- W empik go
Mjewa i Wiking - ebook
Mjewa i Wiking - ebook
Wśród rybaków mewy nazywa się mjewami. Ptaki te najczęściej żyją w większych lub mniejszych stadach. Wspólnie łatwiej jest im polować i spędzać czas nad morskim brzegiem. Jeśli jakaś mewa pojawia się samotnie, najprawdopodobniej pełni funkcję zwiadowcy lub jest chora i zbyt słaba, by połączyć się ze stadem. Jak w każdej zwierzęcej gromadzie, zdarzają się i wyjątki. Jednym z nich jest piękna i silna mewa, którą nazywano „Samotnicą". Nie wszyscy wiedzieli jednak, że za jej samotnym życiem kryje się nie indywidualny wybór, a tragiczna historia...
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-280-5024-8 |
Rozmiar pliku: | 143 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mewy żyją przeważnie większemi lub mniejszemi stadami. zwłaszcza jeśli mowa o gatunkach pospolitych. Oczywiście widuje się często mewy samotne, są to jednak głównie wywiadowcy, albo też kurjerzy powietrzni, rzadziej mewy, które z powodu choroby lub osłabienia odbiły się od stada albo zbłąkały przypadkiem; zasadniczo jednak są to ptaki towarzyskie, pojawiające się nieraz nawet całemi chmarami.
Mjewa, której losy są przedmiotem naszej opowieści, należała do najpospolitszego gatunku, żyjącego na Małem Morzu, w zatoce Puckiej i na brzegach Bałtyku. Sukienkę miała zprzodu ze śnieżnobiałego puchu, na plecach i na skrzydłach z szarobrunatnych piórek, ciemny na głowie kapelusik, czarny dziób, a na nóżkach wysokie, ciemnopopielate trzewiczki. Elegantek takich są na naszych wodach miljony.
Tem się nasza Mjewa od nich różniła, iż żyła samotnie, zdala od stad, nawet najlepiej wychowanych i najlepszą cieszących się opinją. Nazywano ją z tego powodu „Samotnicą“. Nie było w tem jednak szyderstwa, lecz raczej współczucie.
Albowiem biedna „Samotnica“ niezawsze żyła zdala od swego społeczeństwa. Kiedyś krążyła nad wodami wraz z trzema pięknemi siostrzyczkami, które bardzo kochała. Siostry nigdy nie poufaliły się zbytnio z innemi rodzinami, nie należały do żadnych klubów, nie brały udziału w tłumnych ucztach. Tak bywa i wśród rybaków, którzy do większych połowów łączą się w maszoperje dla obfitszego zysku, wiedząc, że inaczej niewiele mogliby sprawić. A jednak to tu, to tam znajdzie się rodzina, która się z tego prawa wyłamuje i pracuje zdala od wszystkich, sama dla siebie.
Tak właśnie było z naszemi czterema mewami.
Ale jednego dnia trzy mewy z tego grona poniosły śmierć. Zastrzelili je pewnego cudownego poranku zimowego rybacy. Okropna była to rzecz! Właśnie wschodziło słońce, cały świat mienił się barwami, brzegi Małego Morza ubielił śnieg, a ledwo marszczące się fale podzwaniały zcicha drobnym śryżem, na którym mewy siadały, kąpiąc nóżki i zanurzając główki w czystej, zimnej wodzie.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.