- W empik go
Mikrochip - ebook
Mikrochip - ebook
Jake Thomas Fischer, młody ambitny biznesmen nowych technologii, jest pewien, że Dolina Krzemowa wkrótce zmieni nazwę na proteinową. Jego firma wynalazła mikrochip proteinowy o wielkich możliwościach. Wynalazek może zachwiać gospodarką światową. Dochodzi do ataku terrorystycznego na siedzibę spółki...
Spis treści
· PODZIĘKOWANIA 6
· PROLOG 8
· 1 Tranzystory proteinowe 11
· 2 Śniadanie Mistrzów 30
· 3 Kardynał 38
· 4 Nocne ognie 52
· 5 Percepcja 68
· 6 Przeszłość i teraźniejszość 79
· 7 Strażnicy 92
· 8 Stara mądrość 105
· 9 Dzień sądu 118
· 10 Amator 133
· 11 Niepewność 148
· 12 Pytania i odpowiedzi 157
· 13 Nieprawdopodobni sojusznicy 164
· 14 Pułapka 173
· 15 Polityka 178
· 16 Ostateczna konfrontacja 184
· EPILOG 192
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-60786-32-1 |
Rozmiar pliku: | 624 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Poruszali się szybko, cicho i precyzyjnie. Na niebie nad południową Japonią nie świecił księżyc. W ciemnych ubraniach i kapturach ich muskularne ciała wtapiały się w noc, kiedy biegli przez łąkę na tyły budynku, w którym mieścił się wydział telewizji cyfrowej Mitsubishi Electric Corporation w Kioto. O tak późnej porze budynek, w którym w ramach wielkiego programu badawczo-rozwojowego pracowano nad najnowocześniejszymi na świecie mikrochipami dla telewizji cyfrowej, był prawie opustoszały.
Czterech ludzi w goglach noktowizyjnych, które zmieniały im noc w różne odcienie zieleni, pewnie podążało naprzód. Po chwili znaleźli się przy ogrodzeniu z metalowej siatki, strzegącym tyły budynku. Przywódca grupy powiedział szeptem do uaktywnianego głosem mikrofonu: – Wir haben Stellung eingenommen. Jesteśmy na miejscu.
Dobry kilometr dalej, człowiek siedzący w mikrobusie zaparkowanym w pobliżu pałacu cesarskiego w Kioto, wpatrywał się uważnie w informacje wyświetlane na ekranie laptopa i stukał w klawiaturę.
– Halt. Warten Sie. Stać. Zaczekajcie. – Korzystając z bezprzewodowego modemu, człowiek w mikrobusie rozpoczął logowanie się do sieci korporacji Mitsubishi Electric. W ciągu kilku sekund był już w sieci i natychmiast wszedł do katalogu głównego, posługując się hasłem, które zaledwie przed dwiema godzinami dostarczył mu administrator systemów komputerowych budynku. Administrator spoczywał obecnie na dnie rzeki Katsuragawa, ze stopami przykutymi łańcuchem do betonowego bloku. Poza nim tylko dwóch ludzi znało to hasło. Zastępca administratora, który wpadł pod koła samochodu, kiedy przed godziną wychodził z restauracji „Ashiya Steak House” we wschodnim Kioto oraz dyrektor operacyjny, znajdujący się właśnie w podróży zagranicznej. Znając to hasło, hacker mógł ominąć wszystkie zabezpieczenia w sieci.
Teraz koncentrował uwagę na ideogramach kanji wyświetlanych na małym ekranie laptopa. Posługując się trackballem, hacker przeglądał kolejne katalogi, aż dotarł do miejsca, z którego kontrolowało się ten w pełni skomputeryzowany budynek. W ciągu niespełna minuty wyłączył cały system oświetleniowy, kamery obserwacyjne i większość telefonów oraz zamknął wszystkie osiem wejść do budynku, praktycznie odcinając go od świata. Ponadto opuścił dziesiątki stalowych płyt, których zadaniem było izolowanie poszczególnych sekcji budynku w razie pożaru lub innego zagrożenia.
Budynek pogrążył się w zupełnych ciemnościach. W noktowizorze przywódcy jego kształty przybrały w tym momencie ciemniejszy odcień zieleni.
– Gehen Sie. Ruszajcie – powiedział hacker monotonnym głosem.
Spoglądając na chronometr Omega na lewym nadgarstku, przywódca rozpoczął odliczanie. – Fünf, vier, drei, zwei, eins, null. – Włączył timer. Jego ludzie, wyposażeni w identyczne zegarki, zrobili to samo.
Wszyscy czterej przeskoczyli przez ogrodzenie i szybko ruszyli do jednego z dwóch wejść w północnej stronie budynku, dokładnie tak, jak to ćwiczyli przez ostatnie cztery tygodnie. Minęli kilka zaparkowanych pojazdów, przeszli przez doskonale utrzymany trawnik i rząd wysokich do pasa krzewów, aż wreszcie zatrzymali się przy wejściu, służącym wyłącznie do przyjmowania dostaw sprzętu.
– Pierwsza faza zakończona. Czterdzieści siedem sekund – powiedział przywódca grupy po niemiecku.
W mikrobusie hacker wybrał na ekranie laptopa ikonę oznaczającą drzwi towarowe i kliknął trackballem.
Brama zaczęła się powoli unosić. Przywódca przetoczył się pod nią, a za nim jego ludzie.
– Jesteśmy w środku. Rozpoczynamy drugą fazę. Czas: jedna minuta i dziesięć sekund.
Brama ponownie się zamknęła. Cała czwórka ruszyła szerokim korytarzem o szklanych ścianach, za którymi znajdowały się pomieszczenia specjalne, w których technicy Mitsubishi wytwarzali prototypy rewolucyjnej serii mikrochipów dla telewizji cyfrowej.
Hala produkcyjna była teraz opustoszała.
Minęli ją i podeszli do drzwi, blokujących dostęp do drugiej strony korytarza. Stalowa płyta była opuszczona przez tego samego hackera, który teraz uniósł ją na żądanie przywódcy.
Minęły dwie minuty od chwili, kiedy znaleźli się w budynku. Szli teraz schodami, mijając kolejne drzwi, aż wreszcie znaleźli się w samym sercu obiektu, w wydziale projektowania, gdzie powstawała ostateczna wersja serii mikrochipów. Serię promocyjną Mitsubishi zamierzała rozesłać za rok.
Przywódca spostrzegł niskiego wartownika, który szedł po omacku zupełnie ciemnym korytarzem, nie mając pojęcia, że intruzi zamierzali właśnie skraść klejnoty koronne tej wielkiej japońskiej korporacji. Przywódca uniósł pięść i jego ludzie w milczeniu rozstąpili się, umożliwiając mu podejście bliżej do wartownika, który niczego nie podejrzewał. Przywódca wymierzył z broni obezwładniającej i ściągnął spust.
Dwie sondy, ciągnące za sobą mikroprzewody, przebiły mundur wartownika, aplikując mu elektrowstrząs, który natychmiast pozbawił go przytomności.
Przywódca spojrzał na zegarek. Cztery minuty i dwadzieścia sekund. Przez incydent z wartownikiem byli spóźnieni o trzydzieści sekund w stosunku do planu.
Odwracając się z powrotem do drzwi, prowadzących z korytarza do wydziału projektowania, przywódca wydał następne polecenie przez radio. Kiedy drzwi się otworzyły, wszedł do środka. Jego ludzie pozostali na zewnątrz. Mijając biurka zastawione stacjami roboczymi i wydrukami komputerowymi, szedł na koniec sali, gdzie, według informacji, jakie otrzymał ze swych źródeł, projektanci Mitsubishi przechowywali archiwalne taśmy z danymi.
Dotarł do następnych drzwi, które otwarły się na żądanie, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odsłaniając pomieszczenie wypełnione zapisywanymi codziennie taśmami, na których znajdowały się pilnie strzeżone projekty mikrochipów, niezbędnych do demodulacji, dekodowania i przetwarzania sygnałów wideo i audio zgodnie z nowym standardem telewizji cyfrowej, ustanowionym sześć miesięcy wcześniej przez międzynarodową komisję, kontrolowaną głównie przez Mitsubishi, światowego lidera telewizji cyfrowej. Japońska firma użyła swych fenomenalnych wpływów rynkowych, żeby zmusić komisję do głosowania za standardem, w który w Mitsubishi zainwestowano już pięć lat prac badawczo-rozwojowych i miliardy jenów. W ten sposób komisja praktycznie podała firmie Mitsubishi na srebrnym półmisku cały rynek telewizji cyfrowej, eliminując konkurencję, która okazała się spóźniona o pięć lat w stosunku do japońskiego giganta.
Ale teraz się to zmieni, pomyślał przywódca, wybierając archiwalne taśmy ze schematami poszczególnych mikrochipów i wkładając je do nylonowego plecaka. Jego kraj potrzebował tej technologii, żeby móc konkurować na lukratywnym rynku; jego rząd powierzył mu zadanie zdobycia tej technologii. Naukowcy z jego kraju nie zamierzali kopiować japońskich projektów, ponieważ naruszałoby to wiele międzynarodowych praw autorskich. Chcieli po prostu uczyć się od Japończyków, wykorzystać czas i pieniądze zainwestowane przez Mitsubishi i – rozpoczynając z tego poziomu – zaproponować własne rozwiązania.
Damy im nauczkę, którą popamiętają na zawsze, pomyślał przywódca, sięgając do kieszeni na lewej nogawce i wyciągając z niej silny magnes. Przez następne pięć minut przesuwał ten magnes po każdej z prawie stu starszych taśm, jakie znajdowały się w pomieszczeniu, zmieniając komputerowe dane w zupełny chaos.
– Taśmy zniszczone – szepnął do mikrofonu. – Czas: jedenaście minut i czterdzieści sekund. Rozpoczynamy fazę końcową.
Przywódca wyszedł. Na jego polecenie hacker zamknął najpierw drzwi do pomieszczenia z taśmami, a potem wejście do wydziału projektowania. Jeden z ubranych na czarno ludzi przyklęknął przy nieprzytomnym wartowniku i zabrał sondy. Należało usunąć wszystkie materialne dowody akcji. Inny z członków grupy wlał strażnikowi do gardła ćwierć litra shochu, japońskiej wódki destylowanej z ziemniaków. Butelkę wcisnął strażnikowi do lewej ręki.
Intruzi wrócili tą samą drogą. Kiedy opuścili budynek, hacker w mikrobusie wprowadził komputerowego wirusa do sieci Mitsubishi. Uzbrojony w hasło administratora, wirus zagnieździł się w katalogu głównym, po czym zaczął wprowadzać swą mutację do całego systemu. Każdy plik, do którego dotarła ta zmutowana wersja zmieniał się, ale bardzo nieznacznie, tak, że przez jakiś czas zmiana ta nikomu nie powinna się rzucić w oczy. Wirus wędrował wszystkimi ścieżkami dostępu do każdego katalogu w tym skomplikowanym systemie, docierając w końcu także do baz danych z najnowszymi wersjami mikrochipów, a także do tajnych partycji dyskowych, na których naukowcy Mitsubishi ukryli zapasowe kopie tych baz, pod fałszywymi nazwami, chcąc w ten sposób wyprowadzić w pole ewentualnych hackerów. Na próżno; wirusowi nic się nie oparło, do ostatniego bitu spenetrował informacje na wszystkich dyskach komputerowej sieci. Modyfikacje były tak nieznaczne, że inżynierowie musieli być przekonani, iż efekty ich pracy, zapisane na tajnych partycjach dyskowych, w ogóle nie zostały naruszone. Dokonawszy zmian, wirus sam się zlikwidował, eliminując z systemu wszelkie ślady swej obecności.
Kiedy członkowie grupy przeskakiwali przez ogrodzenie i przemierzali z powrotem łąkę, dokładnie piętnaście minut po rozpoczęciu całej operacji, hacker w mikrobusie przywrócił wszystkie systemy do normalnego stanu i wylogował się z sieci, uruchamiając przedtem niewielki algorytm, który pozostawał aktywny jeszcze przez trzydzieści sekund. Ten mały program komputerowy zmodyfikował rejestr zdalnego logowania, zacierając wszelkie ślady obecności hackera w sieci.
Rano personel Mitsubishi jak zwykle przystąpił do pracy. Podczas lunchu wiele mówiono o dziwnej awarii zasilania minionej nocy i spekulowano na temat jej przyczyn. Ich praca na szczęście nie ucierpiała, więc nie musieli korzystać z rzadko używanych taśm z zapasowymi kopiami danych. Kilku ludzi żartowało sobie z wartownika, którego wyrzucono za upicie się na służbie. Inni rozmawiali o nieszczęśliwym wypadku przed restauracją „Ashiya Steak House”. Nikt nie widział, dlaczego administrator systemu nie pojawił się tego dnia w pracy.
Trzy miesiące później najnowsza wersja mikrochipów dla telewizji cyfrowej weszła w fazę prototypów, ale nie działały tak, jak tego oczekiwano, zaskakując inżynierów i techników nieprawidłowościami, których rezultatem były przypadkowe zakłócenia obrazu telewizyjnego. Główna ekipa projektantów skoncentrowała wysiłki na ustaleniu przyczyny tych nieprawidłowości, podczas gdy inny zespół przystąpił do porównywania schematów najnowszej wersji z wersjami poprzednimi, zapisanymi na taśmach i zgromadzonymi w archiwum trzy miesiące wcześniej. Jednak dane na taśmach archiwalnych okazały się zniszczone. Zauważono także brak taśm z okresu jednego tygodnia. Wszczęto śledztwo, które nie przyniosło jednak żadnych rezultatów.
Naukowcy Mitsubishi wyeliminowali w końcu błędy i opracowali nową wersję mikrochipów, umożliwiając swej firmie wejście z tym produktem na rynek, ale dosłownie w ostatniej chwili, żeby móc konkurować z niemieckimi firmami, które w zaskakująco krótkim czasie opracowały podobną serię mikrochipów.