Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Montrealski sen na jawie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Montrealski sen na jawie - ebook

Powieść przenosząca czytelnika w subtelny i tajemniczy świat. Opowiedziana historia przedstawia losy młodej dziewczyny Pameli, która niespodziewanie dostaje szansę spotkania ze swym idolem. Okazuje się, że ich światy łączą się w zaskakującą całość. Powieść ukazuje przygody osób, pozornie niemających ze sobą nic wspólnego. Każdy rozdział otwiera nowe drzwi, w ciekawy sposób nawiązując do całości.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8351-326-3
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 2

_Niespodziewane spotkanie_

Szliśmy więc w kierunku ulicy, którą chwilę wcześniej wskazała nam Pola.
Ja dalej zastanawiałam się nad znalezionym przeze mnie piórkiem, które oczywiście wzięłam ze sobą. Nagle zadzwonił telefon Poli. Nasza towarzyszka odebrała i zaczęła rozmawiać.
Z całej rozmowy wyłapałam tylko imię, a raczej zdrobnienie, Piotruś. Czyli już jakiś konkret znałam; chociaż za wiele mi to nie mówiło.
Gdy szliśmy tą ulicą to Pola, która właśnie skończyła rozmawiać przez telefon, powiedziała do mnie

— Wiesz, myślę, że teraz, kiedy już prawie jesteśmy na miejscu to mogę opowiedzieć ci o moich przyjaciołach nieco więcej...bo...prawdę mówiąc, — zawiesiła przez chwilę głos, jakby zastanawiając się, jak skończyć wypowiedź– jest rzecz, o której powinnam cię uprzedzić już na samym początku.

— Tak, a o czym to powinnaś była mnie uprzedzić? — zapytałam kobietę, a ona tylko uśmiechając się spytała o coś, czego się nie spodziewałam

— Ile znasz języków obcych?

— kilka, ale dlaczego pytasz? -odpowiedziałam jej

— Można powiedzieć, że ci się przydadzą. — odpowiedziała tajemniczo po czym zaczęła mnie jeszcze dopytywać — a dokładnie, jakie znasz języki?

— angielski, francuski, trochę włoski, hiszpański… -mogłam tak wymieniać jeszcze z godzinę, ale nagle Pola gwałtownie mi przerwała mówiąc

— Jesteśmy już prawie na miejscu. Pam, mogę mieć do ciebie prośbę?

— Jasne, jaką? -zapytałam zaciekawiona, o cóż to moja towarzyszka chce mnie prosić.

— czy mogłabyś zawiązać sobie oczy tą chustką? Nie bój się, że w razie czego się wywrócisz, będę cię prowadzić za rękę, i proszę, nie zdejmuj tej chustki z oczu dopóki nie powiem ci, że możesz.– odpowiedziała mi niebieskooka podając mi jedwabną, karmazynową chustę.
Nie bardzo wiedziałam, po co to wszystko, jednakże zaufałam jej; wzięłam od niej chustę i przewiązałam sobie oczy.
W kolejnej chwili poczułam, że złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić. Nie miałam bladego pojęcia, w którą stronę idziemy. Nagle poczułam, że się zatrzymałyśmy.
Pola chyba puściła moją rękę, bo już nie czułam na niej żadnego dotyku. Nie trwało to jednak długo, ponieważ po chwili poczułam jak ktoś ujął moją rękę w swoją, ten ktoś najwyraźniej pochylił się delikatnie po czym musnął moją rękę swoimi ustami, a przynajmniej tak mi się zdawało, ponieważ poczułam na ręce bardzo delikatny dotyk.
To uczucie powtórzyło się jeszcze czterokrotnie.
Po chwili Pola powiedziała do mnie

— No, Pam. Teraz w końcu możesz zdjąć chustkę z oczu.

Trochę się obawiałam tego, co zobaczę po ściągnięciu oślepiającej mnie tkaniny ale jednak zrobiłam to, o co Pola mnie poprosiła.
Kiedy materiał opadł z moich oczu ukazały mi się twarze, które o dziwo bardzo dobrze znałam.

Zobaczyłam pięciu mężczyzn i trzy kobiety, choć bardziej pasowałoby tu dwie kobiety oraz dziewczynę, która była prawdopodobnie niewiele starsza ode mnie.
Nagle odezwał się wysoki, zielonooki mężczyzna, którego kojarzyłam bardzo dobrze.
To wydawało się takie...niesamowite. Przecież jadąc tu dosłownie chwilę temu słyszałam ten, anielski wręcz, głos w słuchawkach telefonu… A teraz słyszałam go na żywo.

— Bonjour, Mademoiselle. Quel est votre nom?*– Zapytał mnie mężczyzna

— Bonjour, Monsieur. Mon nom est Pamela, quel est votre nom??*–zapytałam z grzeczności choć już chyba spodziewałam się odpowiedzi.
W międzyczasie przyglądałam się mojemu rozmówcy, był on człowiekiem w średnim wieku. Jeżeli dobrze pamiętałam to niecałe dwa tygodnie temu skończył on 47 lat.
Ubrany był w czarną, sportową marynarkę, jasnoniebieską koszulę z rozpiętymi trzema górnymi guzikami, białe spodnie i ciemne buty. W brustaszy była umiejscowiona bardzo ładna poszetka w kolorze zbliżonym do koszuli z lekko ciemniejszym drobnym wzorkiem. Na twarzy zaś miał trzydniowy zarost.

— Nazywam się Pierre, a to są moi przyjaciele –Powiedział mężczyzna o dziwo po Polsku, po czym odwrócił się do reszty stojących za nim osób i zaczął przedstawiać mi ich, podchodząc do każdego ze swoich towarzyszy po kolei.
Jak to na gentlemana przystało, zaczął on od wszystkich Pań obecnych w ogrodzie… W pierwszej kolejności podszedł do kobiety dość niskiego wzrostu. A trzeba dodać, iż on sam nie należał raczej do ludzi niskich, a wręcz przeciwnie, jego wzrost można by chyba określić na wyższy niż przeciętnie.
— To jest Brigitte -powiedział wskazując na niską, czarnowłosą kobietę z oczyma w kolorze bursztynu. Jej piękne czarne włosy sięgały do ramion.
Na oko była to 30—40 latka.
Miała na sobie bluzkę w kolorze oliwkowym z dekoltem w łódkę i dość krótkim rękawem, do tego miała na sobie nieco ciemniejsze zielone spodnie przed kolano, przewiązane równie ciemnym paskiem, na środku którego był niebieskawy kwiatek. Na nogach miała niebiesko-zielone metaliczne buty na niezbyt wysokim obcasie.
Uśmiechnęła się do mnie promiennie i powiedziała.

— Salut– zdziwiłam się nieco, ponieważ z tego, co było mi wiadome „Salut” po francusku oznaczało „cześć”, jednak po krótkiej chwili wahania odpowiedziałam kobiecie

— Salut.
Co zdziwiło mnie jeszcze bardziej, kiedy odpowiedziałam kobiecie; ona mimo tego, że widziała mnie po raz pierwszy w życiu, po prostu serdecznie mnie przytuliła.

Ale Lynx, a właściwie Pierre mówił dalej

— To jest Giselle. — powiedział tym razem podchodząc do kobiety nieco starszej niż Brigitte, która jednak była równie piękna.
Platynowe blond włosy sięgały jej aż do pleców a piwne oczy wyglądały spod wachlarzu pięknych długich czarnych rzęs.
Miała na sobie liliowy top wiązany na szyi z dekoltem odciętym paskiem, którego odcień wpadał już dużo bardziej w fuksję.
Miała na sobie również spódniczkę, znów długą przed kolano, w odcieniu lekko jaśniejszym niż typowy ciemny śliwkowy, szpilki, niezbyt wysokie też były koloru liliowego.
Na ustach miała również szminkę w kolorze koralowym.

Również z nią przywitałam się zwykłym „Salut”, jednakże ona po chwili zapytała mnie, już nie po francusku

— Parli italiano?*

— Si, parlo un po di italiano*– odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Tymczasem Pierre podszedł do tej dziewczyny, którą zauważyłam praktycznie na samym początku.
Uśmiechnął się do niej, następnie do mnie po czym rzekł
— To jest Odette, moja córka.
Dziewczyna podeszła do mnie.
Jej długie, lekko pofalowane blond włosy z końcówkami pofarbowanymi na niebiesko sięgały jej mniej więcej do bioder; po ojcu odziedziczyła zielone oczy.
Miała na sobie kombinezon w kolorze malinowym, przewiązany pomarańczowym paskiem w falbanki.
Na nogach miała ciemnoniebieskie balerinki.
Po chwili również i ona mnie przytuliła.
Następnie podszedł do nas mężczyzna o zielonych oczach, z włosami o kolorze ciemnej czekolady jednak lekko już przyprószonymi siwizną.
On również miał na sobie elegancką marynarkę w gołębim kolorze, niebieską koszulę, krawat w fioletowo-granatową kratę, do tego poszetkę w identyczny wzór, ciemne spodnie i czarne, eleganckie buty.
Ukłonił mi się nisko i, zgaduję, że po raz drugi już, delikatnie pocałował mnie w rękę. Po chwili powiedział ciepłym, radosnym głosem

— Witaj, jestem Cecil, miło cię poznać.

Odpowiedziałam niebieskookiemu mężczyźnie tylko uprzejmym uśmiechem.
Kolejny z mężczyzn również podszedł do mnie z szerokim uśmiechem i otwartymi ramionami, którymi po chwili mnie otoczył.
Miał on nieco dłuższe blond włosy z jaśniejszymi pasemkami i ciemnoniebieskie oczy.
On także, tak jak jego przyjaciele, miał na sobie elegancką, białą marynarkę, spodnie i buty tego samego koloru. W brustaszy miał poszetkę o kolorze delikatnego, pudrowego różu, na jego szyi wisiał krawat o tym samym co poszetka kolorze.
Delikatnie pocałował mnie również w oba policzki po chwili powiedziawszy, tak, jak większość poprzedników, w języku Polskim

— Witaj, panienko. Pozwól, że się przedstawię. Jestem Emile, miło cię poznać

Z całego towarzystwa było jeszcze tylko dwóch mężczyzn, którzy mi się nie przedstawili; choć w sumie nikt nie musiał bo ich wszystkich bardzo dobrze znałam, to jednak wszyscy oprócz nich mi się przedstawili.

Oni do tej pory byli cały czas zapatrzeni w ekran telefonu. Nagle Giselle odezwała się do mnie

— Je suis désolé pour Eux, Pamela. Ils reste comme ça tout le temps; où qu’il soit, il ne fait que regarder le téléphone et lire quelque chose.*

— Pas de problème, rien ne s’est passé.*–odpowiedziałam kobiecie jednak ona postanowiła wyrwać swoich kolegów z zamyślenia, bo po chwili zwróciła się do nich, nieco ostrzejszym tonem niż do mnie

— Peut-être Voudriez-vous montrer de l’intérêt pour votre nouvelle amie? *

— Hm? Oh, désolé de ne pas l’avoir remarqué… Quand es-tu venu?*– Zwrócił się do mnie szarooki mężczyzna po chwili odrywając się od swojego dotychczasowego zajęcia.
On również miał blond włosy. Miał także na twarzy lekki zarost.
Ten mężczyzna akurat nie był ubrany w marynarkę, tylko w jakiś luźny, szary t-shirt, niebieskie jeansy i szare trampki.

— Nous sommes ici depuis d’une heure.* — odpowiedziałam szarookiemu blondynowi. Znów po dłuższej chwili on powiedział.

— Je suis Arcadius, — To powiedziawszy ukłonił mi się się po czym dodał wskazując na swojego towarzysza– et il est Olivier. — to rzekłszy blondyn pocałował mnie w rękę co chwilę później powtórzył Olivier.
Przyjrzałam się również i jemu.
Był on dość wysoki i dobrze zbudowany. Miał ciemniejszą karnację, ciemnobrązowe oczy i ciemne włosy jednak od spodu rozjaśnione na dość jasny blond. Jego włosy były zaplątane w dready. Na sobie miał limonkowy bezrękawnik, krótkie, beżowe spodnie oraz czarne trampki.
Rzeczą, która najbardziej przykuła moją uwagę było to, że miał on w lewym uchu średniej wielkości, okrągły, złoty kolczyk.
Kiedy już wszyscy mi się przedstawili Pola zaproponowała, abyśmy usiedli w ogrodzie, napili się kawy i porozmawiali.
Wszyscy bardzo chętnie na to przystaliśmy, więc Pola poszła do domu zaparzyć kawę a my usiedliśmy przy stoliku w ogródku i rozmawialiśmy trochę; w pewnym momencie zapytałam

— Jak wam się podoba w Polsce?

— Naprawdę mi się podoba. Osobiście kocham Kraków. — powiedział Lynx, chodź ja doskonale o tym wiedziałam.
Byłam za to ciekawa, co o Polsce sądzą inni członkowie tej paczki. Brigitte, która w naszym kraju była dopiero drugi albo trzeci raz, odezwała się

— J’aime aussi beaucoup ton pays. Les gens ici sont vraiment Gentils et intelligents.*

Po chwili Giselle również odezwała się, jakby dopowiadając do słów koleżanki

— A kobiety mają niemal tak świetny gust, jak Paryżanki.

— Seule cette langue est si difficile…*– Skwitował Arcadius.

— Nie narzekaj, stary.– skwitował krótko Emile po czym dodał — Wasz język nie jest taki trudny. Może nie jestem mistrzem, ale potrafię powiedzieć kilka zdań, tak jak Pierre.

Nawet się nie spostrzegliśmy, a Pola wróciła z kawą.
Piliśmy i kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Tymczasem swoją opinię o Polsce postanowiła wyrazić Odette.

— Po raz pierwszy jestem w tym kraju i już czuję się tutaj jak w domu. — Powiedziała uśmiechając się.

— To prawda, popieram młodą damę w stu procentach. — powiedział Cecil, uśmiechając się.
Swojego zdania nie wyraził jeszcze Olivier, byłam ciekawa co on, Haitańczyk z krwi i kości, ma do powiedzenia o takim kraju, jak Polska.
Co mnie zdziwiło, Olivier nie odezwał się po Francusku, lecz po polsku, co prawda była to mocno „połamana” Polszczyzna, ale była.

— Popieram przedmówców. Również myślę, że Polska to naprawdę piękny kraj.

Kiedy już poznałam opinię wszystkich moich nowych znajomych na temat Polski skierowałam swe słowa do Lynxa

— Nie obraziłbyś się, gdybym mówiła na ciebie po prostu „Piotr” lub „Piotruś”?

— Nie, oczywiście, że nie ma problemu. Taka śliczna młoda kobieta, jak ty, może do mnie mówić, jak chce. — powiedział po czym dodał z uśmiechem — W sumie lubię być tak nazywany.

— Ale powiedz mi, Pam… tak w zasadzie...Skąd znasz mojego tatę i jego muzykę? — zagadnęła do mnie Odette.

— Mogłabym ci to powiedzieć...ale to jest długa i nieco dziwna historia...Bardzo dziwna. Z jednej strony chyba na to, że poznałam muzykę i osobę twojego taty złożyła się seria nieprawdopodobnych przypadków...ale z drugiej strony mam wrażenie, że to nie były przypadki… — powiedziałam nieco wytrącona z równowagi tym pytaniem.
Ona tylko przypatrywała mi się z neutralnym wyrazem twarzy. Po chwili jednak uśmiechnęła się w bardzo specyficzny sposób, mrugnęła do mnie po czym skinęła głową w moją stronę i zapytała

— Mogę cię o coś zapytać w cztery oczy?

—No...dobra.– odpowiedziałam starszej dziewczynie po czym zaczęłam iść za nią we wskazanym kierunku.

Kiedy już znalazłyśmy się w wystarczającym oddaleniu od całej reszty ekipy to Odette zapytała mnie bardzo zaciekawiona

— Powiedz mi...ale tak szczerze proszę...Czy mój tata ci się...no wiesz… Podoba? wiesz, w jakim sensie…

W momencie, w którym usłyszałam to pytanie tylko oglądnęłam się wokół siebie, żeby się upewnić, że nikt poza nami nie słyszał tej rozmowy po czym, praktycznie szeptem, odpowiedziałam starszej koleżance

—No...może...trochę. Ogólnie to uważam, że jest bardzo atrakcyjnym mężczyzną...ale nic poza tym. A posiadanie własnej opinii chyba nie jest zabronione, prawda?

Ona na te słowa zaśmiała się radośnie po czym, podpierając się o pobliskie drzewo, powiedziała

— Ależ oczywiście, że nie jest zabronione, droga koleżanko. Tak tylko pytałam, bo wiem, że wielu dziewczynom w moim wieku i młodszym, takim jak ty, mój tata się podoba. Wystarczy chociażby spojrzeć ile takich dziewczyn pojawia się na jego koncertach. Ale to oczywiście nie jest nic złego… Uważam nawet, że to na swój sposób urocze.

Wróciłyśmy do towarzystwa. Kiedy znów siedzieliśmy wszyscy razem to Odette powtórzyła pytanie

— No to...skąd w zasadzie znasz muzykę mojego taty? i całej reszty towarzystwa w sumie? mówiłaś, że to długa historia...Nie ukrywam, że bardzo chcę ją usłyszeć.

Opowiedziałam jej więc pokrótce całą tę pokręconą historię. Kiedy skończyłam ona spytała mnie roześmiana

— Naprawdę właśnie tak się o tym dowiedziałaś?

— Tak… Pokręcone, prawda? a gdyby jeszcze dwa lata temu ktoś mi powiedział, że polubię musicale to nigdy w życiu bym nie uwierzyła.– odpowiedziałam przyjaciółce również śmiejąc się serdecznie.
Miałam wrażenie, że z tego przypadkowego spotkania może rozwinąć się w niedługim czasie naprawdę piękna przyjaźń i to zresztą niejedna. Bo jak to kiedyś ktoś mądry powiedział „ przypadkowe spotkanie jest czymś najmniej przypadkowym w naszym życiu „.
Nie pamiętałam, kto był autorem tak mądrych słów ale absolutnie zgadzałam się z nimi, a zwłaszcza w świetle obecnej sytuacji. „Do czego mnie to zaprowadzi?”
*\ WITAJ\ PANIENKO.\ JAK SIĘ\ NAZYWASZ?
*\ DZIEŃ\ DOBRY,\ PROSZĘ\ PANA.\ MAM\ NA IMIĘ\ PAMELA.\ A PAN\ JAK SIĘ\ NAZYWA?
*MÓWISZ\ PO WŁOSKU?
*TAK,\ MÓWIĘ\ TROCHĘ\ PO WŁOSKU
*PRZEPRASZAM\ ZA NICH,\ PAMELA.\ TAK JEST\ PRZEZ\ CAŁY\ CZAS;\ GDZIEKOLWIEK\ SĄ,\ TYLKO\ PATRZĄ\ NA TELEFON\ I COŚ\ CZYTAJĄ.
*\ NIE MA\ PROBLEMU,\ NIC SIĘ\ NIE STAŁO
*MOŻE\ OKAZALIBYŚCIE\ TROCHĘ\ ZAINTERESOWANIA\ NOWEJ\ ZNAJOMEJ?
*HM?\ OCH,\ PRZEPRASZAM,\ ŻE TEGO\ NIE ZAUWAŻYŁEM…\ KIEDY\ PRZYSZŁYŚCIE?
*JESTEŚMY\ TU\ OD GODZINY
*\ JESTEM\ ARCADIUS\ A TO JEST\ OLIVIER
*MNIE\ RÓWNIEŻ\ BARDZO\ PODOBA SIĘ\ WASZ\ KRAJ.\ LUDZIE\ TUTAJ\ SĄ\ NAPRAWDĘ\ MILI\ I MĄDRZY.\ *TYLKO\ TEN\ JĘZYK\ JEST\ TAK TRUDNY ….Rozdział 3

Uroki małego miasta

Siedzieliśmy tak w ogródku Poli aż zaczął się robić wieczór. Ja wdałam się w żywą dyskusję z Lynxem i Emilem.
Nagle Piotruś, jak zaczęłam nazywać Lynxa, zapytał mnie

— Pam, a powiedz proszę, skąd pochodzisz?

— Ja? z Wrześni.– odpowiedziałam krótko, dodając– taka mała, ale urocza mieścina godzinę drogi stąd.

— Czy zechcesz w takim razie jutro zabrać nas do swojego miasta i trochę nas oprowadzić? — Zapytał mnie Piotr robiąc te swoje „piękne oczy” którym żadna kobieta, w tym ja, nie jest w stanie się oprzeć, więc odparłam

— No jasne.

— Już nie mogę się doczekać.– powiedział krótko zielonooki uśmiechając się do mnie.

— swoją drogą muszę ci powiedzieć, że jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak dobrze mówisz po Polsku; gdzie się tak dobrze nauczyłeś naszego języka? — tym razem to ja zapytałam towarzysza.
Mężczyzna zaśmiał się i odpowiedział mi

— Dziękuję za komplement; a gdzie się nauczyłem? Jak pewnie wiesz, często bywam w waszym kraju; więc naukę zacząłem już za pierwszym razem, kiedy u was byłem.

— Jeśli się nie mylę to to było w 2002 roku, prawda? — zagadnęłam zaciekawiona. On przytaknął tylko i rzekł

— Tak, dokładnie. Wtedy co prawda jeszcze nie mówiłem po Polsku, ale już osłuchiwałem się z waszym jakże pięknym językiem. A później, z każdym kolejnym rokiem, z każdym kolejnym występem u was, podłapywałem coraz to więcej.

— Ale pewnie czasem jeszcze zdarzają ci się pomyłki, co? — zapytałam zaciekawiona, on tylko roześmiał się serdecznie i powiedział

— A żeby tylko czasem. W zasadzie pomniejsze pomyłki zdarzają mi się cały czas.– to powiedziawszy uśmiechnął się i kontynuował– a powiedz mi, znasz piosenkę, którą śpiewałem z Polą, prawda?

— Oczywiście, że tak, uwielbiam ją.– odpowiedziałam szczerze

— a wiesz, z kim nagrałem jej Oryginał? — Zapytał mnie znów po krótkiej chwili

— Tak, wiem; z Felicią.– Odpowiedziałam pewnie.
Felicia również była piosenkarką, a także modelką; pomiędzy nią a Lynxem było ponad 20 lat różnicy. Kiedy nagrywali oryginał tej piosenki, którą Lynx nagrał później z Polą, Felicia miała dopiero 19 lat.

— Masz naprawdę dużą wiedzę na mój temat.–Powiedział Piotruś

— Dziękuję. — powiedziałam troszkę onieśmielona–Wiem również, że do swojego ósmego albumu miałeś sesję zdjęciową ze znaną modelką Lucette, prawda?

— Tak, to prawda. Obecnie Lucette jest moją narzeczoną.– powiedział uśmiechnięty. „Z tego, co wiem to ona ma teraz jakoś z 30 lat„ pomyślałam.

— Naprawdę?! Kiedy to się wydarzyło?! A co najważniejsze czemu jeszcze nic o tym nie wiem?! — nagle odezwał się szczęśliwy ale i trochę zdziwiony Emile.

— Zaręczyliśmy się rok temu. Chciałem wam powiedzieć kiedy wszyscy bylibyśmy razem ale wcześniej nie było jakoś takiej właśnie okazji.– powiedział troszkę zmieszany Pierre.

— No to gratulację Pierre! — krzyknął Emile czym zwrócił „niechcący” uwagę całej reszty ekipy.

— Co się stało? Dlaczego tak krzyczycie? — zapytała przejęta Pola, a tuż za nią stała reszta i nam się przyglądała.

— A nic, tylko gratulowałem naszemu Piotrusiowi jego zaręczyn które miały miejsce rok temu.– powiedział spokojnie Emile.

— Quoi?*– zapytała Brigitte

— Nous parlons de fiancée de Pierre.*– odpowiedziałam

— Fiancée? Qui est-elle?*– zapytała znów Brigitte

— C’est Lucette jusqu'à récemment ma blonde, mais maintenant fiancée.* — Odpowiedział radośnie i z wielkim uśmiechem, typowym dla swojej osoby, Pierre.

Wszyscy zaczęli mu gratulować, po czym weszliśmy do domu, rozeszliśmy się po pokojach i poszliśmy spać.
Nastał kolejny, piękny, czerwcowy dzień.

Obudziłam się dosyć wcześnie, wykonałam poranną rutynę.

Wyszłam z pokoju i wpadłam na Odette.
Razem zeszłyśmy do kuchni, po chwili dołączyła do nas Pola. Stwierdziłyśmy, że spróbujemy zrobić śniadanie dla reszty, po 30 minutach skończyłyśmy.
Chwilę później cała reszta zaczęła schodzić na śniadanie.

— Dzień dobry moje panie.– przywitał się Pierre– O, widzę, że zrobiłyście śniadanko.

— Hé Pierre, tu n’as pas oublié parfois sur nous?!*– Zapytał nagle Arcadius.

— Pardonnez-moi, mes amis, bien sûr, je n’ai pas oublié au propos de vous, mais ces belles dames devraient toujours

avoir le pompon.*– to powiedziawszy Piotruś puścił „oczko” w naszą stronę i się uśmiechnął.

W ślad za nim również i my zaczęliśmy się śmiać. Nagle Pola zagadnęła do mnie

— No, Pamela, teraz chyba czas, abyś w końcu zabrała nas do Wrześni.

— Tak. Absolutnie zgadzam się z ciocią Polą. skoro mówisz, że twoje miasteczko jest takie piękne to proszę, pokaż nam je…

Jak obiecałam nowym znajomym, tak też zrobiłam. Zaraz po śniadaniu wszyscy popakowaliśmy się do samochodów i ruszyliśmy w drogę do mojego rodzinnego miasta.
Droga w stronę Wrześni minęła nam dość szybko, również na rozmowach. Kiedy w końcu znaleźliśmy się z powrotem w mieście, od razu pokierowałam nowych znajomych prosto do naszego domu.
Oczywiście, już na wejściu, naszych gości musiał przywitać nasz pies. Jak się szybko okazało, większość naszych gości bardzo lubiła psy.
W pewnym momencie, kiedy już mogliśmy spokojnie usiąść na kanapie w salonie, to Pierre zapytał mnie

— Wiesz, że ja też mam pieska?

— Tak. Labradora, jak dobrze pamiętam. — odparłam zaciekawiona tematem, mój towarzysz uśmiechnął się do mnie i rzekł

— Tak, dokładnie to suczkę o imieniu Spinee. — to rzekłszy wyjął z kieszeni telefon,

wszedł w Galerię i pokazał mi zdjęcie, na którym widniał piesek o biszkoptowym kolorze sierści i czarnych oczkach, po chwili mój towarzysz rzekł — To jest właśnie Spinee.

Po chwili przesunął Palcem w lewą stronę, a moim oczom ukazało się inne zdjęcie, a mianowicie zdjęcie wysokiej, ale dość chudej szatynki z długimi do pasa włosami. Jej zielono-szare oczy wyglądały spod wachlarza długich, gęstych, czarnych rzęs. Pierre uśmiechnął się i powiedział do mnie po chwili

— A to jest właśnie moja ukochana Lucette

— Elle est vraiment belle* — powiedziałam mimowolnie po Francusku, a Pierre ponownie zaśmiał się serdecznie i powiedział do mnie patrząc dalej w ekran

— Oui, je sais, et en plus il a un caractère vraiment merveilleux.*

— Pam, pokażesz nam swój pokój? — zapytała mnie Giselle uśmiechając się do mnie

— Jasne, oczywiście.– powiedziałam, po czym poprosiłam, aby poszli za mną.
Kiedy otworzyłam drzwi, oczom moich nowych znajomych ukazał się dość duży, różowy pokój.
— Jak uroczo, jak różowo.– powiedziała Giselle, która podobno po prostu ubóstwia kolor różowy. *CO?
*\ ROZMAWIAMY\ O NARZECZONEJ\ PIERRE’A
*NARZECZONEJ?\ KIM\ ONA\ JEST?
*TO LUCETTE,\ DO NIEDAWNA\ MOJA\ DZIEWCZYNA,\ ALE OBECNIE\ JUŻ NARZECZONA
*\ HEJ,\ PIERRE,\ NIE ZAPOMNIAŁEŚ\ PRZYPADKIEM\ O NAS?
*WYBACZCIE\ MI\ MOI\ PRZYJACIELE,\ OCZYWIŚCIE,\ ŻE O WAS\ NIE ZAPOMNIAŁEM,\ ALE PIĘKNE\ DAMY\ ZAWSZE\ POWINNY\ MIEĆ\ PIERWSZEŃSTWO
*ONA\ JEST\ NAPRAWDĘ\ PIĘKNA
*\ TAK,\ WIEM\ A PONADTO\ MA\ NAPRAWDĘ\ WSPANIAŁY\ CHARAKTERRozdział 4

Anioł stróż

Kiedy pokazałam nowym znajomym, a w zasadzie już chyba przyjaciołom, całe mieszkanie to w końcu Emile zapytał mnie

— Pam, to co polecałabyś nam zobaczyć w tym jakże urokliwym miasteczku?

— Mamy bardzo ładne jezioro, kilka parków, możemy się przejść brzegiem rzeki i takie tam… — odpowiedziałam nieco speszona po czym dodałam– w sumie nic, czego byście w Kanadzie nie mieli.

— Ja bardzo chętnie zobaczyłbym parki.– Odparł oczywiście Piotruś

— A ja chętnie zobaczę jezioro.–Powiedziała Giselle.

— Chodźmy już zobaczyć Parki, jezioro i zalew, bo jak będziemy tak zwlekać to czasu nam nie starczy.– Odpowiedziałam jej, przy okazji lekko pospieszając swoich towarzyszy.

Wyszliśmy więc z naszego mieszkania i wszyscy razem zgodnie stwierdziliśmy, że najpierw swe kroki skierujemy do parków, później nad rzekę a następnie nad jezioro. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy.
Po dotarciu do Parku wdałam się w rozmowę z Piotrkiem.

— Piotruś, a możesz mi coś opowiedzieć o… — powiedziałam do niego, jednak, gdy miałam wypowiedzieć TO imię, zawahałam się przez chwilę; zastanawiając się, czy nie obudzę w nim bolesnych wspomnień.

— O Isabelle? — Zagadnął mężczyzna widząc, że się zawahałam– Oczywiście, chodź. Usiądźmy na tamtej ławce i wszystko Ci opowiem.

Jak mnie poprosił tak też zrobiłam.
Usiadłam na ławce, którą wskazał chwilę temu i czekałam aż zacznie opowiadać.

— To co byś chciała wiedzieć? — zapytał mnie zielonooki

— Jaka była? — zapytałam cicho

— Nie dość, że piękna, to jeszcze bystra, miła… –powiedział mój towarzysz patrząc w niebo po czym zapytał– Co jeszcze chcesz wiedzieć?

Ja chwilę zawahałam się przed odpowiedzią po czym zapytałam go, lekko ściszonym głosem

— Wierzysz, że… — Zaczęłam mówić, ale niedane mi było dokończyć, ponieważ mój towarzysz zrobił to za mnie

— Że ona mnie pilnuje z nieba? Że jest moim aniołem stróżem? Że to ona doprowadziła do naszego spotkania? Tak, wierzę.

— A jak myślisz, co będzie następne? — zapytałam go znowu.

On pomyślał chwilę, ciągle patrząc w niebo; dokładnie tak, jakby coś, a może raczej kogoś, tam widział.
Czekałam z niecierpliwością aż w końcu coś powie. W końcu spojrzałam na niego pytająco, jednak on tylko odparł tajemniczo

— Wiesz, co? Ja myślę, że cokolwiek by nie było następne to to będzie tylko początek naszych przygód.

Chciałam go zapytać, co ma na myśli ale okazało się, że w tym czasie nasi znajomi poszli już dość spory kawałek dalej, kierując się w kierunku rzeki, więc musieliśmy szybko iść aby dotrzymać im kroku, co nie było takie trudne, jak się wydawało, ponieważ w pewnej chwili nasza paczka zauważyła, że jesteśmy lekko w tyle i trochę zwolnili tempa, czekając na nas.

Kiedy w końcu ich dogoniliśmy wszyscy razem zaczęliśmy podążać w kierunku rzeki. Nie był to duży kawałek do przejścia; umililiśmy sobie spacer rozmową.
Giselle przez cały ten czas dyskutowała ze mną po Polsku. Po chwili doszliśmy w końcu nad rzekę.

— Jak tu pięknie.– Powiedziała Giselle

— Je suis absolument d’accord avec toi, Giselle.*– powiedziała tym razem Brigitte stojąc na mostku przechodzącym przez tę rzekę i patrząc na kaczki.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę nad rzeką po czym zaproponowałam

— Może chodźmy nad zalew. Jest tam też restauracja z tarasem, można tam wypić całkiem dobrą kawę.

— Kawa? Wchodzę w to.– Powiedział Piotrek

— Ja też.– po chwili rzekła Giselle

— popieram przedmówców.– po chwili do dyskusji dołączył się Emile

— Café? Qu’est-ce qu’on attend?*– Zwrócił się do nas Arcadius, co spowodowało, że wybuchnęłam głośnym śmiechem, Piotruś skwitował tylko

— Si quelqu’un vous dit quelque chose dans une langue autre que le français, vous ne comprenez pas. Si quelqu’un dit «café» dans une autre langue — vous comprenez.*

ja, podobnie jak reszta pań, tylko zaśmiałyśmy się na tę, słuszną zresztą, uwagę.
W końcu, po tej jakże zabawnej wymianie zdań pomiędzy panami, udało nam się dojść nad zalew około godziny 18:15.
Zamówiliśmy kawę w pobliskiej restauracji i usiedliśmy przy stoliku na, wspominanym przeze mnie już wcześniej, tarasie.

— Jak tu pięknie.– Powiedziała Giselle z uśmiechem. Reszta towarzystwa tylko jej przytaknęła.

W pewnej chwili, już po wypiciu kawy, postanowiliśmy podejść bliżej jeziora, aby pooglądać pływające nieopodal łabędzie.

— Wiesz, co, Pam? To wasze miasto jest naprawdę piękne i urocze.–powiedział Pierre, a reszta tylko mu przytaknęła. O godzinie 20:30 zaczęliśmy kierować się z powrotem do naszego mieszkania. Kiedy już tam dotarliśmy, ku mojemu zdziwieniu, moi nowi przyjaciele zaczęli się...pakować.

— Gdzie się wybieracie? — Zapytałam zaciekawiona

— Jak to gdzie? Musimy przecież poszukać sobie na noc jakiegoś hotelu.– Zagadnął do mnie Pierre

— Dlaczego chcecie szukać hotelu? Przecież możecie się zatrzymać u nas, mamy wystarczająco dużo miejsca.– powiedziała moja mama.
Brigitte pierwsza odwróciła się od swojej walizki po czym spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, ja odpowiedziałam na jej nieme pytanie niemalże od razu

— Jasne, będzie nam bardzo miło was gościć.– to rzekłszy uśmiechnęłam się do nowych przyjaciół.
Oczy Brigitte natychmiast zalśniły, podbiegła do mnie i całując mnie w oba policzki niezliczoną ilość razy powtarzała

— Dziękuję, dziękuję bardzo, jesteś najlepsza, taka kochana…

Ja w odpowiedzi tylko ją przytuliłam i się uśmiechnęłam. Następnie pomogłam przyjaciołom rozlokować się w moim mieszkaniu.
Nadeszła noc, więc wszyscy udaliśmy się do pokoi aby odpocząć przed następnym dniem. *\ ABSOLUTNIE SIĘ\ Z TOBĄ\ ZGADZAM,\ GISELLE
*KAWA?\ NA CO JESZCZE\ CZEKAMY?
*JEŚLI\ KTOŚ\ MÓWI\ DO CIEBIE\ COŚ\ W JĘZYKU\ INNYM\ NIŻ FRANCUSKI,\ NIE ROZUMIESZ,\ JAK KTOŚ\ MÓWI\ „KAWA”\ W JAKIMKOLWIEK\ JĘZYKU —\ ROZUMIESZ\ OD RAZU.\ CZY MOŻESZ\ MI\ TO WYTŁUMACZYĆ?Rozdział 5

Złe przeczucia

Kolejnego dnia znów to ja wstałam pierwsza i postanowiłam obudzić całą resztę naszej ekipy. Poszłam więc najpierw obudzić dziewczyny.
Odette obudziła się w momencie, kiedy usłyszała, jak zapukałam do drzwi. Za to jeżeli chodzi o obudzenie całej reszty, to zostałam w tym wyręczona przez mojego psa.
Kiedy już wszyscy wstali, jeszcze dość zaspani, skierowaliśmy swoje kroki do kuchni, aby napić się porannej kawy.

Po chwili Pierre zapytał mnie

— Pam, możemy pogadać w cztery oczy?

— Jasne, Piotruś, chodźmy na krótki spacer.– odpowiedziałam mu, po czym zaczęliśmy kierować się do drzwi. Postanowiliśmy po prostu przejść się po naszym osiedlu. Mój towarzysz przez dłuższą chwilę nic nie mówił

— To o czym chciałeś pogadać? — zapytałam w końcu przyjaciela już nieco zmartwiona

— Ja...może to głupie, ale mam złe przeczucia.– odpowiedział mi Pierre

— To znaczy? Co masz na myśli? — zapytałam lekko poddenerwowana słowami przyjaciela

— Sam nie wiem...mam złe przeczucia jeżeli chodzi o Lucette, ale nie wiem, dlaczego.– odparł znów zielonooki, nie patrząc jednak na mnie

— Złe przeczucia, jeżeli chodzi o twoją narzeczoną? — powtórzyłam za nim, aby upewnić się, że się nie przesłyszałam. On tylko przytaknął na moje słowa.

Bardzo zmartwiłam się tym, co powiedział mój przyjaciel, bo nie bardzo wiedziałam, o co może chodzić. Jednak postanowiłam sobie tym nie zaprzątać głowy, dopóki nie działo się nic bardzo złego.
Wróciliśmy więc do domu. Po powrocie Giselle powiedziała do mnie

— Pam, myślę, że powinnaś zobaczyć, co znalazłam w twoim pokoju.

— Co znalazłaś? –zapytałam przyjaciółkę zaintrygowana, na co ona otworzyła dłoń, do tej pory zaciśniętą lekko w pięść. W ręce trzymała średniej wielkości… piórko. Jednak nie było ono kolorowe, jak wszystkie, które ja znajdowałam do tej pory. To konkretne pióro było czarne. Giselle powiedziała po chwili

— Pojawiło się w twoim pokoju zaraz po tym, jak wyszliście z mieszkania.

Zaciekawiło mnie to, bo kolejne piórko w tak krótkim odstępie czasu od poprzedniego jeszcze mi się nie zdarzyło. Postanowiłam poszukać odpowiedzi w Internecie.
Natychmiast pognałam do swojego pokoju po laptopa, wróciwszy z urządzeniem do salonu, usiadłam na kanapie pomiędzy Emilem a Piotrkiem.
Natychmiast zaczęłam szukać w Internecie informacji o symbolice pióra i koloru czarnego. Znalazłam parę informacji, jednak nie bardzo wiedziałam, jak połączyć je z przeczuciami Pierre’a, podejrzewałam jednak, że ma to ze sobą jakiś związek.
Cała reszta towarzystwa była zajęta rozmową, tymczasem ja szukałam dalej dokładniejszych informacji, jak połączyć w całość wszystkie ostatnie wydarzenia.

Nawet nie zauważyłam, a z wczesnych godzin porannych zrobiło się już południe.

Pierre w pewnym momencie zagadnął do mnie

— Pam, już od dobrych trzech godzin patrzysz w ten ekran. Może zajmiesz się czymś innym?

Ja go jednak nie słuchałam. Wydawało mi się, że tym razem z tym piórkiem chodzi o co innego niż wcześniej.
Teraz nie tylko Pierre miał złe przeczucia, lecz ja również zaczynałam je mieć. Wydawało mi się, że tym razem to pióro jest złym omenem...bardzo złym omenem.

Kolejne informacje, które znajdowałam były coraz to gorsze. W końcu stwierdziłam, że może jednak za bardzo się martwię. Odłożyłam laptopa i zaczęłam rozmawiać z przyjaciółmi.
W pewnej chwili Emile zapytał mnie

— Powiedz mi, co sądzisz o Francuskojęzycznych książkach i pisarzach?

— Uważam, że książki pisane po francusku są cudowne, w końcu to najromantyczniejszy język świata. A pisarzy Francuskich bardzo lubię.– powiedziałam, po chwili, patrząc na Pierre’a Cecila, Emila i Oliviera, dodałam– Kanadyjskich tak samo. W mojej biblioteczce w pokoju większość książek jest autorstwa Francuskojęzycznych pisarzy.

Nagle Pierre spojrzał na mnie, przyglądał mi się chwilę po czym zapytał o coś, czego się nie spodziewałam, a na pewno nie po nim

— Może to głupie pytanie, ale… miałabyś coś przeciwko gdybym zrobił ci makijaż?

Ja się tylko uśmiechnęłam, to pytanie odciągnęło mnie od czarnych myśli, a mój przyjaciel też zdawał się teraz być spokojniejszy, bo takie typowo bezsensowne, codzienne zajęcia potrafiły naprawdę dobrze odciągnąć człowieka od jego czarnych myśli, przetestowałam to kilka razy na sobie.
Odpowiedziałam mu

— Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Pod warunkiem, że wyjdę z tego w jednym kawałku.

brązowowłosy tylko się zaśmiał, poczochrał mnie po głowie i poszedł do łazienki po kosmetyczkę.
Po chwili mężczyzna wrócił i zaczął pracować.
Zdziwiłam się jego wiedzą na temat makijażu i kosmetyków, bo do tej pory wydawało mi się, że mężczyźni mało wiedzą o takich rzeczach, wydawać by się mogło, typowo damskich.

W końcu po około godzinie, zielonooki skończył i mogłam zobaczyć w lustrze efekty jego pracy...Kiedy zobaczyłam swoje odbicie wręcz zaparło mi dech w piersiach.Rozdział 6

Opowieści rodem z Montrealu (Pierre)

Kiedy skończyłem robić Pameli makijaż, zaraz po tym jak mi podziękowała, wróciłem do rozmów z przyjaciółmi.
Rozmawiało nam się bardzo miło. Po chwili Pamela zapytała mnie

— Pierre, a może opowiesz nam coś o twoich występach w telewizji Kanadyjskiej i Francuskiej?

— Cóż, oczywiście, że mogę. Ale wydaje mi się, że ty już wszystko o tym wiesz.– Odpowiedziałem dziewczynie. Ona tylko uśmiechnęła się.
W pewnym momencie, kiedy ona się po coś odwróciła, mój wzrok powędrował na jej nogi, dokładniej na lewą kostkę.
Dopiero teraz zauważyłem w tym miejscu tatuaż. Był to napis. Dokładniej rzecz biorąc, słowo.
Kiedy się tak przypatrywałem temu słowu, wpadło mi do głowy, skąd moja nowa przyjaciółka mogła je wziąć. Ale postanowiłem rozwiać swoje wątpliwości po prostu ją o to pytając.

— Bardzo ładny tatuaż.– Powiedziałem chcąc jakoś zacząć tę rozmowę

— Dziękuję. — odparła Pamela

— Co zainspirowało cię, żeby wytatuować sobie konkretnie słowo „ANAГKH”? — zapytałem dziewczynę aby upewnić się co do moich domysłów

— Czytałam książkę Wiktora Hugo. Tę, na której jest oparty musical, w którym graliście.– odparła dziewczyna.
Jej brązowo-zielone oczy były przez chwilę wpatrzone w jakiś punkt gdzieś daleko, myślami była jakby nieobecna aż do czasu, gdy zadałem jej kolejne pytanie

— Czy wiesz, co oznacza to słowo? I w jakim jest języku?

— Oczywiście, Starożytna Greka. O ile się nie mylę oznacza to „FATUM”. — odparła spokojnie dziewczyna.

— Uważnie czytałaś… — powiedziałem do niej i puściłem „oczko”. Ona tylko uśmiechnęła się do mnie po czym powiedziała

— Cóż, szczerze mówiąc to do wytatuowania sobie tego konkretnego słowa nie zainspirowało mnie tylko i wyłącznie to, że przeczytałam tę świetną książkę. Zainspirowało mnie do tego również to, że, podobnie z resztą jak ty, wierzę w przeznaczenie.

— Pierre. A nie mieliśmy przypadkiem rozmawiać, o twoich występach w telewizji i innych projektach? — Zagaił Emile

— Ach. Tak...Przepraszam, po prostu nie lubię mówić o sobie, bo uważam, że mimo dość udanej kariery, moje życie jest dość przeciętne.– Powiedziałem do przyjaciół

— A może opowiesz nam o swojej restauracji w sercu Montrealu? — Zapytała Pamela z wzrokiem wbitym we mnie, ten wzrok był niemą prośbą.

— No dobrze. O czym dokładnie mam opowiedzieć? — Zapytałem w zasadzie głównie Pamelę.

— Kiedyś powiedziałeś, że sądzisz, że twoja restauracja jest nawiedzona… — powiedziała z nutką niedowierzania w głosie.

— Tak w zasadzie ja tak nie sądzę, tylko jestem prawie pewien, że w mojej restauracji mieszkają co najmniej trzy zjawy. Ale to są dobre duchy. Może, jeżeli uda mi się zdobyć bilety, to polecimy tam i sama to ocenisz? –Zapytałem młodą kobietę uśmiechając się pod nosem

Ona jednak chyba nie była entuzjastycznie nastawiona do tego pomysłu.

Poopowiadałem mojej nowej przyjaciółce jeszcze trochę o moim dzieciństwie w Kanadzie, o moich latach nastoletnich, kiedy to przeżywałem okres buntu, opowiedziałem również trochę anegdot o różnych Kanadyjskich zwyczajach i tradycjach.
Jednak w pewnym momencie rozmowa zeszła ponownie na inne tory. A mianowicie na tory „Isabelle”. Pam poprosiła mnie,

— Piotruś, proszę, opowiedz mi coś jeszcze o Isabelle– Jednak po chwili spuściła trochę wzrok, a kiedy z powrotem podniosła go na mnie powiedziała — Znaczy oczywiście jeżeli chcesz…

Uśmiechnąłem się nieznacznie.
Mimo, że Isabelle odeszła z tego świata tak wcześnie i w tak brutalny sposób, to wspominanie o niej nie było dla mnie problemem, wręcz przeciwnie, problemem dla mnie była cisza, kiedy chciałem o niej rozmawiać, odpowiedziałem więc przyjaciółce

— Oczywiście, że chcę. A co jeszcze chciałabyś o niej wiedzieć?

— Tylko to, o czym ty masz ochotę mówić.– powiedziała cicho dziewczyna, chyba bojąc się tego, że swoją ciekawością sprawia mi przykrość.

Z racji, że nie miałem większych problemów z opowiadaniem o przyjaciółce z dawnych lat, to opowiedziałem Pameli prawie wszystko.

Nagle Pamela zapytała mnie jeszcze o coś, czego w sumie mogłem się spodziewać.

— Często chodzisz na jej grób?

— Tak, w zasadzie jestem jedną z kilkunastu osób, które chodzą na jej grób regularnie i w zasadzie o niego ciągle dbają.– Odpowiedziałem po czym dodałem– Zawsze, gdy tam jestem zostawiam na jej grobie świeże kwiaty, te które najbardziej kochała za życia.

— To znaczy jakie? Jeśli oczywiście można wiedzieć.–Zapytała brązowowłosa znów z dozą nieśmiałości, co w sumie nie było denerwujące, było urocze.
Pośpieszyłem z odpowiedzią

— bleuets*– odpowiedziałem jej po francusku, ponieważ niestety nie pamiętałem, jak ten kwiat nazywa się po Polsku

— Chabry? — Pamela naprowadziła mnie na nazwę

kwiatu po Polsku

— Dokładnie tak...przepraszam, nie wszystko jeszcze pamiętam.– wytłumaczyłem się. Ona tylko uśmiechnęła się.Rozdział 7

Nagła wizyta (Pierre)

Kiedy tak rozmawialiśmy nagle zadzwonił mój telefon, spojrzałem na wyświetlacz. Okazało się, że to Felicia dzwoniła. Postanowiłem odebrać telefon od przyjaciółki i dowiedzieć się, dlaczego dzwoni o tak późnej, jak na nią, godzinie.
Zacząłem się bardzo martwić, że coś się stało.

— Felicia, que s’est-il passé?*– Zapytałem

— Je viens d’arriver en Pologne, je suis à l’aéroport de Poznan.*– odezwał się roztrzęsiony kobiecy głos po drugiej stronie. Poprosiłem, żeby zaczekała, aż ktoś po nią przyjedzie i podwiezie tutaj. Nie wiedziałem, czy Felicia sama umiała by trafić z lotniska w zasadzie gdziekolwiek, ponieważ to był chyba dopiero trzeci raz, kiedy była w Polsce.
Arcadius zaoferował, że podjedzie po nią i ją tu przyprowadzi.
Mój przyjaciel pojechał a my czekaliśmy.

Z tego wszystkiego zapomniałem zapytać Felicię, dlaczego tak w ogóle przyleciała do Polski. Miałem nadzieję, że dowiem się tego wszystkiego, kiedy już się tu pojawi, ale sądząc po tym, że jej głos był bardzo niespokojny, wywnioskowałem, że musi być roztrzęsiona; a więc musiało stać się coś bardzo poważnego. Nie czekaliśmy długo.
Po nieco ponad godzinie Arcadius i Felicia już znaleźli się z powrotem w mieszkaniu Pameli.

Felicia była niezwykle piękną, młodą kobietą.
Miała jasną, niezwykle gładką i delikatną skórę. Jej włosy, które były długie prawie do jej ud były w kolorze mlecznej czekolady, jednak od dołu były rozjaśnione do koloru średniego blond.
Jej oczy były w kolorze, którego nie dało się jednoznacznie określić. Z jednej strony był to typowy jasnoniebieski jednak kiedy na jej tęczówki odpowiednio padało światło to jej oczy nabierały przepięknego i jakże niezwykłego fiołkowego odcienia. Przyglądałem jej się przez chwilę, na ustach miała szminkę w odcieniu śliwkowym co tylko podkreślało jej niezwykle hipnotyzujące oczy.
Poza szminką reszta makijażu była bardzo delikatna, niezauważalna wręcz.
Młoda kobieta miała na sobie top w kolorze jasnej zieleni, u dołu wykończony koronką w kolorze khaki. Była ubrana również w nieco dłuższe szorty w kolorze szarym, jednak z zielonymi wykończeniami przy nogawkach i kieszeniach.
Na nogach miała również zielone balerinki.

— Felicia, que s’est-il passé? Pourquoi es-tu si préoccupé?*– Zapytałem kobietę, patrząc na nią zmartwionym wzrokiem.
Ona siedziała na kanapie i była zapatrzona w jakiś punkt gdzieś daleko, odpowiedziała mi dopiero po chwili

— Fondamentalement rien, je me suis juste disputé avec mon petit ami et j’ai rompu. C’est tout…*

Jednak ja z jakiejś przyczyny podejrzewałem, że dziewczyna nie chce mi powiedzieć całej prawdy, nie wiedziałem tylko, czemu. Postanowiłem póki co tego nie roztrząsać, tylko dać dziewczynie dojść do siebie.
Siedziałem razem z nią i resztą moich przyjaciół, wspólnie próbowaliśmy ją uspokoić, co po chwili nam się udało.

Nawet nie zauważyliśmy, a już nastały późne godziny nocne. Znów wszyscy rozeszliśmy się w celu położenia się do łóżek. Na początku jakoś udawało mi się spać, jednak w pewnym momencie przebudziłem się gwałtownie, sam nie wiedziałem, dlaczego.
Coś mnie podkusiło, aby skierować swe kroki do salonu. Jak się okazało Felicia dalej tam siedziała, a raczej leżała na kanapie. już spała, jednak trzęsła się.
Nie wiedziałem czy trzęsła się z zimna, czy z innej przyczyny, ale postanowiłem przynieść jakiś koc i ją przykryć, aby nie zmarzła przez resztę nocy.
Po chwili udało mi się znaleźć jakiś nieduży kocyk, więc przykryłem nim przyjaciółkę, a sam miałem zamiar udać się z powrotem do pokoju i starać się znów zasnąć. Moje zamiary spełzły jednak na niczym, ponieważ tak bardzo martwiłem się o Felicię, że całą noc spędziłem przy niej, siedząc na kanapie.
Nad ranem, kiedy moja przyjaciółka w końcu się obudziła, zagadnąłem do niej

— Bonjour, belle au bois dormant. Avez-vous bien dormi? *

— Bonjour, oui, j’ai bien dormi … Et toi, tu n’as pas passé la nuit ici, non?*– zapytała mnie dziewczyna, której śliczne niebieskie, ale pod wpływem światła wyglądające na fioletowe, oczy mi się przyglądały

— Oui, pour être honnête je me suis réveillé la nuit, je suis venu ici. J’ai vu que tu mentais et tremblais, je ne savais pas s’il faisait froid ou pas, mais j’ai trouvé une couverture, je t’ai un peu couvert et il s’est avéré que j'étais assis ici toute la nuit au cas où tu aurais besoin d’autre chose. Mais d’accord, ça ne m’a pas dérangé* — odpowiedziałem młodej kobiecie. Ona tylko się uśmiechnęła i powiedziała krótkie

— Merci.*

Ja również się uśmiechnąłem, bardzo lubiłem Felicię, i było mi bardzo szkoda, że zerwała z chłopakiem; zwłaszcza, że od początku wydawało mi się, że stanowią udaną parę. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, Felicia chyba już czuła się o wiele spokojniej niż wczoraj, w każdym razie już nie płakała, co było dla mnie ważne. Po prostu nie lubiłem widzieć, jak kobiety płaczą. Sam czułem się wtedy smutny, a może bardziej...bezradny? Sam do końca nie wiedziałem, co czułem, widząc płaczącą kobietę. Ale kiedyś obiecałem sobie, że z mojego powodu żadna nie będzie płakać. I udawało mi się dotrzymywać tej obietnicy. Byłem z tego powodu dumny. Niemal zawsze, kiedy coś sobie postanowiłem i kiedy coś obiecałem sobie lub komuś to udało mi się dotrzymywać obietnicy. Może właśnie dlatego, że nigdy nie rzucałem słów na wiatr to inni ludzie tak mnie lubili i szanowali?
~~
~~*\ FELICIA,\ CO SIĘ\ STAŁO?
*WŁAŚNIE\ PRZYLECIAŁAM\ DO POLSKI,\ JESTEM\ NA POZNAŃSKIM\ LOTNISKU.
*\ FELICIA,\ CO SIĘ\ STAŁO?\ DLACZEGO\ JESTEŚ\ TAKA\ ZMARTWIONA?
*W ZASADZIE\ NIC,\ PO PROSTU\ POKŁÓCIŁAM SIĘ\ Z MOIM\ CHŁOPAKIEM\ I ZERWALIŚMY.\ TO WSZYSTKO…\ *CZEŚĆ,\ ŚPIĄCA\ KRÓLEWNO.\ DOBRZE\ SPAŁAŚ?
*\ CZEŚĆ,\ TAK,\ DOBRZE\ SPAŁAM…\ A TY,\ NIE SIEDZIAŁEŚ\ TU\ CHYBA\ CAŁĄ\ NOC,\ PRAWDA?
*TAK,\ SZCZERZE\ MÓWIĄC,\ PRZEBUDZIŁEM SIĘ\ W NOCY,\ PRZYSZEDŁEM\ TU.\ ZOBACZYŁEM,\ ŻE LEŻYSZ\ I SIĘ\ TRZĘSIESZ,\ NIE WIEDZIAŁEM,\ CZY TO Z ZIMNA\ CZY NIE,\ ALE ZNALAZŁEM\ JAKIŚ\ KOC,\ TROCHĘ\ CIĘ\ PRZYKRYŁEM\ I TAK JAKOŚ\ WYSZŁO,\ ŻE SIEDZIAŁEM\ TU\ CAŁĄ\ NOC,\ W RAZIE,\ GDYBYŚ\ JESZCZE\ CZEGOŚ\ POTRZEBOWAŁA.\ ALE W PORZĄDKU,\ NIE PRZESZKADZAŁO\ MI TO
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: