- W empik go
Miejsce pełne cudu - ebook
Miejsce pełne cudu - ebook
Para zakochanych wprowadza się do wymarzonego domku nad jeziorem. Ich szczęście przerywa tragiczny wypadek kobiety. Jednak miłość jest tak silna, że nic nie jest w stanie jej zagrozić: ani wypadek, ani przeciwności losu, ani źle życzący im ludzie. Wypadek kobiety otwiera nowe drogi ku szczęściu i pogłębieniu uczucia, które nierozerwalnie łączy młode małżeństwo, nawet gdy na ich drodze pojawia się choroba i śmierć.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8384-296-7 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Miłosz, kolega Blanki z podwórka, również był na jej urodzinach. Miał wiele nauki i nie w głowie były mu imprezy, przyszedł jednak z grzeczności i aby nie wyjść przed koleżanką na frajera. Miłosz marzył, by zostać lekarzem, musiał więc bardzo dużo się uczyć, aby zdać maturę i dostać się na studia.
W czasie domówki u Blanki Aurelia i Miłosz poznali się zupełnie przypadkiem w tłumie ludzi. Aurelia była miłą i pogodną dziewczyną, która dobrze się uczyła, ale miała też duszę artystki — uwielbiała malować, organizowała nawet w szkole pokazy swoich prac. Właśnie z powodu artystycznej fantazji jej wybór padł na luźną sukienkę w maki, w której paradowała przed innymi dziewczynami z lekkością i swobodą. Nie przejmowała się, że ze względu na strój jest na językach ludzi.
Miłosz od razu zauważył urodę Aurelii oraz jej ubiór, który mu się spodobał. Podszedł do dziewczyny, przedstawił się i zaproponował taniec.
— Dzień dobry, jestem Miłosz. Miło mi cię poznać — powiedział.
— Jestem Aurelia, również mi miło — odpowiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się zalotnie do chłopaka.
— Czy sprawisz mi tę przyjemność i zatańczysz z mną do tej piosenki? — zapytał.
— Czemu nie — odpowiedziała Aurelia i para poszła się bawić.
Tak zaczęła się miłosna przygoda. Czerwone maki na żółtej sukience tak zachwyciły Miłosza, że niemal zakochał się od pierwszego wejrzenia. Aurelia również dostrzegła inteligencję i wyjątkowy urok chłopaka, które wyróżniały go na tle niedojrzałych rówieśników.
Aurelia podczas tej imprezy urodzinowej wybawiła się z nowo poznanym chłopakiem jak nigdy wcześniej. Śmiała się od ucha do ucha. Miłosz potrafił rzucić żartem, który bawił młodą kobietę, do tego był przystojny i bardzo uprzejmy. Na koniec zabawy, gdy dziewczyna musiała już wracać do domu, Miłosz poprosił ją o numer telefonu i go otrzymał.
— Tylko nie nadużywaj tego numeru — zaśmiała się Aurelia.
— Nie zamierzam — odpowiedział chłopak i pocałował dziewczynę w policzek.
Tego wieczoru między parą bardzo zaiskrzyło.Po imprezie urodzinowej Blanki Aurelia i Miłosz zaczęli się regularnie spotykać. Chodzili do tej samej szkoły, a jednak nigdy wcześniej nie widzieli się na korytarzu. Miłosz wolał spędzać wolne chwile nad książkami, natomiast Aurelia uwielbiała malować. Najbardziej lubiła tworzyć pejzaże i krajobrazy — dostrzegała w nich głębokie piękno. Miała ogromny talent malarski i po maturze zamierzała studiować malarstwo artystyczne.
Aurelia i Miłosz spędzali wspólny czas inaczej niż ich rówieśnicy: urządzali sobie konkursy z wiedzy o przyrodzie i zwierzętach. Miłosz, jako przyszły lekarz, interesował się anatomią człowieka, a Aurelia, poza pejzażami, kochała również malować twarze. Pewnego dnia wpadła na pomysł, że namaluje portret swój i Miłosza na tle błękitnego nieba — miała to być dla nich wyjątkowa pamiątka. Młodzi oprawili ten ważny dla nich obraz w ramkę i obiecali sobie, że starzejąc się wspólnie, będą na niego patrzeć i wspominać te cudowne chwile młodości. Aurelia i Miłosz czuli się niesamowicie szczęśliwi, że mają siebie nawzajem.
Któregoś dnia, tuż przed maturą, para postanowiła wziąć udawany ślub na łonie natury. Wydrukowali znaleziony w Internecie formularz zawarcia małżeństwa i udali się do lasu. Aurelia założyła zwiewną sukienkę, a na głowę wianek, Miłosz miał na sobie lniane spodnie i przewiewną koszulę. Młodzi podpisali wydrukowany akt małżeństwa, a później przez pół dnia leżeli na kocu, świętując symboliczne zawarcie małżeństwa na łonie natury. Zrobili sobie także pamiątkowe zdjęcie. Wtedy Aurelia odezwała się do Miłosza:
— Wiesz, kochanie, bardzo chciałabym zamieszkać kiedyś z tobą w domku nad wodą. To moje marzenie. Będziemy mieli dziecko i będziemy bardzo szczęśliwi.
— Tak będzie, kochanie, obiecuję — odpowiedział chłopak ze łzami w oczach, utulił mocno dziewczynę i pocałował ją w policzek.
Tak miło spędzili kolejny dzień, ciesząc się piękną pogodą i młodością. Bardzo się kochali i świata poza sobą nie widzieli.
Przyszedł czas matury i egzaminów. Aurelia i Miłosz byli zajęci nauką i rzadziej się spotykali. Nadal bardzo się kochali, ale poświęcali czas na naukę, by dostać się na wymarzone studia. Obojgu się to udało.Para wyjechała razem do Gdańska, gdzie rozpoczęła studia. Zamieszkali razem w małej kawalerce. Aurelia sprzedawała swoje obrazy, aby sobie dorobić, a w weekendy pracowała jako kelnerka. Miłosz pracował przy komputerze, aby trochę wspomóc dziewczynę. Młodzi zamieszkali razem, aby mimo dużej ilości nauki mieć się nawzajem przy sobie. Każde z nich miało ciężkie studia i musiało wiele poświęcić, aby się uczyć. Egzaminy i zajęcia były dla obojga bardzo ważne.
Minęły trzy lata i oboje obronili licencjat. Miłosz studiował medycynę, musiał więc kontynuować naukę, natomiast Aurelia na tym etapie zamierzała poświęcić się sobie samej i partnerowi. Miłosz cały czas pilnie się uczył, a w weekendy pracował jako asystent w biurze obsługi klienta. Chciał zostać specjalistą od chorób wewnętrznych, musiał więc intensywnie się uczyć, a praca również zabierała sporo czasu. Aurelia po ukończeniu studiów podjęła pracę jako menadżer sklepu odzieżowego, ale czuła, że nie jest to dla niej praca na stałe — chciała przecież zawodowo zająć się malowaniem obrazów. W czasach swojej młodości w liceum malowała pięknie.
W końcu młodzi postanowili wziąć ślub. Zależało im na skromnej uroczystości podobnej do tej, jaką kilka lat wcześniej zorganizowali sobie na łonie natury. Oboje byli jedynakami, zaprosili więc tylko swoich rodziców. Aurelia i Miłosz byli zachwyceni swoim wymarzonym, kameralnym ślubem pod gołym niebem, na łonie natury, wymarzony plener wśród pięknych kwiatów. Pogoda dopisała, a ich serca złączyły się tego dnia już na zawsze.
— Kocham cię i nigdy nie przestanę — powiedziała Aurelia, patrząc Miłoszowi w oczy.
— A ty jesteś moim największym skarbem i zawsze będę o ciebie dbał, kochanie — odpowiedział wybrance pan młody.
Młodzi pocałowali się i mocno się w siebie wtulili, żeby poczuć jedność. To był jeden z najpiękniejszych dni ich życia.Aurelia i Miłosz jako nowożeńcy byli bardzo szczęśliwi i zakochani. Jeszcze długo pamiętali dzień swojego ślubu, powoli trzeba było jednak wracać do codzienności. Miłosz zajął się kończeniem studiów, a Aurelia malowała, oddając się swojej pasji bez pamięci. Nie miała stałej pracy, ale robiła to, co lubiła.
Pewnego dnia okazało się, że młoda mężatka jest w ciąży. Miłosz bardzo ucieszył się z tej wiadomości i obiecał, że zaopiekuje się kobietą, jak tylko będzie potrafił. Pracował i uczył się od rana do nocy, aby zapewnić rodzinie utrzymanie.
Kilka miesięcy później Aurelia urodziła córeczkę, której nadali imię Lucyna. Młodzi rodzice byli najszczęśliwsi pod słońcem i idealnie odnajdywali się w nowej roli. Aurelia zajęła się wychowaniem córeczki, a Miłosz skończył studia medyczne.
Minęło sześć lat. Miłosz pracował już jako lekarz i dobrze zarabiał, a Aurelia zaczęła pracować zdalnie w roli doradcy bankowego. Organizowała szkolenia dla nowych pracowników banku i douczała się w tym kierunku, aby się rozwijać. Była bardzo ciekawa, jak odnajdzie się w nowej, zupełnie innej niż dotąd roli. Każdą wolną chwilę poświęcała na rozwój osobisty — w końcu Lucynka miała już sześć lat i nie wymagała takiej opieki jak kilka lat wcześniej.
Pewnego dnia rodzice podarowali Aurelii mały domek nad jeziorem. Znajdował się on co prawda trzysta kilometrów od ich dotychczasowego miejsca zamieszkania, ale bardzo się ucieszyli i postanowili się tam przenieść. Szczęśliwa para snuła plany i marzenia dotyczące nowego miejsca. Aurelia miała już dość życia w mieście pełnym ludzi i hałasu. Jako artystka specjalizująca się w pejzażach tęskniła za przestrzenią i przyrodą, którą tak kochała. To była dla niej wspaniała okazja, by zacząć życie od nowa — w miejscu, o którym kiedyś marzyli. Co prawda, rodzice Aurelii kupili ten dom dla wnuczki, ale widzieli, jak ich córka męczy się w mieście, i nie czekali z prezentem. Marzenia się spełniły. Przynajmniej na chwilę.Nadszedł dzień przeprowadzki młodych do nowego gniazdka. Była piękna, słoneczna pogoda. Miłosz z Aurelią zapakowali trochę ubrań i dokumenty, a resztę zamierzali zabrać następnym razem. Aurelia tak bardzo marzyła o domku przy jeziorze w lesie, że nie mogła się już doczekać tego wyjazdu. Pragnęła życia od nowa, miała głęboką nadzieję, że odnajdzie tam natchnienie do rozwoju artystycznego i malowania nowych obrazów. Miłosz natomiast miał dojeżdżać do pracy samochodem.
W końcu para przyjechała do nowego domku w lesie. Okolica była niesamowicie malownicza, pełna zieleni i kwiatów. Drewniany domek znajdował się na końcu wioski, nieco na uboczu. Nikt nie mieszkał w okolicy. Zapewniało to młodej rodzinie dużo spokoju i swobody.
Wewnątrz domu unosił się zapach drewna i kurzu, ponieważ od dawna nikogo w nim nie było, a rodzice Aurelii nie mieli czasu, by tam przyjeżdżać i sprzątać. Taras wychodził na tył domu i roztaczał się z niego widok na las. To było idealne miejsce dla Aurelii.
— Kochanie, tak bardzo się cieszę, że było nam dane się tu wprowadzić — powiedziała do męża kobieta.
— Ja również jestem bardzo szczęśliwy, widząc ciebie szczęśliwą — odparł Miłosz. — A malutka będzie tutaj miała istny raj i wolność. Całą trójką będziemy tutaj szczęśliwi — dodał.
Chwilę później para udała się z małą Lucynką na spacer, aby poznać centrum wioski. Po drodze podziwiali okolicę, a było co podziwiać, ponieważ było tam mnóstwo zieleni i czuć było zapach świerku oraz dębu. Coś niesamowitego dla ludzi, którzy kochali naturę, a całe życie mieszkali w mieście. Do tego śpiew ptaków był jak muzyka, która dodatkowo umilała te piękne chwile. Tak spacerkiem rodzina dotarła do miasteczka. Było tam wszystko, co potrzebne ludziom do codziennego życia: mały bar, gdzie serwowano śniadania i obiady, kościół, sklepy spożywcze oraz osiedle domków. Aurelia i Miłosz poznali tego dnia większość mieszkańców. Witali się z każdym, wchodząc po kolei do sklepów, a nawet do kościoła. Zostali bardzo serdecznie przyjęci i czuli, że szybko staną się częścią tej społeczności.
W pierwszy weekend po przyjeździe Miłosz zabrał się za malowanie kuchni, która wymagała odświeżenia, natomiast Aurelia wzięła się za porządki i ścieranie kurzu. Para bardzo szybko uporała się z wszystkimi pracami, mając przy tym niesamowitą frajdę. Mimo że mieli po trzydzieści lat, czuli się jak dawniej w liceum, jakby znów byli nastolatkami.
Pierwsze noce minęły parze bardzo szybko, spało się im świetnie. To była chyba kwestia pozytywnego nastawienia, jakie mieli do nowego miejsca. W poniedziałek rano Miłosz pojechał do pracy do przychodni, natomiast Aurelia wybrała się tego dnia na malowanie w plenerze. Wzięła ze sobą małą Lucynkę i namalowała lasek, który znajdował się przy ich nowym domu. Kobieta poczuła zastrzyk świeżej energii do życia, miała wenę do malowania i głowę pełną pomysłów. Jeszcze przed powrotem Miłosza postanowiła wybrać się z córką na małe zakupy. Wstąpiła do baru, do którego kilka dni wcześniej zajrzała z mężem, aby się przedstawić, i zagadała się z właścicielką baru, panią Jadzią. Pani Jadzia była szefową tego małego gastronomicznego cudu, kochała gotować i pracować w kuchni. Uwielbiała ludzi i pomagała im we wszystkim. Taka prawdziwa ciocia od wszystkiego. Kiedy tylko ktoś miał problem, wpadał do niej po poradę, a ona w mig rozwiązywała niemal każdą sprawę. Smutki znikały w bardzo szybkim tempie. Aurelia była bardzo pogodną dziewczyną, więc kochała takich pozytywnych ludzi. Pani Jadzia z miejsca skradła jej serce. Lucynka za to stała się nową ulubienicą wszystkich mieszkańców wioski.
Aurelia poszła przywitać się także z innymi mieszkańcami. Wybrała się na stację benzynową, gdzie pracował pan Edek, który był gawędziarzem i zawsze raczył rozmówców żartami na każdą okazję — tak było i tym razem. Zaraz niedaleko mieszkał ksiądz, który był bardzo oddany wiernym i można było zawsze u niego znaleźć pocieszenie i spowiedź na zawołanie. W sklepie natomiast pracowała pani Anita, która była również jego właścicielką. Tam właśnie robiła zakupy Aurelia. To był dla niej dzień pełen wrażeń, który przyniósł dużo radości.
Miłosz po pracy pojechał do ich dawnego mieszkania, skąd zadzwonił do żony, żeby zapytać, co jeszcze ma stamtąd przywieźć. Aurelia chciała, by mąż zabrał kilka zabawek Lucynki oraz ich wspólny portret w ramce, który namalowała, gdy się poznali. W nowym domu nie mogło zabraknąć tej wyjątkowej pamiątki. Dla Aurelii ten portret był najważniejszym elementem w nowym domku nad jeziorem. Miłosz przyjechał do rodziny wieczorem, gdy ogarnął już w mieście wszystkie sprawy. Pierwsze co powiedział do żony po wejściu: — zobacz kochanie, przywiozłem nasz obraz.
Cudownie, tak na to czekałam, zaraz go powieszę. Wybrałam już odpowiednie miejsce dodała z radością kobieta. Aurelia postawiła obraz w centralnym miejscu domu: na komodzie w głównym pokoju.
Dzień dobiegł końca. Aurelia opowiedziała mężowi, jak miło spędziła w centrum czas na rozmowach z nowymi sąsiadami, a on słuchał z zainteresowaniem, ponieważ jego dzień był dość nudny. Cieszył się z radości żony i córki. Jaki cudowny i pozytywny dzień, pełen radości mieli wszyscy za sobą.
Minęło kilka dni. Para bardzo szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Czego chcieć więcej, ich marzenia się spełniły: cudowny drewniany domek nad wodą w lesie, cisza i spokój. Szczęśliwe małżeństwo i córka. Życie, którego każdy mógł im zazdrościć.