Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Mistyka - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
15 kwietnia 2025
8,23
823 pkt
punktów Virtualo

Mistyka - ebook

Głębia duchowości w ujęciu wybitnego polskiego teologa – wyjątkowe opracowanie zagadnień życia wewnętrznego. „Mistyka” autorstwa ks. Piotra Semenenki to znakomite dzieło na gruncie polskiej literatury duchowej, które z niezwykłą precyzją i głębią podejmuje temat ścieżki oczyszczenia duszy. Powstała z konferencji duchowych prowadzonych przez autora, książka ta nie jest tylko zbiorem refleksji – to przemyślany traktat, osadzony na solidnych podstawach teologicznych i filozoficznych, wyrosły z autentycznego doświadczenia życia duchowego. Ks. Semenenko, wybitny myśliciel i kapłan, przez lata formacji osobistej i licznych prób wewnętrznych doszedł do wyjątkowego zjednoczenia z Bogiem, stając się nie tylko nauczycielem, ale i świadkiem tego, o czym pisze. Jego dzieło koncentruje się na dwóch kluczowych etapach drogi duchowej – oczyszczeniu serca i oczyszczeniu ducha – stanowiących fundament głębszego życia modlitwy i przemiany wewnętrznej. Choć autor nie zdołał opracować całości systematyki mistyki, jego rozważania już teraz stanowią bezcenną perłę dla każdego, kto pragnie wejść na drogę uświęcenia. To pozycja obowiązkowa dla osób szukających nie tylko wiedzy, lecz także inspiracji do duchowego wzrostu, oparta na rodzimym gruncie, a jednocześnie na wskroś uniwersalna.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-770-2
Rozmiar pliku: 63 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

MISTYKA

Dzieł traktujących Mistykę ze stanowiska naukowego literatura kościelna w ogóle mało posiada. Ze starszych autorów da się bodaj trzech tylko wymienić, ale też za to prawdziwie klasycznych, każdy w swoim rodzaju: 1) Thomas de Vallgornera, Mystica Theologia D. Thomae Aquinatis. Barcelonae 1662 – książka dziś niesłychanej rzadkości; 2) Lopez (de Ezquerra), Lucerna mystica – wyborny podręcznik; 3) Philippus a S. Trinitate, Summa theologiae mysticae, wydany ostatnim razem w Paryżu 1874 r. Z nowszych wymienimy: 1) Scaramelli, Directorio ascetico – książka więcej praktyczna, niżeli umiejętnie ułożona; 2) Schram, Institutiones theologiae mysticae, 2 vol. – autor chciał poniekąd odmłodzić starą teologię mistyczną, przedstawić ją w kształcie nowym, oryginalnym i praktycznym; 3) Ribet, L'ascétique chretienne, 1 vol. – La Mystique divine, 3 vol.; wszystkie cztery tomy nie dorównują "starym" onym autorom co do wartości, ale przewyższają "młodych". 4) Meynard, Théologie mystique, 2 vol. w Paryżu.

To by było mniej więcej wszystko.

U nas w Polsce nie znamy dzieła oryginalnego o Mistyce, opartego na zasadach scjentyficznych. Więc nauki konferencyjne O. Piotra Semenenki, wydane po raz pierwszy w osobnej księdze pod powyższym tytułem, są pierwszym pojawem na tym polu. Nie są próbą tylko, bo od razu stawają na wysokości nauki, rzeczy doskonałej. Jeżeli kto, to O. Piotr Semenenko mógł się do takiego zadania pochopić: był głębokim myślicielem, nie mniej głębokim teologiem, a odkąd przywdział sukienkę duchowną, pracował nad doskonaleniem siebie aż do życia już w Bogu, do życia zbożnego. Przeszedł rozmaite burze, zewnętrzne i wewnętrzne, wszelakie pokuszenia, na jakie może być człowiek w swym ziemskim pielgrzymowaniu, w krewkości ciała swojego wystawion, aż przy Boskiej pomocy wyrobił się, rzec można – in virum perfectum, kosztował już tutaj słodkości viae unitivae z Bogiem.

Dzieło, z którego zdajemy sprawę, nie zawiera całokształtu Mistyki, bo kiedy wszyscy pisarze rzecz całą dzielą na trzy części: via illuminativa, via purgativa, via unitiva, O. Piotr, trzymając się mniej więcej tego utartego toru, podaje nam tylko z via purgativa dwa działy: oczyszczenie serca i oczyszczenie ducha, resztę, a mianowicie drugą i trzecią część życia wewnętrznego, oczyszczenie woli odkładając na czas późniejszy. Czy i ten brak kiedyś będzie wypełnion, czy istnieją dalsze zapiski z jego nauk konferencyjnych, nie wiemy. Gdyby istniały, i gdyby ukazano światu, mielibyśmy nie tylko pierwsze, jak się wspomniało, ale i pierwszorzędne a swojskie dzieło o Mistyce, które by niewątpliwie śmiało mogło stanąć obok najlepszych prac tego rodzaju w Kościele.

Co to jest Mistyka? To tłumaczy nam O. Piotr we "Wstępie". "Zadaniem Mistyki – powiada – jest przedstawiać rady ewangeliczne, prawdziwą doskonałość, rzeczywisty, żywy i prawdziwy stosunek człowieka z Bogiem. Jest to w całym znaczeniu «Nauka Żywota», i bez wątpienia najszczytniejsza nauka, najistotniejszą kwestię życia człowieka rozwiązująca, bo kwestię stosunku duszy z jej Stwórcą, którego to stosunku ostatecznym celem jest zjednoczenie się człowieka z Bogiem". Zadaniem Mistyki jako nauki jest przedstawić drogę do tego celu wiodącą. Jej ostatnim kresem jest wprawdzie Bóg, ale się ona nie targa na odsłonienie praktyczne i dotykalne Jego łona, ona to zostawia Bogu samemu, ona tylko człowiekowi pokazuje drogę, jak dojść do tego, aby się Bóg mógł podobnie jemu odsłonić, a człowiek był w stanie wejść do tej tajemnicy... Jak celem Mistyki jest przyjść do połączenia się z Bogiem, do posiadania Boga, ale w sposób najdoskonalszy, tak też treścią jej i przedmiotem jest wskazanie warunków i sposobów, jak dojść do tego celu. "Narzędziem (bo każda nauka potrzebuje narzędzia) Mistyki i mistycznego życia jest Modlitwa".

Z tego założenia wychodząc O. Piotr traktuje na wstępie o naturze człowieka w jej władzach, w jej składnikach, wykazuje jej cel i przeznaczenie, rozbiera co osoba, a co natura; dalej co jest nadnatura, następnie jakie jest działanie ludzkiej natury i osoby, i jak ta ma się zachować wobec działania Bożego w człowieku, a we wszystkich tych czterech punktach bierze na uwagę upadek natury i osoby. Zaczem przechodzi do traktatu o Modlitwie i o odwrotnej stronie modlitwy, to jest o pokusach.

Taki jest "Wstęp".

Zaczynając wywód swój o naturze człowieka O. Piotr podaje elementarne pojęcia substancji cielesnej i substancji duchowej, oraz ich połączenia. Rozróżnia trzy dziedziny życia ludzkiego: pierwsza dziedzina jest ciała, zmysłów, uczucia; druga myśli, rozumu; trzecia woli i uczynków jednocząca tamte, a wszystkie trzy stanowią jedno życie całego człowieka.

Co innego natura, a co innego osoba. Co innego serce, dusza, umysł, a co innego osoba. Niewątpliwieć tak jest, jeno, że O. Piotr tę różnicę wywodzi ze znanego Pisma: Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca... duszy... umysłu... Wykażemy niebawem słabą stronę umysłu naszego filozofa-teologa, zbytnią skłonność do mistycyzmu, i skłonność do rozumienia Pisma św. w znaczeniu alegorycznym, przenośnym, przed czym przestrzegają poważni egzegeci, począwszy np. od Maldonata (by nie sięgać dalej) aż do najnowszego Knabenbauera. Cytat powyższy niczego nie dowodzi, bo Pismo św. nie ma na celu wykładać pojęcia i zasady filozofii lub psychologii; słowa one są po prostu amplifikacją jednej i tej samej myśli, a są zwykłym sposobem mówienia orientalnym. Swoją drogą ostoi się różnica między naturą, a osobą, a onym ja człowieka.

Celem i przeznaczeniem władz wszystkich, natury całej i osoby człowieka jest posiąść Boga. Ale jakże się nicestwo wzniesie do wszechistni? Jakże siły natury skończonej zdołają objąć nieskończoność? Jakaż miłość ukocha wszechmiłość, by się z nią stać jednym duchem, jednym życiem? Człowiek nie zdolen tego wszystkiego li na podstawie swej natury. Owoż Bóg obdarzył człowieka nadnaturą, to znaczy: w trzy władze natury wlał zdolność do życia nadprzyrodzonego, zdolność pragnienia, poznawania i kochania Boga w sposób odpowiedni naturze Bożej, a nareszcie spełniania Jego woli. Przez upadek w Raju człowiek stracił zupełnie nadnaturę, a naturę zepsuł. Pozostała mu tylko rozpacz, ostatni skutek, do którego prowadzi życie przyrodzone, oderwane od Boga. Chrystus Pan zjednoczył znowu człowieka z Bogiem, naturę ludzką i Boską. Toż zjednoczenie (serv. serv.) dokonywa we wszystkich członkach ciała swego mistycznego przez Sakramenty święte. Chrzest wraca duszy utraconą nadnaturę, w stare władze wszczepiając nowe zarody nadprzyrodzone. Chrystus Pan jest Pośrednikiem dla wszystkich władz ludzkich: dla zmysłów, dla uczucia, dla serca. Cel i przeznaczenie ostateczne człowieka jest osobiste zjednoczenie człowieka z osobą Chrystusa Pana a w Nim i przezeń z Bogiem. Człowiek winien stać się jakoby tabula rasa zdolna do przyjęcia odcisków Chrystusowych: Jego uczuć, myśli i chęci, czyli wyrzec się końca i celu poza Bogiem. Prócz tego winien jeszcze wyrzec się siebie samego, swego ja, by tego ja życiem był już Chrystus.

Rzecz tę, a mianowicie różnicę między życiem przyrodzonym a nadprzyrodzonym, jako fundament dalszego wywodu, rozprowadza O. Piotr obszerniej aż do końca rozdziału trzeciego i czwartego. Jest tam mowa o łasce uczynkowej i o łasce uświęcającej. Ta ostatnia dobrze określona: jest to stan, życie nadprzyrodzone duszy, życie Chrystusa Pana w nas, stworzone przez Ducha Świętego. Co się tyczy definicji łaski uczynkowej, że jest "działaniem tego życia, działaniem, którego pierwszym działaczem jest Chrystus Pan żyjący w duszy, a drugim dusza, siłą zaś tego działania Duch Święty", nie wiemy, czy się na nią zgodzi teologia dogmatyczna.

Wywód "znaczenia modlitwy" pomyślany głęboko, zasadniczo. Ale tu zaraz na wstępie spotykamy się znowu z charakterystyczną właściwością O. Piotra, z skłonnością do mistycyzmu. Słowa Pisma św., że Pan Bóg stworzył człowieka na to, by panował nad rybami morskimi, ptakami powietrznymi i zwierzętami ziemnymi, za przewodem Korneliusza a Lapide bierze tropologicznie, przenośnie, jako obraz panowania człowieka nad trzema jego władzami: nad morzem serca i uczuciami, które w nim pływają; nad powietrzem umysłu naszego i nad myślami, które po nim latają; nad stałym wreszcie gruntem woli naszej i najdoskonalszymi zwierzętami tej ziemi, to jest intencjami i uczynkami. Korneliusz a Lapide znany jest z tego, że idąc w ślady szkoły Aleksandryjskiej, jej mistrza Orygenesa, aż do przesady Pismo św. tłumaczy w przenośniach, w alegorii. Nie zaniedbuje on i rozumienia literalnego, pierwotnego, ale mając na widoku kaznodziejów, podsuwa im, gdzie tylko może, zapatrywania mistyczne, alegorię. Może to się przydać na ambonie, ale nie oddaje wielkiej przysługi nauce, egzegezie, która przede wszystkim bada rodzime, istotne tekstu znaczenie. Ten rodzaj rozumienia tekstów przyswoił sobie bardzo O. Piotr i posługuje się nim co chwila, jak np. zaraz w dalszym ciągu, gdzie mówi o uprawie ogrodu Rajskiego. W materiach takich, o jakich rozprawia, w materii filozoficzno-psychologicznej podobne argumentowanie ex allegoria Pisma św. (alegoria i aplikacja chyba dopiero w drugim i trzecim rzędzie może mieć jakoweś znaczenie) nie może być brane za poważne dowodzenie.

Skąd potrzeba modlitwy? Stąd, że człowiek jest nicością. Uznanie tej nicości, przyznanie się do nędzy, z drugiej strony uznanie, że Jezus Chrystus jest początkiem, źródłem i fundamentem życia nadprzyrodzonego, wiekuistego wykazuje źródło i konieczność modlitwy. Potrzebując zaś co chwila życia, co chwila musimy się zwracać do jego źródła, więc co chwila powinniśmy się modlić... Modlitwa jest dla człowieka kanałem życia, jest życiem duszy. Bóg, łaska Boża, jest życiem duszy, ale modlitwa jest jakby drugą stroną tego życia, to jest ze strony człowieka, jak łaska ze strony Boga.

Tę naukę o naszym współdziałaniu z działaniem Bożym należy stanowczo odróżnić jak od kwietyzmu z jednej, tak z drugiej strony od fałszywego przypisywania sobie mocy działania nadprzyrodzonego (Jansenizm – Pelagianizm).

Ujemną stroną życia duchowego jest oczyszczanie się ze złego, dodatnią, nabywanie dobrego. Przy oczyszczaniu się naszym wiele się robi pomyłek pochodzących z nierozjaśnienia zasad. Pierwszą pomyłką, skutkiem której stajemy się niezdolnymi oprzeć się złemu, jest, że nie upokarzamy się z naszej niemocy. Owoż trzeba uznać swą niemoc; przyzywać pomocy Bożej; potrzeba wiary, że Bóg da tę pomoc. Bóg ją da zaraz. Bóg nie daje od razu, gdy chodzi o nabycie cnoty. Dopóki Bóg łaski nie da, dopóty z własną czynnością wyrywać się naprzód nie wolno, ale prosić trzeba, a prosić nieraz przez całe lata. Św. Teresa prosiła lat 17 o dar modlitwy, dopóki go nie otrzymała. Na czekaniu nie tylko nic nie tracimy, ale owszem zyskujemy. Przypuszczając, iżbyśmy od razu otrzymali żądaną cnotę, posiadalibyśmy ją i nic więcej. Przeciwnie, ponieważ jej nie mamy, ponieważ długo o nią prosić musimy, przybywają nam inne cnoty, które są owocem proszenia i czekania, jako to: cierpliwość, pokora, ufność w Bogu, pragnienie podobania się Jemu. A tak wszystkie cnoty zyskują na tym, że Bóg wstrzymuje się z przyznaniem tej, o którą prosimy.

Tak w nabywaniu dobrego jak i w oczyszczaniu się ze złego powinniśmy działać razem z Chrystusem Panem. Łączenie się z Chrystusem winno poprzedzać czuwanie – przewidywanie, wyjąwszy grzechy przeciwne czystości, bo tych nie wolno wyzywać niejako na rękę, nie wolno ich dobrowolnie poruszać. I dobre potrzeba nabywać razem z Chrystusem i jak On modlić się o nie.

Pomijając ustęp o porządku modlitwy – trochę ciemny – przystępujemy do rozdziału o "modlitwie jako rozmyślaniu".

Przed modlitwą samąż potrzebne jest przygotowanie, to znaczy, trzeba mieć wielkie wyobrażenie o ważności i potrzebie modlitwy czyli medytacji; naturalnie, że jak o wszystko, tak i o to powinniśmy prosić Pana Boga, aby nam dał poznać ważność modlitwy, i tą ważnością się przejąć.

Pierwszym aktem samejże modlitwy jest postawienie się wobec Boga... Ludzie żyjący życiem przyrodzonym, a czasem oddający się modlitwie, przedstawiają sobie Pana Boga abstrakcyjnie, gdzieś za górami. Ale to jest myśl ich o Bogu, nie zaś sam Pan Bóg, i dusza wylewa się przed tą myślą, a nie przed Panem Bogiem. To postawienie się w obecności Boga powinno być żywe, a nie myślne tylko, oderwane. Trzeba się strzec wystawiania sobie obecności Boga panteistycznie.

Drugim aktem jest upokorzenie się przed Panem Bogiem. Trzeci jest wspólny: postawienie siebie razem z Bogiem, Boga razem z sobą na wspólnym punkcie; a tym aktem jest chęć poprawy, korzystania z łask Bożych nowych, uświęcenia się: jest to akt dobrej intencji, czystości zamiaru. Bóg ma być powodem i celem modlitwy, choć nie jest wzbronionym szukanie w modlitwie i własnej korzyści, byle ta korzyść nie była celem pierwszym i ostatnim. Do rozmyślania trzeba się wziąć wszystkimi władzami naszej istoty: rozumem, czuciem, wolą. Inny sposób rozmyślania to "wejście na wspólną modlitwę z Chrystusem Panem", wspólna modlitwa z Chrystusem Panem: nasza z Nim, Jego z nami.

Przeszkodą modlitwy są roztargnienia. Skąd się biorą? Źródło ich w nas: ujemna przyczyna roztargnień jest nicestwo nasze; dodatnia wyobraźnia nasza, uczucie, wreszcie samaż nasza osoba.

Pierwszą przeszkodą modlitwy jest sen. Człowiek niewyspany, przystępując do modlitwy, czuje w sobie czczość pewną, ociężałość; na to nie ma innej rady, tylko się wyspać. Ale sen przychodzi też nie dlatego, że się jest niewyspanym, lecz dlatego, że się niczym nie jest zajętym w czasie modlitwy. To niezajęcie się modlitwą, ten brak myśli, brak uczucia, brak energii w woli sprawia pewne omdlenie ducha, które pozwala ciału według naturalnej jego skłonności brać się do spoczynku, bo ciało z natury swojej chce być albo w gorączce, albo w spoczynku.

Drugą przeszkodą: zbytnie jedzenie i picie (nie mówiąc już nic o pijaństwie i obżarstwie).

Trzecią a główną przyczyną roztargnień: brak w nas chęci, brak wzięcia się, brak uczucia potrzeby modlitwy, brak celu.

Dodatnie przyczyny roztargnień w modlitwie pochodzą z wyobraźni, z uczucia i z zajęcia się własną osobą. Wyobraźnia to tyle co sen na jawie. Może się strasznie rozbujać aż do zatraty rozumu. Nie zna prawa moralnego, bierze wszystkie formy, choćby nieuczciwe, brudne, owszem zawsze w końcu marzenia kończą się na obrazach zmysłowych. Prócz tego w marzeniach nie ma żadnej rzeczywistości, a my przecież mamy cel, do którego dążyć winniśmy, i wszystko w naszym życiu tak umysłowym jak uczynkowym powinno być rozumnie obmyślane. Kto tedy dobrowolnie oddaje się marzeniom, pozwala bujać wyobraźni, popełnia wielki nieporządek, a więc grzeszy. Koniecznym tedy jest czuwanie nad wyobraźnią. Każdy z nas Polaków ma mniej więcej tę chorobę marzenia, skutkiem wadliwego u nas w Polsce wychowania, co dozwala rozwijać się marzeniom a nie zwraca ich ku rzeczywistości. Społeczeństwo nasze żyje więcej sercem, z którym wyobraźnia ma ścisłe pokrewieństwo, niż rozumem. Źródło to wielu klęsk publicznych, którym społeczeństwo nasze podlega.

Lekarstwem na marzenia jest łapać się ciągle na owych myślach, co są marzeniami, panować nad wyobraźnią.

Uczucie to drugie źródło roztargnień. Czego serce pełne, tym i głowa napełniona, ale gorsza rzecz, bo i wyobraźnia zaraz przybiega pomagać i psują już we dwoje. Trzeba serce zapełnić Bogiem, Chrystusem Panem, Jego wolą, Jego interesem. Człowiek z sercem próżnym to trup; nie dziw, że go trawią robaki roztargnień.

Wreszcie osoba nasza jest powodem roztargnień; zajęcie się sobą pod różnymi postaciami – jakąś naszą próżnostką, jakimś uczuciem siebie samego (np. uczuciem krzywdy – zadowolenia) – w jakichś intencjach. Prawdziwa modlitwa jest wtedy, kiedy człowiek oddaje się Bogu zupełnie, jak to mówią, "na przepadłe".

Odwrotną stroną modlitwy są pokusy. Pokusa ciągnie do złego; jest także życiem wewnętrznym, ale w stronę przeciwną.

Pokusa jest koniecznością, bo wypływa z samejże natury naszej. Człowiek ma wolną wolę, ta wola musi być wypróbowana. Druga przyczyna ta, że w stanie, w jakim jesteśmy, cnoty nie mogą się w nas zakorzenić inaczej, jak tylko za pomocą pokus. Ziarnko złożone do ziemi zostałoby w wiecznym spoczynku, gdyby nie było działania na nie z zewnątrz: słońca, wody, powietrza, wilgoci, wreszcie deszczów i burz. Są to jakoby pierwiastki rozkładające, a tymczasem rozwijają życie w życiu, do którego by ono nigdy nie było przyszło. To samo dzieje się i w duszy naszej: wiara, nadzieja, miłość, czystość, cierpliwość i wszystkie inne cnoty (zarody – quasi-substantia, nowa natura dana przez Chrzest) muszą przejść przez pokusy, inaczej nie będą cnotą żadną, to jest aktem rozważnym, rozmyślnym, samowolnym duszy ludzkiej na stronę dobrego. Jak tylko te zarody cnót wszelkich nabiorą pewnej siły, zaraz przychodzą pokusy, żeby przez zwyciężenie pokus mogły zagłębić się w duszy i stać się prawdziwymi cnotami. Muszą te zarody być wystawione na działanie wichrów i upałów wewnętrznych, których zadaniem wywołać reakcję, a tym sposobem wzbudzać wzrost cnót, a następnie sprawić, by te cnoty przyjść mogły do dojrzałości.

Na poparcie tej prawdy O. Piotr przytacza znany on okrzyk bolesny św. Pawła (II Kor. XII, 7. 8). Niesłusznie, gdyż egzegeza nie rozumie słów onych o "bodźcu ciała" jako o pokusach nieczystych. Upadają tym samym i dalsze wyniki ze złego rozumienia tekstu, a więc posądzanie Apostoła, że nie rozumiał............
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij