- W empik go
Miłość na śmierć nie umiera. Rozważania na drodze krzyżowej - ebook
Miłość na śmierć nie umiera. Rozważania na drodze krzyżowej - ebook
Jeżeli ktoś kocha naprawdę – może znieść wszystkie najgorsze cierpienia, a potem zmartwychwstać, nadając sens cierpieniu, w którym jednoczymy się z Bogiem.
Ks. Jan Twardowski
Miłość na śmierć nie umiera stanowi cykl piętnastu rozważań drogi krzyżowej Jana Twardowskiego, księdza i poety, z kilkudziesięciu lat nabożeństw odprawianych w kościele Sióstr Wizytek w Warszawie. Czternaście z nich poprzedza dłuższa refleksja, zaczerpnięta najczęściej z nabożeństw Gorzkich żalów. Wyjątek stanowi piętnasta, ostatnia w niniejszym zbiorze, droga krzyżowa, pt. Pamiątka z tej ziemi. Składają się na nią wyłącznie wiersze.
Zamieszczone w tym tomie refleksje i wiersze, obok ewangelicznych odniesień, mają charakter osobisty. Są niemal modlitwą człowieka doświadczonego, który na życie patrzy z perspektywy ufności Bogu, szukając Jego zamysłów w tym, co się udaje i co z pozoru się nie udaje, w tym, co cieszy i co boli. Są szukaniem sensu w codzienności, zachętą do zastanowienia się, czym jest wolna wola i bycie z Bogiem, czym są lęk, płacz, cierpienie, miłość, wierność, nadzieja – w świetle życia, męki, śmierci i Zmartwychwstania Jezusa.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8127-440-1 |
Rozmiar pliku: | 5,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kilka myśli przed drogą krzyżową
adeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy” (J 12, 23). Przyznam, że ten tekst Ewangelii jest moim tekstem ulubionym. Oczywiście jednym z wielu, ale może nawet najbliższym (zob. J 12, 20–33).
Myślę, że w życiu każdego człowieka przychodzi godzina, kiedy Syn Człowieczy jest uwielbiony, chwila, kiedy Jezus okazuje się najważniejszy.
Na ogół boimy się „tej” godziny. Myślimy raczej o swojej godzinie – godzinie sukcesu życiowego, godzinie zadowolenia z siebie, godzinie naszej świętości, jaką sobie wybraliśmy. A tu chodzi o to, by było tak, jak Bóg tego chce, a nie my.
Każdy człowiek ma wiele szlachetnych pragnień, chce dokonać czegoś wielkiego, pozyskać miłość ludzi, oglądać swoją świętość i być szczęśliwym.
A w życiu wiele się udaje, ale i wiele nie udaje. Podobamy się komuś przez jakiś czas, a potem nudzimy, denerwujemy się sobą, ludzie od nas odchodzą. Tak niedawno zachwycaliśmy się Janem XXIII, a dzisiaj mało kto o nim pamięta. Mówią, że za stary, za słaby, nie podniósłby dziecka do góry, jak Jan Paweł II. Tak szybko się zapomina!
Poza tym i nasze słabości ujawniają się z biegiem czasu. Rośnie garb lat. Właśnie najczęściej wtedy nadchodzi godzina, kiedy Syn Człowieczy jest uwielbiony. Chwila, kiedy rozumiemy, że najważniejsze jest nie to, co my sami chcielibyśmy zdziałać, lecz to, co Bóg w nas zdziałał.
My mamy tylko się modlić: „Panie, nie rozumiem tego wszystkiego, ale dziękuję Ci za moje życie takie, jakie ono jest, a to, co się dzieje we mnie i poza mną, niech służy ku Twojej chwale”.
Czasem poprzez „nieudane” życie dzieją się wielkie Boże sprawy.
Podobnie Jezus modlił się przed śmiercią. Po ludzku biorąc, Jezusowi niewiele się w życiu udało. Nawet swoim narodzeniem, kazaniem na Górze, cierpieniem w Ogrodzie Oliwnym, swoją męką nie nawrócił ani Piłata, ani faryzeuszów. Tłumy, które karmił słowem i chlebem, odwróciły się od Niego i wołały: „Ukrzyżuj Go!”. Jednak jako człowiek, powiedział, że ważne jest to, czego Bóg od Niego chce.
Poprzez życie pozornie nieudane, dokonało się na świecie tyle wielkich spraw. I dzisiaj klękamy przed umęczonym Jezusowym ciałem.
Czasem narzekamy, że innym się udaje, a nam nie, że nie osiągnęliśmy tego czy tamtego. Pamiętajmy: ważne jest to, co Bóg chce przez nas zdziałać.
Na drodze krzyżowej
„Przyjdź królestwo Twoje” mówimy w codziennym pacierzu. Królestwo Twoje, nie moje.
Nieraz budujemy swoje, ludzkie królestwo – tylko na swoich wysiłkach, swoim zdrowiu, swoim szczęściu w miłości, swoich zdolnościach i ambicjach.
Tymczasem Jezus pragnie budować królestwo Boże, swoje, poprzez ludzi.
Gdy wydaje się nam, że nasze życie jest nieudane, może ono być udane w oczach Boga.
I Sąd
Ci, którzy usłyszeli wyrok na Jezusa, mogli powiedzieć: „Nie udało się Jezusowi życie. Taki młody i ma umrzeć? Śmierć spadła na Niego jak grom z jasnego nieba. Tak niedawno był bliski ziemskiego tryumfu. Wjeżdżał do Jerozolimy, jak władca, witany przez tysiące ludzi. A teraz noga Mu się poślizgnęła!”.
A jednak to życie, które po ludzku wydawało się nieudane, przecież stało się Miłosierdziem, Zbawieniem, największą Łaską.
II Krzyż
Ci, którzy widzieli Jezusa biorącego krzyż, mogli pomyśleć: „Nie udało Mu się życie. Tyle dobrego mógł jeszcze uczynić, tylu chorych uleczyć, tylu trędowatych oczyścić, a zarzucili Mu na ramiona drewnianą kłodę! Wszystko się nie udało!”.
Jednak krzyż, który wydawał się znakiem klęski, jest w niebie i na ziemi największym klejnotem.
Nie szukajmy krzyża na własny „obstalunek”. Przyjmijmy ten, który Pan Bóg nam wynalazł.
III Upadek
Pewien znajomy napisał do mnie list, donosząc, że miał być sportowcem. Pokładał wielkie nadzieje w swoich sportowych umiejętnościach. Miał już nawet dobre wyniki, ale zachorował i upadł pod krzyżem choroby. Uważał więc, że całe jego życie jest stracone, bo przyszła choroba i go przewróciła.
Jakże często choroba prowadzi do nieba. Tylu świętych zostało świętymi, dlatego że… zachorowali. Biblijny Hiob w cierpieniu poznał, co najgłębsze i najdroższe.
IV Matka
Pisała znajoma, że modliła się do Matki Bożej, by jej syn wyzdrowiał. Modliła się do Matki Bożej Częstochowskiej, Matki Bożej Łaskawej, Matki Bożej Karmiącej, a syn umarł. Napisała, że nie udało się jej życie, bo matka jest bez dziecka.
A przecież Matka Boża sama straciła najdroższego Syna!
Czasem strata najdroższej osoby prowadzi do rozpaczy, a czasem prosto do nieba.
Kiedy ponosimy jakąś stratę, to nasze życie nie jest zmarnowane. W oczach Boga może być ono bardzo wielkie.
V Cyrenejczyk
Spotykamy ludzi, którzy skarżą się, że chcieli pomagać, dźwigać krzyż, ale nikt tego od nich nie chciał. Byli niepotrzebni, niezaradni. Nieudane życie, jak mówią.
A jednak i takie życie może być wielkie w oczach Boga, jeżeli wiemy, że Bóg buduje swoje królestwo w nas nie tak, jak my sami tego chcemy, ale jak On chce je budować.
VI Weronika
Skarżyła się pewna znajoma, że ma zmarnowane życie, bo nie poszła za Jezusem i nie miała odwagi iść do klasztoru. Weronika była taka odważna! Wyskoczyła z tłumu i, nie bojąc się ludzi, biegła do Jezusa. A ona nie umiała wydobyć się spośród ludzi, którzy mogli się z niej śmiać, dziwić się temu, co robi.
A jednak i tu Pan Bóg chciał od niej czegoś innego.
Bóg buduje swoje królestwo poprzez nas, ale nie w taki sposób, w jaki my się upieramy.
VII Upadek
Znów przykład kobiety, która narzekała na swoje zmarnowane życie. Była wziętą lekarką, kochaną przez ludzi. Po śmierci matki wstąpiła do zakonu, ale po dwóch latach ją odprawiono. Żaliła się, że zmarnowała życie, bo już nie potrafi być ani lekarką, ani nie jest zakonnicą.
A jednak Bóg buduje królestwo Boże w nas według swoich myśli. Czasem chce, żeby i tak wielka ofiara miała zaciążyć na duszy.
VIII Niewiasty
Jedne kobiety płaczą, że nie wyszły za mąż, inne, że wyszły. Jedne płaczą, że nie mają dzieci, inne, że mają, ale spotkały się z gorzką, czarną niewdzięcznością.
Kiedy ludzie nas nie kochają, Bóg chce, by kochać wyłącznie Jego. „Bycie niekochanym” staje się wielką łaską. Jedynym nieszczęściem jest samemu przestać kochać.
IX Upadek
Przed Świętym Janem Vianneyem użalała się zrozpaczona penitentka, że wciąż ma te same grzechy, że wciąż się przewraca, i to nie trzy, ale siedemdziesiąt siedem razy. A on odpowiedział jej: „To dobrze, bo właśnie widzisz, że bez pomocy Pana Boga jesteś niczym. Widzisz, czym jest człowiek, jeśli nie ma łaski Bożej. Skoro poznałaś swoją nędzę, zacznij się modlić. Może teraz będziesz potrafiła modlić się naprawdę”.
Czy modlimy się wtedy, kiedy nie widzimy dla siebie żadnych możliwości?
Wtedy można jeszcze podnieść się razem z Jezusem, który upadł po raz trzeci.
X Obnażenie
Święty Augustyn pisał, że w pewnej chwili życia nabrał wstrętu do swojego ciała i swojej duszy. Poczuł się brudasem i grzesznikiem. Myślał, że jego życie jest zmarnowane. Zrozumiał, że właśnie teraz, kiedy widzi swoje obnażenie, może pokładać nadzieję jedynie w Bogu.
Z rozpaczy do nadziei jest tylko jeden krok.
XI Gwoździe
Nieraz wydaje się komuś, że ma zmarnowane życie, bo ludzie rozrywają mu czas jak rany i młotkami przybijają do krzyża. Ma tylko same trudności i męki.
Właśnie wtedy, kiedy wydaje się, że nic nie potrafimy uczynić, możemy wiele uczynić dla Boga, bo On buduje królestwo Boże poprzez nas, ale nie tak, jak my chcemy.
Stale chcemy, by zdjęli nas z krzyża. I najczęściej o to się modlimy: „Panie, zdejmij nas z krzyża!”.
Pamiętajmy jednak, że jest jeszcze ostatni krzyż, z którego nie zejdziemy, na którym musimy umrzeć, by w całkowitej pokorze, czystości i ubóstwie złączyć się z Jezusem.
XII Śmierć
Nie zdarzył się cud, chociaż wołano: „Zstąp z krzyża! Uratuj się!” (por. Mt 27, 40).
Tak samo w naszej ostatniej chwili nie zdarzy się cud. Będziemy musieli umrzeć i wtedy już nic nam nie pomoże.
Przez naszą śmierć, przez ostatnie spełnienie woli Bożej zjednoczymy się z Bogiem.
* * *
Byłem przy śmierci młodego księdza. Narzekał, że umiera za wcześnie, że jeszcze nie przygotował dzieci do Pierwszej Komunii Świętej, że zmarnował swoje kapłaństwo. Byłem i u takiego, który mówił, że umiera za późno, bo znudził już ludzi swoimi kazaniami, że wszyscy mają go już dość, że życzliwi poumierali, a on sam powinien umrzeć kilkadziesiąt lat temu.
Zawsze każdy umiera w samą porę – wtedy, kiedy Bóg tego chce. Pan Bóg buduje królestwo Boże przez nas i tak długo, jak Jemu się podoba.
XIII W ramionach Matki
Nieraz ludzie tak męczą się tym, że zmarnowali życie, że nawet nie chcą zdjąć się z krzyża.
Pan Bóg kładzie człowieka na krzyżu, ale i z krzyża zdejmuje. A człowiek, jak się położy na swym krzyżu, czasem nie chce z niego zejść i tak strasznie się męczy. W jego męczarni brak zaufania Bogu. Uparł się, żeby wszystko było tak, jak sam zaplanował: i jego świętość, i szczęście, i powodzenie.
* * *
Boimy się cokolwiek utracić. Boimy się, że czegoś nie będziemy posiadać. Boimy się, że coś nam się nie uda, że nas ręce nie podejmą.
Tymczasem właśnie wtedy, kiedy jesteśmy zupełnie nieudani, kiedy już tylko inni się nami opiekują, działa przez nas Pan Bóg.
Obyśmy nie bali się chwil bezsilności w naszym życiu.
XIV Grób i Zmartwychwstanie
To, co wydaje się bezsensowną klęską, jest początkiem nowego życia.
Oby nie bać się sytuacji rozpaczliwych. Wtedy, kiedy po ludzku wszystko się załamuje, przychodzi Pan Bóg i przenosi nas w świat swojego miłosierdzia.
Na każdym chrześcijańskim grobie powinien stać baranek wielkanocny – największy symbol czegoś czystego, bezbronnego, pobitego, a jednocześnie ze zwycięską chorągwią.
Do nieba idziemy poprzez czystość, świętość, to, co w życiu jest pokłute, podrapane, prześladowane. Właśnie to jest zwycięskie i jednoczy z Bogiem.
* * *
Kiedy wydaje się, że mamy zmarnowane życie, oddajmy się całkowicie Panu Bogu. Może On chciał tych wszystkich nieudanych naszych życiowych spraw? Wtedy już będziemy schodzili nie do grobu, ale będziemy witać się ze zmartwychwstałym Jezusem w wielkanocny poranek.
Na zakończenie drogi krzyżowej
Panie Jezu, we wszystkich trudnych chwilach, kiedy wydaje się, że nasze życie się nie udało, plany zostały zwichnięte, pamiętajmy, że Tobie na pozór też życie się nie udało. Byłeś niesłusznie osądzony, biorąc po ludzku, przegrany. A jednak wszystko to było na pozór. Zmartwychwstałeś i uczyłeś iść drogą do Boga.
„Przyjdź królestwo Twoje”. Nie moje, ale Boże.
To, co On chce, niech stanie się w moim życiu, a wtedy nigdy nie będzie ono zmarnowane.