- nowość
- W empik go
Mitrax - ebook
Mitrax - ebook
Mitrax to opowieść o najgorszej rzeczy, jaka może ci się przydarzyć. Wyobraź sobie świat, w którym jesteś zdany tylko na siebie. To będzie jak zły sen, z którego nie będziesz mógł się wybudzić. Jak długo przetrwasz w odosobnieniu? Czy twoja psychika to zniesie? Ktoś kiedyś powiedział, że najgorsze, co może nas dopaść w życiu, jest samotność, Mitrax urzeczywistnia tę wizję. Żyj i bądź tego świadom, że jesteś jedynym człowiekiem na Ziemi.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8384-916-4 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Baza wojskowa na zachodnim wybrzeżu USA. John Dertz, doświadczony ranger został wezwany do dowódcy kompanii. Wszedł dumnie do gabinetu.
— Kapral Dertz, melduje się.
Pułkownik wraz z generałem spojrzeli ostrym, krytycznym wzrokiem na podwładnego.
— Witamy kapralu. Zapoznałeś się dobrze z regulaminem?
— Tak.
— Podpisz. — pułkownik podsunął teczkę z papierami.
Żołnierz podszedł do stołu, bez wahania podpisał dokumenty.
— Dobrze. Oto przepustka, widzimy się wkrótce. — odrzekł pułkownik.
John przebrał się w cywilne ubranie i opuścił jednostkę. Pojechał prosto do Los Angeles, w mieście wynajął auto. Udał się najpierw do Hollywood, później do Beverly Hills, po nocnej imprezie wrócił do hostelu.
Następnego dnia zgłosił się do szpitala na szczepienie. To miał być rutynowy zastrzyk. Takie dostał wytyczne od przełożonego, nie wiedział, że w szpitalu był obserwowany przez wojskowych. Po wstrzyknięciu nieznanej substancji, przez pielęgniarkę John zasnął. Gdy obudził się, spostrzegł, że nie było nikogo przy nim.
— Halo. Jest tam kto? — jego pytanie pozostało bez odpowiedzi. Wstał z łóżka, włożył buty. Miał na sobie inne ubranie, jego rzeczy prywatne zniknęły. Udał się do wyjścia.
Pomieszczenia szpitala były puste ani żywego ducha. W dyżurce lekarzy chodził włączony telewizor, ktoś zostawił kawę na stoliku. Ranger wyszedł na zewnątrz budynku, przechodził obok karetki, miała włączone sygnały świetlne. Poszedł dalej ulicą. Wszystkie samochody stały, mimo że światła drogowe działały. Sklepy były pootwierane, była godzina dziesiąta rano. Miasto o tej porze powinno tętnić życiem.
— Halo. Ludzie! Gdzie każdy się podział?
John wszedł do baru. Nalał sobie kawy, zjadł pączka. Rozejrzał się po lokalu, spojrzał na telefon, podszedł do niego. Wykręcił numer telefonu do rodziców, nikt nie odbierał. Puścił słuchawkę i wyszedł z budynku. W jednym z samochodów znalazł telefon komórkowy, próbował zadzwonić na 112. Brak odzewu z drugiej strony.
— To niemożliwe.