Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Mój sąsiad Radiłow - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 stycznia 2011
0,00
0 pkt
punktów Virtualo

Mój sąsiad Radiłow - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 158 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Je­sie­nią słon­ki czę­sto trzy­ma­ją się w sta­rych par­kach li­po­wych. Ta­kich par­ków jest dość dużo u nas, w gu­ber­ni or­łow­skiej. Pra­dzia­do­wie nasi, wy­bie­ra­jąc miej­sce pod przy­szłą sie­dzi­bę, prze­zna­cza­li ze dwie dzie­się­ci­ny do­brej zie­mi pod sad, oto­czo­ny li­po­wy­mi ale­ja­mi. Po upły­wie lat pięć­dzie­się­ciu, a co naj­wy­żej sie­dem­dzie­się­ciu sie­dzi­by te, „szla­chec­kie gniaz­da”, stop­nio­wo zni­ka­ły z po­wierzch­ni zie­mi; dwo­ry próch­nia­ły lub sprze­da­wa­no je na roz­biór­kę, mu­ro­wa­ne przy­bu­dów­ki roz­pa­da­ły się w sto­sy gru­zu, ja­bło­nie wy­mie­ra­ły i szły na opał, pło­ty i par­ka­ny nisz­cza­ły. Tyl­ko lipy, jak daw­niej, ro­sły so­bie na po­dziw, i te­raz, oto­czo­ne zo­ra­ny­mi po­la­mi, opo­wia­da­ją na­sze­mu pło­che­mu po­ko­le­niu „o nie­gdyś tu osia­dłych oj­cach i bra­ciach”. Ja­kie to pięk­ne drze­wo, taka sta­ra lipa… Oszczę­dza ją na­wet bez­li­to­sna sie­kie­ra ro­syj­skie­go chło­pa. Liść ma drob­ny, po­tęż­ne ko­na­ry sze­ro­ko roz­po­star­ły się na wszyst­kie stro­ny, pa­nu­je pod nimi wiecz­ny cień.

Wa­łę­sa­jąc się kie­dyś z Jer­mo­ła­jem po po­lach za ku­ro­pa­twa­mi, do­strze­głem le­żą­cy na ubo­czu opusz­czo­ny ogród i po­sze­dłem tam. Le­d­wo zdą­ży­łem sta­nąć na skra­ju, kie­dy z krza­ka, gło­śno ło­po­cząc skrzy­dła­mi, po­de­rwa­ła się słon­ka; strze­li­łem, i w tej sa­mej chwi­li o parę kro­ków ode mnie roz­legł się krzyk: prze­stra­szo­na twarz mło­dej dziew­czy­ny wyj­rza­ła zza drzew i za­raz się scho­wa­ła. Jer­mo­łaj pod­biegł do mnie. – Po co pan tu strze­la, tu dzie­dzic miesz­ka.

Nie zdą­ży­łem mu od­po­wie­dzieć, pies mój nie zdą­żył z do­stoj­ną po­wa­gą przy­nieść mi za­bi­te­go pta­ka, gdy w tej sa­mej chwi­li usły­sza­łem szyb­kie kro­ki: wy­so­ki wą­sacz wy­szedł z gę­stwi­ny i sta­nął przede mną z nie­za­do­wo­lo­ną miną. Prze­pro­si­łem go, jak mo­głem, przed­sta­wi­łem się i ofia­ro­wa­łem mu pta­ka za­bi­te­go w jego wło­ściach.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij