Miłość jak monsun - ebook
Miłość jak monsun - ebook
Tego dnia Ria wróciła do domu późno. Weszła do ciemnego salonu i… potknęła się o śpiącego na podłodze mężczyznę. Co tu robi Druv, który przed laty porzucił ją bez słowa wyjaśnienia? To znajomy jej współlokatora? Będą gośćmi na weselu wspólnego przyjaciela? Trudno… Ria tylko mocniej zaciska zęby. Wytrzyma, przecież zaraz po uroczystości ich drogi znów się rozejdą. Tak miało być, ale nadciągający monsun wszystko zmieni.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-0482-8 |
Rozmiar pliku: | 663 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Dubeyji, obudź się! – Ria syknęła do strażnika, który chrapał za zamkniętą bramą apartamentowca.
W piątkowy wieczór wybrała się z kolegami do centrum Bombaju na kolację, aby uczcić podpisany kontrakt. Gdy ją podrzucili pod dom, nie sprawdziła, czy brama jest otwarta, stała więc w środku nocy na opustoszałej ulicy ubrana w czarną obcisłą sukienkę i sztuczną designerską biżuterię. Owinęła się mocniej szalem, gdy dwóch chłopaków przemknęło obok niej na rowerze. Pomyślała, że zadzwoni do współlokatora, ale przypomniała sobie, że jego kuzyn miał przylecieć z Singapuru, więc najpewniej też wyszli się zabawić.
Chrapanie wzmogło się, gdy Dubeyji rozsiadł się wygodniej na plastikowym foteliku. Ria zastukała kilka razy, a potem sięgnęła do ozdobnej donicy po garść małych niebieskich kamyków. Trzeci kamyk osiągnął cel, bo Dubeyji został wyrwany z cudownego snu o ponętnych pięknościach z Bhodźpuri.
– Czy to odpowiednia pora na powrót do domu? – gderał, otwierając bramę.
Nie potrafił pogodzić się z tym, że międzynarodowa firma, w której pracowała Ria, zapewniała wspólne mieszkania zatrudnionym w niej mężczyznom i kobietom. Niemniej jednak ją lubił, tym bardziej że Ria była podobna do jego ulubionej gwiazdy filmowej, a do tego pochodziła z tych samych stron co on.
Idąc korytarzem, nadal chichotała na wspomnienie wyrazu twarzy wyrwanego ze snu dozorcy. Otwarcie drzwi zajęło jej dobrą chwilę, jako że Gaurav zamknął również zasuwkę, z którą czasami bywały drobne kłopoty. Nie zostawił jednak żadnego światła, więc salon tonął w ciemnościach.
– Do diabła z tymi butami! – rzuciła ze złością, próbując pozbyć się sandałków na wysokim obcasie.
Gdy wreszcie z tym się uporała, ruszyła dalej na bosaka i nagle o coś zawadziła, po czym upadła na łóżko polowe, a mówiąc bardziej precyzyjnie, na ciepłe, twarde, bardzo muskularne i niewątpliwie męskie ciało.
Wrzasnęła ze strachu i ogarnięta paniką, próbowała niezbornie odepchnąć się od tajemniczego intruza.
– Współlokatorka Gaurava, jak sądzę? – rozbawiony wycedził jej do ucha.
Wreszcie zerwała się na równe nogi, zapaliła światło i z furią omiotła wzrokiem mężczyznę, który w trakcie szamotaniny zaplątał się w szal Rii, a teraz się z niego wyplątywał. Wyjątkowo pociągający mężczyzna, pomyślała, przyglądając się doskonałej muskulaturze, potarganym włosom i… zaraz, zaraz, niezwykle znajomej twarzy! Nie wspominając o dziwnie znajomych złotobrązowych oczach, którymi mrugał, przyzwyczajając się do jaskrawego światła, ustach jakby stworzonych do pocałunku oraz silnych dłoniach o długich wrażliwych palcach.
– Druv Malhotra! A niech to… – Opadła na kanapę.
– Cii… ludzie śpią.
Doskonale pamiętała również ten głęboki głos o lekko chropowatym brzmieniu. Bardzo seksowny głos.
– Ale… nie rozumiem – powiedziała niepewnie. – Co tu robisz? To ty jesteś tym kuzynem Gaurava?
– Mhm. – Podniósł się z rozłożonej na podłodze polówki.
Otaksowała go spojrzeniem. Nawet w rozciągniętej piżamie wyglądał olśniewająco. Zmężniał od czasów college’u, niegdyś chłopak, teraz mężczyzna o atletycznych kształtach.
– Przykro mi, że nie zdołałem cię uprzedzić. Zorientowałem się, że tu mieszkasz, dopiero gdy zobaczyłem na drzwiach twoje nazwisko. Przyjechaliśmy późno, dlatego uznałem, że rano się z tobą przywitam.
– A śpisz pośrodku salonu, ponieważ…?
– W ostatniej chwili dołączyła do mnie siostra. Oczywiście zajęła pokój gościnny, więc dla mnie został salon. – Rzucił jej promienny uśmiech. – Uznałem, że raczej ci się nie spodoba, jeśli znajdziesz mnie w swoim łóżku.
– Masz rację. Nie spodobałoby mi się to. – Podeszła do niego i zabrała szal, bez powodzenia próbując uniknąć dotyku dłoni.
Przez dwanaście lat, które minęły od rozstania, często myślała o Druvie, tworząc niezliczone scenariusze, w których albo stawiała mu czoło, albo uprawiała z nim szaleńczy seks. Lecz oto teraz, gdy wreszcie stanęła z nim oko w oko, marzyła tylko o ucieczce.
– Dobranoc, Druv. – Ruszyła do drzwi.
– Ria…
– Tak? – Gdy się odwróciła, dostrzegła, że patrzy na nią z dziwnym błyskiem w oczach.
– Miło znów cię zobaczyć.
Odpowiedziała nerwowym uśmieszkiem i błyskawicznie zniknęła w swoim pokoju.
Druv zgasił światło i wrócił na polówkę. Jeszcze nie spał, gdy Ria weszła, a teraz uśmiechał się, słysząc, jak barwnie przeklina tym swoim czarującym, lekko nosowym głosem. Jej widok przyprawił go o większy wstrząs, niż się spodziewał, choć przecież był na to spotkanie przygotowany.
Zmieniła się. Nie z samego wyglądu, chociaż pewnie przybyło jej parę kilo, co było dla niej bardzo korzystne. Zasadnicza zmiana polegała na czymś innym i o wiele ważniejszym. Najważniejsza cecha charakteru młodziutkiej Rii po latach niebywale spotężniała. Instynktownie wyczuł mianowicie, że dzisiejszą Rię rozpiera tak wielka energia i radość życia, jakby w sensie psychicznym stała się ze dwa razy silniejsza i większa, zdolna do działań i decyzji, o których przed laty nawet pewnie nie byłaby w stanie choćby pomarzyć. I taka też mu się wydała na oko: większa i silniejsza. No i nabrała kobiecych kształtów, o czym się przekonał, gdy na nim wylądowała.
Przez kilka sekund miał ochotę przytrzymać ją i napawać się dotykiem miękkich piersi i jedwabistych włosów. W college’u nosiła krótką fryzurę i bezkształtny salwar kameez, czyli tradycyjny komplet składający się z tuniki oraz luźnych spodni, albo zbyt obszerny podkoszulek i byle jakie dżinsy. Teraz prezentowała się o wiele bardziej elegancko. Obcisła sukienka podkreślała figurę, a wypielęgnowane włosy spływały po plecach. Na twarzy się nie zmieniła. Te same przepastne oczy, czarne jak sadze rzęsy, nienaganna śniada cera, usta jak pączki róż i delikatny, lekko zadarty nosek.
Jednak z oczu znikły dawna otwartość i ufność, a na dnie czaiła się ostrożność.
Była to kolejna zasadnicza zmiana, która zaszła w psychice Rii. Do rozbuchanej energii i radości życia musiał dopisać zdystansowanie i rozwagę. Doprawdy, intrygujące…
Walnął pięścią w poduszkę. Wystarczyło kilka minut, żeby ta kobieta rozpaliła go do czerwoności. Powinien na te dwa dni, które miał spędzić w Bombaju, przenieść się do hotelu, wystarczy wymyślić jakiś pretekst. A może to dobra okazja, żeby porozmawiać z Rią i zażegnać dawne nieporozumienie?
Za ścianą, w swojej sypialni, Ria pozbierała książki rozrzucone na łóżku i położyła się. Cała była pogrążona w głębokiej zadumie. Cóż, musiała przyznać przed samą sobą, że Druv nadal robił na niej wrażenie. Rozum nie miał tu nic do gadania, tak po prostu się działo. A ona, mówiąc delikatnie, nie była z tego zadowolona.
Przez lata utwierdzała się w przekonaniu, że zakochała się w nim tylko dlatego, że w prowincjonalnym uniwersyteckim mieście na północy Indii, gdzie dorastała, był jedynym naprawdę atrakcyjnym mężczyzną, na którego się natknęła. W college’u Druv wyróżniał się wśród nijakiego tłumu jak paw wśród gołębi. Jednak potem poznała co najmniej tuzin mężczyzn równie przystojnych i inteligentnych, ale co z tego, skoro żaden nie przyprawiał jej serca o mocniejsze bicie. Nawet Vinay, z którym spotykała się dwa lata, zanim zdecydowała, że go nie poślubi. Ani Anurag, dyrektor finansowy jednej z wielkich korporacji. No, akurat on działał na nią w ten specyficzny sposób, choć był żonaty i starszy co najmniej o piętnaście lat. Ale przy Druvie i tak wypadał blado.
Skoncentruj się na złych rzeczach, rozmyślała wpatrzona w sufit. Odszedł od ciebie bez słowa wyjaśnienia i nigdy nie szukał kontaktu.
Żałosna idiotka, która oszalała na punkcie jednego faceta, jakby innych nie było na tym świecie! – skarciła się w duchu, nic to jednak nie pomogło. Nie teraz, gdy Druv leżał na polówce w sąsiednim pokoju. Tak blisko…
Nad ranem udało jej się wreszcie zasnąć i spała jak kamień do dziewiątej. Dopiero Ranjana, energiczna gosposia, obudziła ją, stanowczym krokiem wmaszerowując do pokoju.
– Pobudka! – rzuciła od progu. – Wszyscy dawno już wstali. Nawet mała didi.
Ria zaciekawiona otworzyła oczy. Druv wspomniał, że przyjechał z siostrą. W college’u często o niej opowiadał. Ma teraz około dwudziestu lat, skoro była młodsza od niego o dwanaście.
Druv siedział przy stole, obserwując Gaurava, który raźno sobie poczynał z omletem z trzech jajek oraz górą ociekających masłem grzanek. Do licha, wyglądał jeszcze lepiej niż wczoraj… Wilgotne po prysznicu włosy wiły się lekko na karku, a biała koszulka doskonale kontrastowała ze złotawym odcieniem skóry. Zdradzieckie serce Rii podskoczyło w piersi. Jak widać, nocne zaklęcia na niewiele się zdały.
– Już jesteś, śpiąca królewno! – powitał ją Gaurav. – Chodź, poznaj mojego kuzyna.
Druv uniósł kąciki ust, ale nie był to promienny uśmiech.
– Już się poznaliśmy. – Ria wślizgnęła się na krzesło naprzeciwko krępego współlokatora. – Gaurav, nie smaruj dżemu nożem do masła. Nic dziwnego, że kurczak w sosie masala, którego Ranjana zrobiła w zeszłym tygodniu, był różowy!
– A ja myślałem, że to z powodu walentynek – odparł radośnie. – Podejrzewałem, że Ranjana od pięciu lat skrycie się we mnie podkochuje.
– Kto to jest Ranjana? – Dziewczyna o ponętnych kształtach i figlarnym spojrzeniu weszła do kuchni. Miała na sobie czarny podkoszulek ozdobiony trupią czaszką oraz spodnie od piżamy z wyhaftowanym napisem „Słodki diabełek”.
– Popatrzcie, kto wstał! – powiedział Gaurav. – Ria, to jest Chutki, młodsza siostra Druva, oficjalnie uznana za najbardziej męczącego bachora pod słońcem. Chutki, bądź dobrą dziewczynką i przywitaj się z Rią.
Najpierw pokazała mu język, dopiero potem powiedziała:
– Przestań używać tego przezwiska. Nie mam już dwóch lat. Cześć, jestem Drishti – zwróciła się z uśmiechem do Rii. Potem przyjrzała jej się uważniej. – Hej, wyglądasz niewiarygodnie znajomo. Czy my się już spotkałyśmy?
– Nie sądzę.
Nigdy nie spotkała Chutki, ale dużo o niej słyszała. Druv miał również brata, o ile dobrze pamiętała, niewiele od siebie młodszego. Tylko raz wspomniał o jego pasji fotograficznej. Przynajmniej tyle, bo o rodzicach w ogóle nie mówił, a pytany o nich udzielał wymijających odpowiedzi. Więc przestała je zadawać.
Chutki bacznie lustrowała Rię, przeszukując pamięć.
– Już wiem! – oświadczyła. – Druv, czy ona nie przypomina tej dziewczyny z fotografii, którą chowałeś w komodzie?
Ria zarumieniła się zażenowana, a Gaurav, który właśnie otworzył usta, żeby rzucić jakąś ciętą uwagę, pośpiesznie je zamknął.
Druv podniósł wzrok.
– Dzięki, Chutki. – Był wściekły, gdy pod stosem koszulek w komodzie znalazła spłowiałą fotografię Rii, a kiedy wybiegła w podskokach z jego pokoju, żeby pokazać zdjęcie matce, złapał ją i mocno potrząsnął. Nadal pamiętał szok na jej dziecinnej buzi i oczy zamglone łzami. Pierwszy raz ukochany braciszek stracił do niej cierpliwość.
Teraz wyglądała na tak samo zdenerwowaną.
– To znaczy, że to ona… Och Boże, przepraszam! Zawsze z czymś wyskoczę. Ale jeśli się znacie, jak to się stało, że…? – Zamknęła usta pod karcącym spojrzeniem Druva.
– To dawne dzieje. Znaliśmy się z college’u – wyjaśnił gładko, żałując, że niczym sentymentalny idiota trzymał tę fotografię. – Od tamtej pory nie mieliśmy ze sobą kontaktu.
– Och, prawda! – wtrącił swobodnie Gaurav. – Przecież kończyliście ten sam college. Nie przyszło mi do głowy, żeby spytać Rię, czy cię zna. Myślałem, że wcześniej zrobiłeś dyplom.
– Jestem tylko trzy lata starszy – wyjaśnił Druv z krzywym uśmiechem. – Studia na architekturze trwają pięć lat, pamiętasz? – Miał nadzieję, że zwekslował z niebezpiecznego tematu. Zauważył, że Ria jest spięta. A więc nie będzie łatwo z nią o tym rozmawiać. Nie wziął jednak pod uwagę dociekliwości ukochanej siostrzyczki.
– Spotykaliście się, prawda? Dlaczego się rozstaliście?
– Nie spotykaliśmy się – ucięła Ria, tonem głosu oznajmiając, że ma dość tego tematu. – Byliśmy przyjaciółmi, i jak już wiecie, Druv studiował na starszym roku. Nie kontaktowaliśmy się od skończenia college’u. Ot, i cała historia naszej znajomości. – Odepchnęła krzesło. – Idę do siłowni. Wy zostajecie czy wychodzicie?
– Jeszcze nie zdecydowaliśmy – odpowiedział Gaurav. – Druv chce coś kupić dla Madhuliki, ale prawdę mówiąc, nie wiem, co by jej się spodobało. Miałem nadzieję, że podsuniesz mu jakiś pomysł.
– Zważywszy na to, że za tydzień żenisz się z tą kobietą, spodziewałabym się po tobie większej inwencji – odparowała zgryźliwie.
– Skłonię ją, żeby coś podsunęła – powiedział Gaurav do Druva, gdy Ria wyszła. – Godzinami rozmawiają przez telefon z Madhuliką o ślubie. A tak przy okazji, nigdy jeszcze nie była tak opryskliwa, a znam ją od paru lat. Dramatyczne zerwanie?
– Nie byliśmy w żadnym związku – z irytacją odparł Druv. – Już to mówiłem. I ona też. Czego jeszcze trzeba, żebyś zakonotował ten prosty fakt?
– O wiele więcej niż wasze idiotyczne zapewnienia – odciął się Gaurav. – Być może się nie spotykaliście, ale na pewno nie byliście tylko „dobrymi przyjaciółmi”. Gdy na siebie patrzycie, iskry fruwają w powietrzu.
Pewnie by na tym komentarzu nie poprzestał, gdyby Ria nie otworzyła drzwi od pokoju. Wyszła ubrana w granatową koszulkę bez rękawów oraz spodenki, które przywierały do jej figury w kształcie klepsydry w taki sposób, że Druv poczuł suchość w ustach.
Prawie na niego nie patrzyła, przystanęła tylko, żeby rzucić przez ramię.
– Zamów zakupy, Gaurav! Ranjana zrobiła listę.
– Tylko dobrymi przyjaciółmi – przedrzeźniał Gaurav, przyglądając się wyrazowi twarzy kuzyna, który jeszcze dobrych pięć minut po wyjściu Rii wpatrywał się w drzwi.
– Muszę zadzwonić w kilka miejsc. – Druv nagle się poderwał. – A jeśli mamy wyjść, czy nie pora, żebyś się umył i przebrał? Chyba że planujesz oszołomić Bombaj widokiem swojej psychodelicznej piżamy.
Gaurav skrzywił się, idąc do łazienki. Druv był nadal jego ulubionym kuzynem, ale język miał cięty jak osa. Zanotował w pamięci, żeby już więcej nie zaczepiać go na temat Rii.
– Na litość boską, Chang, powinieneś sam sobie z tym poradzić! – wybuchnął Druv czterdzieści minut później.
Rzadko zdarzało mu się tracić cierpliwość do współpracowników, ale dziś dotarł do kresu wytrzymałości. Podróż nie przebiegała zgodnie z planem, pomyślał, rozłączając się w trakcie wyjaśnień Changa. Spotkanie z Rią wyprowadziło go z równowagi bardziej, niżby mógł się spodziewać.
Odkąd się rozstali, często o niej myślał. To, jak ją potraktował, nadal budziło w nim poczucie winy i niewyjaśnioną złość. Była w nim nieprzytomnie zakochana, a on nią wzgardził bez słowa wyjaśnienia. Wtedy uważał, że postępuje właściwie.
Z góry założył, że nie ma przed nimi wspólnej przyszłości. Jak na dwudziestopięciolatka miał bardzo ugruntowane poglądy na temat stałego związku. Obserwując katastrofalne małżeństwo swoich rodziców, doszedł do przekonania, że miłość to zabawa dla idiotów. Gdy poznał Rię, robiła licencjat z informatyki, a on był na ostatnim roku architektury. Od pierwszego wejrzenia uderzyła go jej witalność – jej nieskrywany entuzjazm dla życia. Wprost nim kipiała i zanim zdążył się zorientować, zauroczyła go. Była piękna i inteligentna, ale to zauważył dopiero później.
W ponurym nastroju poszybował myślami do tych kilku miesięcy, podczas których zwodził sam siebie, próbując traktować ją wyłącznie jak interesującą koleżankę – raczej inteligentną partnerkę do rozmowy niż kobietę z krwi i kości. Rzeczywistość dotarła do niego, gdy pomagał Rii kreślić jakiś projekt i pochylił się nad jej ramieniem, żeby zademonstrować prawidłowe trzymanie ołówka. Jej włosy pachniały cytryną i mandarynkami, a gdy odwróciła się ze śmiechem i popatrzył w te przepastne oczy w kolorze cynamonu, okazało się, że nie jest w stanie oderwać od nich wzroku. Ria urwała w pół zdania i mocno się zarumieniła, a czarne rzęsy przysłoniły oczy. Przynajmniej ten jeden raz zabrakło jej słów, pomyślał sarkastycznie. Od tego dnia pojawiło się między nimi coś nowego, z trudem skrywane erotyczne napięcie, które przydawało dodatkowego znaczenia najprostszym gestom.
Trzasnęły drzwi. Druv gwałtownie wrócił do teraźniejszości. Po ćwiczeniach na siłowni Ria była zgrzana, miała zarumienione policzki. Serce Druva przyśpieszyło na jej widok. Przemknęła mu przez głowę swawolna myśl, że pewnie tak by wyglądała po miłosnym akcie. Musiał wziąć się w garść, żeby wymazać sprzed oczu zdrożne wyobrażenia.
Ria liczyła, że po powrocie z siłowni już go nie zastanie. W pierwszym odruchu chciała uciec, ale w końcu zmusiła się, aby w miarę swobodnym krokiem wejść do salonu.
– Gdzie jest Gaurav? – Zdziwiła się, że stać ją na taki stonowany głos.
– W łazience. Nadal nic nie wymyślił w sprawie prezentu, więc gdybyś mi coś podszepnęła, byłbym ci ogromnie wdzięczny.
Gdy się do niej uśmiechnął, Ria nie potrafiła oderwać od niego oczu. Wpadające przez okno promienie słońca lśniły w ciemnobrązowych włosach i podkreślały miodowo-złote płaszczyzny niemal idealnie wyrzeźbionej twarzy. Jego usta – nie za wąskie, ale też nie zanadto mięsiste – zakrzywiały się nieco w kącikach, uwydatniając mocny zarys szczęki. Ale najpiękniejsze były oczy – złotobrązowe z zielonymi cętkami, obramowane nieprzyzwoicie długimi rzęsami.
Coś w wyrazie jego twarzy w końcu uświadomiło jej, że gapi się na niego jak sroka w kość.
– Prezent? – powtórzyła jak papuga. – Może zegarek? – Nie przestawała mówić, jakby dźwięk własnego głosu powstrzymywał ją przed zrobieniem głupiego gestu, na przykład wyciągnięcia ręki i odgarnięcia włosów opadających mu na czoło. – Madhu kolekcjonuje zegarki i upatrzyła sobie taki z purpurową tarczą. Gaurav na pewno jej go nie kupi, bo wyznaje szaloną teorię, że zegarki odliczają nam czas do śmierci.
– Teraz wiem, dlaczego zawsze się spóźnia – rzucił szorstko Druv. – Dzięki za pomysł, Ria.
Druv bardzo się zmienił, pomyślała, gdy wreszcie schroniła się w swoim pokoju. I nie chodziło o wygląd. W college’u robił wrażenie wyluzowanego, a nawet nieco leniwego, co zresztą dodawało mu uroku. Jednak gdy poznała go lepiej, zorientowała się, że dała się zwieść pozorom. Pod powłoką nonszalancji kipiał wewnętrznym niepokojem, którego powodów w wieku siedemnastu lat nie zdołała zgłębić. A teraz odwrotnie. Miał o wiele bardziej dynamiczną i fascynującą osobowość, ale w środku wydawał się wypalony. Znikła również jego skłonność do zabawy. Może po prostu dojrzał?
– Ja też dorosłam – wyszeptała w poduszkę. – Nie jestem już zakochaną nastolatką. I nie zamierzam znów robić z siebie idiotki.
Śmiałe słowa, ale nie była ich pewna. Druv Malhotra oznaczał kłopoty. Im rzadziej go będzie widywać, tym lepiej.