- W empik go
motyle i ćmy - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2020
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
motyle i ćmy - ebook
motyle i ćmy to zbiór kilku słów próbujących połączyć się w całość aby wylać na zewnątrz emocje związane z życiem potrzebami samotnością chorobą tęsknotą wolnością pragnieniami namiętnością miłością pasją.
Kategoria: | Kino i Teatr |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-594-1 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
czas
gdzieś tam na błękitnym niebie
zakrada się dziewczynka zaplątana w czarny sznur
na którego końcu w drżących dłoniach
mieści się prostokątna pozytywka
która nie wypluwa z siebie melodii
a chwyta mokrym ciepłym zbyt jasnym światłem chwilę
jedyny sposób zatrzymania bezcennych momentów
umiejętność zapisania szczęśliwego czasu
uchwycenia pamięci
zatrzymania pięknej duszy
okraść ją nie z ulotności a z magii szczęścia
taki psikus
marzycielkachoroba
pokój wypełniały cienie zieleni czerwieni i ten ostatni czerń. wpatrywałam się w nie od kilku długich godzin. każdy kolor w tej chwili miał dla mnie jakieś znaczenie. zieleń była nadzieją bez której człowiek podobno usycha niczym niepodlewany kwiat czerwień ona kojarzyła mi się z barwą brudnej miłości i krwią spływającą z ran zadanych przez najbliższych a czerń ona była najgorsza skojarzenie ze śmiercią jest najboleśniejsze bo to jak cichnący głos życia wpadający w otchłań.
spoglądając na ściany pokoju zastanawiałam się nad jednym — ból. już dawno temu powinnam zacząć tę historię. zacząć od dnia w którym pojawił się ból który nie chciał odejść bo uważał że noc jeszcze przed nami a dzień i tak ukaże nam każdą naszą chwilę w innych lepszych barwach.
chciał mnie zatrzymać w łóżku abym mogła z niego spoglądać na zegar wybijający długie godziny. ból nie chciał się spóźniać na nasze spotkania więc nigdy tego nie robił. wariował beze mnie. mówił że czekanie na mnie zabija go. potrzebował mojego ciała dotyku ust pocałunków składanych z wielką goryczą a przede wszystkim potrzebował chłodnych dłoni. uwielbiał czuć emanujący z nich chłód.
to był jak nałóg z którego nigdy się nie wyleczę. doszło do tego że z pragnienia wolności zaczęłam chorować bardziej zabijać siebie. dostrzegł to i w końcu zaproponował że opuści mnie jeśli usłyszy moje kroki idące w jego kierunku. pragnął abym sama do niego przyszła. chyba był zmęczony iż tylko on przychodził do mnie zaczynał czuć się jak więzień a to przecież mnie więził od bardzo dawna.
postanowiłam więc pójść do niego tamtego porannego dnia gdzie czułam zapach wschodzących ponad ziemie maleńkich czerwonych kwiatów. gdzie poczułam na nagich stopach rosę kołyszącą się na zielonej trawie i wyszłam z ogrodu podążając czarna ziemią.
nie widząc jeszcze nie czując mojego bólu odezwałam się pierwsza jakbym chciała go przywołać. mówiłam szeptem iż kocham jak mnie prowokuje uwielbiam jego niebiański kolor oczu choć wydaje mi się piekielny. zwłaszcza nocą marzę o kolejnym jego uśmiechu a nawet dotyku jego dłoni wplatających się w gęste ale krótkie blond włosy. i ten sposób bycia człowiekiem. polubiłam jego prawdę i szczerość. uzależniłam się tak jak on ale przecież mówi się że w końcu sami uzależnimy się od uzależnionego bytu.
znalazłam się na pustkowiu. czułam pod stopami palący piasek i cień rzucany przez swoje ciało. to sprowokował mnie by spojrzeć w górę. dostrzegłam niebieski odcień czystego nieba.
potem znów moja twarz spojrzała przed siebie. tam czekało na mnie lustro. podeszłam do niego i zobaczyłam swoje odbicie. było takie wątłe i blade. wyciągnęłam dłoń aby opuszkami palców przejechać po lekko popękanym szkle. moja ręka dotknęła odbicia które niespodziewanie przemówiło: _jak ukoić mam twój ból skoro mój własny przypomina wielką ziejącą dziurę, w której zmieścilibyśmy się oboje_…
nagle wszystko się urwało. nie wiem co było dalej bo obudziłam się wpatrując w pokój wypełniony cieniami zieleni czerwieni czerni i lekko niebieskiego który przysłaniał ponurą ciemność.widzę cię
moje ciało już od dawna leży pod ziemią. stąpają po nim bose stopy ludzi godnych i mniej godnych. są to schadzki lekkich ludzi wolnych od niezrozumienia i spacery osób dumnych którzy rzucają na ziemię martwe kruki.
moje ciało leżące pod ziemią pokrywa wiele blizn tych dobrych i złych mających gorzki i słodki smak czarnej ziemi. jestem słaby i wątły jednak na granicy światów znalazłem jedno źródło siły a zwało się wiarą w czerwoną krew zwycięzcy. niczym żołnierz zwyciężał ostatnim tchem zaciekle i honorowo kończył wojnę życia. wkładał w to całe bojowe serce aby mógł kiedyś zobaczyć zielonymi oczami łąki kwitnące żółtymi kaczeńcami zaplątane w chabry i czerwone maki. i tak nauczył się trwać w świecie piekła który niszczył go od dnia odejścia nieba zamykając złote bramy szczęścia.
i ciało opadło na ziemię wręcz się w nią wtopiło obrosło jak mech drzewo letnią porą. i tak powstało ciało umarłe krwawe od bólu od duszy stłamszonej przez najokrutniejsze bestie hańbione przez lęki nieszanowane przez ograniczenia i zaniedbane przez łzy.
w końcu
dzisiaj jestem sama
i nie przyjmę rady
pomaluję moje usta
i moje włosy na czerwono
dzisiaj jestem sama
nie wiem czy uda mi się ta podróż
lub czy pozwolę sobie towarzyszyć
ale jeśli przegram
przegram sama
ale jeśli wygram
to wówczas jedynie ja wygram
w końcu przestałam czekać na ciebie
na los
na szczęście
przestałam ozdabiać nasz dom
wieszać nasze obrazy
robić ci śniadanie
przestałam!
brać samochód w nijaką podróż
telefonować jedynie do ciebie
rozumieć twoje potrzeby
i ciebie tylko rozbierać
dzisiaj jestem sama
i nie przyjmę radyniedokrwienie
my ludzie zależymy od pamięci
jak słońce od księżyca
jak las od drzewa
czy mężczyzna od kobiety
powiem więcej
stworzeni jesteśmy przez pamięć
dlatego uważam
że tak długo powinniśmy żyć
na ile pamięć nam pozwala
nie dłużej
moja pamięć właśnie odchodzi
drobnymi kroczkami
wspominam
jak do niedawna mówiłam
że nasza głowa jest wypchana
zbyt wieloma szufladami
które są kompletnie nieprzydatne bezsensowne
a teraz uważam że nie mam szczęścia do pamięci
do tej naprawdę potrzebnej
wtedy wydaje mi się
że nawet pies z kulawą nogą ma więcej szczęścia
ode mnie
od nas ludzikruchy witraż
życie zbudowane jest z kolorowych tęczowych szkiełek. każde ich pęknięcie to niespełnione marzenie wyśmiane potrzeby i przeszywająca rozpacz. moje szkiełko to blady smutek bez dodatków barw mieniących się w świetle księżyca. to jedynie lśniące łzy niczym tafla zamarzniętego jeziora. jedynie odbijający się promień nadziei tworzący kruchą i ulotną poświatę. ona lśni paletą tysiąca barw niczym stary płócienny obraz namalowany z miłością w sercu. mocno wymalowany obraz zakrywa dawne rysy. zawieszony na ścianie żałośnie i ze wzruszeniem wspomina dni świetności. więc przeganiam rozpacz obwieszam ją porcelanowymi szkiełkami zawieszonymi na złotej nici ukradzionej sroce z gniazda. i po chwili pojawia się tęsknota. moje tęczowe szkiełka pękają coraz silniej od nadmiaru słabości i lęku od niepewności i żalu i tak wewnętrzne rozbicie tworzy upadek.podróż wędrowca
chciałabym dotrzeć
kiedyś do pomieszczenia
w którym panuje spokój
w którym panuje szczęście
niestety droga do tej chwili
prowadzi przez bagno
pochłaniającego cierpienia
człowiek czuję się wtedy
jak męczennik
który otrzymał karę
tylko za to że się urodził
cierpienie
które go ogarnia
zaczyna przytłaczać
napawać drobinkami strachu
a w oczach kołyszą się łzy
oplątane w nici czasów
jednak to wszystko
w jakiś sposób dodaje odwagi
by odzyskać podcięte skrzydła
które chciałoby się jeszcze raz założyć
aby unieś się ponad tokiedy po raz pierwszy chciałam odejść
dziś jestem bardzo zmęczona
nie spałam całą noc
bo prowadziłam
wewnętrzną wojnę w swojej głowie
to myślenie doprowadziło
do wycofania się z życia
ze swobodnego oddychania
z uczuć do drugiej istoty
ze wspomnień
do zabijania potrzeb i pragnień
które tkwiły w sercu
i czuje
że przestaje walczyć
po prostu
poddaje się zmęczona szukaniem
i próbowaniem
żyć w tym zgniłym pokoju
gdzie serce obumiera
za zamkniętym oknem
w końcu postanowiłam odpocząć
i zmęczona egzystencją
poprosiłam o ciszę
o spokój ciała
które chce odejść
w galaktyczny świat
szczęśliwych planetporzucona dziewczynka
spacerowała ślamazarnie
niespiesznie w górę
po linii życia
gdzie nie raz
wędrowała z istotami
zagubionymi w przestworzach
próbowała z nimi nie raz tańczyć na płomiennym niebie
aby sięgali nieustraszenie po zagubione marzenia
wspierała ulotne dusze
płomienne serca
kiedy podawała dłoń myślała
że ta walka o człowieka
to jej powinność
i w końcu zapomniała o sobie
przecież ta walka o innych
to dla niej heroiczny wyczyn
który przez cały czas
pozostawiał ją pośrodku niczego
pozostawała na pustkowiu
w którym dziś została porzucona
i dobrze
może w końcu zrozumie
że powinna żyć dla siebie
nie dla innychprzyznanie się do choroby
mój świat rozprysnął się na kawałki
kiedy zapanowała ciemność rzucona przez czas i miejsce
w którym niechętnie się znalazłam
a w potrzaskanych skorupach o ostrych brzegach
sączyły się piękne chwile
w których istniał tylko mój uśmiech i łzy szczęścia
kiedy przyglądałam się na to z oddali
z ciężkością serca i głębokim oddechem
zrozumiałam że w żaden sposób
nie można złożyć już to w całość
chociaż cały czas staram sięoczyszczenie
odchodziłam nie spiesznie bardzo powoli wręcz ślamazarnie
nie odwracałam się do póki nie znalazłam się
w bezpiecznej odległości
wtedy popatrzyłam na skurczoną postać
boleśnie zrozumiałam
że kiedyś była przepełnionym flakonem
nie wiem
kiedy to uczyniłam jednak dokonałam tego
stworzyłam pusty pojemnik
oczyściłam zabrudzoną sukienkę
stworzyłam czystą księgę
wyrzuciłam nadgryzione jabłko
powoli bardzo maleńkim kroczkami
wręcz nazbyt starannie oczyściłam wnętrze z toksynpotwór
chciałam
jak każdy kiedyś kogoś zabić
wyjątkową osobę
która pogłębiała moją samotność
i przyczyniała się do zamieszkania
w zakamarkach duszy potwora
potwora na tyle silnego i zdolnego zabijać
że nic i nikt nie byłby w stanie go powstrzymać
dosłownie nic
nie byłabym wampirem ani wilkołakiem
byłabym zwykłym człowiekiem
którego źródłem złości okazał się smutek
chciałam
jak każdy aby uratowała mnie miłość
przywiązanie czy chęć bycia kochaną przez drugiego człowieka
jednak nic czasem nie może nas odciągnąć od zła koniecznego
może tak naprawdę
już mi nie zależało na odnalezieniu spokoju
po prostu to
co do tej pory zebrałam w dłoniach postanowiłam zniszczyć
ale czy niszcząc doszczętnie to
co stworzyłam do tej pory nie pozwalało na unicestwienie siebieból
czy kiedyś uważaliście
że wasze zachowanie jest złe
może wiedzieliście
że każda przesada w postępowaniu
jest w istocie wyrazem stłumionego bólu
żyliście w przekonaniu
że ból stopniowo
zaczął wyostrzać zmysły
a cierpienie które narastało
wcale nie zagłuszało bólu
ale go pogłębiało
piętnowało i czekaliście
czekaliście cierpliwie
na to uczucie
które miało
wzbudzić szybsze bicie serca
może wtedy zachowanie się zmieni
i wypuści na zewnątrz swój bólmechaniczna istota
wydawało mi się
że skrzydła
które każdy z nas otrzymał
są ciężkie jak kamień
prawie zawsze upadamy niosąc pewne ciężary
taka natura
przywiązanie a nie przyzwyczajenie
wydawało mi się
że skrzydła
które każdy z nas otrzymał
są brudne
prawie zawsze na skórze opadał kurz
taki porządek
sprzątanie a nie porządkowanie
wydawało mi się
że skrzydła
które każdy z nas otrzymał
są piękne
prawie zawsze zakochujemy się
takie serce
kochliwe a nie cierpliwe
gdzieś tam na błękitnym niebie
zakrada się dziewczynka zaplątana w czarny sznur
na którego końcu w drżących dłoniach
mieści się prostokątna pozytywka
która nie wypluwa z siebie melodii
a chwyta mokrym ciepłym zbyt jasnym światłem chwilę
jedyny sposób zatrzymania bezcennych momentów
umiejętność zapisania szczęśliwego czasu
uchwycenia pamięci
zatrzymania pięknej duszy
okraść ją nie z ulotności a z magii szczęścia
taki psikus
marzycielkachoroba
pokój wypełniały cienie zieleni czerwieni i ten ostatni czerń. wpatrywałam się w nie od kilku długich godzin. każdy kolor w tej chwili miał dla mnie jakieś znaczenie. zieleń była nadzieją bez której człowiek podobno usycha niczym niepodlewany kwiat czerwień ona kojarzyła mi się z barwą brudnej miłości i krwią spływającą z ran zadanych przez najbliższych a czerń ona była najgorsza skojarzenie ze śmiercią jest najboleśniejsze bo to jak cichnący głos życia wpadający w otchłań.
spoglądając na ściany pokoju zastanawiałam się nad jednym — ból. już dawno temu powinnam zacząć tę historię. zacząć od dnia w którym pojawił się ból który nie chciał odejść bo uważał że noc jeszcze przed nami a dzień i tak ukaże nam każdą naszą chwilę w innych lepszych barwach.
chciał mnie zatrzymać w łóżku abym mogła z niego spoglądać na zegar wybijający długie godziny. ból nie chciał się spóźniać na nasze spotkania więc nigdy tego nie robił. wariował beze mnie. mówił że czekanie na mnie zabija go. potrzebował mojego ciała dotyku ust pocałunków składanych z wielką goryczą a przede wszystkim potrzebował chłodnych dłoni. uwielbiał czuć emanujący z nich chłód.
to był jak nałóg z którego nigdy się nie wyleczę. doszło do tego że z pragnienia wolności zaczęłam chorować bardziej zabijać siebie. dostrzegł to i w końcu zaproponował że opuści mnie jeśli usłyszy moje kroki idące w jego kierunku. pragnął abym sama do niego przyszła. chyba był zmęczony iż tylko on przychodził do mnie zaczynał czuć się jak więzień a to przecież mnie więził od bardzo dawna.
postanowiłam więc pójść do niego tamtego porannego dnia gdzie czułam zapach wschodzących ponad ziemie maleńkich czerwonych kwiatów. gdzie poczułam na nagich stopach rosę kołyszącą się na zielonej trawie i wyszłam z ogrodu podążając czarna ziemią.
nie widząc jeszcze nie czując mojego bólu odezwałam się pierwsza jakbym chciała go przywołać. mówiłam szeptem iż kocham jak mnie prowokuje uwielbiam jego niebiański kolor oczu choć wydaje mi się piekielny. zwłaszcza nocą marzę o kolejnym jego uśmiechu a nawet dotyku jego dłoni wplatających się w gęste ale krótkie blond włosy. i ten sposób bycia człowiekiem. polubiłam jego prawdę i szczerość. uzależniłam się tak jak on ale przecież mówi się że w końcu sami uzależnimy się od uzależnionego bytu.
znalazłam się na pustkowiu. czułam pod stopami palący piasek i cień rzucany przez swoje ciało. to sprowokował mnie by spojrzeć w górę. dostrzegłam niebieski odcień czystego nieba.
potem znów moja twarz spojrzała przed siebie. tam czekało na mnie lustro. podeszłam do niego i zobaczyłam swoje odbicie. było takie wątłe i blade. wyciągnęłam dłoń aby opuszkami palców przejechać po lekko popękanym szkle. moja ręka dotknęła odbicia które niespodziewanie przemówiło: _jak ukoić mam twój ból skoro mój własny przypomina wielką ziejącą dziurę, w której zmieścilibyśmy się oboje_…
nagle wszystko się urwało. nie wiem co było dalej bo obudziłam się wpatrując w pokój wypełniony cieniami zieleni czerwieni czerni i lekko niebieskiego który przysłaniał ponurą ciemność.widzę cię
moje ciało już od dawna leży pod ziemią. stąpają po nim bose stopy ludzi godnych i mniej godnych. są to schadzki lekkich ludzi wolnych od niezrozumienia i spacery osób dumnych którzy rzucają na ziemię martwe kruki.
moje ciało leżące pod ziemią pokrywa wiele blizn tych dobrych i złych mających gorzki i słodki smak czarnej ziemi. jestem słaby i wątły jednak na granicy światów znalazłem jedno źródło siły a zwało się wiarą w czerwoną krew zwycięzcy. niczym żołnierz zwyciężał ostatnim tchem zaciekle i honorowo kończył wojnę życia. wkładał w to całe bojowe serce aby mógł kiedyś zobaczyć zielonymi oczami łąki kwitnące żółtymi kaczeńcami zaplątane w chabry i czerwone maki. i tak nauczył się trwać w świecie piekła który niszczył go od dnia odejścia nieba zamykając złote bramy szczęścia.
i ciało opadło na ziemię wręcz się w nią wtopiło obrosło jak mech drzewo letnią porą. i tak powstało ciało umarłe krwawe od bólu od duszy stłamszonej przez najokrutniejsze bestie hańbione przez lęki nieszanowane przez ograniczenia i zaniedbane przez łzy.
w końcu
dzisiaj jestem sama
i nie przyjmę rady
pomaluję moje usta
i moje włosy na czerwono
dzisiaj jestem sama
nie wiem czy uda mi się ta podróż
lub czy pozwolę sobie towarzyszyć
ale jeśli przegram
przegram sama
ale jeśli wygram
to wówczas jedynie ja wygram
w końcu przestałam czekać na ciebie
na los
na szczęście
przestałam ozdabiać nasz dom
wieszać nasze obrazy
robić ci śniadanie
przestałam!
brać samochód w nijaką podróż
telefonować jedynie do ciebie
rozumieć twoje potrzeby
i ciebie tylko rozbierać
dzisiaj jestem sama
i nie przyjmę radyniedokrwienie
my ludzie zależymy od pamięci
jak słońce od księżyca
jak las od drzewa
czy mężczyzna od kobiety
powiem więcej
stworzeni jesteśmy przez pamięć
dlatego uważam
że tak długo powinniśmy żyć
na ile pamięć nam pozwala
nie dłużej
moja pamięć właśnie odchodzi
drobnymi kroczkami
wspominam
jak do niedawna mówiłam
że nasza głowa jest wypchana
zbyt wieloma szufladami
które są kompletnie nieprzydatne bezsensowne
a teraz uważam że nie mam szczęścia do pamięci
do tej naprawdę potrzebnej
wtedy wydaje mi się
że nawet pies z kulawą nogą ma więcej szczęścia
ode mnie
od nas ludzikruchy witraż
życie zbudowane jest z kolorowych tęczowych szkiełek. każde ich pęknięcie to niespełnione marzenie wyśmiane potrzeby i przeszywająca rozpacz. moje szkiełko to blady smutek bez dodatków barw mieniących się w świetle księżyca. to jedynie lśniące łzy niczym tafla zamarzniętego jeziora. jedynie odbijający się promień nadziei tworzący kruchą i ulotną poświatę. ona lśni paletą tysiąca barw niczym stary płócienny obraz namalowany z miłością w sercu. mocno wymalowany obraz zakrywa dawne rysy. zawieszony na ścianie żałośnie i ze wzruszeniem wspomina dni świetności. więc przeganiam rozpacz obwieszam ją porcelanowymi szkiełkami zawieszonymi na złotej nici ukradzionej sroce z gniazda. i po chwili pojawia się tęsknota. moje tęczowe szkiełka pękają coraz silniej od nadmiaru słabości i lęku od niepewności i żalu i tak wewnętrzne rozbicie tworzy upadek.podróż wędrowca
chciałabym dotrzeć
kiedyś do pomieszczenia
w którym panuje spokój
w którym panuje szczęście
niestety droga do tej chwili
prowadzi przez bagno
pochłaniającego cierpienia
człowiek czuję się wtedy
jak męczennik
który otrzymał karę
tylko za to że się urodził
cierpienie
które go ogarnia
zaczyna przytłaczać
napawać drobinkami strachu
a w oczach kołyszą się łzy
oplątane w nici czasów
jednak to wszystko
w jakiś sposób dodaje odwagi
by odzyskać podcięte skrzydła
które chciałoby się jeszcze raz założyć
aby unieś się ponad tokiedy po raz pierwszy chciałam odejść
dziś jestem bardzo zmęczona
nie spałam całą noc
bo prowadziłam
wewnętrzną wojnę w swojej głowie
to myślenie doprowadziło
do wycofania się z życia
ze swobodnego oddychania
z uczuć do drugiej istoty
ze wspomnień
do zabijania potrzeb i pragnień
które tkwiły w sercu
i czuje
że przestaje walczyć
po prostu
poddaje się zmęczona szukaniem
i próbowaniem
żyć w tym zgniłym pokoju
gdzie serce obumiera
za zamkniętym oknem
w końcu postanowiłam odpocząć
i zmęczona egzystencją
poprosiłam o ciszę
o spokój ciała
które chce odejść
w galaktyczny świat
szczęśliwych planetporzucona dziewczynka
spacerowała ślamazarnie
niespiesznie w górę
po linii życia
gdzie nie raz
wędrowała z istotami
zagubionymi w przestworzach
próbowała z nimi nie raz tańczyć na płomiennym niebie
aby sięgali nieustraszenie po zagubione marzenia
wspierała ulotne dusze
płomienne serca
kiedy podawała dłoń myślała
że ta walka o człowieka
to jej powinność
i w końcu zapomniała o sobie
przecież ta walka o innych
to dla niej heroiczny wyczyn
który przez cały czas
pozostawiał ją pośrodku niczego
pozostawała na pustkowiu
w którym dziś została porzucona
i dobrze
może w końcu zrozumie
że powinna żyć dla siebie
nie dla innychprzyznanie się do choroby
mój świat rozprysnął się na kawałki
kiedy zapanowała ciemność rzucona przez czas i miejsce
w którym niechętnie się znalazłam
a w potrzaskanych skorupach o ostrych brzegach
sączyły się piękne chwile
w których istniał tylko mój uśmiech i łzy szczęścia
kiedy przyglądałam się na to z oddali
z ciężkością serca i głębokim oddechem
zrozumiałam że w żaden sposób
nie można złożyć już to w całość
chociaż cały czas staram sięoczyszczenie
odchodziłam nie spiesznie bardzo powoli wręcz ślamazarnie
nie odwracałam się do póki nie znalazłam się
w bezpiecznej odległości
wtedy popatrzyłam na skurczoną postać
boleśnie zrozumiałam
że kiedyś była przepełnionym flakonem
nie wiem
kiedy to uczyniłam jednak dokonałam tego
stworzyłam pusty pojemnik
oczyściłam zabrudzoną sukienkę
stworzyłam czystą księgę
wyrzuciłam nadgryzione jabłko
powoli bardzo maleńkim kroczkami
wręcz nazbyt starannie oczyściłam wnętrze z toksynpotwór
chciałam
jak każdy kiedyś kogoś zabić
wyjątkową osobę
która pogłębiała moją samotność
i przyczyniała się do zamieszkania
w zakamarkach duszy potwora
potwora na tyle silnego i zdolnego zabijać
że nic i nikt nie byłby w stanie go powstrzymać
dosłownie nic
nie byłabym wampirem ani wilkołakiem
byłabym zwykłym człowiekiem
którego źródłem złości okazał się smutek
chciałam
jak każdy aby uratowała mnie miłość
przywiązanie czy chęć bycia kochaną przez drugiego człowieka
jednak nic czasem nie może nas odciągnąć od zła koniecznego
może tak naprawdę
już mi nie zależało na odnalezieniu spokoju
po prostu to
co do tej pory zebrałam w dłoniach postanowiłam zniszczyć
ale czy niszcząc doszczętnie to
co stworzyłam do tej pory nie pozwalało na unicestwienie siebieból
czy kiedyś uważaliście
że wasze zachowanie jest złe
może wiedzieliście
że każda przesada w postępowaniu
jest w istocie wyrazem stłumionego bólu
żyliście w przekonaniu
że ból stopniowo
zaczął wyostrzać zmysły
a cierpienie które narastało
wcale nie zagłuszało bólu
ale go pogłębiało
piętnowało i czekaliście
czekaliście cierpliwie
na to uczucie
które miało
wzbudzić szybsze bicie serca
może wtedy zachowanie się zmieni
i wypuści na zewnątrz swój bólmechaniczna istota
wydawało mi się
że skrzydła
które każdy z nas otrzymał
są ciężkie jak kamień
prawie zawsze upadamy niosąc pewne ciężary
taka natura
przywiązanie a nie przyzwyczajenie
wydawało mi się
że skrzydła
które każdy z nas otrzymał
są brudne
prawie zawsze na skórze opadał kurz
taki porządek
sprzątanie a nie porządkowanie
wydawało mi się
że skrzydła
które każdy z nas otrzymał
są piękne
prawie zawsze zakochujemy się
takie serce
kochliwe a nie cierpliwe
więcej..