- promocja
Moja siostra morduje seryjnie - ebook
Moja siostra morduje seryjnie - ebook
Krew nie woda – o wiele trudniej usunąć ją z dywanu…
„Zabójczo inteligentna i morderczo zabawna powieść.” –Marie Claire
„Słodki mały thriller z ogonem skorpiona… Pikantny, soczysty i śmiercionośny.” –New York Times
Femi jest trzeci, rozumiesz. Po trzech dostajesz etykietkę seryjnej morderczyni..
Gdy telefon od zdenerwowanej siostry odciąga Korede od kolacji, ta już z góry wie, czego się od niej wymaga: gumowych rękawic, środka dezynfekującego, stalowych nerwów i mocnego żołądka. To już trzeci chłopak, którego Ayoola pozbyła się „w samoobronie” i trzecie miejsce zbrodni, które Korede musi posprzątać po swojej śmiertelnie niebezpiecznej siostrzyczce. Dla dobra męskiej połowy Nigerii pewnie powinna zgłosić to na policję, ale kocha swoją siostrę, a jak mówi przysłowie – rodzina jest najważniejsza. No, chyba że Ayoola zacznie się umawiać z lekarzem z kliniki, w której Korede pracuje jako pielęgniarka – z tym samym lekarzem, do którego Korede od dawna wzdycha i którego naprawdę nie chciałaby zobaczyć z nożem w plecach. Ale jeśli go uratuje, będzie musiała poświęcić siostrę…
„Moja siostra morduje seryjnie” to kpiąca z męskich przywar i celebrująca radosne siostrzeństwo zabójczo dobra książka o dylematach moralnych, rodzinie i nieszczęśliwych wypadkach…
"Moja siostra morduje seryjnie" to jedyna w swoim rodzaju powieść opublikowana w ponad 30 krajach. Nominowana do Nagrody Bookera, Women’s Prize for Fiction. Zdobyła Los Angeles Times Mystery/Thriller Book Award. Znalazła się w finale konkursu Indies Choice Awards. Wyróżniona przez opiniotwórczą prasę - Washington Post, Guardian, Daily Mail oraz Cosmopolitan. Debiut miesiąca Amazona. Polecana przez Margaret Atwood i Paulę Hawkins.
NIE MA DRUGIEJ TAKIEJ KSIĄŻKI!
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8139-635-6 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pewnie nie wiecie, że wybielacz maskuje zapach krwi. Ludzie używają go do wszystkiego, uważając za produkt uniwersalny, i nie zadają sobie trudu, żeby przeczytać listę składników na etykiecie z tyłu. Nigdy nie poświęcają czasu na powrót do umytej powierzchni, by się jej przyjrzeć z bliska. Wybielacz dezynfekuje, ale nie sprawdza się najlepiej w usuwaniu osadów, dlatego używam go dopiero po wyszorowaniu wszelkich śladów życia – i śmierci – w łazience.
Wyraźnie widać, że pomieszczenie, w którym jesteśmy, zostało ostatnio odnowione. Ma ten nieskalany wygląd, zwłaszcza teraz, gdy sprzątałam je przez trzy godziny. Najtrudniej było się dostać do krwi, która wsiąkła w szczeliny kabiny prysznicowej. Tę część łatwo pominąć.
Na blatach i półkach nic nie leży; jego żel pod prysznic, szczoteczka i pasta do zębów są schowane w szafce pod umywalką. Jest też dywanik na podłodze – czarna uśmiechnięta buźka na żółtym prostokącie w całkowicie białej łazience.
Ayoola przycupnęła na sedesie, obejmując podciągnięte pod brodę kolana. Krew na jej sukience już zaschła i nie pobrudzi białych, znowu lśniących posadzek. Moja siostra ma dredy spięte na czubku głowy, żeby nie ciągnęły się po podłodze. Wpatruje się we mnie tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami. Boi się, że jestem zła, że zaraz wstanę z klęczek i zacznę ją pouczać.
Nie jestem zła. Jeśli w ogóle coś czuję, to zmęczenie. Pot kapie mi z czoła na podłogę. Wycieram go niebieską gąbką.
Właśnie siadałam do jedzenia, gdy do mnie zadzwoniła. Przygotowałam wszystko na tacy – widelec po lewej, nóż po prawej stronie. Złożyłam serwetkę w koronę i umieściłam ją na środku talerza. Zapauzowałam film na napisach początkowych i właśnie zadzwoniła kuchenka mikrofalowa, gdy moja komórka agresywnie zawibrowała na stole.
Kiedy wrócę do domu, jedzenie będzie zimne.
Wstaję i opłukuję rękawice w umywalce, ale ich nie zdejmuję. Ayoola patrzy na moje odbicie w lustrze.
– Musimy pozbyć się ciała – mówię.
– Jesteś na mnie zła?
Może ktoś normalny byłby zły, ale ja w tej chwili czuję tylko palące pragnienie pozbycia się zwłok. Od razu po moim przyjeździe zapakowałyśmy go do bagażnika mojego samochodu, żebym mogła spokojnie szorować i wycierać, nie czując na sobie jego zimnego spojrzenia.
– Bierz torebkę! – odpowiadam.
Wracamy, a on nadal leży w bagażniku. Czeka na nas.
O tej porze nocy na łączącym wyspę z lądem moście Third Mainland Bridge prawie nie ma ruchu, a ponieważ nie ma też latarni, panują na nim niemal nieprzeniknione ciemności, choć jeśli spojrzy się w dal, widać światła miasta. Zawieziemy go w to samo miejsce, co poprzedniego – na most, z którego go zrzucimy. Przynajmniej nie będzie sam.
Trochę krwi wsiąkło w wyściółkę bagażnika. Skruszona Ayoola proponuje, że ją usunie, ale ja odbieram jej moją domową mieszankę składającą się z jednej łyżki amoniaku na dwie szklanki wody i polewam nią plamę. Nie wiem, czy policja z Lagos ma wystarczająco dobry sprzęt, żeby przeprowadzić dokładne badanie miejsca zbrodni, ale Ayoola nigdy nie potrafiła sprzątać tak skutecznie jak ja.NOTES
– Jak się nazywał?
– Femi.
Zapisuję imię. Jesteśmy w mojej sypialni. Ayoola siedzi po turecku na sofie, opiera głowę o poduszkę. Gdy się kąpała, spaliłam jej sukienkę. Teraz siostra ma na sobie różowy podkoszulek i pachnie zasypką dla niemowląt.
– A nazwisko?
Marszczy brwi, zaciska usta i kręci głową, jakby usiłowała wytrząsnąć z niej dane. Nic z tego. Wzrusza ramionami. Trzeba było zabrać mu portfel.
Przeglądam notes. Jest mały, mniejszy od mojej dłoni. Widziałam raz filmik motywacyjny, na którym jeden facet powiedział, że zapisywanie codziennie jednego miłego momentu odmieniło jego życie. Notes kupiłam właśnie w tym celu.
Na pierwszej stronie napisałam: „Widziałam przez okno białą sowę”. Reszta stron pozostała pusta.
– Przecież wiesz, że to nie moja wina.
Nie, nie wiem. Nie wiem, o co jej chodzi. O niezdolność przypomnienia sobie jego nazwiska czy o jego śmierć?
– Opowiedz mi, co się stało.WIERSZ
Femi napisał dla niej wiersz.
(Wiersz zapamiętała, a jego nazwiska to już nie).
Wyzywam cię, znajdź skazę
na jej urodzie
lub pokaż mi kobietę,
która stanie w jej blasku
i nie zgaśnie.
Dał mojej siostrze ten wiersz na dwukrotnie złożonej karteczce, co jej przypomniało nasze szkolne dni, gdy dzieci z tylnych ławek przekazywały sobie liściki miłosne. Bardzo ją to wzruszyło (no, ale ona zawsze się wzrusza, gdy ktoś wychwala jej zalety) i zgodziła się być jego kobietą.
Dokładnie po miesiącu ich wspólnego życia dźgnęła go nożem w łazience. Oczywiście nie planowała tego. On na nią wrzeszczał, wściekły, ziejąc jej w twarz gorącym, cuchnącym cebulą oddechem.
(Ale dlaczego miała przy sobie nóż?).
Nóż był do obrony. Z mężczyznami nigdy nie wiadomo; żądają, co im się spodoba, i to natychmiast. Nie chciała go zabić, tylko odstraszyć, ale on się nie przestraszył. Miał ze dwa metry wzrostu, a ona, krucha, z długimi rzęsami i ustami jak pączek róży, musiała wydawać mu się laleczką.
(To ona tak siebie opisała, nie ja).
Zabiła go pierwszym uderzeniem, ciosem prosto w serce. Ale potem dziabnęła go jeszcze dwa razy, dla pewności. Osunął się na ziemię. Słyszała tylko swój oddech i nic poza tym.ZWŁOKI
A znasz ten kawał? Dwie dziewczyny wchodzą do pokoju. To pokój w mieszkaniu w bloku. Mieszkanie znajduje się na drugim piętrze. W pokoju leżą zwłoki mężczyzny. Jak zniosą je na parter tak, żeby nikt ich nie zauważył?
Najpierw zgromadzą materiały.
– Ile potrzebujemy prześcieradeł?
– Ile mamy?
Ayoola wybiegła z łazienki i wróciła z informacją, że w jego komodzie leży pięć prześcieradeł. Zagryzłam wargę. Potrzebowałyśmy ich mnóstwo, ale bałam się, że jego rodzina zauważy, iż jedyne prześcieradło w domu leży na łóżku. U przeciętnego mężczyzny nie byłoby to nic dziwnego, ale ten był pedantyczny. Książki miał poukładane alfabetycznie nazwiskami autorów. W łazience pełen zestaw specyfików do czyszczenia; kupował nawet ten sam środek dezynfekujący, co ja. A jego kuchnia lśniła czystością. Ayoola tu nie pasowała – wyprysk na czystej egzystencji.
– Daj trzy.
Potem wycierają krew.
Namoczyłam ręcznik we krwi i wykręciłam go nad zlewem. Powtarzałam tę czynność, aż podłoga stała się sucha. Ayoola stała nade mną, przestępując z nogi na nogę. Zignorowałam jej zniecierpliwienie. Pozbycie się ciała zabiera o wiele więcej czasu niż usunięcie duszy, zwłaszcza jeśli nie chce się zostawić śladów przemocy. Ale wzrok nieustannie uciekał mi do bezwładnego ciała opartego o ścianę. Nie potrafiłam pracować, dopóki je widziałam.
Następnie robią z niego mumię.
Rozłożyłyśmy prześcieradła na wytartej do sucha podłodze, a Ayoola przetoczyła na nie zwłoki. Ja nie chciałam go dotykać. Widziałam jego rzeźbione mięśnie pod białym podkoszulkiem. Wyglądał mi na kogoś, kogo nie zabije parę ran, ale Achilles i Cezar pewnie też tak wyglądali. Przykro było pomyśleć, że śmierć pożre te szerokie bary i wklęsły brzuch, zostawiając tylko kości. Gdy weszłam do tego mieszkania, sprawdziłam jego puls trzy razy, a potem kolejne trzy. Wyglądał, jakby spał, taki był spokojnie pogodny. Głowę miał nisko opuszczoną, plecy oparte o ścianę, nogi rozrzucone. Ayoola, sapiąc, przeturlała jego ciało na prześcieradła. Wytarła czoło i zostawiła na nim smużkę krwi. Nakryła zwłoki materiałem, żeby je zasłonić. Potem pomogłam jej dokładnie okręcić go prześcieradłami. Wstałyśmy i spojrzałyśmy na niego.
– Co teraz? – spytała Ayoola.
Po czwarte, wynoszą zwłoki.
Mogłyśmy zejść po schodach, ale wyobraziłam sobie, jak niesiemy pakunek, który jest ewidentnie z grubsza owiniętym trupem, i natykamy się na kogoś. Wymyśliłam kilka prawdopodobnych wyjaśnień:
– Robimy kawał mojemu bratu. Ma twardy sen, więc go wynosimy na dwór.
– Nie, nie, to nie człowiek, no co pan? To manekin.
– Nie, babciu, to worek ziemniaków.
Już widzę rozszerzone strachem oczy mojego potencjalnego świadka, który (lub która) ucieka, gdzie pieprz rośnie. Nie, schody odpadają.
– Musimy pojechać windą.
Ayoola otworzyła usta, żeby o coś spytać, po czym pokręciła głową i znowu je zamknęła. Ona swoje odwaliła, resztę zostawiła mnie. Dźwignęłyśmy go. Powinnam pamiętać, żeby ugiąć kolana. Coś mi trzasnęło w plecach i upuściłam mój koniec zwłok, który ciężko gruchnął na ziemię. Siostra przewróciła oczami. Znowu podniosłam jego stopy i ruszyłyśmy z nim do drzwi.
Ayoola śmignęła do windy, nacisnęła guzik, wróciła do nas biegiem i znowu podniosła ramiona Femiego. Wyjrzałam z mieszkania i upewniłam się, że korytarz jest nadal pusty. Kusiło mnie, żeby się pomodlić o to, by żadne drzwi się nie otworzyły podczas naszej wędrówki do windy, ale coś mi mówiło, że to dokładnie ten rodzaj modlitwy, na który On nie odpowiada. Więc pozostało mi liczyć na nasze szczęście i zwinność. W milczeniu poczłapałyśmy po kamiennej posadzce. Dzwonek rozległ się w samą porę i winda otworzyła przed nami paszczę. Stałyśmy z boku pod ścianą, dopóki nie upewniłam się, że jest pusta, a potem wtaszczyłyśmy go do środka, upchnąwszy w kącie tak, żeby nie był widoczny na pierwszy rzut oka.
– Proszę zaczekać! – zawołał ktoś.
Kątem oka dostrzegłam, że Ayoola sięga do przycisku – tego, który zatrzymuje zamykające się drzwi. Odtrąciłam jej rękę i kilka razy dziabnęłam palcem w przycisk z symbolem parteru. Przez szparę zamykających się drzwi dostrzegłam jeszcze rozczarowaną młodą matkę. Trochę ruszyło mnie sumienie – na jednej ręce niosła dziecko, w drugiej miała torby – ale nie do tego stopnia, żebym miała ryzykować więzienie. Poza tym kto to widział wychodzić z domu o tej porze i jeszcze wlec za sobą dzieciaka?
– Co ci odbiło? – wysyczałam do Ayooli, choć wiedziałam, że zareagowała odruchowo, pewnie kierowana tą samą impulsywnością, która kazała jej dziabnąć człowieka nożem.
– Sorki – powiedziała tylko.
Zdławiłam słowa, które pchały mi się na usta. Nie pora na to.
Na parterze kazałam Ayooli pilnować zwłok i przytrzymywać drzwi windy. Gdyby ktoś zbliżał się do niej, miała zamknąć drzwi i jechać na najwyższe piętro. Gdyby ktoś chciał się do niej dosiąść na innym piętrze, miała zablokować drzwi. Pobiegłam do samochodu i podjechałam nim pod tylne drzwi bloku, przez które wyniosłyśmy ciało z windy. Serce przestało mi łomotać dopiero, gdy zatrzasnęłyśmy bagażnik.
Po piąte, biorą wybielacz.PODZIĘKOWANIA
Dziękuję przede wszystkim Bogu.
Dziękuję ci, Clare Alexander, bo bez ciebie i twojej wnikliwości nadal bym tkwiła w kącie pokoju, czekając, aż pojawi się moja powieść. Jesteś moją dobrą książkową wróżką. Dziękuję wszystkim w Aitken Alexander za pracę i uwagę. Naprawdę to doceniam.
Dziękuję Margo Shickmanter, mojej amerykańskiej redaktorce, i Jamesowi Roxburghowi, angielskiemu redaktorowi, za waszą cierpliwość, ciepło i zrozumienie. Dziękuję, że uwierzyliście w tę książkę i we mnie. Dziękuję, że namówiliście mnie do wysiłku; dzięki temu moja książka jest o wiele lepsza.
Codziennie dowiaduję się, jak wiele pracy należy włożyć w wydanie książki, dlatego chciałabym podziękować zespołowi Doubleday i Atlantic za poświęcony czas i wysiłek.
Emeka Agbakuru, Adebola Rayo, dziękuję za przeczytanie raz, drugi i trzeci. Wasza przyjaźń jest dla mnie błogosławieństwem.
Obafunke Braithwaite, jesteś męczyduszą, ale bez ciebie zostanie publikowaną pisarką chyba by mnie trochę przerosło.
Dziękuję Ayobami Adebayo za poświęcenie czasu na dodawanie akcentów do jorubijskich słów. Kiedyś będę władać tym językiem tak płynnie jak lagoska koza.