Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Mord - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 września 2020
Ebook
22,00 zł
Audiobook
14,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mord - ebook

Warszawa lat osiemdziesiątych. Stare kamienice, zaniedbane podwórka, ciemne interesy. Półświatek praskich cwaniaków, pijaczków i handlarzy. Wciąż obecny na pobliskim bazarze klimat przedwojennej stolicy. Zwyczajni ludzie – zapracowane kelnerki, kasjerki, kierownicy, dozorcy, sutenerzy, handlarze, pracownicy budowy...

Szary dzień, jesienny chłód, październikowa mgła. Z tej dobrze znanej, nieśpiesznej codzienności, mieszkańców Pragi wytrąca informacja o krwawej zbrodni popełnionej w jednej popularnych, lokalnych restauracji. Inspektor Rawicz i kapitan Kozub wkrótce rozpoczynają śledztwo. Wiele wskazuje na to, że głównym motywem bestialskich zbrodni popełnionych na kobietach jest zemsta... Czy organom ścigania i wymiarowi sprawiedliwości uda się ustalić sprawców i przywrócić poczucie bezpieczeństwa wśród obywateli?

Bronka powiesiła szal na wieszaku, a torebkę rzuciła na stolik. W trakcie rozpinania bluzki podeszła do szafy i z niedowierzaniem spostrzegła, że drzwi są otwarte, a na podłodze leżą jej osobiste przedmioty, pomieszane z bielizną.
Widok ten zaskoczył kobietę, zmieszała się raptownie, a jej twarz pobladła jak pergamin. Przez sekundę, może dwie, zastanawiała się, co to wszystko znaczy. Nie mogła zrozumieć, skąd ten bałagan. Przecież wczoraj − pomyślała − zostawiłam tu porządek, a wychodząc, zamknęłam drzwi na klucz. Była bardziej przerażona niż zdziwiona, nogi się pod nią ugięły, a resztki krwi odpłynęły z twarzy. Instynktownie wyczuła jakieś nieokreślone zagrożenie, choć nie miała pojęcia, z jakiego powodu i kto mógł buszować po jej garderobie.


Jan Rychner – urodził się w Lublinie, gdzie mieszkał do 1964 roku. Z wykształcenia prawnik, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Z zamiłowania muzyk, dużo podróżuje. Jego debiutancki tomik wierszy zatytułowany „Wiersze dla Ciebie” został wydany w 2000 roku. Od tego momentu nieprzerwanie publikuje swoje utwory na łamach wielu czasopism literackich w kraju i za granicą. Jego dorobek dopełniają teksty pisane prozą, w tym nowela „Mroźna Pani” i powieść „Meandry losu”, którą przełożono na język rosyjski. Wiersze przetłumaczono na siedem języków. Jest członkiem Stowarzyszenia Autorów ZAiKS oraz Słowiańskiej Akademii Literatury i Sztuki w Warnie. W 2016 roku został uhonorowany medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8147-727-7
Rozmiar pliku: 904 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Był październik 1985 roku, zwykły jak w ostatnich latach, chłodny i wilgotny. Tego ranka Praga przebudziła się później niż zwykle, a jesienny, październikowy chłód i mgła otulały ją jeszcze w półśnie – przykrywając jakby kołderką, zdawały się szeptać do ucha: „Pośpij jeszcze, pośpij”. Słońce dzisiaj też się spóźniło na Anioł Pański, bo zapewne zaspało. Niskie chmury nie dopuszczały nieśmiałych promieni do sennych ulic wielkiego miasta. Zapowiadał się szary dzień.

Pierwszy tramwaj o czwartej pięćdziesiąt już się sposobił do drogi. Motorniczy dokończył picie porannej kawy, którą woził ze sobą w termosie, i ruszył powoli z pętli Gocławek. Wagon zazgrzytał po szynach i odjechał z przystanku, zabierając zaledwie kilku pasażerów, prawie tak samo markotnych jak pogoda w mieście. Nie bardzo wiadomo było, czy to spóźnieni przechodnie spieszący do domów po zbyt długich balangach, zmęczeni pracownicy nocnej zmiany, czy też „ranne ptaszki” wyfrunęły tak wcześnie do swoich zakładów.

Wilgotne, przejmujące chłodem, jesienne powietrze zawieszone nad dachami kamienic nie nastrajało podróżnych do rozmów. Wszyscy mieli skwaszone miny i milczeli. Tramwaj z szumem toczył się po szynach, obojętny na ich nastrój i zamyślenie. Z piskliwym zgrzytem hamulców zatrzymywał się na kolejnych przystankach, które o tej porze były jeszcze prawie puste. Jednak w miarę zbliżania się do centrum, pasażerów powoli przybywało. Kilka samochodów pomknęło do przodu, wyprzedzając tramwaj i pozostawiając za sobą chmurę spalin powoli rozpływającą się na wietrze.

Na placu Szembeka jakaś młoda kobieta weszła do tramwaju i powolnym ruchem wyjęła z torebki bilet, a następnie zbliżyła go do kasownika. Ubrana była dość nietypowo jak na tę porę roku i sprawiała wrażenie zmęczonej po nieprzespanej, a może nieudanej nocy. Długi szal szczelnie otulał jej szyję, opadając na plecy. Skórzana kurtka, może zbyt kusa, przylegała do kształtnego ciała. Tramwaj raptownie szarpnął i ostro przyhamował, nie dając dziewczynie żadnych szans na utrzymanie równowagi. Bilet pozostał zakleszczony w kasowniku, a pasażerka imieniem Bronka, runęła całym ciałem i powabem swoich wdzięków na podłogę, gubiąc przy tym zgrabny pantofelek.

– A niech to jasna cholera! – krzyknęła ze złością, próbując stanąć na nogi.

Pospiesznie przygarnęła torebkę, z której wypadło kilka drobnych przedmiotów. Pozbierała je szybko, włożyła do środka i pewnym ruchem zamknęła błyskawiczny suwak. Jegomość siedzący opodal uczynił gest, jakby chciał jej pomóc się podnieść z pomostu, ale nim to zrobił, Bronka stała już o własnych siłach i trzymała się poręczy. Wyjęła bilet z kasownika i rozejrzała się za wolnym miejscem, a opadłszy na najbliższy wolny fotel, próbowała doprowadzić swój wygląd do porządku. Spostrzegła jednocześnie, że za oknem jakiś pijany mężczyzna wymachiwał pięścią w kierunku motorniczego, prawdopodobnie rzucając wiązankę siarczystych przekleństw. Wyglądało to nieco groteskowo, zupełnie jakby miał pretensję, że tramwaj go nie potrącił i na nieszczęście jeszcze żyje, choć było to pewnie pieskie życie. Po kilku krokach przewrócił się na trawnik i ułożył do snu.

Tramwaj powoli ruszył i przyspieszając, pognał w stronę Wiatracznej.

– Taki pijaczyna, włóczęga jakiś! Cholera, przez niego nieomal bym się zabiła! – skarżyła się głośno oburzona Bronka. – To łobuz! Że też takiego święta ziemia nosi!

Dojeżdżali właśnie do przystanku na rondzie Wiatraczna w dzielnicy Praga-Południe. Tu znajdowała się również pętla postojowa innych linii tramwajowych.

Bronka energicznym ruchem zerwała się z siedzenia i prawie wyskoczyła z pojazdu, wpadając na milicjanta stojącego przed wejściem. Zaskoczony tym atakiem mężczyzna popatrzył badawczo na kobietę i próbował uśmiechnąć się do niej na zgodę; sprawiał wrażenie, jakby ją znał. Nie zdążył jednak wypowiedzieć słowa, a już Bronka kuśtykała chodnikiem w stronę bazarku. Lekko drżąc z zimna i emocji po niedawnym upadku, podążała przed siebie, otulając się szalem. Jej zgrabne nogi w letnich pantofelkach nie bardzo pasowały do całej tej jesiennej, ponurej scenerii i stały się obiektem zainteresowania przechodzącej hałaśliwie grupy młodych mężczyzn zdążających do pracy na pobliską budowę.

– Ho, ho, ta to ma niezłe nóżki, warto by się z nią wybrać na spacer, no nie? – skomentował jeden z nich i oddalili się, wymieniając między sobą żartobliwe uwagi.

Tymczasem Bronka, prawie biegnąc, dopadła uchylonych drzwi restauracji Pod Gwiazdą. Tutaj pracę rozpoczynano już od szóstej rano, a otwarcie lokalu się odbywało godzinę później. Restauracja z barem i salą dancingową mieściła się na pierwszym piętrze trzykondygnacyjnego budynku, stanowiącego obszerny kompleks, w którym część przestrzeni zajmowały sklepy. Od strony ronda zdobił go wielki kolorowy neon z nazwą UNIVERSAM „GROCHÓW”. Było to pierwsze w stolicy dzielnicowe centrum handlowo-usługowe, oddane do użytku w sierpniu 1977 roku. Jak na tamte czasy, cały obiekt, zarówno w części restauracyjnej, jak i handlowo-usługowej, był nowoczesny, dobrze wyposażony, z rozbudowanym zapleczem socjalnym. Obok pomieszczeń gospodarczych znajdowały się garderoby dla personelu. Na parterze, od strony patio, mieścił się punkt gastronomiczny, który funkcjonował codziennie od siódmej rano. Nie raz się zdarzało, że niecierpliwi klienci, smakosze porannej kawki czy piwka, gromadzili się przed drzwiami wejściowymi jeszcze przed otwarciem bufetu. Tego dnia jednak pogoda, mało zachęcająca do spacerów, odstraszała amatorów porannych śniadań. Tym lepiej – pomyślała Bronka, kierując się do szatni dla personelu – będzie więcej czasu na przebranie i przygotowanie się do codziennych obowiązków kelnerskich.

Pracowała tutaj ponad sześć lat i nigdy nie zdarzyło jej się spóźnić chociażby minutę. Kierownictwo lokalu chwaliło ją za to i doceniało pracowitość dziewczyny, nagradzając z okazji świąt premiami pieniężnymi. Cieszyła się wtedy jak panienka, planując zakup lepszych kosmetyków czy modnych ciuchów. Czasami odwiedzała pewexy. Nie nabywała tam żadnych drogich rzeczy, ale czuła satysfakcję, patrząc na zagraniczne ubrania, kremy i perfumy, przymierzała bluzeczki, kupowała sobie zawsze jakiś tani drobiazg.

– Dzień dobry pani Bronko – przywitał ją wylewnym gestem szef kuchni, mężczyzna niski, korpulentny, zawsze pogodny, któremu duży brzuch nie pozwalał na sprawne ruchy, ale za to nadawał poczciwego i dobrotliwego wyglądu. Pana Henryka lubili tutaj wszyscy.

Bronka, rewanżując mu się skromnym uśmiechem, zapytała niepewnie:

– Czy był tu wczoraj ktoś do mnie po moim wcześniejszym wyjściu? Pytał o mnie?

Usłyszała krótkie „nie” i sprawiała wrażenie, jakby ta odpowiedź ją zadowalała. Skwitowała to słowo nieokreślonym gestem, otworzyła drzwi do garderoby i weszła do środka, żeby się przebrać w służbowy garniturek, w jakim codziennie obsługiwała klientów. Na odpowiedni ubiór duży nacisk kładł kierownik lokalu, pod tym względem był pedantyczny. Strój musiał być czysty, dobrze skrojony, dopasowany do sylwetki.

Bronka powiesiła szal na wieszaku, a torebkę rzuciła na stolik. W trakcie rozpinania bluzki podeszła do szafy i z niedowierzaniem spostrzegła, że drzwi są otwarte, a na podłodze leżą jej osobiste przedmioty, pomieszane z bielizną.

Widok ten zaskoczył kobietę, zmieszała się raptownie, a jej twarz pobladła jak pergamin. Przez sekundę, może dwie, zastanawiała się, co to wszystko znaczy. Nie mogła zrozumieć, skąd ten bałagan. Przecież wczoraj − pomyślała − zostawiłam tu porządek, a wychodząc, zamknęłam drzwi na klucz. Była bardziej przerażona niż zdziwiona, nogi się pod nią ugięły, a resztki krwi odpłynęły z twarzy. Instynktownie wyczuła jakieś nieokreślone zagrożenie, choć nie miała pojęcia, z jakiego powodu i kto mógł buszować po jej garderobie. Nie była w stanie wydobyć z siebie głosu, a serce waliło jej jak oszalałe: a na dodatek, bladość nadawała jej twarzy upiornego wyglądu. Uczyniła raptowny krok do przodu z zamiarem pozbierania porozrzucanych bezładnie przedmiotów. W chwili gdy się pochyliła, jej podświadomość zarejestrowała coś bardzo dziwnego i niepokojącego, jakby obecność drugiej osoby, co jeszcze bardziej kobietę przeraziło. Kiedy ostrożnie próbowała się odwrócić, jednocześnie prostując sylwetkę, kątem oka zauważyła postać mężczyzny. W tym momencie z ust dziewczyny wyrwał się przytłumiony krzyk, na tyle cichy, że nie mógł być słyszalny za drzwiami garderoby. Nagle poczuła na karku dotyk silnej ręki, a potem szarpnięcie do tyłu. Jej ciało przeszył ostry ból. Powoli osunęła się na kolana, resztkami świadomości rejestrując mocny uścisk, który krępował jej ręce i kibić. Poczuła ciepło na odsłoniętych piersiach i skierowała wzrok w dół. Ze zdziwieniem spostrzegła, że spływają po nich strużki krwi. Dziwne… – pomyślała. – Czyżby to była moja krew? Niemożliwe.

Ból jakby ustąpił. Próbowała wykonać jakiś ruch, ale poczuła bezwład ciała. Chciała krzyknąć, ale nie mogła wydobyć z siebie słowa. Powoli traciła świadomość, zdawało jej się, że nagle przybrała na wadze, wreszcie pociemniało jej w oczach i padła na podłogę.

Przez chwilę jeszcze całe ciało Bronki w raptownych skurczach dawało znać, że walczy o życie. Leżąc na dywaniku, usiłowała chwytać coś palcami, nie wiedziała, że powoli umiera. Wydawało jej się, że rozpięta bluzeczka zmienia kolor na krwistoczerwony. Stopniowo umysł dziewczyny zaczął gasnąć, a mrok otaczający jej oczy gęstniał z każdą sekundą. Pod rozpiętą bluzką, której nie zdążyła jeszcze zdjąć, ukazały się piękne, jędrne piersi, na które spływała obficie krew. Nie była już w stanie czegokolwiek zrozumieć. W agonii przesunęły jej się w pamięci wyraźne obrazy z życia, jakieś wspomnienia z dzieciństwa, chwile miłosnych uniesień, których doznała, będąc z Jakubem nad morzem ostatniego lata przed jego wyjazdem. Byli tam we dwoje, rozkochani w sobie do szaleństwa i bardzo szczęśliwi. Ujrzała scenki z ostatniego dnia pobytu, kiedy spotkała się z Zagajewskim w kasynie oficerskim. W tym momencie jednak wszystko ustało, zobojętniało, jej trzydziestoletnie serce przestało bić. Odeszła w daleką podróż do innego świata, innej rzeczywistości, gdzie nie dozna już lęku ani bólu. Nie żyła. Ciało jej powoli stygło i sztywniało, spływająca krew krzepła, przybierając ciemniejszą barwę.

Morderca spoglądał bez szczególnego entuzjazmu czy współczucia na drobną, szczupłą postać Bronki, zastygłą w bezruchu. Dywanik, na którym leżała, był już mokry od krwi. Przez moment uświadomił sobie, że dziewczyna była teraz obojętna, nieczuła na jego aroganckie zachowanie czy zmuszanie do uległości, całkowicie wolna od niego. Omiótł zimnym wzrokiem jej ciało, nagi biust i półotwarte pełne wargi. W skrytości ducha zawsze jej pożądał, jej kształtnych piersi, pociągały go jej namiętne usta. Teraz już jego pragnienie straciło sens, poczuł przez chwilę satysfakcję z dokonanej zemsty. Powoli zdjął skórzane rękawiczki, po czym starannie zapakował do plastikowej torebki, którą miał ze sobą, umieścił w niej też zakrwawioną brzytwę, dokładnie zawiązał i schował do małego plecaka, jakiego używają turyści w czasie krótkich wycieczek w plener. Celowo przyniósł go ze sobą, bo był wygodny, sprawiał, że miał obie ręce wolne, a w dodatku pasował do sportowej kurtki, nie rzucając się w oczy.

Przestąpił przez leżące ciało Bronki i podszedł do okna wychodzącego na podwórze pawilonu, od strony zaplecza. Spojrzał. Było pusto. Otworzył okno i poczuł powiew wilgotnego zimnego powietrza. Pod oknem, na wysokości około pół metra, przebiegał niewielki gzyms, po którym zdecydował się dojść do metalowej drabinki prowadzącej z dachu na parter. Dobrze znał to miejsce, dlatego wybrał tę drogę odwrotu. Nikogo nie zauważył, po kilku sprawnych ruchach zszedł w dół i zeskoczył na asfaltowane podwórze. Nie zwrócił jednak uwagi, że obcas lewego buta umazany był we krwi ofiary i zostawił na twardym podłożu wyraźny krwawy odcisk. Szybkim krokiem oddalił się w stronę ulicy Męcińskiej, bez oglądania się za siebie. Był pewny, że nie został zauważony przez nikogo; ta pewność siebie osłabiła jego czujność i koncentrację na miejscu zbrodni, czego sobie teraz nie uświadamiał. Wsiadł do zaparkowanego w pobliżu samochodu i szybko odjechał.

Upłynęło ponad dwadzieścia minut, kiedy z garderoby dał się słyszeć przeraźliwy wrzask kobiety. To Anna Palec, koleżanka ofiary, weszła do garderoby Bronki, jak zwykle na krótkie poranne ploteczki, i odkryła jej martwe ciało. Z przerażeniem patrzyła na kałużę jeszcze świeżej krwi i leżącą nieruchomo koleżankę. Zrozumiała, że Bronka nie żyje.

Wybiegła w panice z pokoju i, nie przestając krzyczeć, wpadła raczej niż weszła do gabinetu kierownika zmiany. Dopiero po kilku minutach, gdy wykrzyczała już wszystko, co widziała, stać ją było na spazmatyczny szloch.

Zaskoczony przyniesioną wiadomością kierownik wybiegł z pokoju, aby zobaczyć, co się stało. Kiedy wszedł do garderoby, wzrok jego padł na nieruchomą postać Bronki. Natychmiast wrócił do pokoju służbowego, w którym Anna jeszcze płakała, nie mogąc dojść do siebie, i energicznie podniósł słuchawkę, po czym wykręcił numer telefonu do dyżurnego najbliższego komisariatu milicji.

***

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: