- W empik go
Mord na gościńcu - ebook
Mord na gościńcu - ebook
Historyczny kryminał oparty na prawdziwych wydarzeniach. W czerwcu 1739 roku, przy trakcie do Nowogrodu, znaleziono zmasakrowane ciało szwedzkiego dyplomaty, barona Malcolma Sinclaira, powracającego ze Stambułu. Kto przyczynił się do śmierci posła? I dlaczego pozostawiono przy zwłokach złoto i klejnoty, a zabrano tylko plik listów i dokumentów? Hermann Grasse, śledczy przysłany z niedalekiego Grünbergu, zaczyna podejrzewać, że nie ze zwykłymi rabusiami przyjdzie mu się zmierzyć.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-969084-2-1 |
Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
… Po ataku bronią chemiczną w brytyjskim Salisbury, były rosyjski agent wywiadu Siergiej Skripal oraz towarzysząca mu córka Julia wciąż znajdują się w szpitalu w stanie krytycznym. Premier Theresa May oznajmiła, że winę za ten zuchwały atak ponosi Rosja. Prezydent Putin zdecydowanie odrzuca wszelkie zarzuty. Nasuwające się analogie ze sprawą śmierci byłego agenta Aleksandra Litwinienki...
– Ej, przełącz na jakiś sport! Rzygam już tą polityką! – Arkan Rat postukał literatką o blat.
Ruda barmanka wzruszyła ramionami i sięgnęła po pilota.
… faworytem w tegorocznych mistrzostwach curlingu seniorów wydaje się być...
– Lepiej?
– Dużo lepiej.
Paproch zamówił gestem następną kolejkę.
– Pewne rzeczy się nie zmieniają – westchnął.
Wypili. Rat sięgnął po piwo.
– Masz na myśli curling?
– Też – uśmiechnął się Paproch. – Ale nie tylko... Czasem myślimy sobie, że wielkie sprawy, historia i polityka toczą się gdzieś daleko, w jakiejś telewizyjnej Nibylandii, lata świetlne od naszego małego miasteczka...
– Ej, Zielona Góra jest teraz większa od Poznania! – obruszył się Rat. Barmanka przewróciła oczami.
– I za to wypiję. Ale wiesz o co mi chodzi. – Paproch spoważniał. – To nigdy nie dzieje się wystarczająco daleko.
1739, czerwiec
Trup leży w krzakach, kilkanaście kroków od traktu.
– Rapier?
– Szabla. Pięć... nie, sześć cięć. – Grasse kuca, podnosi dłoń zabitego, rozgląda się za brakującymi palcami, ale trawa jest tu wysoka i gęsta. – Tu było pierwsze, potem już się nie osłaniał.
Wstaje, poprawia brudną perukę; dzień znowu upalny, bzyczą muchy.
– Czyli po prostu go zarąbali? – pyta Schwartz, ołowiany rysik wisi nad plikiem kartek.
– Może... – Grasse znów kuca przy zwłokach, muchy podrywają się czarno-złotą chmurą. – Tu jest też postrzał. Z bliska, zostały ślady prochu na halsztuku.
– No, to sobie pan baron powojażował.
Chwilę jeszcze stoją nad trupem. Grasse patrzy w zamyśleniu na drugą dłoń nieboszczyka, wielki złoty pierścień lśni od porannej rosy. Złoty pierścień, złota klamra u pasa, złote muchy...
– Nie ma jego szpady.
– Co? – Faktycznie to przeoczył, zdobiona motywem trzech koron pochwa jest pusta. Grasse klnie w duchu, wstaje, podchodzi do powozu, drzwiczki pojazdu stoją otworem, podłogę zaścielają rzeczy pasażerów, kłąb ubrań, jakieś flaszki, podróżny kufer. Grasse podnosi wieko.
– Pióra, kałamarz, chusty, książka – mruży oczy – «Prodromus philosophiae ratiocinantis de infinito et causa...», zapisz, że jakaś lektura podróżna – sięga głębiej – i pieniądze.
Schwartz patrzy na ciężką sakiewkę ze zdumieniem.
– Doprawdy...
– Pisz dalej. – Grasse drapie się pod peruką, cholerne wszy, chyba rozdrażnił je upał. – Nie ma koni, musieli zabrać je napastnicy. Zniknął woźnica. I broń, oczywiście. Pan baron leży tu już trochę... Pod Grünbergiem widzieliśmy go pięć dni temu i raczej nie chodził już dużo dłużej po tym łez padole. Drugi pasażer zniknął, może był w zmowie, a może lepiej ukryli trupa. Dobra, zbieramy się, tu już wystarczy.
Schwartz zamyka sztambuch, przyzywa gestem stojących do tej pory na uboczu pachołków. Kiedy podnoszą zwłoki muchy protestują wściekłym brzękiem. Hermann Grasse, śledczy z Domu Kijów Grünbergu, uderza pięścią w otwartą dłoń.
– To się przecież, kurwa, zwyczajnie nie trzyma kupy.
***