Moja królowa - ebook
Moja królowa - ebook
Tinley Markham wkrótce miała wyjść za mąż, lecz jej narzeczony zginął tragicznie. Jego starszy brat, Alexius de Prospero, musi dotrzymać umowy, jaką jego ojciec zawarł z ojcem Tinley, i znaleźć dla niej męża. Buntownicza rudowłosa Tinley zawsze podobała się Alexiusowi, lecz on jest już zaręczony, a poza tym Tinley nie jest odpowiednią żoną dla króla…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7972-7 |
Rozmiar pliku: | 601 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Cóż, dokumenty mówią same za siebie. Ślub to jedyne wyjście z tej sytuacji.
Alexius de Prospero, Lew Czarnego Lasu, nadzieja narodu i król Liri spojrzał na siedzącą przed nim drobną i niepozorną kobietę. Sam stał, więc górował nad nią dosłownie i w przenośni, kobieta natomiast siedziała w pokrytym kwiatowym obiciem fotelu i wyglądała na zdenerwowaną i przytłoczoną, tonąc pod burzą swoich loków.
Szczerze mówiąc, pierwszą rzeczą, jaka rzucała się w oczy w przypadku Tinley Markham były właśnie te niesforne włosy. Wszyscy liczyli, że po ogłoszeniu jej zaręczyn z młodszym bratem Alexa zmieni fryzurę na coś bardziej eleganckiego i odpowiedniego dla księżniczki Liri.
Ale tak się nie stało.
Dionysus umarł, zanim zdążyli się pobrać, a Tinley z przyszłej księżniczki zamieniła się w kłopotliwą podopieczną.
Odejście Dionysusa przyspieszyło też śmierć ich ojca, który po tragicznym wypadku najmłodszego syna zupełnie podupadł na zdrowiu.
W wyniku tego Alexius z księcia stał się królem.
Jego obowiązki względem kraju były pilne, a sprawa Tinley nie znajdowała się na liście priorytetów. Była córką zaufanego doradcy zmarłego króla i po śmierci jej ojca przyszłość Tinley zaczęła mieć dużo większe znaczenie, ale nie było to nic, czym musiałby się dziś zajmować. Musiał jednak zmierzyć się z tym, co zawierał testament jej ojca.
Alexius kochał zmarłego króla, ojca Tinley również darzył ciepłymi uczuciami, ale obaj żyli jeszcze w poprzedniej epoce. Szczerze mówiąc, ich poglądy były jak rodem ze średniowiecza, co dotąd nie stanowiło dla Alexa problemu. Aż do teraz. Tinley miała niedługo skończyć dwadzieścia trzy lata i zbliżała się do wyznaczonego wieku, w którym miała wyjść za mąż. I tu pojawiał się problem. Ponieważ to on miał znaleźć jej męża.
Nie mógł pozwolić sobie na porażkę. Obiecał, że się nią zaopiekuje. Przyrzekł to ojcu.
Król Darius doczekał się trzech synów, ale dwóch z nich pochował. Został więc tylko jeden, który mógł odziedziczyć tron. Dionizos i Lazarus nie żyli, a ciężar tych śmierci spoczywał na barkach Alexiusa.
Pierworodny syn już w dniu narodzin jest ogłaszany w Liri następcą tronu, jednak po latach wojen i skorumpowanych rządów wykształciła się pewna tradycja. Wszyscy potomkowie króla mogą rościć sobie prawa do tronu i choć to Alex urodził się jako kolejny król, obaj bracia mogli sięgnąć po władzę. Mogło się to odbyć w wyniku walki, w której zwycięzca – ostatni żywy lub ostatni, który się nie poddał – dostaje tron.
Ale był jeszcze Czarny Las.
Po tygodniu tam spędzonym ten, który wyjdzie jako ostatni albo jedyny żywy, zostanie ogłoszony królem.
Lwem Czarnego Lasu.
Krążyły plotki, że Alexius już jako mały chłopiec starał się usunąć ewentualne przeszkody w drodze na tron. Król Darius nigdy go o nic nie obwiniał, ale matka…
Wszystko się zmieniło.
Czuł dystans, który powstał pomiędzy nim a matką, i napięcie, jakie w związku z tym narastało pomiędzy rodzicami.
Gdyby lepiej pilnował Lazarusa… Gdyby tamtej nocy powstrzymał Dionysusa, który pijany ruszył do lasu, zamiast poddawać się własnym samolubnym pragnieniom.
Co by było, gdyby.
Dla niektórych Alexius był wręcz bogiem, w końcu pokonał wszystkie przeciwności. Dla innych natomiast był bezwzględnym, żądnym władzy potworem, który sprowadzał zagładę na tych, którymi powinien się opiekować. Mężczyzną, który prawdopodobnie urodził się bezwzględnym, żądnym władzy potworem.
Alexius nie dowiedział się, w co wierzył jego ojciec, ale król poinformował go, że teraz on jest odpowiedzialny za Tinley. Jej ojciec zmarł, a matka nigdy nie interesowała się córką.
„Chciałem, żeby poślubiła Dionysusa, aby w ten sposób uhonorować pozycję jej ojca. Była odpowiednią kandydatką na żonę dla drugiego syna, nie następcy tronu. To krucha i słodka dziewczyna. Potrzebowała twojego brata. Życzeniem jej ojca było, aby wyszła za mąż, a nieruchomości i pieniądze zostały rozdysponowane zgodnie z jego życzeniem. Znajdź jej męża i upewnij się, że nigdy jej niczego nie zabraknie”.
Alex nie wspominał o wadach Dionysusa, bo po co? Król miał słabość do najmłodszego syna. Myślał tylko o nim, a nie o jego egoistycznych skłonnościach, które mogły wyrządzić Tinley krzywdę.
Ojciec chciał, żeby niczego jej nie zabrakło i tak się stało. Upewnił się, żeby trafiła na najlepszy uniwersytet, gdzie zdobyła dyplom w zakresie prac społecznych. Aktualnie pracowała charytatywnie i choć dla niej samej pieniądze nie miały dużego znaczenia, doceniała to, ile można było dzięki nim zdziałać.
Czas uciekał. W wieku dwudziestu trzech lat Tinley powinna już być po ślubie. Jeśli tak się nie stanie, pieniądze jej ojca trafią do najbliższego męskiego krewnego.
Alex nie wiedział, dlaczego jego ojciec uważał, że Dionysus będzie dla niej odpowiednim mężem, ale Tinley idealizowała jego brata. Kochała go – czasem miał wrażenie, że była w niego ślepo zapatrzona, jak uczennica w swego mistrza. Nie miała pojęcia, że uganiał się za innymi kobietami, podczas gdy rudowłosa Tinley wpatrywała się w niego z niegasnącym uwielbieniem.
Widząc to, Alex czuł skurcz w żołądku.
– Cieszę się, że mogłaś żyć swoim życiem – powiedział poważnym głosem – ale przez ostatnie cztery lata nie jesteś nawet o krok bliżej małżeństwa niż wtedy, gdy miałaś osiemnaście lat.
– Zaręczyłam się, gdy miałam osiemnaście lat – powiedziała cicho.
– Byłaś wtedy młodsza.
Rozejrzał się po niewielkim domku, który składał się z czterech ścian i dachu. Wszędzie stały koszyki pełne włóczki. Kuchnia zajmowała połowę powierzchni, na szafce stało ciasto i koszyki z jagodami i wszędzie widać było ślady mąki.
Również na jej twarzy.
Obrazu starej panny dopełniał duży rudy kot, który przechadzał się po pokoju.
– Mam wrażenie – ciągnął – że nie jesteś ani trochę bliżej wyjścia za mąż, a obawiam się, że musisz to zrobić. Nie chciałem ingerować, ale teraz nie mam wyjścia.
Jego wzrok powędrował w kierunku kota.
Dziewczyna ściągnęła brwi i podeszła do zwierzaka.
– Algernon jest znajdą.
– Niczego innego się nie spodziewałem.
Kot minął ją, podszedł do Alexiusa i otarł się o jego nogi, zostawiając na czarnych spodniach smugę rudej sierści.
– Zabierz ode mnie to zwierzę.
Tinley westchnęła, przeszła przez pokój i schyliła się, żeby podnieść potężnego kocura, a jej rude loki nieokiełznane tańczyły wokół jej twarzy.
– Zostaw tego niedobrego pana. Nie lubi kotów. A także słonecznych dni, blasku tęczy na niebie i wszystkiego, co dobre na tym świecie.
Odkąd Tinley zaczęła stawać się kobietą, pojawił się pewien problem – była nieprawdopodobnie piękna. Przynajmniej według niego. Miała kusząco kobiecą figurę i burzę rudych włosów. Była nieprzewidywalna i pełna życia. Jej twarz pokrywały delikatne piegi, a oczy błyszczały wesoło. Miała pełne usta, zawsze skore do uśmiechu, od którego na policzkach pojawiały się urocze dołeczki, a wokół oczu wesołe zmarszczki, które kiedyś pewnie zostaną tam na stałe.
Ona jednak najwyraźniej się tym nie przejmowała.
Generalnie rzadko kiedy się czymś przejmowała i z jakiegoś powodu bardzo go to pociągało. To jednak nie miało sensu, nie była przecież tym, czego chciał czy potrzebował. Lecz jego ciało miało inne zdanie na ten temat – było w tym coś perwersyjnego.
– Chyba muszę ci przypomnieć, Tinley, że jestem królem. Również twoim.
Tinley zakręciła się wokół własnej osi, wciąż trzymając w ramionach kota.
– A ja miałam być księżniczką.
– To już nieaktualne.
Zacisnęła usta i pobladła.
Nie.
– Nie chcę staram się być okrutny, Tinley.
– Oczywiście, że nie. Nie musisz się starać.
Zapadła cisza, której pozwolił wybrzmieć. Mogła go nienawidzić, ale to nic nie zmieniało.
– A więc albo wyjdę za mąż i dostanę spadek, ale nie wyjdę i mój spadek przepadnie. Mało tego, przypadnie w udziale mojemu kuzynowi, który prawdopodobnie wyda wszystko na alkohol i kobiety.
– To trafne podsumowanie.
– Cóż, brzmi wspaniale. Coś jeszcze?
– Tak. Będziesz musiała opuścić Liri, a pałac wstrzyma dotychczasowe dotacje.
Pobladła.
– Zrobiłbyś to?
– To nie ja spisałem testament, ale twój ojciec, w porozumieniu z moim.
– I co z tego? Obaj nie żyją, a ty jesteś królem. Przecież możesz to jakoś obejść.
Nie mógł uwierzyć, że to „dziecko” nadal z nim dyskutuje. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnio ktoś się ośmielił.
– Nie mogę. Testament został podpisany przez poprzedniego króla. To nie jest takie proste, poza tym twój los i dobrobyt to sprawa honoru.
– Z pewnością nie uczuć.
– Nasze relacje nie mają tu żadnego znaczenia, w przeciwieństwie do zobowiązań, które powierzył mi ojciec. Jestem mu to winien. Muszę zadbać o twój los, a twój ojciec życzył sobie, żeby stało się to właśnie w taki sposób.
– Bo doprowadziłeś do upadku swoich braci?
Rzucone przez nią wyzwanie rezonowało przez chwilę głuchym echem. Dawno nikt nie odważył się wymierzyć w niego takich oskarżeń i gdyby posiadał jakiś czuły punkt, mogłaby go zranić.
Ale przecież go zraniła.
I to boleśnie.
Był mężczyzną, który zawsze miał cel, coś, do czego dążył. Postanowił zostać władcą, jakiego potrzebowało Liri. W imię kraju i pamięci ojca był gotowy zrobić niemal wszystko.
On też miał wyznaczoną datę, do kiedy musi zawrzeć związek małżeński, choć w jego przypadku było to trzydzieści pięć lat.
Ewentualna panna młoda została już wybrana. Piękna i oziębła panna z towarzystwa, od urodzenia przygotowywana do podobnej roli.
Dokładne przeciwieństwo nieprzewidywalnej i wybuchowej Tinley Markham, która otrzymywała wszystkie odpowiednie przywileje, ale zawsze była… buntownicza. Jedyna córka Barabbasa i Caroline Markham praktycznie wychowała się w pałacu, choć fakt, że została wybrana na żonę dla jego brata, wynikał raczej nie z uczuć, jakimi nieżyjący już król darzył jej ojca, lecz z predyspozycji przyszłej panny młodej. Zaręczyny odbyły się, jeszcze zanim Tinley weszła w okres dojrzewania.
A Tinley… Cóż, była ślepo zapatrzona w Dionysusa, któremu była kompletnie obojętna. Dlaczego miałoby być inaczej? W końcu była jeszcze praktycznie dzieckiem, a on znanym playboyem, gustującym w najdorodniejszych kobiecych kształtach. Blondynki o bladej cerze czy kruczoczarne, śniade piękności – było mu to obojętne, ale interesował go konkretny typ kobiety, i to w dużych ilościach. Poza tym nie stronił od kieliszka. Był uważany za wesołego i radosnego człowieka – przez ojca i opinię publiczną. Był beztroski i wiedział, na czym polega dobra zabawa.
Alexius znał ciemną stronę brata, nawet jeśli nikt poza nim tego nie dostrzegał. Z łatwością mógłby uznać alkohol za główną przyczynę śmierci Dionysusa. Znał słabości swego brata – alkohol i seks.
Podczas jednego z przyjęć, na którym była obecna także Tinley, Dionysus, na którego ramieniu wisiała kolejna piękność o wielkich oczach, ogłosił, że wyrusza do lasu, żeby stawić czoło duchom, które zabrały mu brata. Alex powinien był wiedzieć, że to się dobrze nie skończy. Podświadomie to przeczuwał. Lazarus zginał w tym samym lesie dwa lata przed przyjściem na świat Dionysusa i Alex powinien o tym pomyśleć.
On jednak…
Tamtej nocy dokonał innego wyboru. Uległ słabości, szukając zaspokojenia własnych, egoistycznych pragnień. Pierwszy raz w życiu myślał tylko o sobie – świadomie i celowo.
I zakończyło się to tragedią.
Ojciec często powtarzał, że synowie, którzy mu pozostali, są jak dwie strony monety – zrobieni z tego samego tworzywa, odpornego i królewskiego. Obaj odziedziczyli po ojcu jego lśniące złotymi odcieniami oczy, które przyniosły mu miano Lwa z Czarnego Lasu.
Alexowi jednak zawsze brakowało beztroski, którą Dionysus posiadał w nadmiarze. W końcu otrzymał imię po bogu wina i biesiadowania. Imiona wybrała ich piękna grecka matka i wykazała się nadzwyczajną przenikliwością.
Z wyjątkiem tego, że Lazarus już nie żył, a pogoń Dionysusa za wszelkimi ziemskimi uciechami prędzej czy później mogła sprowadzić na niego zagładę.
Alexius po prostu…
Był królem. Wszystko poza tym było plotką, spekulacjami lub, jak w przypadku Tinley, niedogodnością.
Przyciskała do piersi olbrzymiego kocura, który zostawił na jej swetrze sporo rudej sierści.
– Mam nadzieję, że umyłaś ręce, zanim zabrałaś się za pieczenie ciasta.
– To dom przyjazny kotom.
Kocur był rzeczywiście olbrzymi, praktycznie wylewał się z ramion Tinley.
– Lepiej znajdź mu jakieś lokum, bo wracasz ze mną do pałacu.
Nie zamierzał biegać między pałacem a tą chatą, który według Tinley był domem. Miał projekt, który musiał zrealizować, i chciał ją mieć w zasięgu ręki.
Otworzyła szeroko oczy.
– Nie zamierzam tego zrobić.
– Zostawić zwierzaka?
– Wrócić z tobą do pałacu!
– Nie masz wyboru, Tinley. Zamierzam spełnić ostatnią wolę ojca, i to jak najszybciej.
– A jeśli ja mam inne plany? – spytała, marszcząc czoło.
– Cóż, użyję siły, jeśli będę zmuszony.
– Nie wątpię. – Ściągnęła brwi jeszcze mocniej. – W porządku, pojadę z tobą, ale jeśli chodzi o moje zwierzęta…
– Chyba nie myślisz, że zabierzesz tego zwierzaka do pałacu Liri.
– Oczywiście, że zamierzam go zabrać. Przecież twój ojciec miał psy.
– To prawda, i z pewnością chętnie zapolowałyby na to coś.
– Algie jedzie ze mną.
– Algie – powtórzył niechętnie.
– Wszystkie jadą ze mną.
Alexius zmrużył oczy.
– Wszystkie?
– Tak. Peregrine, Alton i Nancy.
– To też są koty?
– Nie bądź śmieszny.
Przyjrzał się uważniej jej twarzy, która miała teraz zacięty wyraz.
– Przepraszam, ale nie wiem, jak to skomentować.
– Peregrine to fretka. Alton i Nancy to jeże.
– Mieszkam w pałacu, nie w zoo.
– Myślałam, że moje szczęście jest dla ciebie istotne. Mam swoje życie, pracuję charytatywnie. Mam zwierzęta, które uratowałam.
– Sugeruję, żebyś otworzyła klatki i wypuściła je do ogrodu. Jeże całkiem dobrze odnajdują się w ogrodach. Z tego co słyszałem, dość często buszują pod oknami, więc muszą być zadowolone.
Tinley poczerwieniała.
– Ty chyba najlepiej wiesz, jak niebezpiecznie jest w lesie. – Spojrzała mu prosto w oczy.
Miał już dosyć spierania się z tą upartą istotą.
– Przyślę ludzi, którzy pomogą ci się spakować i przewieźć rzeczy. – Rozejrzał się po pomieszczeniu, obrzucając wzrokiem porozstawiane wszędzie koszyki. – Czy potrzebujesz… tego wszystkiego?
– Tak – odparła. – Potrzebuję tego wszystkiego. Jeśli nie będę miała włóczki, nie będę mogła robić na drutach.
– Boże uchowaj. Nie możemy dopuścić do kryzysu robótek ręcznych.
– Możesz kpić, ale nie masz o niczym pojęcia. Powinniśmy też zabrać ciasto. – Rozejrzała się wokół. – Mogę wykonywać prace charytatywne zdalnie.
– A więc ucieszy cię wiadomość, że w pałacu jest Wi-Fi.
– Naprawdę. Jestem zaskoczona.
– A to dlaczego?
– Bo wydajesz się mało nowoczesny, Alex.
Choć zachował kamienną twarz, jej słowa go poruszyły. Nie pamiętał, kiedy po raz ostatni ktoś zwrócił się do niego po imieniu.
Jego brat tak się do niego zwracał, pozostali tytułowali go „wasza wysokość”. Nikt nie odważył się na większą poufałość. Oczywiście z wyjątkiem Tinley.
Słyszała, jak jej ojciec tak się do niego zwracał.
Alex podszedł do okna i dał znak swoim ludziom, którzy natychmiast weszli do środka. Wypełnili niewielką przestrzeń i zabrali się do pracy. Gdy skończyli, Alex i Tinley z Algiem znajdowali się już na tylnym siedzeniu eleganckiego czarnego samochodu.
– Nie lubi podróżować – powiedziała. – Zdenerwuje się, jeśli nie będzie słyszał mojego głosu.
– Nie myśl, że to mój kaprys. Musisz wyjść za mąż.
– Musisz. W twoim świecie jest tyle przymusu. Myślałam, że po śmierci twojego brata już nie będę musiała się z tym mierzyć, ale stało się inaczej. Znów muszę postępować zgodnie z protokołem.
Przypomniały im się tamte dni. Każda z sytuacji, gdy karcił ją za nieprzestrzeganie protokołu. Pamiętał, jak przyjechała z rodziną na wakacje na Wybrzeże Amalfitańskie. Miała na sobie zupełnie niestosowny kostium kąpielowy. Co prawda jednoczęściowy, ale z bardzo głębokim dekoltem i wycięciami przy majtkach sięgającymi powyżej bioder.
Nie mógł oderwać od niej wzroku.
I to go bardzo denerwowało.
– Prasa zrobi wszystko, żeby zdobyć zdjęcia naszej rodziny. Musisz mieć tego świadomość, Tinley.
– A co jest nie tak z tym kostiumem? To nawet nie jest bikini, a my nie żyjemy w średniowieczu! Mam wyjść na plażę zakryta od stóp po czubek głowy?
– Będziesz żoną mojego brata. Musisz postępować zgodnie z pewnymi zasadami.
– Więc może ty też powinieneś się trochę zakryć? Co powiedzą ludzie, gdy zobaczą włosy na królewskiej piersi?
Położyła dłoń na jego piersi, żeby go odepchnąć, ale złapał ją za nadgarstek, a ich oczy się spotkały.
Prawie wtedy przepadł. Widział, że Tinley nie była niczego świadoma.
W przeciwieństwie do niego.
– Szkoda, że twój protokół nie funkcjonował w momencie, gdy Dionysus wszedł do lasu.
– Nie kazałem mojemu bratu się tak upijać ani tym bardziej popisywać się przed równie pijaną panną o bujnych kształtach, z którą był tamtego wieczoru. – Wiedział, że to było niemiłe. Nie powinien wspominać o tamtej kobiecie. Zdrada Dionysusa bardzo ją wtedy dotknęła, ale nie miał teraz czasu ani cierpliwości na współczucie. – Nie wysłałem też watahy wilków, żeby rozszarpała go na kawałki.
Poczuł w piersi coś, co kiedyś było bólem. Czas jednak sprawił, że jego skóra stała się zbyt twarda i pełna blizn, żeby mógł coś poczuć. Smutek był jak jego druga skóra, nosił ją niczym koronę. Nie było to bolesne, po prostu było. Miało swój ciężar, ale było do udźwignięcia.
Smutek związany z odejściem Dionysusa był jednak podszyty gniewem.
Powinien był to przewidzieć.
Znał historię o zniknięciu Lazarusa, a jednak poszedł do lasu, by zaimponować kobiecie. Las miał dowieść jego wartości – złotego dziecka urodzonego po tym, jak król i królowa stracili jednego syna.
Stałby się niezwyciężony.
Stało się jednak inaczej.
Dionysus zginął w lesie, przypieczętowując przyszłe rządy Alexa. Potwierdziło to przekonanie, że to jemu pisana była władza.
Lew pozostał i to on miał zasiąść na tronie.
A teraz siedział u boku kobiety, która miała poślubić jego brata. Była krucha i delikatna. Nie jemu pisana.
Było w tym coś mrocznego.
– Jak możesz tak o tym mówić. Chyba nie masz serca.
– Nie – potwierdził i to przynajmniej była prawda. Jego serce dawno temu zamieniło się w kamień. Pozostało mu tylko poczucie obowiązku.
I to on był odpowiedzialny za Tinley, niezależnie od tego, jak wystawiała na próbę jego cierpliwość.
Zwierzęta, kosze pełne włóczki i cały jej dobytek – tylko przez pewien czas to będzie jego problem.
– Ale mam możliwości, żeby znaleźć ci męża. I zrobię to. Masz moje słowo, Tinley.