- promocja
Moc dobrych wibracji. Uwolnij się od oceniania i wykorzystaj mądrość duszy - ebook
Moc dobrych wibracji. Uwolnij się od oceniania i wykorzystaj mądrość duszy - ebook
Tylko jedna osoba może powstrzymać cię od życia pełnią życia – ty sama.
Gabrielle Bernstein, autorka bestsellerowych poradników duchowych, proponuje sześciostopniową praktykę, która pozwoli ci uwolnić się od głęboko zakorzenionych przekonań uniemożliwiających szczęśliwe życie. Autorka czerpie z różnych technik pracy nad sobą, między innymi medytacji, modlitwy, jogi kundalini czy filozofii, by zaoferować holistyczny proces prowadzący do uważnego, radosnego i pozbawionego lęku życia. Metoda, którą opisuje w tym poradniku, jest dostępna dla każdego, łatwa do stosowania na co dzień i przynosząca realne efekty, czego najlepszym dowodem jest historia samej Gabby.
Dzięki poradom autorki przestaniesz skupiać się na drobnych urazach i ciągle stawiać opór, a zamiast tego odczujesz, czym jest prawdziwa wolność. Pozbędziesz się zazdrości i nauczysz się mierzyć z bólem z ciekawością, miłością i współczuciem. Łatwiej będziesz wybaczać sobie i innym. Zrozumiesz także, jaką rolę w twoim życiu odgrywa osąd oraz jak można skutecznie go wyeliminować – tak by nic nie przeszkodziło ci wznieść się na wysokie wibracje.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8321-747-5 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DETOKS OD OSĄDÓW
Moje palce drżą, gdy piszę te słowa. Wciąż powraca do mnie to ograniczające przekonanie: „Kim ty jesteś, żeby pisać o detoksie od osądów? Przecież cały czas oceniasz!”.
Biorę głęboki wdech i zbieram się w sobie. Zawarłam umowę z wydawnictwem. Muszę się z niej wywiązać w wyznaczonym terminie i napisać tę książkę.
Zastygam z dłońmi na klawiaturze. Biorę kolejny głęboki wdech i piszę dalej.
TWOJA PRAWDA CIĘ UZDROWI
Wzdycham z ulgą i godzę się z faktem, że ta książka będzie lepsza, jeśli najszczerzej przyznam się do swoich własnych zmagań z osądzaniem. Wykorzystam swoje cierpienie dla twojego dobra, mój czytelniku. Bez względu na to, jak bardzo jesteśmy uduchowieni, życzliwi i współczujący, wszyscy cierpimy z powodu własnych osądów. Osądzanie jest wszechobecne.
Jako nauczycielka duchowa zobowiązałam się do życia w prawdzie. A zatem, dla dobra naszej relacji, muszę wyznać ci prawdę.
Oto ona: codziennie zmagam się z osądzaniem. Oceniam często i gęsto – nieznajomych za odmienne poglądy polityczne i znajomych za zamieszczane w mediach społecznościowych komentarze. Krytykuję pewne metody dyscyplinowania dzieci, z których korzystają niektórzy ludzie, kobiety, które zbyt wolno jadą samochodem, a także swojego męża za to, że nie reaguje na mnie tak, jak bym tego chciała. I oczywiście osądzam samą siebie właściwie za wszystko.
Przez lata starałam się usprawiedliwiać, racjonalizować lub ignorować tę tendencję, uznając ją za niewinny nawyk. Oceniając innych, zapewniamy sobie szybką dawkę poczucia posiadania racji. Osądzanie jest naszą podporą, gdy czujemy się zranieni, niepewni lub bezbronni. Dzięki niemu możemy się poczuć lepsi od innych – mądrzejsi, sprytniejsi, bardziej oświeceni, zdrowsi lub bogatsi.
Ale wkrótce to uczucie znika. Odczuwamy wtedy nieuchronny spadek energii, a nasz umysł pogrąża się w ciemności. Wiele razy przekonałam się, że osądzając, czuję się coraz bardziej nieswojo – jakbym była odizolowana i pozbawiona kontaktu z tą kobietą, jaką pragnę być.
Definicja osądzania, jaką stworzyłam na potrzeby tej książki, jest całkiem prosta: osądzanie to oddzielenie od miłości. W chwili, gdy zaczynamy postrzegać siebie jako oddzielonych od kogokolwiek, wybieramy fałszywy system przekonań, niezgodny z naszą prawdziwą naturą, którą jest miłość. W głębi duszy wszyscy jesteśmy kochającymi, serdecznymi i współczującymi istotami. Prawdę tę oddaje wiele terminów duchowych, jak na przykład „natura Buddy”, „duch”, „źródło” i „Bóg”, ale w tej książce będę nazywać ją „miłością”. To właśnie brak kontaktu z miłością jest przyczyną znęcania się nad słabszymi na placach zabaw, rasizmu, ksenofobii liderów światowych, a nawet terroryzmu. Żyjemy w czasach podziałów, które stały się dla nas normą.
Większość z nas odpowiada atakiem, gdy czuje się atakowana. Wydaje nam się to usprawiedliwione, gdyż traktujemy to jako konieczną samoobronę. A jednak tendencja ta prowadzi do jeszcze większego poczucia oddzielenia i niepotrzebnie pogłębia problem. Niestety internet również może go zaostrzyć. Osoby w różnym wieku dopuszczają się cyberprzemocy za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ich działania przynoszą tragiczne konsekwencje. Wielu licealistów i studentów popełniło samobójstwo z powodu prześladowań i negatywnych komentarzy na swój temat. Ale to nie wszystko. Mnóstwo prowadzących całkiem szczęśliwe życie ludzi wpada obecnie w depresję z powodu porównywania się do innych na podstawie starannie wyselekcjonowanych zdjęć zamieszczanych w różnego rodzaju serwisach.
Od ponad dziesięciu lat, jako uczennica i nauczycielka duchowa, uczciwie przyglądam się swojemu lękowi, swoim osądom oraz poczuciu oddzielenia. Dzięki własnym gotowości i szczerości udało mi się uzdrowić swoje osądzające tendencje. W tej książce opowiem ci prawdę o swoim cierpieniu i podzielę się tym, czego się nauczyłam. Codziennie wdrażam w życie zawarte tu nauki, które przyniosły mi wielką ulgę. Chociaż wciąż zmagam się z osądzaniem, to jednak doświadczyłam cudownej przemiany. Pozwól, że ci to wyjaśnię: cudem nie jest to, że pozbyłam się wszystkich osądzających myśli, lecz to, że przestałam w nie wierzyć. Nawyk osądzania nadal stanowi dla mnie pewnego rodzaju wyzwanie, ale moja praktyka duchowa pomogła mi uświadomić sobie, że nie jestem swoimi osądami.
Aby rozpocząć proces uzdrawiania osądzających tendencji oraz powrócić do miłości, musimy uznać, że wszyscy mamy ten sam problem, na który istnieje jedno rozwiązanie. Naszym problemem jest to, że oddzieliliśmy się od miłości, a rozwiązaniem – powrót do niej.
Spróbuj zrozumieć, dlaczego w ogóle odłączyliśmy się od miłości. Z perspektywy duchowej wszystkie nasze życiowe rozterki są rezultatem tego odłączenia, do którego doszło w chwili, gdy wewnętrzny głos lęku (ego) odciągnął nas od miłości, współczucia i jedności. Oddzielenie od miłości może wynikać zarówno z głęboko traumatycznych doświadczeń, jak i pozornie nieistotnych zdarzeń. Niezależnie od tego, co do niego doprowadziło, zaczęliśmy postrzegać samych siebie jako oddzielonych od innych lub niewystarczająco dobrych pod jakimś względem.
Do odłączenia od miłości niekiedy dochodzi już we wczesnym dzieciństwie. Niemowlęta, które przyszły na świat w niesprzyjającym środowisku i nie otrzymały odpowiedniej opieki, zaczynają wierzyć, że nie są bezpieczne we wrogim świecie. Małe dzieci, które zauważają, że są traktowane inaczej z powodu swojej rasy, religii lub płci, tracą poczucie jedności z ludźmi oraz uczą się zwracać uwagę na podziały na świecie.
Na pewnym etapie dzieciństwa większość z nas usłyszała, że nie jesteśmy wystarczająco inteligentni, silni lub ładni lub brakuje nam jakiejś pozytywnej cechy. Zaczęliśmy wtedy widzieć siebie jako oddzielonych od świata, co wzbudziło w nas uczucie osamotnienia.
Oddzielenie zachodzi również pod wpływem pragnienia bycia kimś wyjątkowym lub „lepszym” od innych. Dziecko, które zaobserwuje korzyści płynące z pieniędzy, może dojść do błędnego wniosku, że bogaci ludzie są wyjątkowi.
Wszyscy mamy swoją osobistą historię oddzielenia od miłości i reagujemy lękiem na związane z tym uczucie osamotnienia. Odłączenie od miłości jest traumatycznym doświadczeniem, sprawiającym, że tracimy poczucie bezpieczeństwa. Jednym ze sposobów radzenia sobie z tym lękiem bywa walka poprzez atakowanie i osądzanie innych. W ten sposób usiłujemy dodać sobie pewności siebie i się ochronić.
To właśnie na podstawie poczucia oddzielenia rozwija się przepełnione lękiem ego. Metafizyczny tekst _Kurs Cudów_ naucza, że ego wzmacnia to poczucie, przekonując nas, że jesteśmy mniej lub bardziej wyjątkowi niż inni. Możemy zatem wierzyć, iż ktoś jest lepszy od nas, ponieważ zarabia więcej pieniędzy, wygląda atrakcyjniej, cieszy się sławą, osiągnął więcej sukcesów lub należy do „właściwej” rasy czy też wyznania; albo inaczej: czynić z drugiej osoby kogoś wyjątkowego w obliczu naszych rzekomych braków. Gdy patrzymy na świat z perspektywy wyjątkowości, ciemna chmura osądów zasłania nam nasze własne światło i połączenie z innymi.
Jednym z przejawów tego zjawiska jest „wyjątkowa relacja”, za pomocą której ego usiłuje ochronić nas przed odczuwaniem bólu oddzielenia. Utrata połączenia z miłością i odcięcie od własnej prawdy wzbudzają w nas ogromne poczucie winy i bardzo nieprzyjemne poczucie braku. Próbujemy wówczas znaleźć ukojenie w relacji z drugim człowiekiem. Wierzymy, że on nas dopełni, i projektujemy na niego nasze własne poczucie winy.
„Wyjątkowe relacje” pojawiają się w wielu obszarach naszego życia. Możesz traktować swoich nauczycieli lub mentorów jako wyjątkowych ludzi, ponieważ ich podziwiasz lub dlatego, że przeprowadzili cię przez jakiś szczególny okres w twoim życiu. A może zamieniłeś swojego partnera w idola i masz wrażenie, że nie możesz żyć bez jego miłości i uwagi. Czasem takie tendencje wydają się nieszkodliwe, jak na przykład idealizowanie rodzica przez dziecko. Takie podejście może wydawać ci się zrozumiałe, jeśli rodzice bardzo cię wspierali w rozwoju i byli dla ciebie źródłem inspiracji. A jednak żaden z nich nie jest twoim zbawcą.
Bez względu na to, kogo uznałeś za wyjątkowego w swoim życiu, osoba ta nieuchronnie cię rozczaruje. Gdy jej ego dojdzie do głosu (a na pewno tak się stanie, gdyż wszyscy jesteśmy ludźmi), poczujesz się sfrustrowany i osamotniony, co dodatkowo nasili druzgocące uczucie oddzielenia. W swoim cierpieniu osądzisz tę wyjątkową osobę za to, że nie jest taka, jak myślałeś. Tworząc wyidealizowany wizerunek jakiegoś człowieka, z góry skazujesz się na rozczarowanie. Zawsze, gdy wierzymy, że druga osoba jest źródłem naszego szczęścia lub bólu, projektujemy na nią nasze własne poczucie winy i wpadamy w błędne koło osądzania.
BŁĘDNE KOŁO OSĄDZANIA
Naszą prawdziwą naturą jest miłość. Niestety, w pewnym momencie życia (zwykle jeszcze w dzieciństwie) jakieś zdarzenie powoduje, że tracimy z nią kontakt. Oddzielenie od miłości tworzy w nas uczucie wyjątkowości lub niedowartościowania, co nieuchronnie prowadzi do samotności, a co za tym idzie – również i lęku. Chcąc się ochronić przed tym lękiem, projektujemy go na świat zewnętrzny w postaci osądów.
W głębi duszy wiemy, że wszyscy jesteśmy kochającymi i połączonymi ze sobą istotami, ale pod wpływem iluzji oddzielenia żyjemy jak we śnie, pozbawieni kontaktu z własną prawdą. W rezultacie, opierając się na osądach, ego tworzy wyobrażenia związane z naszą fałszywą tożsamością, z którą zaczynamy się coraz głębiej identyfikować, aby uzyskać jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa na tym pełnym podziałów świecie.
Chociaż możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, osądzamy samych siebie za oddzielenie się od własnej prawdy, przez co odczuwamy wstyd i mamy poczucie winy. Te nieuświadomione uczucia są tak bolesne, iż wydaje nam się, że nie mamy innego wyjścia, jak tylko projektować je na zewnątrz, starając się zakończyć swoje cierpienie. Postępując w ten sposób, usiłujemy stłumić własne poczucie winy, przez co czujemy się jeszcze bardziej winni, ponieważ w głębi duszy wiemy, że nie jesteśmy swoimi osądami. Poczucie winy, jakie odczuwamy z powodu osądzania innych, powraca do nas i w ten sposób wpadamy w błędne koło osądzania.
Nie przesadzę, jeśli powiem, że osądzanie to główna przyczyna wszelkich naszych blokad, smutku i osamotnienia. Kultura popularna i media zwracają ogromną uwagę na status społeczny, wygląd, rasę, religię i bogactwo materialne, co wzmacnia w nas iluzję oddzielenia. W rezultacie czujemy się gorsi, odseparowani od siebie nawzajem oraz niewystarczająco dobrzy i osądzamy, aby tylko stłumić ból związany z własnym brakiem bezpieczeństwa, poczuciem niższości lub bezwartościowości. Znacznie łatwiej jest nam wyśmiać, spisać na straty lub osądzić kogoś za jego rzekomą słabość, niż przyjrzeć się własnemu poczuciu braku.
OSĄDZANIE JEST UZALEŻNIENIEM
Osądzanie to nawykowa reakcja na głęboką traumę. Naszą pierwszą traumą jest oddzielenie od miłości. Z perspektywy duchowej, wybierając lęk i oddzielenie, tracimy kontakt z własną prawdą. W tym stanie jesteśmy wewnętrznie podzieleni i nie mamy połączenia z naszą wewnętrzną istotą. Nieświadomie odwracamy się od naszego prawdziwego ja i zaczynamy obsesyjnie projektować na zewnątrz nasze wyobrażenia o sobie. Ogarnia nas poczucie winy i zalewa smutek, ponieważ w głębi duszy wiemy, że odwróciliśmy się od miłości. Nie potrafimy jednak zrozumieć tych odczuć, więc robimy wszystko, aby tylko się od nich odciąć. W ten sposób błędne koło osądzania staje się naszym wzorcem uzależnieniowym.
Uciekanie od własnego poczucia winy i cierpienia poprzez projektowanie ich na innych jest naszym sposobem na znieczulenie się. Jak każdy dobry narkotyk, osądy łagodzą ból i odwracają od niego uwagę. Mogą nam nawet dodać kopa. Doskonałym przykładem będzie w tym przypadku plotka. Gdy spotykasz się ze znajomymi, aby porozmawiać o kimś innym w osądzający sposób, unikasz własnych głębokich ran. Używasz osądzania jako narkotyku, aby stłumić swój ból i odurzyć się cudzym. Plotka jest szczególnie paskudna, ponieważ plotkując z innymi, masz wrażenie, że nawiązujesz z nimi więź, podczas gdy tak naprawdę wspólnie przerzucacie swój ból na inną osobę.
Plotkowanie może nas odurzać, ponieważ zapewnia chwilowe wytchnienie od atakowania i osądzania samego siebie. Często całymi dniami powtarzamy sobie tę samą historię: „Nie jestem wystarczająco dobry”, „Dlaczego popełniłem ten błąd?”, „Jestem brzydka”, „Nie jestem dość inteligentna” i tym podobne. Wszelkie takie potępianie siebie stanowi po prostu inną formę uzależnienia. Nieświadomie wybieramy osądzanie, aby nie musieć stawiać czoła bólowi skrywającemu się pod naszymi ranami.
Tak oto odgrywamy w kółko swoje osądzające historie, które prowadzą nas donikąd! Aby wejść na drogę do uzdrowienia, musimy być gotowi poczuć to, co niewygodne. Tak bardzo boimy się tego dyskomfortu, że zamiast się z nim spotkać, plotkujemy na temat innych osób lub osądzamy samych siebie. Postrzegamy się jako ofiarę zewnętrznych okoliczności. Wydaje nam się to bezpieczniejsze niż stawanie twarzą w twarz z własnymi ranami. W ten sposób osądzanie samego siebie staje się uzależnieniem.
Ten wzorzec uzależnieniowy napędzany jest przez mechanizm zaprzeczania. Pragniemy poczuć się lepiej, ale nie chcemy przyznać, że osądzanie pozostaje naszym problemem. Wręcz przeciwnie: traktujemy osądy jako rozwiązanie swoich dylematów oraz sposób ochrony. Nasz nieświadomy system przekonań zamyka nas w błędnym kole osądzania, ponieważ boimy się stawić czoła własnemu bólowi i cierpieniu. Używamy osądów, aby ochronić się przed ukazaniem swoich najgłębszych ran.
Ciągłe osądzanie staje się nawykiem. Gdy powtarzamy w kółko jakieś zachowanie, wzmacniamy określone ścieżki neuronowe w mózgu. Z czasem to działanie staje się naszą drugą naturą. Im częściej powtarzasz swoje osądy, tym bardziej w nie wierzysz. Duchowe medium Esther Hicks i jej przewodnicy, nazywani imieniem Abraham, mówią: „Przekonanie jest myślą, którą wciąż myślisz”. Tworzysz swoją rzeczywistość za pomocą myśli, które odtwarzasz, i poglądów, do których się dostrajasz. Gdy osądy stają się częścią twojego systemu przekonań, wciąż odczuwasz potrzebę bronienia się, czujesz się zagrożony i atakowany. Aby wykorzenić ten nawyk, musisz zmienić swoje podstawowe przekonania. Naszym wspólnym celem jest odnaleźć drogę powrotną do domu – do miłości.
DROGA DO UZDROWIENIA
W chwili, gdy oddzielamy się od miłości, zaczynamy żyć w złym śnie, w którym zatrzymuje nas nawyk osądzania. Uzdrowienie polega na przebudzeniu się z tego snu i odzyskaniu spokoju.
Gdy zdobyłam większą świadomość co do swojej osądzającej natury, zaczęłam się przebudzać. Obserwując swoje zachowania z miłością, zauważyłam, że pozornie niewinne i nieistotne osądy były dla mnie równie destrukcyjne jak negatywne nastawienie i jawne atakowanie innych. Nie mogłam już dłużej ignorować swojego poczucia winy związanego z tkwieniem w błędnym kole osądzania. Zamiast wciąż tłumić i ignorować swoje skłonności albo odkładać zajęcie się nimi na później, postanowiłam stawić im czoła.
Tak oto zdecydowałam się wyjść z błędnego koła osądzania. Wiedziałam, że jeśli mam podejść do tego poważnie, muszę się otworzyć na rozwiązanie, nawet jeśli będzie to oznaczało zmianę systemu przekonań, który podtrzymywałam przez kilkadziesiąt lat. Zaangażowałam się więc w proces rozwoju osobistego i duchowego, odkrywając praktyki służące przemianie wewnętrznej oraz uzdrowieniu z wzorców osądzania.
To właśnie ten proces rezygnacji ze związanych z osądami przekonań, które przysporzyły nam tak wiele cierpienia, umożliwia odzyskanie spokoju. Mój osobisty proces uzdrawiania składał się z sześciu etapów, które opisuję w tej książce. Przeszłam wszystkie i wciąż praktykuję je na co dzień.
Oto, czego się nauczyłam, odważnie przystępując do detoksu od osądów.
Po pierwsze, przekonałam się, że nie musimy rezygnować ze wszystkich ocen. Czasem ich potrzebujemy. Musimy umieć rozpoznać, co jest dla nas bezpieczne, a co nie, oraz uszanować to, co wydaje nam się właściwe i słuszne moralnie. Praktyka ta nie polega także na całkowitej rezygnacji z naszych preferencji co do spożywanych pokarmów, osób, z którymi się spotykamy, czy też samochodów, którymi lubimy jeździć. Warto potraktować tego rodzaju oceny jako wewnętrzne rozeznanie lub osobiste wybory. Możemy korzystać ze swojej zdolności logicznego myślenia oraz intuicji, aby rozróżnić, co jest dla nas właściwe, a co niewłaściwe. Nie potrzebujemy w tym celu niczego osądzać.
Mamy się więc uwolnić od nawyku potępiania i krytykowania. W przeciwieństwie do wewnętrznego rozeznania osądzanie wzbudza w nas negatywne odczucia – lęk, potrzebę bronienia się, a także poczucie, że jesteśmy atakowani. Pojawienie się tych tendencji świadczy o tym, że oddzieliliśmy się od miłości i wybraliśmy lęk. Gdy zaś podejmowaniu decyzji towarzyszą pozytywne odczucia, wiemy, że nie wynika ona z osądów ego, lecz wypływa z naszej prawdy.
Po drugie, zrozumiałam, że oceniając innych, tak naprawdę osądzamy jakiś odrzucony aspekt własnego cienia. Wszystko, co nas oburza lub nie podoba nam się w innych, jest odbiciem czegoś, czego nie lubimy w sobie, lub odzwierciedleniem głębokiej rany, której nie chcemy uzdrowić. Ludzie często wyzwalają w nas nasz dawny ból, a wówczas osądzamy ich, zamiast zauważyć, że dyskomfort, który odczuwamy, tak naprawdę dotyczy nas samych.
Po trzecie, odkryłam, że osądy z początku mogą nas przyjemnie odurzać, ale powodują okropnego kaca. Obniżają naszą energię i osłabiają fizycznie oraz psychicznie. W rezultacie czujemy się osamotnieni i odcięci od przepływu inspiracji oraz miłości.
Na końcu przekonałam się, że chociaż osądzanie jest bolesne i trudne, to jednak dość łatwo można się z niego wyzwolić. Aby tego dokonać, należy zauważyć swój lęk i rzucić na niego światło. Rzucając zaś światło na swoje osądy za pomocą praktyk przedstawionych w tej książce, zmienisz do nich stosunek. Jak każdy świetny detoks, proces ten pozwoli ci się oczyścić z toksyn, dzięki czemu poczujesz się zdrowszy. W tym nowym stanie ducha zdasz sobie sprawę z tego, jak bardzo szkodził ci nawyk osądzania, i intuicyjnie poczujesz, jak sobie z nim poradzić.
Uzdrawiając własny stosunek do osądów, zmieniłam swoje życie na głębokim poziomie. Dzięki uważności wobec swoich osądów stałam się bardziej świadomą osobą. Gotowość do przyjrzenia się własnym poglądom wystarczyła, abym mogła się uwolnić od urazy i zazdrości. Potrafię teraz spotykać się ze swoim bólem z zaciekawieniem i miłością. Poza tym znacznie łatwiej jest mi wybaczyć samej sobie i innym. Ale najlepsze okazało się to, że mam zdrowe podejście do osądów, dzięki czemu potrafię je zauważać i szybko powracać do miłości.
Detoks od osądów to sześcioetapowy proces oparty na zasadach zawartych w tekście duchowym _Kurs Cudów_ i korzystający z jogi kundalini, technik emocjonalnej wolności (ang. _Emotional Freedom Techniques_, w skrócie EFT, znanych również jako opukiwanie), medytacji, modlitwy oraz nauk metafizycznych. Wszystkie te zasady objaśnię w jak najprostszy sposób, aby ułatwić ci zastosowanie ich w codziennym życiu. Każda kolejna lekcja opiera się na poprzedniej, służąc głębokiemu uzdrowieniu. Poddając się temu procesowi i wyrażając gotowość do odpuszczenia, zaczniesz się uwalniać od osądów, bólu i cierpienia.
Zanim przejdę do sedna, opiszę pokrótce kolejne etapy tego oczyszczającego procesu, abyś już teraz wiedział, co cię czeka.
Krok 1: Zauważaj swoje osądy bez osądzania
Kiedy zaczęłam zauważać, jak się czuję, gdy ulegam swojej osądzającej naturze, od razu zrozumiałam, dlaczego moje życie nie jest takie, jak tego pragnę. Osądzanie sprawiało, że czułam się słaba, smutna i odłączona od świata. Co więcej, przynosiło mi nawet fizyczny ból. Kiedy udało mi się spojrzeć na nie z dystansem i zaobserwować, jak oddziałuje na moje samopoczucie, uświadomiłam sobie, że uniemożliwiało mi doświadczanie szczęścia.
Większość z nas nie zdaje sobie sprawy, jak często osądza. Dzieje się tak po części dlatego, że osądzamy samych siebie za własne oceniające zachowanie. Brzmi to niedorzecznie, ale tak właśnie robimy. Wciąż ulegamy pokusie krytykowania samych siebie za swoje osądy lub wstydzimy się swoich myśli i czynów. Aby móc uczciwie przyjrzeć się tym tendencjom, musimy docenić swoją gotowość do spojrzenia z miłością na wszelkie własne oceny. Uwolnienie się od tej tendencji rozpoczyna się od zauważania jej z miłością, bez dodatkowych osądów. Wówczas możemy rozpocząć proces uzdrawiania.
Na tym etapie zidentyfikujesz swoje osądy oraz ukryte czynniki, które je wyzwalają, i uczciwie przyznasz się do tego, jak się z nimi czujesz. Odkryjesz, jakie historie z przeszłości zapoczątkowały twoje osądzające tendencje, i przekonasz się, że wszelkie osądy są odzwierciedleniem wypartych aspektów twojego cienia. Ta szczera rewizja własnego zachowania to niezbędny, pierwszy krok tego procesu. Bez niego nie przejdziesz do następnego etapu uzdrawiania. Duchowa ścieżka uwalniania się od osądów zaczyna się właśnie od takiego uczciwego przeglądu.
Krok 2: Uszanuj swoje rany
Następnym krokiem w uzdrawianiu twojego stosunku do osądów jest uszanowanie własnego cienia i rzucenie na niego światła. Na tym etapie nauczę cię potężnej metody zwanej technikami emocjonalnej wolności, EFT lub opukiwaniem. EFT to swoista akupresura psychologiczna służąca zdrowiu emocjonalnemu. Odkryłam, że jest to jeden z najlepszych sposobów radzenia sobie z podstawową przyczyną problemów emocjonalnych, które skrywają się pod naszymi osądami.
EFT polega na opukiwaniu określonych meridianów energetycznych w ciele. Stymulacja tych kanałów uspokaja ciało migdałowate (część mózgu odpowiedzialną za reakcję walki, ucieczki i zamrożenia). Gdy ciało migdałowate otrzymuje komunikat, że można się bezpiecznie rozluźnić, dochodzi do ogromnej zmiany w emocjonalności. Opracowałam specjalne skrypty, które można zastosować w przypadku wielu częstych problemów emocjonalnych. Opukując konkretne meridiany, nauczysz się radzić sobie z niektórymi emocjami związanymi ze stresem. Ta praktyka pomoże ci również uzdrowić rany i traumy skrywające się za twoimi osądami. Już sam ten proces może mieć ogromny wpływ na twoje życie. Nauczę cię tych technik na drugim etapie detoksu, abyś mógł już na początku procesu doświadczyć wyraźnej ulgi.
Krok 3: Postaw miłość na ołtarzu
Gdy już uświadomisz sobie swoje osądy i uhonorujesz rany za pomocą EFT, przejdziesz do modlitwy, w której ofiarujesz je duchowi. Najważniejszym elementem tej praktyki jest nawiązanie kontaktu z wyższą mocą (niezależnie od tego, jak ją nazywasz). Dzięki duchowej praktyce poddania miłość zacznie rozpuszczać twoje osądy.
Z niektórych ocen trudniej się rezygnuje niż z innych. Czasem wydaje się to wyjątkowo trudne, a nawet niemożliwe. To właśnie w takich przypadkach warto skorzystać z mocy modlitwy. Zamiast polegać tylko na sobie, wolno ci poprosić wyższą moc o wskazówki i wsparcie. Ofiarowanie osądów w modlitwie oraz zakomunikowanie Wszechświatowi, że chcesz ujrzeć drugiego człowieka lub jakąś sytuację w innym świetle (nawet jeśli nie wiesz, jak to zrobić), pozwoli ci zrzucić ciężar ze swoich barków.
Modlitwa umożliwia zmianę perspektywy, dzięki czemu spojrzysz na własne osądy przez pryzmat miłości i współczucia. Jeśli nie jesteś w stanie dostrzec niczego pozytywnego w danej osobie lub sytuacji, sięgnij po współczucie. Warto je rozwijać, gdyż stanowi antidotum na wszelkie osądy, które nie mogą z nim współistnieć. Zamiast postrzegać czyjeś zachowanie lub sytuację jako zagrożenie, ujrzyj w nich wołanie o miłość.
Na tym etapie poświęcisz również czas na naukę współczucia do samego siebie. Nie byłoby w tobie żadnych osądów, gdyby jakaś część ciebie nie wołała o miłość.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_