- W empik go
Miłość i zemsta - ebook
Miłość i zemsta - ebook
Wszystko w imię miłości i… zemsty!
Avery High to amerykańskie liceum, które szczyci się renomą i brakiem skandali. Do momentu, w którym na jaw wychodzi romans dyrektora szkoły z matką jednej z uczennic, Jessiki Nelly. Dziewczyna dzień po dniu stara się znosić drwiny i upokorzenia ze strony rówieśników, w końcu jednak nie wytrzymuje i podejmuje decyzję o przeprowadzce. W nowej szkole poznaje Olivię, która została niedawno zdradzona przez chłopaka. W ramach dziewczyńskiej solidarności Jessica zgadza się wspomóc ją w zaplanowanej zemście i uwieść Braxtona. Jednak wkrótce ich wspólny scenariusz wymyka się spod kontroli, a udawane uczucia stają się niepokojąco realne… Co wybierze Jessica: lojalność wobec przyjaciółki czy miłość, która po raz kolejny skomplikuje jej życie?
Becca staje jak wryta, gdy mnie dostrzega. Wychyla wzrok znad markowych okularów, które zakłada na głowę.
– A co ty tutaj robisz?
– Dziś jest czwartek. Zapomniałaś?
W czwartki kończyłyśmy zajęcia o tej samej porze. W środy jeździłam autobusem, ale w czwartki wracałyśmy razem.
– Cholera, przepraszam cię, Jess, ale dzisiaj nie mamy wolnego miejsca. W czasie przerwy byłyśmy na zakupach.
Lauren otwiera kluczem drzwi. Zaglądam do środka przez szybę i widzę tabuny reklamówek rozłożone na tylnych siedzeniach. Olivia ledwie się mieści, wciskając się pomiędzy nimi.
– Nie możecie przełożyć ich do bagażnika?
– Tam są już nasze plecaki – zauważa Becca.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-592-2 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Padam na czarny jak smoła asfalt, zdzierając sobie kolana, gdy dziewczyna popycha mnie z grymasem obrzydzenia.
Wyję z bólu, przyciągając do siebie jedno z kolan. Wbijam zęby w wargę, aby uśmierzyć ból. Wokół słyszę rechot oprawców, którzy cieszą się widokiem mojego upadku.
Podnoszę głowę w stronę dźwięków śmiechu, odrzucając włosy, które opadły mi na twarz. Słońce razi mnie w oczy, dlatego mrużę je, przyglądając się czarnym cieniom moich prześladowców.
Na zawsze miałam zapamiętać ich twarze.
Kara Neil, najpiękniejsza dziewczyna w całej szkole.
Jej chłopak i główny rozgrywający Woody Snell.
I Skylar Bradford. Córka dyrektora Avery High.
Cała trójka obdarza mnie spojrzeniem pełnym pogardy. Gdy Skylar sięga do torby po wiśniowy sok, Kara włącza nagrywanie w swoim telefonie. Skylar uśmiecha się złośliwie, bierze zamach i wylewa na mnie zawartość opakowania. Zaciskam powieki, chcąc uchronić się przed atakiem. Ciecz spływa za kołnierz mojej białej koszuli. Czerwone plamy wsiąkają w materiał, podkreślając czerwień mojego krawatu. Skylar łapie za niego, obwiązując go sobie wokół palców. Krzywię się, gdy zaczyna ciągnąć mnie ku sobie.
– Ty mała zdziro, myślałaś, że wszystko ujdzie ci płazem? – Ciągnie za włosy, a z mojej krtani wydobywa się czysty krzyk, lecz wiem, że nikt nie przyjdzie mi z pomocą. – Jesteś równie zdzirowata jak twoja niewierna matka. To wszystko jej wina.
Na mojej szyi pojawia się plama spowodowana tarciem krawatu. Woody dostrzega, że mój oddech staje się płytki, lecz nie ma w sobie dość odwagi, żeby sprzeciwić się królowej szkoły.
– Daj jej już spokój, Sky. Dostała już za swoje – mówi wreszcie, chowając ręce do kieszeni.
– I ty padłeś ofiarą jej uroku – syczy znad telefonu Kara. – I ciebie omotała swoją ładną buźką?
– Wcale nie. Po prostu nie chcę, żeby się wysypała i na nas doniosła.
Skylar puszcza krawat. Gwałtownie nabieram powietrza w płuca, rozkoszując się tym, że znów mogę oddychać.
– Udowodnij – zwraca się do chłopaka.
– Niby co?
– Udowodnij, że cię nie omotała.
– Sky…
– Jeśli jesteś po mojej stronie, zrobisz to. Sprawisz, że na Jessicę Nelly nigdy już nie spojrzy żaden chłopak, bo każdy będzie brzydził się tego, co zrobiła nie tylko jej matka, ale i ona we własnej osobie.
W oczach Skylar dostrzegam błysk.
– Co masz na myśli?
– Rozbierz ją – rozkazuje.
– Co? – Kara przestaje nagrywać. – Zwariowałaś? Zabraniam ci jej dotykać! – krzyczy w stronę swojego chłopaka.
– Opanuj się. Wcale nie każę mu jej bzyknąć. Zrobimy jej tylko kilka zdjęć i roześlemy po całej szkole – wyjaśnia Skylar. – Ukarzemy ją za to, co zrobiła. No dalej, Woody.
Chłopak patrzy na swoją dziewczynę. Ta skinieniem głowy pozwala mu do mnie podejść. Klęka przy mojej głowie, a następnie rozwiązuje krawat. Wzdrygam się z obrzydzenia, czując jego dotyk, który pali moją skórę. Zaczynam się szamotać w jego uścisku, ale Woody ma nade mną przewagę. Jest silniejszy i szybko krępuje mi ręce, wiążąc je czerwoną wstążką krawatu.
Gdy jego ręce zaczynają odpinać guziki mojej koszuli, łzy zaczynają spływać mi po policzkach. Patrzę mu głęboko w oczy. Dotyk jego dłoni jest dla mnie obrzydliwy.
– Proszę, nie…
Chłopak mruży oczy, słysząc moje słowa. Patrzy przepraszająco w moją stronę, ale ku uciesze Skylar kontynuuje, opuszczając ramiączko mojego stanika.
Powietrze muska mi skórę. Zimno powoduje na moim ciele gęsią skórkę i ochładza rozpalone policzki.
Woody przytrzymuje mnie ręką, a Kara robi kilka zdjęć.
Zamykam powieki, słysząc odgłos aparatu. Dostrzegam świetlne błyski, które co chwila wybuchają przed moimi powiekami. Dźwięk flesza dociera do moich uszu, przyprawiając mnie o ciarki.
Po wszystkim Skylar znów popycha mnie na ziemię.
– Zapamiętaj sobie, dziwko, że ze mną się nie zadziera. – Wybucham głośnym płaczem, który nie robi na niej większego wrażenia. – Och, biedna Jess… Zapamiętaj sobie, że sama się o to prosiłaś. Gdyby nie ty i twoja wstrętna matka, nie byłybyśmy teraz w tej sytuacji.
Resztkami sił opieram się na łokciach i podnoszę głowę. Zaciskam mocno szczękę i patrzę z pogardą na swoich oprawców.
Upokorzyli mnie.
Nikt nigdy nie zadał mi tyle bólu. Umiera cząstka mnie, rozrywając mi serce na dwoje. Z tyłu głowy pamiętam, kto jest winny temu wszystkiemu, a wtedy wzbiera we mnie gniew i tracę nad sobą kontrolę, chociaż wiem, że za każdy wybuch złości czeka mnie kolejna kara.
– A może to wina twojego ojca, który nie potrafił utrzymać swojego kutasa w spodniach – cedzę przez zaciśnięte zęby.
Skylar drga powieka. Zaciska pięści i podchodzi w moim kierunku. Boleśnie zaciska palce na moich włosach, ciągnąc je w każdą możliwą stronę.
– Nie zmuszaj mnie do tego, żebym opublikowała te zdjęcia. Chyba że tego właśnie chcesz… Pamiętaj, że trzymam cię w garści i mogę zamienić twoje życie w prawdziwy koszmar, tak jak ty zrobiłaś to z moim.
Widzę, jak oddziera biały trampek od asfaltu, a moim oczom ukazuje się podeszwa jej buta.
Zaciskam powieki i odwracam głowę.
Potem następuje już tylko ciemność.ROZDZIAŁ 1
Przyjaciółka mojej kuzynki została zdradzona przez swojego chłopaka. Właściwie to już byłego chłopaka, jak wynikało z opowieści Olivii.
Siedzę w kawiarni razem z kuzynką Beccą i dwiema jej przyjaciółkami, Olivią i Lauren. Sączę owocowego shake’a, ze znużeniem wysłuchując gadaniny uroczej blondynki. Staram się połapać w zawiłej historii, którą mi opowiada, ale wszystko, co mówi ta dziewczyna, sprawia, że robię się senna.
Niespełna dwa tygodnie temu przeprowadziłam się do domu wujostwa. Nowa szkoła i nowi ludzie przytłaczali mnie i trudno było mi się połapać w historii Olivii, bo wciąż poznawałam ludzi w nowej szkole. Ale jedno zrozumiałam na pewno. Jej były był skończonym kretynem.
– Zdradził mnie. Pieprzył się z Isabel na imprezie, na której byliśmy oboje – żali się, mieszając kolorową rurką w swoim napoju.
– Nie martw się, Oliv. Znajdziesz sobie kogoś lepszego – mówi znudzonym głosem Becca, która słyszy tę historię po raz kolejny. Zerkam na nią kątem oka. Ze znużeniem scrolluje palcem po ekranie telefonu.
– Jest skończonym palantem – wzdycha Olivia. – Ale jest też tak cholernie przystojny… To takie niesprawiedliwe, że dranie zawsze muszą być tacy urodziwi.
– Drań to idealne określenie, które opisuje Braxa – przyznaje Becca.
– I co było dalej? – pytam z uprzejmości. Olivia ożywia się, gdy skupiam na niej swoją uwagę. Znów zaczyna gadać jak najęta, koncentrując się na swoim byłym.
– Zrobiłam mu awanturę.
– Potworną awanturę – wtrąca się Lauren.
– Tak, potworną awanturę. I zerwałam z nim – dodaje nieco smutniejszym tonem.
Mogłam spędzić to popołudnie zamknięta w pokoju, który zamieszkiwałam tymczasowo w domu kuzynki, ale gdy Becca, zmuszona przez swoją matkę, zaproponowała mi wspólny wypad na miasto, nie mogłam jej odmówić. Ciotka i tak zmusiłaby mnie do wyjścia z dziewczynami, nawet gdybym stawiała opór. Wiedziałam, że Becca poddała się woli matki niechętnie i zaprosiła mnie jedynie z uprzejmości. Tak naprawdę nie znosiła mojego towarzystwa i nie mogłam jej o to winić. Znienacka pojawiłam się w jej życiu i nie sprostałam wizji towarzyskiej kuzynki, która zasiliłaby szeregi jej paczki. Przebywanie na marginesie społecznym całkiem mi odpowiadało. Wolałam nie wychylać się poza krawędź i wtopić się w tłum.
W głowie wciąż brzmiały mi słowa mojego ojca, żebym znalazła sobie przyjaciół.
Och, tato. Zmieniłbyś zdanie, gdybyś spędził z Beccą i jej przyjaciółkami chociaż jedno popołudnie.
– Przykro mi – odpowiadam. – Rozstania zawsze są bolesne, ale dasz sobie radę.
– A no pewnie, że dam! Ale… Ale chciałabym, żeby on poczuł to samo co ja. Żeby ktoś potraktował go w ten sam sposób i złamał mu serce na tryliony malutkich kawałków.
Martwią mnie ogniki złości w jej oczach, gdy wspomina o zemście. Rurka, którą Olivia miażdży w dłoniach, nadaje się już tylko do wyrzucenia. Czerwone wypieki nie pasują do bladej karnacji dziewczyny, a złość pogłębia zmarszczkę na jej idealnie gładkim czole.
Becca wysuwa nos znad telefonu.
– Brax i złamane serce? To byłoby coś.
– Wyobrażacie to sobie? – dodaje podekscytowana Lauren. – Gdyby jakaś dziewczyna go rzuciła? Wszyscy gadaliby o tym miesiącami.
Patrzę na ożywione dziewczyny, nie do końca rozumiejąc powód ich podekscytowania. Mój wzrok skacze po ich sylwetkach, zatrzymując się na Olivii, która nagle rozchyla wargi.
– A może… – Ucina, patrząc w szybę zamyślonym wzrokiem.
Jej brwi stykają się ze sobą. Dziewczyna mocno coś analizuje, trzymając nas w niepewności. Gdy odwraca wzrok, jej błękitne oczy wbijają się w sam środek mojej twarzy.
– Co? – pytam osłupiała. – Dlaczego tak się na mnie patrzysz?
– Może tak podsunąć Braxtonowi dziewczynę jego marzeń. Niech się z nią spotyka i myśli, że ona padnie na każde zawołanie do jego stóp.
– Mów dalej – zachęca zaintrygowana Becca, odkładając telefon na stół.
– Ta dziewczyna rozkocha go w sobie, a potem rzuci z hukiem na oczach wszystkich, i ta zdradziecka żmija przekona się, jak to jest być w mojej skórze. – Pięść Olivii zaciska się na łyżeczce, którą pałaszowała czekoladowe ciasto. Martwi mnie jej pusty wzrok i to, z jaką pasją mówi o swoim byłym. – Miałabym nad nim kontrolę. Wróciłby do mnie z podkulonym ogonem, gdyby się dowiedział, że potrafię stworzyć dziewczynę jego marzeń, bo nie oszukujmy się, ale ja nią jestem. Znam go jak mało kto.
– Brax nie dałby się na to złapać – studzi jej zapał Lauren. – Zna wszystkie dziewczyny. Dobrze wie, z kim się kumplujesz.
– Jesteś pewna, że wszystkie? – Olivia kiwa głową w moim kierunku.
Lauren omal nie krztusi się swoim sojowym latte.
– Ona? – piszczy podniesionym głosem.
Ja?
Patrzę błagalnym wzrokiem w stronę kuzynki. Nie na to się pisałam, przenosząc się do nowej szkoły. Miałam wmieszać się w tłum i nie sprawiać problemów. Przeczekać sytuację, zacząć nowe życie bez żadnych sensacji.
Miłosna zemsta była chodzącym znakiem ostrzegawczym, żeby się w to nie angażować.
Miałam milion powodów, żeby się w to nie pakować. Nie znałam tego całego Braxtona, chociaż przez ostatnie dwa tygodnie słyszałam o nim całą masę opowieści. Był na ustach całej szkoły, co znaczyło, że cieszył się sporym zainteresowaniem. Miałam trzymać się z dala od takich ludzi.
Gdybym tylko mogła, wtopiłabym się w żółte ściany nowej szkoły. Raz nawet założyłam na siebie bluzę w kaczuszki, żeby stać się bardziej niewidoczną, i zadziałało. Nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.
Bycie nowym dzieciakiem w wielkiej szkole wcale nie było takie straszne, jak mogłoby się wydawać. Tylko pierwszego dnia stałam się chodzącą sensacją. Ludzie dość szybko przykleili mi łatkę nieciekawej szarej myszki, a mnie niezwykle podpasowało granie tej roli.
Istniało kilka osób, które nie były zadowolone z tego, że uchodziłam za społecznego wyrzutka. Mowa tu oczywiście o mojej kuzynce Beccs, która uważała, że ludzie ocenią ją przez pryzmat nudnej kuzynki. Drugą osobą, która nie mogła się pogodzić z moim losem, była ciotka Clara, która obiecała ojcu, że zrobi wszystko, żebym zaaklimatyzowała się w nowym otoczeniu, a ja wcale nie zamierzałam zacieśniać relacji z nowymi koleżankami.
– Olivia, kocham cię, ale to fatalny pomysł – mówi Becca, po czym mierzy mnie wzrokiem od stóp do głów. – Zresztą spójrz na nią, ona się nie nadaje.
Zerkam na swoje dzisiejsze ubranie i poprawiam nerwowo kaptur luźniej bluzy.
Odkąd świadomie postanowiłam zrezygnować z życia towarzyskiego, przestałam zwracać uwagę na to, jak się ubierałam. W domu zostawiłam wszystkie spódnice i sukienki, wypełniając walizkę samymi swetrami. Dlatego Becca uważała mnie za prawdziwego świra.
Gdy pytała o moją poprzednią szkołę, zbywałam ją kilkoma słowami. Wolałam nie zdradzać jej szczegółów życia w prywatnej szkole, do której uczęszczałam.
Becca chodziła do ogólniaka. Ojciec nalegał, żebym wybrała coś równie prestiżowego jak Avery High, ale postanowiłam nie obciążać go problemami, a poza tym w ostatniej szkole czułam się nieszczęśliwa. Tam wszyscy się znali i wciąż wypominali dawne skandale. A w szkole Bekki była cała masa dzieciaków i nikt nie zwracał na mnie większej uwagi, co mnie niezmiernie uszczęśliwiało.
Dobrze się czułam w takim wydaniu i nie chciałam tego zmieniać. Nie chciałam zostać zauważona.
– Mogłybyśmy pomóc jej lepiej się ubrać – przekonuje Olivia. – Powiedziałybyśmy, o czym powinna z nim rozmawiać, i trochę lepiej ją pomalowały. To mogłoby się udać.
– Jej nie pomógłby nawet dobry makijaż. Widzisz te sińce pod oczami? – drwi Becca.
– Daj spokój. Nie jest taka brzydka. – Olivia nachyla się nad moją twarzą. – Trochę korektora tu i tam, róż na policzkach…
Becca kręci głową, sznurując usta.
– To wciąż za mało. Brax nie poleci na taką nudziarę.
Wkurza mnie to, jak o mnie rozmawiają, gdy siedzę tuż obok. Przecież też mam coś do powiedzenia w tej sprawie.
Z głośnym hukiem odkładam plastikowy kubek na blat stolika, przyciągając tym uwagę pozostałych dziewczyn.
– Chwila, chcesz, żebym podrywała twojego eks? – upewniam się.
– I złamała mu serce – podkreśla Olivia.
– Najpierw musiałabym go poderwać – stwierdzam to, co oczywiste.
Dziewczyna czerwieni się na samą myśl, że miałabym się zbliżyć do chłopaka, do którego ona wciąż coś czuje. Duma nie pozwala jej na to, żeby kontynuować związek. Ciekawa jestem, czy sytuacja wyglądałaby podobnie, gdyby zdrada jej byłego nie stała się tematem publicznych plotek.
– No… Na tym to polega. To jak będzie? – Nachyla się nade mną, chwytając moją dłoń. – Zrobisz to dla mnie?
Trzepocze długimi rzęsami, spoglądając na mnie z miną zbitego szczeniaczka.
Żółć podchodzi mi do gardła na samą myśl o tym, że miałabym igrać z uczuciami jakiegoś chłopaka, którego w dodatku nie znam. Nic nie wiem o Braxtonie poza tym, że spotykał się z Olivią. I że ją zdradził.
Ja i miłość nie szłyśmy ze sobą w parze. Mogłam się buntować i sprzeciwiać słowom Bekki, ale dziewczyna miała rację. Byłam potworną nudziarą.
Wzdycham ciężko, czując na sobie intensywne spojrzenie Olivii.
– Odpadam. To się nie uda.
– Widzisz – odzywa się Becca, przypominając nam, że miała rację.
Olivia zabiera swoje dłonie, wyraźnie urażona moją decyzją.
– Szkoda – mruczy, spuszczając wzrok.
Atmosfera gęstnieje. Radosna dotąd Olivia przestaje zwracać uwagę na moją obecność. Znów robię się niewidzialna, ale tym razem czuję w powietrzu napięcie, które jest nie do zniesienia.
Rozumiem rozgoryczenie Olivii, ale nie potrafię spełnić jej zachcianki. To wbrew temu, co założyłam sobie, zjawiając się w nowej szkole. Mam nadzieję, że dziewczyna pozna kogoś nowego i szybko zapomni o swoim byłym, który nie jest godny jej uwagi.
Podnoszę się, gdy Lauren sączy przez papierową słomkę resztki kawy.
– Przepraszam, muszę do toalety.
Znikam za rogiem szybciej, niż którakolwiek z nich zdąży zareagować. Tak jakby w ogóle przejmowały się moim losem.
Zatrzymuję się nad umywalką i odkręcam kran. Wkładam ręce pod zimą wodę, a moim ciałem wstrząsa dreszcz, gdy mokre od potu dłonie stykają się z lodowatą cieczą. Opieram wilgotne ręce o umywalkę, wpatrując się we własne odbicie.
Marszczę nos i ciężko wzdycham, bo nie poznaję osoby, która znajduje się po drugiej stronie lustra. Ostatni miesiąc dał mi w kość. Wywrócił całe dotychczasowe życie i zamienił je w istny koszmar. Nie mam nikogo, z kim mogłabym porozmawiać o tym, co się stało w ostatnim czasie i co powoli wyniszcza mnie od środka.
Nie mogłam powiedzieć o tym ojcu, bo i tak miał dość własnych problemów, żeby skupiać się na rzeczach, które dręczyły moje sumienie. Ciotka i wuj poznali mnie z innej strony i wolę nie niszczyć swojego wizerunku w ich oczach.
A przyjaciele?
Prycham na samą myśl o nich. Do diabła z nimi!
Zakręcam kurek z wodą i poprawiam kucyk, dociskając gumkę, która trzyma włosy. Przywdziewam na usta sztuczny uśmiech i kieruję się w stronę kawiarni.
– Bez urazy, Becca, ale twoja kuzynka jest trochę dziwna.
Zatrzymuję się w miejscu, słysząc głos Lauren dobiegający od strony stolika. Chowam się za ścianę i przysłuchuję się ich rozmowie.
Wiem, że to niezbyt eleganckie, ale cichy głosik w mojej głowie nie pozwala mi ruszyć i zająć miejsca obok Bekki. Umieram z ciekawości, co kuzynka i jej przyjaciółki o mnie sądzą.
– Nie musisz mi tego mówić, ale na razie nie mogę się jej pozbyć – wzdycha Becca. – Rodzice wciąż naciskają na to, żebym wszędzie ją ze sobą zabierała.
Prawda. Wujek i ciocia robią wszystko, żebyśmy się zaprzyjaźniły, ale my dwie nie potrafimy znaleźć wspólnego języka. Becca otacza się własną paczką, a w niej nie ma miejsca na kogoś takiego jak ja.
– Jest miła, ale niewiele się odzywa – stwierdza Olivia. Z całej paczki wydaje się mi najbardziej sympatyczna.
– Jak długo będzie u ciebie mieszkać? – zagaduje Lauren.
– Miesiąc, może dwa – odpowiada Becca. – Jej rodzice się rozwodzą i na razie czeka, aż ojciec po nią wróci.
Zamieram na samą wzmiankę o rozwodzie. Wujostwo unikają tego tematu jak ognia, starając się zapewnić mi jak największe wsparcie. Wszyscy traktują mnie jakbym była ze szkła, lecz nie wiedzą tego, że rozwód rodziców to najlepsze, co mnie w życiu spotkało.
Ojciec ma pozamykać sprawy i dołączyć do mnie, gdy załatwi już wszystkie papiery związane z przeniesieniem swojej działalności, a to oznacza masę papierkowej roboty i użeranie się z niezadowolonymi ludźmi, których musi zwolnić z dnia na dzień. Jednak dzięki temu ojciec nie myśli o tym, jak podle zachowała się matka, wskakując do łóżka innego mężczyzny. Praca, obowiązki i ja to dla niego wybawienie.
– Więc nie zabawi tu na stałe? – dopytuje Lauren.
– Mam nadzieję – mruczy Becca.
Jej słowa wywołują u mnie ból w klatce piersiowej. Becca była dla mnie miła i uprzejma. Po raz pierwszy dociera do mnie, że ma dość mojej obecności.
Gdybym tylko mogła, nigdy nie pojawiłabym się w jej idealnym życiu. Wcale tego nie chciałam, ale wolałam być tutaj i użerać się z Beccą niż z własną matką po drugiej stronie kraju.
A im dalej przebywam od tej kobiety, tym lepiej dla mnie.
– Widziałyście, w co się ubrała? – Olivia parska śmiechem. To tyle, jeśli chodzi o bycie najmilszą z całej paczki. – Powinnaś jej powiedzieć, że tylko niechluje noszą tak luźne bluzy. Mogłaby też trochę się pomalować.
– Mam jej serdecznie dosyć – jęczy Becca, ześlizgując się ze skórzanego oparcia. – Nie dość, że muszę dzielić z nią jeden dom, łazienkę, to jeszcze muszę ją niańczyć.
– Ciesz się, że nie wylądowałyście w jednym pokoju – śmieje się Lauren.
Becca mrozi ją spojrzeniem, a dziewczyna milknie w ułamku sekundy.
– Ile bym dała, żeby się jej pozbyć ze swojego życia… W łazience trzyma całą kolekcję kremów. Krem na dzień, krem na noc, do stóp, przeciwstarzeniowy, antycellulitowy… – Wylicza na palcach.
Czerwienię się, gdy zdaję sobie sprawę z tego, że ma rację. Owszem, mam prawdziwego hopla na punkcie nawilżania swojej skóry. Wcześniej miałam także na punkcie makijażu, ale odkąd przeniosłam się tutaj, wyrzuciłam wszystkie kosmetyki. Kremów nie potrafiłam się pozbyć ze swojej kolekcji.
– Albo żeby się chociaż zmieniła – mówi Olivia. – No co? Czemu tak na mnie patrzycie? Gdyby trochę się ogarnęła, może dałoby się zaakceptować jej obecność.
– Zapomnij o tym chorym pomyśle, Oliv. Nawet Brax nie jest wart tego zachodu.
– A właśnie, że jest – wzdycha z rozmarzeniem Olivia.
– Moja kuzynka jest totalną świruską. I muszę się z tym pogodzić. Nie każdy w tej rodzinie rodzi się wyjątkowy.
Dziewczyny zaczynają głośno rechotać.
Nieświadomie zaciskam pięści. Słowa Bekki doprowadzają mnie do szału. Pod przykrywką milusiej panienki kryje się zepsuta do szpiku kości laleczka, a ja nabieram ochoty, żeby zetrzeć jej ten uśmieszek z twarzy.
Wychodzę z cienia, kierując się w ich stronę.
– Cicho! – syczy Lauren. – Wraca tu.
Przestają się śmiać i powracają do normalnej rozmowy. Zaczynają paplać o promocji w sklepie odzieżowym za rogiem.
Opadam pośladkami na skórzane obicie krzesła. Spoglądam na nie w milczeniu, zastanawiając się, czy ryzyko jest warte całego zachodu. Zerkam na Olivię, która uśmiecha się do mnie promiennie. Biję się z myślami, czy robi to z uprzejmości, czy po prostu ma to w nawyku.
Lustruję ją spojrzeniem i poddaję wnikliwej analizie. Atrakcyjna blondynka z ładną buźką. Mimo wszystko muszę przyznać, że gdybym była napalonym facetem, wybrałabym kogoś takiego. Z pozoru niewinnego, lecz w środku zepsutego. Niechętnie przyznaję, że Braxton, kimkolwiek jest, ma gust do dziewczyn.
Zdrada mnie obrzydza. Powoduje u mnie mdłości i ból brzucha. Po tym wszystkim, co przeszłam z powodu niewierności matki, mam ochotę spalić żywcem na stosie każdego zdrajcę.
Nikt nie zasługuje na to, by cierpieć z powodu niewierności. Moja matka zraniła nie tylko mnie, ale i mojego ojca. Porzuciła nas dla nowej rodziny i zapomniała, że przez pewien czas obiecywała dozgonną miłość tylko nam.
Każdy zdrajca zasługuje na piekło, a ja jestem skłonna zgotować taki los tylko jednej osobie.
– Bess, postanowiłyśmy, że pójdziemy na zakupy. Trochę nam to zajmie, więc jeśli nie chcesz iść z nami, możesz wrócić do domu – mówi Lauren.
– Nazywam się Jess, a nie Bess – poprawiam ją. Irytuje mnie to, że nikt nie potrafi zapamiętać mojego imienia. – Ej, Olivia – zwracam się w stronę blondynki.
– Tak? – Dziewczyna niepewnie unosi się na krześle.
– Zróbmy to. Dorwijmy tego dupka
– Naprawdę? – Olivia zrywa się na równe nogi. – Tak się cieszę, Jess.
Słysząc to, czuję, że kącik moich ust drga delikatnie ku górze, a widząc zdezorientowaną minę kuzynki, zaczynam szczerzyć się jeszcze bardziej.
Brawo. W końcu ktoś poprawnie wypowiada moje imię.
Rozsiadam się wygodnie i zwracam się do kelnerki, prosząc o rachunek. Gdy odchodzi, zerkam na podekscytowaną Olivię.
– Powiedz mi, co powinnam wiedzieć o tym Braxtonie.ROZDZIAŁ 2
Olivia przesuwa bezbarwnym błyszczykiem po moich wargach. Zgodnie z jej prośbą pocieram o siebie wargi, by brokat równomiernie rozszedł się po moich ustach. Na języku wyczuwam smak mięty. Usta zaczynają delikatnie szczypać, przez co mam ochotę się rozpłakać.
– To błyszczyk powiększający – wyjaśnia Olivia. – Dzięki temu twoje wargi będą wyglądać na pełniejsze.
– Nie wiem, czy ten chłopak wart jest tego całego zachodu – jęczę, gdy Lauren niechcący ciągnie mnie za włosy.
– Przepraszam – odpowiada zawstydzona. – Włosy trochę ci się poplątały.
Zaczynam żałować, że z własnej woli zgodziłam się na ten teatrzyk. Becca i jej przyjaciółki zamieniły mnie w żywą lalkę. Dla nich wyglądam nie do poznania, lecz za każdym razem, gdy patrzę w lustro, przypomina mi się Jessica, którą znałam z poprzedniej szkoły.
Jessica, o której wolałabym już na zawsze zapomnieć.
Przypływ altruizmu, który kierował mną, gdy zgodziłam się na cały ten popieprzony plan, opuścił mnie, gdy przyjaciółki mojej kuzynki zaczęły zmieniać mnie w kogoś innego. Obcisła sukienka wrzynała mi się w tyłek. W dodatku musiałam ją co chwila obciągać, bo w przeciwnym razie dawałam facetom widok na moją koronkową bieliznę.
Olivia krzywi się, patrząc na moje buty.
– One tutaj w ogóle nie pasują.
Zerkam na białe trampki. To jedyny element garderoby, który należy do mnie. Dziewczyny kompletnie zapomniały o butach, a każda z nas nosi inny rozmiar. Gdy zorientowały się przed wyjściem, centrum handlowe było już zamknięte. Olivia musiała zaakceptować fakt, że tego wieczora postawię na własne obuwie.
Oznajmiłam żartem, że mogę iść boso. Iskierki w oczach Olivii szybko sprawiły, że pożałowałam tego, że w ogóle się odezwałam.
– Miejmy nadzieję, że Brax nie będzie patrzył na twoje buty. – Lauren przesuwa szczotką po tafli moich włosów. Krzywię się, gdy szarpie za trzon szczotki, a koło mojego ucha rozlega się charakterystyczne szuranie. – Oby skupił się na twoich cyckach.
Poirytowana podciągam sukienkę w górę, zasłaniając dekolt. Ubolewam nad tym, że nie zabrałam niczego do okrycia ramion.
Olivia przesuwa puchatym pędzelkiem po moim czole.
– Pamiętaj, że nie znosi pomarańczy.
– Pamiętam.
– I pod żadnym pozorem nie pytaj go o tatuaże. – Otrzepuje pędzelek. – Wkurza się, gdy ludzie pytają o ich znaczenie.
Nie pytać o tatuaże i nie proponować soku pomarańczowego. Zapamiętane.
Kiwam głową, gdy dziewczyna przekazuje mi kolejne informacje o swoim byłym.
– Zgadzaj się z nim we wszystkim. Brax lubi uległe dziewczyny.
Marszczę czoło. Opieram się rękoma o maskę samochodu należącego do Lauren. Zadawanie się z tą grupką dziewczyn ma swoje plusy. Codziennie mam darmową podwózkę ze szkoły i wolę nie tracić tej możliwości. Wystarczy tylko pokręcić się trochę koło tego całego Braxtona.
Lauren zaparkowała nieopodal domu, w którym odbywa się impreza, więc dochodzą do nas hałaśliwe dźwięki muzyki. Dziwię się, że sąsiedzi nie zadzwonili do tej pory po gliny, bo muzyka roznosi się głośnym echem po całej okolicy.
Odsuwam się, gdy Olivia przysuwa pędzelek pokryty różem do mojego policzka.
– A co, jeśli będzie mówił totalne głupoty? Coś w stylu, że Ziemia jest płaska. Wtedy też mam wziąć jego stronę?
– Tak. Przy nim możesz zapomnieć o posiadaniu własnego zdania.
– Zaczynam powoli rozumieć, dlaczego z nim zerwałaś – burczę pod nosem, gdy silikonowe włosie łaskocze mnie po twarzy. – Kolesia obchodzi tylko jego motor i czubek własnego nosa.
Becca stojąca nieopodal gasi niedopałek podeszwą czarnego glana. Wciska kawałek papierosa w asfalt, miażdżąc go stopą.
– Skończyłyście już? – pyta zniecierpliwiona. – Impreza na dobre się rozkręciła, a my stoimy tu jak kołki.
Moja kuzynka jako jedyna od samego początku sprzeciwiała się temu eksperymentowi. Wiele razy głośno wyrażała swoje oburzenie i sprzeciwiała się temu, żebym spędzała z nimi tyle czasu, ale Olivia za bardzo się nakręciła na miłosną zemstę na swoim eks.
Przez sekundę przez moją głowę przelatuje myśl, że kuzynka zazdrości mi tego, że jej przyjaciółki poświęcają mi tyle uwagi. Zaraz odganiam tę refleksję, przypominając sobie, że to właśnie Becca jest liderką grupy.
Olivia chowa pędzelek do torebki i z zadowoleniem patrzy na swoje dzieło.
– Gotowe. – Podaje mi malutkie lusterko, abym mogła się przyjrzeć jej pracy. – Podoba ci się?
Zamieram na swój widok. Olivia podkreśliła błękit moich oczu przy użyciu czarnej kreski. Postawiła na brązy, które ostatnio znów wróciły do mody. Rozjaśniła kącik oka i dobrze wykonturowała kości policzkowe.
Tak właśnie wyglądała dawna Jess.
Za czasów Avery High przykładałam niezwykłą wagę do tego, jak wyglądałam. Miałam na tym punkcie prawdziwego hopla i na co dzień malowałam się mocniej niż otaczające mnie dziewczyny.
To wszystko się zmieniło, gdy moja matka zaczęła szukać szczęścia u boku innego mężczyzny. Kiedy rozeszły się pierwsze plotki o tym romansie, uczniowie zaczęli komentować jej wygląd. Krytykowali długość sukienek, oceniali rozmiar stanika i pastwili się nad kolorem jej krwistoczerwonej szminki. Te uwagi budziły we mnie odrazę i powodowały silne bóle brzucha. Gdy wpatrywałam się w lustro, nie chciałam zobaczyć w nim własnej matki, która okazała się zdrajczynią, więc przestałam się zajmować poprawianiem mojej urody. Dopiero gdy pozbyłam się z twarzy tapety, mogłam odetchnąć z ulgą. Bez make-upu, z podkrążonymi oczami wcale nie przypominałam mojej ekstrawaganckiej matki, która nigdy nie pokazywała się publicznie bez makijażu.
– Dość tego. – Becca zamyka wieczko lusterka, a obraz dawnej Jess znika sprzed moich oczu. – Idziemy się bawić.
***
Gdy wchodzimy do środka, impreza rozkręca się na dobre. Muzyka dudniąca z głośników zagłusza wszystko, co mówią między sobą moje towarzyszki. Otaczają nas tańczący ludzie, którzy bawią się w najlepsze, pijąc alkohol, paląc trawkę albo uprawiając seks.
Rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu twarzy, którą znam tylko ze zdjęć. Im szybciej załatwię tę sprawę z byłym Olivii, tym lepiej.
Olivia szturcha mnie w ramię. Patrzę na nią pytająco, a ona ruchem głowy wskazuje na drzwi, które prowadzą do kuchni.
– Tam stoi – mówi, lekko popychając mnie w jego kierunku.
Zadzieram głowę, żeby się lepiej przyjrzeć mojemu celowi.
Na sam jego widok czuję dziwną suchość w ustach.
– Cholera… – Na język ciśnie mi się wiązanka przekleństw. – Jest całkiem niezły – mruczę niewyraźnie, ściągając na siebie podejrzliwy wzrok Olivii.
Zdjęcia, które mi pokazywała, nie odzwierciedlają tego, jak ten chłopak wygląda w rzeczywistości. Opiera się o blat wysepki, napinając przy tym wszystkie mięśnie. Śmieje się z żartu, który opowiada mu kolega. Podnosi czerwony kubeczek z piwem i zwilża wargi.
Na widok kropelki piwa, która osadza się w lewym kąciku jego ust, zaczyna brakować mi tchu.
Biały bezrękawnik idealnie pasuje do czarnych dżinsów z kilkoma dziurami i srebrnym łańcuszkiem odbijającym się od jego prawego uda.
Dopiero gdy odstawia kubek na blat, dostrzegam, że jego prawe ramię pokryte jest w całości ciemnymi tatuażami. Mrużę oczy, aby przyjrzeć się lepiej czarnym kleksom. Spośród czarnych konturów najbardziej intryguje mnie wizerunek kompasu zawiązanego na szyi smoka.
– Powodzenia, Tess. – Głos Olivii wyrywa mnie z zamyślenia.
– Jestem Jess, a nie Tess – buczę zirytowana, ale dziewczyny już odchodzą, zostawiając mnie w samotności.
Znów zerkam na Braxtona, któremu mam złamać serce, ale dostrzegając bijącą od niego pewność siebie, zaczynam się obawiać, czy podołam temu zadaniu. W poprzedniej szkole cieszyłam się sporym powodzeniem i nigdy nie miałam problemu, żeby nawiązać nową znajomość, ale czasy tamtej Jess już przeminęły. Stałam się niepewną siebie gąską, która nie wiedziała, czego pragnie. Sam widok tego chłopaka mnie onieśmiela. To będzie prawdziwy cud, jeśli nie zrobię z siebie przed nim kompletnej kretynki.
Dopiero teraz czuję, jak bardzo pocą mi się dłonie.
Gdy Braxton odwraca na chwilę głowę, prawdopodobnie czując na sobie moje spojrzenie, nasz wzrok krzyżuje się na krótką chwilę. Czerwienię się cała od stóp do głów i odwracam wzrok. Kątem oka dostrzegam, jak na jego twarzy maluje się najpierw zaskoczenie, a potem kąciki jego ust unoszą się w zadowoleniu.
Chowam się, przyklejając plecy do ściany. Zażenowanie nie pozwala mi ruszyć się z miejsca. Facet właśnie przyłapał mnie na gorącym uczynku, a mnie brakuje odwagi, żeby do niego zagadać.
Braxton rzuca coś do swojego przyjaciela i odchodzi, zgarniając z blatu elektronicznego papierosa. Zaciąga się dymem, który wydycha akurat wtedy, gdy mnie mija. Jego ramiona trzęsą się ze śmiechu.
Wdycham woń owoców leśnych. Para stanowiąca mieszankę borówek i czerwonej porzeczki przyjemnie łaskocze moje nozdrza. Odurzam się tym zapachem, zamykając na chwilę powieki.
Słysząc chichot, rozwieram oczy, a roześmiana twarz znika za ścianą.
Zrobił to specjalnie.
Ruszam w ślad za nim i zatrzymuję się dopiero wtedy, gdy i on zwalnia. Opiera się o parapet, przyglądając się tańczącym w salonie parom.
Biorę głęboki wdech i zatrzymuję się obok niego. Spogląda na mnie ze zdziwieniem, ale się nie odzywa. Zaciąga się nikotyną i mierzwi czuprynę, która opada mu na czoło.
– Cześć. Jestem Jess – mówię, przerywając ciszę. – Nie Bess ani Tess – dodaję. – Tak właściwie to skrót od Jessica.
Zawsze gdy się stresuję, gadam od rzeczy. Ta sytuacja nie stanowi wyjątku.
Spogląda na mnie kątem oka, a potem wypuszcza z płuc chmurkę dymu.
– Znam cię?
Twarz mi tężeje, gdy słyszę jego oziębły ton.
Staram się jednak nie zrażać i kontynuuję tę absurdalnie niedorzeczną rozmowę.
– Nie. Dlatego ci się przedstawiłam.
– Aha.
Coś ściska mnie za gardło i na chwilę odbiera głos.
Chłopak odwraca głowę, czym daje mi do zrozumienia, że wcale mu nie zależy na mojej obecności. To jak policzek wymierzony prosto w poczucie mojej godności.
Myślałam, że poderwanie obcego faceta będzie dużo łatwiejsze. Braxton okazał się jednak typem, przy którym moje nogi stają się miękkie jak z waty i zaczyna mi brakować języka w buzi.
Nie powinno tak być.
Powinien okazać się jakimś sportowcem z wybujałym ego, a tymczasem trafiłam na nadętego ponuraka, którego prędzej udałoby mi się wrzucić do Sekwany niż rozśmieszyć, opowiadając jakiś zabawny żart.
Drżę na samą myśl o porażce. W dodatku w przeciwnym kącie dostrzegam Olivię, która gestem dłoni daje mi do zrozumienia, żebym zaczęła działać.
Tyle że nie mam zielonego pojęcia, jak zainteresować swoją osobą faceta, który pała do mnie ewidentną niechęcią.
– Jestem tu nowa – odzywam się, żeby przykuć jego uwagę.
– To oczywiste – odpowiada kąśliwie, mierząc mnie wzrokiem.
Jego wzrok pali moją nagą skórę.
Moje dłonie wędrują na sukienkę. Palcami podciągam materiał, żeby zakryć dekolt.
– Słucham?
– Inaczej wiedziałbym, jak się nazywasz, Jess. – Specjalnie akcentuje moje imię.
Czuję się jak skończona kretynka.
Spaliłam tę akcję już na samym początku i zdaję sobie sprawę, że nic z tego nie wyjdzie. Olivia będzie rozczarowana, a mnie nie uda się zaspokoić chęci zemszczenia się na niewiernym mężczyźnie.
– Serio? – prycham oburzona. – To dlatego, że znasz wszystkich, a ja nie znam nikogo?
– Nie, dlatego że wiedziałbym, kogo zapraszam na własną imprezę.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_