Miłosna ruletka - ebook
Miłosna ruletka - ebook
Bogaty i wpływowy Sebastian Case zabiera w podróż służbową do Las Vegas swoją skromną, lecz bardzo kompetentną asystentkę. W stolicy hazardu Missy niespodziewanie rzuca pracę i z dnia na dzień przeistacza się z szarej myszki w piękną zmysłową kobietę. Sebastian traci dla niej głowę. Gotów jest zrobić wszystko, by ją zatrzymać, nawet przyjąć szalony zakład, który Missy proponuje...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9588-6 |
Rozmiar pliku: | 601 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kolorowe światła mrugały, zachęcając go, by spróbował szczęścia: a nuż wygra? Ale Sebastiana hazard nie pociągał. Idąca przed nim para sześćdziesięciokilkulatków zatrzymała się; żona upierała się, że bufet znajduje się na lewo, mąż – że na prawo.
– O, ten młody człowiek nam pomoże! – zawołała kobieta, zanim Sebastian zdążył ich wyminąć. Przez moment szukała na jego piersi identyfikatora. – Przepraszam, nie bardzo wiemy, jak trafić do bufetu...
Wzięła go za pracownika hotelu. Nic dziwnego. Był zapewne jedynym gościem w kasynie, który miał na sobie garnitur.
– Muszą państwo iść prosto, a potem lekko w prawo. – Wskazał im ręką drogę.
– No widzisz? Miałam rację – powiedziała żona do męża, choć racji nie miała. – Dziękujemy, młody człowieku.
Skinąwszy głową, Sebastian skierował się ku windom. Miał nadzieję, że w wynajętym apartamencie na piętnastym piętrze zastanie Missy. Znikła niepostrzeżenie sześć godzin temu, kiedy prowadził telekonferencję z prawnikami, omawiając ostatnie szczegóły kupna Smythe Industries.
Zostawił jej trzy wiadomości na poczcie głosowej i wysłał cztery esemesy. Nie dostał odpowiedzi. Missy była najlepszą asystentką, jaką można sobie wymarzyć. Oby nie wpakowała się w kłopoty.
Las Vegas, barwne i hałaśliwe, wsysa turystów, oferując im mnóstwo atrakcji, a potem wypluwa ich bogatszych o wrażenia, lecz uboższych o pieniądze. Czy Missy, dziewczyna z małego miasteczka w zachodnim Teksasie, padła ofiarą blichtru? Czy krąży wśród automatów i traci pieniądze? A może opuściła hotel, może została napadnięta...
Przy stoliku, który mijał, rozległy się okrzyki radości. Dobrze, że komórkę miał nastawioną na tryb wibracyjny, boby jej nie usłyszał. Missy wreszcie odpowiedziała, ale przeraził go temat wiadomości: „Moja rezygnacja”.
Nie wierzył własnym oczom. Missy chce odejść? Pracowali razem od czterech lat. Stanowili zespół. Wcisnął jej numer. Po czterech dzwonkach usłyszał pocztę głosową.
– Zadzwoń do mnie – rzekł, po czym, nie czekając na telefon, wysłał esemesa: „Gdzie jesteś?”.
Pół minuty później nadeszła odpowiedź: „W barze”.
„Którym?”. „W Zadorze”. W porządku. Skręcił w lewo. Po pięciu minutach dotarł na miejsce. Czerwone tapety, ozdoby z czarnej laki, sztuka azjatycka... Miał wrażenie, jakby nagle znalazł się na drugim końcu świata. Wzdłuż ściany stały olbrzymie podświetlone akwaria, w których pływały trzydziestocentymetrowe ryby koi.
Rozejrzał się po sali. Jego uwagę przyciągnęła rudowłosa dziewczyna w krótkiej sukience odsłaniającej zgrabne łydki i szczupłe kostki. Siedząc na stołku, rozmawiała z barmanem. Nie słyszał jej głosu, podejrzewał jednak, że musi być niski, zmysłowy, lekko ochrypły. Niczym zahipnotyzowany ruszył w jej stronę. Dopiero po kilku krokach przypomniał sobie, po co przyszedł. Ponownie się rozejrzał. Missy nie było. Później jej poszuka. Na razie musi poznać rudowłose stworzenie.
– Nie żartuj! Serio?
Sebastiana przeszył dreszcz; głos wydał mu się znajomy.
– Missy? To ty?
Odwróciwszy się, jego asystentka rzuciła mu powłóczyste spojrzenie. Gdyby to była jakakolwiek inna kobieta, uznałby, że z nim flirtuje.
– Witaj, Sebastianie. – Wskazała stojący obok pusty stołek. – Joe, nalej mojemu szefowi kieliszek tequili.
Sebastian usiadł. Gdzie jej okulary? Wpatrywała się w niego wielkimi piwnymi oczami.
– Co... Dlaczego... Twój mejl... Gorszego momentu na rezygnację nie mogłaś wybrać.
Przesunęła kieliszek w jego stronę.
– Lepszego nie będzie.
Wypił tequilę. Nawet nie poczuł smaku. Odkąd wysiedli z samolotu, Missy skróciła włosy o jakieś dwadzieścia centymetrów. Teraz w lekkich falach opadały na ramiona. Czy zawsze miały tak piękny kasztanowy odcień? Korciło go, by wsunąć palce w te ogniste loki, owinąć je wokół nadgarstka. Przeniósł wzrok niżej. Miejsce kostiumu, jaki zwykle nosiła, zajęła obcisła czarna sukienka z dekoltem podkreślająca piersi oraz jasną gładką skórę.
Kobieta, którą znał, była skromna. Kobieta przy barze emanowała seksem.
– Słucham? – spytał oszołomiony.
Nie mógł oderwać oczu od jej piersi. Wyobraził sobie, jak tuli do nich twarz, jak pieści je ustami i językiem, jak... Przeraził się intensywności własnych pragnień. Odurzający zapach perfum pozbawiał go rozumu.
– Sebastianie...
– Tak? – Zmusił się, by podnieść oczy.
– Co ci jest?
Missy uśmiechnęła się. Dobrze wiedziała, co mu jest. Szelma jedna! Gdzie się podziała ta skromna dziewczyna, na której polegał od czterech lat? Może zabranie jej do Las Vegas nie było najlepszym pomysłem.
– Nic – odparł. Nie był w stanie zebrać myśli. Wbił wzrok w pusty kieliszek. Może go odurzono? – O czym rozmawialiśmy?
– O mojej rezygnacji.
Jej słowa go otrzeźwiły.
– Czego chcesz? Awansu? Podwyżki?
– Wyjść za mąż i mieć dzieci.
Zawsze sądził, że Missy zależy na pracy. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że ma również życie prywatne, przyjaciół, kochanków, ale jakoś nigdy o tym nie myślał.
– Nie musisz w tym celu składać wymówienia.
– Mylisz się. Muszę.
– Chcesz powiedzieć, że to przeze mnie nie możesz założyć rodziny?
– Tak. – Spuściła wzrok, jakby nie chciała, aby wyczytał cokolwiek z jej oczu.
– Nie rozumiem.
Skinął na barmana, wskazując swój kieliszek, ale potrząsnął głową, gdy ten zerknął na kieliszek Missy. Nie wiedział, ile wypiła. Nie sprawiała wrażenia pijanej, ale czy trzeźwa podjęłaby decyzję o odejściu z firmy?
– Niemal codziennie pracuję do późna – oznajmiła – a kiedy wracam do domu, ty dzwonisz, żebym zmieniła ci rezerwację albo umówiła wszystkich na telekonferencję. Zdarza się, że cały tydzień przygotowuję dla ciebie prezentację, a w weekend wprowadzam zmiany.
Za wiele wymagał? O to jej chodzi? Może miała rację. Przywykł do tego, że zawsze może na niej polegać.
– Nie odpuszczasz, nie bierzesz urlopów, więc i ja pracuję na okrągło.
– Okej. Obiecuję, że weekendy będziesz miała wolne.
– Chodzi o wszystko, nie tylko o weekendy. O to, że umawiam cię na wizyty lekarskie i przegląd samochodu. Że zamawiam ekipę, która remontuje twój dom. Że wybieram kafelki, kolor farby, klamki i krany. Na miłość boską, to twój dom. To ty powinieneś decydować o takich rzeczach.
– Podoba mi się twój gust.
– Urządzaniem domu powinna zajmować się żona.
– Nie mam żony.
– Jeszcze nie. – Westchnęła. – Twoja mama mówiła, że spotykasz się z Kaitlyn Murray.
– Jesteśmy przyjaciółmi.
– Widujecie się od pół roku – kontynuowała Missy. – Podobno to najdłużej, odkąd...
Odkąd sześć lat temu się rozwiódł. Nie był przeciwnikiem małżeństwa. Może ożeniłby się ponownie, gdyby nie Chandra; przez nią stracił zaufanie do kobiet i chęć do ustabilizowania się. Kobiety szybko się przekonywały, że zamiast na nich Sebastian woli skupiać się na interesach. Na pomnażaniu pieniędzy i rozwoju Case Consolidated Holdings.
– Okej, nie będziesz więcej załatwiała moich prywatnych spraw. Zostaniesz?
– Nie, Sebastianie. Nie zmienię zdania – oświadczyła Missy. – Odchodzę z końcem tego tygodnia.
– Napisałaś o dwóch tygodniach wypowiedzenia.
– Równie dobrze mogłam napisać o czterech. Mam co najmniej tyle zaległego urlopu. – Napotkawszy wzrok barmana, wskazała na swój kieliszek.
– Nie za dużo wypiłaś? – Sebastian ujął jej dłoń i nagle poczuł, jak serce mu wali. Chryste, co się dzieje? Przecież to jest Missy Ward. Nigdy nie było między nimi żadnej chemii. On był odpowiedzialnym i rozsądnym człowiekiem, tyle że dziś, wpatrując się w rudowłosą piękność, całkiem o tym zapomniał.
– Nie jesteś moim ojcem – wyszarpnęła rękę – więc nie mów mi, co mogę, a czego nie.
Potarł kciukiem palce. Nadal czuł ciepło jej dłoni.
– Nie poznaję cię, Missy.
– Bo nie jestem tą Missy, którą znałeś. – Jednym haustem opróżniła pół kieliszka, po czym dodała: – Wiesz, jaki dziś dzień?
– Piąty kwietnia. Jutro wieczorem zaczyna się nasze doroczne spotkanie na szczycie.
Raz do roku kierownicy działów i filii Case Consolidated Holdings spotykali się, omawiali plany na przyszłość, ustalali spójną strategię.
– Dziś są moje urodziny.
Psiakrew. Znów wyleciało mu z głowy. Na ogół ktoś przynosił kartkę, którą wszyscy podpisywali, a biurko Missy zdobiły balony. Wtedy pamiętał. Ale czasem bywał zaaferowany, tak jak teraz tym spotkaniem... Oj, kiepski z niego szef, jeśli nie potrafi zapamiętać urodzin drugiej najważniejszej kobiety w swoim życiu.
– Przynajmniej kupiłem ci coś fajnego? – zapytał.
– Owszem. – Uśmiechnęła się. – Bilet do spa, w którym przeszłam metamorfozę.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą w tym barze. – Trochę poniewczasie ugryzł się w język. Większość gości stanowili mężczyźni, a nieliczne kobiety były sporo od niej starsze i raczej zaniedbane.
Zmrużyła oczy.
– Dziękuję. Świadomość, że wyglądam ponętniej od tych babć przy kości, podbudowała moje ego.
Zrobiło mu się głupio. Chciał dobrze, a wyszło... Najchętniej zabrałby ją na górę, zdarł z niej sukienkę i pokazał jej, jaka jest seksowna. Uspokój się! – rozkazał sobie w myślach. Podążał z zawrotną szybkością w niebezpiecznym kierunku. Ta piękna kusicielka sprawia, że tracił samokontrolę.
– Naprawdę wyglądasz niesamowicie. Przysięgam.
– Niesamowicie jak na trzydziestkę?
No tak, okrągła rocznica. Kobiety nie lubią okrągłych rocznic, zwłaszcza te, którym zegar biologiczny tyka.
– Seksownie. Fantastycznie.
Missy skrzywiła się.
– Pewnie uważasz, że niepotrzebnie się martwię? – Na moment ucichła, dając mu szansę wtrącić swoje trzy grosze. Przezornie milczał. – Po prostu zawsze mi się wydawało, że w wieku dwudziestu ośmiu lat wyjdę za mąż. To idealny wiek do małżeństwa, nie sądzisz? Wcześniej miałabym czas na pracę, na podróże, wyszumiałabym się, popełniłabym parę błędów.
On widział Missy jako domatorkę kochającą spokój i ciszę. To znaczy, tak ją widział do dziś. Bo dziś zmieniła się w kocicę, która... – przysunąwszy się, pocałował ją lekko w policzek – ...która smakowała jak zakazany owoc.
Przyłożyła rękę do policzka.
– Co to było?
– Urodzinowy całus.
– Mam nadzieję, że humor nadal będzie ci dopisywał, kiedy zobaczysz, ile wydałam na swój prezent.
Sebastian wzruszył ramionami.
– Jesteś warta każdej ceny.
Dlaczego wcześniej nie zauważył, jakie ma zmysłowe usta? Jak idealnie wykrojone? Aż się chciało zmazać z nich czerwoną szminkę. Nagle, bez ostrzeżenia, wyciągnęła rękę i walnęła go w ramię.
– Ale z ciebie palant!
Po tych słowach zsunęła się ze stołka i ruszyła w kierunku drzwi. Pocierając obolałe ramię, Sebastian patrzył za nią zdumiony. Jak na tak kruchą istotę, potrafiła nieźle przyłożyć. Po chwili zeskoczył ze stołka, rzucił na blat kilka banknotów i pognał za Missy.
Nie była przyzwyczajona do chodzenia na dwunastocentymetrowych obcasach, więc bez trudu ją dogonił i objął, gdy się potknęła.
– Dokąd teraz?
– Idę świętować. – Odepchnęła jego rękę.
Kołysząc biodrami, zaczęła się oddalać. Nie spuszczał z niej oczu. Chandra, która składała się z samej skóry i kości, nieustająco się odchudzała. Brakowało jej tego, co kochał u kobiet: pełnych jędrnych piersi. Może dlatego stracił zainteresowanie seksem? A może znudził mu się jej egoizm oraz kłamstwa o ciąży, którymi go karmiła, ilekroć poruszał temat rozwodu. Gdy rozmyślał nad rozpadem swojego małżeństwa, Missy skręciła w prawo. Niewiele się zastanawiając, podążył jej śladem. Znalazł ją przy stole z ruletką.
– Na miłość boską, co zamierzasz? – spytał.
Wyciągnęła z torebki plik banknotów.
– Grać. I nie odejdę, dopóki wszystkiego nie przegram.
Zakochała się w Las Vegas, gdy weszła do hotelowego holu. Brzęk automatów skojarzył się jej z ostatnim szkolnym dzwonkiem przed wakacjami. Migające światła i szansa wygranej na każdym kroku obudziły w niej dziecięcą chęć przygody.
Zaciskając rękę na jej ramieniu, Sebastian usiłował zasłonić sobą koło ruletki.
– Nie, Missy. Ruletka to najgorsze, co może być. Już lepszy jest blackjack; szansa wygrania jest większa.
Przeszył ją dreszcz. Wiedziała, że z Sebastianem nie ma żartów. Bogaty, silny i ambitny, kontrolował każdy aspekt swojego życia. Nigdy nie odpoczywał. Rzadko się uśmiechał. Od pracowników wymagał poświęcenia, dyspozycyjności, perfekcji.
Gdyby zdawała sobie sprawę, w co się pakuje, pewnie nigdy nie zgodziłaby się zostać asystentką szefa. A ona, nieświadoma niczego, uległa czarowi Sebastiana.
– Co z tego? – Wzruszyła ramionami.
– Chyba oszalałaś. Ile tu masz forsy? – Zabrał jej plik banknotów i zagwizdał cicho.
Bojąc się, że będzie chciał się zabawić w rycerza i schować pieniądze, szybko mu je wyrwała.
– Starczy na wymarzoną suknię ślubną.
– A ile ta wymarzona kosztuje? – spytał rzeczowo.
– Pięć tysięcy dolarów.
– Sporo.
– Owszem. – Missy unikała kontaktu wzrokowego. – Oszczędzałam dwa lata. Trzy razy w tygodniu jadałam kanapki z tuńczykiem. Ubrania kupowałam na wyprzedażach. Na kino i kolację w mieście pozwalałam sobie najwyżej raz w miesiącu.
– To niemałe wyrzeczenia – przyznał z powagą, choć w jego oczach dostrzegła żartobliwy błysk.
Prychnęła pod nosem. On mówi o wyrzeczeniach? On, który zapłacił osiemset tysięcy za dom, bo spodobała mu się dzielnica, a potem kazał dom zburzyć i za kolejne dwa miliony wybudował nowy odpowiadający jego standardom. Nowy, w którym prawie w ogóle nie bywał, bo większość czasu spędzał w biurze.
– A żebyś wiedział! – warknęła sfrustrowana. Wszystko ją denerwowało i wyładowywała złość na swoim Bogu ducha winnym szefie. – Nie jesteś ciekaw, dlaczego postanowiłam przeputać forsę w kasynie, zamiast w sklepie z sukniami ślubnymi?
– Jestem ogromnie ciekaw. – Mówił spokojnym, wyważonym tonem negocjatora strażaka, który usiłuje przekonać wariatkę, by zeszła z gzymsu i wróciła do mieszkania. – Chodź, usiądziemy sobie w jakimś cichym kąciku i wszystko mi opowiesz.
– Nie interesują mnie żadne ciche kąciki. Całe życie siedziałam w kąciku. Wreszcie chcę zaszaleć.
Wyraz dezaprobaty na jego twarzy nie zrobił na niej wrażenia. Miała dość bycia szarą myszką, która nieśmiało popiskuje. Chciała w końcu ryknąć niczym lwica.
W dzieciństwie nie zachowywała się jak przystało na córkę pastora z małego miasteczka: przeciwnie, nikogo nie słuchała, łamała zasady, rodzicom ciągle przysparzała kłopotów. Ale była szczęśliwa. Beztroskie dzieciństwo skończyło się, kiedy chodziła do szkoły średniej. Właśnie wtedy matka miała wylew. Częściowo sparaliżowana wylądowała na wózku inwalidzkim. Missy musiała szybko dorosnąć. Pomagała mamie, dopóki ta nie zmarła tuż po jej dwudziestych piątych urodzinach.
– Nie wystarczy ci wrażeń na jeden dzień? – zapytał Sebastian. – Przeszłaś całkowitą metamorfozę. Upiłaś się w barze... Odprowadzę cię do pokoju, dobrze? Jutro czeka nas ciężki dzień.
– Przecież jeszcze nie obstawiłam. – Obróciła się do stołu. – Poproszę żetonów za pięć tysięcy.
Sebastian zakrył ręką stos banknotów.
– Zastanów się, co robisz. To dużo pieniędzy. Dwa lata oszczędzania i wyrzeczeń.
Próbowała go odepchnąć. Była niczym mrówka, która walczy ze słoniem. Sebastian promieniował ciepłem. W nozdrza uderzył ją zapach jego wody po goleniu.
– Wiem, co robię – skłamała. Nie miała żadnego planu. Może zamierza popełnić największy dotąd błąd. Było jej wszystko jedno. Po raz pierwszy od piętnastu lat kierowała się instynktem, nie rozumem. I czuła się wspaniale.
– Proszę pani... – Do rozmowy wtrącił się krupier.
Missy dźgnęła Sebastiana łokciem w żebra. Odzyskała pieniądze.
– Za pięć tysięcy – oznajmiła, odwracając się tyłem.
Zawsze posłusznie wykonywała jego polecenia, tak jak wcześniej wykonywała polecenia ojca. Ileż to razy gryzła się w język, zamiast wyrazić własną opinię! Niełatwo pozbyć się starych nawyków.
Nagle zorientowała się, że krupier wprawił koło w ruch. Nie zdążyła obstawić! Bębniąc palcami o krawędź stołu, czekała, by kulka wpadła do przegródki.
– Nie wyrzucaj pieniędzy – szepnął Sebastian.
– Dlaczego? – Co za frajda być w Vegas i nie zagrać, nawet gdyby potem miała pluć sobie w brodę. – Były przeznaczone na suknię ślubną, której już nie kupię.
– Nie przesadzaj. Jeszcze się zakochasz.
– Miałam narzeczonego. – Przyszło jej do głowy, że Sebastian nic o niej nie wie. – Rzucił mnie.
Rzucił ją wczoraj, dzień przed jej urodzinami. Spotykali się trzy lata, teraz znów była w punkcie wyjścia. Nie, gorzej. Była trzy lata starsza, a wolnych mężczyzn było mniej niż przed trzema laty.
– Przykro mi.
– Słusznie. To twoja wina.
– Moja? Dlaczego?
Zwykle patrzył na nią obojętnie, a teraz tak, jakby miał przed sobą pyszną czekoladową pralinkę. Missy, zbita z tropu, zaczęła się jąkać.
– Zer...zerwał ze mną, b...bo nie chciałam przestać pracować dla ciebie.
– A w czym mu to przeszkadzało?
Uważał, że jestem w tobie zakochana.
Oczywiście to nieprawda. Okej, może na samym początku była w nim zakochana, mniej więcej przez pierwszy rok. Ale potem pojawił się Tim i odkochała się w Sebastianie. Tym bardziej że on nie odwzajemniał jej uczuć. Zresztą pochodzili z dwóch różnych światów. On umawiał się z kobietami mającymi pieniądze i pozycję. Znała takich. Przez jakiś czas w liceum spotykała się z chłopcem, synem najbogatszego człowieka w miasteczku, który obiecywał jej, że razem wyjadą z Teksasu.
– Nie lubił, kiedy rzucałam wszystko i gnałam do firmy, ilekroć zadzwoniłeś. Wszystkie nasze kłótnie wybuchały z twojego powodu. Dawno powinnam była złożyć wymówienie.
– Dlaczego tego nie zrobiłaś?
Nie mogła odpowiedzieć. Musiałaby przyznać, że rezygnacja z pracy w Case Consolidated Holdings byłaby równoznaczna z odrąbaniem sobie ręki. Po prostu Sebastian był jej potrzebny do życia. Jak powietrze.
Ależ jest żałosna!
– Właśnie złożyłam. – Tyle że za późno, bo wczoraj Tim ją poinformował, że poznał swój ideał, swoją bratnią duszę, i zamierza się z nią ożenić. – Czekałam dwa lata, żeby mi się oświadczył... – Głos uwiązł jej w gardle.
A tę nową postanowił poślubić już po miesiącu znajomości. Łzy napłynęły jej do oczu. Zamrugała, usiłując się ich pozbyć. Była nieatrakcyjna, nic niewarta. Jeśli rzucił ją sprzedawca farmaceutyków, to kto ją zechce?
– Proszę obstawiać! – zawołał krupier.
Gracze zaczęli układać żetony. Missy przesunęła swój stos na czerwone.
– Nie rób tego – powiedział Sebastian. To było żądanie, nie prośba.
– Dlaczego? – zapytała butnie. Jakim prawem jej rozkazuje? – Co mam do stracenia? Nic.
– Kup sobie nowy samochód. Wpłać ratę na dom. Wydaj na coś, czym się będziesz cieszyć dłużej niż dwadzieścia sekund.
Mądra rada. Tyle że patrząc na nowy samochód, myślałaby o sukni ślubnej, o metrach lejącej się białej satyny i koronki. Rozkloszowany dół, gorsetowa góra. Dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy zaczęli z Timem rozmawiać o przyszłości, wycięła zdjęcie z pisma o strojach ślubnych.
– Wiesz co? – Może trzydzieste urodziny wcale nie są końcem świata? Cały dzień chciała zrobić coś szalonego. Może dziś był ten dzień? – Załóżmy się.
Sebastian zrezygnowany oparł ręce na biodrach.
– O co?
Krupier wprawił koło w ruch. Missy słyszała brzęk toczącej się kulki. Wiedziała, że jej szansa wygrania wynosi niemal pięćdziesiąt procent. Nieźle.
– Jeśli kulka zatrzyma się na czarnym, to przegrałam. Wtedy wycofam rezygnację. – Uśmiechnęła się smutno.
– A jeśli na czerwonym? – zapytał, czując, że nadciągają chmury burzowe.
Missy oblizała wargi. Utkwił w nich spojrzenie. Patrzył zafascynowany, nie mogąc oderwać od nich wzroku. Jeszcze moment się wahała. Była silnie pobudzona. Wiedziała, że tylko jeden mężczyzna zdoła zaspokoić jej pragnienia. Przesunęła lewą nogę, ocierając udem o jego udo. Sebastian wyprostował się i zastygł w bezruchu.
Missy, zaintrygowana, przysunęła się kilka centymetrów bliżej. Spódnica podjechała do góry, odsłaniając kawałek uda nad pończochą. Nowa koronkowa bielizna dodawała jej pewności siebie i seksapilu.
Ileż to razy, spoglądając na Sebastiana, marzyła o tym, by przyłożyć dłoń do ciała ukrytego pod doskonale skrojonym garniturem. I nagle zrozumiała, jak chce uczcić trzydzieste urodziny.
– Jeśli wygram, jeśli kulka zatrzyma się na czerwonym, wtedy spędzisz ze mną noc – szepnęła mu do ucha.
– Miałbym cię wykorzystać? Mowy nie ma!
Roześmiała się cicho. Chyba nie mówi serio? Jeśli ktokolwiek by kogoś wykorzystywał, to raczej ona jego.
– Jedna noc – szepnęła, zagłuszając głos rozsądku. – Niczego więcej nie pragnę.
– To śmieszne! – rzekł Sebastian, ale się nie cofnął.
– Czarne i spełnia się twoje życzenie. Czerwone i spełnia się moje.
Kulka zwalniała. Jeszcze kilka sekund...
Missy wsunęła rękę pod klapę jego marynarki. Przez materiał koszuli zaczęła wolno gładzić tors. Usłyszała, jak Sebastian wciąga powietrze. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, wyobrażając sobie, jak leżą na łóżku.
– Dlaczego to robisz? – Objął ją w pasie.
– Bo mam urodziny. – Bo pragnę cię od czterech lat, ale do głowy mi nie przyszło, że ty mnie również. – Bo jesteśmy w Vegas.
– W porządku – mruknął, przytulając ją mocniej. – Zakład stoi.ROZDZIAŁ DRUGI
Kulka wpadła do czerwonej przegródki. Missy nie patrzyła na koło, nie słuchała krupiera. Po prostu wyczuła, jak Sebastian sztywnieje. Cały.
– Trzydzieści, czerwone – oznajmił krupier, potwierdzając jej wygraną.
Miała ochotę zakrzyknąć z radości, ale powstrzymała się, widząc ponurą minę Sebastiana.
– Wygrałam – powiedziała cicho.
– Tak, pięć tysięcy.
– I noc z tobą – przypomniała mu, przyciskając żetony do piersi.
Mężczyzna wygrany w ruletkę. Gdyby jej rodzina kiedykolwiek to odkryła! Z drugiej strony każdy wie, że to, co się dzieje w Vegas, pozostaje tutejszą tajemnicą.
Jedna noc. Jedna niezapomniana noc. Tylko tyle i aż tyle. Zmiękły jej kolana.
– Odbierzmy pieniądze i wynośmy się stąd – warknął.
– Chcesz jak najszybciej spłacić dług? – zażartowała.
Ujął ją za łokieć i odciągnął od stołu. Nie wiedziała, czy bał się, że znów zacznie obstawiać, czy spieszył się do sypialni. Na myśl o tym, co zrobiła i co ją czeka, zakręciło się jej w głowie. Przytrzymał ją, by nie upadła.
– Co się dzieje?
Ona, Missy Ward, prosta dziewczyna z zachodniego Teksasu, ma spędzić noc z seksownym Sebastianem Case’em. Gdyby babki z pracy ją widziały!
– Nic. Nie przywykłam do tak wysokich obcasów, a ty stawiasz strasznie długie kroki. – Utkwiła spojrzenie w jego szarych oczach. – Najwyraźniej chcesz jak najszybciej znaleźć się w moim łóżku.
Z jego twarzy nie sposób było nic wyczytać.
– Wolę odejść jak najdalej od hazardowych pokus.
Dominował nie tylko dlatego, że był od niej co najmniej o głowę wyższy. Po prostu taki miał styl bycia. Lubił przejmować kontrolę. Był stworzony do prowadzenia firmy; podobnie jak jego dwaj bracia odznaczał się siłą i determinacją. Wielokrotnie podziwiała, jak łagodzi konflikty, które co rusz wybuchały między Maxem a Nathanem.
Zawsze był opanowany, spokojny i skupiony. Bez względu na sytuację nie tracił zimnej krwi. W przeciwieństwie do niej, Missy.
– Ach, tak? – Zatrzepotała rzęsami. – Miałam nadzieję, że chcesz zacząć spłacać dług.
– Najpierw odbierzmy pieniądze. – Wyjąwszy jej z ręki żetony, wskazał głową kasę. – Potem pójdziemy na górę i omówimy twój szalony pomysł.
Nie, zaprotestowała w duchu. Założyli się. Uczciwie wygrała!
– Niczego byśmy nie omawiali, gdybyś to ty wygrał – mruknęła, usiłując dotrzymać mu kroku. – Nie zmienię zdania. Możemy omówić jedynie to, o której rano pozwolę ci wstać.
Kobieta za okratowanym okienkiem przestała liczyć banknoty. Popatrzyła to na Sebastiana, to na Missy, i westchnąwszy, ponownie przystąpiła do liczenia.
– Mów ciszej.
– Dlaczego? Chyba że się mnie wstydzisz?
– Nie bądź śmieszna.
– Więc o co chodzi?
Missy znała to spojrzenie: gdy Sebastian mrużył oczy, nawet wiceprezesi Case Consolidated Holdings zaczynali się bać. Ona wyprostowała ramiona i wypięła dumnie pierś.
Kasjerka odliczyła dziesięć tysięcy dolarów. Missy poprawił się humor. Wygrała pięć tysięcy i noc z przystojnym milionerem. Upchnąwszy pieniądze do torebki, pociągnęła Sebastiana za mankiet.
– Chodź.
Była mu wdzięczna za towarzystwo. Po pierwsze, już dwa razy się dziś zgubiła, a po drugie, miała przy sobie sporo gotówki. Ktoś mógłby ją okraść. Wprawdzie dookoła kręcili się ochroniarze, ale to obecność Sebastiana dawała jej poczucie bezpieczeństwa.
Wsiedli do windy. Jadąc na piętnaste piętro, Missy nie była pewna, czy to dezaprobata na twarzy Sebastiana powoduje ucisk w jej brzuchu, czy świadomość, że mniej więcej za dziesięć minut oboje będą nadzy.
– Denerwujesz się – zauważył Sebastian, wyjmując z kieszeni kartę otwierającą drzwi apartamentu.
– Ja? – Missy roześmiała się. – Czym?
– Nie sprawiasz wrażenia dziewczyny, która idzie z facetem do łóżka, potem wstaje, otrzepuje się i wychodzi – zauważył. – Pozwól, że odprowadzę cię do pokoju i powiemy sobie grzecznie dobranoc.
– Nic z tego! Zamierzam odebrać wygraną. – Wyjęła mu kartę z dłoni i otworzyła drzwi.
Apartament Sebastiana, utrzymany w beżowej tonacji, ze współczesnymi obrazami na ścianach, był trzy razy większy od jej mieszkania w Houston. W jego skład wchodził salon, sypialnia i sala konferencyjna ze stołem na dziesięć osób. Z okien rozpościerał się widok na rozświetloną główną ulicę.
Podczas gdy Sebastian krążył po pokoju, zapalając światła, Missy podeszła do barku.
– Prosiłam w recepcji, żeby wstawiono szampana do lodówki.
– Planowałaś, że go razem wypijemy?
Podskoczyła. Nie słyszała, jak podchodził, miękki dywan stłumił odgłos kroków. Przyglądając się jej badawczo, czekał na odpowiedź.
– Są moje urodziny. – Na blacie barku, obok kubełka z lodem, stały dwa kieliszki. – Miałam nadzieję, że wypijesz moje zdrowie. Poza tobą nie znam tu nikogo.
– A szampana zamówiłaś, zanim postanowiłaś złożyć wymówienie, czy potem?
– Przed. – Rano miała podły humor. Wsiadając do samolotu, już po rozmowie z Timem, czuła się jak brzydkie kaczątko. Przez cały lot Sebastian traktował ją niczym dyktafon. Była przezroczysta, niewidzialna, więc po dotarciu do hotelu zbuntowała się: kupiła sukienkę, złożyła wizytę w salonie fryzjerskim i stwierdziła, że wcale nie jest tak nieatrakcyjna, jak sądziła. – Otworzysz?
Odstawił butelkę na bok.
– Jeżeli potrzebujesz alkoholu dla kurażu, może lepiej zrezygnujmy...
– Nie! – zaoponowała. – Mam dziś urodziny. Chcę świętować.
Wyciągnęła rękę po butelkę. Bez łaski, sama otworzy. I nagle przeszył ją dreszcz: Sebastian wsunął palce w jej włosy. Odruchowo ścisnęła jego ramię. Miała wrażenie, że za moment jej serce stanie.
Pochyliwszy się, musnął lekko jej usta, następnie pocałował ją w policzek.
– Pachniesz jak słodycz i grzech – szepnął, pocierając kciukiem jej dolną wargę.
Odetchnęła z ulgą. Nie jest całkiem niewrażliwy na jej wdzięki.
– To nowe perfumy. Grzeszna słodycz.
– Przypomnij, żebym kupił ci zapas pod choinkę.
Zacisnął ręce na jej twarzy. Wstrzymała oddech. Nic się nie działo. Psiakość, na co czeka? Czyżby się pomyliła? Czyżby dojrzała w jego oczach coś, czego tam nie było? Może wcale go nie pociąga? Może powinna mu delikatnie przypomnieć o zakładzie, który przegrał?
– Sebastian...
– Tak, Missy?
Jednym płynnym ruchem przeciągnął rękami po jej ramionach, talii i biodrach. Przytuliła się. Miłe to było, ale chciała czegoś więcej.
– Umówiliśmy się.
– Umowy są po to, żeby je łamać.
– Ani mi się waż! Wygrałam cię uczciwie, więc przestań mnie zwodzić i bierz się do roboty!
Irytująca kobieta. Uśmiechnął się pod nosem. Jak to możliwe, że wcześniej nie zauważył jej apodyktycznej natury?
– Od czego mam zacząć?
– Pocałuj mnie.
Skierował wzrok na jej usta. Były skrzywione jak u zagniewanej bibliotekarki.
– A potem?
Zdziwiona uniosła brwi, po czym otworzyła usta, zamierzając dać upust złości. Postanowił nie czekać i zamknął je pocałunkiem. Mmm. Ciepłe, słodkie, miękkie. Uległe i szczere. Reagowały na jego dotyk. Nie wahały się. Niczego nie udawały. Były idealne.
Nie przypuszczał, że całowanie Missy będzie tak wspaniałe. Pragnął jej jak żadnej dotąd kobiety. To jej dawało nad nim przewagę, ale zupełnie się tym nie przejmował. Nie przerywając pocałunku, przytulił ją mocniej. Z rozkoszą wodził dłońmi po jej biodrach i pośladkach. Sekundę przed tym, zanim się całkiem zatracił, cofnął się pół kroku i westchnął ciężko.
– Dlaczego przerwałeś?
Bo jeśli wykorzysta tę sytuację, do końca życia będzie miał wyrzuty sumienia.
Missy poruszyła zmysłowo biodrami.
– Dlaczego mi to robisz? – spytał, przyciągając ją do siebie. Tak, by poczuła jego podniecenie.
– Jeśli pytasz, to może robię to nieumiejętnie.
– Umiejętnie. – Przywarł ustami do jej szyi. – Bardzo umiejętnie.
– Mam ci dalej udzielać wskazówek?
Uśmiechnął się.
– Nie, myślę, że już sobie poradzę.
Ująwszy dół sukienki, wolno zaczął ją podciągać. Kiedy jego oczom ukazał się fragment uda nad pończochą, na moment znieruchomiał, po czym opuszkiem palca przejechał po gołej skórze. Czy na pewno nie śni? Czy ten prowokacyjny strój naprawdę ma na sobie jego skromna nieśmiała asystentka?
– Ależ z ciebie seksowna bestia. Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
Zamruczała coś w odpowiedzi. Nie prosił, by powtórzyła. Po prostu przesunął dłoń wyżej. Jedwabista skóra sprawiła, że znów był bliski utraty samokontroli.
– Sebastian...
Słyszał tęsknotę w jej głosie. Frustrację. Zacisnął dłoń na trójkątnym kawałku jedwabiu.
– Jesteś pewna, że tego chcesz? Bo za moment nie będę w stanie się pohamować.
– Chcę...
Wsunął palce pod materiał. Po chwili zawahał się. Toczył z sobą walkę. To Missy, jego Missy. Od czterech lat pracują razem. A jeśli seks zaszkodzi ich relacjom?
Próbował przemówić sobie do rozumu, a Missy wiła się i o niego ocierała. Czuł, jak jego opór maleje. Położyła dłonie na jego udach. Jej zmysłowość i brak zahamowań podniecały go. Wreszcie nie wytrzymała: chwyciła jego rękę i położyła na swoim rozpalonym łonie. Nie miał siły dłużej się opierać. Rozsunął miękkie fałdy. Jęknęła. Dobrze. Zamierzał doprowadzić ją do orgazmu, odzyskać kontrolę, której swoją metamorfozą go pozbawiła.
Oddech miała coraz szybszy. Serce jej waliło. Piersi wznosiły się i opadały. Nie sądził, że można tak szybko dojść do orgazmu. Missy osunęła się na niego, drżąc na całym ciele. Kolana się pod nim ugięły. Uklęknął i tuląc ją w ramionach, delikatnie opuścił na podłogę. Gdy leżała na wznak, położył się na niej i uniósł jej ręce nad głowę. W milczeniu patrzył na jej rozgrzane policzki i zamglone oczy. Zadanie wykonane. Tak wygląda zaspokojona kobieta. Należy teraz wstać, zanim sprawy zajdą jeszcze dalej, zanim powie lub zrobi coś, czego do końca życia będzie żałować. Wygrała zakład: miał spędzić z nią noc. Ale to nie znaczy, że muszą tarzać się w pościeli. Mogą wykorzystać czas na pracę.
Tak, to doskonały pomysł. Może Missy będzie zawiedziona, ale na pewno się nie zdziwi. Przecież zna go; wie, że kieruje się w życiu rozumem, nie emocjami.
Pochyliwszy głowę, przywarł ustami do jej ust. Serce zabiło mu mocniej. Na miłość boską, co on wyczynia? To szaleństwo. Puścił jej ręce i opuszkami palców pogładził ją po twarzy. Zaciskając dłonie na jego włosach, Missy przyciągnęła go do siebie. Nie stawiał oporu. Czekały na niego jej rozchylone wargi. Miała wyśmienity smak, jak cytryna z wiśnią: słodki, a zarazem kwaśny. I mruczała kusząco, on jednak ignorował ucisk w lędźwiach. Nie, na tym poprzestaną. Dalej się nie posuną.
Missy jednak miała inne plany. Całowała go z taką pasją, że po chwili cały jego świat zawęził się do jej gorących ust i poruszających się bioder. Narastające dźwięki, jakie wydobywały się z jej gardła, świadczyły o tym, że za moment znów wzbije się w przestworza.
Postanowił jej w tym dopomóc, jeszcze bardziej uprzyjemnić doznania. Przerwał pocałunek i zszedł niżej. Dół jej sukienki podjechał prawie do bioder, odsłaniając skórę nad czarnymi pończochami. Sebastian przesunął materiał jeszcze wyżej. Jego oczom ukazała się czarna bielizna. Maleńki jedwabny trójkącik. W nozdrza uderzył go naturalny, lekko piżmowy zapach ciała. Klamka zapadła, nie było odwrotu. Przytknął usta do podbrzusza Missy. Wciągnęła powietrze. Zaintrygowany, powiódł czubkiem języka od jednej kości biodrowej do drugiej. Ciało Missy zaczęło drżeć. Po chwili zsunął stringi.
Tu też jest ruda, pomyślał z uśmiechem, rzucając bieliznę za siebie. Przycisnął wargi do uda Missy i przesuwał się, zasypując je drobnymi pocałunkami. Nie wytrzymała: jęcząc, poruszyła biodrami. Korciło go, by zakończyć grę wstępną i zwyczajnie w świecie się z nią połączyć. Ale nie mógł ulec pożądaniu. Kiedy będzie po wszystkim, Missy przekona się, że nie wolno go prowokować. Zrozumie swój błąd i go nie powtórzy.
Przywarł ustami do jej ust. Miał wrażenie, jakby krew z całego ciała spłynęła mu do członka. Missy znów poruszyła zmysłowo biodrami. Dwa razy zdołał powściągnąć pożądanie, dwa razy doprowadzić Missy do orgazmu, ale tym razem... Tym razem zsunęła z ramion sukienkę, odsłaniając czarny stanik. Po chwili przycisnęła jego dłoń do swojego dekoltu.
Sebastian szarpnął materiał. Jego oczom ukazały się jędrne piersi z twardymi sutkami. Doskonałe. Właśnie tak je sobie wyobrażał. Mrucząc coś, przykrył je dłońmi.
Każdy oddech Missy, każdy jej jęk i ruch wzmagały jego podniecenie. Zmiażdżył jej usta pocałunkiem. Z trudem łapiąc oddech, dygotała wstrząsana falami orgazmu. Sebastian przyglądał się jej z zafascynowaniem. Nigdy dotąd nie widział piękniejszego widoku. Zapragnął w nim uczestniczyć, być jego częścią.
Jedną ręką pieścił Missy, przedłużając jej orgazm, drugą pośpiesznie rozpiął pasek i zdjął spodnie. Wsparty na łokciu, przez ułamek sekundy wahał się. Czy na pewno mądrze postępuje? Missy uniosła biodra, a on nagle znalazł się w cudownym miejscu, mokrym i gorącym. Poczuł w nim ostatnie skurcze orgazmu.
– Missy? – Pogładził ją po policzku.
Otworzyła oczy; spojrzenie wciąż miała zamglone.
– Jeszcze, nie przerywaj... – szepnęła, całując go w brodę. – Jezu, jak mi dobrze...
Objęła go za szyję, nogami otoczyła w pasie. Ruszał się najpierw wolno, potem coraz szybciej. Dotrzymywała mu tempa. Ich ciała idealnie przylegały, jakby byli stworzeni wyłącznie dla siebie i nikogo innego. Nigdy wcześniej nie doświadczył tak idealnej harmonii.
Próbował powstrzymać wytrysk, przedłużyć rozkosz, cieszyć się wspaniałą chwilą, ale Missy tak zmysłowo się ruszała... Dziesiątki gwiazd rozbłysły mu przed oczami.
Oddychając ciężko, padł wyczerpany. Był zbyt zmęczony, aby myśleć o jakichkolwiek konsekwencjach swego czynu.