-
W empik go
Moje życie z osobą wysoce wrażliwą - ebook
Moje życie z osobą wysoce wrażliwą - ebook
Czy życie z osobą wyjątkowo wrażliwą to wyzwanie czy przygoda? Poznaj świat osób wysoko wrażliwych… widziany oczami ich partnera. W tej szczerej, pełnej emocji, a czasem zabawnej opowieści X.A. Lane zabiera Cię w podróż przez codzienność z osobą, która czuje więcej, myśli głębiej i przeżywa intensywniej. To nie jest poradnik. To historia z życia – pełna wzlotów, upadków, frustracji, ale też momentów, które uczą, wzruszają i rozśmieszają. Zobacz, jak wygląda miłość, kiedy różnice nie dzielą, a uczą akceptacji. Jak wygląda codzienność, kiedy cisza może być znakiem troski, a zwykły wybór między kinem a kebabem – życiowym dylematem.
| Kategoria: | Psychologia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Życie z Amandą to jak poruszanie się po świecie, którego wcześniej nie znałem. Na początku nie rozumiałem, dlaczego coś, co dla mnie było zwykłą rozmową, dla niej potrafiło stać się powodem do długich przemyśleń. Dlaczego przejmowała się czyimś nastrojem, nawet jeśli ta osoba nic nie mówiła. Dlaczego hałas, zapachy czy światło były dla niej czymś więcej niż tylko bodźcami – czasem wręcz przeszkodą w normalnym funkcjonowaniu.
Była inna. Czuła mocniej, przeżywała głębiej, analizowała każdą sytuację na poziomie, którego nie potrafiłem pojąć. Czasami wydawało mi się, że po prostu przesadza. Że gdyby tylko chciała, mogłaby być bardziej odporna, mniej emocjonalna, bardziej „normalna”.
Nie rozumiałem jej, dopóki nie zacząłem patrzeć na świat jej oczami.
Ten tekst nie jest poradnikiem. Nie znajdziesz tu uniwersalnych rad, jak żyć z osobą wyjątkowo wrażliwą, bo nie ma jednego przepisu na taką relację. To moja historia. Moje doświadczenia, wzloty i upadki, chwile frustracji i momenty pełne śmiechu.
Piszę tę książkę z perspektywy kogoś, kto od lat żyje z osobą o wyjątkowej wrażliwości. To, co dla mnie było niezrozumiałą reakcją, dla niej było naturalnym impulsem. Przez lata uczyliśmy się siebie nawzajem, zderzaliśmy nasze światy i budowaliśmy wspólną przestrzeń, w której emocje nie są problemem, ale elementem codzienności.
Mam nadzieję, że ta książka pozwoli ci zajrzeć do naszego świata i zobaczyć, że życie z osobą wysoko wrażliwą jest nie tylko wyzwaniem, ale też niesamowitą przygodą.Rozdział 1: Czym Jest Wyjątkowa Wrażliwość
Zanim opowiem Ci moją historię, warto wyjaśnić, czym tak naprawdę jest wyjątkowa wrażliwość. Bo jeśli czytasz tę książkę, być może sam żyjesz z kimś takim jak Amanda – z kimś, kogo reakcje wydają Ci się czasem przesadne, niezrozumiałe albo wręcz nieprzewidywalne. Może próbujesz pojąć, dlaczego Twój partner, przyjaciel, dziecko czy ktoś bliski przeżywa świat w sposób, który dla Ciebie wydaje się zupełnie obcy.
Nie jesteś sam. Ja też nie wiedziałem.
Wyjątkowa wrażliwość – cecha, nie problem
Wyjątkowa wrażliwość to nie choroba, nie zaburzenie i nie wada. To cecha temperamentu, którą według badań posiada około 15-20% populacji. Oznacza to, że co piąta osoba, którą spotykasz, może należeć do grona HSP – Highly Sensitive Person, czyli osób wyjątkowo wrażliwych.
Ich układ nerwowy działa inaczej niż u większości ludzi – odbiera więcej bodźców, analizuje je głębiej i intensywniej reaguje na wszystko, co dzieje się wokół. Można to porównać do posiadania niezwykle czułego radaru, który wychwytuje najmniejsze detale, podczas gdy inni przechodzą obok nich obojętnie.
Wyjątkowa wrażliwość objawia się na czterech głównych poziomach:
1. Głębokie przetwarzanie informacji
Osoby wyjątkowo wrażliwe nie potrafią „wyłączyć” swojego umysłu. Analizują wszystko – nie tylko wydarzenia, ale też słowa, gesty, spojrzenia. Często wracają myślami do przeszłości, rozważając różne scenariusze, zastanawiając się, co mogły zrobić inaczej.
Ja tego na początku nie zauważałem. Byłem typem człowieka, który przechodził przez życie prosto – coś się dzieje, reaguję albo i nie, idę dalej. Ale Amanda? Potrafiła analizować jedno zdanie, które ktoś rzucił w przelocie, przez całe godziny. Rozkładała na czynniki pierwsze każdą rozmowę, każde spojrzenie. Nie potrafiłem tego zrozumieć – dopóki nie zobaczyłem, że to nie była jej decyzja bo kto „normalny” chciał by się budzić w środku nocy żeby o czymś pomyśleć? . To było jej naturalne „oprogramowanie”.
2. Przeciążenie bodźcami
Ludzie wyjątkowo wrażliwi szybciej się męczą – nie tylko emocjonalnie, ale i fizycznie. Ich umysł nieustannie odbiera więcej bodźców niż przeciętnego człowieka. To oznacza, że hałas, tłok, jasne światło czy intensywne zapachy mogą być dla nich czymś wyczerpującym.
Pamiętam, jak wybraliśmy się na duże rodzinne spotkanie. Dla mnie – normalna rzecz. Kilkanaście osób, rozmowy, śmiechy. Nie zwracałem na to uwagi, po prostu cieszyłem się chwilą. A ona? Widzę, że robi się coraz bardziej spięta. Jej oddech staje się płytki, oczy błyszczą od nadmiaru wrażeń. Po godzinie musiała wyjść, bo czuła się, jakby ktoś wypompował z niej całą energię.
To nie było udawanie. To nie była fanaberia. To było zmęczenie sensoryczne, którego nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić.
3. Intensywne przeżywanie emocji
Nie tylko swoich – także cudzych. Osoby wyjątkowo wrażliwe są jak gąbki, które chłoną emocje ludzi wokół. Jeśli wchodzą do pokoju, w którym ktoś jest smutny, natychmiast to czują, nawet jeśli nikt nic nie mówi.
Czasami czułem, jakby była detektorem nastrojów. Widziałem po jej twarzy, kiedy w mojej głowie działo się coś trudnego, nawet jeśli nie powiedziałem ani słowa. To było piękne, ale też czasem przytłaczające – bo dla niej emocje nie były tylko jej własne. Były też moimi, twoimi, wszystkich wokół.
4. Głębokie połączenie z pięknem i sztuką
Mogliśmy iść na spacer i nagle zatrzymywała się, by patrzeć na zachód słońca, jakby widziała go pierwszy raz w życiu. Czy też robiła zdjęcia rzeczy dla mnie mało istotnych „piękny patyk”. Mogła wzruszyć się przy muzyce, która dla mnie była po prostu piosenką w tle.
Dla osób wyjątkowo wrażliwych świat jest pełen detali i emocji, których inni nawet nie zauważają. Mogą czuć radość z najmniejszych rzeczy – liścia na wietrze, zapachu deszczu, smaku porannej kawy.
I choć czasami to mnie dziwiło i w sumie dalej dziwi 😊
Czy życie z osobą wyjątkowo wrażliwą jest trudne?
Tak.
Ale też piękne 😊
Na początku nie wiedziałem, jak się w tym odnaleźć. Czułem się zagubiony, momentami sfrustrowany.
Nie, nie zawsze było łatwo. Ale gdybyś mnie zapytał, czy warto – bez wahania odpowiem: tak.
To historia o tym, jak nauczyłem się kochać kogoś, kto czuje więcej.
I jak ten ktoś cały czas stara się abym też widział więcej.Rozdział 2: Moja Historia – Życie z Osobą Wyjątkowo Wrażliwą
Znałem Amandę od zawsze.
Nie było w tym żadnej filmowej historii o miłości od pierwszego wejrzenia. Żadnej dramatycznej wymiany spojrzeń w tłumie, żadnego przypadkowego spotkania, które nagle zmieniło wszystko. My po prostu znaliśmy się od dziecka.
Dorastaliśmy w tej samej małej miejscowości, mijaliśmy się niemal codziennie – na ulicy, w sklepie, u wspólnych znajomych. Chodziliśmy na te same imprezy, uczestniczyliśmy w tych samych spotkaniach, żyliśmy obok siebie, ale nigdy razem.
Przez lata byliśmy dla siebie tylko znajomymi. Znaliśmy swoje imiona, wiedzieliśmy, kim są nasi rodzice, a jeśli spotkaliśmy się na imprezie, wymienialiśmy kilka zdawkowych zdań. Po prostu dwie osoby z tej samej społeczności, które wpadały na siebie od czasu do czasu, jak to w małych miejscowościach bywa.
A potem coś się zmieniło.
Nie wiem dokładnie kiedy. To nie był jeden przełomowy moment, po którym wszystko stało się jasne. To było bardziej jak powolne przesuwanie się dwóch planet ku sobie – z początku niezauważalne, aż nagle zdajesz sobie sprawę, że grawitacja zrobiła swoje i nie da się tego zatrzymać.
Zaczęliśmy częściej rozmawiać. Na początku były to zwykłe pogawędki, ale z czasem rozmowy stawały się coraz dłuższe, coraz głębsze. Zauważyłem, że potrafi słuchać w sposób, w jaki niewielu ludzi to potrafi – jakby naprawdę przejmowała się tym, co mówię. Jakby każde słowo miało dla niej znaczenie.
To było coś nowego.
Nie wiedziałem jeszcze wtedy, co to znaczy być osobą wyjątkowo wrażliwą. Ona też tego nie wiedziała. Po prostu taka była. Żyła intensywniej, przeżywała wszystko głębiej, reagowała w sposób, który czasami wydawał mi się zbyt emocjonalny. Czasami nie rozumiałem, dlaczego coś, co dla mnie było drobnostką, dla niej było powodem do rozmyślania przez cały dzień.
Mój charakter od tamtego czasu niewiele się zmienił. Zawsze byłem raczej introwertyczny – nie lubiłem długich rozmów, szczególnie z ludźmi, którzy mnie nie interesowali. W towarzystwie wolałem słuchać niż mówić, ale to nie znaczy, że byłem samotnikiem.
Lubiłem spotykać się ze znajomymi, ale nie miałem ich wielu – tylko kilku, za to naprawdę bliskich. Nie przepadałem za wielkimi imprezami czy sztucznymi relacjami. Nie czułem potrzeby otaczania się mnóstwem ludzi, nie zależało mi na tym, żeby być w centrum uwagi. Miałem swoją paczkę i to mi wystarczało.
Amanda była inna.
Ona miała w sobie jakąś naturalną zdolność do przyciągania ludzi. Potrafiła rozmawiać z każdym – od dziecka po staruszkę w kolejce do kasy. Była otwarta, ciekawa świata, a przede wszystkim interesowało ją to, co czują inni. Potrafiła godzinami rozmawiać o emocjach, o tym, co kogoś boli, co go cieszy, co myśli o życiu.
Ja? Nie miałem w sobie tej potrzeby.
Nie analizowałem każdego słowa, nie przejmowałem się nastrojem osób, których nie znałem, nie czułem obowiązku zagłębiania się w czyjeś życie. Dla mnie świat był prostszy – albo ktoś był w moim kręgu i wtedy się nim przejmowałem, albo był mi obojętny. Nie czułem żadnej misji, by dźwigać na barkach emocje całego świata.
Ona – wręcz przeciwnie.
180 stopni różnicy.
Myślicie, że tak się nie da żyć?
Że dwie osoby, które są swoimi całkowitymi przeciwieństwami, nigdy nie będą w stanie stworzyć czegoś trwałego? Że taki związek to tylko kwestia czasu, zanim wszystko się rozpadnie, zanim różnice nas zmęczą, zanim uznamy, że nie da się tego pogodzić?
A jednak.
Ponad 10 lat razem.
Przy moim podejściu do świata i jej wrażliwości ktoś mógłby pomyśleć, że to niemożliwe. Że prędzej czy później musi przyjść moment, w którym te różnice nas rozdzielą. Że nie można łączyć ognia i wody, że ktoś taki jak ja nie wytrzyma z kimś takim jak ona.
Ale prawda jest inna.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio się kłóciliśmy. Może trzy lata temu? Może dawniej? I wcale nie dlatego, że przez ten czas nic nas nie dzieliło – bo wciąż się różnimy, wciąż widzimy świat inaczej, wciąż mamy inne reakcje na te same sytuacje. Ale nauczyliśmy się żyć w tej różnicy.
Nie zmieniłem się. Nadal jestem taki, jaki byłem. Nadal mam wąskie grono znajomych, nadal nie analizuję każdej emocji, nadal potrafię powiedzieć „trudno” i iść dalej, kiedy coś się nie układa.
Ona też się nie zmieniła. Nadal przeżywa każdą sytuację głębiej niż inni. Nadal nie potrafi przejść obojętnie obok cudzej krzywdy. Nadal przejmuje się tym, co dla mnie nie ma większego znaczenia.
Ale mimo to – działamy.
Nie, nasz związek nie jest idealny. Ale nie jest też wieczną walką o to, żeby jedno dopasowało się do drugiego. Po prostu nauczyliśmy się akceptować to, kim jesteśmy, zamiast próbować się zmieniać na siłę.
I może właśnie dlatego jesteśmy razem.
Zaraz po tym, jak postanowiliśmy, że będziemy razem, że spróbujemy, miałem 22 lata, a Amanda 19. W każdym razie – ona była jeszcze w ostatniej klasie liceum, a ja już pracowałem.
To był intensywny czas. Widywaliśmy się codziennie. Nie było dnia, żebyśmy nie spędzili choćby chwili razem – czy to na spacerze, czy na szybkim spotkaniu po jej lekcjach, czy po prostu siedząc gdzieś na ławce i gadając o wszystkim i o niczym.
Dla mnie życie wyglądało wtedy inaczej niż dla niej. Ja już byłem w świecie dorosłych – praca, obowiązki, inne tempo. Ona jeszcze w licealnej rzeczywistości – matura, szkoła, plany na przyszłość. Ale mimo tej różnicy, nie czułem, żebyśmy byli z innych światów.
Wręcz przeciwnie – byliśmy coraz bliżej siebie.
To był ten etap, kiedy wszystko jest jeszcze nowe, kiedy chce się spędzać razem każdą wolną chwilę. Nie myśli się o różnicach, o tym, co może nas dzielić w przyszłości – po prostu jesteś i cieszysz się, że masz tę osobę obok.