- promocja
Mopsik, który chciał zostać reniferem - ebook
Mopsik, który chciał zostać reniferem - ebook
Trzeci tom przygód przeuroczego mopsika o imieniu Peggy.
Nadchodzą święta Bożego Narodzenia i przed psiakiem staje nie lada zadanie! Rodzina, u której mieszka mopsik, zupełnie nie jest w świątecznym nastroju – straciła świątecznego ducha. Peggy jest tym faktem niezwykle zmartwiona i próbuje zrobić wszystko, by „jej ludzie” ten świąteczny nastrój odzyskali. Piesek żałuje, że nie może być reniferem, bo według niego to rozwiązałoby cały problem. Dla Peggy nie ma przecież rzeczy niemożliwych, więc mocuje sobie poroże i czerwony nos. Jednak nic, zupełnie nic, nie działa. W końcu Peggy postanawia zwrócić się o pomoc do samego… Świętego Mikołaja. Biegun Północny jest jednak bardzo daleko, a mopsik gubi się w śnieżycy, zanim zdąży wyjechać z miasta. Czy uda jej się przywrócić rodzinie utraconego ducha Bożego Narodzenia?
Mopsik, który chciał zostać reniferem to zabawna i pełna ciepła opowieść o miłości i przyjaźni. Prosty tekst oraz urocze ilustracje sprawią, że idealnie sprawdzi się jako książka czytana do poduszki przez rodzica, a także pierwsza samodzielna lektura.
Wśród książek o mopsiku Peggy znalazły się uwielbiane przez dzieci: Mopsik, który chciał zostać jednorożcem oraz Mopsik, który chciał zostać króliczkiem.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-8683-8 |
Rozmiar pliku: | 5,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Peggy drzemała na sofie, marszcząc płaski, czarny nosek. Z radia cicho płynęły kolędy, w całym pokoju unosił się korzenny zapach pierniczków, a suczka śniła o świętach Bożego Narodzenia. Uwielbiała ten czas, bo właśnie w grudniu zeszłego roku znalazła dom.
Odgłos otwieranych drzwi frontowych wyrwał mopsika ze snu.
– Już jesteśmy! – Peggy usłyszała dziewczęcy głos, a potem głuche uderzenia plecaków padających na ziemię.
„Chloe!”, pomyślała suczka i zerwała się z sofy. Merdając malutkim kręconym ogonkiem, popędziła do przedpokoju tak szybko, jak tylko pozwalały jej krótkie nóżki.
– Peggy! – zawołała Chloe, ciemnowłosa dziewczynka wciąż otulona w kurtkę i wełniany szalik. Kucnęła, żeby pogłaskać mopsika.
– Tak baaaaardzo za tobą tęsknię, gdy jesteś w szkole! – poinformowała Peggy najlepszą przyjaciółkę. Oczywiście Chloe usłyszała wyłącznie szczekanie, ale suczka polizała ją po twarzy, żeby dziewczynka na pewno zrozumiała.
– Ja też chcę pogłaskać Peggy! – zażądała Ruby, młodsza siostra Chloe. Ściskała w dłoni papierowego bałwanka ozdobionego kulkami waty. Przyklęknęła obok Chloe i poklepała pieska po głowie.
MLASK! Peggy polizała jej rękę z miłością, wyczuwając przy tym słaby zapach kleju. Chloe była najlepszą przyjaciółką Peggy, ale suczka kochała całą rodzinę i tęskniła za wszystkimi, gdy nie było ich w domu.
A w rodzinie Jacksonów zaszło ostatnimi czasy wiele zmian. Ruby zaczęła chodzić do przedszkola połączonego z podstawówką Chloe, Finn rozpoczął naukę w liceum, a mama spędzała coraz więcej czasu w niedawno otwartej kawiarni. Tata czasami pracował w domu, tak jak dzisiaj, ale przeważnie Peggy całe dni spędzała sama.
– Jak było w szkole, dziewczynki? – zapytał tata, wychodząc z kuchni z nosem przyprószonym mąką.
– W porządku – skwitowała Chloe. Zdjęła kurtkę i powiesiła ją na haczyku.
„Hmm – pomyślała Peggy, przechylając głowę na bok i bacznie przyglądając się przyjaciółce. – To dziwne”. Zazwyczaj Chloe bardzo chętnie opowiadała o tym, czego nauczyła się w szkole i w co się bawiła na przerwach z przyjaciółmi.
– Paskudnie – oświadczyła Ruby. – Pani Roberts jest okropna i straszna. I złośliwa.
– No coś ty? – zaśmiał się tata.
– Mówi strasznie głośno i wszystkich się czepia – upierała się Ruby.
Chloe pomogła siostrze rozpiąć suwak kurtki.
– Ja też myślałam, że pani Roberts jest trochę straszna, gdy zaczęłam chodzić do przedszkola. Ale tak naprawdę jest bardzo miła. Do tego to świetna nauczycielka.
– Zgadza się. – Tata pokiwał głową. – Chloe też potrzebowała trochę czasu, zanim przyzwyczaiła się do przedszkola. Ale gdy tylko zaprzyjaźniła się z Ellie, bardzo się jej tam spodobało.
Uśmiech zniknął z twarzy Chloe, zupełnie jakby chmura przesłoniła słońce.
„Co się dzieje?”, zdziwiła się Peggy.
– Chodźmy zawiesić twojego bałwanka – zaproponował tata swojej młodszej córce.
Peggy i dziewczynki poszły za nim do kuchni, a on przypiął bałwanka do korkowej tablicy, tuż obok kalendarza adwentowego. Na kuchennym blacie studziły się tace pełne pierniczków w kształcie gwiazd, reniferów i choinek.
– Mmm – westchnęła Chloe. – Pysznie pachną, tato. Możemy się poczęstować?
– Tak, ale weźcie tylko po jednym. Upiekłem je na jutrzejszy szkolny jarmark.
Chloe wzięła gryza pierniczka, a Peggy wbiła w nią wielkie, brązowe oczy. „Proszę, proszę, proszę – błagała dziewczynkę wzrokiem. – Tylko odrobinkę?”
– Wiesz, że nie potrafię ci się oprzeć, Peggy – zaśmiała się Chloe i podała suczce kawałeczek ciastka.
„Misja zakończona sukcesem!” – Peggy pożarła pierniczek w mgnieniu oka.
– Chcesz pooglądać Brylantynkę? – zapytała Ruby siostrę i poszła do salonu, by włączyć telewizor. Peggy podreptała w ślad za nią i usadowiła się przed ekranem, na którym właśnie pojawił się śliczny jednorożec śpiewający piosenkę z czołówki serialu.
Ale Chloe pokręciła głową.
– Nie jestem w nastroju – mruknęła i powlokła się na górę.
Peggy nabrała pewności, że coś jest nie tak. Brylantynka to ulubiony program telewizyjny Chloe. Jeśli nie chciała go oglądać, coś na pewno ją gryzło.
Suczka wspięła się po schodach. Drzwi do sypialni Chloe były przymknięte, ale Peggy usłyszała stłumione odgłosy dochodzące ze środka.
Popchnęła drzwi łapą i zobaczyła, że Chloe leży zwinięta w kłębek na łóżku i płacze w poduszkę. Wgramoliła się na kołdrę i położyła obok dziewczynki.
– Ten dzień był taki okropny – zaszlochała Chloe, wtulając twarz w sierść Peggy. – Ellie chyba już nie chce się ze mną przyjaźnić. Teraz woli Hannę, robią wszystko tylko we dwie. Na przykład usiadły razem w stołówce i dobrały się w parę na WF-ie.
Peggy zlizywała łzy z policzków Chloe. Nie mogła znieść tego, że dziewczynka była taka smutna.
– Czuję się zupełnie niepotrzebna – żaliła się Chloe i mocno przytuliła mopsika do piersi. – Święta będą okropne, jeśli nie spędzę ferii z Ellie.
„Masz mnie – pomyślała Peggy. – Ja zawsze będę przy tobie”.
W zeszłym roku tuż przed świętami Bożego Narodzenia rodzina Chloe przygarnęła Peggy ze schroniska. Suczka miała u nich zostać tylko przez tydzień, ale ona i Chloe tak się zaprzyjaźniły, że Jacksonowie postanowili adoptować mopsika. Peggy zawdzięczała Chloe wszystko – i zrobiłaby wszystko, żeby ją uszczęśliwić.
Chloe pociągnęła nosem, otarła łzy i westchnęła.
– Dzięki, Peggy. – Ucałowała ją w czubek pomarszczonej głowy. – Już czuję się odrobinę lepiej.
Dziewczynka zabrała się do odrabiania pracy domowej z matematyki, tymczasem Peggy usłyszała odgłosy jakiegoś zamieszania na dole i postanowiła zbadać sprawę.
Nastoletni brat Chloe, Finn, siedział w kuchni ze swoim przyjacielem Zachem i zajadał się pierniczkami. Chłopcy byli razem w zespole o nazwie Tost z Awokado. W każdym razie Peggy wydawało się, że tak się teraz nazywają. Bo wcześniej wspominali o Aksamitnym Statku Kosmicznym, Rekinach Młotach i Brodzie Gandalfa. Właściwie to zmieniali nazwę prawie co tydzień i trudno było za nimi nadążyć.
– Ustaliliśmy termin tego koncertu już kilka tygodni temu – powiedział Finn. – Występ na szkolnym jarmarku to ważny krok dla zespołu. Nie możesz nas zawieść.
– Przykro mi, stary. – Zach wzruszył ramionami. – Nie dam rady. Trenuję do biegu charytatywnego. Dziesięć kilometrów to długi dystans, a mam tylko tydzień na przygotowania.
– Jeśli nie zagrasz z nami, wylatujesz z zespołu! – zdenerwował się Finn.
– Świetnie! – krzyknął Zach. – W takim razie rezygnuję! – Złapał pokrowiec z gitarą i wybiegł z domu.
– Co to za wrzaski? – zapytał tata, gdy wszedł do kuchni z laptopem pod pachą. Popatrzył na okruszki leżące na pustych już tacach. – I kto zjadł wszystkie pierniczki?
– Przepraszam, tato – mruknął Finn. – Byłem głodny.
– Wspaniale! – zirytował się tata. – Nie mam czasu upiec więcej, bo muszę dokończyć tę prezentację. I co ja teraz zaniosę na szkolny jarmark?
Niedługo potem z kawiarni wróciła mama. Rzuciła na stół torbę pełną pojemników z jedzeniem.
– Czas na kolację! – zawołała.
Gdy wszyscy usiedli przy stole, mama wypakowała plastikowe pojemniki z kanapkami, sałatkami i pasztecikami.
– Znowu resztki z kawiarni… – jęknął Finn.
– Wciąż masz mało klientów? – zapytał tata.
Mama pokiwała głową, wyglądała na zmartwioną.
– Prawie nikt dzisiaj nie przyszedł.
Chloe obojętnie grzebała widelcem w talerzu, mimo że uwielbiała paszteciki.
„Wciąż jest smutna z powodu Ellie”, pomyślała Peggy.
– Jestem pewien, że biznes się rozkręci, gdy tylko rozejdą się wieści o twoim przepysznym jedzeniu – pocieszył tata mamę.
– Mam nadzieję – odparła ponuro. – W przeciwnym razie nie będę w stanie spłacić pożyczki.
– Mamusiu! – zawołała Ruby. – Czy na święta mogłabym dostać hulajnogę? No i nową nauczycielkę?
– Święta… – jęknęła mama, kryjąc twarz w dłoniach. – Jakbyśmy nie mieli wystarczająco dużo zmartwień. Nie mogę uwierzyć, że do Bożego Narodzenia zostały już tylko dwa tygodnie.
Peggy ze zdziwieniem popatrzyła na swoją rodzinę. Przecież święta to najbardziej radosny okres w roku. Dlaczego więc wszyscy wyglądali na smutnych i zmartwionych?