Mikroglej - ebook
Mikroglej - ebook
Donna Jackson Nakazawa przedstawia historię mikroskopijnej komórki mózgowej, mikrogleju, która, choć jest tak ważna dla prawidłowego funkcjonowania organizmu, wciąż pozostaje niedoceniona.
Autorka odkrywa tajemnice medycyny i inspiruje do refleksji nad siłą ludzkiego umysłu. Poznaj historię, która zmienia oblicze współczesnej nauki!
„Ta książka to fascynujące przedstawienie nowej nauki, które zmienia dotychczasowe rozumienie wielu schorzeń, od depresji i lęku po chorobę Alzheimera i przewlekły ból. Dementuje ona, tak powszechny, podział na umysł i ciało. Jest przypomnieniem, że duża część fizjologii człowieka nadal pozostaje tajemnicą”.
Maya Dusenbery, autorka Doing Harm
| Kategoria: | Medycyna |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-11-18334-6 |
| Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ta książka nie zastępuje profesjonalnej porady lekarskiej, diagnozy ani terapii. W razie pytań i wątpliwości dotyczących schorzenia lub terapii należy zawsze zasięgnąć porady lekarza rodzinnego albo innego wykwalifikowanego specjalisty służby zdrowia.
_Autorka_PROLOG. KIEDY CIAŁO ATAKUJE MÓZG
Prolog
Kiedy ciało atakuje mózg
Moje zainteresowanie tajemniczym powiązaniem między chorobą fizyczną, układem odpornościowym i zaburzeniami mózgu rozpoczęło się ponad 20 lat temu, kiedy ujawniła się u mnie rzadka choroba autoimmunologiczna – zespół Guillaina-Barrégo – która odebrała mi zdolność chodzenia. W ciągu pięciu lat, od roku 2001 do 2006, spędziłam łącznie dwanaście miesięcy w łóżku lub na wózku inwalidzkim¹. Zajmował się mną neurobiolog ze Szpitala Johnsa Hopkinsa w Baltimore. Byłam nietypowym przypadkiem, ponieważ choroba powaliła mnie i sparaliżowała nie raz, ale dwa razy, co zdarza się rzadko, lecz nie jest niespotykane.
Wielokrotnie rozmawiałam z lekarzem – który wiedział, że jestem dziennikarką naukową – o tym, co się dzieje z moim ciałem i co on zamierza zrobić, żeby paraliż ustąpił. Wyjaśnił mi, że w moim przypadku, podobnie jak w przypadku wszystkich chorób autoimmunologicznych, białe krwinki układu odpornościowego zachowują się nieodpowiedzialnie, niczym zbuntowana armia. Zamiast rozsądnie chronić organizm przed inwazją drobnoustrojów, przez pomyłkę atakują i niszczą osłonki mielinowe nerwów w całym ciele, niszcząc połączenia nerwowo-mięśniowe, dzięki którym stoimy i chodzimy, a nawet po prostu kręcimy stopą.
Zaczęłam postrzegać te nadaktywne komórki odpornościowe jak Pac-Manów – postacie z gier wideo z lat 80. XX wieku – które szaleńczo pożerają komórki nerwowe, a tym samym niszczą najważniejsze połączenia nerwowe, pozwalające mi być panią swego ciała: silną, zdolną i niezawodną.
Zajmujący się mną neurolog miał nadzieję, że regularne wlewy dożylne zresetują mój układ odpornościowy; w ten sposób białe krwinki stracą nadmierną aktywność i zaczną zachowywać się normalnie. Gdyby to założenie się sprawdziło i gdyby udało się skłonić moje zbyt czujne komórki odpornościowe do rezygnacji z ataku, nastąpiłaby samoistna regeneracja nerwów. Przez „wyłączone” nerwy znów popłynęłyby impulsy, odtwarzając wystarczającą liczbę połączeń nerwowo-mięśniowych, abym mogła ponownie chodzić.
Wiele miesięcy później okazało się, że neurolog miał rację. Ostatecznie nadmiernie pobudzone komórki w moim układzie odpornościowym dały za wygraną i poczułam się znacznie lepiej. Nie doszło wprawdzie do regeneracji wszystkich nerwów, ale znów mogłam chodzić, a poprawa zapewniła mi całkiem niezłe życie. Czyż ludzkie ciało nie jest cudowne?
W tym czasie zadawałam zespołowi medycznemu tylko jedno pytanie, ale nikt nie znał na nie odpowiedzi. Kiedy utraciłam zdolność chodzenia, do mojego cierpienia fizycznego dołączyły wyraźne i niepokojące zmiany poznawcze. Nagle, choć zawsze byłam dość zrównoważona, stwierdziłam u siebie depresję. Czasami ogarniało mnie tak przytłaczające uczucie smutku, że czytając dzieciom _Harry’ego Pottera_, miałam wrażenie ataku dementorów – tych ciemnych, sunących po niebie upiorów, które sprowadzają chmurę desperacji, kradną ludziom szczęśliwe myśli i zastępują je nieprzyjemnymi. Jak powiedziałam swemu lekarzowi rodzinnemu, wydawało się niemal, że „ktoś zamieszkał w moim mózgu”.
Zawsze miałam też świetną pamięć i potrafiłam odtworzyć rozmowy sprzed wielu tygodni, miesięcy, a nawet lat, i to słowo w słowo. A teraz musiałam zapisywać proste informacje, jak choćby godzina przyjścia fizjoterapeuty. To nic takiego, mówiłam sobie. Dla mnie to nowość, ale zna to wiele osób.
Wystąpiły także inne, groźniejsze symptomy. Na przykład zatrważająco dużo czasu zajmowało mi przypomnienie sobie imion ludzi, z którymi mieszkam i których kocham całe życie. Podczas obiadu w Święto Dziękczynienia 2005 roku, kiedy już wstałam z łóżka i zaczęłam się kręcić po domu, choć jeszcze w ograniczonym zakresie, z chodzikiem lub laską, moja liczna rodzina z dobrodusznym rozbawieniem obserwowała, jak zmagam się z imionami. Wszyscy z cierpliwym uśmiechem czekali, aż przez cały długi stół wykrzyknę kolejno ciąg imion i w końcu trafię na właściwe: „Sam! Christian! Zen! Don! Jay! Cody! – imię psa – Chip! Podasz mi sól?”.
Wmawiałam sobie, że to nawet zabawne. Przynajmniej mój umysł rozróżnia imiona męskie i żeńskie. Ale to wcale nie było śmieszne. Kiedy moja sześcioletnia córka prosiła o pomoc w prostych zadaniach matematycznych na poziomie pierwszej klasy, mój mózg zacinał się, dodając siedem do ośmiu. A gdy schylałam się, aby zawiązać jej buty, co robiłam od lat, łapałam się na tym, że w osłupieniu przyglądam się sznurówkom, nie pamiętając, jak się to robi. Któregoś dnia pokroiłam arbuza na plastry, włożyłam je do miski i zaczęłam się w nie wpatrywać, zastanawiając się, co to jest. Znałam słowo, ale nie mogłam go sobie przypomnieć. Aby ukryć swoje zaćmienie umysłowe, przeniosłam miskę na stół i poczekałam, aż moje dzieci krzykną: „Super! Arbuz!”. Wtedy stwierdziłam: „Tak, arbuz, no jasne”.
Mój częsty lęk mniej zaskakiwał, bo niemal z dnia na dzień powalił mnie prawie całkowity paraliż fizyczny i parę razy spędziłam w szpitalu po kilka tygodni. W tym okresie z powodu demielinizacji nerwów cierpiałam na potworne skurcze mięśni. Wielokrotnie przechodziłam nakłucia lędźwiowe i testy przewodnictwa elektrycznego, podczas których technicy porażali nerwy moich rąk i nóg, aby sprawdzić ich reakcję. Na pewien czas odmówiły mi posłuszeństwa mięśnie niezbędne do połykania stałych pokarmów. W szpitalu straciłam przytomność wskutek reakcji alergicznej na terapię dożylną, a kiedy odzyskałam świadomość, ujrzałam nad sobą zespół lekarzy o popielatych twarzach, defibrylator oraz pielęgniarkę szepczącą pod nosem modlitwy. Później przyszły niekończące się tygodnie spędzone w ośrodkach rehabilitacyjnych, gdzie uczyłam się utrzymywać równowagę i na zdrętwiałych nogach, przeszywanych jednak bólem, dreptać z chodzikiem po pokoju.
Ten wszechobecny lęk wydawał się odrębną chorobą. Zmieniła się moja pamięć, zatraciłam jasność umysłu i zdolność przypominania sobie słów; miałam wrażenie, że mój mózg nie należy do mnie. Czasami prowadziłam pełne współczucia rozmowy z przyjaciółką Lilą, która cierpiała na chorobę Leśniowskiego-Crohna i miała podobne problemy poznawcze. Opowiedziała mi, że kiedyś zawiozła starszego syna do przedszkola i przez pomyłkę zostawiła w sali także drugie dziecko, dwulatka (wysunął jej się z rąk, gdy rozmawiała z nauczycielką, bo chciał się pobawić przy stoliku z piaskiem). Kiedy już wychodziła, wybiegła za nią przedszkolanka, trzymając w ramionach wyjącego malucha.
– Zapomniałam o własnym synu! – szlochała Lila.
Lekarz wysłał ją do psychiatry, a ten zapisał jej środki antydepresyjne na zaburzenia lękowe i obsesyjno-kompulsyjne oraz ritalin na poprawę koncentracji uwagi. Jednakże, jak wyznała Lila przez łzy:
– Zanim zachorowałam na chorobę Leśniowskiego–Crohna, nie potrzebowałam zoloftu ani ritalinu.
Współczułam Lili. Jej problemy odzwierciedlały moje własne. Podczas kolejnej wizyty u lekarza rodzinnego wyznałam:
– Zupełnie jakby wraz z nogami i stopami odmówiła mi posłuszeństwa także część mózgu.
Przywodziło to na myśl znane mi osoby, które przeszły mikroudar (miniudar).
– O co tu chodzi? – pytałam z nadzieją, że dowiem się więcej na temat własnej sytuacji.
Internistka zapewniła mnie jednak, że nie doznałam miniudaru. Przypomniała, że moje życie uległo znacznej zmianie i że mam za sobą traumatyczne doznania. Nic więc dziwnego, że wpłynęło to na mój stan psychiczny. W tym trudnym dla mnie okresie wielką pomoc okazał mi neurolog. Wspierał mnie w procesie zdrowienia i pocieszał, że z czasem osiągnę dalsze postępy.
I tak się stało. Nie ustąpiły jednak wszystkie zaburzenia poznawcze. Nie mogłam się pozbyć wrażenia, że wraz ze zmianą ciała nastąpiła jakaś fizyczna zmiana w moim mózgu.
Zaczęłam się zastanawiać, czy immunolodzy badający wpływ układu odpornościowego na wszystkie inne układy i narządy ciała biorą pod uwagę możliwość występowania biologicznych połączeń między fizyczną dysfunkcją układu odpornościowego a chorobą mózgu lub psychiczną. Postanowiłam zgłębić to zagadnienie.
W tym czasie, w latach 2007–2010, byłam niezwykle zajęta pisaniem książek, wygłaszaniem wykładów, radzeniem sobie z własną chorobą i wychowywaniem małych dzieci. Mimo to nieustannie prowadziłam dochodzenie na ten temat. Okazało się, że garstka naukowców w laboratoriach na całym świecie przystępuje właśnie do szukania takich powiązań. Zbierałam informacje o każdym badaniu, z którego wynikało, że u pacjentów o nadaktywnych układach odpornościowych, wywołujących stany zapalne i chorobę organizmu, stwierdzono także znaczne problemy poznawcze i związane z nastrojem.
W roku 2008 badania wykazały, że osoby ze stwardnieniem rozsianym doświadczają także zmian zdolności do zapamiętywania i że prawdopodobieństwo wystąpienia u nich depresji i choroby afektywnej dwubiegunowej jest kilka razy większe niż u osób bez stwardnienia².
W roku 2010 analiza siedemnastu różnych badań ujawniła, że występowanie tocznia, który często objawia się układowym stanem zapalnym narządów wewnętrznych, wiąże się ze znacznie większym prawdopodobieństwem depresji, a nawet psychozy. Zatrważający jest fakt, że aż 56 procent osób cierpiących na toczeń zgłosiło problemy poznawcze lub psychiczne, w tym zaburzenia koncentracji, nastroju, depresję, uogólniony lęk i kłopoty z nauką³. Toczeń wiąże się także z demencją o wczesnym początku⁴.
W tym samym roku badacze, po przeprowadzeniu analizy danych z trzydziestu lat, dotyczących zdrowia trzech milionów ludzi, stwierdzili, że u osób niedawno hospitalizowanych z powodu infekcji bakteryjnych ryzyko rozwoju depresji, choroby dwubiegunowej i problemów z pamięcią wynosi aż 62 procent⁵.
Kilka studiów przypadku opisanych w literaturze przedmiotu wykazało związek między zaburzeniami w funkcjonowaniu szpiku kostnego, gdzie „rodzi się” większość komórek układu odpornościowego, a schizofrenią. U jednego pacjenta, któremu przeszczepiono szpik od chorego na schizofrenię brata, w ciągu kilku tygodniu po przeszczepie również doszło do rozwoju schizofrenii⁶. Natomiast gdy młody mężczyzna cierpiący na schizofrenię i ostrą białaczkę szpikową otrzymał szpik kostny od zdrowego dawcy, pozwoliło to wyleczyć nie tylko nowotwór, ale i schizofrenię⁷.
Choć wiele z tych badań było frapujących w chwili, gdy ujrzało światło dzienne, to z punktu widzenia nauki nadal brakowało logicznego wyjaśnienia, dlaczego choroba organizmu miałaby się wiązać z chorobą fizyczną w mózgu, a tym bardziej ją wywoływać.
Zatrzymajmy się na chwilę i przypomnijmy sobie podstawowe informacje z biologii o funkcjonowaniu układu odpornościowego na poziomie szkoły średniej. Nasze białe krwinki, czyli leukocyty, stanowiące armię tego układu, nieustannie krążą w ciele, skanując je pod kątem najeźdźców: zarazków, patogenów i toksyn środowiskowych, których nie możemy zobaczyć ani wyczuć. W czasie, którego potrzebujesz na przeczytanie tego zdania, twój układ odpornościowy zareaguje na tysiące niewidocznych zagrożeń dla twojego dobrostanu: chmurę zarazków od siedzącego obok ciebie pasażera autobusu, który właśnie kichnął; maleńkie bakterie w brudzie oblepiającym ekologiczne składniki sałatki zjedzonej na lunch; grzyby rozmnażające się w instalacji grzewczej, wentylacji i klimatyzacji biurowca; substancje chemiczne pochodzące z nowych plastikowych pojemników na tegoroczne paragony fiskalne (jeśli jeszcze takich używasz). Białe krwinki muszą nieustannie wykrywać nieskończony ciąg najeźdźców.
Jeżeli zatniesz się w kciuk, krojąc cebulę, leukocyty twojego układu odpornościowego pędzą niczym brygada antyterrorystyczna, by pokonać wszelkie wnikające do ciała bakterie, a zarazem naprawić uszkodzoną tkankę. Kciuk puchnie i wykazuje oznaki zakażenia: jest czerwony, gorący, obrzęknięty i bolesny, a białe krwinki łączą się, żeby przeprowadzić niezbędne prace naprawcze. Choć problemem może się wydawać ten właśnie czerwony, gorący, opuchnięty i bolesny palec, to w istocie problem ma układ odpornościowy odpowiedzialny za jego regenerację.
Jednakże zapalenie może się objawić także w niebezpieczny sposób. Jeśli dojdzie do przeciążenia organizmu zbyt wieloma środowiskowymi czynnikami spustowymi, może nastąpić przytłoczenie białych krwinek, prowadzące do ich nadmiernej aktywności i ataku na własne tkanki ciała, stawy, narządy i nerwy. Grozi to wystąpieniem chorób autoimmunologicznych, takich jak reumatoidalne zapalenie stawów, toczeń, stwardnienie rozsiane czy cukrzyca typu 1.
Stan zapalny i choroba autoimmunologiczna mogą dotknąć każdego narządu i układu ciała. A białe krwinki muszą zachować równowagę. Jeżeli nie będą walczyć z wystarczającą siłą, zakażenie i drobnoustroje chorobotwórcze rozprzestrzenią się, powodując wyłączenie narządów i zgon z powodu sepsy. Jeżeli natomiast leukocyty nadmiernie się postarają, mogą ochronić organizm przed zewnętrznymi napastnikami, a zarazem przez pomyłkę go zaatakować, wywołując nową, nieistniejącą wcześniej chorobę. (W moim przypadku wywołał ją wirus żołądkowy. Białe krwinki pokonały infekcję, ale poszły zbyt daleko i zniszczyły również osłonki mielinowe nerwów, co spowodowało zespół Guillaina-Barrégo).
W ciele człowieka jest tylko jeden narząd, na który – zgodnie z kategoryczną opinią naukowców głoszoną od ponad wieku – nie wpływa układ odpornościowy organizmu. Tym narządem jest mózg.
A zatem jeśli układ odpornościowy nie dociera do mózgu i nim nie rządzi, stan zapalny nie może go objąć ani się w nim rozwinąć. Czyżby?
Podczas omawiania z internistą zaobserwowanych u mnie zmian poznawczych w czasie nawrotów choroby fizycznej zakładaliśmy, że objawy te musiały mieć charakter czysto emocjonalny. Wszak od dziesiątków lat uważano, że choroba atakująca ludzkie ciało nie dotyka mózgu. W neurobiologii dominowała teza, od dawna przekazywana studentom szkół medycznych, że mózg jest „uprzywilejowany pod względem immunologicznym”⁸. Naukowcy jednomyślnie wierzyli, że układ odpornościowy – na dobre i na złe – ma dostęp do każdego narządu ciała z wyjątkiem mózgu. Zgodnie z tym poglądem stan zapalny w mózgu może wystąpić jedynie wskutek zdarzenia zewnętrznego, takiego jak uraz głowy albo infekcja, o której wiadomo, że bezpośrednio dotyka tkanki mózgu (na przykład zapalenie opon mózgowych). W przeciwnym razie, jak sądzono, mózg po prostu nie jest w stanie wygenerować odczynu zapalnego.
Ta teoria była logiczna z punktu widzenia anatomii. Wszak objęty stanem zapalnym palec puchnie, podwajając swoją objętość, bo skóra się rozszerza (choć boli) i mieści obrzęk wewnętrzny. Rozszerzający się mózg nie ma jednak miejsca, jest uwięziony w czaszce. W razie nadmiernego ciśienia mózg, a zatem i pacjent, nie zdoła przeżyć. W skrajnych przypadkach, gdy dojdzie do poważnego urazu głowy, na przykład w wypadku samochodowym, tkanka mózgu puchnie, a ciśnienie trzeba zmniejszać chirurgicznie, nawiercając czaszkę. Tym samym dawniejsi anatomowie mieli doskonały powód, by zakładać, że mózg nie jest narządem układu odpornościowego⁹.
Jednakże przed rokiem 2011 coraz większa liczba badaczy zaczęła wątpić w ten dogmat. Neurobiolodzy i immunolodzy zastanawiali się: czy mózg może zostać dotknięty procesami zapalnymi, a jeśli tak, to w jaki sposób?
Na te pytania nie było jednak odpowiedzi.
Czasami wspominałam swej agentce literackiej o projekcie, który nazwałam „Pożarem mózgu”. Wchodziła wtedy w rolę adwokata diabła i dociekała:
– Ale jeśli nie wiemy, jak i dlaczego fizyczny układ odpornościowy ciała wpływa na mózg, jak możesz twierdzić, że nadaktywny układ odpornościowy powoduje chorobę, która ma podłoże w mózgu?
Szczerze mówiąc, w owym czasie – w latach 2011–2012, zanim doszło do przełomowych odkryć, które omówię szerzej na kolejnych stronach – nie byłam w stanie udowodnić, że zaburzenia ciała dotykają mózgu. Nikt nie rozumiał, jak dokładnie dysfunkcja odpornościowa ciała może prowadzić do związanych z mózgiem zaburzeń psychicznych lub neurodegeneracyjnych czy też pogorszenia zdolności poznawczych. Mózg był uprzywilejowany pod względem odpornościowym i basta.
A mimo to już w czasie moich rozmów z agentką społeczność naukowa była bliska znalezienia zaskakujących odpowiedzi na pytania, z którymi zmagałam się od ponad pięciu lat. Gwałtownie zaczęto dostrzegać powiązania między fizycznym zdrowiem układu odpornościowego a zdrowiem mózgu w nowym ujęciu.
Wszystkie te odkrycia obracały się wokół jednego rodzaju maleńkiej komórki, której wpływ na zdrowie człowieka w gruncie rzeczy pomijano od ponad wieku. Nigdy nie sądzono, że te myląco miniaturowe komórki, zwane mikroglejem, w istotny sposób oddziałują na zdrowie psychiczne i funkcje poznawcze. Dopiero w roku 2012 przełomowe badania wykazały, że wbrew dogmatom naukowym komórki te mają ogromną moc ochronną i naprawczą. Potrafią przywracać miliardy neuronów i biliony synaps¹⁰, ale także kaleczyć je i niszczyć, pozostawiając za sobą wypaloną pustynię. Odgrywają rolę białych krwinek mózgu, regulując jego zdrowie, czego naukowcy długo nie byli świadomi.
Dla neurobiologii i immunologii przełomowym okresem okazały się lata 2012–2017, kiedy to odkrycie prawdziwego wkładu mikrogleju w zdrowie mózgu przyniosło połączenie tych dwóch dziedzin.
W tym samym czasie naukowcy odkryli także, że komórki mikrogleju w mózgu bezpośrednio i pośrednio komunikują się z komórkami odpornościowymi ciała. Jeżeli występuje stan zapalny w ciele, niemal nie sposób uniknąć zmian immunologicznych w obrębie mózgu. Co więcej, zmiany te mogą objawiać się w postaci zaburzeń poznawczych lub neuropsychiatrycznych.
Mogą one wpływać na synapsy i połączenia nerwowe w mózgu, nawet gdy nie ma oznak fizycznej choroby w samym ciele. A to stworzyło podstawę do zrozumienia wewnętrznego zdrowia mózgu, co było niewyobrażalne zaledwie kilka lat wcześniej. Odkrycie zdolności mikrogleju do budowania i niszczenia mózgu dało naukowcom zupełnie nową zasadę porządkującą problemy zdrowia i chorób mózgu.
Chociaż jednak odkrycie to wstrząsnęło światem nauki, pacjenci nie znali aktualnego stanu wiedzy i nie wiedzieli, jakie znaczenie może ono mieć dla ich dobrostanu.
Jestem dziennikarką naukową i wiem, jak długo trwa docieranie z informacją do chorych, którzy najbardziej potrzebują odpowiedzi. Nieraz wymaga to wielu lat. Postawiłam więc sobie za cel opisać odkrycia, których znajomość może zmniejszyć cierpienie. Informacje, które tu przedstawię, mogą wypełnić lukę między wiedzą naukową a praktyczną wiedzą niezbędną ludziom do prowadzenia możliwie najlepszego i najzdrowszego życia.
Tak więc rozpoczęłam dochodzenie naukowe. Zaczęłam zgłębiać, analizować i łączyć w całość zadziwiające doniesienia o najnowszych badaniach poświęconych mikroglejowi i jego roli w wywoływaniu, ale także odwracaniu chorób o podłożu mózgowym¹¹.
Ta książka przedstawia jedną z najbardziej ekscytujących opowieści w historii medycyny – opowieść o wpływie maleńkich komórek mikrogleju na zdrowie mózgu. Dzięki niej przekonasz się, że komórki te mają potencjał przemiany zdrowia człowieka, pomagając nam naprawić mózg w sposób, o jakim wcześniej mogliśmy jedynie pomarzyć. Zabiorę cię zatem w podróż po odkryciach, szczegółowo prezentując najbardziej optymistyczną obietnicę zdrowienia w całej mojej trzydziestokilkuletniej karierze dziennikarki naukowej.
Wierzę, że podobnie jak ja zrozumiesz, dlaczego to przełomowe odkrycie dotyczące mikrogleju na zawsze obaliło mnóstwo wieloletnich twierdzeń na temat połączenia umysł–ciało–mózg, i przekonasz się, że mózg jest w istocie narządem układu odpornościowego, na który oddziałują te potężne, enigmatyczne komórki. Pomogą ci w tym opisy kilku przypadków – pacjentów, których życie zmieniło się na korzyść dzięki zrozumieniu, że mikroglej ma na umysł zarówno dobroczynny, jak i zły wpływ.
Nowatorskie podejście pozwala resetować i przekierowywać aktywność niedocenianych dotąd maleńkich komórek odpornościowych tak, aby przerwały zabójczy atak, umożliwiając odradzanie się neuronów i synaps w mózgu. A to wydaje się najważniejsze.
Zajrzyjmy zatem do głównych amerykańskich laboratoriów badawczych i sprawdźmy, jak prace niewielkiej grupy nieustraszonych i oddanych pacjentom neurobiologów, którzy odkryli wyjątkową moc mikrogleju, na zawsze zmieniły przyszłość ludzkiego zdrowia.
Być może także twojego.ROZDZIAŁ DRUGI. „DZIESIĘĆ STÓP W GÓRĘ STUDNI O GŁĘBOKOŚCI CZTERDZIESTU”
Rozdział drugi
„Dziesięć stóp w górę studni o głębokości czterdziestu”
W ostatnim roku studiów doktoranckich Katie Harrison, tuż przed uzyskaniem stopnia doktora socjologii, dotarła do dna czarnej dziury, do której – według własnego odczucia – wpadała przez znaczną część swego dopiero co zaczętego dorosłego życia.
Próby zadowolenia wymagającego opiekuna pracy doktorskiej tak bardzo zszarpały jej nerwy, że od czasu do czasu Katie zaczęła widzieć i słyszeć dziwne rzeczy. Pewnego dnia, po powrocie z zakupów do maleńkiego mieszkanka, upuściła na podłogę opakowanie marchewki. Torba się rozerwała, a marchewki potoczyły w różne strony po białym linoleum. Katie patrzyła na nie i przez chwilę myślała, że widzi pełzające pomarańczowe karaczany.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Czytelnicy moich wcześniejszych prac być może znają moją historię. W takim razie przepraszam za krótkie powtórzenie.
2. N.D. Chiaravalloti, J. DeLuca, _Cognitive Impairment in Multiple Sclerosis,_ „Lancet Neurology” nr 7 (grudzień 2008), s. 1139–1151. Na podstawie późniejszych badań Amerykańska Akademia Neurologii wydała w 013 r. kompleksowy raport, z którego wynikało, że: „jedna trzecia do połowy ludzi ze stwardnieniem rozsianym doświadczy epizodu poważnej depresji”, zaś w całej populacji będzie to mniej niż jedna piąta; zaburzenia lękowe „dotykają ponad jednej trzeciej osób ze stwardnieniem rozsianym” oraz że choroba afektywna dwubiegunowa występuje u 13 procent osób z SM i u mniej niż 5 procent osób bez niego: _Summary of Evidence-Based Guideline for Patients and Their Families: Emotional Disorders in People with Multiple Sclerosis_, Amerykańska Akademia Neurologii, www.aan.com/Guidelines/ Home/GetGuidelineContent/630 (dostęp 3 lipca 2017).
3. A. Unterman, J.E.S. Nolte, M. Boaz i in., _Neuropsychiatric Syndromes in Systemic Lupus Erythematosus: A Meta-analysis_, „Seminars in Arthritis and Rheumatism” 41, nr 1 (14 sierpnia 2011), s. 1–11. Opracowanie to najpierw opublikowano w internecie 20 października 2010 r. Badacze przeprowadzili metaanalizę 17 odrębnych badań, w których uwzględniono łącznie 5057 pacjentów z toczniem rumieniowatym układowym, aby wszechstronnie zbadać powiązanie między toczniem a zaburzeniami neuropsychiatrycznymi. W znacznie wcześniejszym badaniu, z 2001 r., u 46 pacjentów odnotowano wysoką korelację między toczniem a zaburzeniami neuropsychiatrycznymi: H. Ainiala, J. Louk–kola, J. Peltola i in., _The Prevalence of Neuropsychiatric Syndromes in Systemic Lupus Erythematosus_, „Neurology” 57, nr 3 (sierpień 2001), s. 496–500. W 2015 r. badacze przedstawili zaktualizowane omówienie badań, wykazując powiązanie między schorzeniami autoimmunologicznymi a objawami neuropsychiatrycznymi: R. Sankowski, S. Mader i S.I. Valdés-Ferrer, _Systemic Inflammation and the Brain: Novel Roles of Genetic, Molecular, and Environmental Cues as Drivers of Neurodegeneration_, „Frontiers in Cellular Neuroscience” 9 (luty 2015), s. 1-20.
4. Y. Shoenfeld, O. Gendelman, S. Tiosano i in., _High Proportions of Dementia Among SLE Patients: A Big Data Analysis_, „International Journal of Geriatric Psychiatry” 33, nr 3 (marzec 2018), s. 531–536.
5. M.E. Benros, B.L. Waltoft, M. Nordentoft i in., _Autoimmune Diseases and Severe Infections as Risk Factors for Mood Disorders: A Nationwide Study_, „JAMA Psychiatry„ 70, nr 8 (sierpień 2013), s. 812–880. Badanie to prowadzono od 1977 do 2010 r. i objęto nim 3,56 miliona ludzi.
6. I.E. Sommer, D.W. van Bekkum, H. Klein i in., _Severe Chronic Psychosis after Allogeneic SCT from a Schizophrenic Sibling_, „Bone Marrow Transplant” 50, nr 1 (styczeń 2015), s. 153–154.
7. T. Miyaoka, R. Wake, S. Hashioka i in., _Remission of Psychosis in Treatment-Resistant Schizophrenia following Bone_ doi:10.3389/fpsyt.2017.00174.
8. Wieloletnie przekonanie, że mózg jest uprzywilejowany pod względem odporności, wynikało także z naukowego rozumienia bariery krew–mózg: gęstej, złożonej konstelacji komórek gromadzących się wokół naczyń krwionośnych prowadzących do mózgu. Naczynia te są tak gęsto upakowane, że powstrzymują cząsteczki z krwiobiegu i organizmu, w tym komórki odpornościowe, przed dotarciem do mózgu. Niepodważalny dogmat o barierze krew–mózg od dawna traktowano jako dowód, że mózg jest poza zasięgiem układu odpornościowego ciała, a tym samym uprzywilejowany pod względem immunologicznym.
9. Infekcje, które atakują bezpośrednio mózg, jak zapalenie opon mózgowych, były innym wyjątkiem od zasady „mózg jako narząd uprzywilejowany pod względem immunologicznym”.
10. Synapsy to niewielkie odstępy między neuronami, które umożliwiają przenoszenie sygnałów elektrycznych i chemicznych między komórkami nerwowymi.
11. Może się wydawać, że na tych stronach nie poświęcam wystarczająco dużo uwagi potencjalnemu wpływowi naszych wzorców myślowych, emocji, uczuć i nawyków rozpamiętywania na obwody mózgu z biegiem czasu oraz sposobowi, w jaki oduczenie się tych negatywnych wzorców za pomocą takich praktyk jak terapia poznawczo-behawioralna i szkolenie w zakresie uważności, może zmienić mózg, prowadząc do korzystnych zmian synaptycznych. Czytelnicy moich prac wiedzą, że dwie wcześniejsze książki, tj. _Childhood Disrupted_ i _The Last Best Cure_, poświęciłam najnowszym badaniom w dziedzinie psychoneuroimmunologii, zajmując się wpływem doświadczeń życiowych, wcześniejszych urazów, wzorców myślowych i nawyków umysłu na nasz mózg, układ odpornościowy i obecne doświadczenia emocjonalne.
12. Emily Underwood opisała to w swym artykule _This Woman May Know a Secret to Saving the Brain’s Synapses_, „Science” (18 sierpnia 2016), www.sciencemag.org/news/2016/08/woman-may-know-secret-saving-brain-s-synapses (dostęp 29 października 2017).
13. W owym czasie Fields badał sposób, w jaki wyładowania neuronalne regulują ekspresję genów neuronalnych i ich wpływ na rozwój mózgu.
14. R.D. Fields, _The Other Brain_ (New York: Simon & Schuster, 2011).
15. Mikroglej nazwał i opisał na początku XX w. Pío del Río Hortega, student Santiago Ramóna y Cajala, powszechnie uznawanego za pierwszego neurobiologa świata. Hortega zaliczył te komórki do tej samej grupy co pozostałe trzy rodzaje komórek glejowych. W następnych latach XX w. naukowcy przyglądali się bliżej mikroglejowi i jego roli w urazach mózgu oraz infekcjach skierowanych bezpośrednio przeciwko tkance mózgu, jak zapalenie opon mózgowych. Doktor Margaret M. McCarthy, badaczka i profesor neurobiologii na Uniwersytecie Marylandu, ujmuje to tak: „Mikroglej rozważano jedynie w kontekście obrażeń lub zwykłego sprzątania mózgu. Sądzono, że poza tym jest uśpiony, czyli jeżeli nie ma urazu, pozostaje obojętny i bezczynny”. Nikt nie podchodził do mikrogleju z perspektywy działania zdrowego mózgu czy też prawidłowego rozwoju tego narządu. Zdaniem Margaret McCarthy, nazwa „mikroglej” jest błędna, ponieważ w istocie są to komórki odpornościowe całkowicie innego pochodzenia niż komórki glejowe, które są częścią układu nerwowego. Jak twierdzi: „Komórki mikrogleju tak naprawdę nie są komórkami glejowymi. Nie są to komórki nerwowe, lecz immunologiczne. Są podmiotem zewnętrznym, częścią układu odpornościowego”.
16. Doktor Axel Nimmerjahn, który wygłosił ten wykład, również był uczniem Bena Barresa i jednym z pierwszych naukowców, którzy zobrazowali mikroglej w mózgu żywej myszy. Zdaniem Stevens był to przełom w badaniach nad mikroglejem: A. Nimmerjahn, F. Kirchhoff, F. Helmchen, _Resting Microglial Cells Are Highly Dynamic Surveillants of Brain Parenchyma in Vivo_, „Science” 308, nr 5726 (27 maja), s. 1314–1318.
17. Jeśli ktoś oglądał te zdjęcia gołym okiem, mogło mu się wydawać, że mikroglej przemieszcza się i krąży w mózgu, a tak naprawdę poruszały się raczej „procesy” mikrogleju. Oznacza to, że same komórki mikrogleju nie poruszają się za bardzo. Mikroglej rozkłada się w całym mózgu, aby monitorować różne maleńkie jego odcinki. Kiedy komórki te wyciągają swoje długie ramiona, aby sprawdzić neurony, robią to jedynie w konkretnym obszarze, a ich cienkie, wydłużone wypustki wysuwają się i cofają, wykonując bardzo szybkie ruchy. Przypomina to sposób, w jaki neurony przekazują sygały przez synapsy, choć same się nie poruszają.
18. F. Ginhoux, M. Greter, M. Leboeuf i in., _Fate Mapping Analysis Reveals That Adult Microglia Derive from Primitive Macrophages_,” Science” 330, nr 6005 (listopad 2010), s. 841–845. W swej najnowszej książce Vladimir Maletic i Charles Raison opowiadają o obecności komórek mikrogleju na najwcześniejszym etapie rozwoju układu nerwowego, jeszcze przed innymi komórkami glejowymi: „Tak naprawdę przodkowie mikrogleju przybyli z pęcherzyka żółciowego i włączyli się w rozwój cewy nerwowej, poprzedzając przybycie poprzedników astrocytów/oligodendrocytów. Wczesne partnerstwo między neuronami a mikroglejem świadczy o jego zasadniczej roli w rozwoju mózgu”. V. Maletic, _The New Mind-Body Science of Depression_ (New York: W.W. Norton, 2017), s. 263.
19. A. Laria, A.M. Lurati, M. Marrazza, i in., _The Macrophages in Rheumatic Diseases_, „Journal of Inflammation Research” 9 (luty 2016), s. 1–11.
20. B. Stevens, N.J. Allen, L.E. Vasquez i in., _The Classical Complement Cascade Mediates CNS Synapse Elimination,_ „Cell” 131, nr 6 (14 grudnia 2007), s. 1164–1178.