Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miłosne perypetie panny Arlette - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
7 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
15,99

Miłosne perypetie panny Arlette - ebook

Arlette wciąż wspomina Williama, dzięki któremu dotarła bezpiecznie do Londynu. Podczas podróży przez ogarnięty wojną domową kraj połączyła ich silna więź. Spotykają się ponownie dopiero po dziewięciu latach. Na widok Williama w sercu Arlette odżywają dawne emocje. To nie tylko echo młodzieńczego zauroczenia i nadal żywe uczucie wdzięczności. Ona naprawdę kocha Williama, czuje też, że nie jest mu obojętna. Niestety mogą jedynie pomarzyć o wspólnej przyszłości. Rodzina chce jak najszybciej wydać Arlette za bogatego kupca, a William ma narzeczoną. Jednak fortuna sprzyja zakochanym i niespodziewanie wskazuje im szansę na odmianę losu. Tylko czy starczy im odwagi, by z niej skorzystać?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-7973-4
Rozmiar pliku: 779 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Arlette Dryden była półsierotą bez matki, kiedy jej ojciec i brat stanęli do walki po stronie rojalistów, zostawiając ją w Mayfield Hall w Oxfordshire pod opieką zaufanych służących. Wieści o nowej bitwie stoczonej pomiędzy armią Cromwella a rojalistami pod Worcester sprawiły, że trzynastoletnia wówczas Arlette uznała za swój obowiązek ukrycie konia ojca, nieocenionego Hektora. Rok wcześniej ten duży, wspaniały, obdarzony ogromnym temperamentem wierzchowiec przywiózł do domu ojca rannego w bitwie pod Dunbar. Ojciec już nigdy potem nie był w stanie unieść miecza. Hektor stał teraz na padoku. Powinna znaleźć mu jakąś kryjówkę, na wypadek gdyby w okolicy pojawili się żołnierze.

O ile można było wierzyć przechodzącym nieznajomym, pokonawszy rojalistów, zwolennicy parlamentu, czyli okrągłogłowi, urośli w siłę, tak więc Blanche, gospodyni, zabroniła Arlette wychodzenia z domu. Arlette solennie to obiecała, jednak nie mogła znieść myśli o Hektorze narażonym na niebezpieczeństwo. Wizja jakiegoś okrągłogłowego dosiadającego Hektora wydała jej się tak straszna, że nie była w stanie zastosować się do polecenia Blanche.

Gdy dobiegła do padoku oddalonego spory kawałek od domu, była zdyszana, brakowało jej tchu. Hektor spokojnie skubał trawę. Zadowolony, że widzi dziewczynkę, cicho zarżał i zarzucił czarną grzywą, wyginając szyję. Arlette postanowiła nie zabierać go do stajni na tyłach domu. Dawniej stajnie były pełne, jednak konie już dawno zostały oddane rojalistom. Poprowadziła Hektora w róg padoku, gdzie za okazałymi krzewami laurowymi stała drewniana chatynka, w której zgromadzono zapas wody i siana. Zapędziła ogiera do środka, poklepała po grzbiecie i szeptem nakazała, by był cicho. Potem wyszła i starannie zamknęła za sobą drzwi, uznając, że koń będzie tu bezpieczny.

Pobiegła w stronę domu, mając nadzieję, że Blanche nie zauważyła jej nieobecności. Zachowała jedynie mgliste wspomnienie matki, która zmarła przy porodzie siostry, gdy Arlette miała zaledwie dwa latka. Siostra także nie przeżyła porodu. Na szczęście Arlette zawsze mogła liczyć na Blanche, która kochała ją całym sercem. Niewiele wiedziała na temat swojej mamy, ale gdy o nią pytała, nikt, nawet ojciec, nie chciał o niej mówić. Wszyscy udzielali wymijających odpowiedzi i szybko zmieniali temat. Arlette doszła do wniosku, że wspomnienie utraconej miłości jest dla ojca zbyt bolesne. Tylko takie wyjaśnienie przychodziło jej do głowy.

Poza tym ojciec miał dość innych kłopotów. Dawniej, dzięki dobremu zarządzaniu, jego włości kwitły, jednak ogromne opłaty nałożone przez parlament na rojalistów podczas wojny domowej doprowadziły posiadłość na skraj ruiny. Ojciec spodziewał się, że lada dzień mogą zostać wygnani z Mayfield Hall, a majątek zostanie przejęty przez państwo, które w ten sposób potraktowało wielu rojalistów.

Spojrzawszy w stronę sadu, zauważyła mężczyznę stojącego w cieniu grusz i obserwującego dom. Ostrożnie podeszła do niego i przyjrzała mu się z zaciekawieniem. Był młody, mógł mieć jakieś siedemnaście lat. Miał na sobie podarte, brudne ubranie, jego twarz była umazana i pokryta potem. Znać na niej było wyczerpanie. Otaczał go łatwy do rozpoznania zapach prochu. Jego podkrążone oczy patrzyły ponuro. Zaschnięta krew plamiła jego kaftan na wysokości barku.

Promienie słońca padały prosto na jego twarz. Arlette ogarnął niepokój. Skąd przybył ten nieznajomy? Wstrzymała oddech. Nigdy dotąd nie widziała tak pięknego mężczyzny. Miał regularne rysy, które można by określić mianem kobiecych, gdyby nie wyrażający zdecydowanie wykrój warg i wyrazisty podbródek. Ciemnobrązowe włosy, osmalone prochem i zlepione potem, były obcięte tuż poniżej uszu. Granatowy kaftan okrywał szerokie bary i mocne ramiona. Jasnoniebieskie oczy tego dnia płonęły niezdrowym ogniem po tym, jakby widziały zbyt wiele, gdy rojaliści zostali otoczeni pod Worcester. Nagle mężczyzna wydał jej się dziwnie znajomy.

– Kim pan jest? Mam wrażenie, że już się kiedyś spotkaliśmy.

– Nazywam się William… William Latham. Jestem synem lorda Roberta Lathama z Arlington Court w Warwickshire. – Akcent i ton jego głosu zdradzał szlachetnie urodzonego. – Czy to jest dom sir Isaaca Drydena?

Arlette kiwnęła głową. Znała nazwisko młodzieńca. Był przyjacielem jej brata Thomasa.

– To mój ojciec. Był pan pod Worcester? Podobno toczyła się tam bitwa.

– Tak. Już po bitwie. Wojska króla zostały pokonane. Byłem tam. Mam wiadomości dla pani ojca.

Arlette spojrzała mu w oczy, przeczuwając, że coś się stało jej bratu Thomasowi.

– Czy chodzi o Thomasa? – ośmieliła się zapytać, bojąc się odpowiedzi. – Mam na imię Arlette. Thomas jest moim bratem. Walczy w armii króla.

– Wiem. Walczyliśmy razem.

– Pamiętam, jak Thomas mówił mi o panu.

– Chodziliśmy razem do szkół. Przyjechałem tu na jego prośbę. Zaprowadzi mnie pani do ojca?

Skinęła głową.

– Nie może się doczekać wieści o Thomasie. Sprawia pan wrażenie wyczerpanego i jest pan ranny. – Zauważyła, w jaki sposób trzyma rękę. – Nie jest łatwo uciekać z raną od miecza. – Nie ma pan konia?

– Miałem, ale zadano mu tyle ran pod Worcester, że musiałem go zostawić kilka mil stąd.

– Ktoś się nim opiekuje?

– Tak. Spotkałem uprzejmego farmera. Obiecał, że się nim zajmie. Nie chciałbym sprawić kłopotu pani rodzinie, więc musimy się pospieszyć. Cała okolica niedługo zaroi się od okrągłogłowych szukających zbiegłych z pola walki. Będą bezwzględni również dla tych, którzy przyjęli zbiega pod swój dach.

– Przepraszam, już prowadzę pana do ojca. Muszę jednak uprzedzić, że jest bardzo słaby, chyba bliski śmierci – dodała szeptem.

– Przykro mi to słyszeć.

– Został ranny w bitwie pod Dunbar we wrześniu zeszłego roku. Udało mu się wrócić do domu, ale od tamtej pory nie wstał z łóżka. Chodźmy, z pewnością ucieszy go pana widok.

Osiemnastoletni William starał się dotrzymać jej kroku. Myślał o swoim rannym koniu i o tym, jak go zastrzelił w akcie miłosierdzia. Nie mógł tego powiedzieć tej niewinnej dziewczynce. Nie skłamał, mówiąc jej o uczynnym farmerze. Ten człowiek, sympatyzujący z rojalistami, wiedząc, że William pragnie uciec okrągłogłowym, zgodził się ukryć ciało konia.

Mayfield Hall było pięknym, starym domostwem. Zbudowane z czerwonej cegły, miało okna z witrażami w kształcie rombów, lśniące teraz w promieniach słońca. Po wejściu do holu William rozejrzał się dokoła. Zauważył, że i na tym domu wojna odcisnęła piętno, podobnie jak na domach innych rojalistów. Meble nosiły ślady użytkowania niezgodnego z przeznaczeniem. Ze ścian zdarto boazerie, pęknięte szyby nie zostały naprawione.

Wspięli się po dębowych schodach na piętro i ruszyli korytarzem. W pewnej chwili Arlette zatrzymała się przed drzwiami. William zauważył, że na jej twarzy pojawił się wyraz zatroskania. Była jeszcze dzieckiem, później dowiedział się, że miała trzynaście lat. W niebieskiej sukience wyglądała jak leśna nimfa. Jej ogromne oczy w odcieniu zieleni i błękitu patrzyły na niego z niezwykłą intensywnością. Gęste kręcone włosy lśniły w świetle słońca.

– Proszę chwilkę zaczekać. Powiem ojcu, że ma gościa.

William spełnił prośbę i po chwili usłyszał stłumione głosy dochodzące zza drzwi. Gdy Arlette wróciła, powiedziała:

– Kiedy mój ojciec wyruszał do Szkocji, był przystojnym, silnym mężczyzną. Proszę się nie przerazić jego wyglądem. Wiele wycierpiał.

William wszedł do pokoju, w którym na łóżku leżał sir Isaac Dryden. W powietrzu czuć było woń choroby, a liczne buteleczki i fiolki z lekarstwami oraz słoiki z maściami zajmowały całą powierzchnię nocnego stolika. Mimo ostrzeżenia ze strony dziewczynki z trudem opanował szok na widok sir Drydena. Mężczyzna był niewiarygodnie chudy i blady. Jednak oczy patrzące na przybysza były bystre, przenikliwe i błyszczały inteligencją. William podszedł do łóżka i uprzejmie się skłonił. Nie zamierzał ukrywać powagi chwili.

– Moja córka powiedziała, że nazywa się pan William Latham, a pańska rodzina mieszka w Arlington Court w Warwickshire. Przypominam sobie, że Thomas o panu wspominał. Witam w Mayfield Hall. A więc jest pan synem lorda Roberta Lathama.

William skinął głową.

– Zginął podczas oblężenia Colchester w czterdziestym ósmym.

– Przykro mi to słyszeć. Dobrze go znałem. Był dobrym człowiekiem.

– To prawda.

– Zapewne nie było panu łatwo tu dotrzeć. Doszły nas słuchy, że pod Worcester rozegrała się bitwa zakończona druzgocącą porażką rojalistów.

– Bitwa została przegrana jeszcze przed jej rozpoczęciem.

– A mój syn… Thomas?

– Został jeńcem.

Na twarzy sir Isaaca odmalowała się ulga.

– Dzięki Bogu. Pan także przeżył bitwę i domyślam się, że chce pan znaleźć się jak najdalej od zwycięzców.

Zamilkł, a jego ciałem wstrząsnął kaszel. Potem, wyraźnie zmęczony, opadł na poduszkę. Arlette posmutniała i podeszła do łóżka.

– Ojcze, musisz odpocząć.

Na twarzy starszego mężczyzny pojawił się cień uśmiechu.

– Wkrótce będę miał mnóstwo czasu na odpoczynek, Arlette. – Jeszcze raz zakaszlał, a potem spojrzał na gościa. – Umieram, sir… umieram od czasu odniesienia rany pod Dunbar. Modliłem się do Boga, by w swej mądrości i dobroci utrzymał mnie przy życiu do czasu powrotu mojego syna do domu. Teraz widzę, że tak się nie stanie. – Przygnębiony, pokręcił głową. – Thomas był typem uczonego. Nie miał smykałki do żołnierki. – Spojrzenia obu mężczyzn spotkały się. – Proszę mi powiedzieć, co się stało.

– Dobrze sobie radził, ale teraz będzie zdany na łaskę i niełaskę zwycięzców. – Kątem oka dostrzegł, że twarzyczka dziewczynki ścisnęła się bólem.

– Wojna źle się obeszła z tymi, którzy stali po stronie króla – powiedział cicho sir Isaac. – Moja rodzina utraciła w bitwach braci i kuzynów. Moja córka Hester mieszka w Londynie. Poślubiła kupca bławatnego, stronnika parlamentu. To małżeństwo spowodowało głęboki kryzys w naszych stosunkach. Pozostali mi tylko Arlette i Thomas. Niech Bóg ma ich w opiece. – Dotknął kościstą dłonią policzka córki. – Proszę mi więc powiedzieć, gdzie jest teraz Thomas.

– Oboje zostaliśmy wzięci do niewoli… i jeszcze dziesięciu naszych towarzyszy broni. Zapędzono nas do katedry, skąd mieliśmy wyruszyć do Londynu. Miałem szczęście, bo w zamieszaniu po walce udało mi się uciec.

Sir Isaac milczał dłuższą chwilę.

– Czy Thomas był ranny?

– Nie, jedynie wyczerpany i głodny, ale nie tracił ducha. Brakowało nam jedzenia. W ostatnich chwilach, które spędziliśmy razem, poprosił, żebym – o ile to będzie możliwe – przybył tu i powiadomił pana o jego losach.

– Dziękuję panu. Wiadomość, że nie zginął w bitwie, jest dla mnie niezwykle cenna. Wprawdzie nie wiadomo, jak będzie traktowany, jednak nawet poplecznicy Cromwella nie będą w stanie osądzić tak wielu uwięzionych. Ale co będzie z panem? Przypuszczam, że okrągłogłowi będą szukać rojalistów, którym udało się uciec spod Worcester.

– Już szukają. Sądzę, że wojna się już skończyła, a rojaliści sromotnie przegrali. Cały kraj ucierpiał z powodu tych walk. Uczciwi obywatele stali się żebrakami. Świat, który znaliśmy przed wybuchem wojny, już nie istnieje. Ja zamierzam przedostać się do Francji.

– A jeśli Cromwell zaoferuje rojalistom ułaskawienie? Czy pan zostanie i zaakceptuje nowy porządek rzeczy?

– Nigdy. – Oczy Williama błysnęły dziko. – Przystąpiłem do walki, mając szesnaście lat i dzielnie biłem się za króla, dopóki nie został brutalnie obalony i ścięty. Jestem lojalnym poddanym jego syna, króla Karola Stuarta. Nie opuszczę go teraz, gdy potrzebuje wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. Spodziewam się, że posiadłość Arlington Court zostanie skonfiskowana, podobnie jak wiele innych majątków tych arystokratów, którzy popierali króla.

– A gdzie jest młody Karol Stuart?

– Słyszałem, że udało mu się zbiec spod Worcester.

– Nadejdzie taki dzień, kiedy obejmie samodzielne rządy… jestem tego pewien. Kiedy to się stanie, wszystkie skonfiskowane dobra zostaną zwrócone lojalnym poddany. Złe czasy przeminą.

– Naprawdę pan w to wierzy?

– Musi tak być. Nie wyobrażam sobie, by Anglicy na długo zwrócili się przeciwko swemu królowi. Rozum w końcu zwycięży.

– Mam nadzieję. Nie możemy nic zrobić, tylko czekać i obserwować sytuację. Niestety muszę państwa opuścić. Gdyby mnie tu znaleziono, mieliby państwo wielkie kłopoty.

– Patrole okrągłogłowych były tu już trzy razy. Na pewno widział pan, jakie ślady po sobie zostawili. Za każdym razem przeszukiwano dom. Ma pan rację, powinien pan trzymać się od nich jak najdalej. Widzę, że jest pan ranny – szepnął sir Isaac, patrząc na krew na kaftanie. – Musi się pan odświeżyć, trzeba też opatrzyć ranę. Mam do pana prośbę, pilną, zważywszy, co stało się pod Worcester i mój stan zdrowia. Moje życie dobiega końca. Teraz leży mi na sercu przede wszystkim dobro Arlette. Nie wiem, co z nią będzie, jeśli tu zostanie. – Popatrzył na córkę wzrokiem pełnym miłości, lecz w jego oczach kryła się obawa. – Chciałbym, żeby Arlette zamieszkała ze swoją siostrą przyrodnią w Londynie.

Arlette gwałtownie zaczerpnęła tchu.

– Nie, ojcze. Nigdzie się stąd nie ruszę. Proszę, nie każ mi wyjeżdżać. Nie zniosę życia pod jednym dachem ze stronnikiem parlamentu. Jestem twoją córką i moje miejsce jest przy tobie.

– Córka powinna słuchać ojca – rzekł łagodnie.

Arlette uniosła hardo podbródek.

– Nigdzie nie pojadę. Myślisz, że mogłabym spokojnie żyć gdzieś na uboczu, wiedząc, że jesteś tu wystawiony na niebezpieczeństwo?

– Spróbuj mnie zrozumieć, Arlette. Nie chcę, żebyś cierpiała, kiedy przyjdą tu okrągłogłowi… a przyjdą, jestem tego pewien. Wiem, że w dzieciństwie spędzałaś niewiele czasu z Hester, ale w jej domu będziesz bezpieczna. Chociaż różnimy się z jej mężem w poglądach, uważam go za rozsądnego człowieka. Hester jest prawą, uczciwą kobietą. Z pewnością dołoży wszelkich starań, żeby cię chronić i by niczego ci nie zabrakło. Błagam cię, Arlette, zastosuj się do mojej prośby. – Popatrzył na Williama. – Zabierze ją pan?

William spojrzał na Arlette. Dziewczynka boleśnie przeżywała konieczność rozstania z ojcem. Zauważył, że stara się ukryć głęboki smutek i rozczarowanie pod maską opanowania. Serce ścisnęło mu się współczuciem.

– Zrobi to pan? – spytał sir Isaac.

William skinął głową.

– Odwiozę pańską córkę do Londynu – powiedział ochrypłym głosem. – Potem udam się na wybrzeże i odpłynę na Kontynent. Są tam już moja matka i siostra.

Niechętnie wyraziwszy zgodę na spełnienie prośby sir Isaaca, przeniósł wzrok na Arlette. Pragnął pozbyć się uczucia niepokoju i dodać dziewczynce otuchy. Uśmiechnął się do niej i z ulgą stwierdził, że odwzajemnia jego spojrzenie. Ta mała demonstracja siły podniosła go na duchu.

Godzinę później, po tym jak się posilił, a gospodyni opatrzyła mu ranę, wraz z Arlette pośpiesznie zgromadzili zapasy jedzenia i przedmioty potrzebne w drodze do Londynu. Potem wyszli i dosiedli Hektora.

Mocno przytuliła się do Williama. Łzy dławiły ją w gardle na wspomnienie pożegnania z ojcem i Blanche, która przez tak wiele lat była dla niej jak matka. Jej serce pękało z bólu na myśl, że już nigdy nie ujrzy ojca. Musiała jednak przyznać, że obecność Williama przynosi jej pocieszenie.

Gdy wyjechali poza obręb majątku, odwróciła się, spojrzała na dom i głęboko wciągnęła powietrze. Czuła, że zapamiętany teraz obraz domu będzie jej musiał wystarczyć na wiele lat.

Przez całą drogę do Londynu czuła się dziwnie nieswojo. Jechała na końskim grzbiecie, siedząc za Williamem. Kiedy spotkali samotnego, dziwnie wyglądającego podróżnego, William powiedział, że Arlette jest jego siostrą i jadą w odwiedziny do rodziny w Londynie. Trzymali się z dala od głównych dróg, na których mogli spotkać okrągłogłowych albo rabusiów.

Pierwszej nocy, gdy położyli się spać pod gołym niebem, ogarnęło ją uczucie opuszczenia i beznadziei na myśl, że już nigdy nie spotka się z ojcem. Łzy popłynęły jej z oczu i zaczęły ściekać po policzkach. Patrząc na udręczoną twarzyczkę, William bez namysłu wziął dziewczynkę w ramiona. Podziwiał jej hart ducha. Zmuszona do opuszczenia domu, jadąca w nieznane, wykazywała niezwykłą odwagę. Następnego dnia już nie ujrzał łez w jej oczach.

Cieszyło go jej towarzystwo. Po rzezi pod Worcester, gdzie widział tak wielu brutalnie zabitych towarzyszy, znajdował się na granicy psychicznego wyczerpania. Arlette udało się oderwać go od straszliwych, bolesnych wspomnień. Miał wrażenie, że dzięki niej znalazł się w nowym świecie, gdzie wszystko jest świeże i żywe. W razie niebezpieczeństwa był gotów bronić jej do ostatniego tchu.

Kiedy w końcu po trzech dniach dotarli do Londynu, oboje czuli potworne zmęczenie.

Rozpoczął się dziwny okres w życiu Arlette. Jedynie Hester była w stanie ją zrozumieć, jako że też utraciła rodzinę. Bardzo pomogła jej obecność Williama. Niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, już na zawsze połączyła ich głęboka więź, która zrodziła się i umocniła w podróży.

William z ulgą przyjął wiadomość, że mąż Hester, Richard Arden, wyjechał do środkowej Anglii w interesach. Dzięki temu ryzyko, że William zostanie wydany władzom, było znacznie mniejsze. Leżało mu na sercu dobro Arlette. Przed wyjazdem podzielił się obawami z jej siostrą.

– Konieczność wyjazdu z domu i pożegnanie z ojcem było dla niej ciężkim przeżyciem. Blizny na duszy nie zagoją się jeszcze przez długi czas.

– Zajmę się nią troskliwie, ale ma pan rację. Arlette czuje się opuszczona, samotna. Niełatwo jej będzie dojść do siebie, ufam jednak, że da sobie radę. Jest silna.

Lato dobiegało końca i w powietrzu czuć było jesienny chłód, gdy William żegnał się z Arlette. Kiedy przyjechał do Mayfield Hall, był dla niej nieznajomym. Ogarnął ją wtedy strach. Teraz musiała przeżyć bolesne rozstanie z mężczyzną, który stał się jej bardzo drogi. Wolałaby, żeby dzień pożegnania nigdy nie nadszedł.

William zdjął kapelusz i uściskał Arlette.

– Nie chcę, żeby pan wyjeżdżał – powiedziała szeptem, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Chcę jechać z panem.

– Nie mogę cię zabrać, Arlette. Jadę na Kontynent, by dołączyć do króla we Francji. Mój ojciec nie żyje, reszta mojej rodziny przebywa we Francji, mój majątek w Warwickshire został przejęty przez parlament, a ja zostałem uznany za zdrajcę. Nie mam wyboru.

– Ale wróci pan, prawda?

– To możliwe… po pewnym czasie. Nie wrócę jednak do Anglii rządzonej przez Cromwella. – Widząc ból w jej oczach, położył ręce na jej ramionach i pochylił się, by ich twarze znalazły się na tej samej wysokości. – Dobrze się stało, że jesteś teraz z siostrą. – Popatrzył na nią poważnie. – Rozumiesz, dlaczego muszę jechać?

Pokiwała głową, z trudem przełykając ślinę i mrugając, by powstrzymać łzy.

– Tak – odpowiedziała szeptem. – Ale mnie pan nie zapomni?

– Stałaś mi się bardzo bliska i droga, Arlette. Jak mógłbym o tobie zapomnieć?

Uśmiechnęła się przez łzy i cofnęła o krok.

– Proszę chwilkę zaczekać. Mam coś dla pana.

Patrzył, jak odbiega, a potem usłyszał stukot końskich kopyt o kocie łby i po chwili zobaczył Arlette prowadzącą Hektora. Uśmiechnął się.

– A co my tu mamy?

Arlette spojrzała na żałośnie prezentującego się wierzchowca, którego dała mu jej siostra.

– Chcę, żeby wziął pan Hektora.

– Ale przecież Hektor był koniem twojego ojca. Nie mogę przyjąć takiego prezentu.

– Chcę, żeby pan go miał. Jestem pewna, że tego życzyłby sobie także mój ojciec. Poza tym Hektor pana polubił i wiem, że będzie pan o niego dbał.

Czując dławienie w gardle, William chwycił drobną dziewczynkę w ramiona i mocno przytulił, a potem ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją w czoło.

– Do widzenia, Arlette. Życzę ci dużo szczęścia i radości. Nie Bóg cię błogosławi.

– Williamie – powiedziała, gdy się odwrócił. – Proszę, niech pan będzie ostrożny. Musi pan przeżyć.

Przez chwilę milczał, a potem odparł:

– Oczywiście, będą uważał. Dlaczego to powiedziałaś? Czyżby moje życie było dla ciebie tak cenne?

Powoli kiwnęła głową.

– Tak. Czy jeszcze kiedyś pana zobaczę?

– Mam zwyczaj pojawiać się w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Może będę miał sposobność odwiedzić cię w Londynie… albo lepiej w Mayfield Hall, kiedy to wszystko się skończy. Czy mogę liczyć na to, że zostanę przyjęty w twoim domu?

– Zawsze może pan na to liczyć, Williamie… niezależnie od tego, gdzie się będę znajdować.

Pochylił głowę, odwrócił się i odszedł. Arlette odprowadzała go wzrokiem, pragnąc powiedzieć coś jeszcze, lecz żadne słowa nie chciały jej przejść przez zaciśnięte gardło. Wiedziała, że któregoś dnia William odjedzie, że zagościł w jej życiu na krótko. Rozstanie nadeszło jednak zbyt wcześnie. Przepełnił ją żal i smutek. Patrzyła, jak William wsiada na konia i odjeżdża. Pozostało jej teraz jedynie wspomnienie pocałunku w czoło.

Hester podeszła do siostry i otoczyła ją ramieniem.

– Czy on wróci? – spytała cicho Arlette.

– Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

Arlette czuła się tak samotna i opuszczona jak wtedy, gdy wyjeżdżała z Mayfield Hall.

– On musi wrócić – powiedziała ledwie słyszalnym szeptem. – Musi. Nie poradzę sobie, jeśli on nie wróci.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: