Miesiąc w Wenecji - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Miesiąc w Wenecji - ebook
Valentina i włoski arystokrata Luca Barbarigo trzy lata temu przeżyli romans, który zakończył się burzliwym rozstaniem. Luca nie może się z tym pogodzić. Szantażem ściąga Valentinę do Wenecji i zmusza, by została z nim przez miesiąc. Nie przypuszcza, że w ten sposób zastawił pułapkę na samego siebie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2240-2 |
Rozmiar pliku: | 641 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ostatnim razem, kiedy Tina Henderson widziała Lucę Barbariga, był nagi. I wyglądał zniewalająco. Czysta męskość w najdoskonalszym wydaniu… gdyby nie czerwony ślad od uderzenia na policzku.
A to, co wydarzyło się potem…
Cóż, było na tyle fatalnie, by nie chcieć pamiętać. I starała się nie pamiętać. Zresztą na pewno się przesłyszała. Nie mogło chodzić o niego. Życie nie bywało przecież aż tak okrutne. Mocniej zacisnęła słuchawkę w spoconej dłoni i słuchała słów matki.
– Kto? O kim mówisz?
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Valentino? Musisz porozmawiać z Lucą Barbarigiem. Musisz go przekonać.
A jednak…
– Valentina! Przyjedź koniecznie. Bardzo cię tu potrzebuję.
W pamięci Tiny natychmiast pojawiły się sprzeczne wspomnienia – obrazy tamtej niezapomnianej nocy i późniejszej katastrofy.
Teraz zrobiła się naprawdę zła i wcale nie z powodu przeszłości. Matka zadzwoniła do niej po raz pierwszy od ponad roku, bynajmniej nie z życzeniami urodzinowymi, tylko dlatego, że czegoś od niej chciała. Dlaczego nie zwróciła się z tym raczej do któregoś ze swoich licznych byłych mężów czy byłych lub aktualnych kochanków? Dlaczego wyobraziła sobie, że Tina rzuci wszystko i pomknie do Wenecji na spotkanie z Lucą Barbarigiem?
Gdyby nawet chciała i tak było to niemożliwe. Wenecję i farmę ojca Tiny w rodzinnej Australii dzieliła ogromna odległość. Chyba jednak matka będzie musiała rozwiązać swoje problemy sama.
– Przykro mi… – zaczęła, rzucając ojcu siedzącemu w tym samym pokoju krzepiące spojrzenie.
Telefony od Lily były nieodmiennie zwiastunem kłopotów.
– …ale nie ma mowy, żebym…
– Musisz coś zrobić. – Matka mówiła tak głośno, że Tina odsunęła słuchawkę od ucha. – Grozi, że odbierze mi dom. Rozumiesz? – nalegała. – Przyjedź koniecznie.
Potem nastąpił potok francuszczyzny, choć Lily D’Areincourt Beauchamp była urodzona i wychowana w Anglii. Dla córki zmiana języka nie była zaskoczeniem. Matka często posługiwała się tą taktyką, kiedy chciała wywrzeć wyjątkowe wrażenie. Zawsze miała skłonności do melodramatyzmu.
Tina przewróciła oczami, nagle ogromnie znużona tymi, tak dobrze znanymi, gierkami. Przez cały dzień pomagała ojcu przygotowywać owce do strzyży i przez najbliższe dni czekało ich to samo. W kuchni stała sterta brudnych naczyń, potem trzeba będzie jeszcze przejrzeć rachunki, zanim następnego dnia uda się na rozmowę do banku. Na tę myśl już zaczynała boleć ją głowa, bo z całego serca nienawidziła tych spotkań. Teraz jednak to był jej najmniejszy problem…
Ojciec odłożył przeglądaną gazetę i uśmiechnął się współczująco, zanim zniknął w przestronnej kuchni. Nie mógł jej w niczym pomóc; rozstał się z Lily już ćwierć wieku temu.
Tina słyszała dochodzące z kuchni dźwięki, a matka wciąż jeszcze wylewała z siebie potoki skarg.
– Nie rozumiem – zdążyła wtrącić, kiedy Lily przerwała dla nabrania tchu. – Dlaczego Luca miałby odebrać ci dom, skoro jest bratankiem Eduarda? Tylko mów po angielsku, bo mój francuski już mocno zardzewiał.
– Powinnaś spędzać więcej czasu na kontynencie – pouczyła ją matka – zamiast zagrzebywać się na tym australijskim odludziu.
– Junee trudno nazwać odludziem – zauważyła Tina machinalnie.
Średniej wielkości miasteczko Nowej Południowej Walii leżało tylko niecałe dwie godziny drogi od Canberry.
– To bardzo cywilizowane miejsce – dodała jeszcze. – Może nawet doczekamy się nowej kręgielni.
W słuchawce zapadła cisza i Tina wyobraziła sobie ściągnięte dezaprobatą wargi matki. Jej zdaniem miasto nie mogło uchodzić za cywilizowane, jeżeli nie mieściło co najmniej tuzina gmachów operowych, najchętniej przynajmniej stuletnich.
– Wyjaśnij mi, o co właściwie chodzi. Czego chce od ciebie Luca? Przecież Eduardo zostawił palazzo tobie, prawda?
Lily niespodziewanie umilkła. Tina usłyszała tykanie zegara na kominku, a potem dwukrotne stuknięcie drzwi wejściowych. Najpewniej ojciec wyszedł, niechętny słuchaniu o najnowszych kłopotach byłej żony.
– Cóż… – Usłyszała w słuchawce. – Musiałam pożyczyć od niego pewną kwotę.
– Co takiego?
Tina przymknęła oczy. Zaciągnięcie pożyczki u Luki Barbariga to była ostateczność. Dlaczego ze wszystkich możliwych osób jej matka musiała wybrać akurat jego?
– Nie miałam wyboru – wyjaśniła Lily. – Byłam w pilnej potrzebie i sądziłam, że jest mi winien pomoc ze względu na pokrewieństwo. Zresztą sam mi to obiecał.
Nie ma co, doskonale jej pomógł. A przy okazji umiejętnie wykorzystał.
– Na co ci były te pieniądze?
– Na życie, oczywiście. Wiesz, że Eduardo zostawił mnie z niczym.
– A więc pożyczyłaś pieniądze od Luki i on teraz chce ich zwrotu.
– Jeżeli nie spłacę długu, odbierze mi palazzo.
– O jaką kwotę chodzi? – Tina czuła, że zaczyna boleć ją głowa.
Kilkusetletnia budowla, zamieszkała przez Lily, wprawdzie nie leżała nad samym Canal Grande, ale i tak była warta miliony.
– Ile?
– No wiesz! Wytłumacz mu po prostu, jak nierozsądne są jego żądania.
Tina potarła skronie.
– Dlaczego akurat ja? Masz wokół mnóstwo osób, które mogą ci pomóc.
– Ale to ty się z nim przyjaźnisz!
Tinę przeszył lodowaty dreszcz. W kuchni zaczął gwizdać czajnik, cienko i przenikliwie, współgrając z jej zszarpanymi nerwami i bolesnymi wspomnieniami. To, co łączyło ją z Lucą, trudno byłoby nazwać przyjaźnią. Spotkała go dotąd tylko trzy razy. Najpierw w Wenecji na ślubie matki, gdzie odmówiła jego zaproszeniu do spędzenia z nim nocy.
Do kolejnego spotkania doszło na siedemdziesiątych urodzinach Eduarda, wystawnej imprezie, gdzie właściwie tylko wymienili grzeczności. Owszem, czuła, że ją obserwuje, jednak zachowywał dystans i nie składał ponownych propozycji.
I w końcu spotkali się na przyjęciu w Klosters, gdzie świętowała urodziny przyjaciela. Wypiła zbyt dużo szampana i kiedy Luca nagle wynurzył się z tłumu, zaczęli rozmawiać, a potem odprowadził ją na bok i pocałował. Spędzili ze sobą jedną noc, zakończoną widowiskową awanturą, a wspomnienie i nocy, i awantury na zawsze wryło jej się w pamięć. Z pewnością jednak nigdy nie opowie o tym matce…
– Kto tak powiedział?
– On. Nawet pytał o ciebie.
– Kłamał – powiedziała do wtóru gwiżdżącemu czajnikowi. – Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi.
– Cóż – powiedziała Lily. – Może to i lepsze w tych okolicznościach. Przynajmniej nie masz nic do stracenia i możesz się za mną ująć.
Gwizd czajnika odbijał się echem w głowie Tiny.
– Co niby miałabym zrobić? Moja obecność na pewno ci nie pomoże. Zresztą i tak nie mogę wyjechać. Zaczynamy strzyżę i tata bardzo mnie tu potrzebuje. Lepiej zatrudnij prawnika.
– Nie stać mnie na prawnika.
Stuknęły zewnętrzne drzwi, ojciec zaklął cicho i gwizd czajnika urwał się nagle.
Tina potrząsnęła głową.
– Nic ci na to nie poradzę. Sprzedaj któryś z żyrandoli.
Kiedy widziały się ostatnio, Lily miała ich tyle, że mogłaby zapełnić z tuzin pałaców. Z pewnością mogłaby rozstać się z jednym lub dwoma.
– Sprzedać moje szkła? Oszalałaś! Są nie do zastąpienia! Każdy z nich to skarb.
– Cóż, to tylko propozycja. A w tych okolicznościach nie mam innej. Przykro mi, że masz problemy finansowe, ale nie mogę ci pomóc. Poza tym jestem potrzebna w domu. Jutro przychodzą postrzygacze.
– Tino, musisz tu przyjechać! Naprawdę!
Tina odłożyła słuchawkę i przez chwilę siedziała nieruchomo. Pulsowanie w skroniach zmieniło się w tępy ból. Matka prawdopodobnie trochę przesadzała – zawsze potrafiła rozdmuchać nawet drobny kłopot do nadnaturalnych rozmiarów – ale jeżeli nie tym razem? Niby jak miałaby jej pomóc? Mało prawdopodobne, by Luca Barbarigo chciał jej wysłuchać.
Dlaczego skłamał, że są starymi przyjaciółmi, skoro tak nie było?
– Rozumiem, że nie dzwoniła z życzeniami. – W drzwiach stanął ojciec z dwoma dużymi kubkami kawy.
Pomimo rozterek zdołała zdobyć się na uśmiech.
– Skąd wiesz?
– Kawa? Czy wolisz coś mocniejszego?
– Dzięki, tato – powiedziała, biorąc od niego kubek. – Niech będzie kawa.
On też upił łyk i westchnął.
– Co tam się znów stało? Niebo spadło na głowę? Kanały powysychały?
– Coś w tym rodzaju. Grozi jej utrata palazzo. Pożyczyła pieniądze od bratanka Eduarda i nie ma jak oddać. Chce, żebym z nim pogadała i wynegocjowała korzystniejsze warunki.
– I co ty na to?
W odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami.
– Poradziłam jej zatrudnić prawnika.
Ojciec kiwnął głową i wpatrywał się w swoją kawę, więc Tina zwróciła myśli ku czekającym obowiązkom. Stała już przy zlewie, kiedy dobiegło ją pytanie.
– To kiedy jedziesz?
– Wcale – odparła. – Nie mam zamiaru…
Wprawdzie obiecała matce, że się zastanowi, ale nie miała najmniejszego zamiaru jechać. Przyrzekła sobie już nigdy więcej nie spotkać się z Lucą i zamierzała przyrzeczenia dotrzymać. Samo wspomnienie ceny, jaką zapłaciła ostatnim razem, było wystarczająco bolesne.
– Nie zostawię cię samego z tym wszystkim…
– Dam sobie radę.
– Jak? Jutro przychodzą postrzygacze. Kto będzie gotował dla dwunastu facetów? Chyba nie ty?
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko.
– Wybiorę się do miasta i znajdę kogoś. Podobno Deidre Turner robi niezłą pieczeń. I może zechce pochwalić się swoimi babeczkami dyniowymi przed szerszym audytorium. – Uśmiech zniknął z jego oczu i popatrzył na Tinę z powagą. – Jestem już dużym chłopcem. Dam sobie radę.
Normalnie Tina ucieszyłaby się, że ojciec wspomina o innej kobiecie – od lat usiłowała go przekonać do powtórnego ożenku – ale teraz miała w głowie zupełnie co innego. Po pierwsze powody, dla których nie mogła jechać.
– Nie powinnam cię zostawiać z tym wszystkim samego. I po co wydawać na samolot albo płacić komuś za gotowanie? Już i tak mamy mało pieniędzy. I wiesz, jaka jest Lily. Potrafi zrobić dramat z byle głupstwa. Założę się, że tak jest i tym razem.
Ojciec pokiwał głową, więc poczuła się pokrzepiona. Na pewno doskonale ją rozumiał, w końcu był kiedyś mężem Lily. Pokrzepienie przerodziło się w ulgę, która trwała, dopóki ojciec nie otworzył ust.
– Tino – powiedział, pocierając przyciemnioną zarostem szczękę. – Od jak dawna nie widziałaś matki? Dwa, może trzy lata… a teraz ona cię potrzebuje, nieważne z jakiego powodu. Może jednak powinnaś pojechać?
– Przecież właśnie ci wyjaśniłam…
– Tylko próbowałaś znaleźć wymówkę.
Może i tak, ale ojciec nie powinien namawiać jej do wyjazdu. Nie mogła jednak opowiedzieć mu o tym, co tak długo trzymała w sekrecie. We wstydliwym sekrecie. Jak mogłaby się przyznać do niewybaczalnego braku odpowiedzialności?
A skoro nie mogła się bronić, jedyną opcją był atak.
– Nie mogę uwierzyć, że chcesz mnie wysłać na drugi koniec świata, żeby pomóc Lily. Ona nigdy nie zrobiła niczego, żeby pomóc tobie.
Objął ją i westchnął cicho.
– Nie chodzi o mnie, ale Lily jest twoją matką, a stosunki między nami nie mają na to wpływu. A teraz powiedz mi, o co chodzi z tą nową kręgielnią. Nic na ten temat nie słyszałem.
– Ja też nie – wyznała z rezygnacją.
– Lepiej się do tego nie przyznawajmy – zaproponował ze śmiechem.
– Ale ja tam nie pojadę.
– Pojedziesz. Jutro sprawdzimy połączenia. – Przytulił ją i pocałował w jasne włosy. – Dobranoc, kochanie.
Zmywając, wspomniała jego słowa i poczuła ukłucie poczucia winy. Rzeczywiście, już dawno nie widziała matki. Tu ojciec z pewnością miał rację. I chociaż nigdy nie nadawały na tych samych falach, nie mogła się tak po prostu od niej odwrócić.
I nie powinna też uciekać przed Lucą Barbarigo.
Bo do tej pory uciekała. Przejechała pół świata, by zapomnieć o największym błędzie swojego życia. Niestety, od pewnych błędów nie można uciec, bo ich skutki podążają za człowiekiem i objawiają się w najmniej spodziewanej chwili, a niektóre bolą jeszcze długo po samym wydarzeniu.
Znikająca w odpływie piana tworzyła wzór przypominający delikatne kute ozdoby na małym grobku na cmentarzu w odległym Sydney.
Kilka łez kapnęło do zlewu, ale Tina starła wilgoć z policzków, nie chcąc się nad sobą rozczulać. Dlaczego miałaby się obawiać ponownego spotkania z Lucą? Nic dla niej nie znaczył, to była tylko przygoda, która skończyła się w sposób najgorszy z możliwych. A jeżeli Luca groził jej matce, to może właśnie ona powinna z nim porozmawiać. Nie byli przyjaciółmi, ale też nie groziło jej, że znów ulegnie jego urokowi.
Aż tak głupia nie była.ROZDZIAŁ DRUGI
A jednak Valentina przyjedzie.
Luca Barbarigo dopiął swego i mógł być z siebie zadowolony.
Stał na tarasie z widokiem na Canale Grande, podekscytowany tą myślą i uśmiechał się złowrogo.
Jakże fortunnie się złożyło, że rozrzutna matka Tiny nieustannie potrzebowała gotówki. I nie zawracała sobie głowy czytaniem warunków pożyczki. W dodatku naiwnie sądziła, że małżeństwo z jego wujem zagwarantuje jej specjalne traktowanie.
Akurat.
A teraz pętla, którą założyła sobie na szyję była już tak ciasna, że Lily znalazła się o krok od utraty swojego cennego palazzo.
Niedaleko przemknęła smukła, lśniąca bielą taksówka wodna z kierowcą w białej koszuli i zniknęła w jednym z bocznych kanałów. Luca patrzył na rozchodzące się fale, a potem przeniósł wzrok na nocne niebo, wyobrażając sobie Tinę w samolocie. Przypuszczał, że nie śpi, przejęta czekającym ich spotkaniem.
On sam wprost delektował się oczekiwaniem. Od zawsze opierał swoje powodzenie na dbałości o szczegóły i nie pozostawianiu niczego przypadkowi.
Teraz wszystkie warunki zostały spełnione i nadeszła pora żniw.
Palazzo należał niegdyś do jego wuja i najwyższy czas, by wrócił do rodziny. A przy okazji on dostanie jeszcze coś, czego pożądał. Córkę Lily.
Kiedyś ośmieliła się go spoliczkować i porzucić, ale on nigdy o niej nie zapomniał. I czekał na okazję. A kiedy zadzwoniła do niego jej matka z prośbą o pomoc w tarapatach finansowych, natychmiast pomyślał o Valentinie. Oto dostał od losu szansę na wyrównanie rachunków. I to z obiema kobietami za jednym zamachem. Teraz pozostawało tylko ukuć misterny plan zemsty.
Ostatnim razem, kiedy Tina Henderson widziała Lucę Barbariga, był nagi. I wyglądał zniewalająco. Czysta męskość w najdoskonalszym wydaniu… gdyby nie czerwony ślad od uderzenia na policzku.
A to, co wydarzyło się potem…
Cóż, było na tyle fatalnie, by nie chcieć pamiętać. I starała się nie pamiętać. Zresztą na pewno się przesłyszała. Nie mogło chodzić o niego. Życie nie bywało przecież aż tak okrutne. Mocniej zacisnęła słuchawkę w spoconej dłoni i słuchała słów matki.
– Kto? O kim mówisz?
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Valentino? Musisz porozmawiać z Lucą Barbarigiem. Musisz go przekonać.
A jednak…
– Valentina! Przyjedź koniecznie. Bardzo cię tu potrzebuję.
W pamięci Tiny natychmiast pojawiły się sprzeczne wspomnienia – obrazy tamtej niezapomnianej nocy i późniejszej katastrofy.
Teraz zrobiła się naprawdę zła i wcale nie z powodu przeszłości. Matka zadzwoniła do niej po raz pierwszy od ponad roku, bynajmniej nie z życzeniami urodzinowymi, tylko dlatego, że czegoś od niej chciała. Dlaczego nie zwróciła się z tym raczej do któregoś ze swoich licznych byłych mężów czy byłych lub aktualnych kochanków? Dlaczego wyobraziła sobie, że Tina rzuci wszystko i pomknie do Wenecji na spotkanie z Lucą Barbarigiem?
Gdyby nawet chciała i tak było to niemożliwe. Wenecję i farmę ojca Tiny w rodzinnej Australii dzieliła ogromna odległość. Chyba jednak matka będzie musiała rozwiązać swoje problemy sama.
– Przykro mi… – zaczęła, rzucając ojcu siedzącemu w tym samym pokoju krzepiące spojrzenie.
Telefony od Lily były nieodmiennie zwiastunem kłopotów.
– …ale nie ma mowy, żebym…
– Musisz coś zrobić. – Matka mówiła tak głośno, że Tina odsunęła słuchawkę od ucha. – Grozi, że odbierze mi dom. Rozumiesz? – nalegała. – Przyjedź koniecznie.
Potem nastąpił potok francuszczyzny, choć Lily D’Areincourt Beauchamp była urodzona i wychowana w Anglii. Dla córki zmiana języka nie była zaskoczeniem. Matka często posługiwała się tą taktyką, kiedy chciała wywrzeć wyjątkowe wrażenie. Zawsze miała skłonności do melodramatyzmu.
Tina przewróciła oczami, nagle ogromnie znużona tymi, tak dobrze znanymi, gierkami. Przez cały dzień pomagała ojcu przygotowywać owce do strzyży i przez najbliższe dni czekało ich to samo. W kuchni stała sterta brudnych naczyń, potem trzeba będzie jeszcze przejrzeć rachunki, zanim następnego dnia uda się na rozmowę do banku. Na tę myśl już zaczynała boleć ją głowa, bo z całego serca nienawidziła tych spotkań. Teraz jednak to był jej najmniejszy problem…
Ojciec odłożył przeglądaną gazetę i uśmiechnął się współczująco, zanim zniknął w przestronnej kuchni. Nie mógł jej w niczym pomóc; rozstał się z Lily już ćwierć wieku temu.
Tina słyszała dochodzące z kuchni dźwięki, a matka wciąż jeszcze wylewała z siebie potoki skarg.
– Nie rozumiem – zdążyła wtrącić, kiedy Lily przerwała dla nabrania tchu. – Dlaczego Luca miałby odebrać ci dom, skoro jest bratankiem Eduarda? Tylko mów po angielsku, bo mój francuski już mocno zardzewiał.
– Powinnaś spędzać więcej czasu na kontynencie – pouczyła ją matka – zamiast zagrzebywać się na tym australijskim odludziu.
– Junee trudno nazwać odludziem – zauważyła Tina machinalnie.
Średniej wielkości miasteczko Nowej Południowej Walii leżało tylko niecałe dwie godziny drogi od Canberry.
– To bardzo cywilizowane miejsce – dodała jeszcze. – Może nawet doczekamy się nowej kręgielni.
W słuchawce zapadła cisza i Tina wyobraziła sobie ściągnięte dezaprobatą wargi matki. Jej zdaniem miasto nie mogło uchodzić za cywilizowane, jeżeli nie mieściło co najmniej tuzina gmachów operowych, najchętniej przynajmniej stuletnich.
– Wyjaśnij mi, o co właściwie chodzi. Czego chce od ciebie Luca? Przecież Eduardo zostawił palazzo tobie, prawda?
Lily niespodziewanie umilkła. Tina usłyszała tykanie zegara na kominku, a potem dwukrotne stuknięcie drzwi wejściowych. Najpewniej ojciec wyszedł, niechętny słuchaniu o najnowszych kłopotach byłej żony.
– Cóż… – Usłyszała w słuchawce. – Musiałam pożyczyć od niego pewną kwotę.
– Co takiego?
Tina przymknęła oczy. Zaciągnięcie pożyczki u Luki Barbariga to była ostateczność. Dlaczego ze wszystkich możliwych osób jej matka musiała wybrać akurat jego?
– Nie miałam wyboru – wyjaśniła Lily. – Byłam w pilnej potrzebie i sądziłam, że jest mi winien pomoc ze względu na pokrewieństwo. Zresztą sam mi to obiecał.
Nie ma co, doskonale jej pomógł. A przy okazji umiejętnie wykorzystał.
– Na co ci były te pieniądze?
– Na życie, oczywiście. Wiesz, że Eduardo zostawił mnie z niczym.
– A więc pożyczyłaś pieniądze od Luki i on teraz chce ich zwrotu.
– Jeżeli nie spłacę długu, odbierze mi palazzo.
– O jaką kwotę chodzi? – Tina czuła, że zaczyna boleć ją głowa.
Kilkusetletnia budowla, zamieszkała przez Lily, wprawdzie nie leżała nad samym Canal Grande, ale i tak była warta miliony.
– Ile?
– No wiesz! Wytłumacz mu po prostu, jak nierozsądne są jego żądania.
Tina potarła skronie.
– Dlaczego akurat ja? Masz wokół mnóstwo osób, które mogą ci pomóc.
– Ale to ty się z nim przyjaźnisz!
Tinę przeszył lodowaty dreszcz. W kuchni zaczął gwizdać czajnik, cienko i przenikliwie, współgrając z jej zszarpanymi nerwami i bolesnymi wspomnieniami. To, co łączyło ją z Lucą, trudno byłoby nazwać przyjaźnią. Spotkała go dotąd tylko trzy razy. Najpierw w Wenecji na ślubie matki, gdzie odmówiła jego zaproszeniu do spędzenia z nim nocy.
Do kolejnego spotkania doszło na siedemdziesiątych urodzinach Eduarda, wystawnej imprezie, gdzie właściwie tylko wymienili grzeczności. Owszem, czuła, że ją obserwuje, jednak zachowywał dystans i nie składał ponownych propozycji.
I w końcu spotkali się na przyjęciu w Klosters, gdzie świętowała urodziny przyjaciela. Wypiła zbyt dużo szampana i kiedy Luca nagle wynurzył się z tłumu, zaczęli rozmawiać, a potem odprowadził ją na bok i pocałował. Spędzili ze sobą jedną noc, zakończoną widowiskową awanturą, a wspomnienie i nocy, i awantury na zawsze wryło jej się w pamięć. Z pewnością jednak nigdy nie opowie o tym matce…
– Kto tak powiedział?
– On. Nawet pytał o ciebie.
– Kłamał – powiedziała do wtóru gwiżdżącemu czajnikowi. – Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi.
– Cóż – powiedziała Lily. – Może to i lepsze w tych okolicznościach. Przynajmniej nie masz nic do stracenia i możesz się za mną ująć.
Gwizd czajnika odbijał się echem w głowie Tiny.
– Co niby miałabym zrobić? Moja obecność na pewno ci nie pomoże. Zresztą i tak nie mogę wyjechać. Zaczynamy strzyżę i tata bardzo mnie tu potrzebuje. Lepiej zatrudnij prawnika.
– Nie stać mnie na prawnika.
Stuknęły zewnętrzne drzwi, ojciec zaklął cicho i gwizd czajnika urwał się nagle.
Tina potrząsnęła głową.
– Nic ci na to nie poradzę. Sprzedaj któryś z żyrandoli.
Kiedy widziały się ostatnio, Lily miała ich tyle, że mogłaby zapełnić z tuzin pałaców. Z pewnością mogłaby rozstać się z jednym lub dwoma.
– Sprzedać moje szkła? Oszalałaś! Są nie do zastąpienia! Każdy z nich to skarb.
– Cóż, to tylko propozycja. A w tych okolicznościach nie mam innej. Przykro mi, że masz problemy finansowe, ale nie mogę ci pomóc. Poza tym jestem potrzebna w domu. Jutro przychodzą postrzygacze.
– Tino, musisz tu przyjechać! Naprawdę!
Tina odłożyła słuchawkę i przez chwilę siedziała nieruchomo. Pulsowanie w skroniach zmieniło się w tępy ból. Matka prawdopodobnie trochę przesadzała – zawsze potrafiła rozdmuchać nawet drobny kłopot do nadnaturalnych rozmiarów – ale jeżeli nie tym razem? Niby jak miałaby jej pomóc? Mało prawdopodobne, by Luca Barbarigo chciał jej wysłuchać.
Dlaczego skłamał, że są starymi przyjaciółmi, skoro tak nie było?
– Rozumiem, że nie dzwoniła z życzeniami. – W drzwiach stanął ojciec z dwoma dużymi kubkami kawy.
Pomimo rozterek zdołała zdobyć się na uśmiech.
– Skąd wiesz?
– Kawa? Czy wolisz coś mocniejszego?
– Dzięki, tato – powiedziała, biorąc od niego kubek. – Niech będzie kawa.
On też upił łyk i westchnął.
– Co tam się znów stało? Niebo spadło na głowę? Kanały powysychały?
– Coś w tym rodzaju. Grozi jej utrata palazzo. Pożyczyła pieniądze od bratanka Eduarda i nie ma jak oddać. Chce, żebym z nim pogadała i wynegocjowała korzystniejsze warunki.
– I co ty na to?
W odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami.
– Poradziłam jej zatrudnić prawnika.
Ojciec kiwnął głową i wpatrywał się w swoją kawę, więc Tina zwróciła myśli ku czekającym obowiązkom. Stała już przy zlewie, kiedy dobiegło ją pytanie.
– To kiedy jedziesz?
– Wcale – odparła. – Nie mam zamiaru…
Wprawdzie obiecała matce, że się zastanowi, ale nie miała najmniejszego zamiaru jechać. Przyrzekła sobie już nigdy więcej nie spotkać się z Lucą i zamierzała przyrzeczenia dotrzymać. Samo wspomnienie ceny, jaką zapłaciła ostatnim razem, było wystarczająco bolesne.
– Nie zostawię cię samego z tym wszystkim…
– Dam sobie radę.
– Jak? Jutro przychodzą postrzygacze. Kto będzie gotował dla dwunastu facetów? Chyba nie ty?
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko.
– Wybiorę się do miasta i znajdę kogoś. Podobno Deidre Turner robi niezłą pieczeń. I może zechce pochwalić się swoimi babeczkami dyniowymi przed szerszym audytorium. – Uśmiech zniknął z jego oczu i popatrzył na Tinę z powagą. – Jestem już dużym chłopcem. Dam sobie radę.
Normalnie Tina ucieszyłaby się, że ojciec wspomina o innej kobiecie – od lat usiłowała go przekonać do powtórnego ożenku – ale teraz miała w głowie zupełnie co innego. Po pierwsze powody, dla których nie mogła jechać.
– Nie powinnam cię zostawiać z tym wszystkim samego. I po co wydawać na samolot albo płacić komuś za gotowanie? Już i tak mamy mało pieniędzy. I wiesz, jaka jest Lily. Potrafi zrobić dramat z byle głupstwa. Założę się, że tak jest i tym razem.
Ojciec pokiwał głową, więc poczuła się pokrzepiona. Na pewno doskonale ją rozumiał, w końcu był kiedyś mężem Lily. Pokrzepienie przerodziło się w ulgę, która trwała, dopóki ojciec nie otworzył ust.
– Tino – powiedział, pocierając przyciemnioną zarostem szczękę. – Od jak dawna nie widziałaś matki? Dwa, może trzy lata… a teraz ona cię potrzebuje, nieważne z jakiego powodu. Może jednak powinnaś pojechać?
– Przecież właśnie ci wyjaśniłam…
– Tylko próbowałaś znaleźć wymówkę.
Może i tak, ale ojciec nie powinien namawiać jej do wyjazdu. Nie mogła jednak opowiedzieć mu o tym, co tak długo trzymała w sekrecie. We wstydliwym sekrecie. Jak mogłaby się przyznać do niewybaczalnego braku odpowiedzialności?
A skoro nie mogła się bronić, jedyną opcją był atak.
– Nie mogę uwierzyć, że chcesz mnie wysłać na drugi koniec świata, żeby pomóc Lily. Ona nigdy nie zrobiła niczego, żeby pomóc tobie.
Objął ją i westchnął cicho.
– Nie chodzi o mnie, ale Lily jest twoją matką, a stosunki między nami nie mają na to wpływu. A teraz powiedz mi, o co chodzi z tą nową kręgielnią. Nic na ten temat nie słyszałem.
– Ja też nie – wyznała z rezygnacją.
– Lepiej się do tego nie przyznawajmy – zaproponował ze śmiechem.
– Ale ja tam nie pojadę.
– Pojedziesz. Jutro sprawdzimy połączenia. – Przytulił ją i pocałował w jasne włosy. – Dobranoc, kochanie.
Zmywając, wspomniała jego słowa i poczuła ukłucie poczucia winy. Rzeczywiście, już dawno nie widziała matki. Tu ojciec z pewnością miał rację. I chociaż nigdy nie nadawały na tych samych falach, nie mogła się tak po prostu od niej odwrócić.
I nie powinna też uciekać przed Lucą Barbarigo.
Bo do tej pory uciekała. Przejechała pół świata, by zapomnieć o największym błędzie swojego życia. Niestety, od pewnych błędów nie można uciec, bo ich skutki podążają za człowiekiem i objawiają się w najmniej spodziewanej chwili, a niektóre bolą jeszcze długo po samym wydarzeniu.
Znikająca w odpływie piana tworzyła wzór przypominający delikatne kute ozdoby na małym grobku na cmentarzu w odległym Sydney.
Kilka łez kapnęło do zlewu, ale Tina starła wilgoć z policzków, nie chcąc się nad sobą rozczulać. Dlaczego miałaby się obawiać ponownego spotkania z Lucą? Nic dla niej nie znaczył, to była tylko przygoda, która skończyła się w sposób najgorszy z możliwych. A jeżeli Luca groził jej matce, to może właśnie ona powinna z nim porozmawiać. Nie byli przyjaciółmi, ale też nie groziło jej, że znów ulegnie jego urokowi.
Aż tak głupia nie była.ROZDZIAŁ DRUGI
A jednak Valentina przyjedzie.
Luca Barbarigo dopiął swego i mógł być z siebie zadowolony.
Stał na tarasie z widokiem na Canale Grande, podekscytowany tą myślą i uśmiechał się złowrogo.
Jakże fortunnie się złożyło, że rozrzutna matka Tiny nieustannie potrzebowała gotówki. I nie zawracała sobie głowy czytaniem warunków pożyczki. W dodatku naiwnie sądziła, że małżeństwo z jego wujem zagwarantuje jej specjalne traktowanie.
Akurat.
A teraz pętla, którą założyła sobie na szyję była już tak ciasna, że Lily znalazła się o krok od utraty swojego cennego palazzo.
Niedaleko przemknęła smukła, lśniąca bielą taksówka wodna z kierowcą w białej koszuli i zniknęła w jednym z bocznych kanałów. Luca patrzył na rozchodzące się fale, a potem przeniósł wzrok na nocne niebo, wyobrażając sobie Tinę w samolocie. Przypuszczał, że nie śpi, przejęta czekającym ich spotkaniem.
On sam wprost delektował się oczekiwaniem. Od zawsze opierał swoje powodzenie na dbałości o szczegóły i nie pozostawianiu niczego przypadkowi.
Teraz wszystkie warunki zostały spełnione i nadeszła pora żniw.
Palazzo należał niegdyś do jego wuja i najwyższy czas, by wrócił do rodziny. A przy okazji on dostanie jeszcze coś, czego pożądał. Córkę Lily.
Kiedyś ośmieliła się go spoliczkować i porzucić, ale on nigdy o niej nie zapomniał. I czekał na okazję. A kiedy zadzwoniła do niego jej matka z prośbą o pomoc w tarapatach finansowych, natychmiast pomyślał o Valentinie. Oto dostał od losu szansę na wyrównanie rachunków. I to z obiema kobietami za jednym zamachem. Teraz pozostawało tylko ukuć misterny plan zemsty.
więcej..