Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mój mąż jest z zawodu dyrektorem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,90

Mój mąż jest z zawodu dyrektorem - ebook

Kontynuacja świetnie przyjętej przez czytelników książki "Jak u Barei, czyli kto to powiedział".

Po poświęconej odtwórcom ról męskich pierwszej książce, Rafał Dajbor tym razem rzuca światło na aktorki występujące w filmach Stanisława Barei. „Ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział” czy „Tu jest kiosk Ruchu, ja tu mięso mam!” to kwestie, które przeszły do komediowej klasyki. Mimo że dziś są równie chętnie przytaczane przez publicystów, co twórców memów, niewiele osób kojarzy, kto wypowiedział je na ekranie.

W charakterystycznym dla siebie stylu pełnym anegdot, wspomnień znajomych i cytatów z prasy, Autor wtajemnicza nas w kulisy życia Zofii Czerwińskiej, Barbary Rylskiej, Hanny

Skarżanki i innych współpracowniczek króla polskiej komedii. Niektóre już zapomniane, inne wciąż cieszące się niesłabnącą sympatią widzów, wszystkie zasługują na to, by ich sylwetki poznać bliżej.


Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67075-21-3
Rozmiar pliku: 5,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

„Ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział”. „Przywieźli wyngiel, wyngiel, wyngiel je we wiosce”. „Tu jest kiosk Ruchu, ja tu mięso mam!”. „Nie ma smalcu, z dżemem są purée”. Wszystkie te kwestie, pochodzące z kultowego _Misia_ Stanisława Barei, łączy to, że zostały wypowiedziane przez kobiece bohaterki. Dziś cytaty te należą do komediowej klasyki. Powielane są w memach, komentarzach politycznych i społecznych. Znają je wszyscy. Mało kto jednak potrafi określić, która aktorka wypowiedziała je na ekranie.

Po wydaniu książki _Jak u Barei, czyli kto to powiedział_, poświęconej aktorom epizodycznym, którzy wypowiedzieli w filmach Stanisława Barei niezapomniane „skrzydlate słowa”, wielokrotnie słyszałem pytanie: „Dlaczego ta książka jest taka męska? Dlaczego zabrakło w niej miejsca dla aktorek?”.

Odpowiedź jest jednocześnie prosta i skomplikowana, a częściowo zawiera się już w tytule niniejszej książki. W czasach, w których toczy się akcja filmów Stanisława Barei, kobiety nieczęsto uprawiały zawody uznawane za „męskie” – rzadko znajdowały zatrudnienie choćby w budownictwie czy transporcie, a to w tych dziedzinach życia czaiła się znacząca część absurdów, które wyłuskiwał Bareja. Rzadziej też zajmowały eksponowane stanowiska kierownicze, więc i w filmach (nie tylko komediowych) trudno doszukać się postaci dyrektorek i kierowniczek. Siłą rzeczy więc kobiety rzadziej chłostane były przez Bareję jego satyrycznym biczem. „Mój mąż jest z zawodu dyrektorem” – mówi w filmie _Poszukiwany, poszukiwana_ grana przez Barbarę Rylską żona tyleż prominentnego, co niekompetentnego decydenta, który dyrektorował już wszystkim możliwym instytucjom i planując osiedle, chce zamienić miejscami budynek z jeziorem. Kobiety w filmach Barei zajmują zupełnie inne miejsce, pełnią inną funkcję niż postaci męskie. Uprawiają inne zawody, gdy zaś związane są z wysoko postawionymi partyjnymi aparatczykami, bardzo często są po prostu „przy mężu”, nawet jeśli w rzeczywistości pełnią jakąś kierowniczą funkcję, jak na przykład Krzakoska, bohaterka _Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz_. Dlatego kobiece bohaterki, także (a może przede wszystkim) te drugoplanowe i epizodyczne, zasługują na osobną opowieść. Kilka słów należy się zwłaszcza postaciom sprzątaczek, które z jednej strony – jak w _Brunecie wieczorową porą_ – potrafią u Barei reprezentować najbardziej prostacką, prymitywną „gębę” socjalistycznej rzeczywistości, ale z drugiej – jak to ma miejsce w _Misiu_ – urastają do rangi antycznego chóru, komentującego główne wydarzenia filmu.

Druga rzecz – to to, w jaki sposób Stanisław Bareja obsadzał postaci kobiece w swoich filmach. Trudno oprzeć się wrażeniu, że czynił to zupełnie inaczej niż w przypadku bohaterów męskich. Miał swoich ulubionych aktorów, do których uwielbiał powracać. Już w jego debiutanckim _Mężu swojej żony_ z 1961 roku grają Bronisław Pawlik, Wojciech Pokora, Mieczysław Czechowicz, Wiesław Gołas. Stąd niemal każdy kinoman potrafi dziś powiedzieć, że ci właśnie artyści to „aktorzy Barei” (potem do tego grona dołączyli Krzysztof Kowalewski i Stanisław Tym). Podobnie chętnie wracał do aktorów epizodycznych. Niektórzy spośród nich, jak Stanisław Gawlik, Mariusz Gorczyński, Tadeusz Somogi czy Krzysztof Świętochowski, mieli okazję zagrać epizody w trzech lub nawet czterech filmach twórcy _Misia_. Rekordzistą wśród epizodystów jest Jan Kobuszewski, którego Bareja obsadzał aż sześciokrotnie. Z aktorkami było inaczej. Bareja wciąż i wciąż sięgał po nowe nazwiska, z rzadka zapraszając do obsady aktorki, z którymi już wcześniej pracował, choć i tu są rzecz jasna wyjątki.

]

Stanisław Bareja i Aleksandra Zawieruszanka na planie _Męża swojej żony_ („Film" 1960, nr 32)

Najważniejszym takim wyjątkiem jest bez wątpienia Elżbieta Czyżewska (1938 – 2010). Bareja obsadził ją w _Mężu swojej żony_, w którym zagrała drugoplanową rolę Renaty, córki profesora Trębskiego (Jan Koecher). W _Żonie dla Australijczyka_ z 1964 roku kreowała główną rolę kobiecą, Hankę z zespołu Mazowsze, wybrankę granego przez Wiesława Gołasa australijskiego polonusa Roberta Wolańskiego, z którym po różnych perypetiach natury wręcz kryminalnej ostatecznie wyruszy w podróż „Batorym”. Główną rolę żeńską, u boku Daniela Olbrychskiego (który zresztą po latach w jednym z wywiadów przyznał, że niespecjalnie cenił wówczas współpracę z Bareją, czego po latach żałuje) zagrała Czyżewska także w _Małżeństwie z rozsądku_ (1967), a jej współpracę z Bareją uzupełnia rola w jednym z odcinków serialu _Kapitan Sowa na tropie_ (1965). Nie ma więc wątpliwości, że Czyżewska należała w latach 60. do Barejowego „teamu”. Była aktorką, z którą wyjątkowo lubił pracować.

Czyżewska wyemigrowała z Polski w dramatycznych okolicznościach, związanych z wydarzeniami Marca ’68. W tym czasie była żoną amerykańskiego dziennikarza Davida Halberstama (1934 – 2007). Wydawał się on wręcz idealnym dla władz PRL-u przedstawicielem amerykańskich mediów. Rozgłos (i nagrodę Pulitzera w 1964 roku) przyniosły mu krytyczne artykuły o wojnie w Wietnamie. W 1965 roku Halberstam został korespondentem „New York Timesa” w Warszawie. Można powiedzieć, iż władze PRL-u w jakimś sensie się na nim zawiodły. Liczyły, że znany z krytyki wojny w Wietnamie dziennikarz będzie przyjaznym okiem patrzył na poczynania władz socjalistycznej Polski. Jednak Halberstam, gdy tylko wyczuł, że wierchuszka PZPR zamierza cynicznie zagrać antysemicką kartą w swoich wewnętrznych rozgrywkach i że ucierpią na tym polscy Żydzi, których po wojnie i Holokauście i tak pozostało w Polsce niewielu – jeszcze w 1967 roku opisał to wszystko w swoich korespondencjach dla „New York Timesa”. Wywołało to wściekłość Władysława Gomułki i jego popleczników. Halberstam został uznany za _persona non grata_ i musiał wyjechać z Polski.

Czyżewska początkowo nie wiedziała, co zrobić. Gdy jednak zaczęto pisać na nią donosy, gdy poczuła atmosferę osaczenia (dla marcowych harcowników była przecież nie tylko żoną „wroga socjalizmu”, ale i żoną Żyda), zdecydowała się pozostać w małżeństwie z Halberstamem i także wyjechać do Nowego Jorku – choć wielu jej to odradzało. Gwoli ścisłości warto dodać, że para opuściła Polskę jeszcze przed Marcem ’68, jednak ich wyjazd można i należy łączyć z tymi wypadkami, bo przemówienie Gomułki było jedynie punktem kulminacyjnym wydarzeń, które narastały od pewnego czasu i które opisywał w swoich tekstach Halberstam.

Wyjazd okazał się fatalny w skutkach dla kariery Elżbiety Czyżewskiej. W Polsce była gwiazdą. W Stanach Zjednoczonych – jedną z wielu. Katorżniczo uczyła się języka, a i tak dla reżyserów castingu była przede wszystkim aktorką mówiącą niepoprawnie po angielsku, pasującą tylko do niektórych ról epizodycznych. Grała w teatrach offowych na Broadwayu, ale… tylko tam. Nie udało jej się przebić na inne sceny. Halberstam myślał, że stworzy z Czyżewską rodzinę. Ona zaś miała nadzieję, że zaistnieje jako aktorka na Zachodzie. Wzajemne rozczarowanie rosło i doprowadziło do rozwodu w 1977 roku. Czyżewska, choć właściwie do końca życia próbowała zaistnieć w zachodnim kinie i telewizji, nigdy nie grała niczego więcej niż epizodów (wyjątkiem jest tu emigracyjny film Aleksandra Forda _Pierwszy krąg_ z 1971 roku według powieści Aleksandra Sołżenicyna – film zupełnie jednak nieudany i szybko zapomniany). Wystąpiła m.in. w filmach Sidneya Lumeta, Costy-Gavrasa, a także w jednym z odcinków kultowego serialu _Seks w wielkim mieście_, gdzie wcieliła się w doktor Shapiro, która uczy główne bohaterki tajników seksu tantrycznego. Niekiedy także, już po rozwodzie z Halberstamem, przyjeżdżała grać w filmach polskich, gdzie obsadzano ją w znacznie większych rolach, by wspomnieć _Odwet_ (1983) Tomasza Zygadły czy _Kocham kino_ (1988) Piotra Łazarkiewicza. Jednak o odbudowaniu kariery Czyżewskiej nie mogło być mowy; nad Wisłą pojawiło się już nowe pokolenie aktorek.

Stanisław Bareja w pamiętnym 1968 roku realizował swoją ostatnią „lekką komedyjkę” – _Przygodę z piosenką_. W głównej roli kobiecej planował obsadzić – można powiedzieć: jak zwykle – Elżbietę Czyżewską. Ale ona była wówczas „na walizkach”, kursowała między USA a Polską, do której przyjechała zagrać we _Wszystko na sprzedaż_ Andrzeja Wajdy. Główną rolę kobiecą w _Przygodzie z piosenką_ zagrała więc tym razem Pola Raksa. Premiera filmu odbyła się w czerwcu 1969 roku. Kolejny film Barei, _Poszukiwany, poszukiwana_, miał premierę w kwietniu 1973 roku. Nie sposób nie zauważyć, że w wielu swoich późniejszych filmach i serialach Bareja bezlitośnie drwi z socjalistycznych „piewców polskości” spod znaku Mieczysława Moczara, takich jak Ryszard Filipski, Ireneusz Kanicki czy Bohdan Poręba. Dodajmy do tego fakt, że między _Przygodą z piosenką_ a _Poszukiwanym, poszukiwaną_ miały miejsce Marzec ’68 oraz Grudzień ’70. Można więc podejrzewać, że te zdarzenia, w których władza ludowa pokazała, iż aby za wszelką cenę utrzymać rządy, potrafi posunąć się do zaszczucia dowolnie wybranej grupy Polaków, a nawet strzelać do obywateli – wpłynęły na Stanisława Bareję. I należy przypuszczać, że wyjazd zastraszonej Czyżewskiej, jego ulubionej aktorki, miał dla niego pod tym względem kolosalne znaczenie. Czy gdyby nie emigracja, to Czyżewska wcielałaby się w kolejnych komediach Barei w najważniejsze role kobiece? Czy to ona byłaby na przykład żoną Rochowicza w _Poszukiwanym, poszukiwanej_? Albo dyrektorową Krzakoską w _Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz_? Pozostają tylko domysły. Można jednak stwierdzić z całą pewnością, że zmiana profilu komedii Stanisława Barei zmieniła także charakter postaci kobiecych w jego filmach. W latach 60. były one równorzędnymi bohaterkami Barejowskich lekkich komedii. Gdy zaś reżyser przedzierzgnął się w satyryka – „spadły” do roli żon i kochanek głównych bohaterów, a gdy w końcu, w _Zmiennikach_, pojawi się główna postać kobieca – Kasia Piórecka – przez większą część serialu występować będzie w męskim przebraniu.

]

Elżbieta Czyżewska u szczytu popularności na okładce „Ekranu” („Ekran” 1964)

Spośród aktorek z filmów Barei łatwo wyróżnić grupę tych, które zagrały u niego tylko raz, choć cieszyły się statusem wielkich gwiazd, niekiedy nie tylko polskiego, ale wręcz całego socjalistycznego kina. Pierwsza to Kalina Jędrusik (1930 – 1991), którą Bareja obsadził w jednym z odcinków serialu _Kapitan Sowa na tropie_ („Kalina Jędrusik przeciąga się seksownie jako cyrkówka Fatima, która podoba się zbyt wielu mężczyznom” – tak pisał o tej roli Jacek Szczerba). Aktorka uznawana za polski symbol seksu, zwłaszcza po roli Lucy Zuckerowej w _Ziemi obiecanej_ Andrzeja Wajdy, już nigdy więcej nie pojawiła się w filmie Barei. Inne aktorki, z którymi reżyser współpracował tylko raz, choć były (a niektóre wciąż są) popularnymi artystkami – a przy tym powierzał im ważne, czasem nawet główne role – to Aleksandra Zawieruszanka (Jadwiga Fołtasiówna-Karcz, główna rola kobieca w _Mężu swojej żony_), Elżbieta Kępińska (Agnieszka, główna rola kobieca w kryminale _Dotknięcie nocy_), Jolanta Bohdal (Kasia Rochowicz, główna rola kobieca w _Poszukiwanym, poszukiwanej_), Ewa Wiśniewska (dyrektorowa Krzakoska, główna rola kobieca w _Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz_), Christine Paul (Ola Kozeł, główna rola kobieca w _Misiu_), Barbara Burska (Irena Ochódzka, najważniejsza kobieca rola drugoplanowa w _Misiu_), Hanna Bieniuszewicz (Ewa Majewska, jedna z najważniejszych kobiecych bohaterek serialu _Alternatywy 4_), Ewa Błaszczyk (Kasia Piórecka, główna rola kobieca w serialu _Zmiennicy_).

]

Christine Paul w fotorelacji z planu _Misia_ („Film” 1980, nr 12)

Gwoli ścisłości przyznać trzeba, że akurat Ewa Błaszczyk znalazła się na planie serialu po tym, jak roli Kasi Pióreckiej odmówiła Jadwiga Jankowska-Cieślak. „Stanisław Bareja zwrócił się do mnie z tą propozycją dużo wcześniej, niż nakręcił sam serial, który zresztą wtedy, na etapie przygotowań, nosił jeszcze tytuł _Zawód – taksówkarz_. Zaproponował mi tę rolę właśnie wtedy, gdy jechałam na plan na Węgry, i musiałam wybierać, czy główna rola, ale na Węgrzech, czy serial w Polsce. Wtedy wybrałam Węgry” – wspominała Jankowska-Cieślak w wywiadzie dla dwumiesięcznika „Replika”.

Kilka artystek cieszących się znaczącą pozycją zawodową wystąpiło u Barei dwukrotnie (jak Pola Raksa, Halina Kowalska, Bożena Dykiel, Ewa Ziętek, Krystyna Tkacz i Anna Chitro) lub trzykrotnie – w filmach _Mąż swojej żony_, _Dotknięcie nocy_ oraz w serialu _Zmiennicy_ pojawiła się wybitna aktorka teatralna Wanda Łuczycka (1907 – 1996), wsławiona wieloma kreacjami w teatrach Lublina, Łodzi i Warszawy, a przed drugą wojną światową także Torunia i Łucka, żona dyrektora Teatru Narodowego w Warszawie Mariana Mellera i niezapomniana Fronczakowa z radiowych _Matysiaków_. Także trzy razy zagrały u Barei Maria Chwalibóg (_Poszukiwany, poszukiwana_, _Nie ma róży bez ognia_, _Brunet wieczorową porą_) i Stanisława Celińska (_Nie ma róży bez ognia_, _Alternatywy 4_, _Zmiennicy_).

Bareja znacznie chętniej niż popularne filmowe amantki zapraszał ponownie do współpracy aktorki teatralne, dramatyczne, nierzadko charakterystyczne. Choć i tu zdarzały się wyjątki, bo tylko jeden raz współpracowały z reżyserem tak wielkie artystki teatralne, jak Hanka Bielicka (1915 – 2006, Burczykowa w _Małżeństwie z rozsądku_), Janina Romanówna (1904 – 1991, ciotka Edzia Siedleckiego w _Małżeństwie z rozsądku_), Ryszarda Hanin (1919 – 1994, Aniela Włodkowa w telewizyjnym _Niespotykanie spokojnym człowieku_), Irena Kwiatkowska (1912 – 2011, Maria Piórecka, matka Kasi w _Zmiennikach_), Zofia Rysiówna (1920 – 2003, matka pisarza Jana Oborniaka w jednym odcinku _Zmienników_), wreszcie Barbara Krafftówna (1928–2022, madame Michaud, właścicielka paryskiego pensjonatu w _Przygodzie z piosenką_). Natomiast najchętniej – poza Czyżewską – wracał do aktorek _stricte_ charakterystycznych, takich jak Zofia Czerwińska, Zofia Merle czy Janina Traczykówna.

Niejako na marginesie tematu postaci kobiecych w filmach Stanisława Barei sytuują się pojawiające się w nich piosenkarki. I tak w _Przygodzie z piosenką_ w roli niejakiej Suzanne Blanche (vel – swojsko brzmiącej – Zuzanny Białko) roztaczającej przed główną bohaterką perspektywy kariery za oceanem wystąpiła Irena Santor, ciesząca się w drugiej połowie lat 60. ubiegłego wieku statusem jednej z najbardziej lubianych polskich wokalistek. Był to jednak występ jawnie „dekoracyjny”, wykorzystujący po prostu rozpoznawalność i sympatię, którymi cieszyła się wśród Polaków „Santorka”.

Zupełnie inne okoliczności towarzyszą Barejowskim występom dwóch innych wokalistek – Anny Jantar (1950 – 1980) w _Brunecie wieczorową porą_ oraz Ewy Bem w _Misiu_. Jantar nie pojawiła się na planie _Bruneta…_, nie widać jej na ekranie, jednak jej piosenka _Cygańska jesień_ z muzyką Waldemara Kazaneckiego i słowami Janusza Kondratowicza oraz Jonasza Kofty jest immanentną częścią filmu i pełni w nim niezwykle ważną funkcję satyryczną. Pojawia się ona kilkakrotnie, ale najważniejsze momenty, w których rozbrzmiewa, to napisy początkowe i końcowe. Jej nostalgiczno-pogodny nastrój, optymistycznie brzmiące słowa opowiadające o cygańskim taborze, podążającym swoją drogą mimo przeciwności losu, stoją w jawnej kontrze do obrazów, na których tle wyświetlane są napisy: pijaków przy opróżnionych butelkach piwa, bumelującego taksówkarza, ludzi, którzy pomimo kładki dla pieszych przebiegają przez jezdnię, zatłoczonych ponad miarę autobusów, do których nie sposób wsiąść, wreszcie – głupoty milicjantów, którzy po uwadze Michała Romana, że „czerwony kapelusz jest zawsze podejrzany”, zatrzymują Bogu ducha winną staruszkę w czerwonym kapeluszu.

Jeszcze mocniejszy był występ Ewy Bem, która na końcu _Misia_ śpiewa zupełnie niekomediową, wzruszającą kolędę, trzymając na rękach dziecko, obryzgana błotem przez wpadającego do glinianki słomianego misia. Znaczenie i wagę tej pozornie niepasującej do komedii sceny opisałem dokładniej w książce _Jak u Barei, czyli kto to powiedział_ w rozdziale o Ludwiku Paku. Tu zatem tylko wspomnę w skrócie, że scena ta stała się pretekstem do ataków na Bareję, który jakoby złamał komediowy ton filmu „sztucznie” poważną sceną. Dopiero po latach doceniono jej symboliczne znaczenie.

Omawiając występy aktorek w filmach Barei, warto jeszcze wspomnieć, że jest to reżyser, którego znaczenie dla kultury i życia społecznego doceniono wiele lat po jego śmierci. W czasach, w których żył i tworzył, nie cieszył się estymą ani wśród kolegów po fachu, ani wśród aktorów. To sprawiało, że niektórzy po prostu mu odmawiali. Dotyczyło to także aktorek. Barbara Bursztynowicz wspominała: „Aleksandra Śląska miała ogromny wpływ na moje zawodowe wybory. Zawsze się jej radziłam. Kiedy mówiła, że czegoś mam nie robić, to nie robiłam. Stanisław Bareja prosił mnie, bym zagrała w jego filmie. Ale pani Aleksandra uważała, że ta rola nie zbuduje mnie artystycznie. Filmy Barei okazały się kultowymi. Gdybym przyjęła tamtą rolę, pewnie wcześniej zaistniałabym publicznie”. Co ciekawe – ta sama Aleksandra Śląska nie miała takich obiekcji, jeśli chodzi o udział Anny Gornostaj w serialu _Zmiennicy_, i to ona pomogła jej w rozmowach ze swoim mężem, dyrektorem teatru Ateneum Januszem Warmińskim, który początkowo nie chciał jej zwolnić na plan (Gornostaj opowiadała o tym w audycji „Aleja gwiazd Radia Plus”).

Niektóre aktorki początkowo odmawiały Barei, ale potem jednak u niego występowały. Stanisława Celińska w rozmowie z portalem Dziennik.pl o swoim udziale w _Alternatywy 4_ mówiła tak:

To było moje drugie spotkanie ze Stasiem Bareją, u którego wcześniej zagrałam w _Nie ma róży bez ognia_. Proponował mi też rolę w filmie _Poszukiwany, poszukiwana_, gdzie miałam zagrać żonę głównego bohatera, ale odmówiłam. W tamtych czasach bardzo szybko szufladkowano aktorów i obawiałam się, że będę postrzegana jako aktorka wyłącznie komediowa. A komedia czy serial telewizyjny uchodziły za coś gorszego. Wtedy, jeśli aktor miał angaż w dobrym teatrze, wiadomo było, że na ekranie pojawić się może tylko u Wajdy, Zanussiego albo Kutza. Bałam się więc, że nie będę potem grać w teatrze, teatrze TV i filmie poważnych ról. Żałowałam tej decyzji. Moje obawy były idiotyczne, zrozumiałam, że taki płodozmian jest dla aktora korzystny. Znacznie trudniej jest przecież zrobić dobrą komedię niż dramat. Staszek był świetnym reżyserem, zatęskniłam za jego sposobem pracy. Okazja nadarzyła się po kilku latach. Przypadkiem spotkaliśmy się na ulicy pod moim domem na Mokotowie. Miałam na sobie fartuch, w rękach miotłę i sprzątałam przed budynkiem. Nagle patrzę, a tu na rowerze jedzie Staszek. Też wyglądał malowniczo, był w cyklistówce, a na bagażniku wiózł jakieś warzywa. I tak nastąpiło spotkanie „gwiazdy” z reżyserem . „Wiesz, Stasiu, zagrałabym u ciebie” – powiedziałam. Staś się uśmiechnął, zabawnie podrapał w głowę, jak to miał w zwyczaju, i powiedział: „Dobrze”. Nie czuł urazy, że kiedyś mu odmówiłam. Jak tylko zapadła decyzja o realizacji _Alternatywy 4_, dał mi rolę w serialu.

Dziś w rozmaitych rozmowach i wywiadach wiele aktorek występujących w filmach i serialach Stanisława Barei chętnie opowiada o swoich zawodowych doświadczeniach z mistrzem komedii. Halina Kowalska w książce Krzysztofa Tomasika _Demony seksu_ o swoim występie w _Alternatywy 4_ mówiła tak: „Kiedy przyszła propozycja, byłam kilka dni po ciężkiej operacji; zadzwonili, czy zagram śpiewaczkę. Od razu powiedziałam, że zagram, bo Bareja. Nasz ulubiony reżyser, do którego szło się grać jak na bal. Bardzo dobry kolega, miły, dowcipny, małomówny. Żałuję, że tak przedwcześnie odszedł”.

Bożena Dykiel w „Trybunie”, wspominając swój epizodyczny występ w _Człowieku z żelaza_ Andrzeja Wajdy, opowiadała: „Czuło się, że ten film będzie coś znaczył, że będzie wielkim wydarzeniem symbolicznym. Zupełnie inaczej było ze Staszkiem Bareją, który był zawsze źle oceniany i przez władze kinematografii, i przez krytyków, a okazało się po czasie, że jest najwybitniejszym kronikarzem PRL-u”.

Także w „Trybunie” Emilia Krakowska mówiła: „Do moich życiowych ról muszę zaliczyć epizod przewodniczki muzealnej w _Brunecie wieczorową porą_ Barei, opowiadającej wycieczce szkolnej o rozpijaniu przez dziedzica pańszczyźnianych chłopów. Kilka chwil na ekranie, a widzowie nadal mnie z niej pamiętają”.

I jeszcze Tatiana Sosna-Sarno (pani Jadzia z serialu _Alternatywy 4_) w rozmowie z „Południem. Głosem Warszawiaków”: „Niektórzy koledzy w ogóle unikają komedii. Na szczęście wielu aktorów nie miało wątpliwości i serial _Alternatywy 4_ zyskał wspaniałą obsadę. Mnie najbardziej ekscytowało, że będę miała scenę z Bronisławem Pawlikiem, że zagram z Jerzym Kryszakiem, z Romanem Wilhelmim. Nie grymasiłam zresztą i nie przebierałam w propozycjach, bo zawsze uważałam, że każde zadanie aktorskie jest godne uwagi. Jestem uczennicą Tadeusza Łomnickiego, który uczył nas, że aktor musi umieć zagrać wszystko – od ról dramatycznych, przez komediowe, aż po kamienie, zwierzęta i warzywa”.

Wspomniałem, że bohaterki z filmów Barei różnią się charakterem od bohaterów. Ale jest jedna rzecz wspólna – w licznym gronie Barejowskich aktorek są i te, którym dane było wypowiedzieć słynne kwestie. Słowa, które weszły do potocznej polszczyzny. Takie jak te z _Misia_, od których zacząłem niniejsze słowo wstępne. Niektóre spośród tych aktorek wciąż żyją, niektóre są nadal aktywne zawodowo. Inne – korzystają już z uroków emerytury. Aby przedstawić pełniejszy ich obraz, postanowiłem nieco skorygować formułę, którą przyjąłem w poprzedniej książce. Owszem, na wzór _Jak u Barei…_ swoistym trzonem jest Barejowskie „opus magnum”, czyli _Brunet wieczorową porą_, _Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz_ oraz _Miś_. Ale w tej książce Czytelnicy i Czytelniczki znajdą także (zgodnie z tytułem) „skrzydlate słowa” z innych satyrycznych komedii Barei i spotkają na jej kartach również osoby żyjące. W znacznej części będą to aktorki, które występowały w filmach Barei więcej niż raz. Bo o ile wykonawczynie głównych ról Bareja, jak pisałem, lubił zmieniać, o tyle do wykonawczyń epizodów bywał przywiązany.

Poprzednią książkę dedykowałem zmarłej w trakcie jej pisania Zofii Czerwińskiej. To aktorka, która nierozerwalnie kojarzy się z kinem Barei oraz ze słynnymi „oczkami Misia-Rysia”. Niejako więc w naturalny sposób – tę książkę zaczynam od przedstawienia właśnie jej sylwetki.

Zofia Czerwińska i Zenek„OCZKO MISIA-RYSIA”

Zofia Czerwińska

Choć Zofia Czerwińska grała u Stanisława Barei znacznie mniejsze role niż Elżbieta Czyżewska, to jednak właśnie ona zrosła się w powszechnej świadomości z kinem tego twórcy. Miała bowiem szczęście pojawić się w tych spośród filmów mistrza komedii, które doczekały się statusu kultowych. To właściwie jedyna aktorka, która niemal każdemu kojarzy się przede wszystkim właśnie z Bareją. Olin Gutowski, pytany o rolę w serialu _Na dobre i na złe_, w którym w 2000 roku jako dwudziestolatek miał okazję zagrać wnuka postaci granej przez Czerwińską, wspominał: „Z panią Czerwińską miałem piękną okazję grać rolę ocierającą się o komedię. Za sprawą scenariusza. Pamiętam, że doskonale potrafiła wyczuć niuanse konwencji i gdzieś tam, po swojemu oddała komizm sytuacji. Wyobrażałem sobie trochę, że gram w megaprodukcji Barei. To jedna z prac, które na zawsze zostaną w moich wspomnieniach”.

Znamienne, że Gutowski nazywa filmy Barei „megaprodukcjami”, podczas gdy – jak wiemy z licznych wspomnień i artykułów poświęconych Barei – kręcił on swoje filmy w sposób bardzo skromny, oszczędny, a nawet poszukiwał plenerów jak najbliżej swojego miejsca zamieszkania. Między innymi dlatego, że jako reżyser uznawany za twórcę „drugiej kategorii” dostawał od władz peerelowskiej kinematografii mniej taśmy i w ogóle mniej środków na realizację swoich filmów. Słowa Olina Gutowskiego dobrze jednak oddają to, z jaką estymą odbierana jest po latach twórczość tego reżysera.

Największą rolą Zofii Czerwińskiej u Stanisława Barei jest oczywiście Balcerkowa z serialu _Alternatywy 4_ (1983). Sama Czerwińska, w wywiadzie przeprowadzonym przez Mariusza Kurca i Krzysztofa Tomasika dla dwumiesięcznika „Replika”, mówiła: „U mnie trochę szwankuje poczucie własnej wartości, ja naprawdę nie rozumiem, że mnie ludzie tak pamiętają… Jestem z tego powodu szczęśliwa, tylko zdziwiona. Balcerkowa najbardziej popularna jest wśród młodych. Pytają, jak to jest zagrać w kultowym filmie. A bo ja wiem? Przecież jak się gra, to się nie wie, że będzie kultowy”.

Czerwińska nawiązała współpracę z Bareją na początku lat 70., pierwszy raz pojawiła się u niego w filmie _Poszukiwany, poszukiwana_ (1973). Rozpoczynający swoją „karierę” gosposi Marysi Stanisław Rochowicz (Wojciech Pokora) negocjuje warunki zatrudnienia ze swoimi pierwszymi chlebodawcami, państwem Karpielami (Maria Chwalibóg i Wiesław Gołas). Uzyskuje całkiem przyzwoite warunki (pięćset złotych miesięcznie, utrzymanie i mieszkanie) oraz zakres obowiązków: gotowanie, sprzątanie, pranie i opiekowanie się Sonią, czyli niezbyt przyjaźnie nastawioną do świata potężną suczką, która „bardzo lubi kobiety”, co Rochowicza nie nastawia zbyt optymistycznie. Gdy Karpielowie wychodzą na chwilę, by się naradzić, bohater zamierza uciekać, ale zostaje powstrzymany. Karpielowie postanawiają zatrudnić „Marysię”. Gdy wypytują przyszłą służącą, gdzie wcześniej pracowała, drzwi mieszkania nagle otwierają się i wchodzi przez nie grana przez Zofię Czerwińską kobieta – odziana w ekstrawaganckie fiolety i szary sweterek. „Aaaa, więc to jest ten skarb” – stwierdza ironicznie na widok Rochowicza. „Zdecydowaliście się wreszcie” – dodaje i żwawym krokiem rusza w kierunku drzwi jednego z pokoi. Nie zadowala się jednak dotychczas wysączonym jadem, bo w drzwiach odwraca się jeszcze i dodaje: „Najlepiej to to nie wygląda, moje gratulacje, wychodne pewnie będzie mieć w nocy” – i ze śmiechem znika za drzwiami. Gdy Rochowicz informuje chwilę potem Karpielów, że z powodu utraty dokumentów nie będzie się mogła zameldować, zdenerwowany Karpiel, przekonany, że przyszłej gosposi zależy na meldunku, chce natychmiast zerwać świeżo zawartą umowę. Prowadzi Rochowicza do drzwi pokoju, za którymi zniknęła lokatorka, i mówi ze złością: „Proszę pani, ta pani… pięć lat temu przyjęliśmy ją do pracy. Zameldowała się w ciągu miesiąca. A potem rzuciła pracę. Ale mieszkania nie rzuciła! Cały czas jest z nami. Wyprowadzilim się na Kruczą – była z nami. Na Wilczą – była z nami. Teraz jest – z nami!”. W tym momencie otwierają się drzwi i sprytna była gosposia rzuca: „A kupcie mi mieszkanie, to was wyswobodzę” – i zatrzaskuje za sobą drzwi, zanim Karpiel zdąży ją dopaść w bezsilnej złości. Gospodarz po chwili odchodzi, mrucząc pod nosem: „Ja ją kiedyś zamorduję”.

Bareja i współautor scenariusza, Jacek Fedorowicz, drwią w tej scenie, rzecz jasna, z absurdalnych peerelowskich przepisów mieszkaniowych. Są one w _Poszukiwanym, poszukiwanej_ jedynie wątkiem pobocznym, bo zasadniczy przedmiot drwin to fakt, że pomoc domowa zarabia więcej niż dyplomowany historyk sztuki. Wątek idiotyzmów meldunkowych Bareja i Fedorowicz rozwiną dopiero w swoim następnym (i zarazem ostatnim) wspólnym filmie – _Nie ma róży bez ognia_ z 1974 roku, w którym główną rolę męską zagra sam Fedorowicz. Na marginesie – to właśnie on, a także Janusz Gajos byli konkurentami Wojciecha Pokory do roli „Marysi”. Ostatecznie Gajos okazał się mieć zbyt męską sylwetkę, by wiarygodnie wyglądać w damskim kostiumie, zaś Fedorowicz pytany później, czy nie żałuje, że nie zagrał tej roli, odrzekł: „Po bardzo starannym upiększaniu i ukobiecaniu twarzy moja Marysia wyglądała na starą, odrażającą kobietę lekkich obyczajów. Ja bym na pewno żałował, gdybyśmy w jakimś geście samobójczym, czy w wyniku chwilowego zaćmienia umysłu, zdecydowali, że jednak ja to zagram”.

Zofia Czerwińska na fotosie kinowym _Poszukiwany, poszukiwana_

„Dziką sublokatorkę” Karpielów spotykamy raz jeszcze, gdy Rochowicz rozmawia z mieszkania chlebodawców ze swoją żoną (Jolanta Bohdal). Czerwińska, znów odziana w fiolety, wychodzi ze swojego pokoju. „Słyszałam jakieś głosy, kto u was jest?” – pyta „Marysię”. Gdy Rochowicz zaprzecza, lokatorka upiera się: „No słyszałam przecież, ktoś jest”. Gdy zaś pan Karpiel postanawia w nocy udać się do pokoju „Marysi” w celu przeżycia erotycznej przygody z gosposią, postać grana przez Czerwińską wygląda zza drzwi swojego pokoju, bo słyszy hałasy. To już ostatnie spotkanie z byłą gosposią, a obecnie sublokatorką państwa Karpielów. Wskutek pewnego zbiegu okoliczności wyjdzie bowiem na jaw, że „Marysia” jest mężczyzną, i wtedy erotycznych apetytów nabierze (i po części nawet je zaspokoi) pani Karpielowa. Rochowicz uzna, że tego już za wiele, i przeniesie się do państwa Góreckich (Krystyna Borowicz i Witold Kałuski) i ich nieznośnego synalka (Filip Łobodziński).

Do kolejnej współpracy Czerwińskiej z Bareją doszło na planie _Bruneta wieczorową porą_ (1976). Wystąpiła tu w epizodzie pani Joli, z którą łączy się omyłkowo Michał Roman (Krzysztof Kowalewski), gdy dzwoni do Kazika (Wiesław Gołas), aby po wizycie „Cyganki” zapytać go, czy to możliwe, by dało się komuś przepowiedzieć przyszłość. „Halo, słucham?” – zaczyna słodkim głosem Czerwińska. „Halo, Kazik?” – pyta Kowalewski. „Nie, nie Kazik. Jola” – gniewnie odpowiada Czerwińska. „Przepraszam, pomyłka”. „No to po co pan dzwonił?”. „To po co pani podnosi słuchawkę?”. „Bo zadzwonił telefon!” – tak oto dialogują między sobą Czerwińska i Kowalewski.

Wreszcie przyszedł czas na dwie najbardziej znane role Czerwińskiej w filmach Stanisława Barei: Irenę, kandydatkę na Irenę Ochódzką (poszukiwaną przez Ryszarda Ochódzkiego po to, by na jej dokumenty podjąć z londyńskiego konta tak pożądane pieniądze), oraz Balcerkową w serialu _Alternatywy 4_. Ujęcia z roznegliżowaną Czerwińską to jedne z najsłynniejszych fotosów z _Misia_ (1980), a sama Czerwińska w kilku wywiadach swoją rolę w tym filmie określiła dosadnym mianem „rzucania cycami po ekranie”. Podobnie znany jest jej tekst „A Irusia będzie teraz całować oczka Misia-Rysia. Prawe oczko Misia-Rysia i lewe oooo…” – tu słowo „oczko” przerywa dzwonek do drzwi. „Ja pójdę. Chyba mam prawo?” – mówi Irusia-Czerwińska, czując się już narzeczoną Ochódzkiego. Gdy zaś okazuje się chwilę później, że Ochódzki swoje plany matrymonialne wobec „Irusi” określa jako żart, puentuje ona swoje amory z prezesem klubu „Tęcza” siarczystym spoliczkowaniem go, na tyle mocnym, że Ochódzki pada na plecy.

Równie znane jak „całowanie oczek Misia-Rysia” są słowa granej przez Czerwińską Balcerkowej z _Alternatywy 4_, wyrażające tragedię przeprowadzki z Targówka na nowo wybudowany Ursynów: „Proszę pana, jak ktoś całe życie mieszkał w mieście, to się za Chiny do wiochy nie przyzwyczai”. Czerwińska świetnie wspominała współpracę na planie serialu z Witoldem Pyrkoszem. Zagrał on Balcerka po tym, jak Bareja musiał odebrać rolę Ludwikowi Pakowi (ten, po przerwie w zdjęciach spowodowanej wprowadzeniem stanu wojennego, nie mógł wrócić na plan z powodu choroby alkoholowej). „Dobrze się stało, ponieważ Pyrkosz mi tę Balcerkową ustawił. Ponieważ jestem charakterystyczna po kokardy i mam temperament, to mogłam zagrać typula takiego, że aż strach! A on mnie ściągał. Mądry aktor, ten mój serialowy mąż” – przyznawała aktorka w rozmowie z „Tele Tygodniem”. Wspominając pracę nad tą postacią, wielokrotnie przypisywała większe zasługi właśnie ekranowemu partnerowi niż reżyserowi. Ale i o Barei mówiła ciepło i serdecznie. W wywiadzie dla „Gazety Telewizyjnej” z 2001 roku wspominała: „Miał zabawną przywarę. Gdy się go pytało: «Stasiu, jak ta scena wypadła?», to on, mówiąc «Może być», krzywił się. A to był jego tik. Był reżyserem pomysłowym i bezkonfliktowym. Zdawałoby się – dobroduszny, a stawiał na swoim. Dla niego zrobiłabym wszystko”.

Pisanie o Zofii Czerwińskiej jako o aktorce jest i łatwe, i trudne. Łatwe – ponieważ wystąpiła ona w kilkuset rolach teatralnych, filmowych i telewizyjnych, z których wiele pozostało w pamięci widzów. Aktorka debiutowała na ekranie jako barmanka Lola w _Pokoleniu_ (1954) Andrzeja Wajdy. Cztery lata później znów wystąpiła u Wajdy, w _Popiele i diamencie_ (także jako barmanka, choć tym razem nie Lola, lecz Lili). Kolejną Lolę – tym razem telefonistkę – zagrała w _Eroice_ (1957) Andrzeja Munka. Nawet jeśli były to wszystko role epizodyczne, to trudno wyobrazić sobie ciekawszy początek kariery filmowej. W latach 60. regularnie pojawiała się na trzecim i czwartym planie, grała bufetowe, kelnerki, kasjerki, sąsiadki głównych bohaterów… W latach 70. i 80. zagrała swoje legendarne, omówione powyżej role w filmach Barei, ale pojawiała się także w wielu innych kultowych filmach i serialach komediowych, by wspomnieć tu choćby _Rejs_ (1970) Piwowskiego (gdzie jej rola, podobnie jak role wielu innych zawodowych aktorów, została zepchnięta w cień przez fakt, iż Piwowski w trakcie zdjęć zmienił koncepcję filmu i wysunął na pierwszy plan improwizacje naturszczyków), _Nie lubię poniedziałku_ (1971) Tadeusza Chmielewskiego czy serial Jerzego Gruzy _Czterdziestolatek_ (1974 – 1977). Wreszcie, pod koniec kariery, weszła na stałe do obsady niezwykle popularnego sitcomu _Świat według Kiepskich_ (2010 – 2019), w którym wcielała się w niejaką Malinowską – sprzedawczynię w sklepie monopolowym.

Biografowi sprzyja też fakt, że aktorka w wywiadach bardzo szczerze mówiła zarówno o swoim życiu, jak i aktorstwie. Nie kryła się także ze swymi poglądami na rzeczywistość społeczną i polityczną. Jednak pisanie o Czerwińskiej bywa też trudne – gdyż mimo niewątpliwych zawodowych osiągnięć jeszcze bardziej niż jako aktorka dała się zapamiętać jako osobowość. Postać. Niebanalny człowiek. „Królowa SPATiF-u”. Pod tym względem była jak gdyby „Maklakiewiczem w spódnicy”. W rozmowach o Czerwińskiej te określenia przewijają się nader często, a do Zdzisława Maklakiewicza porównał ją chociażby Jacek Szczęk (1930-2021), reżyser i wieloletni dyrektor Stołecznej Estrady: „Zosia Czerwińska nie była moim zdaniem wielkim talentem estradowym, choć czasem angażowałem ją do imprez, które organizowałem. Zosia miała takie coś, że znacznie lepiej grała przy stoliku w knajpie. Tam bywała genialną aktorką. Tylko nie zawsze potrafiła to potem równie ciekawie powtórzyć na estradzie czy przed kamerą. Była pod tym względem «żeńską wersją Maklakiewicza»”. Przypomnijmy – Zdzisław Maklakiewicz (1927 – 1977), znany z mnóstwa ról epizodycznych aktor, który w latach 70. XX wieku stworzył niezapomniany i kultowy duet aktorski z Janem Himilsbachem (1931 – 1988), w powszechnej świadomości środowiska aktorskiego zapisał się jako artysta, który lepiej „grał” przy stoliku w SPATiF-ie niż na planie filmowym.

]

Zofia Czerwińska na planie _Rejsu_ („Film” 1969, nr 42)

_Dalsza część dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: