Momo - ebook
Siedmioro rodzeństwa próbuje wieść swoje codzienne życie po stracie rodziców. Chodzą do szkoły, spotykają się ze znajomymi i snują plany. Mają tylko jeden sekret - sny z tego samego sennego świata, w których czasem spotykają się nawzajem. Wydaje im się, że to jedna stabilna rzecz w ich życiu, choć nie wiedzą, czemu do tego doszło.
Ale wszystko się zmienia i senny świat też nie jest tak niezmienny, jak się wydawało.
"Momo" to krótka historia o żałobie i tęsknocie zmieniających się na przestrzeni lat i tym, jak sobie z nią radzimy.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Fantasy |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788397739901 |
| Rozmiar pliku: | 11 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– No dobrze, to zróbmy tak. Ja zrobię opisy, tak jak się wcześniej umawiałyśmy. I przejrzymy wszystko razem w piątek. To co, wszystko uzgodnione, a szczegóły i tak wyjdą w praniu, zgadza się?
Poderwała się z krzesła i spojrzała jeszcze raz po grupie. Dziewczyny niechętnie skinęly głowami, więc Ina zgarnęła stertę materiałów do plecaka.
– Do jutra! – rzuciła jeszcze, wychodząc ze szkolnej biblioteki.
Było późno i była głodna, więc zdecydowała się podjechać tramwajem. Trzymała w rękach zaczytany egzemplarz „Klubu Pickwicka”, ale nie otworzyła go. Kiedy trzy przystanki od domu do wagonu wsiadła Coco, smukły podlotek z długimi, jasnymi włosami, wciąż w szkolnym mundurku, Ina była trochę zdziwiona. Złapała siostrę za rękaw.
– Hej, dopiero wracasz?
– A, no… Mieliśmy jeszcze próbę, i potem poszłyśmy do Anki na chwilę…
– Ciotka nie będzie zachwycona – skomentowała Ina, a młodsza siostra skrzywiła się tylko. – Momo ma zajęcia, to kto odebrał Gigi?
– Chłopaki. Umawiali się rano – to mówiąc, Coco upuściła torbę na ziemię i rozluźniła krawat szkolnego mundurka. Z blond kucyka wypadały pojedyncze kosmyki, tworząc malowniczy nieład wokół jej twarzy, skądinąd nieco skwaszonej.
– Wszystko w porządku? – zapytała kontrolnie Ina.
– W porządku. Co ma być nie w porządku?
– A tak jakoś. Przygadały ci dziewczyny, czy usłyszałaś jakieś plotki?
– Nie chcę o tym rozmawiać. – Coco obróciła się bokiem do siostry. Ina prychnęła i wzruszyła ramionami. Kiedy wysiadły, w milczeniu skierowały się w stronę kamienicy.
– Ciotka jest w domu?
– Nie mam pojęcia, ale czemu miałoby jej nie być? Tak czy inaczej, muszę coś zjeść.
– To weź coś dla mnie – to mówiąc, Coco rozwiązała i zdjęła buty, wchodząc do mieszkania boso. Przystanęły obydwie w przedpokoju. – No idź już.
Ina bez słowa skręciła do kuchni. Po chwili Coco usłyszała głos ciotki przerywany krótkimi odpowiedzi Iny. Ruszyła w stronę schodów i poczuła się bezpiecznie.
– Jak ty wyglądasz, Gabrielo! Nie udawaj, że mnie nie słyszysz!
Coco odwróciła się niechętnie. Ina stała za plecami ciotki z dwoma talerzami w ręku i współczującym spojrzeniem.
– Dzień dobry, ciociu – Coco dygnęła niezgrabnie.
– Gdzie twój krawat? I coś ty zrobiła z tą koszulą? Jak wyglądają twoje włosy? Do czego to dochodzi, że byle chłopak jest schludniejszy od ciebie?
– Przepraszam – wymamrotała dziewczyna, chowając za plecami dłonie z poobgryzanymi paznokciami.
– Jak zjecie, odnieś talerze do kuchni. Jeszcze porozmawiamy o twoich nieprzewidzianych powrotach. Dlaczego nie możecie przychodzić wszyscy razem? – Ciotka westchnęła, zwracając się w stronę Iny. – Dom to nie stołówka! –Ciotka wróciła do kuchni, a siostry wbiegły na poddasze.
– Zawsze musi się do mnie przyczepić! – Coco cisnęła torbę w nogi łóżka. Ina podała jej talerz.
– Nie tak głośno, jeszcze cię usłyszy i będzie przypał.
Kończyły jeść, gdy do pokoju wszedł Gusto. Rękawy koszuli miał podwinięte pod łokcie, a jasnobrązowe włosy opadały mu na czoło. Coco wydęła wargi, przyglądając się bratu.
– Jesteś już w liceum. Nie musisz nosić koszul.
– Patrz, nie zauważyłem. Przyzwyczaiłem się do nich – odpowiedział, obdarzając siostrę uśmiechem, od którego skrzywiła się z niechęcią.
– Coco cię nie zrozumie – zaśmiała się Ina, zapraszającym gestem poklepując łóżko obok siebie. – Ona tylko po to chce się dostać do liceum, by móc spalić mundurek. Co i tak jej się nie uda, bo, znając życie, ciotka zachowa go dla Gigi.
– Nie, jeśli jeszcze bardziej go zniszczę. Przypomnę ci tylko, z jaką satysfakcją wręczyłaś mi go po egzaminie.
– Ba… Gdzie pozostali? U was w pokoju?
Gusto kiwnął głową.
Coco, wciąż w mundurku, położyła się na łóżku. Ostatnio doszła do wniosku, że nienawidzi Gusto. Podczas gdy ona walczyła z trądzikiem, Gusto, choć tylko dwa lata starszy, miał cerę idealną. A kiedy już wyskakiwały mu pryszcze, to nigdy wtedy, kiedy akurat musiał, po prostu musiał dobrze wyglądać. Na dokładkę lubili go absolutnie wszyscy, a to w połączeniu z gładką cerą było zwyczajnie niesprawiedliwe. Słyszała od koleżanki, której starsza siostra chodziła z Gustem do klasy, że sporo dziewczyn z pierwszej liceum się w nim kocha. Uważała to za obrzydliwe. Próbowała podpytać Iny czy to prawda, w końcu chodzili do tej samej szkoły, ale Ina była kompletnie ślepa w takich sprawach. Coco nie wierzyła, by jej starsza siostra kiedykolwiek znalazła chłopaka – w końcu była już w maturalnej klasie, a kolegów wciąż traktowała jak, no cóż, kolegów.
Zaczęła się też zastanawiać, czy konflikt Iny i Lidii mógł zacząć się od pryszczy. Ciekawe, która z nich je miała.
– Gabrielo! Nie zapomniałaś o czymś? – Z dołu niósł się donośny głos ciotki. Coco z miną skazańca sięgnęła po talerze i pogramoliła się na dół.
– Co z nią? – spytał Gusto.
– Ciotka chce z nią pogadać o nieplanowanym późnym powrocie i nieschludnym wyglądzie. A poza tym to nie wiem, ale stawiałabym, że ten szkolny przystojniak spojrzał na nią krzywo. Albo widziała go z inną dziewczyną.
– Aha – mruknął bez cienia zainteresowania. – W ogóle to mam sprawę do ciebie. Pójdziesz ze mną na sesję w sobotę?
– Na RPGa znaczy?
– No.
– Jak Lidia się dowie, znowu powie, że niszczę ci życie. W jakim systemie?
– D&D. Dlatego pomyślałem o tobie.
– Brakuje wam osób?
– Trochę. – Skrzywił się. – Obiecałem, że przyprowadzę kogoś fajnego, więc nie zrób mi siary.
Ina potrząsnęła głową z irytacją, aż długie włosy zasłoniły jej twarz.
– Dzięki za zaufanie.
– Przecież cię zaprosiłem, nie?
– Rzeczywiście. Jestem nieskończenie wdzięczna. – Zamachała rękoma, wyganiając brata z pokoju. – Pójdę, pewnie, że pójdę. Teraz uciekaj, poucz się czy co tam masz do robienia. Ja muszę zaległości nadgonić, zanim mnie w szkole zabiją.
Wyszedł posłusznie.
W poniedziałki Ina zawsze wracała do domu wcześniej, co zwykle nie wiązało się wcale z dodatkowym czasem dla siebie. Tym razem jednak udało jej się zaangażować młodsze rodzeństwo do pomocy ciotce w kuchni i zwiać do opustoszałego pokoju dziewcząt pod pretekstem nauki do sprawdzianu z fizyki. Nie mogła się jednak oprzeć i pod podręcznikiem do fizyki rozłożyła niedokończony „Klub Pickwicka”. Cztery łóżka, przykryte jednakowymi kocami w czerwoną kratę, nie pozostawiały złudzeń co do wyjątkowości tej chwili.
Lidia cierpliwie odpowiadała na pytania klientki, ani na moment nie gubiąc swojego profesjonalnego uśmiechu. Kiedy sfinalizowała transakcję i pożegnała kobietę, spojrzała kontrolnie w lustro, upewniając się, że wyszukany warkocz wciąż wygląda tak, jak powinien. Sprawdziła, czy kokarda dobrze się trzyma, i rzuciła okiem na przechodzącą parę.
Na stoisku sprzedawała głównie szale i apaszki, ale było też trochę innych drobiazgów, jak spinki do włosów i broszki. Jedna, w kształcie sowiej głowy, podobała się Lidii na tyle, że sama ją kupiła i przypięła do granatowego swetra, który miała dzisiaj na sobie.
Kiedy zostało tylko parę minut do zamknięcia, powoli zaczęła zliczać kasę i chować towar. Pracowała tu już trzy miesiące i niedawno przedłużono jej umowę. Jej pierwsza wypłata po podwyżce miała przyjść dopiero w następnym miesiącu, ale sama świadomość podwyżki nastrajała ją życzliwie do świata. Dobry humor nie opuszczał jej przez całą drogę powrotną do domu.
Ale prysł, gdy tylko usłyszała Gusta, perorującego w kuchni do młodszego rodzeństwa o nadchodzącej sesji i wyborze postaci.
Kiedy Ina powoli kończyła książkę, Lidia wpadła do pokoju i trzasnęła drzwiami. Ina podskoczyła na krześle, odruchowo wsuwając książkę pod podręcznik.
– Ale mnie przestraszyłaś… – nie zdążyła dokończyć, bo Lidia natarła na nią z furią.
– Co ty sobie wyobrażasz?! Jak możesz być tak nieodpowiedzialna? Przestaję wierzyć, że kiedykolwiek zmądrzejesz!
– O co ci w ogóle chodzi?
– Miałaś nadzieję, że się nie dowiem?!
– Ale o czym, do cholery!
– Zabierasz Gusta na sesję! Co innego durnego zrobiłaś ostatnio?
– To nie ja jego, tylko on mnie – Ina zaczęła się tłumaczyć i w tej samej chwili tego pożałowała.
– Nie obchodzą mnie twoje żałosne wymówki! Kiedy zrozumiesz, że jesteś starsza i powinnaś dawać przykład? Czy kiedykolwiek dotrze do ciebie, co to odpowiedzialność?!
– Pewnie, bo ty z pewnością wiesz wszystko o odpowiedzialności! Jedynie twoje poglądy są słuszne! Nie wszyscy chcą być tacy jak ty, potrafisz to zrozumieć?
– Nie obchodzi mnie jak zniszczysz swoje życie durnym zachowaniem, ale nie pozwolę, byś zniszczyła życie Gusto…
– O czym ty w ogóle mówisz? – Ina wybuchnęła śmiechem. – Niby jak miałabym zepsuć życie tym, że pójdę z nim na sesję? Poszedłby tam zresztą i tak.
– Nie obchodzi cię kompletnie wpływ takich zabaw na jego psychikę? Że może być wrażliwszy niż ty? Że w połączeniu z resztą – tu Lidia na chwilę się zająknęła, ale szybko odzyskała rezon. – W połączeniu z całą resztą może mu to zaszkodzić?
– Musiałby być z góry chory psychicznie, a wtedy... – zdążyła tylko machnąć lekceważąco ręką, nim Lidia ponownie jej przerwała.
– To są tylko twoje teorie!
– A to, że RPG mu zaszkodzi, to tylko twoje teorie!
– Poza tym, gdy robi coś niewłaściwego, ma szansę to przemyśleć i się zmienić, ale skoro starsza siostra sankcjonuje jego wybryki… To nie jego wina, że nie masz krzty wyobraźni i poczucia odpowiedzialności, i dla swojej zabawy jesteś skłonna przekreślić jego życie! Powinnaś dawać mu przykład!
– Przestań mnie obrażać! Uroiło ci się, że jesteś nie wiadomo kim i masz prawo mnie pouczać, a niby w czym jesteś ode mnie lepsza?
– Wiem, że to za późno, ale wciąż próbuję rozbudzić w tobie poczucie przyzwoitości!
Drzwi się uchyliły i do pokoju zajrzał Momo, ich najstarszy brat.
– Co się dzieje, dziewczyny?
Lidia opanowała się, przekładając swój elegancki warkocz przez ramię. Ina nieufnie obserwowała ją spod oka.
– Mamy tutaj małą rozbieżność poglądów, to wszystko. Nic takiego.
Popatrzył na Lidię z powątpiewaniem i zerknął kontrolnie na Inę. Stała ponura, z zaciśniętymi dłońmi wpatrując się w siostrę.
– O co się kłócicie?
– Przecież ci mówię, że nie kłócimy się, tylko próbuję przekonać Inę, że…
– O sesję Gusta – wtrąciła Ina, ściągając na siebie piorunujące spojrzenie siostry. Momo odchrząknął.
– Mówił nam o tym. Idziesz z nim w sobotę, tak? – skierował pytanie do Iny, która skinęła głową. – Nie widzę problemu. Lidia? Gigi jest zmęczona i chciałaby iść spać, więc odpuśćcie sobie na dziś wymiany poglądów.
Siostra zaczerwieniła się i spojrzała na zegar. – Rzeczywiście, już późno. Ale Momo, poczekaj, nie możesz tak po prostu się zgadzać…
Momo westchnął i wyszedł z pokoju, zostawiając otwarte drzwi. Lidia pognała za nim, głośnym szeptem przedstawiając te same argumenty, co zawsze. Ina zaczęła sprzątać podręczniki z biurka i ścielić łóżko Gigi, ich najmłodszej siostrzyczki.
Do pokoju zajrzała Coco.
– Można wejść bezpiecznie? Nie poślizgnę się na plamach krwi na podłodze? – zapytała drwiąco młodsza siostra. Ina przewróciła oczami, nie siląc się na odpowiedź.
Gusto obudził się wbrew sobie na pierwszy dźwięk budzika. Pacnął niecierpliwie wyłącznik i zamknął oczy, próbując jeszcze zatrzymać pod powiekami obrazy ze snu. Kiedy jednak próbował sobie wyobrazić dalszy ciąg rozmowy, w której jeszcze przed chwilą uczestniczył, zirytował się jeszcze bardziej. Odrzucił kołdrę i usiadł na łóżku. Nie musiał się oglądać na łóżka braci, żeby wiedzieć, że też już nie śpią, choć w przypadku Momo mogło to być określenie na wyrost.
Tego dnia śniadanie przygotowywała Ina. W czarnych sztruksach i spranej bawełnianej koszulce starała się sprawiać mroczniejsze wrażenie, niż pozwalały na to rysy nastolatki, a pieszczochy na nadgarstkach jedynie podkreślały dysonans. Rodzeństwo powoli schodziło się do kuchni.
– Ale to paskudne! – pożalił się dwunastoletni Nati, odstawiając kubek. – Mogę dostać normalną herbatę?
– W sześciu kubkach jest herbata, a ty musiałeś sięgnąć po bratek dla Coco – prychnęła Ina, zabierając napar i stawiając przed siostrą, która, wciąż zaspana, właśnie opadła na krzesło. Gusto obrzucił okiem kuchnię i ruszył pomóc Inie.
– Co ty taka spokojna dzisiaj? Nikogo nie poganiasz, nie krzyczysz, coś się stało? – zagaił, smarując kanapki masłem.
– Nie mam pierwszej lekcji, to mam czas.
– I już wstałaś?
– Cóż, pod tym względem akurat nie miałam wyjścia – przypomniała bratu, podstawiając talerze Natiemu i Gigi. Coco z obrzydzeniem popijała bratka. – Nie krzyw się tak strasznie, nie jest aż tak niedobry.
Coco spojrzała na siostrę z niedowierzaniem i przesunęła kubek w jej stronę.
– Chcesz się przekonać?
– Dzięki, piłam to miesiącami – roześmiała się Ina. – Jeszcze tydzień, dwa i się przyzwyczaisz.
– To mnie pocieszyłaś…
– Najlepiej pij, póki ciepły. Zimny jest dopiero obrzydliwy.
Wszedł Momo, rozczochrany i nieprzytomny. Skinął głową rodzeństwu, ziewnął potężnie i oparł się o blat.
– Może usiądziesz? – zasugerował Gusto.
Momo pokręcił przecząco głową.
– Wtedy na pewno usnę. Herbata? – spytał z nadzieją, a Ina wcisnęła mu w dłoń gorący kubek. Pogłaskał ją po głowie. – Jesteś najlepszą z sióstr.
– Czy to oznacza, że mogę pożyczyć „Moby Dicka”?
– Dostanę jeszcze jedną herbatę i kanapki z dżemem? Ale truskawkowym.
– Tak.
– Bierz, co chcesz.
– Super, że tak sobie stoisz, ale muszę się dostać do szuflady. – Gusto ze zniecierpliwioną miną spojrzał na Momo, który uśmiechnął się szeroko.
– Właśnie dlatego postanowiłem stać. Nie dajecie mi usnąć.
– Rewelka. Świetna taktyka, jestem pod wrażeniem – odpowiedział z przekąsem młodszy brat.
Ostatnie tosty Ina rozdzieliła między siebie i Gusto. Rodzeństwo w krótkim czasie rozbiegło się, pozostawiając w kuchni tylko ją i Momo. Dopiero wtedy zdecydował się usiąść przy stole.
– Ty się nie spóźnisz?
Wzruszył ramionami.
– Godziny dziekańskie. Inauguracja wydziału.
– To nie było w zeszłym tygodniu?
– W zeszłym tygodniu była inauguracja roku uczelni, teraz wydziału.
– Ok. To po co w ogóle wstałeś?
Westchnął ciężko.
– Muszę popracować. Zaraz się zbieram i jadę do biblioteki.
Przyglądała się z zazdrością jego ciemnorudym włosom. Jako dziecko wyobrażała sobie, że z czasem jej włosy przybiorą taki sam odcień, ale niestety, najwyraźniej zdecydowały się zostać już na zawsze zupełnie zwyczajne i brązowe.
– Dzisiaj ty odbierasz Gigi? – zapytał, odnosząc talerz do zlewu.
– Tak.
– Dobra. – Puścił do niej oko i ulotnił się. Dokończyła tost i wzięła się za zmywanie.
Po lekcjach poszła do podstawówki i czekała w holu na Gigi. Rzadko teraz po nią przychodziła i śmiesznie się czuła, odwiedzając dawną podstawówkę. Lekcje się skończyły, dzieci w mundurkach biegały po korytarzu, ale Gigi nigdy nie była punktualna. Chodziła na wszystkie zajęcia pozalekcyjne i zwykle miała jakieś pytania. W końcu ośmiolatka rozpromieniona zbiegła ze schodów.
– Ina! Ina! Pani od polskiego mnie dziś pochwaliła!
– To wspaniale! Zaraz mi wszystko opowiesz, tylko leć do szatni!
Gigi pokiwała głową i zniknęła za rogiem, a Ina pogratulowała sobie w duchu.
Czujne oko starszej siostry wypatrzyło pyzatego Natiego w grupce szóstoklasistów. Udało jej się przywołać go do siebie.
– Zabieram Gigi i idę do domu. Idziesz z nami?
Pokręcił głową.
– Wrócę później. Będziemy grać. Mówilem Lidii wcześniej i nie miała nic przeciwko – dorzucił zaczepno-obronnym tonem.
– Ach tak. – Ina opanowała falę złości na siostrę i zerknęła nad jego głową na czekających niecierpliwie kolegów. Nati zaszurał tenisówkami. – To udanej zabawy.
Z ulgą podbiegł do kolegów. Tymczasem rozentuzjazmowana Gigi wybiegła z szatni, nieprzerwanie machając do Iny.
Gigi, której pulchną buzię otaczały jasne loki, nie przerywała opowieści przez większość drogi do domu. Ludzie na ulicy obrzucali ją dobrotliwymi uśmiechami, którymi z rozpędu obejmowali też Inę. Odpowiadała grzecznym uśmiechem, odgarniając długie włosy za uszy i zadając Gigi pytania we wszystkich właściwych momentach, dopóki Gigi nie napomknęła o snach.
– Byłam w tej krainie dzisiaj, wiesz – zaakcentowała wyraźnie, podekscytowana, kiedy stały na przejściu i czekały na zielone światło. – Bawiłam się z moim psem!
– Nie teraz, Gigi…
– Ale on mówi, że trzeba o tym rozmawiać! Przecież go znasz! On jest taki mądry i kudłaty. I jestem pewna, że mignął mi Gusto, ale nie robił nic ciekawego. A ciebie wcale nie było tam ostatnio. A powinnaś! I…
– Tak, wiem. Wystarczy – Siostra ucięła stanowczo, kątem oka spoglądając na stojących obok przechodniów. Dziewczynka przez chwilę chciała się kłócić, ale zacięta mina Iny nie pozostawiła jej żadnej nadziei. Mała naburmuszyła się, ale uległa siostrze.
Słowa Gigi o śnie utknęły jej w głowie bardziej niż chciała, może dlatego, że sama dziś nie śniła. Kiedy wróciły do domu, Gigi straciła zainteresowanie dla siostry i pobiegła opowiedzieć wszystko jeszcze raz ciotce i wujowi. Ina odpowiedziała na kilka pytań, odgrzała obiad dla nich obu i umknęła do pokoju. Gdy Coco poszła pod prysznic, Ina otworzyła dolną szufladę biurka i wyciągnęła obrazek spod sterty listów, zeszytów i luźnych kartek. Przypatrywała się dwóm drewnianym chałupkom, które stały przy polnej drodze. Na obrazie trwał wczesnoletni dzień, z soczystą trawą i błękitnym niebem, a Ina patrzyła na niego z wątpliwą tęsknotą. Wrzuciła go z powrotem na spód szuflady, oddzielając go pogniecioną kopertą od reszty zawartości, zastanawiając się, kto dziś będzie śnił. Kiedy obrazek przyszedł pocztą do Iny, wszyscy po kolei próbowali rozczytać ze stempla miejsce nadania, nawet Lidia. Stempel był rozmazany, ale list niemal na pewno przyszedł z tego samego miasta, w którym mieszkali. Niemal.
Momo wrócił późno do domu i cicho zamknął za sobą drzwi. Choć spodziewał się, że wszyscy będą już spali, w kuchni świeciło się światło. Zdjął kurtkę i buty, podszedł do kuchennych drzwi i zajrzał do środka.
Przy stole siedziała Lidia z głową opartą na dłoni, wpatrzona przed siebie. Bratu wydawało się, że płakała, ale jeśli tak było, to zdawała się nie zwracać uwagi na swoje łzy. Przypatrywał jej się przez chwilę niezdecydowany. Ostatecznie wycofał się cicho, przewidując, że Lidia wolałaby zostać sama. Wspiął się po schodach, zaglądając do obu pokoi na piętrze. Chłopcy spali, pochrapując zgodnie. Siostry także spały, poza Iną, najwyraźniej rozpaczliwie próbującą dokończyć wypracowanie. Ruch przykuł jej uwagę i uniósłszy głowę zamachała do brata. Odmachał jej i poszedł do łazienki.