Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Mikroglej - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
7 maja 2025
31,92
3192 pkt
punktów Virtualo

Mikroglej - ebook

Donna Jackson Nakazawa przedstawia historię mikroskopijnej komórki mózgowej, mikrogleju, która, choć jest tak ważna dla prawidłowego funkcjonowania organizmu, wciąż pozostaje niedoceniona.

Autorka odkrywa tajemnice medycyny i inspiruje do refleksji nad siłą ludzkiego umysłu. Poznaj historię, która zmienia oblicze współczesnej nauki!

„Ta książka to fascynujące przedstawienie nowej nauki, które zmienia dotychczasowe rozumienie wielu schorzeń, od depresji i lęku po chorobę Alzheimera i przewlekły ból. Dementuje ona, tak powszechny, podział na umysł i ciało. Jest przypomnieniem, że duża część fizjologii człowieka nadal pozostaje tajemnicą”.

Maya Dusenbery, autorka Doing Harm

Kategoria: Medycyna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-18334-6
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Infor­ma­cje zawarte w tej książce nie sta­no­wią zamien­nika dla pro­fe­sjo­nal­nych porad medycz­nych oraz leków goto­wych czy recep­tu­ro­wych, dostęp­nych w apte­kach. Jeśli jesteś w ciąży lub masz jakie­kol­wiek pro­blemy ze zdro­wiem, nim sko­rzy­stasz z jakiej­kol­wiek porady lub prak­tyk opi­sa­nych w tej książce, naj­pierw skon­sul­tuj się z leka­rzem spe­cja­li­stą. Wydawca niniej­szej publi­ka­cji, jak rów­nież któ­ra­kol­wiek z osób zaan­ga­żo­wa­nych w jej powsta­nie, nie ponosi odpo­wie­dzial­no­ści za jakie­kol­wiek uszczerbki na zdro­wiu lub szkody wyni­kłe po sko­rzy­sta­niu z infor­ma­cji zawar­tych w tek­ście, wyko­na­niu ćwi­czeń lub sko­rzy­sta­niu z tech­nik tera­peu­tycz­nych opi­sa­nych w tej książce.Jest to lite­ra­tura faktu. Dla ochrony pry­wat­no­ści osób zmie­ni­łam nie­które nazwi­ska, połą­czy­łam posta­cie i skon­den­so­wa­łam zda­rze­nia. Nie snuję swo­ich opo­wie­ści chro­no­lo­gicz­nie: nie­raz wybie­gam do przodu, kiedy indziej się cofam. Czę­sto oma­wiam bada­nia naukowe z per­spek­tywy czasu, w któ­rym były one pro­wa­dzone, a nie według dat opu­bli­ko­wa­nia ich wyni­ków. Kilka odkryć, doko­na­nych pra­wie jed­no­cze­śnie, przed­sta­wiam po kolei.

Ta książka nie zastę­puje pro­fe­sjo­nal­nej porady lekar­skiej, dia­gnozy ani tera­pii. W razie pytań i wąt­pli­wo­ści doty­czą­cych scho­rze­nia lub tera­pii należy zawsze zasię­gnąć porady leka­rza rodzin­nego albo innego wykwa­li­fi­ko­wa­nego spe­cja­li­sty służby zdro­wia.

_Autorka_PROLOG. KIEDY CIAŁO ATAKUJE MÓZG

Pro­log

Kiedy ciało ata­kuje mózg

Moje zain­te­re­so­wa­nie tajem­ni­czym powią­za­niem mię­dzy cho­robą fizyczną, ukła­dem odpor­no­ścio­wym i zabu­rze­niami mózgu roz­po­częło się ponad 20 lat temu, kiedy ujaw­niła się u mnie rzadka cho­roba auto­im­mu­no­lo­giczna – zespół Guil­la­ina-Barrégo – która ode­brała mi zdol­ność cho­dze­nia. W ciągu pię­ciu lat, od roku 2001 do 2006, spę­dzi­łam łącz­nie dwa­na­ście mie­sięcy w łóżku lub na wózku inwa­lidz­kim¹. Zaj­mo­wał się mną neu­ro­bio­log ze Szpi­tala Johnsa Hop­kinsa w Bal­ti­more. Byłam nie­ty­po­wym przy­pad­kiem, ponie­waż cho­roba powa­liła mnie i spa­ra­li­żo­wała nie raz, ale dwa razy, co zda­rza się rzadko, lecz nie jest nie­spo­ty­kane.

Wie­lo­krot­nie roz­ma­wia­łam z leka­rzem – który wie­dział, że jestem dzien­ni­karką naukową – o tym, co się dzieje z moim cia­łem i co on zamie­rza zro­bić, żeby para­liż ustą­pił. Wyja­śnił mi, że w moim przy­padku, podob­nie jak w przy­padku wszyst­kich cho­rób auto­im­mu­no­lo­gicz­nych, białe krwinki układu odpor­no­ścio­wego zacho­wują się nie­od­po­wie­dzial­nie, niczym zbun­to­wana armia. Zamiast roz­sąd­nie chro­nić orga­nizm przed inwa­zją drob­no­ustro­jów, przez pomyłkę ata­kują i nisz­czą osłonki mie­li­nowe ner­wów w całym ciele, nisz­cząc połą­cze­nia ner­wowo-mię­śniowe, dzięki któ­rym sto­imy i cho­dzimy, a nawet po pro­stu krę­cimy stopą.

Zaczę­łam postrze­gać te nadak­tywne komórki odpor­no­ściowe jak Pac-Manów – posta­cie z gier wideo z lat 80. XX wieku – które sza­leń­czo poże­rają komórki ner­wowe, a tym samym nisz­czą naj­waż­niej­sze połą­cze­nia ner­wowe, pozwa­la­jące mi być panią swego ciała: silną, zdolną i nie­za­wodną.

Zaj­mu­jący się mną neu­ro­log miał nadzieję, że regu­larne wlewy dożylne zre­se­tują mój układ odpor­no­ściowy; w ten spo­sób białe krwinki stracą nad­mierną aktyw­ność i zaczną zacho­wy­wać się nor­mal­nie. Gdyby to zało­że­nie się spraw­dziło i gdyby udało się skło­nić moje zbyt czujne komórki odpor­no­ściowe do rezy­gna­cji z ataku, nastą­pi­łaby samo­istna rege­ne­ra­cja ner­wów. Przez „wyłą­czone” nerwy znów popły­nę­łyby impulsy, odtwa­rza­jąc wystar­cza­jącą liczbę połą­czeń ner­wowo-mię­śnio­wych, abym mogła ponow­nie cho­dzić.

Wiele mie­sięcy póź­niej oka­zało się, że neu­ro­log miał rację. Osta­tecz­nie nad­mier­nie pobu­dzone komórki w moim ukła­dzie odpor­no­ścio­wym dały za wygraną i poczu­łam się znacz­nie lepiej. Nie doszło wpraw­dzie do rege­ne­ra­cji wszyst­kich ner­wów, ale znów mogłam cho­dzić, a poprawa zapew­niła mi cał­kiem nie­złe życie. Czyż ludz­kie ciało nie jest cudowne?

W tym cza­sie zada­wa­łam zespo­łowi medycz­nemu tylko jedno pyta­nie, ale nikt nie znał na nie odpo­wie­dzi. Kiedy utra­ci­łam zdol­ność cho­dze­nia, do mojego cier­pie­nia fizycz­nego dołą­czyły wyraźne i nie­po­ko­jące zmiany poznaw­cze. Nagle, choć zawsze byłam dość zrów­no­wa­żona, stwier­dzi­łam u sie­bie depre­sję. Cza­sami ogar­niało mnie tak przy­tła­cza­jące uczu­cie smutku, że czy­ta­jąc dzie­ciom _Harry’ego Pot­tera_, mia­łam wra­że­nie ataku demen­to­rów – tych ciem­nych, suną­cych po nie­bie upio­rów, które spro­wa­dzają chmurę despe­ra­cji, kradną ludziom szczę­śliwe myśli i zastę­pują je nie­przy­jem­nymi. Jak powie­dzia­łam swemu leka­rzowi rodzin­nemu, wyda­wało się nie­mal, że „ktoś zamiesz­kał w moim mózgu”.

Zawsze mia­łam też świetną pamięć i potra­fi­łam odtwo­rzyć roz­mowy sprzed wielu tygo­dni, mie­sięcy, a nawet lat, i to słowo w słowo. A teraz musia­łam zapi­sy­wać pro­ste infor­ma­cje, jak choćby godzina przyj­ścia fizjo­te­ra­peuty. To nic takiego, mówi­łam sobie. Dla mnie to nowość, ale zna to wiele osób.

Wystą­piły także inne, groź­niej­sze symp­tomy. Na przy­kład zatrwa­ża­jąco dużo czasu zaj­mo­wało mi przy­po­mnie­nie sobie imion ludzi, z któ­rymi miesz­kam i któ­rych kocham całe życie. Pod­czas obiadu w Święto Dzięk­czy­nie­nia 2005 roku, kiedy już wsta­łam z łóżka i zaczę­łam się krę­cić po domu, choć jesz­cze w ogra­ni­czo­nym zakre­sie, z cho­dzi­kiem lub laską, moja liczna rodzina z dobro­dusz­nym roz­ba­wie­niem obser­wo­wała, jak zma­gam się z imio­nami. Wszy­scy z cier­pli­wym uśmie­chem cze­kali, aż przez cały długi stół wykrzyknę kolejno ciąg imion i w końcu tra­fię na wła­ściwe: „Sam! Chri­stian! Zen! Don! Jay! Cody! – imię psa – Chip! Podasz mi sól?”.

Wma­wia­łam sobie, że to nawet zabawne. Przy­naj­mniej mój umysł roz­róż­nia imiona męskie i żeń­skie. Ale to wcale nie było śmieszne. Kiedy moja sze­ścio­let­nia córka pro­siła o pomoc w pro­stych zada­niach mate­ma­tycz­nych na pozio­mie pierw­szej klasy, mój mózg zaci­nał się, doda­jąc sie­dem do ośmiu. A gdy schy­la­łam się, aby zawią­zać jej buty, co robi­łam od lat, łapa­łam się na tym, że w osłu­pie­niu przy­glą­dam się sznu­rów­kom, nie pamię­ta­jąc, jak się to robi. Któ­re­goś dnia pokro­iłam arbuza na pla­stry, wło­ży­łam je do miski i zaczę­łam się w nie wpa­try­wać, zasta­na­wia­jąc się, co to jest. Zna­łam słowo, ale nie mogłam go sobie przy­po­mnieć. Aby ukryć swoje zaćmie­nie umy­słowe, prze­nio­słam miskę na stół i pocze­ka­łam, aż moje dzieci krzykną: „Super! Arbuz!”. Wtedy stwier­dzi­łam: „Tak, arbuz, no jasne”.

Mój czę­sty lęk mniej zaska­ki­wał, bo nie­mal z dnia na dzień powa­lił mnie pra­wie cał­ko­wity para­liż fizyczny i parę razy spę­dzi­łam w szpi­talu po kilka tygo­dni. W tym okre­sie z powodu demie­li­ni­za­cji ner­wów cier­pia­łam na potworne skur­cze mię­śni. Wie­lo­krot­nie prze­cho­dzi­łam nakłu­cia lędź­wiowe i testy prze­wod­nic­twa elek­trycz­nego, pod­czas któ­rych tech­nicy pora­żali nerwy moich rąk i nóg, aby spraw­dzić ich reak­cję. Na pewien czas odmó­wiły mi posłu­szeń­stwa mię­śnie nie­zbędne do poły­ka­nia sta­łych pokar­mów. W szpi­talu stra­ci­łam przy­tom­ność wsku­tek reak­cji aler­gicz­nej na tera­pię dożylną, a kiedy odzy­ska­łam świa­do­mość, ujrza­łam nad sobą zespół leka­rzy o popie­la­tych twa­rzach, defi­bry­la­tor oraz pie­lę­gniarkę szep­czącą pod nosem modli­twy. Póź­niej przy­szły nie­koń­czące się tygo­dnie spę­dzone w ośrod­kach reha­bi­li­ta­cyj­nych, gdzie uczy­łam się utrzy­my­wać rów­no­wagę i na zdrę­twia­łych nogach, prze­szy­wa­nych jed­nak bólem, drep­tać z cho­dzi­kiem po pokoju.

Ten wszech­obecny lęk wyda­wał się odrębną cho­robą. Zmie­niła się moja pamięć, zatra­ci­łam jasność umy­słu i zdol­ność przy­po­mi­na­nia sobie słów; mia­łam wra­że­nie, że mój mózg nie należy do mnie. Cza­sami pro­wa­dzi­łam pełne współ­czu­cia roz­mowy z przy­ja­ciółką Lilą, która cier­piała na cho­robę Leśniow­skiego-Crohna i miała podobne pro­blemy poznaw­cze. Opo­wie­działa mi, że kie­dyś zawio­zła star­szego syna do przed­szkola i przez pomyłkę zosta­wiła w sali także dru­gie dziecko, dwu­latka (wysu­nął jej się z rąk, gdy roz­ma­wiała z nauczy­cielką, bo chciał się poba­wić przy sto­liku z pia­skiem). Kiedy już wycho­dziła, wybie­gła za nią przed­szkolanka, trzy­ma­jąc w ramio­nach wyją­cego malu­cha.

– Zapo­mnia­łam o wła­snym synu! – szlo­chała Lila.

Lekarz wysłał ją do psy­chia­try, a ten zapi­sał jej środki anty­de­pre­syjne na zabu­rze­nia lękowe i obse­syjno-kom­pul­syjne oraz rita­lin na poprawę kon­cen­tra­cji uwagi. Jed­nakże, jak wyznała Lila przez łzy:

– Zanim zacho­ro­wa­łam na cho­robę Leśniow­skiego–Crohna, nie potrze­bo­wa­łam zolo­ftu ani rita­linu.

Współ­czu­łam Lili. Jej pro­blemy odzwier­cie­dlały moje wła­sne. Pod­czas kolej­nej wizyty u leka­rza rodzin­nego wyzna­łam:

– Zupeł­nie jakby wraz z nogami i sto­pami odmó­wiła mi posłu­szeń­stwa także część mózgu.

Przy­wo­dziło to na myśl znane mi osoby, które prze­szły mikro­udar (miniu­dar).

– O co tu cho­dzi? – pyta­łam z nadzieją, że dowiem się wię­cej na temat wła­snej sytu­acji.

Inter­nistka zapew­niła mnie jed­nak, że nie dozna­łam miniu­daru. Przy­po­mniała, że moje życie ule­gło znacz­nej zmia­nie i że mam za sobą trau­ma­tyczne dozna­nia. Nic więc dziw­nego, że wpły­nęło to na mój stan psy­chiczny. W tym trud­nym dla mnie okre­sie wielką pomoc oka­zał mi neu­ro­log. Wspie­rał mnie w pro­ce­sie zdro­wie­nia i pocie­szał, że z cza­sem osią­gnę dal­sze postępy.

I tak się stało. Nie ustą­piły jed­nak wszyst­kie zabu­rze­nia poznaw­cze. Nie mogłam się pozbyć wra­że­nia, że wraz ze zmianą ciała nastą­piła jakaś fizyczna zmiana w moim mózgu.

Zaczę­łam się zasta­na­wiać, czy immu­no­lo­dzy bada­jący wpływ układu odpor­no­ścio­wego na wszyst­kie inne układy i narządy ciała biorą pod uwagę moż­li­wość wystę­po­wa­nia bio­lo­gicz­nych połą­czeń mię­dzy fizyczną dys­funk­cją układu odpor­no­ścio­wego a cho­robą mózgu lub psy­chiczną. Posta­no­wi­łam zgłę­bić to zagad­nie­nie.

W tym cza­sie, w latach 2007–2010, byłam nie­zwy­kle zajęta pisa­niem ksią­żek, wygła­sza­niem wykła­dów, radze­niem sobie z wła­sną cho­robą i wycho­wy­wa­niem małych dzieci. Mimo to nie­ustan­nie pro­wa­dzi­łam docho­dze­nie na ten temat. Oka­zało się, że garstka naukow­ców w labo­ra­to­riach na całym świe­cie przy­stę­puje wła­śnie do szu­ka­nia takich powią­zań. Zbie­ra­łam infor­ma­cje o każ­dym bada­niu, z któ­rego wyni­kało, że u pacjen­tów o nadak­tyw­nych ukła­dach odpor­no­ścio­wych, wywo­łu­ją­cych stany zapalne i cho­robę orga­ni­zmu, stwier­dzono także znaczne pro­blemy poznaw­cze i zwią­zane z nastro­jem.

W roku 2008 bada­nia wyka­zały, że osoby ze stward­nie­niem roz­sia­nym doświad­czają także zmian zdol­no­ści do zapa­mię­ty­wa­nia i że praw­do­po­do­bień­stwo wystą­pie­nia u nich depre­sji i cho­roby afek­tyw­nej dwu­bie­gu­no­wej jest kilka razy więk­sze niż u osób bez stward­nie­nia².

W roku 2010 ana­liza sie­dem­na­stu róż­nych badań ujaw­niła, że wystę­po­wa­nie tocz­nia, który czę­sto obja­wia się ukła­do­wym sta­nem zapal­nym narzą­dów wewnętrz­nych, wiąże się ze znacz­nie więk­szym praw­do­po­do­bień­stwem depre­sji, a nawet psy­chozy. Zatrwa­ża­jący jest fakt, że aż 56 pro­cent osób cier­pią­cych na toczeń zgło­siło pro­blemy poznaw­cze lub psy­chiczne, w tym zabu­rze­nia kon­cen­tra­cji, nastroju, depre­sję, uogól­niony lęk i kło­poty z nauką³. Toczeń wiąże się także z demen­cją o wcze­snym początku⁴.

W tym samym roku bada­cze, po prze­pro­wa­dze­niu ana­lizy danych z trzy­dzie­stu lat, doty­czą­cych zdro­wia trzech milio­nów ludzi, stwier­dzili, że u osób nie­dawno hospi­ta­li­zo­wa­nych z powodu infek­cji bak­te­ryj­nych ryzyko roz­woju depre­sji, cho­roby dwu­bie­gu­no­wej i pro­ble­mów z pamię­cią wynosi aż 62 pro­cent⁵.

Kilka stu­diów przy­padku opi­sa­nych w lite­ra­tu­rze przed­miotu wyka­zało zwią­zek mię­dzy zabu­rze­niami w funk­cjo­no­wa­niu szpiku kost­nego, gdzie „rodzi się” więk­szość komó­rek układu odpor­no­ścio­wego, a schi­zo­fre­nią. U jed­nego pacjenta, któ­remu prze­szcze­piono szpik od cho­rego na schi­zo­fre­nię brata, w ciągu kilku tygo­dniu po prze­szcze­pie rów­nież doszło do roz­woju schi­zo­fre­nii⁶. Nato­miast gdy młody męż­czy­zna cier­piący na schi­zo­fre­nię i ostrą bia­łaczkę szpi­kową otrzy­mał szpik kostny od zdro­wego dawcy, pozwo­liło to wyle­czyć nie tylko nowo­twór, ale i schi­zo­fre­nię⁷.

Choć wiele z tych badań było fra­pu­ją­cych w chwili, gdy ujrzało świa­tło dzienne, to z punktu widze­nia nauki na­dal bra­ko­wało logicz­nego wyja­śnie­nia, dla­czego cho­roba orga­ni­zmu mia­łaby się wią­zać z cho­robą fizyczną w mózgu, a tym bar­dziej ją wywo­ły­wać.

Zatrzy­majmy się na chwilę i przy­po­mnijmy sobie pod­sta­wowe infor­ma­cje z bio­lo­gii o funk­cjo­no­wa­niu układu odpor­no­ścio­wego na pozio­mie szkoły śred­niej. Nasze białe krwinki, czyli leu­ko­cyty, sta­no­wiące armię tego układu, nie­ustan­nie krążą w ciele, ska­nu­jąc je pod kątem najeźdź­ców: zaraz­ków, pato­ge­nów i tok­syn śro­do­wi­sko­wych, któ­rych nie możemy zoba­czyć ani wyczuć. W cza­sie, któ­rego potrze­bu­jesz na prze­czy­ta­nie tego zda­nia, twój układ odpor­no­ściowy zare­aguje na tysiące nie­wi­docz­nych zagro­żeń dla two­jego dobro­stanu: chmurę zaraz­ków od sie­dzą­cego obok cie­bie pasa­żera auto­busu, który wła­śnie kich­nął; maleń­kie bak­te­rie w bru­dzie oble­pia­ją­cym eko­lo­giczne skład­niki sałatki zje­dzo­nej na lunch; grzyby roz­mna­ża­jące się w insta­la­cji grzew­czej, wen­ty­la­cji i kli­ma­ty­za­cji biu­rowca; sub­stan­cje che­miczne pocho­dzące z nowych pla­sti­ko­wych pojem­ni­ków na tego­roczne para­gony fiskalne (jeśli jesz­cze takich uży­wasz). Białe krwinki muszą nie­ustan­nie wykry­wać nie­skoń­czony ciąg najeźdź­ców.

Jeżeli zatniesz się w kciuk, kro­jąc cebulę, leu­ko­cyty two­jego układu odpor­no­ścio­wego pędzą niczym bry­gada anty­ter­ro­ry­styczna, by poko­nać wszel­kie wni­ka­jące do ciała bak­te­rie, a zara­zem napra­wić uszko­dzoną tkankę. Kciuk puch­nie i wyka­zuje oznaki zaka­że­nia: jest czer­wony, gorący, obrzęk­nięty i bole­sny, a białe krwinki łączą się, żeby prze­pro­wa­dzić nie­zbędne prace napraw­cze. Choć pro­ble­mem może się wyda­wać ten wła­śnie czer­wony, gorący, opuch­nięty i bole­sny palec, to w isto­cie pro­blem ma układ odpor­no­ściowy odpo­wie­dzialny za jego rege­ne­ra­cję.

Jed­nakże zapa­le­nie może się obja­wić także w nie­bez­pieczny spo­sób. Jeśli doj­dzie do prze­cią­że­nia orga­ni­zmu zbyt wie­loma śro­do­wi­sko­wymi czyn­ni­kami spu­sto­wymi, może nastą­pić przy­tło­cze­nie bia­łych krwi­nek, pro­wa­dzące do ich nad­mier­nej aktyw­no­ści i ataku na wła­sne tkanki ciała, stawy, narządy i nerwy. Grozi to wystą­pie­niem cho­rób auto­im­mu­no­lo­gicz­nych, takich jak reu­ma­to­idalne zapa­le­nie sta­wów, toczeń, stward­nie­nie roz­siane czy cukrzyca typu 1.

Stan zapalny i cho­roba auto­im­mu­no­lo­giczna mogą dotknąć każ­dego narządu i układu ciała. A białe krwinki muszą zacho­wać rów­no­wagę. Jeżeli nie będą wal­czyć z wystar­cza­jącą siłą, zaka­że­nie i drob­no­ustroje cho­ro­bo­twór­cze roz­prze­strze­nią się, powo­du­jąc wyłą­cze­nie narzą­dów i zgon z powodu sepsy. Jeżeli nato­miast leu­ko­cyty nad­mier­nie się posta­rają, mogą ochro­nić orga­nizm przed zewnętrz­nymi napast­ni­kami, a zara­zem przez pomyłkę go zaata­ko­wać, wywo­łu­jąc nową, nie­ist­nie­jącą wcze­śniej cho­robę. (W moim przy­padku wywo­łał ją wirus żołąd­kowy. Białe krwinki poko­nały infek­cję, ale poszły zbyt daleko i znisz­czyły rów­nież osłonki mie­li­nowe ner­wów, co spo­wo­do­wało zespół Guil­la­ina-Barrégo).

W ciele czło­wieka jest tylko jeden narząd, na który – zgod­nie z kate­go­ryczną opi­nią naukow­ców gło­szoną od ponad wieku – nie wpływa układ odpor­no­ściowy orga­ni­zmu. Tym narzą­dem jest mózg.

A zatem jeśli układ odpor­no­ściowy nie dociera do mózgu i nim nie rzą­dzi, stan zapalny nie może go objąć ani się w nim roz­wi­nąć. Czyżby?

Pod­czas oma­wia­nia z inter­ni­stą zaob­ser­wo­wa­nych u mnie zmian poznaw­czych w cza­sie nawro­tów cho­roby fizycz­nej zakła­da­li­śmy, że objawy te musiały mieć cha­rak­ter czy­sto emo­cjo­nalny. Wszak od dzie­siąt­ków lat uwa­żano, że cho­roba ata­ku­jąca ludz­kie ciało nie dotyka mózgu. W neu­ro­bio­lo­gii domi­no­wała teza, od dawna prze­ka­zy­wana stu­den­tom szkół medycz­nych, że mózg jest „uprzy­wi­le­jo­wany pod wzglę­dem immu­no­lo­gicz­nym”⁸. Naukowcy jed­no­myśl­nie wie­rzyli, że układ odpor­no­ściowy – na dobre i na złe – ma dostęp do każ­dego narządu ciała z wyjąt­kiem mózgu. Zgod­nie z tym poglą­dem stan zapalny w mózgu może wystą­pić jedy­nie wsku­tek zda­rze­nia zewnętrz­nego, takiego jak uraz głowy albo infek­cja, o któ­rej wia­domo, że bez­po­śred­nio dotyka tkanki mózgu (na przy­kład zapa­le­nie opon mózgo­wych). W prze­ciw­nym razie, jak sądzono, mózg po pro­stu nie jest w sta­nie wyge­ne­ro­wać odczynu zapal­nego.

Ta teo­ria była logiczna z punktu widze­nia ana­to­mii. Wszak objęty sta­nem zapal­nym palec puch­nie, podwa­ja­jąc swoją obję­tość, bo skóra się roz­sze­rza (choć boli) i mie­ści obrzęk wewnętrzny. Roz­sze­rza­jący się mózg nie ma jed­nak miej­sca, jest uwię­ziony w czaszce. W razie nad­mier­nego ciśie­nia mózg, a zatem i pacjent, nie zdoła prze­żyć. W skraj­nych przy­pad­kach, gdy doj­dzie do poważ­nego urazu głowy, na przy­kład w wypadku samo­cho­do­wym, tkanka mózgu puch­nie, a ciśnie­nie trzeba zmniej­szać chi­rur­gicz­nie, nawier­ca­jąc czaszkę. Tym samym daw­niejsi ana­to­mo­wie mieli dosko­nały powód, by zakła­dać, że mózg nie jest narzą­dem układu odpor­no­ścio­wego⁹.

Jed­nakże przed rokiem 2011 coraz więk­sza liczba bada­czy zaczęła wąt­pić w ten dogmat. Neu­ro­bio­lo­dzy i immu­no­lo­dzy zasta­na­wiali się: czy mózg może zostać dotknięty pro­ce­sami zapal­nymi, a jeśli tak, to w jaki spo­sób?

Na te pyta­nia nie było jed­nak odpo­wie­dzi.

Cza­sami wspo­mi­na­łam swej agentce lite­rac­kiej o pro­jek­cie, który nazwa­łam „Poża­rem mózgu”. Wcho­dziła wtedy w rolę adwo­kata dia­bła i docie­kała:

– Ale jeśli nie wiemy, jak i dla­czego fizyczny układ odpor­no­ściowy ciała wpływa na mózg, jak możesz twier­dzić, że nadak­tywny układ odpor­no­ściowy powo­duje cho­robę, która ma pod­łoże w mózgu?

Szcze­rze mówiąc, w owym cza­sie – w latach 2011–2012, zanim doszło do prze­ło­mo­wych odkryć, które omó­wię sze­rzej na kolej­nych stro­nach – nie byłam w sta­nie udo­wod­nić, że zabu­rze­nia ciała doty­kają mózgu. Nikt nie rozu­miał, jak dokład­nie dys­funk­cja odpor­no­ściowa ciała może pro­wa­dzić do zwią­za­nych z mózgiem zabu­rzeń psy­chicz­nych lub neu­ro­de­ge­ne­ra­cyj­nych czy też pogor­sze­nia zdol­no­ści poznaw­czych. Mózg był uprzy­wi­le­jo­wany pod wzglę­dem odpor­no­ścio­wym i basta.

A mimo to już w cza­sie moich roz­mów z agentką spo­łecz­ność naukowa była bli­ska zna­le­zie­nia zaska­ku­ją­cych odpo­wie­dzi na pyta­nia, z któ­rymi zma­ga­łam się od ponad pię­ciu lat. Gwał­tow­nie zaczęto dostrze­gać powią­za­nia mię­dzy fizycz­nym zdro­wiem układu odpor­no­ścio­wego a zdro­wiem mózgu w nowym uję­ciu.

Wszyst­kie te odkry­cia obra­cały się wokół jed­nego rodzaju maleń­kiej komórki, któ­rej wpływ na zdro­wie czło­wieka w grun­cie rze­czy pomi­jano od ponad wieku. Ni­gdy nie sądzono, że te myląco minia­tu­rowe komórki, zwane mikro­gle­jem, w istotny spo­sób oddzia­łują na zdro­wie psy­chiczne i funk­cje poznaw­cze. Dopiero w roku 2012 prze­ło­mowe bada­nia wyka­zały, że wbrew dogma­tom nauko­wym komórki te mają ogromną moc ochronną i napraw­czą. Potra­fią przy­wra­cać miliardy neu­ro­nów i biliony synaps¹⁰, ale także kale­czyć je i nisz­czyć, pozo­sta­wia­jąc za sobą wypa­loną pusty­nię. Odgry­wają rolę bia­łych krwi­nek mózgu, regu­lu­jąc jego zdro­wie, czego naukowcy długo nie byli świa­domi.

Dla neu­ro­bio­lo­gii i immu­no­lo­gii prze­ło­mo­wym okre­sem oka­zały się lata 2012–2017, kiedy to odkry­cie praw­dzi­wego wkładu mikro­gleju w zdro­wie mózgu przy­nio­sło połą­cze­nie tych dwóch dzie­dzin.

W tym samym cza­sie naukowcy odkryli także, że komórki mikro­gleju w mózgu bez­po­śred­nio i pośred­nio komu­ni­kują się z komór­kami odpor­no­ścio­wymi ciała. Jeżeli wystę­puje stan zapalny w ciele, nie­mal nie spo­sób unik­nąć zmian immu­no­lo­gicz­nych w obrę­bie mózgu. Co wię­cej, zmiany te mogą obja­wiać się w postaci zabu­rzeń poznaw­czych lub neu­rop­sy­chia­trycz­nych.

Mogą one wpły­wać na synapsy i połą­cze­nia ner­wowe w mózgu, nawet gdy nie ma oznak fizycz­nej cho­roby w samym ciele. A to stwo­rzyło pod­stawę do zro­zu­mie­nia wewnętrz­nego zdro­wia mózgu, co było nie­wy­obra­żalne zale­d­wie kilka lat wcze­śniej. Odkry­cie zdol­no­ści mikro­gleju do budo­wa­nia i nisz­cze­nia mózgu dało naukow­com zupeł­nie nową zasadę porząd­ku­jącą pro­blemy zdro­wia i cho­rób mózgu.

Cho­ciaż jed­nak odkry­cie to wstrzą­snęło świa­tem nauki, pacjenci nie znali aktu­al­nego stanu wie­dzy i nie wie­dzieli, jakie zna­cze­nie może ono mieć dla ich dobro­stanu.

Jestem dzien­ni­karką naukową i wiem, jak długo trwa docie­ra­nie z infor­ma­cją do cho­rych, któ­rzy naj­bar­dziej potrze­bują odpo­wie­dzi. Nie­raz wymaga to wielu lat. Posta­wi­łam więc sobie za cel opi­sać odkry­cia, któ­rych zna­jo­mość może zmniej­szyć cier­pie­nie. Infor­ma­cje, które tu przed­sta­wię, mogą wypeł­nić lukę mię­dzy wie­dzą naukową a prak­tyczną wie­dzą nie­zbędną ludziom do pro­wa­dze­nia moż­li­wie naj­lep­szego i naj­zdrow­szego życia.

Tak więc roz­po­czę­łam docho­dze­nie naukowe. Zaczę­łam zgłę­biać, ana­li­zo­wać i łączyć w całość zadzi­wia­jące donie­sie­nia o naj­now­szych bada­niach poświę­co­nych mikro­gle­jowi i jego roli w wywo­ły­wa­niu, ale także odwra­ca­niu cho­rób o pod­łożu mózgo­wym¹¹.

Ta książka przed­sta­wia jedną z naj­bar­dziej eks­cy­tu­ją­cych opo­wie­ści w histo­rii medy­cyny – opo­wieść o wpły­wie maleń­kich komó­rek mikro­gleju na zdro­wie mózgu. Dzięki niej prze­ko­nasz się, że komórki te mają poten­cjał prze­miany zdro­wia czło­wieka, poma­ga­jąc nam napra­wić mózg w spo­sób, o jakim wcze­śniej mogli­śmy jedy­nie poma­rzyć. Zabiorę cię zatem w podróż po odkry­ciach, szcze­gó­łowo pre­zen­tu­jąc naj­bar­dziej opty­mi­styczną obiet­nicę zdro­wienia w całej mojej trzy­dzie­sto­kil­ku­let­niej karie­rze dzien­ni­karki nauko­wej.

Wie­rzę, że podob­nie jak ja zro­zu­miesz, dla­czego to prze­ło­mowe odkry­cie doty­czące mikro­gleju na zawsze oba­liło mnó­stwo wie­lo­let­nich twier­dzeń na temat połą­cze­nia umysł–ciało–mózg, i prze­ko­nasz się, że mózg jest w isto­cie narzą­dem układu odpor­no­ścio­wego, na który oddzia­łują te potężne, enig­ma­tyczne komórki. Pomogą ci w tym opisy kilku przy­pad­ków – pacjen­tów, któ­rych życie zmie­niło się na korzyść dzięki zro­zu­mie­niu, że mikro­glej ma na umysł zarówno dobro­czynny, jak i zły wpływ.

Nowa­tor­skie podej­ście pozwala rese­to­wać i prze­kie­ro­wy­wać aktyw­ność nie­do­ce­nia­nych dotąd maleń­kich komó­rek odpor­no­ścio­wych tak, aby prze­rwały zabój­czy atak, umoż­li­wia­jąc odra­dza­nie się neu­ro­nów i synaps w mózgu. A to wydaje się naj­waż­niej­sze.

Zaj­rzyjmy zatem do głów­nych ame­ry­kań­skich labo­ra­to­riów badaw­czych i sprawdźmy, jak prace nie­wiel­kiej grupy nie­ustra­szo­nych i odda­nych pacjen­tom neu­ro­bio­lo­gów, któ­rzy odkryli wyjąt­kową moc mikro­gleju, na zawsze zmie­niły przy­szłość ludz­kiego zdro­wia.

Być może także two­jego.ROZDZIAŁ DRUGI. „DZIESIĘĆ STÓP W GÓRĘ STUDNI O GŁĘBOKOŚCI CZTERDZIESTU”

Roz­dział drugi

„Dzie­sięć stóp w górę studni o głę­bo­ko­ści czter­dzie­stu”

W ostat­nim roku stu­diów dok­to­ranc­kich Katie Har­ri­son, tuż przed uzy­ska­niem stop­nia dok­tora socjo­lo­gii, dotarła do dna czar­nej dziury, do któ­rej – według wła­snego odczu­cia – wpa­dała przez znaczną część swego dopiero co zaczę­tego doro­słego życia.

Próby zado­wo­le­nia wyma­ga­ją­cego opie­kuna pracy dok­tor­skiej tak bar­dzo zszar­pały jej nerwy, że od czasu do czasu Katie zaczęła widzieć i sły­szeć dziwne rze­czy. Pew­nego dnia, po powro­cie z zaku­pów do maleń­kiego miesz­kanka, upu­ściła na pod­łogę opa­ko­wa­nie mar­chewki. Torba się roze­rwała, a mar­chewki poto­czyły w różne strony po bia­łym lino­leum. Katie patrzyła na nie i przez chwilę myślała, że widzi peł­za­jące poma­rań­czowe kara­czany.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Czy­tel­nicy moich wcze­śniej­szych prac być może znają moją histo­rię. W takim razie prze­pra­szam za krót­kie powtó­rze­nie.

2. N.D. Chia­ra­val­loti, J. DeLuca, _Cogni­tive Impa­ir­ment in Mul­ti­ple Scle­ro­sis,_ „Lan­cet Neu­ro­logy” nr 7 (gru­dzień 2008), s. 1139–1151. Na pod­sta­wie póź­niej­szych badań Ame­ry­kań­ska Aka­de­mia Neu­ro­lo­gii wydała w 013 r. kom­plek­sowy raport, z któ­rego wyni­kało, że: „jedna trze­cia do połowy ludzi ze stward­nie­niem roz­sia­nym doświad­czy epi­zodu poważ­nej depre­sji”, zaś w całej popu­la­cji będzie to mniej niż jedna piąta; zabu­rze­nia lękowe „doty­kają ponad jed­nej trze­ciej osób ze stward­nie­niem roz­sia­nym” oraz że cho­roba afek­tywna dwu­bie­gu­nowa wystę­puje u 13 pro­cent osób z SM i u mniej niż 5 pro­cent osób bez niego: _Sum­mary of Evi­dence-Based Guide­line for Patients and Their Fami­lies: Emo­tio­nal Disor­ders in People with Mul­ti­ple Scle­ro­sis_, Ame­ry­kań­ska Aka­de­mia Neu­ro­lo­gii, www.aan.com/Guide­li­nes/ Home/Get­Gu­ide­li­ne­Con­tent/630 (dostęp 3 lipca 2017).

3. A. Unter­man, J.E.S. Nolte, M. Boaz i in., _Neu­rop­sy­chia­tric Syn­dro­mes in Sys­te­mic Lupus Ery­the­ma­to­sus: A Meta-ana­ly­sis_, „Semi­nars in Arth­ri­tis and Rheu­ma­tism” 41, nr 1 (14 sierp­nia 2011), s. 1–11. Opra­co­wa­nie to naj­pierw opu­bli­ko­wano w inter­ne­cie 20 paź­dzier­nika 2010 r. Bada­cze prze­pro­wa­dzili meta­ana­lizę 17 odręb­nych badań, w któ­rych uwzględ­niono łącz­nie 5057 pacjen­tów z tocz­niem rumie­nio­wa­tym ukła­do­wym, aby wszech­stron­nie zba­dać powią­za­nie mię­dzy tocz­niem a zabu­rze­niami neu­rop­sy­chia­trycz­nymi. W znacz­nie wcze­śniej­szym bada­niu, z 2001 r., u 46 pacjen­tów odno­to­wano wysoką kore­la­cję mię­dzy tocz­niem a zabu­rze­niami neu­rop­sy­chia­trycz­nymi: H. Ainiala, J. Louk–kola, J. Pel­tola i in., _The Pre­va­lence of Neu­rop­sy­chia­tric Syn­dro­mes in Sys­te­mic Lupus Ery­the­ma­to­sus_, „Neu­ro­logy” 57, nr 3 (sier­pień 2001), s. 496–500. W 2015 r. bada­cze przed­sta­wili zak­tu­ali­zo­wane omó­wie­nie badań, wyka­zu­jąc powią­za­nie mię­dzy scho­rze­niami auto­im­mu­no­lo­gicz­nymi a obja­wami neu­rop­sy­chia­trycz­nymi: R. San­kow­ski, S. Mader i S.I. Valdés-Fer­rer, _Sys­te­mic Inflam­ma­tion and the Brain: Novel Roles of Gene­tic, Mole­cu­lar, and Envi­ron­men­tal Cues as Dri­vers of Neu­ro­de­ge­ne­ra­tion_, „Fron­tiers in Cel­lu­lar Neu­ro­science” 9 (luty 2015), s. 1-20.

4. Y. Sho­en­feld, O. Gen­del­man, S. Tio­sano i in., _High Pro­por­tions of Demen­tia Among SLE Patients: A Big Data Ana­ly­sis_, „Inter­na­tio­nal Jour­nal of Geria­tric Psy­chia­try” 33, nr 3 (marzec 2018), s. 531–536.

5. M.E. Ben­ros, B.L. Wal­toft, M. Nor­den­toft i in., _Auto­im­mune Dise­ases and Severe Infec­tions as Risk Fac­tors for Mood Disor­ders: A Nation­wide Study_, „JAMA Psy­chia­try„ 70, nr 8 (sier­pień 2013), s. 812–880. Bada­nie to pro­wa­dzono od 1977 do 2010 r. i objęto nim 3,56 miliona ludzi.

6. I.E. Som­mer, D.W. van Bek­kum, H. Klein i in., _Severe Chro­nic Psy­cho­sis after Allo­ge­neic SCT from a Schi­zo­ph­re­nic Sibling_, „Bone Mar­row Trans­plant” 50, nr 1 (sty­czeń 2015), s. 153–154.

7. T. Miy­aoka, R. Wake, S. Hashioka i in., _Remis­sion of Psy­cho­sis in Tre­at­ment-Resi­stant Schi­zo­ph­re­nia fol­lo­wing Bone_ doi:10.3389/fpsyt.2017.00174.

8. Wie­lo­let­nie prze­ko­na­nie, że mózg jest uprzy­wi­le­jo­wany pod wzglę­dem odpor­no­ści, wyni­kało także z nauko­wego rozu­mie­nia bariery krew–mózg: gęstej, zło­żo­nej kon­ste­la­cji komó­rek gro­ma­dzą­cych się wokół naczyń krwio­no­śnych pro­wa­dzą­cych do mózgu. Naczy­nia te są tak gęsto upa­ko­wane, że powstrzy­mują czą­steczki z krwio­biegu i orga­ni­zmu, w tym komórki odpor­no­ściowe, przed dotar­ciem do mózgu. Nie­pod­wa­żalny dogmat o barie­rze krew–mózg od dawna trak­to­wano jako dowód, że mózg jest poza zasię­giem układu odpor­no­ściowego ciała, a tym samym uprzy­wi­le­jo­wany pod wzglę­dem immu­no­lo­gicz­nym.

9. Infek­cje, które ata­kują bez­po­śred­nio mózg, jak zapa­le­nie opon mózgo­wych, były innym wyjąt­kiem od zasady „mózg jako narząd uprzy­wi­le­jo­wany pod wzglę­dem immu­no­lo­gicz­nym”.

10. Synapsy to nie­wiel­kie odstępy mię­dzy neu­ro­nami, które umoż­li­wiają prze­no­sze­nie sygna­łów elek­trycz­nych i che­micz­nych mię­dzy komór­kami ner­wo­wymi.

11. Może się wyda­wać, że na tych stro­nach nie poświę­cam wystar­cza­jąco dużo uwagi poten­cjal­nemu wpły­wowi naszych wzor­ców myślo­wych, emo­cji, uczuć i nawy­ków roz­pa­mię­ty­wa­nia na obwody mózgu z bie­giem czasu oraz spo­so­bowi, w jaki oducze­nie się tych nega­tyw­nych wzor­ców za pomocą takich prak­tyk jak tera­pia poznaw­czo-beha­wio­ralna i szko­le­nie w zakre­sie uważ­no­ści, może zmie­nić mózg, pro­wa­dząc do korzyst­nych zmian synap­tycz­nych. Czy­tel­nicy moich prac wie­dzą, że dwie wcze­śniej­sze książki, tj. _Chil­dhood Disrup­ted_ i _The Last Best Cure_, poświę­ci­łam naj­now­szym bada­niom w dzie­dzi­nie psy­cho­neu­ro­im­mu­no­lo­gii, zaj­mu­jąc się wpły­wem doświad­czeń życio­wych, wcze­śniej­szych ura­zów, wzor­ców myślo­wych i nawy­ków umy­słu na nasz mózg, układ odpor­no­ściowy i obecne doświad­cze­nia emo­cjo­nalne.

12. Emily Under­wood opi­sała to w swym arty­kule _This Woman May Know a Secret to Saving the Brain’s Synap­ses_, „Science” (18 sierp­nia 2016), www.scien­ce­mag.org/news/2016/08/woman-may-know-secret-saving-brain-s-synap­ses (dostęp 29 paź­dzier­nika 2017).

13. W owym cza­sie Fields badał spo­sób, w jaki wyła­do­wa­nia neu­ro­nalne regu­lują eks­pre­sję genów neu­ro­nal­nych i ich wpływ na roz­wój mózgu.

14. R.D. Fields, _The Other Brain_ (New York: Simon & Schu­s­ter, 2011).

15. Mikro­glej nazwał i opi­sał na początku XX w. Pío del Río Hor­tega, stu­dent San­tiago Ramóna y Cajala, powszech­nie uzna­wa­nego za pierw­szego neu­ro­bio­loga świata. Hor­tega zali­czył te komórki do tej samej grupy co pozo­stałe trzy rodzaje komó­rek gle­jo­wych. W następ­nych latach XX w. naukowcy przy­glą­dali się bli­żej mikro­gle­jowi i jego roli w ura­zach mózgu oraz infek­cjach skie­ro­wa­nych bez­po­śred­nio prze­ciwko tkance mózgu, jak zapa­le­nie opon mózgo­wych. Dok­tor Mar­ga­ret M. McCar­thy, badaczka i pro­fe­sor neu­ro­bio­lo­gii na Uni­wer­sy­te­cie Mary­landu, ujmuje to tak: „Mikro­glej roz­wa­żano jedy­nie w kon­tek­ście obra­żeń lub zwy­kłego sprzą­ta­nia mózgu. Sądzono, że poza tym jest uśpiony, czyli jeżeli nie ma urazu, pozo­staje obo­jętny i bez­czynny”. Nikt nie pod­cho­dził do mikro­gleju z per­spek­tywy dzia­ła­nia zdro­wego mózgu czy też pra­wi­dło­wego roz­woju tego narządu. Zda­niem Mar­ga­ret McCar­thy, nazwa „mikro­glej” jest błędna, ponie­waż w isto­cie są to komórki odpor­no­ściowe cał­ko­wi­cie innego pocho­dze­nia niż komórki gle­jowe, które są czę­ścią układu ner­wo­wego. Jak twier­dzi: „Komórki mikro­gleju tak naprawdę nie są komór­kami gle­jo­wymi. Nie są to komórki ner­wowe, lecz immu­no­lo­giczne. Są pod­mio­tem zewnętrz­nym, czę­ścią układu odpor­no­ściowego”.

16. Dok­tor Axel Nim­mer­jahn, który wygło­sił ten wykład, rów­nież był uczniem Bena Bar­resa i jed­nym z pierw­szych naukow­ców, któ­rzy zobra­zo­wali mikro­glej w mózgu żywej myszy. Zda­niem Ste­vens był to prze­łom w bada­niach nad mikro­glejem: A. Nim­mer­jahn, F. Kirch­hoff, F. Helm­chen, _Resting Micro­glial Cells Are Highly Dyna­mic Surve­il­lants of Brain Paren­chyma in Vivo_, „Science” 308, nr 5726 (27 maja), s. 1314–1318.

17. Jeśli ktoś oglą­dał te zdję­cia gołym okiem, mogło mu się wyda­wać, że mikro­glej prze­miesz­cza się i krąży w mózgu, a tak naprawdę poru­szały się raczej „pro­cesy” mikro­gleju. Ozna­cza to, że same komórki mikro­gleju nie poru­szają się za bar­dzo. Mikro­glej roz­kłada się w całym mózgu, aby moni­to­ro­wać różne maleń­kie jego odcinki. Kiedy komórki te wycią­gają swoje dłu­gie ramiona, aby spraw­dzić neu­rony, robią to jedy­nie w kon­kret­nym obsza­rze, a ich cien­kie, wydłu­żone wypustki wysu­wają się i cofają, wyko­nu­jąc bar­dzo szyb­kie ruchy. Przy­po­mina to spo­sób, w jaki neu­rony prze­ka­zują sygały przez synapsy, choć same się nie poru­szają.

18. F. Gin­houx, M. Gre­ter, M. Lebo­euf i in., _Fate Map­ping Ana­ly­sis Reve­als That Adult Micro­glia Derive from Pri­mi­tive Macro­pha­ges_,” Science” 330, nr 6005 (listo­pad 2010), s. 841–845. W swej naj­now­szej książce Vla­di­mir Male­tic i Char­les Raison opo­wia­dają o obec­no­ści komó­rek mikro­gleju na naj­wcze­śniej­szym eta­pie roz­woju układu ner­wo­wego, jesz­cze przed innymi komór­kami gle­jo­wymi: „Tak naprawdę przod­ko­wie mikro­gleju przy­byli z pęche­rzyka żół­cio­wego i włą­czyli się w roz­wój cewy ner­wo­wej, poprze­dza­jąc przy­by­cie poprzed­ni­ków astro­cy­tów/oli­go­den­dro­cy­tów. Wcze­sne part­ner­stwo mię­dzy neu­ro­nami a mikro­gle­jem świad­czy o jego zasad­ni­czej roli w roz­woju mózgu”. V. Male­tic, _The New Mind-Body Science of Depres­sion_ (New York: W.W. Nor­ton, 2017), s. 263.

19. A. Laria, A.M. Lurati, M. Mar­razza, i in., _The Macro­pha­ges in Rheu­ma­tic Dise­ases_, „Jour­nal of Inflam­ma­tion Rese­arch” 9 (luty 2016), s. 1–11.

20. B. Ste­vens, N.J. Allen, L.E. Vasquez i in., _The Clas­si­cal Com­ple­ment Cascade Media­tes CNS Synapse Eli­mi­na­tion,_ „Cell” 131, nr 6 (14 grud­nia 2007), s. 1164–1178.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij