Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość

Moje filozoficzne ruskie sprawy i okolice - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
9 grudnia 2025
29,00
2900 pkt
punktów Virtualo

Moje filozoficzne ruskie sprawy i okolice - ebook

W Polsce od wielu dziesięcioleci (a właściwie od wieków) istniało szerokie środowisko osób zajmujących się myślą rosyjską. W ostatnich kilku dekadach badaczy filozofii rosyjskiej (zwłaszcza społecznej i religijnej) można było znaleźć właściwie na wszystkich wyższych uczelniach i w wyspecjalizowanych instytucjach naukowych, pochwalić się też mogli znaczącymi wynikami, i to na skalę międzynarodową, w tym szeroką i udaną współpracą z uczonymi rosyjskimi. Wszystko to zainicjowane i zainspirowane było przez znakomite prace, działania i osiągnięcia Andrzeja Walickiego, a potem Włodzimierza Rydzewskiego i Andrzeja de Lazariego. Jednak cztery lata temu cała ta – utrwalona, jak się wydawało – sytuacja uległa wiadomej gwałtownej i szokującej zmianie. W książce niniejszej próbuję na początku – starając się unikać gwałtownych, doraźnych i reaktywnych ocen – zdać jakoś sprawę z tych dramatycznych uwarunkowań, a następnie dokonać pewnego podsumowania czy przynajmniej zestawienia swoich tekstów z zakresu filozofii rosyjskiej z lat ostatnich, choć czasem także z lat dawniejszych. W tytule książki określiłem to wszystko „swoimi ruskimi sprawami” – ruskimi, a nie rosyjskim, by wyrazić w ten sposób jakąś złość, gorycz i zawód po wielu latach zajmowania się filozofią rosyjską.  Zajmowałem się jednak zawsze nie tylko filozofią rosyjską. Równie istotne – jako takie i jako tło dla myśli rosyjskiej – były dla mnie powszechna historia filozofii, filozofia społeczna, filozofia religii, wybrane współczesne zagadnienia, kierunki, debaty filozoficzne. Artykuły z tego zakresu stanowią drugą zasadniczą część książki.

Autor ukazuje się tutaj jako znawca i życzliwy badacz Rosji i jej kultury intelektualnej w obliczu ucieleśniania się rusofobicznych idiosynkrazji. Wojna przeciwko Ukrainie skłania go do refleksji nad własną twórczością i warsztatem, jak i nad powszechnie przyjmowanymi, często bezkrytycznie, postawami. Czy wyznawcy stereotypów i tropiciele odwiecznej moskiewskiej agresji uzyskali rację? Jak usytuować się na emocjonalnej skali od rusofilstwa do rusofobii, od naiwnego bezkrytycyzmu do nienawistnego szowinizmu, od fascynacji do pogardy? Czy wojna Putina przekreśliła dorobek i zaangażowanie całego, dość licznego w Polsce grona badaczy myśli rosyjskiej, tworzących coś w rodzaju „szkoły” czy raczej kręgu Andrzeja Walickiego? […] Jak badać Rosję, jak o niej pisać po lutym dwudziestego drugiego? Pytania te zostają zadane nie bez nuty dramatyzmu – cała książka utrzymana jest w tonie zaangażowania i powagi.

Z recenzji dr. hab. Michała Bohuna, Uniwersytet Jagielloński

Janusz Dobieszewski (ur. 1955), prof. dr hab., jest pracownikiem Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się historią filozofii, filozofią społeczną, filozofią religii, a specjalizuje w filozofii rosyjskiej. Najważniejsze publikacje książkowe: Włodzimierz Sołowjow. Studium osobowości filozoficznej (2002), Absolut i historia. W kręgu myśli rosyjskiej (2012), Syntezy i niuanse. Studia i szkice z filozofii rosyjskiej (2019), Inność jako wartość. Studia i szkice z filozofii kultury i okolic (2020), Filozofia religii. Wykład (2022).

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Spis treści

Wstęp

 

Sprawy rosyjskie

 

Dostojewski na kwarantannę? Czy do usunięcia?

 

Rosyjska tożsamość – pro et contra

 

Piotr I – słowianofilskie uznanie, okcydentalistyczne wytyki

 

Wissariona Bielińskiego zmagania z rzeczywistością

 

Narodnictwo rosyjskie a kapitalizm

 

Piotr Struwe – jak być liberalno-marksistowskim konserwatystą?

 

Włodzimierz Sołowjow jako sprawca filozofii rosyjskiej

 

Filozofia teoretyczna Włodzimierza Sołowjowa – w stronę fenomenologii?

 

Dostojewski Lwa Karsawina

 

Bóg Stwórca i człowiek twórca w filozofii Nikołaja Bierdiajewa

 

Ikony moment tremendum

 

Pogranicza

 

Jakob Böhme i platońsko-neoplatońskie tendencje filozofii rosyjskiej

 

Pascal oczami Lwa Szestowa

 

Feuerbach w kręgu filozofii rosyjskiej

 

Mesjanizm wczoraj i dziś

 

Słowiańszczyzna oczami polskimi – pro et contra

 

Okolice

 

Filozofia a literatura

 

Filozofia starożytna i kwestia horror philosophicus

 

Biblia oczami ateisty

 

Kanta dzieło o religii – czwarta Krytyka?

 

Kilka uwag w sprawie moich spraw filozoficznych z nicością

 

Moc poznawcza mistycyzmu

 

Heroizm świętości, świętość heroizmu

 

Abrahama Heschla filozofia człowieka

 

Pan – niewolnik

 

Sprawa wolności pozytywnej u Andrzeja Walickiego

 

Mistrzowie

 

Marka Siemka filozofowanie wokół marksizmu

 

Włodzimierz Rydzewski – myślenie lewicowe, myślenie lewicy

 

Profesor Andrzej Walicki (1930–2020)

 

Nota bibliograficzna

 

Indeks osób

 

Kategoria: Filozofia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-242-6899-3
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Przez wiele lat moja działalność filozoficzna – pisarska i akademicka – koncentrowała się przede wszystkim wokół filozofii rosyjskiej. Dotyczyło to obu głównych nurtów, które można wyróżnić w jej stosunkowo niedługich dziejach. Sytuuje się ten początek w drugiej połowie XVIII wieku, choć też chętnie jako „moment założycielski” wskazuje się napisany w 1829, a opublikowany w 1836 roku List filozoficzny Piotra Czaadajewa. Pierwszym z tych nurtów byłaby filozofa społeczna, świadomie i zobowiązująco angażująca się w wydarzenia historyczne o charakterze społecznym i politycznym, ale dość łatwo popadająca w jednostronność, tendencyjność i powierzchowność, drugim – rosyjska filozofia religijna, bardziej zapewne interesująca intelektualnie, intensywnie rozwijająca się w XIX i na początku XX wieku, później zepchnięta na trudy emigracji (z którymi znakomicie sobie poradziła), a po upadku Związku Radzieckiego triumfalnie powracająca do ojczyzny. Wznowienia dawnych, klasycznych (jeszcze sprzed rewolucji, następnie z epoki emigracyjnej) dzieł filozoficznych, wielka liczba powstających monografii, zakładanych czasopism, organizowanych konferencji, sympozjów i innych tego typu przedsięwzięć, ogromna aktywność międzynarodowa w tym zakresie – wszystko to sprawiało, że ostatnie dziesięciolecia były prawdziwie „gwiezdnym czasem” dla osób intersujących się i zajmujących filozofią rosyjską (zwłaszcza rosyjską filozofią religijną). Także dla badaczy polskich. Szerokie ich środowisko, reprezentujące wszystkie właściwie wyższe uczelnie i wyspecjalizowane instytucje naukowe, zainicjowane przez znakomite prace, działania i osiągnięcia Andrzeja Walickiego, a później Włodzimierza Rydzewskiego i Andrzeja de Lazariego, pochwalić może się znaczącymi wynikami na skalę międzynarodową, w tym intensywną i szeroką od lat, a także bezpośrednią współpracą z uczonymi rosyjskimi.

Cztery lata temu cała ta – utrwalona, jak się wydawało – sytuacja uległa gwałtownej, szokującej zmianie, wzajemne związki i przedsięwzięcia zostały przerwane lub zawieszone, a własna energia badawcza i motywacja w Polsce – znacznie osłabione. W książce niniejszej próbuję na początku – starając się unikać gwałtownych, doraźnych i reaktywnych ocen – zdać jakoś sprawę z zaistniałej sytuacji, a następnie dokonać pewnego podsumowania czy przynajmniej zestawienia swoich tekstów z zakresu filozofii rosyjskiej z lat ostatnich, choć czasem także – gdy uznałem, że zachowały walor i aktualność intelektualną, a wcześniej nie miały książkowej prezentacji – z lat dawniejszych. W tytule książki określiłem to wszystko „moimi filozoficznymi ruskimi sprawami” – ruskimi, nie zaś rosyjskimi, by wyrazić w ten sposób jakąś złość, gorycz i zawód po wielu latach zajmowania się filozofią rosyjską (części Sprawy rosyjskie i Pogranicza).

Nie zawsze jednak zajmowałem się tylko filozofią rosyjską. Równie istotna – jako taka i jako tło dla myśli rosyjskiej – była dla mnie powszechna historia filozofii, filozofia społeczna, filozofia religii, a także wybrane współczesne zagadnienia, kierunki, debaty filozoficzne. Artykuły z tego zakresu stanowią drugi segment książki (część Okolice).

Część ostatnia (Mistrzowie) jest z kolei hołdem dla trzech moich nieżyjących już nauczycieli i inspiratorów, z którymi łączyły mnie również więzi nie tylko filozoficznej, ale i osobistej przyjaźni. Wszyscy trzej byli znakomitymi myślicielami i badaczami, przy tym doskonałymi organizatorami życia naukowego, a także świetnymi, dobrymi ludźmi. Dziękuję losowi, że pozwolił mi przez jakiś czas przybliżyć się, a nawet towarzyszyć ich ścieżkom życia i działania.

Na zakończenie Wstępu chciałbym bardzo podziękować Michałowi Bohunowi za wnikliwą lekturę oraz motywującą recenzję maszynopisu tej książki.Dostojewski na kwarantannę?
Czy do usunięcia?

Wojenna agresja Rosji na Ukrainę jest wydarzeniem tak szczególnym, wyjątkowym, przejmującym, katastroficznym, że po nim właściwie wszystko, co jest związane z Rosją, nabrało innego sensu, znaczenia i innych treści. Zapadły się nadzieje wiązane z Rosją zarówno w jej wymiarze wewnętrznym, jak i w jej bardziej uniwersalnej wartości, randze, alternatywności i oryginalności historycznej. Nadzieje te nie były zresztą uznawane powszechnie, przeciwnie – dotyczyły osób z życzliwością, z fascynacją, z pozytywnym pragmatyzmem spoglądających na Rosję i przeciwstawiających się tanim, schematycznym, doraźnym i emocjonalnym (jak się wydawało) stereotypom, przesądom i uprzedzeniom w spojrzeniu na Rosję, określanym i wypominanym jako bezrefleksyjna, choć niekiedy podbudowana historycznie oraz faktograficznie, rusofobia. W naszym bliskim otoczeniu ta druga postawa przeważała, i to zdecydowanie, nawet jeśli mogła się wydawać powierzchowna, bo zarazem była zobowiązująca i zawzięta. Wszystkie te stereotypy i przesądy nabrały jednak po 24 lutego 2022 roku realności, zasadności, trafności, dostarczając ogromnej satysfakcji nieprzejednanym krytykom i przeciwnikom Rosji. Mogli oni teraz z triumfem powiedzieć: „a nie mówiliśmy” i z pogardliwością oraz z zarzutami naiwności, ślepoty czy wręcz zdrady spoglądać na najdrobniejsze rusofilskie skłonności i przekonania części badaczy naukowych i obserwatorów politycznych, tudzież ich czytelników. Wieloletnia praca i działalność Andrzeja Walickiego, a i osiągnięcia inspirowanego przez niego szerokiego, twórczego, mającego osiągnięcia międzynarodowe polskiego środowiska badaczy rosyjskiej myśli
filozoficznej, stanęły w ten sposób pod poważnym, jeśli nie likwidującym znakiem zapytania, przyprawiając reprezentantów tego środowiska o poczucie głębokiego najpierw oburzenia, szoku i roz-
paczy z powodu fatalnego kroku Rosji, a następnie zawodu i depresyjnego poczucia błędnego ulokowania oraz prowadzenia i rozwijania swoich zainteresowań i pasji badawczych związanych z Rosją. Może to lepiej, że Walicki nie doczekał całej tej sytuacji (zmarł w sierpniu 2020 roku).

Militarny krok Rosji wobec Ukrainy był ze strony Rosji i dla Rosji szalony, katastroficzny, samobójczy w wymiarze politycznym, ale także w szerszym wymiarze historycznym i kulturowym, i to co najmniej – jak się wydaje – na długie dziesięciolecia.

Potępienie Rosji jest powszechne i zupełne, obejmuje również – szczególnie nas tu interesującą – sferę kultury. I także wobec niej jest radykalne, bezwarunkowe i nierzadko wręcz dyskredytujące. Wypowiedzi całkowicie odrzucające kulturę rosyjską, a przynajmniej domagające się poddania jej swoistej kwarantannie, spotykamy w prasie zagranicznej i polskiej często, w kluczowych nieraz miejscach opinii publicznej, i wygłaszane z moralnym zapałem oraz z poczuciem słusznego obowiązku. Nie czas teraz – przekonuje się nas – na czytanie Tołstoja, Dostojewskiego i Czechowa, na słuchanie Czajkowskiego, i to tylko pierwsze z brzegu, choć najbardziej spektakularne przykłady tego rodzaju wezwań. A Ukraina – zgodnie z tym podejściem – ma pełne prawo, by likwidować pomniki Puszkina czy rozliczać wielkoruskość Michaiła Bułhakowa lub Aleksandra Sołżenicyna oraz zasadniczo i negatywnie zrewidować obecność kultury rosyjskiej w przestrzeni ukraińskiej. Współczesny pisarz rosyjski Siergiej Lebiediew (mieszkający w Niemczech), wskazujący Dostojewskiego, Bułhakowa, Sołżenicyna i Brodskiego jako dotkniętych wirusem imperializmu, uważa, że Rosjanie „będą musieli od podstaw przemyśleć swoją kulturę, historię, ustrój polityczny” i dopiero wtedy stworzą przesłanki dla szansy pojednania z Ukraińcami1. Zdaniem jednego ze znakomitych polskich sympatyków Rosji, Andrzeja Romanowskiego, „już nie ma Rosji , z jej entelechią, z jej wielowiekową misją, z jej uniwersalizmem”, Rosja „na oczach świata popełniła samobójstwo”2. To, co Romanowski zaledwie sugeruje, Oksana Zabużko, ukraińska pisarka, wypowiada otwarcie, skrajnie prowokacyjnie, w sposób pełen usprawiedliwionych emocji, pozbawiony także jakichkolwiek niuansów, bez skrupułów sprowadzający i oceniający uniwersalizm kultury (zwłaszcza rosyjskiej) przez pryzmat najbardziej konkretnej chwili historycznej: „czas spojrzeć na literaturę rosyjską nowymi oczami, wszak w dużej mierze to ona utkała «siatkę maskującą» dla rosyjskich czołgów”, należy porzucić „mit europejskości kultury rosyjskiej”, zrozumieć, że „ofensywa Putina 24 lutego była, nie da się ukryć, czystą «dostojewszczyzną» w rozumieniu Kundery” (czyli „kultem emocji i jawną pogardą dla racjonalności”), że „drogę bombom i czołgom zawsze torują książki”, dlatego „czas, byśmy przejrzeli nasze półki z książkami”3.

Oskarżycielski i niewybaczający ton ukraińskiej pisarki wobec kultury rosyjskiej nie mógł oczywiście nie napotkać pewnego oporu, w którym odwoływano się do ponaddoraźnej, ponadpolitycznej natury czy istoty kultury, do tworzenia przez nią pewnej duchowej (a i przecież materialnej) nadwyżki ponad okoliczności czasu i miejsca jej powstawania. Powoływano się także na przykłady historyczne, nakazujące mocno osłabić czy skomplikować to całkowite wpisanie rosyjskiej kultury w mroczny i nieprzezwyciężalny cień decyzji politycznych Władimira Putina.

A zatem – zgodnie z tym stanowiskiem – „obarczanie” literatury rosyjskiej „odpowiedzialnością za zbrodnie wojenne to nadużycie”, pod tym względem „jest taka sama jak każda literatura narodowa” – uwikłana w swój czas, ale zarazem swój czas przekraczająca, wytwarzająca przestrzeń alternatywną, kontrapunkt dla faktów, który umożliwia wątpienie, oceny, idee, a ich horyzontem jest uniwersalność, literatura w ogóle, życie w ogóle, wolność i samodzielność w ogóle, i to nawet jeśli twórca literatury ulegnie chwili zaślepienia, pośpiechu czy nadmiaru egzaltacji. Jeśli zaś ta jego ewentualna chwila przestaje być tylko chwilą, cały problem niejako sam się rozwiązuje – ten ktoś wypada z obszaru literatury, stając się podmiotem usłużności politycznej.

Jak ujmie z kolei rozważaną przez nas sprawę Renata Lis, „nie muszę nienawidzić Rosji i kultury rosyjskiej, żeby właściwie oceniać ich działania oraz współczuć i pomagać ofiarom”. Co nie zmienia faktu, że cała sprawa wymaga delikatności i uważnego podejścia zwłaszcza do współczesnych twórców rosyjskich, a także zrozumienia indywidualnej niechęci nawet do najświetniejszych i uniwersalnych zdobyczy kultury rosyjskiej, aczkolwiek pod warunkiem, by ktoś „nie próbował szantażem moralnym wymóc na innych, żeby zachowywali się tak samo”. „Literatura – podsumowuje autorka – potrafi pomóc w istnieniu. Literatura rosyjska także”4.

Odnotujmy tu również pewne znamienne świadectwo Andrzeja Walickiego. To właśnie literatura i myśl rosyjska były dla niego szczególnie skutecznym narzędziem walki o indywidualność, narodowość, wolność myślenia, prawdę. Jak pisał: „źródłowa znajomość dziejów myśli rosyjskiej dowodziła , że jest to myśl żywa, autentyczna, nie mieszcząca się w prymitywnych schematach, rozbijająca je i ośmieszająca”5. Bez trudu i natychmiast uświadamiało się sobie na przykład różnicę czy raczej opozycję między tym, co rosyjskie, a tym, co rosyjsko-sowieckie: „Tradycja rosyjskiej inteligencji – zauważał Walicki – była dla mnie antidotum na duchową martwotę stalinizmu”6, „na stalinizm we wszystkich jego postaciach”, dlatego – dodawał w innym miejscu: „czułem się zagrożony nie «rusyfikacją», ale «sowietyzacją»”7. Kwestia rosyjska była więc najwyraźniej środkiem i kryterium osiągania przez Walickiego jednostkowej wolności intelektualnej i twórczej – jak sam o tym pisał: „Jeśli ocaliłem swą wewnętrzną wolność (a mogło przecież być inaczej w warunkach zorganizowanej presji), to zawdzięczam to w ogromnej mierze pisarzom i myślicielom przedrewolucyjnej Rosji: Hercenowi, Bielińskiemu, Dostojewskiemu, myślicielom i poetom Srebrnego Wieku”8. To właśnie myśl rosyjska działała wyzwalająco, wyostrzała krytycyzm, kształtowała samowiedzę, wzmacniała moralnie9. Potwierdźmy te oceny Walickiego wyznaniem Isaiaha Berlina na temat myśli rosyjskiej: „zarówno słowianofile, jak i ich przeciwnicy mówili rzeczy oryginalne i fascynujące, lepsze od analogicznej eseistyki zachodniej. Gotów jestem czytać dziś Hercena, a nawet Bakunina, ale nie Carlyle’a lub Ruskina, którzy wydają się absolutnie martwi”10.

Może najważniejszym i najistotniejszym intelektualnie zniuansowaniem jednoznacznie czarno-białego obrazu wojennego konfliktu ukraińsko-rosyjskiego jest odróżnienie przyczyn wojny i winy za wojnę. Bronisław Łagowski, który wprowadził to rozróżnienie, umieszcza przyczyny wojny w szerszym planie czasowym i faktograficznym (sięgającym przynajmniej Majdanu czy nawet wyboru Juszczenki na prezydenta Ukrainy w 2004 roku, po unieważnieniu poprzedzającej to drugiej tury wyborów prezydenckich, zwycięskiej dla Janukowycza), zaś winy – w błędnej, fatalnej, szalonej politycznie decyzji Putina w lutym 2022 roku. „Tej wojny – stwierdzał Łagowski – nie da się usprawiedliwić i jej nie usprawiedliwiamy. Rozważamy tylko przyczyny tej wojny . A przyczyny i wina to dwie różne sprawy”11. Ten niuans dostrzega jeszcze inny polski autor: „Wina za inwazję i zbrodnie na Ukrainie leży wyłącznie po stronie Rosji”, ale też wina „to jednak tylko jedna strona medalu. Czym innym są przyczyny, które doprowadziły do wojny. A tych jest wiele” i sięgają one „ostatnich 30 lat relacji Zachodu z Rosją” i „Rosji z Ukrainą”12, i nie obciążają jedynie Rosji.

Przypisywanie kulturze win i odpowiedzialności za decyzje i działania świata politycznego, z którym kultura ta jest związana, jej dyskredytowanie z tego powodu, nie zdarza się oczywiście po raz pierwszy.

Pytanie o winy twórców i dzieł kultury – winy związane ze zbrodniczymi działaniami władzy politycznej i sił społecznych, w które twórcy i dzieła są intencjonalnie lub mimowolnie uwikłani (z racji przynależności narodowej lub państwowej czy choćby z racji języka) – nie jest więc oczywiście odkrywcze i jakoś oryginalne, choć przyznajmy, że zarówno propagandowe manipulacje władz rosyjskich (i radzieckich) kulturą od najdawniejszych czasów, jak i nad wyraz silne poczucie społecznej misji i własnej odpowiedzialności społecznej rosyjskich twórców kultury czynią całą tę sprawę szczególnie aktualną, niepomijalną, a nawet palącą dla twórców rosyjskich, choć też nierzadko obciążającą ich ponad miarę i wbrew ich pojmowaniu sztuki, zadań sztuki, miar sztuki i obowiązków sztuki (co oczywiście trzeba odnosić także do szerszego, a nie tylko artystycznego wymiaru tworzenia kultury).

Należy w związku z tym odnotować dwie kwestie. Po pierwsze – powtórzmy – dzieła kultury wyrastając w określonym miejscu i czasie odnoszą się zarazem (i to koniecznie) do uniwersalności i do nieskończoności (w czasie i przestrzeni), a więc do wieczności i powszechności, i to te jakości są (zapewne najważniejszym, choć oczywiście nie jedynym) punktem odniesienia kultury, jej inspiracją i jej celem. Dobrze wiemy, że objaśnianie dzieła kultury świadomością i zamysłem twórcy nie jest wyłącznym sposobem rozumienia dzieła, a i przeżywania go. Jest może nawet raczej mniej udanym sposobem jego rozpoznawania (stąd ironia towarzysząca podejściu nakazującemu doszukiwać się w dziele tego, „co autor miał na myśli”). Dzieło jest wyrazem i kontynuacją (jednocześnie zaś nowym słowem) kultury narodowej, pewnej cywilizacji, kultury ogólnoludzkiej, gatunku artystycznego lub dyskursywnego, a wreszcie także pewnym usytuowaniem się wobec transcendencji. W tych odniesieniach świadomość i samoświadomość autora nie musi być czymś rozstrzygającym dla uchwycenia sensu dzieła. Przez dzieło wypowiada się, zgłasza swoje aspiracje, określa swoje miejsce w wieczności naród, ludzkość, dziedzina kultury. Choć wymagało to nadzwyczajnego skupienia, oddania, natchnienia jednostkowej świadomość autorskiej. Relacja między autorem a tymi szerszymi kontekstami jest złożona, wielowymiarowa, skomplikowana – nie ma tu w każdym razie prostych, oczywistych i szybkich rozstrzygnięć. Co więcej – to, co najważniejsze w tym zakresie, może się ujawnić i ujawniać dopiero w przyszłości.

Często sam autor autokomentarzami lub poszerzaniem poza dziedzinę sztuki swojej twórczości i jej rangi zawęża sens własnego dzieła, wtłacza je lub sytuuje w dominującym kontekście swoich preferencji, sympatii, nadziei politycznych. Rzecz w tym, by odbiorca dzieła nie ulegał tego rodzaju najbardziej nawet spektakularnym samoidentyfikacjom autora, by „trzymał się” dzieła i jego najdalszych możliwości, dla których samoświadomość autora potrafi być przeszkodą i zasłoną. Jeśli Fiodor Dostojewski w Dzienniku pisarza dwu- lub trzykrotnie (z tym, że na jakieś – powiedzmy – dwa tysiące stronic tego autorskiego miesięcznika) ogłasza, że „Konstantynopol musi być nasz” (w odniesieniu do wojny z Turcją), to nie jest to przecież klucz do jego twórczości artystycznej, właściwie immunizowanej na osobiste preferencje polityczne Dostojewskiego, które jeśli nawet się pojawiają, to w przestrzeni polifonii powieściowej (gdzie nawet sprawy prawosławia nie stoją najlepiej), ani nawet nie jest to klucz do samego Dziennika pisarza, w którym najobszerniejsze i najbardziej przejmujące są rozważania wokół „kwestii dziecięcej” i „kwestii kobiecej”, przeniknięte duchem wolności, najszlachetniejszej moralności i lepszej przyszłości. Nie czyńmy więc świadomości (samoświadomości) twórcy, jak i najbliższego otoczenia politycznego jego twórczości, jedynym i rozstrzygającym kontekstem dla oceny jego twórczości. Autor dzieła – można by powiedzieć – nie jest jego wyłącznym właścicielem, ocenianie zatem tego dzieła przez słabsze miejsca i zaułki myśli oraz czynów twórcy (w odniesieniu do historii Hegel – co prawda postać na różne sposoby niejednoznaczna, a nawet jakoby wątpliwa – określał to jako świadomość kamerdynerską) przynosić może owoce głośne, a nawet skandaliczne, ale zazwyczaj mocno upraszczające, a także trywializujące sprawę i rozleniwiające świadomość oskarżyciela. Łączy się z tym również pewien błąd poznawczy, a i chyba logiczny, chętnie dziś niepamiętany, a zmuszający (jeśli chcemy go uniknąć) do niuansowania szybkich, prostych i pryncypialnych ocen – mianowicie prezentyzm. Jak wiadomo, polega on na tym, że zarzucamy błąd czy wadę poglądowi z dawnych lat, mając pretensję, że w poglądzie tym nie uwzględnia się tych okoliczności, które są naszą wiedzą i naszym doświadczeniem, a więc z lat późniejszych i dużo późniejszych wobec tego poglądu. Oto na przykład Dostojewski wielokrotnie w Dzienniku pisarza używa krytycznego i pogardliwego określenia „żydki”, z czego zresztą próbuje się wytłumaczyć (w listach używa niekiedy określenia jeszcze gorszego, ale – co znamienne – nie znajdujemy go ani razu w Dzienniku), a co skłania licznych komentatorów do zarzucania Dostojewskiemu wręcz twardego antysemityzmu. Przypomnijmy, że rzecz dotyczy lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX wieku. Otóż tego rodzaju określenia spotykamy niekiedy w mniej oficjalnych, właśnie „dziennikowych” tekstach wybitnych autorów drugiej połowy XX wieku, zasadnie przy tym uważanych za humanistów. Czy w tym zestawieniu wina Dostojewskiego nie jest umiarkowana, wpisana w fatalną pod tym względem naturę epoki, podczas gdy te same zwyczaje językowe po drugiej wojnie światowej są niewybaczalne i niewytłumaczalne, i że ich ewentualne usprawiedliwianie tym, że „i Dostojewski”, jest właśnie poręcznym prezentystycznym poprawieniem wizerunku dzisiejszej pogardliwości antysemickiej kosztem osób i czasów, którym można by „sprytnie” zarzucić inicjację pogardy, zapoczątkowanie „równi pochyłej” w tej sprawie. Czyż nie jest to wątpliwe wyrównywanie, a nawet podmiana skali win?

Sprawa uwikłania artystów i myślicieli w zbrodnicze działania władzy politycznej oraz w usprawiedliwianie tych działań odsyła nas oczywiście do faszystowskich Niemiec, pomijając zaś jawnych propagandystów nazizmu (i w przekonaniach własnych, i w wątpliwych, jawnie i świadomie tendencyjnych dziełach), wzrok kierowany jest tu zazwyczaj przede wszystkim na Friedricha Nietzschego oraz Martina Heideggera. W przypadku Nietzschego to obwinianie wydaje się wyjątkowo nietrafne ze względu na indywidualizm, kreatywizm, a i motywy oraz nastroje antygermańskie dzieł Nietzschego, niemniej jednak zarówno szersza opinia publiczna, jak i niektórzy badacze (na przykład György Lukács w słynnym eseju Die Zerstoerung der Vernunft ) nie mają wątpliwości do co najmniej faszystowskich konsekwencji poglądów i idei Nietzschego13. Z kolei w odniesieniu do Heideggera jest to zdumienie, potępienie i niesmak w związku z wyborami polityczno-akademickimi niemieckiego filozofa (przyjęcie funkcji rektora we Fryburgu w 1933 roku, wstąpienie do NSDAP) oraz z zawstydzającymi wypowiedziami w spuściźnie rękopiśmienniczej filozofa (oburzająco antysemickie i nacjonalistyczne passusy w słynnych Czarnych zeszytach). Jednak to uniwersalna moc intelektualna (a i aksjologiczna czy kreatywistyczna) podstawowych dzieł Nietzschego i Heideggera określa ich obecność, miejsce i najwyższą rangę w kulturze współczesnej. Chyba nieco tylko gorzej rzecz się ma z Ryszardem Wagnerem. Na tym tle niektóre dzisiejsze głosy, wzywające do rozliczeń kultury rosyjskiej w jej całości, najwyraźniej postulują w istocie – całkiem świadomie i z poczuciem pełnej racji – usunięcie jej poza granice cywilizacji europejskiej, swego rodzaju oczyszczenie kultury Europy z podejrzanych, w gruncie rzeczy obcych, bo azjatyckich, miazmatów. Nie brzmi to ani dobrze, ani przekonująco, nawet jeśli nieco tu udramatyzowaliśmy całą tę sytuację.

I drugi aspekt rozważanej tu kwestii win kultury za katastrofy polityczne dokonujące się w jej obecności (mimowolnej) lub współobecności (świadomej i wybranej). Od XVIII wieku spotykamy się w filozofii europejskiej – z narastaniem tego w XIX i XX stuleciu – z rozbudowanymi syntetycznymi koncepcjami końca czy właśnie kończenia się (kryzysu) dotychczasowej kultury i wkraczania ludzkości (na razie ludzkości cywilizowanej, europejskiej, która jednak pociągnie za sobą szybko całą ludzkość) w nową epokę. Rozliczenia z dotychczasową historią ludzkości były niekiedy bardzo radykalne, niekiedy wybiórcze, także dramatyczne („teraz albo nigdy”, „nowatorska przyszłość albo barbarzyński upadek”), a i pesymistyczne. Jednym z najbardziej przejmujących konceptów w tym zakresie była filozofia Emmanuela Lévinasa i jego ujęcie dotychczasowych dziejów filozofii, która – odpowiednio do swojej natury – uchwytywała w najogólniejszych pojęciach całość kultury ludzkiej i jej dziejów. Ten przejmujący charakter myśli Lévinasa związany jest z kontekstem Holocaustu oraz filozoficznego (czy raczej zawstydzającego dla filozofii) usytuowania i ujęcia tu Holocaustu. Otóż Holocaust ujawnił i uświadomił (i to za straszną cenę) pewną wątpliwą wspólnotę i integralność całej dotychczasowej filozofii, wspólnotę i integralność leżące w istocie u źródeł i podstaw wielkich katastrof moralno-politycznych XX wieku (a zwłaszcza Holocaustu). Katastrofy te najwyraźniej nie były bowiem przypadkowe, nie były wyrazem chwilowego zaślepienia i choroby. Polityczne totalitaryzmy („organizujące” te katastrofy) tkwiły całkiem głęboko w nurcie i kierunku rozwoju kultury europejskiej. Była ona bowiem nastawiona – i zwłaszcza w filozofii znalazło to istotny wyraz – na jedność świata, na integralność, całość (całościowość) świata, na monologiczność, na jednoczącą ogólność wiedzy, znajdującą wyraz już choćby w myśli eleatów i Heraklita, a następnie w totalizujących systemach filozoficznych, do których aspirowali wszyscy niemal filozofowie, a których zwieńczeniem była filozofia Hegla, ale także filozofie Husserla i Heideggera. To, co jednostkowe, indywidualne, inne, było tu traktowane – gdy przeczyło całości (gdy więc naprawdę było jednostkowe) – jako błąd, niedojrzałość, i szybko syntezowane w wizji całości (w najlepszym razie było ilustracją czy przykładem ogólności). Ta synteza jednostkowości w ogólności zawsze miała w istocie charakter pewnego przymusu i przemocy, głoszonej albo jawnie (jak u Heraklita, gdzie świat jest powszechną wojną elementów dyscyplinowanych i jednoczonych w całość mocą Logosu), albo w sposób bardziej zawoalowany (jako strukturalna wyższość ogólności, jako metafizyczne pierwszeństwo całości, jako konsekwencja logiczna, jako więc tylko przypadkowość i wymienność lub jako symboliczność i reprezentatywność – wobec ogólności – tego, co jednostkowe). Alternatywą dla dotychczasowego sposobu filozofowania musi być podejście odrzucające monologiczność świata i naturalność (trwałą własną istotę) człowieka, czyli – jak głosił Lévinas – metafizyka różnicy i metafizyka spotkania, które trwale chroniłyby jednostkowość bytu (przeciw dominacji ogólności) oraz odrębność, inność, indywidualną „twarz” każdego ludzkiego indywiduum (przeciw twardej ludzkiej subiektywności, nastawionej na zaspokajanie swoich naturalnych potrzeb, na przyjemność)14.

Z punktu widzenia teorii Lévinasa właściwie całe dzieje europejskiej kultury filozoficznej i kultury w ogóle obciążone są winą za swoje dwudziestowieczne rezultaty moralno-polityczne, za niezdolność zapobieżenia im, za naiwność i obojętność wobec swoich realnych rezultatów i decydujących kontekstów historyczno-politycznych. Lévinas kieruje swoje zainteresowania powojenne w stronę – jak wiadomo – kultury żydowskiej, ale także krytycznej kontynuacji fenomenologii, w tym Heideggerowskiej, jakoś więc właściwie uznając wspólny horyzont całej filozofii europejskiej i filozofii własnej.

Choć więc zwłaszcza w stosunku do niektórych przedstawicieli kultury niemieckiej pojawiają się istotne zarzuty, wezwania do dystansu i krytycyzmu z powodów pozaartystycznych i pozapisarskich, to nie jest to raczej rozszerzane na całość kultury niemieckiej, można nawet odnieść wrażenie, że mamy tu do czynienia właściwie ze „sporem w rodzinie”. Z kolei wobec kultury rosyjskiej spotykamy się dziś z nad wyraz częstymi próbami i postulatami (co już zasygnalizowaliśmy) jej wypchnięcia poza obszar Europy i – jak się chętnie dodaje (mając to właściwie za tautologię) – cywilizacji w ogóle.

Oburzenie i dalsze emocje płynące z tego oburzenia oczywiście tłumaczą i usprawiedliwiają taki stosunek do współczesnej Rosji. Gdy jednak emocje te angażują i całkowicie podporządkowują sobie czy wręcz szantażują także intelekt, zawiadują całkowicie syntezami historyczno-filozoficznymi, skrojonymi na miarę rozpaczy i szoku (albo gorzkiej satysfakcji) wyrastających z przeżywanej właśnie chwili czy dnia, to łatwo tu o efekty przesadnie doraźne, nihilistyczne (w odniesieniu do Rosji), ale i kontrskuteczne dla spraw ludzkiej kultury. Czy rzeczywiście należy domagać się świadectwa cnoty moralno-politycznej od autora Wielkiego Inkwizytora? Czy z nieco zaskakującej – w świecie dzisiejszego rosyjskiego dyskursu polityczno-propagandowego – kariery emigracyjnego filozofa Iwana Iljina miałoby wynikać – jak zdają się sądzić niektórzy obserwatorzy – że jego słynne dzieło O sprzeciwianiu się złu siłą (z 1925 roku) wzywa właściwie niemal do odpalania rakiet i zrzucania bomb? Rzecz w tym, że u Iljina siła ma najróżniejszej znaczenia i poziomy – z jednej strony wystarczająco abstrakcyjne, by unikać obciążania filozofii szaleństwami konkretnych decyzji politycznych, z drugiej strony wystarczająco różnorodne i wielopoziomowe, by zaliczać do tej siły już perswazję (jako alternatywę wobec Tołstojowskiego niesprzeciwiania się złu siłą – bo to był kontekst wystąpienia i książki Iljina)15. Co oczywiście nie znaczy, że siła do tego tylko się sprowadza i że nie ma kolejnych poziomów fizykalizowania, intensyfikowania i militaryzowania. Niestety, ma. I Rosjanie spektakularnie dziś o tym zaświadczyli.

1 S. Lebiediew, To nie zniknie z odejściem Putina, przeł. A. Sowińska, „Gazeta Wyborcza”, 4 marca 2022 roku, s. 16–17.

2 A. Romanowski, Samobójstwo, „Przegląd”, 14–20 marca 2022 roku, s. 23.

3 O. Zabużko, Nieuważnie czytaliście Tołstoja, przeł. S. Kowalski, „Gazeta Wyborcza”, 21–22 maja 2022 roku, s. 6–7.

4 Jeśli nienawidzisz, to znaczy, że zostałeś pokonany. Z Renatą Lis rozmawia Grzegorz Wysocki, „Gazeta Wyborcza”, 9–10 lipca 2022 roku, s. 24–27.

5 A. Walicki, Idea wolności u myślicieli rosyjskich, Kraków 2000, s. 295.

6 Tamże, s. 279.

7 Tenże, Zniewolony umysł po latach, Warszawa 1993, s. 118.

8 Tenże, Czy stosunki polsko-rosyjskie mogą być wzajemnie dobre?, „Arcana” 2005, nr 4–5(64–65), s. 112.

9 Por. tenże, Zniewolony umysł po latach…, s. 118.

10 I. Berlin, List do A. Walickiego, 13 marca 1962, A. Walicki, Spotkania z Isaiahem Berlinem. Dzieje intelektualnej przyjaźni, Warszawa 2014, s. 90.

11 Na dyplomację był czas po Majdanie. Z Bronisławem Łagowskim rozmawia Eliza Olczyk, „Rzeczpospolita”, 20 kwietnia – 1 maja 2022 roku („Plus-Minus”), s. 32–33.

12 Ł. Gadzała, Wojna na Ukrainie, „Przegląd Polityczny” 2022, nr 172, s. 52.

13 Interesujące, że w piśmiennictwie radzieckim lat trzydziestych i czterdziestych raczej broniono Nietzschego przed kwalifikacją faszystowską, najwyraźniej chcąc pozbawić faszyzm jakiegokolwiek uzasadnienia z przestrzeni kultury wyższej. Omawiam to w książce Syntezy i niuanse. Studia i szkice z filozofii rosyjskiej (Kraków 2019), w rozdziale Wątki nietzscheańskie w myśli rosyjskiej radzieckiej (s. 69–81).

14 Por. J. Dobieszewski, Filozofia religii. Wykład, Warszawa 2022, s. 137–139.

15 Nie trzeba daleko szukać, by przekonać się o złożoności stanowiska filozoficznego, a i politycznego, Iwana Iljina. Por. chociażby: S. Mazurek, Rosyjski renesans religijno-filozoficzny. Próba syntezy, Warszawa 2008, s. 215–222; M. Bohun, Ex Oriente obscuritas, „Przegląd Polityczny” 2020, nr 160, s. 75–83; W. Surówka, Filozofia w cieniu Kremla, „Przegląd Polityczny” 2020, nr 160, s. 96–105.Spis treści

Wstęp

Sprawy rosyjskie

Dostojewski na kwarantannę? Czy do usunięcia?

Rosyjska tożsamość – pro et contra

Piotr I – słowianofilskie uznanie, okcydentalistyczne wytyki

Wissariona Bielińskiego zmagania z rzeczywistością

Narodnictwo rosyjskie a kapitalizm

Piotr Struwe – jak być liberalno-marksistowskim konserwatystą?

Włodzimierz Sołowjow jako sprawca filozofii rosyjskiej

Filozofia teoretyczna Włodzimierza Sołowjowa – w stronę fenomenologii?

Dostojewski Lwa Karsawina

Bóg Stwórca i człowiek twórca w filozofii Nikołaja Bierdiajewa

Ikony moment tremendum

Pogranicza

Jakob Böhme i platońsko-neoplatońskie tendencje filozofii rosyjskiej

Pascal oczami Lwa Szestowa

Feuerbach w kręgu filozofii rosyjskiej

Mesjanizm wczoraj i dziś

Słowiańszczyzna oczami polskimi – pro et contra

Okolice

Filozofia a literatura

Filozofia starożytna i kwestia horror philosophicus

Biblia oczami ateisty

Kanta dzieło o religii – czwarta Krytyka?

Kilka uwag w sprawie moich spraw filozoficznych z nicością

Moc poznawcza mistycyzmu

Heroizm świętości, świętość heroizmu

Abrahama Heschla filozofia człowieka

Pan – niewolnik

Sprawa wolności pozytywnej u Andrzeja Walickiego

Mistrzowie

Marka Siemka filozofowanie wokół marksizmu

Włodzimierz Rydzewski – myślenie lewicowe, myślenie lewicy

Profesor Andrzej Walicki (1930–2020)

Nota bibliograficzna

Indeks osób
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij