Milioner z naprzeciwka - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
12 września 2019
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Milioner z naprzeciwka - ebook
Elana Grange wiele słyszała o milionerze Niku Radcliffie, jednak gdy został jej sąsiadem, przeżyła szok. Hrabia Radcliffe przyciąga ją swoją charyzmą, lecz mimo to Elana stara się zachować dystans. Do czasu jednak, gdy Nik udziela jej wsparcia w momencie, kiedy najbardziej go potrzebuje…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4399-5 |
Rozmiar pliku: | 704 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Niko Radcliffe spodziewał mało wyrafinowanej muzyki w wykonaniu kapeli country. Znajdowali się przecież na północy Nowej Zelandii, w regionie małych wiosek, starożytnych wulkanów i ciągnącego się kilometrami pasa wybrzeża, które swoim pięknem przyciągało turystów.
Dlatego łagodne jazzowe nuty unoszące się nad parkingiem, kiedy szedł w stronę ratusza, sprawiły mu miłą niespodziankę. Albo tutejsze gusta muzyczne były inne, niż się spodziewał, albo, co bardziej prawdopodobne, komitet organizujący bal z okazji stulecia, zatrudnił jednak zespół z Auckland.
Przy wejściu zatrzymał go portier.
– Dobry wieczór, czy mogę zobaczyć pańskie zaproszenie?
Niko wręczył je portierowi, który wyjął skaner i po krótkiej chwili skinął głową.
– Witamy w Waipunie, panie Radcliffe. Mam nadzieję, że będzie się pan u nas dobrze czuł.
Niko nie był tego taki pewny, ale podziękował i przystanął w otwartych drzwiach sali balowej, przyglądając się przybyłym już gościom.
Trzeba przyznać, że władze dystryktu godnie uczciły rocznicę. Ściany ozdobione były girlandami kwiatów, których zapach unosił się w powietrzu. Mężczyźni w czerni i bieli przechadzali się z partnerkami, odzianymi w kolorowe frywolne sukienki wyjęte żywcem ze stylistyki lat dwudziestych. Wszyscy wydawali się w doskonałych nastrojach.
Zawiesił spojrzenie na jednej z tańczących kobiet. Mimo że była odwrócona do niego plecami, zdołała przykuć jego uwagę wzrostem powyżej przeciętnej, smukłą szyją i misternie upiętym kokiem w kolorze różowego złota. Poruszała się z gracją godną baleriny i na pewno zasługiwała na lepszego tancerza niż pięćdziesięciolatek niewprawnie prowadzący ją w tańcu. Gdy się obrócili, Niko rozpoznał mężczyznę. Bruce Nixon, mąż kobiety, która dowodziła komitetem organizującym bal.
Muzyka przestała grać i parkiet powoli pustoszał. Wnętrze sali wypełnił szum rozmów i śmiechów. Odprowadził spojrzeniem parę, która zmierzała w stronę pani Nixon, drugiej osoby na balu, którą rozpoznał. Mimo jego dość niespodziewanego przyjazdu do Waipuny, pani Nixon kilka dni temu namierzyła go i zaprosiła na bal.
– Jest pan nowym właścicielem farmy Mana, dlatego będzie nam miło, jeśli zaszczyci nas pan swoją obecnością. Będzie sporo ludzi, których warto znać – zachęciła.
Niko zgodził się tylko dlatego, że zakup farmy bydła był szeroko komentowany w lokalnych mediach, głównie w tonie krytyki. Nowy zarządca także informował go o głosach niezadowolenia, jakie budził fakt, że kolejny zagraniczny inwestor wykupił duże gospodarstwo rolne w Nowej Zelandii. Nie mniejszą sensację wzbudzało jego pochodzenie. Niko był jedynym dzieckiem okrytego niesławą Europejczyka, który porzucił żonę, gdy zakochał się do szaleństwa w autochtonce.
Niko niewiele pamiętał z wczesnego dzieciństwa na Wyspie Południowej poza zieloną farmą położoną w górach. Miał zaledwie pięć lat, gdy matka spakowała rzeczy i razem z nim wróciła do pałacu w San Mari, należącym do jej ojca, władcy maleńkiego księstwa w Europie.
Nic dziwnego, że Niko był traktowany jako obcy. Fakt, że sam dorobił się majątku, nie robił zapewne żadnego wrażenia na pragmatycznych przedstawicielach tutejszej ludności. Może z czasem przekonają się, że Niko nie ma nic wspólnego z poprzednim właścicielem farmy Mana, który wysysał z niej każdy cent, by wreszcie doprowadzić świetnie radzący sobie koncern hodowlany do niemal całkowitej ruiny. Osobną kwestią było zatrudnienie niekompetentnego zarządcy. Niko od razu postanowił się go pozbyć, a to wzbudziło jeszcze więcej plotek.
Pani Nixon pomachała mu ręką z drugiego końca sali. Zdając sobie sprawę z tego, że przygląda mu się mniej więcej połowa zebranych, Niko ruszył w jej stronę. Śliczna blondynka, którą wcześniej obserwował w tańcu, mogłaby być, sądząc po wieku, córką pani Nixon, choć wydawało się to mało prawdopodobne. Oboje z mężem byli niskiego wzrostu i raczej tęgiej budowy, natomiast stojąca obok nich kobieta była wysoka i szczupła.
Niko z uwagą godną badacza studiował jej twarz. Miała delikatne rysy, jasną cerę, lekko zaróżowione policzki i pełne czerwone usta. Fiołkowa sukienka ze zwiewnego materiału subtelnie podkreślała atuty sylwetki. Może nie była klasyczną pięknością, ale jej uroda i sposób poruszania się wystarczyły, by wzbudzić jego zainteresowanie.
– Myślałam już, że pan nie przyjdzie. – Pani Nixon uśmiechnęła się promiennie, gdy podszedł się przywitać.
– Najmocniej przepraszam za spóźnienie. Widzę, że bal cieszy się ogromnym powodzeniem.
Pani Nixon uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
– Mam nadzieję, że będzie się pan dobrze bawił. Poznał pan już mojego męża Bruce’a? – Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, gdy dodała: – A to Elana Grange. Bardzo nam pomogła przy organizacji balu. Dekoracje kwiatowe to jej zasługa. Jest też pana sąsiadką. Kolejny dom po prawej stronie w zatoce – wyjaśniła pani Nixon.
Uśmiech, jakim obdarzyła swoją towarzyszkę, był niemal figlarny.
– Elano, to Niko Radcliffe, nowy właściciel farmy Mana.
– Bardzo mi miło pana poznać.
Jej głos był chłodny, podobnie jak dłoń, którą mu podała.
Zupełnie go to nie zniechęciło. Serce zabiło mu mocniej, jakby wymienili gorący pocałunek. Elana Grange wydała mu się pełna sprzeczności. W ciemnozielonych oczach nie dostrzegł kokieterii, z jaką często się spotykał, gdy przedstawiano go kobietom. Lekko rozchylone usta sygnalizowały namiętność, choć może dlatego, że były wyjątkowo pełne i kształtne. Z kolei wysoko uniesiony podbródek wskazywał na kontrolowaną rezerwę, która, rzecz jasna, mogła być zamierzona. Niko miał na koncie parę gorzkich doświadczeń, które uświadomiły mu, jak szerokie spektrum zachowań można uznać za prowokację. Jeżeli Elana Grange spodziewała się, że zaintryguje go jej powściągliwość, była w błędzie. Niko potrafił radzić sobie z kobietami, które traktowały go jak zdobycz lub szczebel w karierze.
Elegancki wygląd Elany Grange dziwnie kolidował z jej miejscem zamieszkania. Dom sąsiadujący z farmą Mana, który zauważył już pierwszego dnia, gdy lądował helikopterem, wyglądał na zrujnowany, sądząc chociażby po stanie dachu. Pomyślał sobie wtedy, że jego właściciela spotka niemiła niespodzianka, gdy kiedyś zobaczy rachunek za naprawę.
– Tak się cieszę, że udało się panu nas odwiedzić, panie Radcliffe – powiedziała pani Nixon entuzjastycznie. – A może powinnam zwracać się do pana per hrabio? – dodała i dygnęła.
– Niko w zupełności wystarczy – odparł. Ludzie, którzy jako tako orientowali się w jego pochodzeniu, zawsze tak reagowali przy zawieraniu znajomości.
Na ustach Elany Grange igrał zagadkowy uśmiech.
– Elana zastanawiała się, dlaczego wybrałeś właśnie farmę Mana, która rzeczywiście jest w strasznym stanie – powiedziała pani Nixon, odwracając się w stronę swojej towarzyszki.
Cień koloru zabarwił jasną cerę Elany, jakby się zawstydziła. Cóż, nie miał nic do ukrycia.
– Spędziłem dzieciństwo na Wyspie Południowej, gdzie moja rodzina miała farmę. Potem wracałem do Nowej Zelandii na wakacje. Pokochałem to miejsce. A co się tyczy Many, potrzeba jej dobrej ręki i da się ją uratować.
Interesująca odpowiedź, pomyślała Elana. Choć komentarz o przywiązaniu do Nowej Zelandii mógł być obliczony na wzbudzenie empatii. Niko na pewno zdawał sobie sprawę, że kupno tak dużej farmy przez kogoś z zewnątrz nie wszędzie było dobrze widziane. Hrabia Niko miał za to interesujący niski głos i mocny, krzepiący uścisk dłoni. Pierwszy rzut oka na mocno zarysowaną szczękę i lodowate spojrzenie niebieskich oczu powiedziały jej, że raczej się nie zaprzyjaźni z nowym właścicielem farmy Mana.
Mimo to przelotny uścisk dłoni wprawił Elanę w dziwną ekscytację. Szczupłe, wysportowane ciało, a przede wszystkim szerokie barki musiały robić wrażenie na kobietach. Podobnie jak elegancki strój, który Niko nosił z prawdziwą nonszalancją.
Serce zabiło jej mocniej i Elana sama nie wiedziała, z jakiego powodu. Znała go ze zdjęć w gazetach i wiedziała, czego się spodziewać. Tyle że zdjęcia nie oddawały sposobu bycia, a ten był w równym stopniu pociągający, co onieśmielający. Czytała, że Niko Radcliffe zarządzał swoim imperium, łącząc inteligencję z determinacją i bezwzględnością.
W jej wyobraźni natychmiast pojawił się wizerunek wojownika na koniu, na którego widok gawiedź rozstępuje się, uznając bez słowa sprzeciwu jego wyższość.
To tylko charyzma, stwierdziła, próbując zapanować nad reakcją swojego ciała. Niektórzy mężczyźni mieli jej aż w nadmiarze. Była pewna, że to iskrzenie, które wyczuwała, nie było wynikiem ujmującego charakteru. Ale czy arystokrata i w dodatku miliarder musiał być ujmujący, aby działać na kobiety.
Według pani Nixon, która była zapaloną czytelniczką wszelkiego rodzaju plotkarskich pisemek, Niko starannie dobierał sobie kochanki, które zwykle były nie tylko piękne, lecz także inteligentne. Ostatnią z nich była angielska arystokratka.
Z kolei w kręgach farmerskich uchodził za dobrego gospodarza. Ledwie kilka tygodni temu czytała artykuł o tym, jak uratował farmę, którą odziedziczył po ojcu.
Zaryzykowała jeszcze jedno spojrzenie w jego stronę i poczuła, jak jej tętno niebezpiecznie wzrasta. Trudno jej było sobie wyobrazić tego eleganckiego mężczyznę przy fizycznej pracy, ale od tego zapewne miał ludzi.
Elana uśmiechnęła się do swoich myśli.
– Witamy na północy, panie Radcliffe.
Ciemne brwi uniosły się w górę.
– Niko – poprawił ją. – Proszę mi mówić po imieniu – dodał, a w jego głosie pobrzmiewała wyższość. Dopiero po chwili okrasił ją uśmiechem, który mógłby stopić niejedno serce.
– Wspaniałe dekoracje – pokiwał głową z aprobatą.
Elana próbowała skoncentrować się na jego akcencie. Był niemalże brytyjski, ale od czasu do czasu wyłapywała obcą intonację. Prawdopodobnie wpływ wychowania na kontynencie.
– Dziękuję – odparła prawie spokojnym głosem. – Bez pomocy komitetu niewiele bym zdziałała – dodała, posyłając wdzięczne spojrzenie pani Nixon.
Perkusista uderzył w bębny i na scenie pojawił się prowadzący, którym był jeden z lokalnych farmerów. Powitał gości i Elana wreszcie poczuła ulgę, że uwaga ledwie co poznanego Nika Radcliffe’a przeniosła się gdzie indziej.
Och, przestań się zachowywać jak głupiutkie dziewczątko, strofowała siebie. Być może nowy właściciel farmy Mana jest przystojny, a nawet nieziemsko przystojny. Ale było w nim także coś, co przypominało Elanie jej ojca. Bezkompromisowego, nietolerancyjnego i onieśmielającego ją człowieka, którego zawsze się bała.
Prowadzący zapowiedział kolejny taniec i Elana zobaczyła, że Niko zwraca się do pani Nixon.
– Drogi młodzieńcze, to bardzo miło z twojej strony, ale ja dziś nie tańczę. Skręciłam wczoraj kostkę.
Elana skonstatowała z przerażeniem, że wobec odmowy Niko nie będzie miał wyjścia i poprosi ją do tańca.
– Zatańczymy? – zapytał.
Odmów mu!
Nie wypadało jej tego zrobić. Zresztą to tylko taniec…
Oparła dłoń na wyciągniętym w jej stronę ramieniu i po chwili, lekko się kołysząc, tańczyli w rytm powolnego jazzowego utworu.
– Mieszkasz w Anchor Bay? – zapytał, ale w jego głosie nie wyczuła większego zainteresowania.
– Tak – odparła.
– Chyba widać stamtąd spory kawałek farmy?
– Rzeczywiście.
– Mam nadzieję, że już niedługo zaczniesz dostrzegać zmiany.
Jego głos zabrzmiał tak zdecydowanie, że podniosła głowę. Ich oczy spotkały się na krótką chwilę, zanim znów opuściła rzęsy, ukrywając się przed penetrującym spojrzeniem niebieskich oczu.
– Jesteś zaskoczona?
Musiał zobaczyć za wiele.
– Nie – odparła. – Nareszcie ktoś zajmie się farmą, jak należy.
– To właśnie zamierzam. – Pokiwał głową. – Nie martw się, nie będę cię zanudzał szczegółami – dodał i przyciągnął ją mocniej.
Dreszcz przebiegł jej po plecach. Przez krótką chwilę miała wrażenie, jakby się znalazła w innym świecie. Był to niebezpieczny świat, w którym zasady, jakie wyznawała, przestały obowiązywać. Oddychając otulającym ją zewsząd korzennym aromatem wody kolońskiej, poczuła się uwięziona w mocnych ramionach.
Uwięziona? Cóż za komiczna myśl!
A jednak wyraźnie czuła ciepło męskiej dłoni obejmującej ją w talii. Nagle sukienka, którą sama przecież wybrała, wydała jej się zbyt odważna, a lekko prześwitujący fiołkowy jedwab drażnił skórę, wywołując przyjemne dreszcze.
Niko świetnie tańczył. Mogła się zresztą założyć, że przy takich warunkach fizycznych wszystko robił świetnie, od ciężkiej pracy, poprzez taniec, aż do uprawiania seksu.
– Wszystko w porządku?
Drgnęła, zaskoczona.
– Tak, dlaczego pytasz?
– Wydajesz się nieco spięta – odparł. – Ja nie gryzę, a jeśli już, to nie po to, żeby bolało.
Elana zaczerwieniła się i uciekła spojrzeniem w bok. Czyżby ją podrywał? Odrzuciła taką możliwość natychmiast. Nie wyglądał na kogoś, kto bawiłby się we flirt. W takim razie może ją testował?
Poczuła się urażona. Niko Radcliffe pasował do Waipuny tak samo, jak ona do arystokratycznych kręgów, z których się wywodził. Jak twierdziła pani Nixon, uganiały się za nim nawet gwiazdy filmowe.
– Tak więc jesteś przy mnie całkiem bezpieczna – dodał z przekąsem.
Wyczuła nutę kpiny i zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
– Dobrze, że to powiedziałeś – odparła.
– Nawet jeśli czujesz, że to nieprawda? – Zanim zdążyła mu odpowiedzieć, dodał: – Cokolwiek sobie o mnie myślisz, nie musisz się bać.
Nie miał złudzeń co do powodów kryjących się za zainteresowaniem kobiet jego osobą. Jednak ton odpowiedzi Elany kazał mu działać inaczej niż do tej pory.
Już przy prezentacji zauważył, że na szczupłych, długich palcach brakuje pierścionków, a kiedy wziął ją w ramiona, poczuł przypływ zwierzęcego podniecenia. Zastanawiał się, czy przy całej swojej elegancji Elana Grange była kobietą, z jakimi zwykle wchodził w relacje. A był pod tym względem wybredny i można powiedzieć – konsekwentny. Cenił sobie inteligencję i samodzielność równie mocno jak seksapil. Jego partnerki musiały też zaakceptować fakt, że nie oferował wyłączności ani tym bardziej małżeństwa.
Nie był pewien, jaką osobowością była Elana Grange, ale wyglądała jak marzenie, a poruszała się w tańcu jak baletnica.
– Czy to prawda, że zamierzasz zmodernizować farmę Mana? – zapytała, przerywając ciszę.
– To zależy, co rozumiesz przez „zmodernizować”?
– Podzielić na części i odsprzedać?
– Wykluczone! Chcę przywrócić farmie dawną świetność. Musiała kiedyś przynosić ogromne dochody.
– Ale dlaczego? – zapytała Elana, drążąc temat.
Szerokie ramiona uniosły się i opadły.
– Nie znoszę marnotrawstwa. W San Mari każdy hektar ziemi jest na wagę złota, a rolników i hodowców traktujemy z szacunkiem. – Zerknął na nią i roześmiał się. – Wiesz, co było dla mnie największym problemem, kiedy po latach wróciłem do Nowej Zelandii? Przyzwyczajenie się do tego, że prawie wszyscy mówią sobie tutaj po imieniu, ale nie zawsze oznacza to, że są przyjaciółmi, a nawet dobrymi znajomymi – powiedział, zmieniając temat.
Elana nigdy nie zastanawiała się nad tym zwyczajem. Być może zwróciło to uwagę Nika, ponieważ dorastał w innym kręgu kulturowym. A może po prostu zabijał nudę uprzejmą konwersacją, pomyślała rozczarowana, zastanawiając się, jak powinna zareagować.
– Chyba masz rację. Przejście na ty powinno być sygnałem, że ta druga osoba jest kimś, kto w jakiś sposób przypadł nam do gustu.
– Więc jeśli zaczniesz zwracać się do mnie „panie Radcliffe”, mam rozumieć, że nie przypadłem ci do gustu.
Elana pozwoliła sobie na ostrożny uśmiech.
– W takiej sytuacji najprawdopodobniej bym cię unikała.
– Jeśli zaczniesz przede mną uciekać, mam rozumieć, że cię czymś uraziłem?
Rozbawiona tym stwierdzeniem Elana spojrzała w górę. Ich oczy spotkały się i kolejny raz poczuła, jak przyspiesza jej tętno. Nowy sąsiad wydawał jej się coraz bardziej intrygujący.
– Właściwie nie należę do osób, które uciekają. Nowozelandczycy wierzą w równość obywateli. Jako Nowozelandczyk zapewne o tym wiesz.
– Mam podwójne obywatelstwo – poprawił ją.
Przy zmianie kierunku Elana zorientowała się, że są na środku sali, tuż obok pary, która tańczyła jitterbuga.
– Nie ta epoka – skomentował Niko. – Powinni tańczyć charlestona.
– Są całkiem dobrzy. – Ledwo Elana wypowiedziała te słowa, młody tancerz pomylił krok i próbując złapać równowagę, wpadł prosto na nich.
Niko błyskawicznie przyciągnął Elanę do siebie i obrócił, biorąc na siebie całą siłę uderzenia. Oparła się o jego tors, czując mocno bicie swojego serca.
Skup się wreszcie na tańcu – skarciła siebie w duchu, ale wyobrażenie splątanych w uścisku ciał nie było już związane z tańcem.
– Dziękuję – wyszeptała tylko. – Omal mnie nie staranował.
– Drobnostka – odparł Niko i rozluźnił uścisk.
Elana znów poczuła się rozczarowana. Najwyraźniej nie zrobiła na swoim partnerze tak dużego wrażenia jak on na niej.
– Może powinniśmy im powiedzieć, że jitterbug był popularny dopiero w latach trzydziestych? – zapytała.
– Nie psujmy im zabawy – odparł. – Pracujesz jako florystka? – zmienił znowu temat.
Elana zawahała się. Tym razem pytanie zabrzmiało, jakby był autentycznie zainteresowany.
– Na pół etatu, w kwiaciarni w Waipunie.
– To praca z wyboru? – dopytywał dalej.
– Niezbyt. Z zawodu jestem bibliotekarką i pracowałam kiedyś w Auckland, ale kilka lat temu z powodu sytuacji rodzinnej musiałam wrócić do Waipuny.
Sytuacją rodzinną był wypadek samochodowy, w którym zginął ojczym Elany, a matka została skazana na wózek inwalidzki. O tym Elana wolała nie opowiadać.
– Zdecydowałaś się zostać tu na stałe?
– Tak – odparła, spoglądając w chłodne niebieskie oczy.
– W Waipunie nie ma biblioteki?
– Jest jedna, prowadzą ją wolontariusze. Nie ma zapotrzebowania na bibliotekarzy z prawdziwego zdarzenia.
– Rozumiem. Lubisz pracę w kwiaciarni?
Czemu zadawał jej tyle pytań? Co jego, obytego w świecie arystokratę, mogło obchodzić życie w jakimś małym miasteczku na północy kraju? Spuściła wzrok.
– Bardzo. Od dziecka jestem zafascynowana kwiatami. Matka uwielbiała swój ogród i odkąd zaczęłam raczkować, podobno wyrywałam wszystkie kwiatki. Trzeba mnie było bezustannie pilnować.
– Masz ogromny talent, sądząc po tutejszych dekoracjach. Pani Nixon wspominała, że jesteś autorką broszury o historii ratusza w Waipunie. Jeszcze jej nie czytałem, ale to zrobię.
Elana się zaczerwieniła.
– Mam nadzieję, że się nie zanudzisz.
– Jak widzę, jesteś nie tylko bibliotekarką i florystką, ale także historyczką?
– Skończyłam studia na tym kierunku.
– Dlaczego?
– Po prostu mnie to interesowało. Potem mój ojczym nalegał, żebym studiowała ekonomię.
– Rozsądny wybór. Rozumiem, że nie byłaś nim zachwycona.
Słowo „ojczym” brzmiało bardzo oficjalnie. W rzeczywistości Steve był jej bliższy niż rodzony ojciec.
– To prawda, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że miał rację. Ekonomia bardzo mi się przydała.
Kiedyś jeden ze znajomych poprosił ją, by spisała nagrane wspomnienia jego praprababki, zredagowała je i wydała w formie książki na setne urodziny. Elanę bardzo wciągnęła praca, ale co zdziwiło ją najbardziej to to, że znajomy zaproponował zapłatę za poświęcony czas.
Jeszcze większym zaskoczeniem było dla niej to, że wieść o pięknie wydanym albumie rozniosła się lotem błyskawicy i już wkrótce mogła się zająć podobnym zleceniem. Potem wydawca lokalnego tygodnika poprosił ją o napisanie kilku artykułów o historii dystryktu. Ponieważ w kwiaciarni pracowała tylko przez trzy dni w tygodniu, więc dodatkowe pieniądze bardzo jej się przydały. Poza tym uwielbiała cały proces tworzenia historii, która musiała być napisana tak, by ktoś ją z przyjemnością czytał.
Muzyka ucichła i Niko Radcliffe zatrzymał się i ukłonił szarmancko, po czym zaoferował jej ramię. Przyjęła je, czując się nagle opuszczona. Nie umiała wytłumaczyć, co ją tak bardzo pociągało w tym mężczyźnie. Nie było jednak sensu zaprzeczać faktom.
Bądź rozsądna! Nawet jeśli ci się podoba, to przecież nie jesteś jedyną, na której wywarł wrażenie.
Elana rozejrzała się dyskretnie. Kobiety wyczuwały atrakcyjnego mężczyznę na milę. Nie inaczej było w tym przypadku. Świetnie tańczący Niko Radcliffe zdążył wzbudzić nie tylko jej zainteresowanie.
Był typowym samcem alfa. Postawnym, przystojnym, nie wspominając o innych ważnych zaletach, takich jak hrabiowski tytuł czy oszałamiające bogactwo. Czy jednak był to wystarczający powód, by o nim fantazjować? Zatańczyli ledwie jeden taniec. Za chwilę Niko poprosi do tańca inną kobietę i ona też będzie nim urzeczona, podobnie jak Elana. Niektórzy mężczyźni mieli po prostu taki dar.
Podeszli do Nixonów, którzy skończyli właśnie rozmowę z parą gości.
– Doskonały unik, Niko. Przez chwilę myślałam, że będę potrzebna w roli pielęgniarki. Na szczęście udało ci się uratować Elanę. Młody Hamish i jego partnerka muszą się jeszcze sporo nauczyć.
Niko uśmiechnął się szeroko.
– Ten unik zawdzięczam także bardzo wprawnej partnerce.
Starsza pani westchnęła.
– Moja babka była wyśmienitą tancerką. Nawet w wieku osiemdziesięciu lat potrafiła zatańczyć charlestona. Zazdrościłam jej, kiedy wspominała przeróżne bale i przyjęcia. Potem świat opanowała moda na rock and rolla, to z kolei czasy moich rodziców. Ominął mnie okres szaleństwa i rebelii – powiedziała, wzdychając ponownie.
– Era punka nie była wystarczająco rebeliancka? – zapytała Elana, puszczając oko do pani Nixon.
Pani Nixon zaśmiała się.
– Masz na myśli pogo? To dla mnie za wiele. Za to widzę, że coraz bardziej przypominam mojego ojca, i kiedy słyszę dzisiejsze przeboje, mruczę pod nosem, że zupełnie brakuje im melodii. Nie wspominając o słowach, które całkowicie giną w hałasie.
– Ciekawi mnie, dlaczego komitet zadecydował, że tematem balu będą akurat lata dwudzieste – powiedział Niko. – Ratusz zbudowano na początku ubiegłego wieku, więc stulecie powinniście obchodzić kilka lat temu, czyż nie?
Pani Nixon uśmiechnęła się w odpowiedzi.
– Nikt nie był tym wtedy zainteresowany. Dopiero rok temu zebrała się grupka entuzjastów, która uznała, że Waipuna zasługuje na bal rocznicowy. Nazwaliśmy go Balem Stulecia, żeby zaintrygować wszystkich tych, którzy omijają szerokim łukiem zwykłe potańcówki. Niektórzy przyjechali nawet z zagranicy. To cudowna okazja, żeby się spotkać i powspominać dawną Waipunę.
– Niezły pomysł – pochwalił Niko. – A dlaczego lata dwudzieste?
– Chodziło o komfort.
– Komfort? – powtórzył zaciekawiony Niko.
– Na początku dwudziestego wieku kobiety często nosiły gorsety i bardzo wyszukane suknie. Uznaliśmy, że komfort naszych gości jest ważniejszy niż wierne odwzorowanie epoki.
– Ku zadowoleniu wszystkich kobiet – wtrąciła Elana.
Niko zapatrzył się na włosy Elany błyszczące w świetle żyrandoli niczym różowe złoto. Chętnie zobaczyłby, jak uwalnia je z ciężkiego koka albo jak układają się miękką falą na poduszce, a spod półprzymkniętych powiek patrzą na niego jej piękne zielone oczy.
Zadziwiające, jak lekko skośne oczy i burza jasnych włosów mogą dodać smaku nadarzającej się okazji…
Poirytowany gwałtownym przypływem pożądania, Niko wyparł erotyczny obraz ze swojej wyobraźni i spróbował wrócić do konwersacji.
Nie spodziewał się wiele po dzisiejszym wieczorze. Pojawił się zresztą głównie po to, żeby obłaskawić swoich najbardziej zagorzałych przeciwników i pokazać, że naprawdę chce brać aktywny udział w życiu regionu. Przywrócenie farmy do dawnej świetności oznaczało nowe miejsca pracy dla mieszkańców Waipuny i okolic. Jeśli chciał ich przyciągnąć, musiał pokazywać się w towarzystwie odpowiednich ludzi.
Zza szumu rozmów i śmiechów wdarł się do jego świadomości ryk silnika, dobiegający od strony korytarza. Jakiś wariat musiał przejechać obok wejścia z pełną prędkością. Niko odwrócił się, a kiedy ryk ucichł, pan Nixon powiedział pobłażliwym tonem:
– To jeden z tutejszych młokosów. Od czasu do czasu lubią zwracać na siebie uwagę.
Niko zmarszczył czoło. Zespół zaczął grać kolejny utwór i jakiś młody mężczyzna w nieco za dużej marynarce podszedł i poprosił Elanę do tańca, a ona się zgodziła.
Patrząc na nich, Niko zaczął odczuwać niepokój graniczący z zazdrością. Zaskoczony tym zupełnie, poprosił do tańca jedną ze znajomych pani Nixon. I mimo że jego nowa partnerka także całkiem nieźle tańczyła i była nad wyraz dowcipna, Niko musiał włożyć mnóstwo wysiłku w to, by nie wodzić oczami za Elaną Grange.
W miarę jak wieczór upływał, zauważył, że do Elany niemal ustawiła się kolejka chętnych do tańca. Jednak ona nie faworyzowała żadnego z mężczyzn, ofiarowując każdemu tylko jeden taniec.
Unikając patrzenia w stronę Nika, Elana rozmawiała ze znajomymi, zadowolona, że Niko nie poprosił jej więcej do tańca. Około północy poczuła się solidnie zmęczona, ale jakoś udało jej się ukryć ziewanie aż do chwili, gdy wślizgnęła się do swojego samochodu i odprowadziła wzrokiem Nika, który również zasiadł za kierownicą swojej terenówki. Pasowała do niego.
Och, przestań wreszcie. To prawda, że wygląda jak królewicz z bajki i ma charyzmę, ale to jeszcze nie powód, żebyś się zachowywała jak po przedawkowaniu szampana.
Tłumiąc kolejne ziewnięcie, wpatrzyła się w drogę. Podczas balu musiało popadać. Jezdnia była mokra i odbijała światło reflektorów. Po paru kilometrach skręciła w stronę wybrzeża i asfalt zmienił się w żwir, niknący w ciemności. Zwolniła.
W połowie drogi do domu ujrzała tuż przed sobą czerwone światła stop i natychmiast zdjęła nogę z gazu, by zahamować. Szarpnięcie pasa bezpieczeństwa było na tyle mocne, że w jednej sekundzie oprzytomniała.
– Och, nie. Tylko nie to!
Niko Radcliffe spodziewał mało wyrafinowanej muzyki w wykonaniu kapeli country. Znajdowali się przecież na północy Nowej Zelandii, w regionie małych wiosek, starożytnych wulkanów i ciągnącego się kilometrami pasa wybrzeża, które swoim pięknem przyciągało turystów.
Dlatego łagodne jazzowe nuty unoszące się nad parkingiem, kiedy szedł w stronę ratusza, sprawiły mu miłą niespodziankę. Albo tutejsze gusta muzyczne były inne, niż się spodziewał, albo, co bardziej prawdopodobne, komitet organizujący bal z okazji stulecia, zatrudnił jednak zespół z Auckland.
Przy wejściu zatrzymał go portier.
– Dobry wieczór, czy mogę zobaczyć pańskie zaproszenie?
Niko wręczył je portierowi, który wyjął skaner i po krótkiej chwili skinął głową.
– Witamy w Waipunie, panie Radcliffe. Mam nadzieję, że będzie się pan u nas dobrze czuł.
Niko nie był tego taki pewny, ale podziękował i przystanął w otwartych drzwiach sali balowej, przyglądając się przybyłym już gościom.
Trzeba przyznać, że władze dystryktu godnie uczciły rocznicę. Ściany ozdobione były girlandami kwiatów, których zapach unosił się w powietrzu. Mężczyźni w czerni i bieli przechadzali się z partnerkami, odzianymi w kolorowe frywolne sukienki wyjęte żywcem ze stylistyki lat dwudziestych. Wszyscy wydawali się w doskonałych nastrojach.
Zawiesił spojrzenie na jednej z tańczących kobiet. Mimo że była odwrócona do niego plecami, zdołała przykuć jego uwagę wzrostem powyżej przeciętnej, smukłą szyją i misternie upiętym kokiem w kolorze różowego złota. Poruszała się z gracją godną baleriny i na pewno zasługiwała na lepszego tancerza niż pięćdziesięciolatek niewprawnie prowadzący ją w tańcu. Gdy się obrócili, Niko rozpoznał mężczyznę. Bruce Nixon, mąż kobiety, która dowodziła komitetem organizującym bal.
Muzyka przestała grać i parkiet powoli pustoszał. Wnętrze sali wypełnił szum rozmów i śmiechów. Odprowadził spojrzeniem parę, która zmierzała w stronę pani Nixon, drugiej osoby na balu, którą rozpoznał. Mimo jego dość niespodziewanego przyjazdu do Waipuny, pani Nixon kilka dni temu namierzyła go i zaprosiła na bal.
– Jest pan nowym właścicielem farmy Mana, dlatego będzie nam miło, jeśli zaszczyci nas pan swoją obecnością. Będzie sporo ludzi, których warto znać – zachęciła.
Niko zgodził się tylko dlatego, że zakup farmy bydła był szeroko komentowany w lokalnych mediach, głównie w tonie krytyki. Nowy zarządca także informował go o głosach niezadowolenia, jakie budził fakt, że kolejny zagraniczny inwestor wykupił duże gospodarstwo rolne w Nowej Zelandii. Nie mniejszą sensację wzbudzało jego pochodzenie. Niko był jedynym dzieckiem okrytego niesławą Europejczyka, który porzucił żonę, gdy zakochał się do szaleństwa w autochtonce.
Niko niewiele pamiętał z wczesnego dzieciństwa na Wyspie Południowej poza zieloną farmą położoną w górach. Miał zaledwie pięć lat, gdy matka spakowała rzeczy i razem z nim wróciła do pałacu w San Mari, należącym do jej ojca, władcy maleńkiego księstwa w Europie.
Nic dziwnego, że Niko był traktowany jako obcy. Fakt, że sam dorobił się majątku, nie robił zapewne żadnego wrażenia na pragmatycznych przedstawicielach tutejszej ludności. Może z czasem przekonają się, że Niko nie ma nic wspólnego z poprzednim właścicielem farmy Mana, który wysysał z niej każdy cent, by wreszcie doprowadzić świetnie radzący sobie koncern hodowlany do niemal całkowitej ruiny. Osobną kwestią było zatrudnienie niekompetentnego zarządcy. Niko od razu postanowił się go pozbyć, a to wzbudziło jeszcze więcej plotek.
Pani Nixon pomachała mu ręką z drugiego końca sali. Zdając sobie sprawę z tego, że przygląda mu się mniej więcej połowa zebranych, Niko ruszył w jej stronę. Śliczna blondynka, którą wcześniej obserwował w tańcu, mogłaby być, sądząc po wieku, córką pani Nixon, choć wydawało się to mało prawdopodobne. Oboje z mężem byli niskiego wzrostu i raczej tęgiej budowy, natomiast stojąca obok nich kobieta była wysoka i szczupła.
Niko z uwagą godną badacza studiował jej twarz. Miała delikatne rysy, jasną cerę, lekko zaróżowione policzki i pełne czerwone usta. Fiołkowa sukienka ze zwiewnego materiału subtelnie podkreślała atuty sylwetki. Może nie była klasyczną pięknością, ale jej uroda i sposób poruszania się wystarczyły, by wzbudzić jego zainteresowanie.
– Myślałam już, że pan nie przyjdzie. – Pani Nixon uśmiechnęła się promiennie, gdy podszedł się przywitać.
– Najmocniej przepraszam za spóźnienie. Widzę, że bal cieszy się ogromnym powodzeniem.
Pani Nixon uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
– Mam nadzieję, że będzie się pan dobrze bawił. Poznał pan już mojego męża Bruce’a? – Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, gdy dodała: – A to Elana Grange. Bardzo nam pomogła przy organizacji balu. Dekoracje kwiatowe to jej zasługa. Jest też pana sąsiadką. Kolejny dom po prawej stronie w zatoce – wyjaśniła pani Nixon.
Uśmiech, jakim obdarzyła swoją towarzyszkę, był niemal figlarny.
– Elano, to Niko Radcliffe, nowy właściciel farmy Mana.
– Bardzo mi miło pana poznać.
Jej głos był chłodny, podobnie jak dłoń, którą mu podała.
Zupełnie go to nie zniechęciło. Serce zabiło mu mocniej, jakby wymienili gorący pocałunek. Elana Grange wydała mu się pełna sprzeczności. W ciemnozielonych oczach nie dostrzegł kokieterii, z jaką często się spotykał, gdy przedstawiano go kobietom. Lekko rozchylone usta sygnalizowały namiętność, choć może dlatego, że były wyjątkowo pełne i kształtne. Z kolei wysoko uniesiony podbródek wskazywał na kontrolowaną rezerwę, która, rzecz jasna, mogła być zamierzona. Niko miał na koncie parę gorzkich doświadczeń, które uświadomiły mu, jak szerokie spektrum zachowań można uznać za prowokację. Jeżeli Elana Grange spodziewała się, że zaintryguje go jej powściągliwość, była w błędzie. Niko potrafił radzić sobie z kobietami, które traktowały go jak zdobycz lub szczebel w karierze.
Elegancki wygląd Elany Grange dziwnie kolidował z jej miejscem zamieszkania. Dom sąsiadujący z farmą Mana, który zauważył już pierwszego dnia, gdy lądował helikopterem, wyglądał na zrujnowany, sądząc chociażby po stanie dachu. Pomyślał sobie wtedy, że jego właściciela spotka niemiła niespodzianka, gdy kiedyś zobaczy rachunek za naprawę.
– Tak się cieszę, że udało się panu nas odwiedzić, panie Radcliffe – powiedziała pani Nixon entuzjastycznie. – A może powinnam zwracać się do pana per hrabio? – dodała i dygnęła.
– Niko w zupełności wystarczy – odparł. Ludzie, którzy jako tako orientowali się w jego pochodzeniu, zawsze tak reagowali przy zawieraniu znajomości.
Na ustach Elany Grange igrał zagadkowy uśmiech.
– Elana zastanawiała się, dlaczego wybrałeś właśnie farmę Mana, która rzeczywiście jest w strasznym stanie – powiedziała pani Nixon, odwracając się w stronę swojej towarzyszki.
Cień koloru zabarwił jasną cerę Elany, jakby się zawstydziła. Cóż, nie miał nic do ukrycia.
– Spędziłem dzieciństwo na Wyspie Południowej, gdzie moja rodzina miała farmę. Potem wracałem do Nowej Zelandii na wakacje. Pokochałem to miejsce. A co się tyczy Many, potrzeba jej dobrej ręki i da się ją uratować.
Interesująca odpowiedź, pomyślała Elana. Choć komentarz o przywiązaniu do Nowej Zelandii mógł być obliczony na wzbudzenie empatii. Niko na pewno zdawał sobie sprawę, że kupno tak dużej farmy przez kogoś z zewnątrz nie wszędzie było dobrze widziane. Hrabia Niko miał za to interesujący niski głos i mocny, krzepiący uścisk dłoni. Pierwszy rzut oka na mocno zarysowaną szczękę i lodowate spojrzenie niebieskich oczu powiedziały jej, że raczej się nie zaprzyjaźni z nowym właścicielem farmy Mana.
Mimo to przelotny uścisk dłoni wprawił Elanę w dziwną ekscytację. Szczupłe, wysportowane ciało, a przede wszystkim szerokie barki musiały robić wrażenie na kobietach. Podobnie jak elegancki strój, który Niko nosił z prawdziwą nonszalancją.
Serce zabiło jej mocniej i Elana sama nie wiedziała, z jakiego powodu. Znała go ze zdjęć w gazetach i wiedziała, czego się spodziewać. Tyle że zdjęcia nie oddawały sposobu bycia, a ten był w równym stopniu pociągający, co onieśmielający. Czytała, że Niko Radcliffe zarządzał swoim imperium, łącząc inteligencję z determinacją i bezwzględnością.
W jej wyobraźni natychmiast pojawił się wizerunek wojownika na koniu, na którego widok gawiedź rozstępuje się, uznając bez słowa sprzeciwu jego wyższość.
To tylko charyzma, stwierdziła, próbując zapanować nad reakcją swojego ciała. Niektórzy mężczyźni mieli jej aż w nadmiarze. Była pewna, że to iskrzenie, które wyczuwała, nie było wynikiem ujmującego charakteru. Ale czy arystokrata i w dodatku miliarder musiał być ujmujący, aby działać na kobiety.
Według pani Nixon, która była zapaloną czytelniczką wszelkiego rodzaju plotkarskich pisemek, Niko starannie dobierał sobie kochanki, które zwykle były nie tylko piękne, lecz także inteligentne. Ostatnią z nich była angielska arystokratka.
Z kolei w kręgach farmerskich uchodził za dobrego gospodarza. Ledwie kilka tygodni temu czytała artykuł o tym, jak uratował farmę, którą odziedziczył po ojcu.
Zaryzykowała jeszcze jedno spojrzenie w jego stronę i poczuła, jak jej tętno niebezpiecznie wzrasta. Trudno jej było sobie wyobrazić tego eleganckiego mężczyznę przy fizycznej pracy, ale od tego zapewne miał ludzi.
Elana uśmiechnęła się do swoich myśli.
– Witamy na północy, panie Radcliffe.
Ciemne brwi uniosły się w górę.
– Niko – poprawił ją. – Proszę mi mówić po imieniu – dodał, a w jego głosie pobrzmiewała wyższość. Dopiero po chwili okrasił ją uśmiechem, który mógłby stopić niejedno serce.
– Wspaniałe dekoracje – pokiwał głową z aprobatą.
Elana próbowała skoncentrować się na jego akcencie. Był niemalże brytyjski, ale od czasu do czasu wyłapywała obcą intonację. Prawdopodobnie wpływ wychowania na kontynencie.
– Dziękuję – odparła prawie spokojnym głosem. – Bez pomocy komitetu niewiele bym zdziałała – dodała, posyłając wdzięczne spojrzenie pani Nixon.
Perkusista uderzył w bębny i na scenie pojawił się prowadzący, którym był jeden z lokalnych farmerów. Powitał gości i Elana wreszcie poczuła ulgę, że uwaga ledwie co poznanego Nika Radcliffe’a przeniosła się gdzie indziej.
Och, przestań się zachowywać jak głupiutkie dziewczątko, strofowała siebie. Być może nowy właściciel farmy Mana jest przystojny, a nawet nieziemsko przystojny. Ale było w nim także coś, co przypominało Elanie jej ojca. Bezkompromisowego, nietolerancyjnego i onieśmielającego ją człowieka, którego zawsze się bała.
Prowadzący zapowiedział kolejny taniec i Elana zobaczyła, że Niko zwraca się do pani Nixon.
– Drogi młodzieńcze, to bardzo miło z twojej strony, ale ja dziś nie tańczę. Skręciłam wczoraj kostkę.
Elana skonstatowała z przerażeniem, że wobec odmowy Niko nie będzie miał wyjścia i poprosi ją do tańca.
– Zatańczymy? – zapytał.
Odmów mu!
Nie wypadało jej tego zrobić. Zresztą to tylko taniec…
Oparła dłoń na wyciągniętym w jej stronę ramieniu i po chwili, lekko się kołysząc, tańczyli w rytm powolnego jazzowego utworu.
– Mieszkasz w Anchor Bay? – zapytał, ale w jego głosie nie wyczuła większego zainteresowania.
– Tak – odparła.
– Chyba widać stamtąd spory kawałek farmy?
– Rzeczywiście.
– Mam nadzieję, że już niedługo zaczniesz dostrzegać zmiany.
Jego głos zabrzmiał tak zdecydowanie, że podniosła głowę. Ich oczy spotkały się na krótką chwilę, zanim znów opuściła rzęsy, ukrywając się przed penetrującym spojrzeniem niebieskich oczu.
– Jesteś zaskoczona?
Musiał zobaczyć za wiele.
– Nie – odparła. – Nareszcie ktoś zajmie się farmą, jak należy.
– To właśnie zamierzam. – Pokiwał głową. – Nie martw się, nie będę cię zanudzał szczegółami – dodał i przyciągnął ją mocniej.
Dreszcz przebiegł jej po plecach. Przez krótką chwilę miała wrażenie, jakby się znalazła w innym świecie. Był to niebezpieczny świat, w którym zasady, jakie wyznawała, przestały obowiązywać. Oddychając otulającym ją zewsząd korzennym aromatem wody kolońskiej, poczuła się uwięziona w mocnych ramionach.
Uwięziona? Cóż za komiczna myśl!
A jednak wyraźnie czuła ciepło męskiej dłoni obejmującej ją w talii. Nagle sukienka, którą sama przecież wybrała, wydała jej się zbyt odważna, a lekko prześwitujący fiołkowy jedwab drażnił skórę, wywołując przyjemne dreszcze.
Niko świetnie tańczył. Mogła się zresztą założyć, że przy takich warunkach fizycznych wszystko robił świetnie, od ciężkiej pracy, poprzez taniec, aż do uprawiania seksu.
– Wszystko w porządku?
Drgnęła, zaskoczona.
– Tak, dlaczego pytasz?
– Wydajesz się nieco spięta – odparł. – Ja nie gryzę, a jeśli już, to nie po to, żeby bolało.
Elana zaczerwieniła się i uciekła spojrzeniem w bok. Czyżby ją podrywał? Odrzuciła taką możliwość natychmiast. Nie wyglądał na kogoś, kto bawiłby się we flirt. W takim razie może ją testował?
Poczuła się urażona. Niko Radcliffe pasował do Waipuny tak samo, jak ona do arystokratycznych kręgów, z których się wywodził. Jak twierdziła pani Nixon, uganiały się za nim nawet gwiazdy filmowe.
– Tak więc jesteś przy mnie całkiem bezpieczna – dodał z przekąsem.
Wyczuła nutę kpiny i zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
– Dobrze, że to powiedziałeś – odparła.
– Nawet jeśli czujesz, że to nieprawda? – Zanim zdążyła mu odpowiedzieć, dodał: – Cokolwiek sobie o mnie myślisz, nie musisz się bać.
Nie miał złudzeń co do powodów kryjących się za zainteresowaniem kobiet jego osobą. Jednak ton odpowiedzi Elany kazał mu działać inaczej niż do tej pory.
Już przy prezentacji zauważył, że na szczupłych, długich palcach brakuje pierścionków, a kiedy wziął ją w ramiona, poczuł przypływ zwierzęcego podniecenia. Zastanawiał się, czy przy całej swojej elegancji Elana Grange była kobietą, z jakimi zwykle wchodził w relacje. A był pod tym względem wybredny i można powiedzieć – konsekwentny. Cenił sobie inteligencję i samodzielność równie mocno jak seksapil. Jego partnerki musiały też zaakceptować fakt, że nie oferował wyłączności ani tym bardziej małżeństwa.
Nie był pewien, jaką osobowością była Elana Grange, ale wyglądała jak marzenie, a poruszała się w tańcu jak baletnica.
– Czy to prawda, że zamierzasz zmodernizować farmę Mana? – zapytała, przerywając ciszę.
– To zależy, co rozumiesz przez „zmodernizować”?
– Podzielić na części i odsprzedać?
– Wykluczone! Chcę przywrócić farmie dawną świetność. Musiała kiedyś przynosić ogromne dochody.
– Ale dlaczego? – zapytała Elana, drążąc temat.
Szerokie ramiona uniosły się i opadły.
– Nie znoszę marnotrawstwa. W San Mari każdy hektar ziemi jest na wagę złota, a rolników i hodowców traktujemy z szacunkiem. – Zerknął na nią i roześmiał się. – Wiesz, co było dla mnie największym problemem, kiedy po latach wróciłem do Nowej Zelandii? Przyzwyczajenie się do tego, że prawie wszyscy mówią sobie tutaj po imieniu, ale nie zawsze oznacza to, że są przyjaciółmi, a nawet dobrymi znajomymi – powiedział, zmieniając temat.
Elana nigdy nie zastanawiała się nad tym zwyczajem. Być może zwróciło to uwagę Nika, ponieważ dorastał w innym kręgu kulturowym. A może po prostu zabijał nudę uprzejmą konwersacją, pomyślała rozczarowana, zastanawiając się, jak powinna zareagować.
– Chyba masz rację. Przejście na ty powinno być sygnałem, że ta druga osoba jest kimś, kto w jakiś sposób przypadł nam do gustu.
– Więc jeśli zaczniesz zwracać się do mnie „panie Radcliffe”, mam rozumieć, że nie przypadłem ci do gustu.
Elana pozwoliła sobie na ostrożny uśmiech.
– W takiej sytuacji najprawdopodobniej bym cię unikała.
– Jeśli zaczniesz przede mną uciekać, mam rozumieć, że cię czymś uraziłem?
Rozbawiona tym stwierdzeniem Elana spojrzała w górę. Ich oczy spotkały się i kolejny raz poczuła, jak przyspiesza jej tętno. Nowy sąsiad wydawał jej się coraz bardziej intrygujący.
– Właściwie nie należę do osób, które uciekają. Nowozelandczycy wierzą w równość obywateli. Jako Nowozelandczyk zapewne o tym wiesz.
– Mam podwójne obywatelstwo – poprawił ją.
Przy zmianie kierunku Elana zorientowała się, że są na środku sali, tuż obok pary, która tańczyła jitterbuga.
– Nie ta epoka – skomentował Niko. – Powinni tańczyć charlestona.
– Są całkiem dobrzy. – Ledwo Elana wypowiedziała te słowa, młody tancerz pomylił krok i próbując złapać równowagę, wpadł prosto na nich.
Niko błyskawicznie przyciągnął Elanę do siebie i obrócił, biorąc na siebie całą siłę uderzenia. Oparła się o jego tors, czując mocno bicie swojego serca.
Skup się wreszcie na tańcu – skarciła siebie w duchu, ale wyobrażenie splątanych w uścisku ciał nie było już związane z tańcem.
– Dziękuję – wyszeptała tylko. – Omal mnie nie staranował.
– Drobnostka – odparł Niko i rozluźnił uścisk.
Elana znów poczuła się rozczarowana. Najwyraźniej nie zrobiła na swoim partnerze tak dużego wrażenia jak on na niej.
– Może powinniśmy im powiedzieć, że jitterbug był popularny dopiero w latach trzydziestych? – zapytała.
– Nie psujmy im zabawy – odparł. – Pracujesz jako florystka? – zmienił znowu temat.
Elana zawahała się. Tym razem pytanie zabrzmiało, jakby był autentycznie zainteresowany.
– Na pół etatu, w kwiaciarni w Waipunie.
– To praca z wyboru? – dopytywał dalej.
– Niezbyt. Z zawodu jestem bibliotekarką i pracowałam kiedyś w Auckland, ale kilka lat temu z powodu sytuacji rodzinnej musiałam wrócić do Waipuny.
Sytuacją rodzinną był wypadek samochodowy, w którym zginął ojczym Elany, a matka została skazana na wózek inwalidzki. O tym Elana wolała nie opowiadać.
– Zdecydowałaś się zostać tu na stałe?
– Tak – odparła, spoglądając w chłodne niebieskie oczy.
– W Waipunie nie ma biblioteki?
– Jest jedna, prowadzą ją wolontariusze. Nie ma zapotrzebowania na bibliotekarzy z prawdziwego zdarzenia.
– Rozumiem. Lubisz pracę w kwiaciarni?
Czemu zadawał jej tyle pytań? Co jego, obytego w świecie arystokratę, mogło obchodzić życie w jakimś małym miasteczku na północy kraju? Spuściła wzrok.
– Bardzo. Od dziecka jestem zafascynowana kwiatami. Matka uwielbiała swój ogród i odkąd zaczęłam raczkować, podobno wyrywałam wszystkie kwiatki. Trzeba mnie było bezustannie pilnować.
– Masz ogromny talent, sądząc po tutejszych dekoracjach. Pani Nixon wspominała, że jesteś autorką broszury o historii ratusza w Waipunie. Jeszcze jej nie czytałem, ale to zrobię.
Elana się zaczerwieniła.
– Mam nadzieję, że się nie zanudzisz.
– Jak widzę, jesteś nie tylko bibliotekarką i florystką, ale także historyczką?
– Skończyłam studia na tym kierunku.
– Dlaczego?
– Po prostu mnie to interesowało. Potem mój ojczym nalegał, żebym studiowała ekonomię.
– Rozsądny wybór. Rozumiem, że nie byłaś nim zachwycona.
Słowo „ojczym” brzmiało bardzo oficjalnie. W rzeczywistości Steve był jej bliższy niż rodzony ojciec.
– To prawda, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że miał rację. Ekonomia bardzo mi się przydała.
Kiedyś jeden ze znajomych poprosił ją, by spisała nagrane wspomnienia jego praprababki, zredagowała je i wydała w formie książki na setne urodziny. Elanę bardzo wciągnęła praca, ale co zdziwiło ją najbardziej to to, że znajomy zaproponował zapłatę za poświęcony czas.
Jeszcze większym zaskoczeniem było dla niej to, że wieść o pięknie wydanym albumie rozniosła się lotem błyskawicy i już wkrótce mogła się zająć podobnym zleceniem. Potem wydawca lokalnego tygodnika poprosił ją o napisanie kilku artykułów o historii dystryktu. Ponieważ w kwiaciarni pracowała tylko przez trzy dni w tygodniu, więc dodatkowe pieniądze bardzo jej się przydały. Poza tym uwielbiała cały proces tworzenia historii, która musiała być napisana tak, by ktoś ją z przyjemnością czytał.
Muzyka ucichła i Niko Radcliffe zatrzymał się i ukłonił szarmancko, po czym zaoferował jej ramię. Przyjęła je, czując się nagle opuszczona. Nie umiała wytłumaczyć, co ją tak bardzo pociągało w tym mężczyźnie. Nie było jednak sensu zaprzeczać faktom.
Bądź rozsądna! Nawet jeśli ci się podoba, to przecież nie jesteś jedyną, na której wywarł wrażenie.
Elana rozejrzała się dyskretnie. Kobiety wyczuwały atrakcyjnego mężczyznę na milę. Nie inaczej było w tym przypadku. Świetnie tańczący Niko Radcliffe zdążył wzbudzić nie tylko jej zainteresowanie.
Był typowym samcem alfa. Postawnym, przystojnym, nie wspominając o innych ważnych zaletach, takich jak hrabiowski tytuł czy oszałamiające bogactwo. Czy jednak był to wystarczający powód, by o nim fantazjować? Zatańczyli ledwie jeden taniec. Za chwilę Niko poprosi do tańca inną kobietę i ona też będzie nim urzeczona, podobnie jak Elana. Niektórzy mężczyźni mieli po prostu taki dar.
Podeszli do Nixonów, którzy skończyli właśnie rozmowę z parą gości.
– Doskonały unik, Niko. Przez chwilę myślałam, że będę potrzebna w roli pielęgniarki. Na szczęście udało ci się uratować Elanę. Młody Hamish i jego partnerka muszą się jeszcze sporo nauczyć.
Niko uśmiechnął się szeroko.
– Ten unik zawdzięczam także bardzo wprawnej partnerce.
Starsza pani westchnęła.
– Moja babka była wyśmienitą tancerką. Nawet w wieku osiemdziesięciu lat potrafiła zatańczyć charlestona. Zazdrościłam jej, kiedy wspominała przeróżne bale i przyjęcia. Potem świat opanowała moda na rock and rolla, to z kolei czasy moich rodziców. Ominął mnie okres szaleństwa i rebelii – powiedziała, wzdychając ponownie.
– Era punka nie była wystarczająco rebeliancka? – zapytała Elana, puszczając oko do pani Nixon.
Pani Nixon zaśmiała się.
– Masz na myśli pogo? To dla mnie za wiele. Za to widzę, że coraz bardziej przypominam mojego ojca, i kiedy słyszę dzisiejsze przeboje, mruczę pod nosem, że zupełnie brakuje im melodii. Nie wspominając o słowach, które całkowicie giną w hałasie.
– Ciekawi mnie, dlaczego komitet zadecydował, że tematem balu będą akurat lata dwudzieste – powiedział Niko. – Ratusz zbudowano na początku ubiegłego wieku, więc stulecie powinniście obchodzić kilka lat temu, czyż nie?
Pani Nixon uśmiechnęła się w odpowiedzi.
– Nikt nie był tym wtedy zainteresowany. Dopiero rok temu zebrała się grupka entuzjastów, która uznała, że Waipuna zasługuje na bal rocznicowy. Nazwaliśmy go Balem Stulecia, żeby zaintrygować wszystkich tych, którzy omijają szerokim łukiem zwykłe potańcówki. Niektórzy przyjechali nawet z zagranicy. To cudowna okazja, żeby się spotkać i powspominać dawną Waipunę.
– Niezły pomysł – pochwalił Niko. – A dlaczego lata dwudzieste?
– Chodziło o komfort.
– Komfort? – powtórzył zaciekawiony Niko.
– Na początku dwudziestego wieku kobiety często nosiły gorsety i bardzo wyszukane suknie. Uznaliśmy, że komfort naszych gości jest ważniejszy niż wierne odwzorowanie epoki.
– Ku zadowoleniu wszystkich kobiet – wtrąciła Elana.
Niko zapatrzył się na włosy Elany błyszczące w świetle żyrandoli niczym różowe złoto. Chętnie zobaczyłby, jak uwalnia je z ciężkiego koka albo jak układają się miękką falą na poduszce, a spod półprzymkniętych powiek patrzą na niego jej piękne zielone oczy.
Zadziwiające, jak lekko skośne oczy i burza jasnych włosów mogą dodać smaku nadarzającej się okazji…
Poirytowany gwałtownym przypływem pożądania, Niko wyparł erotyczny obraz ze swojej wyobraźni i spróbował wrócić do konwersacji.
Nie spodziewał się wiele po dzisiejszym wieczorze. Pojawił się zresztą głównie po to, żeby obłaskawić swoich najbardziej zagorzałych przeciwników i pokazać, że naprawdę chce brać aktywny udział w życiu regionu. Przywrócenie farmy do dawnej świetności oznaczało nowe miejsca pracy dla mieszkańców Waipuny i okolic. Jeśli chciał ich przyciągnąć, musiał pokazywać się w towarzystwie odpowiednich ludzi.
Zza szumu rozmów i śmiechów wdarł się do jego świadomości ryk silnika, dobiegający od strony korytarza. Jakiś wariat musiał przejechać obok wejścia z pełną prędkością. Niko odwrócił się, a kiedy ryk ucichł, pan Nixon powiedział pobłażliwym tonem:
– To jeden z tutejszych młokosów. Od czasu do czasu lubią zwracać na siebie uwagę.
Niko zmarszczył czoło. Zespół zaczął grać kolejny utwór i jakiś młody mężczyzna w nieco za dużej marynarce podszedł i poprosił Elanę do tańca, a ona się zgodziła.
Patrząc na nich, Niko zaczął odczuwać niepokój graniczący z zazdrością. Zaskoczony tym zupełnie, poprosił do tańca jedną ze znajomych pani Nixon. I mimo że jego nowa partnerka także całkiem nieźle tańczyła i była nad wyraz dowcipna, Niko musiał włożyć mnóstwo wysiłku w to, by nie wodzić oczami za Elaną Grange.
W miarę jak wieczór upływał, zauważył, że do Elany niemal ustawiła się kolejka chętnych do tańca. Jednak ona nie faworyzowała żadnego z mężczyzn, ofiarowując każdemu tylko jeden taniec.
Unikając patrzenia w stronę Nika, Elana rozmawiała ze znajomymi, zadowolona, że Niko nie poprosił jej więcej do tańca. Około północy poczuła się solidnie zmęczona, ale jakoś udało jej się ukryć ziewanie aż do chwili, gdy wślizgnęła się do swojego samochodu i odprowadziła wzrokiem Nika, który również zasiadł za kierownicą swojej terenówki. Pasowała do niego.
Och, przestań wreszcie. To prawda, że wygląda jak królewicz z bajki i ma charyzmę, ale to jeszcze nie powód, żebyś się zachowywała jak po przedawkowaniu szampana.
Tłumiąc kolejne ziewnięcie, wpatrzyła się w drogę. Podczas balu musiało popadać. Jezdnia była mokra i odbijała światło reflektorów. Po paru kilometrach skręciła w stronę wybrzeża i asfalt zmienił się w żwir, niknący w ciemności. Zwolniła.
W połowie drogi do domu ujrzała tuż przed sobą czerwone światła stop i natychmiast zdjęła nogę z gazu, by zahamować. Szarpnięcie pasa bezpieczeństwa było na tyle mocne, że w jednej sekundzie oprzytomniała.
– Och, nie. Tylko nie to!
więcej..