Miłość mimo wszystko - ebook
Miłość mimo wszystko - ebook
Jake Sanderson, autor znanego w Australii programu telewizyjnego, nareszcie znalazł dobrą gospodynię. Młoda wdowa Abby Jenkins świetnie się sprawdza w swojej roli, a przede wszystkim nie jest jego fanką i nie usiłuje z nim flirtować. Jake coraz bardziej ją lubi i zaczyna się obawiać, że to on zechce uwieść ją. By do tego nie dopuścić, unika Abby. Od roku właściwie się nie widują. To jednak będzie się musiało zmienić, gdy umiera wuj Jake’a i w liście pożegnalnym zostawia zapis dotyczący Abby…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7453-1 |
Rozmiar pliku: | 583 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jake potrzebował osoby do prowadzenia domu.
Oczywiście dochodzącej. Zdecydowanie nie chciał czyjejś nieustannej obecności, śledzących oczu, wymuszania rozmowy czy naruszania prywatności. Właśnie po to, by móc się nią cieszyć, niedawno kupił ten dom.
Spędziwszy całe tygodnie w szpitalu i jeszcze miesiąc w klinice rehabilitacyjnej, niczego nie pragnął bardziej, niż w końcu znaleźć się u siebie. Odrzucił więc propozycję zamieszkania u krewnych i kupił to miejsce w East Balmain jako prezent dla siebie na trzydzieste urodziny.
Na początku wystarczała mu sprzątaczka dwa razy w tygodniu. Zakupy czy pranie załatwiał przez internet, co kontynuował nawet po powrocie do pracy. W końcu jednak stało się to uciążliwe i wręcz znienawidził czekanie na wiecznie niepunktualnych dostawców. Cierpliwość nie należała do jego mocnych stron, a znakomicie mógł sobie pozwolić na płatną pomoc. Miał pieniądze, jeszcze zanim jego telewizyjny show odniósł spektakularny sukces. Była to raczej kwestia prywatności. Nie miał jej zbyt wiele, bo odkąd zyskał popularność, media społecznościowe i portale plotkarskie śledziły każdy jego ruch.
Jedyną bezpieczną oazą był dom. Dlatego szukał odpowiedniej gospodyni, co okazało się trudniejsze, niż przypuszczał. Bo zwyczajnie nie polubił żadnej z przepytywanych na tę okoliczność osób. Co prawda przewidywał niemal całkowity brak bezpośrednich kontaktów, bo gospodyni miałaby pracować tylko w ciągu tygodnia, wyłączając weekendy, od jego wyjścia do pracy do powrotu, czasami dosyć późno. Produkcja i prowadzenie „Australia at Noon” pochłaniała całe dnie od rana do wieczora. Sympatia czy antypatia nie powinna więc mieć aż takiego znaczenia. Jednak nie mógł znieść myśli, że ktoś, kogo nie lubi, będzie przebywał w jego osobistej przestrzeni pod jego nieobecność.
Wszystkie kobiety, z którymi do tej pory rozmawiał, były wielkimi fankami jego programów, co go irytowało. Od razu zaczynał sobie wyobrażać, jak opisują w mediach społecznościowych swoją „cudowną nową pracę” albo „cudownego pracodawcę”, dokumentując swoje zwierzenia zdjęciami jego prywatnej przestrzeni.
Dlatego nie zatrudnił żadnej i czekał na kolejną kandydatkę z agencji gospodyń do wynajęcia, której właścicielka była gościem jego programu kilka dni wcześniej.
Obiecała przysłać mu dokładnie taką osobę, jakiej szukał.
Osoba, która punkt druga miała się pojawić w jego gabinecie, była stanowczo za młoda – miała tylko dwadzieścia sześć lat – i w dodatku była wdową. Jak do tego doszło? Właścicielka agencji nie powiedziała, a on nie chciał pytać.
Abby Jenkins praktycznie nie miała doświadczenia. Jak wynikało z krótkiego cv, jako siedemnastolatka porzuciła liceum, by podjąć pracę we frytkarni, a jako dwudziestolatka wyszła za mąż i pozostawała na utrzymaniu męża.
Usłyszał zatrzymujący się przed domem samochód. Zerknięcie na zegar upewniło go, że jest dokładnie druga. Przynajmniej jest punktualna.
Na widok blond piękności o zielonych oczach patrzących na niego z ujmującym zatroskaniem, wstrzymał oddech.
Dziewczyna była kłębkiem nerwów. Przygryzała wargi i ściskała pasek od czarnej torby jak linę ratunkową. Miała na sobie ciemnoniebieskie dżinsy i szydełkową bluzkę, ładnie podkreślające doskonałą figurę. Była bez makijażu, a proste długie włosy miodowej barwy związała nisko na karku. Docenił, że w przeciwieństwie do innych kandydatek nie wystroiła się na pokaz.
– Pan Sanderson? – spytała z wahaniem.
Skoro go nie rozpoznała, to nie oglądała jego show ani wcześniejszych dokumentów. Trochę go to rozczarowało, ale pewnie tak było lepiej.
– To ja – odparł. – A pani to Abby, prawda?
Odpowiedziała nieśmiałym uśmiechem, błyskając białymi zębami.
– Tak – odpowiedziała po prostu i dodała pospiesznie: – Bardzo dziękuję, że zgodził się pan na tę rozmowę.
– Barbara bardzo panią zachwalała.
– Naprawdę?
– Naprawdę. Podobno kiedy wpadła z niezapowiedzianą wizytą do pani domu, zastała godny podziwu porządek.
Pod wpływem jego słów zarumieniła się lekko.
– Lubię ład.
– Właśnie o to mi chodzi. Proszę wejść, porozmawiamy. Zapewne powinienem oprowadzić panią po domu i wszystko wyjaśnić, ale może nie zechce pani tej pracy.
– Zechcę z pewnością, panie Sanderson. – Weszła do holu i spojrzała pod nogi. – Przepiękna drewniana podłoga. Świetnie się poleruje.
– Ale ciężko ją utrzymać w czystości.
– Nie boję się ciężkiej pracy – odparła, podnosząc na niego wzrok.
Spodobało mu się jej zadziorne spojrzenie i poczuł, że ją lubi. Naprawdę.
– Doskonale.
W końcu mu się udało. Znalazł osobę, jakiej potrzebował.