Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Morze błota - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
10 lipca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,00

Morze błota - ebook

Nowa odsłona bestsellerowej serii sycylijskich kryminałów!

Wczesnym rankiem potężny grzmot burzy wyrywa Salva Montalbana z koszmarnego snu. Powoli zasypia znowu, ale nie na długo – odbiera telefon od Fazia z komisariatu o zgłoszeniu ofiary morderstwa.

Trafiony kulą w plecy Giugiu Nicotra zostaje znaleziony w samej bieliźnie w tunelu budowanego wodociągu. Plac budowy, podobnie jak cały region Vigaty, po ostatnich gwałtownych ulewach i powodziach zalewających domy i pola, zamienił się w morze błota.

Czy motywem zbrodni mogła być zdrada małżeńska, czy też podłoże było zupełnie inne? Wiele poszlak kieruje uwagę komisarza Montalbana na branżę budownictwa i urzędy zamówień publicznych – świat mglisty, oślizgły, jakby błoto przeniknęło do jego krwiobiegu i stało się nieodłączną częścią. Bagno korupcji, łapówek, lipnych odszkodowań, oszustw podatkowych, prania pieniędzy.

Montalbano nie może pozbyć się uporczywej myśli, że Nicotra, schroniwszy się w tunelu, próbował tym coś przekazać…

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7392-917-3
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział pierw­szy

Po­tężny grzmot obu­dził Mon­tal­bana, który pod­sko­czył ze stra­chu tak gwał­tow­nie, że o mało nie spadł z łóżka.

Od po­nad ty­go­dnia lało jak z ce­bra. Spu­sty nieba otwo­rzyły się i naj­wy­raź­niej nie miały za­miaru za­mknąć się z po­wro­tem.

Pa­dało nie tylko w Vi­ga­cie, ale też w ca­łych Wło­szech. Na pół­nocy kraju wy­lały rzeki. Po­wo­dzie spo­wo­do­wały nie­obli­czalne straty, a z nie­któ­rych mia­ste­czek trzeba było ewa­ku­ować miesz­kań­ców. Sy­tu­acja na po­łu­dniu nie była wcale lep­sza. Mi­zerne stru­myczki, które na po­zór były wy­schnięte od stu­leci, po­wró­ciły do ży­cia i roz­sza­lały się jakby w re­wanżu, nisz­cząc domy i pola uprawne.

Po­przed­niego wie­czoru ko­mi­sarz obej­rzał w te­le­wi­zji pro­gram, w któ­rym ja­kiś eks­pert wy­ja­śniał, że ca­łym Wło­chom za­graża ka­ta­strofa geo­lo­giczna, bo ża­den rząd nie za­jął się na po­waż­nie ochroną te­ry­to­rium.

In­nymi słowy, sy­tu­acja była tro­chę taka, jakby wła­ści­ciel domu nie po­my­ślał w porę o na­pra­wie­niu dziu­ra­wego da­chu czy wzmoc­nie­niu nad­wą­tlo­nych fun­da­men­tów, a po­tem pła­kał i la­men­to­wał, gdy dom zwali mu się na głowę.

– Może za­słu­ży­li­śmy so­bie, żeby nas coś ta­kiego spo­tkało – sko­men­to­wał z go­ry­czą Mon­tal­bano.

Za­pa­lił świa­tło i spoj­rzał na ze­ga­rek. Pięć po szó­stej. Za wcze­śnie, żeby wstać z łóżka.

Le­żał przez ja­kiś czas z za­mknię­tymi oczami, wsłu­chu­jąc się w szum mo­rza. Wszystko jedno, czy było wzbu­rzone, czy spo­kojne, od­głos fal za­wsze spra­wiał mu przy­jem­ność. Na­gle zo­rien­to­wał się, że prze­stało pa­dać. Wstał z łóżka i po­szedł otwo­rzyć okien­nice.

Ten grzmot był jak ostatni fa­jer­werk wy­strze­lony na ko­niec po­kazu sztucz­nych ogni, wła­śnie żeby oznaj­mić, że to fi­nał. Nie pa­dało już, a na­pły­wa­jące od wschodu lek­kie bia­ławe ob­łoki szy­ko­wały się, aby za­stą­pić czarne cięż­kie chmury za­snu­wa­jące niebo. Uspo­ko­jony ko­mi­sarz wró­cił do łóżka.

Nie cze­kał go ko­lejny po­chmurny dzień, z tych, które wpra­wiały go w zły hu­mor. Przy­po­mniał so­bie, że grzmot zbu­dził go, kiedy coś mu się śniło.

Szedł tu­ne­lem w gę­stych ciem­no­ściach, a lampa naf­towa, którą trzy­mał w ręce, da­wała mało świa­tła. Wie­dział, że tuż za nim wle­cze się ja­kiś czło­wiek. Znał go, ale nie wie­dział, jak się na­zywa.

– Nie dam rady iść tak szybko jak ty, rana za bar­dzo mi krwawi.

A on od­po­wie­dział:

– Wol­niej niż te­raz nie mo­żemy iść, tu­nel grozi za­wa­le­niem w każ­dej chwili.

Szli da­lej, męż­czy­zna z tyłu od­dy­chał z co­raz więk­szym tru­dem, aż na­gle ko­mi­sarz usły­szał jęk i od­głos pa­da­ją­cego ciała. Za­wró­cił. Męż­czy­zna le­żał twa­rzą do ziemi, mię­dzy jego ło­pat­kami ster­czał trzo­nek wiel­kiego ku­chen­nego noża. Mon­tal­bano wie­dział od razu, że nie żyje. W tej sa­mej chwili po­tężny po­wiew zga­sił lampę, a tu­nel za­trząsł się i za­wa­lił.

Sen był po­łą­czo­nym wy­ni­kiem zbyt wielu ośmior­ni­czek a stri­scia­na­sale po­chło­nię­tych wie­czo­rem i po­da­nej w dzien­niku te­le­wi­zyj­nym wia­do­mo­ści o stu ofia­rach ka­ta­strofy w ko­palni w Chi­nach.

Ale skąd wziął się w tym śnie męż­czy­zna z no­żem wbi­tym w plecy?

Mon­tal­bano spró­bo­wał zna­leźć ja­kieś sko­ja­rze­nie, ale w końcu dał so­bie spo­kój i uznał, że nie ma to żad­nego zna­cze­nia.

Po­woli znowu za­padł w sen.

Za­dzwo­nił te­le­fon. Ko­mi­sarz zer­k­nął na ze­ga­rek, prze­spał za­le­d­wie dzie­sięć mi­nut.

Zły znak, skoro dzwo­nili do niego z sa­mego rana.

Wstał i po­szedł ode­brać.

– Słu­cham?

– Birtì?

– Nie je­stem...

– Birtì, wszystko jest za­lane!

– Kiedy ja...

– Birtì, w spi­żarni, tam gdzie było sto form świe­żego sera, są dwa me­try wody!

– Pro­szę po­słu­chać...

– A o ma­ga­zy­nie już nie wspo­mnę.

– Kurwa! Sły­szy mnie pan czy nie?! – wrza­snął ko­mi­sarz do słu­chawki.

– To pan nie...

– Nie, nie je­stem Bir­tino! Od pół go­dziny usi­łuję to panu po­wie­dzieć! Po­my­lił pan nu­mer!

– Je­śli to nie Bir­tino, to z kim roz­ma­wiam?

– Z jego bra­tem bliź­nia­kiem!

Ko­mi­sarz rzu­cił słu­chawką i wró­cił wście­kły do łóżka. Za­raz po­tem te­le­fon znowu za­dzwo­nił. Mon­tal­bano wy­sko­czył z łóżka, ry­cząc jak lew, chwy­cił słu­chawkę i wrza­snął:

– W dupę się po­ca­łuj ty, Bir­tino i te cho­lerne formy świe­żego sera!

Odło­żył słu­chawkę i wy­cią­gnął wtyczkę od te­le­fonu. Tym­cza­sem jed­nak tak się ze­zło­ścił, że je­dyną szansą na od­zy­ska­nie hu­moru było wzię­cie dłu­giego prysz­nicu.

Szedł już do ła­zienki, kiedy z sy­pialni do­biegł go dźwięk ko­mórki, któ­rej rzadko uży­wał. Ode­brał.

To był Fa­zio.

– Co jest? – spy­tał nie­grzecz­nie Mon­tal­bano.

– Prze­pra­szam, pa­nie ko­mi­sa­rzu, pró­bo­wa­łem za­dzwo­nić na te­le­fon do­mowy, ale od­po­wie­dział ja­kiś... pew­nie po­my­li­łem nu­mer.

Ach, więc to Fa­ziowi po­wie­dział, żeby po­ca­ło­wał się w dupę.

– Na pewno, bo ja mam wy­łą­czony te­le­fon.

Wy­gło­sił to kłam­stwo sta­now­czym i pew­nym sie­bie gło­sem.

– Otóż to. Wła­śnie dla­tego mu­sia­łem za­dzwo­nić na ko­mórkę. Zgło­szono zna­le­zie­nie ofiary mor­der­stwa.

No i czego in­nego mógłby się spo­dzie­wać!

– Gdzie?

– W gmi­nie Piz­zu­tello.

Ni­gdy o ta­kiej nie sły­szał.

– Gdzie to jest?

– To zbyt skom­pli­ko­wane, żeby wy­ja­śnić. Wy­sła­łem do pana Galla służ­bo­wym sa­mo­cho­dem. Ja już tam do­jeż­dżam. Aha, niech pan le­piej włoży ka­lo­sze, to miej­sce to praw­dziwe ba­gno.

– Do­brze, do zo­ba­cze­nia.

Wy­łą­czył ko­mórkę, we­tknął z po­wro­tem wtyczkę od te­le­fonu i le­d­wie wszedł do ła­zienki, znowu ktoś za­dzwo­nił. Po­sta­no­wił, że je­śli to po raz ko­lejny ktoś do Bir­tina, każe so­bie po­dać ad­res i po­je­dzie ich wszyst­kich wy­strze­lać. Łącz­nie z se­rami.

– Pa­nie ko­mi­sa­rzu, a co ja ro­bię, wy­bu­dzam pana? – spy­tał z nie­po­ko­jem Ca­ta­rella.

– Nie, już nie śpię od ja­kie­goś czasu. O co cho­dzi?

– Pa­nie ko­mi­sa­rzu, ja pana chcia­łem ostrzec, że sa­mo­chód służ­bowy Galla on nie ze­chciał ru­szyć i nie ma żad­nego przy­stęp­nego sa­mo­chodu w dys­po­zy­cyj­no­ści, bo wszyst­kie są nie­dy­spo­no­wane z po­wodu znie­ru­cho­mie­nia.

– Co to zna­czy?

– Że one ta­koż po­psu­tymi są.

– No i co wo­bec tego?

– I wo­bec tego Fa­zio dał mi roz­ka­za­nie, abym ja po pana moim sa­mo­cho­dem je­chał.

Ups. Ca­ta­rella nie był asem szos. Ale ko­mi­sarz nie miał wy­boru.

– Ale czy wiesz, gdzie zna­leźli tego nie­bosz­czyka?

– Z pew­no­ścią naj­pew­niej­szą, pa­nie ko­mi­sa­rzu. A dla za­bez­pie­cze­nia także mó­wiący na­wi­ga­tor ze sobą za­bie­ram.

Był już go­tów do wyj­ścia i pił trze­cią fi­li­żankę kawy, kiedy nie­spo­dzie­wa­nie roz­legł się po­tężny grzmot od strony drzwi wej­ścio­wych. Ko­mi­sarz aż pod­sko­czył i przy oka­zji wy­lał tro­chę kawy na ma­ry­narkę i na ka­lo­sze. Wy­kli­na­jąc, po­biegł na ko­ry­tarz, żeby spraw­dzić, co się stało.

Otwo­rzył drzwi i o mało nie wpadł na ma­skę sa­mo­chodu Ca­ta­relli.

– Mia­łeś za­miar roz­wa­lić mi drzwi i wje­chać do domu sa­mo­cho­dem?

– Ja się wy­ro­zu­mie­nia i wy­ba­cze­nia upra­szam, pa­nie ko­mi­sa­rzu, on się po­śli­zgnął na za­bło­ce­niu na dro­dze znaj­du­ją­cym się. Nie je­stem za­wi­nio­nym ja, ale stan mi­to­aler­giczny.

– Wrzuć wsteczny bieg i od­suń się tro­chę, w prze­ciw­nym ra­zie nie dam rady wyjść na ze­wnątrz.

Ca­ta­rella usłu­chał, sil­nik za­wył, ale sa­mo­chód ani drgnął.

– Pa­nie ko­mi­sa­rzu, bo fakt jest taki, że droga na zjeź­dzie się znaj­duje i koła na za­bło­ce­niu przy­cze­pić się nie chcą.

Nie wia­domo dla­czego, bo nie był to naj­lep­szy mo­ment, ko­mi­sa­rzowi za­chciało się za­ba­wić w ję­zy­ko­wego pu­ry­stę.

– Ca­ta­rella, nie mówi się za­bło­ce­nie, tylko błoto.

– Jak pan so­bie ży­czy, pa­nie ko­mi­sa­rzu.

– No to co zro­bimy?

– Pa­nie ko­mi­sa­rzu, może pan wy­nij­dzie na ze­wnątrz przez we­randę, a ja przez nią do środka i wy­mie­nimy się miej­scami.

– I co nam to da?

– Ano pan bę­dzie pro­wa­dził, a ja po­py­chał.

Ko­mi­sarz dał się prze­ko­nać. Za­mie­nili się miej­scami. Po dzie­się­ciu mi­nu­tach upo­rczy­wych wy­sił­ków koła zła­pały przy­czep­ność. Ca­ta­rella po­biegł za­mknąć dom, kiedy wró­cił, znowu za­mie­nili się miej­scami i wresz­cie ru­szyli.

Po ja­kimś cza­sie Ca­ta­rella spy­tał:

– Pa­nie ko­mi­sa­rzu, a jedną rzecz mi pan ob­ja­śni?

– O co cho­dzi?

– Dla­czego się mówi opa­rze­nie, ale nie za­bło­ce­nie?

– Bo opa­rze­nie masz, kiedy cię coś opa­rzy, a bło­tem ty się mo­żesz za­bło­cić.

Na­wi­ga­tor gło­śno­mó­wiący po­da­wał wska­zówki dro­gowe od pół­go­dziny, a Ca­ta­rella od pół­go­dziny po­kor­nie go słu­chał, po­wta­rza­jąc „tak jest, pro­szę pana” po każ­dej otrzy­ma­nej in­struk­cji, kiedy Mon­tal­bano spy­tał:

– Czy nie prze­je­cha­li­śmy wła­śnie obok daw­nej ro­gatki Dol­nej Mon­te­lusy?

– Tak jest, pa­nie ko­mi­sa­rzu.

– A ta gmina, do któ­rej je­dziemy, gdzie się znaj­duje?

– Jesz­cze ka­wa­łek ma­lutki, pa­nie ko­mi­sa­rzu.

– Prze­cież je­ste­śmy już na te­ry­to­rium Mon­te­lusy i jesz­cze się w nie za­głę­biamy!

– Z pew­no­ścią cał­ko­witą, pa­nie ko­mi­sa­rzu, ten wszy­stek te­ren do Mon­te­lusy na­leży.

– A co nas, do cho­lery, ob­cho­dzi ja­kiś nie­bosz­czyk na te­re­nie Mon­te­lusy? Zjedź na po­bo­cze, za­dzwoń do Fa­zia i daj mi go.

Ca­ta­rella wy­ko­nał po­le­ce­nie.

– Fa­zio, mo­żesz mi wy­ja­śnić, dla­czego mamy się zaj­mo­wać sprawą, która do nas nie na­leży?

– Kto to po­wie­dział?

– Kto po­wie­dział co?

– Że do nas nie na­leży.

– Ja ci to mó­wię! Skoro nie­bosz­czyk zo­stał zna­le­ziony na te­re­nie Mon­te­lusy, to lo­gicz­nie...

– Prze­cież gmina Piz­zu­tello znaj­duje się na na­szym te­ry­to­rium, pa­nie ko­mi­sa­rzu! Przy­lega do Si­cu­diany.

Rany bo­skie! A oni z Ca­ta­rellą je­chali w do­kład­nie prze­ciw­nym kie­runku! Na­gle Mon­tal­bano do­znał olśnie­nia.

– Po­cze­kaj chwilę.

Po­pa­trzył ba­daw­czo na Ca­ta­rellę, który od­wza­jem­nił spoj­rze­nie z pewną ostroż­no­ścią.

– Mo­żesz mi po­wie­dzieć, do ja­kiej gminy mnie wie­ziesz?

– Do gminy Riz­zu­tello, pa­nie ko­mi­sa­rzu.

– Ca­ta­rella, je­steś świa­dom róż­nicy mię­dzy P a R?

– Naj­oczy­wi­ściej, pa­nie ko­mi­sa­rzu.

– Opisz mi, jak wy­glą­dają P i R na­pi­sane du­żymi li­te­rami.

– Cał­kiem du­żymi? To ja prze­my­śleć mu­szę. A więc tak. R ma brzu­szek i nóżkę, a P ma tylko brzu­szek.

– Świet­nie. Tylko że wszystko po­krę­ci­łeś. Wie­ziesz mnie do miej­sca z nóżką, za­miast za­wieźć mnie do miej­sca z sa­mym brzusz­kiem.

– Czyli ja błąd na­ro­bi­łem?

– Błąd.

Ca­ta­rella naj­pierw po­czer­wie­niał jak in­dyk, a za­raz po­tem zbladł jak trup.

– O Matko naj­prze­święt­sza, jaki ja błąd na­ro­bi­łem! O jaki błąd nie do od­ba­cze­nia! Z drogi spro­wa­dzi­łem pana ko­mi­sa­rza!

Był zroz­pa­czony, zbie­rało mu się na płacz. Ukrył twarz w rę­kach. Ko­mi­sarz, aby nie do­pu­ścić do po­gor­sze­nia sy­tu­acji, po­kle­pał go po ra­mie­niu.

– No, da­lej, Ca­ta­rella, nie przej­muj się tak, kilka mi­nut w tę czy we w tę nie robi róż­nicy. A te­raz weź ko­mórkę i niech ci Fa­zio wy­ja­śni, któ­rędy mamy je­chać.

Po pra­wej stro­nie wiej­skiej drogi, która te­raz spra­wiała wra­że­nie błot­nego ko­ryta rzeki roz­je­cha­nego ko­łami cię­ża­ró­wek, otwie­rał się ogromny plac bu­dowy, rów­nież za­mie­niony w mo­rze błota. Z jed­nej strony pię­trzyły się ol­brzy­mie ce­men­towe rury, w któ­rych czło­wiek mógłby zmie­ścić się wy­pro­sto­wany.

Stał też tam duży dźwig, trzy cię­ża­rówki, dwie ko­parki, trzy spy­cha­cze. Po dru­giej stro­nie par­ko­wało kilka sa­mo­cho­dów, wśród nich auto Fa­zia i dwa la­bo­ra­to­rium kry­mi­na­li­styki.

Za pla­cem bu­dowy droga za­czy­nała piąć się do góry i przy­po­mi­nała znowu nor­malną wiej­ską drogę. Ja­kieś sto me­trów da­lej było wi­dać coś w ro­dzaju willi, nieco da­lej stał ko­lejny dom.

Fa­zio wy­szedł na spo­tka­nie ko­mi­sa­rza.

– Co tu­taj bu­dują?

– Nowy wo­do­ciąg. Z po­wodu ulew­nego desz­czu ro­bot­nicy cztery dni temu prze­rwali pracę. Dzi­siaj wcze­snym ran­kiem zja­wiło się tu­taj dwóch, żeby spraw­dzić, jak wy­gląda sy­tu­acja. To oni od­kryli trupa i za­dzwo­nili do nas.

– Ty już go wi­dzia­łeś?

– Tak jest.

Mon­tal­bano za­uwa­żył, że Fa­zio chciał coś do­dać, ale się po­wstrzy­mał.

– Co jest?

– Le­piej niech pan sam go zo­ba­czy.

– Gdzie jest ten nie­bosz­czyk?

– W ru­rze.

Mon­tal­bano wy­trzesz­czył oczy.

– W ja­kiej ru­rze?

– Pa­nie ko­mi­sa­rzu, stąd ich nie wi­dać, za­sła­niają je ma­szyny. Ro­bot­nicy roz­ko­pują wzgó­rze, żeby uło­żyć pod nim rury. Trzy już zo­stały umiesz­czone na swoim miej­scu. Nie­bosz­czyka zna­le­ziono wła­śnie w głębi ta­kiego tu­nelu.

– Chodźmy zo­ba­czyć.

– Są tam ci z kry­mi­na­li­styki. Do środka mogą wejść naj­wy­żej dwie osoby. Ale oni już koń­czą.

– Dok­tor Pa­squ­ano przy­je­chał?

– Tak. Rzu­cił okiem i od­je­chał.

– Po­wie­dział coś?

– Ro­bot­nicy od­kryli ciało pięt­na­ście po szó­stej. Dok­tor Pa­squ­ano po­wie­dział, że męż­czy­zna po­niósł śmierć go­dzinę wcze­śniej. I że z pew­no­ścią nie strze­lono do niego we­wnątrz tu­nelu.

– To zna­czy, że za­cią­gnęli go tam ci, któ­rzy go za­strze­lili.

Fa­zio wy­glą­dał nie­swojo.

– Pa­nie ko­mi­sa­rzu, wolę, żeby pan sam po­pa­trzył.

– Pro­ku­ra­tor już tu jest?

Wszyst­kim było wia­domo, że pro­ku­ra­tor Tom­ma­seo na­wet w sło­neczny dzień i na pu­stej dro­dze jest w sta­nie wje­chać sa­mo­cho­dem w rów czy ogro­dze­nie. Co do­piero po ta­kich ule­wach!

– Tak, ale przy­je­chał pro­ku­ra­tor Ja­cono, bo Tom­ma­seo jest prze­zię­biony.

– Okej, daj mi po­roz­ma­wiać z tymi ro­bot­ni­kami.

– Chło­paki, chodź­cie tu­taj! – za­wo­łał Fa­zio do dwóch męż­czyzn pa­lą­cych pa­pie­rosa obok jed­nego z sa­mo­cho­dów.

Po­de­szli, brnąc przez błoto, i przy­wi­tali się.

– Dzień do­bry. Ko­mi­sarz Mon­tal­bano. O któ­rej przy­je­cha­li­ście tu­taj dzi­siaj rano?

– Równo o szó­stej.

– Przy­je­cha­li­ście ra­zem jed­nym au­tem?

– Tak.

– I w pierw­szej ko­lej­no­ści we­szli­ście do tu­nelu?

– Tam mie­li­śmy spraw­dzić na końcu, ale po­szli­śmy od razu, kiedy tylko zo­ba­czy­li­śmy ro­wer.

Mon­tal­bano się zdzi­wił.

– Jaki ro­wer?

– Tuż przy wej­ściu do tu­nelu le­żał na ziemi ro­wer. Po­my­śle­li­śmy, że ktoś się schro­nił w środku i...

– Chwi­leczkę. Ja­kim cu­dem ktoś mógłby prze­je­chać ro­we­rem przez to błoto?

– Pa­nie ko­mi­sa­rzu, zbu­do­wa­li­śmy pro­wi­zo­ryczną kładkę z drewna, bo ina­czej nie mo­gli­by­śmy się tu po­ru­szać. Wi­dać ją tylko z bli­ska.

– I co zro­bi­li­ście?

– A co mie­li­śmy zro­bić? We­szli­śmy do środka z za­pa­loną la­tarką i na końcu tu­nelu od­kry­li­śmy trupa.

– Do­tknę­li­ście go?

– Nie.

– Skąd wie­dzie­li­ście, że ten czło­wiek nie żyje?

– Jak ktoś jest mar­twy, to od razu wi­dać.

– Roz­po­zna­li­ście go?

– Nie wiemy, kto to. Upadł twa­rzą do ziemi.

– My­śli­cie, że to może być ktoś z za­trud­nio­nych na bu­do­wie?

– Nie wiemy.

– Ma­cie coś do do­da­nia?

– Nic. Wy­szli­śmy i za­dzwo­ni­li­śmy na po­li­cję.

– Do­brze, dzię­kuję. Je­ste­ście wolni.

Po­że­gnali się i zwi­nęli w po­śpie­chu. Chcieli tylko jak naj­szyb­ciej wró­cić do domu. Po­tem zro­bił się ruch przy sa­mo­cho­dach.

– Ekipa tech­niczna skoń­czyła ro­botę – sko­men­to­wał Fa­zio.

– Idź się do­wie­dzieć, co od­kryli.

Fa­zio od­da­lił się. Z sze­fem kry­mi­na­li­styki Mon­tal­bano nie za­mie­niłby słowa na­wet pod przy­mu­sem. Nie zno­sił go z ca­łego serca, zresztą ta nie­chęć była wza­jemna.

Fa­zio wró­cił po pię­ciu mi­nu­tach.

– Nie zna­leźli łu­ski, ale są pewni, że męż­czy­zna wszedł do tu­nelu już zra­niony. Na jed­nej z rur wi­dać ślad za­krwa­wio­nej dłoni, pew­nie przy­trzy­mał się, żeby nie upaść.

Sa­mo­chody ekipy tech­nicz­nej od­je­chały. Na miej­scu zo­stały tylko auto Fa­zia i fur­go­netka z kost­nicy.

– Pa­nie ko­mi­sa­rzu, niech pan się o mnie oprze. Jesz­cze się pan po­śli­zgnie i cały ubłoci.

Mon­tal­bano nie od­rzu­cił pro­po­zy­cji. Szli ostroż­nie, ma­łymi krocz­kami i kiedy mi­nęli sa­mo­chody, ko­mi­sarz uj­rzał wresz­cie wy­kop u stóp wzgó­rza i wej­ście do tu­nelu.

– Jaką dłu­gość mają rury?

– Każda sześć me­trów. Tu­nel ma dłu­gość osiem­na­stu me­trów i nie­bosz­czyk leży na sa­mym jego końcu.

Po le­wej stro­nie od wej­ścia le­żał po­rzu­cony na ziemi ro­wer, na wpół po­kryty bło­tem. Lu­dzie z kry­mi­na­li­styki ogro­dzili go żółtą ta­śmą, owi­niętą wo­kół wbi­tych w zie­mię pa­li­ków.

Ko­mi­sarz za­trzy­mał się, żeby po­pa­trzeć na ro­wer. Był stary i zu­żyty, kie­dyś mu­siał mieć zie­lony ko­lor.

– Dla­czego zo­sta­wił ro­wer na ze­wnątrz i nie wje­chał nim do tu­nelu? Miej­sca jest dość – za­sta­no­wił się Fa­zio.

– Nie są­dzę, żeby zro­bił to umyśl­nie. Pew­nie upadł i nie miał siły znowu wsiąść na ro­wer.

– Niech pan weź­mie moją la­tarkę i pój­dzie przo­dem – za­pro­po­no­wał Fa­zio.

Mon­tal­bano wziął od niego la­tarkę, za­pa­lił ją i wszedł do tu­nelu, Fa­zio za nim.

Ko­mi­sarz po­stą­pił za­le­d­wie kilka kro­ków, kiedy od­wró­cił się i wy­biegł na ze­wnątrz, ciężko od­dy­cha­jąc.

– Co się stało? – spy­tał za­nie­po­ko­jony Fa­zio.

Czy mógł mu się przy­znać, że przy­po­mniał so­bie swój sen?

– Nic, za­bra­kło mi po­wie­trza. Ten tu­nel jest bez­pieczny?

– Cał­ko­wi­cie.

– Do­brze. Chodźmy – ko­mi­sarz za­pa­lił znowu la­tarkę i wziął głę­boki od­dech, jak gdyby miał za­nur­ko­wać w głę­boką wodę.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------W wy­da­niu pa­pie­ro­wym do­stępne są na­stę­pu­jące książki
z cy­klu o ko­mi­sa­rzu Mon­tal­bano:

SKRZY­DŁA SFINKSA

2013

ŚLAD NA PIA­SKU

2013

POLE GARN­CA­RZA

2014

WIEK WĄT­PLI­WO­ŚCI

2015

ŚMIERĆ NA OTWAR­TYM MO­RZU

2016

TA­NIEC MEWY

2017

UŚMIECH AN­GE­LIKI

2020

ŚWIETLNE OSTRZE

2021

KSZTAŁT WODY

2007 / 2021

PIES Z TE­RA­KOTY

2022

GŁOSY NOCY

2022

ZŁO­DZIEJ KA­NA­PEK

2023

GNIAZDO ŻMIJ

2023

GŁOS SKRZY­PIEC

2024

Za­równo te, jak i po­zo­stałe ty­tuły z se­rii,
do­stępne są w for­mie e-bo­oków na noir.pl
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: