Miłość unf*cked - ebook
Miłość unf*cked - ebook
Miłość jest cierpliwa, miłość jest łaskawa… A kiedy przestaje taka być, co wtedy?
Nieważne, ilu wspaniałych rad byś wysłuchał i jak bardzo byś się starał, czasem zupełnie nic nie pomaga. Bo prawda jest taka, że do bycia w dobrym związku jesteś żałośnie źle przygotowany. A przecież chyba żadne inne zobowiązanie nie definiuje twojego życia tak bardzo, jak relacja z drugą osobą.
Jesteś z kimś? A może dopiero o tym marzysz? Może leczysz rany po zerwaniu? A może jedną nogą jeszcze jesteś w związku, a drugą już poza nim? Jesteś po ślubie? Po rozwodzie? Singielką, singlem? A może po prostu związki cię przytłaczają? Posłuchaj, najwyższy czas wyjść z tego uczuciowego bagna i wziąć sprawy w swoje ręce. Nie mam dla ciebie żadnych kwiecistych gadek, nie oferuję cudownych strategii czy technik – chcę porozmawiać z tobą tak, jak rozmawiają ludzie z krwi i kości, o tym, jak mieć spełniony, szczęśliwy związek, w którym wszystko autentycznie działa.
Gary John Bishop, autor bestsellera „Unf*ck Yourself. Napraw się!”, w swojej najnowszej książce w prostych i mocnych słowach odkrywa tajemnicę udanej relacji: jesteś nią ty i twoja chęć naprawienia siebie.
„Miłość unf*ucked” – miłość odwikłana, miłość zrozumiana, miłość naprawiona.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66873-74-2 |
Rozmiar pliku: | 100 B |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chcesz mieć wspaniały, satysfakcjonujący związek, w którym poczujesz autentyczną bliskość; związek, o jakim dotąd tylko czytałeś, słyszałeś albo marzyłeś. Dobrze mówię? Może takie było małżeństwo twoich rodziców albo przyjaciół, a może widziałeś obłędnie szczęśliwą parę w telewizji. Chcesz relacji, w której druga połówka rozumie ciebie, a ty rozumiesz ją, i wszystko jest wreszcie dobrze.
Kto by nie chciał! Ale pozwól, że zaserwuję ci porcję świeżutkiej, choć ciężkostrawnej rzeczywistości:
Gówno wiesz o tym, jak stworzyć naprawdę świetny związek.
Przeanalizuj te słowa. Przemyśl je. Pozwól, żeby uderzyła cię ich logika.
Dlaczego nie możesz mieć takiego związku?
Bo świat sprzedał ci idealną wersję miłości, tyle że pominął milczeniem trudną prawdę o tym, ile pracy wymaga dobra relacja. Ale spokojnie, przyjrzymy się temu razem, i to wnikliwie.
Nieważne, czy masz dwadzieścia, czy sześćdziesiąt lat, czy jesteś po ślubie, czy w związku partnerskim, czy umawiasz się z kimś, czy masz status singla – jeśli czujesz, że nie idzie ci w miłości, bo jak magnes przyciągasz psychopatycznych związkofobów; jeśli poprzednie relacje tak cię przeczołgały, że twoje serce zmieniło się w twardy głaz, bryłę lodu czy inny obiekt z wyświechtanego powiedzonka; jeśli czujesz się samotny, stłamszony, zmęczony, sparaliżowany strachem lub zagubiony, to napisałem tę książkę właśnie dla ciebie.
Tak naprawdę wszyscy wiemy, jakiego związku szukamy – tylko jak go znaleźć? Większość ludzi przez całe życie gra na loterii w opcji na „chybił trafił”, licząc, że w końcu los podsunie im „tego jedynego” albo „tę jedyną”; ale nawet jeśli to się wydarzy, i tak nie mają pojęcia, jak podsycać płomień miłości na tyle długo, żeby uzasadnić inwestowanie w drugą osobę przez kilkadziesiąt lat.
W tej sytuacji trudno się dziwić, jeśli masz serdecznie dość tematu związków. Może wpadasz z jednego w drugi jak z deszczu pod rynnę, może cię przerażają, frustrują albo doprowadzają do rozpaczy – niezależnie od tego, którędy wiodła twoja dotychczasowa droga przez mękę bliskich relacji z innymi, ta książka to dla ciebie szansa na megaprzełom.
I tak, mówię też do tych, którzy czują, że w tym momencie radzą sobie z miłością całkiem nieźle. Możliwe, że ta książka oszczędzi wam bólu w przyszłości.
Do relacji miłosnej odnoszę się tu w kategoriach małżeństwa, ale nie musisz być po ślubie – ani w ogóle w żadnym związku – żeby skorzystać z tej książki i napisać swoją historię od nowa. Dlatego gdy na kolejnych stronach mowa o małżeństwie, dostosuj to do swojej sytuacji życiowo-związkowej.
Aha, a jeśli chajtasz się w najbliższej przyszłości, wchłoń te słowa jak gąbka i dopilnuj, żeby twój przyszły małżonek zrobił to samo. Uwierz mi, zobaczycie różnicę.
Ale jeśli sięgasz po tę książkę, żeby rozwiązać problem, który widzisz w kimś innym: mężu/żonie/chłopaku/dziewczynie/lasce na boku/kolesiu na doskok/partnerze/kochance, to nie znajdziesz w niej tego, czego szukasz. Tu na początek dowiesz się, że problemem jesteś ty sam_,_ i zobaczysz, jak to wpływa na twoją relację. Nie chodzi o to, żeby ustalić, kto jest winny (bo to jeszcze nikomu nie pomogło), tylko żeby odsłonić wszystkie błędne mechanizmy działania, jakimi się kierujesz. Kiedy już przebrniesz przez to grzęzawisko, na drugim brzegu stworzymy strukturę, która pozwoli ci nawiązać wspaniałą relację z drugim człowiekiem.
RELACJE SĄ WSZĘDZIE
A teraz odpowiedz szczerze: które związki w twoim życiu są dla ciebie drażliwym tematem? Która relacja przyszła ci do głowy jako pierwsza, kiedy zadałem to pytanie? Tak, ona też się liczy. Dzieje się tam coś, z czego możesz nawet nie zdawać sobie sprawy. A twoje życie jest funkcją rozmaitych związków. Całe życie, bez wyjątku. Sfera miłosna, kariera, zainteresowania, zwierzęta domowe, finanse, sukcesy – każdym z tych obszarów rządzą relacje.
Pierwsza na liście jest twoja więź z rodzicami – i w dzieciństwie, i dziś. A wszyscy wiemy, jak ta konkretna relacja może człowieka rozpieprzyć.
Potem mamy twój związek z obecnym albo przyszłym małżonkiem – to, jak się ze sobą dogadujecie (albo nie dogadujecie), będzie wpływać na ciebie codziennie przez kolejnych dziesięć, dwadzieścia albo osiemdziesiąt lat, od chwili przebudzenia po moment, gdy wieczorem życzycie sobie dobrej (albo koszmarnej) nocy.
Masz też relację z szefem i kolegami z pracy. Co, straszne z nich dupki? Więc ty też zachowujesz się jak dupek? Okej, ale w takim razie nie czekaj z zapartym tchem na awans.
Kolejna więź łączy cię z najlepszym przyjacielem. Macie tyle wspólnych wspomnień, część zabawnych, część mniej. Jest też twój nie najlepszy przyjaciel. I daleki znajomy, na którego czasem wpadasz na siłce… tylko jak on się nazywał…?
Ale na tym nie koniec. Jest jeszcze twój dentysta. Właściciel mieszkania, które wynajmujesz. Kurier, który bohatersko targa pod twoje drzwi cały ten badziew, który zamawiasz przez internet.
Na liście figurują też istoty innych gatunków niż ludzki. Twój pies, twój kot, twój chomik. Pies sąsiadów, ptak, który przesiaduje na drzewie naprzeciwko twojego okna. Nawet jeśli do nich nie zagadujesz – albo jeśli one nie odpowiadają – to i tak coś was łączy.
Sieć twoich relacji rozciąga się nawet na przedmioty nieożywione. Masz przecież jakiś stosunek do swojego samochodu czy domu, a nawet do ulubionej pary butów. Używam słów „relacja” i „związek” w szerszym znaczeniu, żeby podkreślić twoją więź z jakimś obiektem, miejscem, a nawet ideą.
Jesteś przywiązany do okolicy, w której się wychowałeś. Masz emocjonalny stosunek do potrawy, która zawsze poprawia ci humor. I pewnie się ze mną zgodzisz, że wielu z nas łączy nieco zbyt silna więź z naszymi smartfonami.
Twoja świadomość jest funkcją wszystkiego, czego jesteś świadomy, a ze wszystkim, czego jesteś świadomy, masz pewną relację.
Ej, nawet ze mną łączy cię jakaś relacja w momencie, gdy czytasz moje słowa albo ich słuchasz. Może myślisz: „Dobrze gada” albo „Co za stek bzdur!”.
Nawet związki, które na pozór nie istnieją, mimo wszystko stanowią jakąś formę relacji. Wciąż masz pewien stosunek do swojego byłego albo byłej, nawet jeśli nie rozmawiacie od lat. Singielstwo też jest swego rodzaju relacją. Masz jakiś stosunek do braku partnera. To relacja definiowana przez nieobecność.
Musisz zdać sobie z czegoś sprawę: każdy element twojego życia tak tętni relacjami, że ich jakość decyduje o jego jakości. To, jak sobie z nimi radzisz, determinuje, jak radzisz sobie ze wszystkim innym, a kluczem do sukcesu jest przestać się łapać na te same haczyki co zwykle i przejąć kontrolę nad sytuacją.
A jeśli nadal wmawiasz sobie z pełnym przekonaniem, że nie umiesz w związki, to cóż – masz przerąbane. Nic dodać, nic ująć.
Mam więc dla ciebie radę: Naucz się. I to szybko.
CO CIĘ TU CZEKA
Od bardzo dawna planowałem książkę o związkach, ale wiedziałem, że muszę wybrać odpowiedni moment. Dotąd prawie zawsze pisałem o tym, jak nadać swojemu życiu korzystną trajektorię dzięki fundamentalnej świadomości, co cię napędza. Jeśli jeszcze nie czytałeś moich poprzednich książek, sięgnij po nie teraz. Są przejmujące i odkrywcze. Dzięki nim w twoim przyborniku zamiast ołówków i spinaczy znajdą się narzędzia z turbodoładowaniem. Nie ma najmniejszego znaczenia, w jakiej kolejności przeczytasz te książki – po prostu zrób to, do ciężkiej cholery.
A co, jeśli można opracować realną strategię tworzenia satysfakcjonujących związków na jasnych zasadach? A co, jeśli możesz po prostu rozwiać tę aurę tajemniczości i przedrzeć się przez gąszcz swoich automatycznych myśli i zachowań, żeby wreszcie wziąć sprawy w swoje ręce?
Zanim do tego przejdziemy, chciałbym postawić sprawę jasno i krótko podsumować wszystko, czym NIE będziemy się zajmować w drodze do tego najwyraźniej niełatwego celu:
Czy udzielam w tej książce porad na temat komunikacji? Nie. To zbyt powierzchowne. W ten sposób próbujesz się po prostu dowiedzieć, jak sprzedać innym swój punkt widzenia. Zmień punkt widzenia, a komunikacja zmieni się razem z nim.
A może dostaniesz wskazówki, jak wpływać na partnera? Nie. W takim podejściu wszystko kręci się wokół niego. Patrz wyżej.
Czy w takim razie znajdziesz tu katalog typów osobowości (w tym modną nawijkę o narcyzach)? Pudło. To temat zajechany na śmierć, w dodatku ustawia cię w pozycji ofiary. Wprawdzie to żaden wstyd przyznać, że padłeś ofiarą trudnych okoliczności, ale nawet jeśli ostatecznie zatriumfowałeś, nie warto robić z tego sposobu na życie. I nie daj się nikomu przekonać, że jest inaczej.
To może jest to książka, dzięki której wyleczysz się z dawnych traum? Nie. Warto nad tym pracować, ale w tym miejscu się na tym nie skupiamy.
Podręcznik wybaczania? Nie (chociaż sporo pisałem o tym w innych książkach, więc… nie masz żadnej wymówki).
A co z lękiem przed zaangażowaniem, wścibskimi teściami, niesnaskami rodzinnymi, niewiernością (dawną albo obecną), kłopotami finansowymi, dziwacznymi (według ciebie) potrzebami seksualnymi, konfliktem wartości moralnych, sporami o etykę i wszystkimi innymi tematami, na które rozpisują się książki z tego gatunku? Nic. Tego też tu nie znajdziesz, chociaż to, co odkryjesz, z dużym prawdopodobieństwem rozjaśni ci niejedną z tych kwestii, a droga do prawdziwej bliskości wreszcie stanie przed tobą otworem.
W takim razie czym się tu zajmiemy? Świetne pytanie. Zajmiemy się tobą, a konkretnie tym:
• jak zachowujesz się w związkach,
• dlaczego twoje relacje mają podobny, przewidywalny przebieg,
• jak to wszystko wpływa na twoje życie,
• i wreszcie, co najważniejsze, jak możesz stworzyć od nowa swoją teraźniejszość i przyszłość.
Pokażę ci, co musisz ogarnąć, zanim zaczniesz relację (a jeśli już jesteś w związku, czeka was nowy początek… HURRA!); jak zarządzać samym sobą, kiedy relacja trwa; i wreszcie temat, który wszyscy wolą przemilczeć: jak skończyć relację – co przyda się nawet tym, którzy nie zamierzają tego nigdy zrobić.
A co ta książka oznacza dla ciebie teraz?
Oznacza tyle, że jeśli chcesz, żeby to, co tu napisałem, naprawdę zadziałało, zadziałało, że f*ck – musisz wskoczyć do króliczej nory i przyjąć wszystko bez zastrzeżeń, całkowicie i totalnie. Wejdź w to całym sobą i zamiast zasłaniać się swoimi typowymi wykrętami, otwórz się na coś nowego, nawet jeśli wyda ci się to przerażające albo skomplikowane, nawet jeśli uznasz, że w twoim przypadku to się nie sprawdzi. Tu nie ma miejsca na podchody typu: „zanurz-palec-w-basenie-i-sprawdź-jak-się-czujesz”. Potrzebne jest nastawienie w stylu „rzuć-wszystko-w-cholerę-i-skacz-na-główkę”. Nie zawsze działam w ten sposób w mojej pracy. Zwykle proponuję klientowi: „wybierz, co ci odpowiada, a resztę odrzuć”, ale nie tym razem. Dlatego musisz pozwolić, żeby moje słowa zakorzeniły się w twoim umyśle. Czytaj, a potem odkładaj książkę i kwestionuj swój dotychczasowy sposób życia, wyplątuj się ze ślepego przywiązania do pewnych przekonań – wtedy dasz sobie mnóstwo przestrzeni na to, żeby zaskakiwać, tworzyć od nowa i inspirować samego siebie.
Ale przez cały czas bądź wierny ścieżce, którą tu wyznaczyłem. Żadnego zbaczania z trasy.
Jeśli chcesz, żeby to naprawdę zadziałało, zadziałało, że f*ck,
musisz przyjąć wszystko bez zastrzeżeń.
Może to pierwsza moja książka, po jaką sięgnąłeś, a może druga, trzecia albo czwarta –jeśli masz jakiekolwiek pojęcie o mnie i mojej koncepcji rozwoju osobistego, to na pewno wiesz, że często podchodzę do różnych spraw w zupełnie nieintuicyjny sposób. Tak jest i tym razem.
Jednego możesz być pewien: znajdziesz tu wszystkie składniki niezbędne do stworzenia realnej, trwałej, głębokiej więzi z drugim człowiekiem, zdrowego i autentycznego związku, w którym naprawdę wyrazisz siebie – tyle że nie uda ci się to, jeśli będziesz kurczowo trzymać się swoich poglądów na to, jak powinny wyglądać relacje. Dopóki nie pożegnasz się ze starymi przekonaniami, nie zrobisz miejsca na nic nowego. Musisz być śmiały, dociekliwy i otwarty na inną, czasem niewygodną perspektywę. Spokojnie, na kolejnych stronach będziesz miał jeszcze mnóstwo okazji, żeby protestować i obstawać przy dawnych rozwiązaniach. Kiedy (nie „jeśli”) do tego dojdzie, mam jedną prośbę. Ogarnij się sam. Nie zamierzam cię przekonywać, żebyś przemyślał na nowo swój związek i rolę, jaką w nim odgrywasz. Nie będę marnować na to czasu, to twoje zadanie, nie moje.
Chwilami poczujesz przypływ inspiracji, a chwilami będziesz zdezorientowany, wściekły, obojętny albo zrezygnowany. W porządku – zauważ, co czujesz, nazwij ten stan, a potem odłóż go na bok i idź dalej. Krótko mówiąc, musisz zarządzać sobą w taki sposób, żeby zejść na głębszy poziom i wygospodarować w swoim wnętrzu miejsce na coś nowego.
No dobrze, to gdzie teraz? Na dno. Na samo dno, żeby dotrzeć do prawdy. Nie czyjejś wersji prawdy, tylko obiektywnej rzeczywistości tego, co dzieje się w twoim związku.Jeśli chcesz mieć nadzieję na realną zmianę, jeśli chcesz nauczyć się nawiązywać i utrzymywać zdrowe relacje, najpierw musisz przyznać, że twój obecny związek nie działa. To niezbędny pierwszy krok. Może chwilami jest okej, czasem całkiem spoko, a raz na ruski rok dobrze albo bardzo dobrze. A może przez cały czas masz wrażenie, że toniesz w szambie. Tak czy inaczej musisz pozbyć się starych przyzwyczajeń, żeby stworzyć nowe.
Niestety wielu z nas zachowuje się jak kierowca, który ma lekko nieszczelną oponę. Zamiast ją naprawić albo wymienić jak człowiek zdrowy na umyśle, codziennie rano w drodze do pracy zatrzymujesz się na stacji benzynowej, dopompowujesz koło i twierdzisz, że masz sprawny samochód. W rzeczywistości jest sprawny tylko na tyle, żeby dowieźć cię do pracy, ale powietrze uchodzi z opony z każdym obrotem, kilometr po kilometrze. A dziura robi się coraz większa. Jutro, pojutrze i popojutrze odprawisz ten sam idiotyczny rytuał – dopompujesz oponę, żeby „naprawić ją” na kolejny dzień.
A przecież tak łatwo byłoby rozwiązać ten problem, załatwić sprawę raz, a dobrze – tyle że nie będziesz na to gotowy, dopóki wreszcie nie przyznasz, że to, co masz, to, co robisz, po prostu się nie sprawdza. Nawet jeśli jakoś sobie radzisz, to przecież chyba może być lepiej, prawda?
Kierkegaard powiedział:
„Ludzie godzą się na taki poziom rozpaczy, jaki są w stanie znieść, i nazywają to szczęściem”.
To samo dotyczy naszych relacji. Niektórzy godzą się na samotność, ale pozostają optymistami, ćwiczą pozytywne myślenie i wmawiają sobie, że są szczęśliwi w swoim singielstwie. Inni godzą się na związek pełen niepokoju, cierpienia, frustracji lub wycieńczenia, ale uparcie obstają przy wersji, że wszystko jest w porządku. Okej, pompuj dalej tę pieprzoną oponę, kotku. Może pociągniesz na niej jeszcze jeden dzień.
Tylko pamiętaj: twoje relacje, i te dobre, i te złe, odbijają się echem w całym twoim życiu.
Jeśli jeździsz z nieszczelnym kołem, ma to na ciebie realny wpływ, nawet jeśli sobie tego nie uświadamiasz. To kolejna drobna sprawa do załatwienia, mikrostres pogłębiający twoją ogólną spinę, jeden z miliona problemów, które absorbują twoją uwagę, mącą ci w głowie i odbierają siły. Nawet gdy myślisz o czymś innym, od czasu do czasu zastanawiasz się przelotnie, czy dojedziesz do celu w jednym kawałku, ile jeszcze wytrzyma to koło, skąd weźmiesz pieniądze na nową oponę albo kiedy znajdziesz czas, żeby pojechać do wulkanizatora.
_Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej._