę
bez odpowiedzi przodków
c o d a l e j
wicher tylko wieje i chaos
na głowę pada i miażdży czaszkę
a myśli lawiną wpadają do błota
razem z rozpaczą niewidzialną- zupełnie
z głębokości duszy krzyczą
wrzeszczą
A kapliczka stoi niewzruszona
.
Kwiaty Niezgody
Zerknęły wybrednie w górę
obfity deszcz lał 24godziny. Po omacku
ktoś szukał klucza do drzwi. B r a k.
Ktoś chciał znaleźć prawidłową drogę,
dojrzalej kochać niż dotąd.
Zatrute emocje zniekształcały rzeczywistość.
A one patrzyły i obserwowały deszcz
mógłby zmyć te jałowe problemy-
lał obficie jak nigdy wcześniej
przez całą noc
lał do szklanki wódkę z sokiem jabłkowym z miętą
zaburzał relacje
L u b i ę t o
Z pretensjami do Boga do świata do
siebie nigdy
od jutra na nowo będzie ze swoimi kwiatami
wypatrywać pięknego nieba
poddenerwowany o to i tamto
dom nie taki jaki by chciał
dzieci krzyczące w niebogłosy i ona ‐żona.
Brak słów.
W ogrodzie pachniało. A płatki opadały
bezpowrotnie. Czerwone jak jej usta krwiste.
Zerknęły bezwstydnie w przeszłość by namieszać. Piękna Kula kwiatostanu niezgody otwiera się.
Dziewczyna w koralowej sukience przychodzi na spotkanie z Nim. Przystojnym panem.
Nigdy więcej potem się nie zobaczyli.
Nigdy więcej się nic nie wydarzyło. N I C
W pustym domu nikt nie mieszka. Tylko one
rosną i uwielbiają deszcz.
W starym budynku
.
plącze się strach w pokoju
przewracając się o sznurówki
rozwijają się ciągle i ciągle
próbujesz zawiązać- nie idzie
.
pajęczyna kołysze się na karku
próbujesz wyczyścić plamy
sumienia
nim zapadnie ciemność
wybielić dawne dni
starość traw zamienić
w soczystość
.
a czarna mgła ciągnie się do sufitu
zerka na obrazki
wiszą w salonie
plącze się kołtun za kołtunem
na podłodze
i pająki
wprowadziły się na dobre
słyszą rozmowy w ścianach
.
płacz
krzyk
trwa tygodniami
.
obcięty warkocz z kokardką
starannie schowany w pudełku
wypadł z zapleśniałej szuflady
.
próbujesz rozpleść- nie idzie
wstydzisz się wspomnień
K a r m a w r a c a
.
nieregularne długie fale płyną znów
na plecy
palcami pokonują wzburzenie
wzrok oślepia
ruch bioder lekki
wiatr
Ż e g n a j
piękna moja
.
teraz ogromna pustka
cierpienie i łzy
gniew straszny
w wielkim budynku
obdrapanym przez czas
żal spływa na brudny dywan
zegar tylko tyka inaczej
.
***
.
Wachlarz emocji zakrywa kołdrę
romansów- grzecznie a może grzesznie
P i e p r z P i e p r z
mnie
spojrzenie musi przyciągać magią
nie z tego świata
namiętność
fascynacja
potworna siła
musi popychać mocno mocno
w ramiona bestii z charakterem
niech las pachnie pożądaniem
podnieceniem
P o c i ą g P o c i ą g
porywa zmieniające się chmury
nad głowami
głaszcze liście barwne i chwiejne
obrazki z życia zmieniają się
migoczą chwile uciekają w podróży
rzeczywistość
przez okno wypływa wzruszenie
i zachwyt
i nienasycenie
.
Ja chcę tylko by w domu pachniało
Tobą
pieprzem
a na huśtawce chcę czytać
wszystkie książki Maciejewskiej
pani odurzona kwiatami mirabelek
ubranych w piękne białe sukienki
.
Bajka
Między rzeczywistością a halucynacją był,
istniał a może i nie.
Tak daleko wzrok już nie sięga. Zniknął.
To pewne. Tak jakby nigdy Go nie było
w jej świecie.
Oj tam Oj tam. Bujdy autor plecie.
Na zamku klepsydra.
Dalej przesypuje ten piasek popieprzony
lukrem.
Herbata z cytryną na stole. Stygnie.
Królowa blednie. Połyka łzy. Odpala papierosa.
Butelki po piwie, koniaku, whiskey walają się dalej,
wylecą zaraz w powietrze jak ptaki.
Mówił: Jeszcze nalej, jeszcze…
W starym szpitalu zasnął na zawsze,
ściana przy łóżku zaczęła drżeć.
Zaraz zjedzą go celtyckie robaki,
A tysiące mil dalej ktoś chciał krzyczeć.
Kurzem pokryty parapet, w popielniczce pet
ostatni.
W oknie zamczyska przezroczysty cień.
Królowa ubrana w czerń.
Wschód słońca
.
pomarańczowy odcień
Monet miesza farby, krwiście
leją się strumienie łez czerwieni,
wpadają do zatoki- rozproszone
tworząc kręgi na wodzie.
Zatopione wątpliwości i przemyślenia
chodzą po głowie,
muskają skórę suche trzciny
chwiejne i siwe
wspomnienia
wyblakłych dni
gorących nocy
opowiadania.
Spierzchnięte z ust do ust
gorące dni
i kawa
na dzień dobry
.
Przy cmentarzu
przy cmentarzu czarne drzewa
rozmawiają ze sobą
śpiewają kołysanki
małym dzieciom
tęsknią
przed zachodem słońca
żałośnie płaczą
i cisza
.
na cmentarzu czarne drzewa
korzenie zapuszczają na dobre
trzęsą się jak galareta- zimno
a wiatr śpiewa i fałszuje
ziemię wyśmiewa szyderczo
.
przy płocie najszybciej rosną
nagie
rozwijają się czarne gałęzie
z wachlarzem rzęs
dziewczyny z dawnych lat
chwiejnym krokiem idą
są tu
i tam
mimochodem
płoną oczy
przechadzają się by zniknąć
za starym zapomnianym grobem
spalone powieki posklejała farba czerwieni
płomienie na niebie leciały grzmotem
gwoździe też
.
a potem
ktoś cierpiał kilka godzin
i zapadła ciemność
i czarny mrok
ślady za sobą chciał zacierać
czarną zasłoną chmur
przed zachodem słońca
.
dziś Bóg umiera
Nic nie zostanie
Nic nie zostanie po mnie
na meblach kurz
okruchy wspomnień
kuchenny nóż
( jak nowy)
w portfeliku mały grosz
na szczęście monety złote
w szufladzie poezji rozkosz
na potem
(w środku nocy)
nic nie zostanie po mnie
kilka słów źle dobranych
wyjazd z nimi we śnie
wśród myśli nieuczesanych
.
Na plaży
.
na drugim końcu deptaka
knują intrygi ślicznotki
głośne jak przekupki
na straganie- natrętne
gubią wątek w wyścigu
po chleb i frytki
w lecie kopulując
na plaży
delektują się
zgorzkniałymi inaczej
.
a oni chcą tylko zapomnieć
dawne życie
na chwilę — krótką chwilę
by później odszczekać słowa
osądzeni przez ludzi
co chcą ukamieniować od razu
bez grzechu- a jakże
.
głodni pocałunków, dotyku spragnieni
zimne Prosecco
dowcip i mgła suną się wśród fal
nad wodorostami kontury
ciała płoną
coraz głośniejsze jęki
godziny mijają
.
stawką przyszłość
wstrzymują oddechy
czekając na
.
wiatr zaplata warkocze
butelkowa zieleń wtapia się w tło
księżyc mruga
.
2.00 w nocy
w ukradkowych spojrzeniach
umierają
Ostatnia minuta
Zegar tyka. Czas ucieka.
Nie zdążę powiedzieć, że
C z e k a j
letni wiatr dmucha mi w oczy
i książki rozsypane w królestwie
moim i pamiętniki
i pachnące karteczki co miały być
na wymianę
i widokówki
i maturę znowu piszę
i wiersze do szuflady
wrzucam
i lecę pierwszy raz samolotem
i pachnę Jadore
T i k T a k
Życie nie było usłane różami
Czy zdążę jeszcze powiedzieć, że
Dzię
kuję za za za
wszy
stko!
.
Pechowa minuta. K o n i e c.
W y c h o d z ę
ze swojego ciała
J e s t e m obok
nie śpię- a jednak śpię
Bez echa
Cel: Być kamieniem rzuconym na pole,
rozbitym najlepiej jak odłamki szkła z oczu
wyrzucanych co miesiąc- oziębłych.
Bez emocji, bez uczuć przy lustrze tkwić
(ktoś wyrzucił na śmietnik)
Tam nie rosną kwiaty, nikt nie pielęgnuje
przyjaźni, wrogość ubiera się w skórę
zdrajcy.
Rozumiesz — nie rozumiesz
głupią udajesz za każdym razem
niezauważalnie rzucasz kostkami
w grze pozorów
odwracasz głowę, zbierasz kości
dalej
.
Mimoza
Chodząca mimoza rozsiewa uśmiechy,
to się nie dzieje naprawdę- namiętność
zgubiona po zmroku.
W dzień łzy nie zasypiają w samotności,
szaleńczym tempem niezmiennie
płyną płyną płyną
.
W kałuży żalu przeskakują daty
i zniszczone parasole latają nad głową — burza wspomnień.
Migawki chwil. Obrazy. Szarości.
Przezroczysty filtr fotograficzny.
E d y c j a — Z m i e ń
Wiatr tylko niech przestanie przenosić liście
i
rozgrzebywać przeszłość.
W y s t a r c z y
zapomniała- nie zapomniała
kocha, nie kocha, kocha nie… kocha…
K o c h a ł a
aż skręcało z bólu
.
W strzępach wiązanka fruwa
czerwienie i żółcie omdlewają
przy grobie
wyszeptują słowa anioły
o jasnych twarzach
i demony stoją niezgrabnie
w czarnej mgle
dymi cmentarz
.
Na szali przesądzony los
Zapomniał?
Nie pamięta?
Wierzba płacząca
.
Finezyjnie powykręcałaś gałązki- kochana
wrażliwaś ty na mrozy, zimno było tego dnia.
Odszedł kochanek, co pił przy Tobie, palił skręty i spał nieraz na mokrej trawie,
przy rzece, którą poświęcił księżyc.
Nad brzegiem stać będzie, niczym strażnik uwiedziony zapachem zapomnianej bogini.
Flashback.
Jest znowu czerwiec. Wszechobecna zieleń wszędzie i parno i duszno a ramiona drżą
na rozgrzanej ziemi.
więcej..