-
W empik go
MODOROTA -Wiersze - ebook
MODOROTA -Wiersze - ebook
Nazywam się Dorota Chyc. Jestem stylistką modową, blogerką i twórczynią marki odzieżowej MODOROTA. Od wielu lat także weganką. Pragnę podzielić się z Państwem moją poezją, w której zawarłam przemyślenia. W twórczości pojawia się miłość do zwierząt, przyrody i wszechświata. Niech każdy odejdzie w wierszach część swojej duszy. Zabieram Państwa w świat mojej wyobraźni. Miłej lektury.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| Rozmiar pliku: | 147 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nazywam się Dorota Chyc. Jestem stylistką, blogerką oraz twórczynią marki odzieżowej MODOROTA. Przede wszystkim jestem weganką. Na codzień towarzyszy mi motto:
Kolor i pozytywne szaleństwo!
Chciałam z Wami podzielić się przemyśleniami, które przelewałam na papier.
W twórczości pojawia się często miłość do zwierząt i ogólnie do przyrody, wszechświata.
Niech każdy odnajdzie w wierszach choć część swojej duszy.
Zabieram Was w świat mojej wyobraźni.
Miłej lektury.
Dorota Chyc - MODOROTA
1.
Stanęłam pod drzewem mądrości i wiedzy.
Jego gałęzie oplatają mą głowę.
Liście szumią baśń o narodzinach i śmierci.
Spoglądając w górę zobaczyłam czas początku i końca,
lecz przestrzeń między nimi jest pusta.
Drzewo zezwoliło mi na zapisanie jego księgi.
Nazwałam każdy liść imieniem,
każda gałąź miała swoje miejsce w czasoprzestrzeni.
A drzewo?
Drzewo stało dumnie i patrząc na swe konary
skryło w nich małego, zagubionego ptaka.
Odtąd stało się mieszkaniem dla niego.
2.
Jak wagabunda przemierzam świat
w podartych jeansach i podartej koszuli.
Mam narzutkę w kolorze khaki z pudrowymi różami
oraz choker na szyi z cekinami.
Przed słońcem chroni mnie szalony kapelusz
a na nosie okulary ochronią me piegi.
Jak powsinoga z dalekiej drogi,
na nic mam konwenanse i rodzinne przestrogi.
Włóczę się dróżkami i nieprzebytymi szlakami
w gąszczach zagajników rozmawiając ze ślimakami.
I chodź one za nic mając moją mowę,
lubią gdy z miłością przenoszę je przez drogę.
3.
Jak się zmęczę, przystanę na drodze, wsłucham się szum nieba
i blask słońca będę chłonąć.
Przedzierając się przez życia drogę,
przykucnę na chwilę.
To cisza pulsuje, jestem jej częścią,
czystą i zieloną.
Niech victoria oznacza także wolność,
zwycięstwo pokonanie lęku.
Bo każdy strach się ujarzmi,
gdy dusza odżywa,
a ciało na nowo doznaje spokoju.
4.
Moje kolorowe trampki niejedną przeszły milę.
Zawsze wiernie dotrzymywały mi kroku.
Obeszły ziemię, obeszły niebo, zahaczyły też o piekło.
I chodź zapukały do jego bram,
nie chciały tam przebywać.
Odwróciły się na pięcie i poszły dalej.
Ku łąkom kwiecistym i drzewom zielonym.
Bo kształt moich kroków podąża za trampkami.
Wiem, gdzie zmierzają, dlatego idę wraz z nimi.
Są kolorowe, pełne szczęścia
i uśmiechają się do mnie prowadząc za rękę.
Jesteśmy jak słowo, wypowiedziane w jednym czasie.
I jak muzyka, która brzmi w sercu.
Jesteśmy tożsamością.
5.
Nasłuchując szumu zboża i upajając się słoneczną pogodą.
W sukience w kwiaty o odcieniach różu, skryłam w kapeluszu moje wspomnienia.
Są jak lato gorące i jak deszczowe dni.
Potrafią śmiać się i płakać.
A ja, kobieta jestem ciałem i duszą w przestworzach mych wspomnień.
Niedoścignioną radością i burzą wśród traw.
Chcę ściągnąć me myśli na ziemię i niebo.
I czuć w ustach miłość, i troskę w mych dłoniach.
Jestem myślą łagodną i szaloną jak wiatr,
który w przestworzach czyni zamęt.
Róża rozkwita, strzeż mój Książę jej urody i jej oddania,
Ona nigdy Cię nie zrani, a jej kolce przyniosą ukojenie.
6.
W gąszczu róż dzikich usłyszałam głos,
który wędrował z zaświatów i miejsc nam niedostępnych, choć znanych.
Usłyszałam jego płacz i prośbę o pomoc.
Nie mogłam pomóc, bo byłam zbyt obok.
I choć widziałam, że wystarczy wyciągnąć rękę,
nie miałam siły, bo wolałam niemoc i niewiedzę.
Czy potrafię słuchać, chodź dźwięk nie dociera,
i widzieć, gdy obrazy mętnieją w głowie?
Jestem jak ślepiec i jak niepewne pragnienie.
Lecz wiem, że kiedyś zdołam przezwyciężyć me słabości.
I powiem witaj mej nowej radości
7.
Moja zwiewna sukienka jest moją osobowością,
kolorową i płynącą na wietrze.
Lubię gdy kapelusz chroni mą głowę przed zgiełkiem krzyku,