-
W empik go
Moje cokolwiek, czyli: „Co z tego, że jest i myśli.” - ebook
Moje cokolwiek, czyli: „Co z tego, że jest i myśli.” - ebook
Setki napisanych słów, by chwycić się prawdy i uczuć, niekoniecznie zrozumianych. Wiersze o niej, o nich, o sobie i Bogu.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8189-521-7 |
| Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
— Niewiasta —
Siedzi niewiasta o północy w barze
I jak samotna boja obija się o fale.
Rozmawiam, poznaję, szybko zmieniam zdanie:
To świetlik pośród mroku;
To do niej pisałem wiersze o zmroku,
Choć żadnego na nią nie miałem widoku.
Tęskniłem, pragnąłem,
Jeszcze nie wiedziałem, że to nie mrzonka.
Wołam: „Wenus, Pani nie złości, lecz morza
Łez nie wylewaj już więcej, osamotniona.
W świat wrzuciłem monetę.
Dla ciebie gra i się kłania.
Zejdź tu więc do mnie z tej smutku świątyni,
Nasza miłość wśród świadków wiele cudów uczyni.— Ona na wietrze —
Deszcze, gwałtowne deszcze koncert dają.
Ona, ona na wietrze
Harmonię ustala i bierze
Dla siebie — całą pulę zgarnia.
Jeszcze… nieustannie… wciąż
Trzepotała się nad ciałem dusza.
Burza jej nie przegoniła wcale.
Ale ty już wiesz kochana, wywołałaś
Z czeluści przeszłości ośmiornicę pamięci,
Co gwałci mackami synapsy byłego kochanka.
Jakie to treści skradłaś kosmitom?
Dlaczego kobiety upadłe wielbiły cię bardziej
Od dzieci, które nie chciały cię poznać wcale?
Jak opiszesz to uczucie
Debiutujące na tym świecie?
Te, które teraz czujesz,
Po tchórzliwej ucieczce
Na wielbłąda grzbiecie.
Przynajmniej do tego masz prawo.
A kochanek, leżąc, pozbierał się w całość.
Kiedyś mieszał ducha, wiatr i twoją pamięć,
Wydając się skupiony, oddając ci
Te niezasłużone honory.
Dziś przekazał ci to, co nigdy nie było twoje —
Jego wybory, by złożyć świat, pod twoje stopy.
Teraz są twoje,
Bo on jest wolny.— Rozcięcie sukni —
Rozcięcie sukni po twej nodze biegnie —
Rzeka przecinająca dżunglę
Woda drążąca w skale
Rozchylasz usta w niemym uniesieniu
Ubrania nasze odpływają w chwale
Oczy kierunek wskażą,
Rękę poprowadzą
Tam się już nie zgubię,
Gdzie czas nie płynie w ogóle
Tam cię dotknę, ty mnie dotkniesz
Myśli zgubię
Ale to w porządku
Nie szukam tu przecież porządku
Słońce pali nasze ciała
Wcale pot nie musi iść z krwią w parze
Chłodna noc nas opatuli
Złożę ci szept
Na twe troski
Tak się pożegnamy— Ty jesteś ze mną —
Jestem czy nie jestem swego losu kowalem?
Ty jesteś ze mną.
Razem tworzymy świątynię:
Piękną i czystą,
Gdzie pod opieką Twoją dusza moja
Jest wciąż nieomylną,
Jak twierdza niezdobytą.
Pozwól mi spocząć w Twoich ciepłych dłoniach,
Tobie oddaje się we wieczne władanie.
Niech to wszystko znika i nie wraca,
Twa siła wiekuista to w proch obraca.
Euroklion* północny, w przeszłość niech zamiata
Prochy cierniste, przepełnione żalem.
_*Euroklion (także: Eurakylon, Eurakwilo) — gwałtowny wiatr (Dzieje Apostolskie 27:13)_— Łaska —
Nie ma _ja,_ nie ma _ty,_
W tym równaniu jesteśmy _my._
Bo nie moja siła to sprawiła,
Lecz Boga…
I tobie jest przeznaczona —
Skrzynia pełna darów,
Na wyciągnięcie ręki,
Lecz tobie brakuje chęci.
Jaka w tym moja wina?
Ja w niej przebieram,
Tyś jest zbyt leniwa.
Nawet sięgnąć, by zobaczyć —
Łaski pełna.
Jeśli wolisz pływać
Nazwę to źródłem prawdy —
Wystarczy zanurkować,
Na dno wiedzy się dostać, bez warty.
Nawet nie trzeba oddechu wstrzymywać,
Tylko, po wsze czasy, perły zatrzymywać.— Jak? —
Oni pytają mnie jak się modlę? —
Z zamkniętymi oczami?
Czy modlisz się do powiek?
W pustym pokoju? zamknięty na klucz,
Modlisz się do ściany? Pytają znowu.
Bez posągu nie mają wiary, barany.
Mnie Duch Święty uczy,
Którego proszę
O zwyczajne, proste rzeczy.
Was poucza marna istota ludzka —
Gratulacje, no szczerze.
W mojej wierze zaniosę ku górze,
Kilka słów za ciebie i ciebie.
Tam, gdzie On mnie słucha.— W szczęśliwych czasach —
W szczęśliwych czasach, na skale, siedzi lampart
I nie udaje,
Że poluje, lecz chłonie
Coś, za czym zatęskni, będąc na dalekim wschodzie.
Jest plaża i jest jezioro.
Mięśnie napina
Pazury schowane
Skacze
Zapach igliwia w sierść się wtapia, kraina
Niewyimaginowana —
Cudownie prawdziwa.
Sam z chęcią w takiej klatce się zamknie,
Lecz kłusownik, pan tego świata, mu na to nie zezwoli.
W łowach chce mieć swój udział, inaczej
Zwierzyny by nie miał.
Przetrzebić wnętrza,
Zranić,
Pazur zdobyć.
Lampart ślad na piasku pozostawia.
Rzec: „Zostaw mnie” — nie wypada.
Idzie…
I już niestety
Wrócić nie może— Po sznurku —
Przyrzeczenie: ostatnie szczęście.
Ostatniej ryby branie, Panie.
Niech to nie będzie ostatnie spotkanie.
Ostatnia pielucha — teraz przyjdzie zawierucha.
Ostatnie kroki niemodne.
Ostatnie białe konie
W czerwonej stajni.
Ostatnia klasa.
Ostatni będą pierwszymi;
Pierwsi nie podzielą się z ostatnimi.
Ostatnie spojrzenie w niewinność:
Ostatni raz to mówię: mamy przechlapane.
Teraz ostatni wywiad i udręka.
Pierwszy dotyk — ostatni pocałunek —
Masz już dość wszystkiego.
Ostatni skok.
Nieostatnia wątpliwość.
Ostatnia — —
Hej! Słów na wiatr nie rzucaj już.
Ostatni dymek, obiecuję.
Ostatnia przysięga i…
Spalasz przybity kalendarz.
Ostatnia, na wieczność,
Drzemka.— Upadły —
O ty, upadły, którego wielkimi byli przodkowie.
Tak już to bywa, że niejeden żywy jedno ma pragnienie,
By swoim pokusom oddać się w niewolę.
Jeśli się im kto nie przeciwstawi,
Już tego świata nic nie wybawi.
Inni zaś, bohaterzy, do innego życia aspirują
Zabiegając o względy Boga, słusznie postępują.
Cena zaś to wysoka; bliźniego ogarnia trwoga.
Znów, bohaterzy, którzy fal życia na swe barki biorą,
Niech was uczucie miłości na bezpieczne lądy wyniosą.
Siedzi niewiasta o północy w barze
I jak samotna boja obija się o fale.
Rozmawiam, poznaję, szybko zmieniam zdanie:
To świetlik pośród mroku;
To do niej pisałem wiersze o zmroku,
Choć żadnego na nią nie miałem widoku.
Tęskniłem, pragnąłem,
Jeszcze nie wiedziałem, że to nie mrzonka.
Wołam: „Wenus, Pani nie złości, lecz morza
Łez nie wylewaj już więcej, osamotniona.
W świat wrzuciłem monetę.
Dla ciebie gra i się kłania.
Zejdź tu więc do mnie z tej smutku świątyni,
Nasza miłość wśród świadków wiele cudów uczyni.— Ona na wietrze —
Deszcze, gwałtowne deszcze koncert dają.
Ona, ona na wietrze
Harmonię ustala i bierze
Dla siebie — całą pulę zgarnia.
Jeszcze… nieustannie… wciąż
Trzepotała się nad ciałem dusza.
Burza jej nie przegoniła wcale.
Ale ty już wiesz kochana, wywołałaś
Z czeluści przeszłości ośmiornicę pamięci,
Co gwałci mackami synapsy byłego kochanka.
Jakie to treści skradłaś kosmitom?
Dlaczego kobiety upadłe wielbiły cię bardziej
Od dzieci, które nie chciały cię poznać wcale?
Jak opiszesz to uczucie
Debiutujące na tym świecie?
Te, które teraz czujesz,
Po tchórzliwej ucieczce
Na wielbłąda grzbiecie.
Przynajmniej do tego masz prawo.
A kochanek, leżąc, pozbierał się w całość.
Kiedyś mieszał ducha, wiatr i twoją pamięć,
Wydając się skupiony, oddając ci
Te niezasłużone honory.
Dziś przekazał ci to, co nigdy nie było twoje —
Jego wybory, by złożyć świat, pod twoje stopy.
Teraz są twoje,
Bo on jest wolny.— Rozcięcie sukni —
Rozcięcie sukni po twej nodze biegnie —
Rzeka przecinająca dżunglę
Woda drążąca w skale
Rozchylasz usta w niemym uniesieniu
Ubrania nasze odpływają w chwale
Oczy kierunek wskażą,
Rękę poprowadzą
Tam się już nie zgubię,
Gdzie czas nie płynie w ogóle
Tam cię dotknę, ty mnie dotkniesz
Myśli zgubię
Ale to w porządku
Nie szukam tu przecież porządku
Słońce pali nasze ciała
Wcale pot nie musi iść z krwią w parze
Chłodna noc nas opatuli
Złożę ci szept
Na twe troski
Tak się pożegnamy— Ty jesteś ze mną —
Jestem czy nie jestem swego losu kowalem?
Ty jesteś ze mną.
Razem tworzymy świątynię:
Piękną i czystą,
Gdzie pod opieką Twoją dusza moja
Jest wciąż nieomylną,
Jak twierdza niezdobytą.
Pozwól mi spocząć w Twoich ciepłych dłoniach,
Tobie oddaje się we wieczne władanie.
Niech to wszystko znika i nie wraca,
Twa siła wiekuista to w proch obraca.
Euroklion* północny, w przeszłość niech zamiata
Prochy cierniste, przepełnione żalem.
_*Euroklion (także: Eurakylon, Eurakwilo) — gwałtowny wiatr (Dzieje Apostolskie 27:13)_— Łaska —
Nie ma _ja,_ nie ma _ty,_
W tym równaniu jesteśmy _my._
Bo nie moja siła to sprawiła,
Lecz Boga…
I tobie jest przeznaczona —
Skrzynia pełna darów,
Na wyciągnięcie ręki,
Lecz tobie brakuje chęci.
Jaka w tym moja wina?
Ja w niej przebieram,
Tyś jest zbyt leniwa.
Nawet sięgnąć, by zobaczyć —
Łaski pełna.
Jeśli wolisz pływać
Nazwę to źródłem prawdy —
Wystarczy zanurkować,
Na dno wiedzy się dostać, bez warty.
Nawet nie trzeba oddechu wstrzymywać,
Tylko, po wsze czasy, perły zatrzymywać.— Jak? —
Oni pytają mnie jak się modlę? —
Z zamkniętymi oczami?
Czy modlisz się do powiek?
W pustym pokoju? zamknięty na klucz,
Modlisz się do ściany? Pytają znowu.
Bez posągu nie mają wiary, barany.
Mnie Duch Święty uczy,
Którego proszę
O zwyczajne, proste rzeczy.
Was poucza marna istota ludzka —
Gratulacje, no szczerze.
W mojej wierze zaniosę ku górze,
Kilka słów za ciebie i ciebie.
Tam, gdzie On mnie słucha.— W szczęśliwych czasach —
W szczęśliwych czasach, na skale, siedzi lampart
I nie udaje,
Że poluje, lecz chłonie
Coś, za czym zatęskni, będąc na dalekim wschodzie.
Jest plaża i jest jezioro.
Mięśnie napina
Pazury schowane
Skacze
Zapach igliwia w sierść się wtapia, kraina
Niewyimaginowana —
Cudownie prawdziwa.
Sam z chęcią w takiej klatce się zamknie,
Lecz kłusownik, pan tego świata, mu na to nie zezwoli.
W łowach chce mieć swój udział, inaczej
Zwierzyny by nie miał.
Przetrzebić wnętrza,
Zranić,
Pazur zdobyć.
Lampart ślad na piasku pozostawia.
Rzec: „Zostaw mnie” — nie wypada.
Idzie…
I już niestety
Wrócić nie może— Po sznurku —
Przyrzeczenie: ostatnie szczęście.
Ostatniej ryby branie, Panie.
Niech to nie będzie ostatnie spotkanie.
Ostatnia pielucha — teraz przyjdzie zawierucha.
Ostatnie kroki niemodne.
Ostatnie białe konie
W czerwonej stajni.
Ostatnia klasa.
Ostatni będą pierwszymi;
Pierwsi nie podzielą się z ostatnimi.
Ostatnie spojrzenie w niewinność:
Ostatni raz to mówię: mamy przechlapane.
Teraz ostatni wywiad i udręka.
Pierwszy dotyk — ostatni pocałunek —
Masz już dość wszystkiego.
Ostatni skok.
Nieostatnia wątpliwość.
Ostatnia — —
Hej! Słów na wiatr nie rzucaj już.
Ostatni dymek, obiecuję.
Ostatnia przysięga i…
Spalasz przybity kalendarz.
Ostatnia, na wieczność,
Drzemka.— Upadły —
O ty, upadły, którego wielkimi byli przodkowie.
Tak już to bywa, że niejeden żywy jedno ma pragnienie,
By swoim pokusom oddać się w niewolę.
Jeśli się im kto nie przeciwstawi,
Już tego świata nic nie wybawi.
Inni zaś, bohaterzy, do innego życia aspirują
Zabiegając o względy Boga, słusznie postępują.
Cena zaś to wysoka; bliźniego ogarnia trwoga.
Znów, bohaterzy, którzy fal życia na swe barki biorą,
Niech was uczucie miłości na bezpieczne lądy wyniosą.
więcej..