Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Moja mama jest aniołem - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
30 maja 2017
E-book: EPUB, MOBI
19,01 zł
Audiobook
14,99 zł
19,01
1901 pkt
punktów Virtualo

Moja mama jest aniołem - ebook

Cel: opisać niewypowiedziane.

„Nikt mi nie powiedział, że nowotwór jest jak trucizna i że nawet jeśli działa powoli, to bardzo sprawnie i systematycznie. Że krok po kroku, komórka po komórce zajmuje cały organizm, że niszczy… Niszczy tak, że człowiek zostaje już tylko samym cierpieniem”.

Moja mama jest aniołem to pełen tęsknoty, skrajnych emocji, sugestywnych opisów oraz bolesnych i pięknych wspomnień pamiętnik córki cierpiącej po stracie ukochanej matki. Rozgoryczona w poczuciu życiowej niesprawiedliwości podejmuje się opowiedzenia historii własnej rodziny – od diagnozy do odejścia M. Bez znieczulenia, z niebywałą precyzją i odwagą opisuje, jak mięsak bezlitośnie trawi ciało jej matki, łamiąc przy tym serca wszystkich, dla których była ważna. Jak „oswoić” śmierć? Jak pogodzić się z wyrokiem? Jak poradzić sobie bez najbliższej osoby, gdy okazuje się, że świat kręci się dalej? Pisząc, autorka poszukuje odpowiedzi na te i inne pytania…

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-554-2
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jackowi Kalczyńskiemu i Dariuszowi Łepkowskiemu,
za to, że we mnie uwierzyli i dali mi szansę

ja bezbożny

chciałem dla niej wypłakać łąkę

kiedy konając

odpychała zdyszana

puste i straszne zaświaty *

Tadeusz Różewicz,
fragment wiersza *** krzyknąłem na Nią…
(z tomu Matka odchodzi)

------------------------------------------------------------------------

* Tadeusz Różewicz, Matka odchodzi, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999, s. 64–65.Zastanawiam się, w jaki sposób pisać. Co mogę, co mi wypada? Czy dozwolone jest używanie słów mięso, kał, odór? …Czy wolno mi pisać o bólu, czopkach doodbytniczych i hektolitrach kroplówek? A może powinnam być jak Gustaw Flaubert, który określał się mianem realisty i naturalisty? Owszem, sobie samemu i ówczesnym ludziom wydawał się on z pewnością człowiekiem nowej epoki – oto stworzył postać Emmy, a następnie uśmiercił ją na kartach swojej powieści. I to w jaki sposób! Czego tam nie było! Były ból, omdlenie, a nawet wymioty. Opis iście naturalistyczny. Jednak czasy się zmieniły. Teraz my – ludzie współcześni, przesyceni mordami, gwałtami i chorobami – dziwimy się „delikatności” Flauberta. Ja nie mogę być taka jak on. Nie mogę i nie chcę. Jego śmierć to jedynie przeziębienie, może skaleczony palec. Wiek XIX dawno się skończył, nie będę Flaubertem XXI wieku. Ja muszę powiedzieć prawdę. Opisać wszystko tak, jak było. Z kałem, smrodem, niewyobrażalnym bólem i czopkami.

Z bezgraniczną miłością i oddaniem.MIKOŁAJKOWY PREZENT

Ja już wiedziałam. Kilka dni wcześniej M. odebrała telefon: „Proszę się do nas zgłosić, tak, koniecznie jak najszybciej”. Czego mogliśmy się spodziewać tuż po mammografii, USG i bolesnej biopsji? Ot, rutynowe badania, a jednak…

Żadne z nas się nie odzywało. T. zachowywał się beztrosko, nie przypuszczał nawet, jaka wiadomość spadnie na niego za chwilę, Moja siostra E. paliła na zewnątrz. Ja też. Potem siedziałam raczej spokojnie. Poczekalnia pełna była kobiet, zapamiętałam jedną z potężnym ciążowym brzuchem. Wszystkie ładne, miłe, pachnące, uprzejma pani za ladą. Po wywołaniu nazwiska T. również wstał. Weszli do gabinetu razem.

Kiedy wyszli, wszystko stało się jasne. M. trzymała w ręce jakiś plik białych papierów. Oboje mieli oczy pełne łez. Gdy M. zakładała kurtkę, popatrzyła na mnie i powiedziała tylko jedno słowo: „Złośliwy”.

Droga do domu była bardzo krótka. Otworzyłam szybę i płakałam cały czas. To był szósty grudnia 2010 roku, mikołajki. Nie pamiętam, czy było zimno. Wiem, że było już ciemno.

Siedzieliśmy w naszym mieszkaniu w ciszy. Przyszła też pani Teresa – teściowa mojej siostry (E.), przyjaciółka M. Paliliśmy dużo papierosów, piliśmy kawę. W ciszy. Potem zaczęliśmy rozmawiać o tym, co będzie. Zaplanowano operację usunięcia piersi. To był bardzo dobry cel i dobra motywacja. Pewnie będzie bolało, będzie się długo goiło, będzie nieprzyjemnie, ale M. mówiła, że tak trzeba. Miesiąc i po wszystkim, potem rehabilitacja, ewentualnie jedna seria chemii czy radioterapii. Widziałam, że się boi. Ale ten początek miał być jednocześnie końcem. Chwilowy kryzys, wszystko do naprawienia.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij